Rozdział czwarty

Sakura siedziała na czerwonej sofie przykryta cienkim fioletowym kocem. W ręce trzymała filiżankę z gorącą herbatą i oglądała jakiś nieciekawy talk show. Patrzyła na ekran telewizora, ale jej myśli nadal krążyły wokół Uchihy i to w bynajmniej przyjemny sposób. Jeśli jutrzejsze przesłuchanie nie pójdzie jej dobrze, to wiedząc, że stracili szansę na wyciągnięcie jakichkolwiek przydatnych informacji od Tanaki, Uchiha będzie patrzył na nią z miną pod tytułem “A mogliśmy to załatwić po mojemu”. Nie podobała jej się ta myśl. 

Rozległ się dźwięk przekręcanego klucza w zamku od drzwi i Sakura odwróciła głowę w tym kierunku. Do mieszkania wszedł Kento z pochmurną miną. Zdjął buty, które rzucił niedbale w kąt i podszedł do niej. Opadł ciężko na sofę obok Sakury nie zdejmując torby z ramienia. 

- Ktoś zamordował Misaki - powiedział sucho patrząc w telewizor. - Pracowała na naszym oddziale dwadzieścia lat. Była taką spoko babką Sakura. Zawsze uśmiechnięta, pomocna, inteligentna… Taka osoba nie mogła mieć żadnych wrogów.

Sakura spojrzała na profil narzeczonego. Był smutny, ale jego oczy nie wyrażały nic, jakby był nieobecny, pusty w środku. Niewątpliwie ta informacja bardzo nim wstrząsnęła. Nie wiedziała, że chodzi o Misaki. Jej również zrobiło się przykro, ponieważ miała okazję ją poznać i wiedziała, że wszystkie zalety, którymi opisał nieżyjącą koleżankę były prawdziwe. 

Sięgnęła po pilota od telewizora i wyłączyła go. Odstawiła filiżankę na stolik po czym obróciła się w stronę Kento. Ujęła jego twarz w swoje dłonie i zmusiła, żeby na nią spojrzał. Szmaragdowe tęczówki patrzyły w mętne szare oczy narzeczonego.

- Ktokolwiek to zrobił na pewno poniesie karę adekwatną do czynu - powiedziała spokojnie. 

Kento przymknął oczy i westchnął. Ujął dłonie Sakury w swoje, a głowę oparł o jej bark.

- Będą jakieś zmiany - zaczął mówić po chwili nie zmieniając pozycji. - Doktor Namada powiedział, że rada szpitala dwa tygodnie temu zatrudniła nowego kierownika oddziału, który ma stać ponad ordynatorem.

Sakura nie odezwała się. Cierpliwie czekała co jeszcze powie jej narzeczony.

- Nie wiem, czy będą jakieś przesunięcia kadrowe - kontynuował. - Kilka osób jest niezadowolonych z takich zmian, bo ponoć o tym nowym kierowniku krążą nieciekawe pogłoski. Nie wiadomo, czy będzie kogoś zwalniał…

- Skoro jeszcze nic nie wiadomo, to nie masz się czym póki co martwić - powiedziała. - A z pogłoskami wiesz jak jest. Zazwyczaj to zazdrośni ludzie je puszczają w obieg, kiedy im żyłka pęka, że komuś wiedzie się lepiej.

Kento podniósł głowę i spojrzał na nią z lekkim wyrzutem, wykrzywił wargi w ironicznym uśmiechu.  Sakura znała to spojrzenie bardzo dobrze. Jeśli od początku nie opanuje sytuacji, to kłótnię mają jak w banku.

- Łatwo ci mówić, żeby się nie przejmować. Ostatnie pięć lat praktycznie mieszkałem i harowałem w tym szpitalu, żeby zdobyć jak najwięcej doświadczenia i wejść w to środowisko. Jeśli teraz istnieje ryzyko, że przyjdzie jakiś facet i ot tak - pstryknął palcami - zdecyduje się mnie zwolnić, to prawdopodobnie skończę jako lekarz w jakiejś pipidówie budując swoją reputację praktycznie od zera. 

- Zatem takie ryzyko istnieje zawsze - odpowiedziała najspokojniej jak potrafiła. - Kierownicy, ordynatorzy się zmieniają co kilka lat, a jednak są lekarze, którzy pracują całe swoje życie w jednej placówce. Dlaczego od razu zakładasz, że ciebie spotka to najgorsze? Ktoś ci tam źle życzy?

- Nie zrozumiesz tego - machnął ręką wstając z sofy i kierując się do kuchni. - Nikt kto nie przeszedł tego co ja nie zrozumie.

Sakura miała już na końcu języka przygotowaną odpowiedź, ale powstrzymała się. Kiedy Kento nie miał już żadnych rozsądnych argumentów zawsze wracał do tematu ciężkich przeżyć w dzieciństwie. Na początku ich związku, kiedy się tak zachowywał Sakura reagowała z troską i zapewnieniem, że to co było wtedy już nie wróci, a on ma przed sobą dobrą przyszłość. Chciała dać mu poczucie bezpieczeństwa, spokoju i okazać, że jest niezastąpiony. Teraz już wiedziała, że to nie wystarczy, bo Kento trzeba było wielbić i wychwalać. Na to nie miała już ochoty. Sięgnęła po pilota i włączyła z powrotem telewizor uważając rozmowę za zakończoną. Kento widząc brak zainteresowania z jej strony rzucił torbę na fotel i skierował się do łazienki. Reszta wieczoru minęła w ciszy.


x

Rankiem Sakura poczuła niemałą ulgę, kiedy zorientowała się, że Kento wcześniej wyszedł do pracy. Wiedziała, że byłby na nią wciąż obrażony za wczorajszą rozmowę, a zwłaszcza za to, że nie poużalała się nad jego losem. Miała dzisiaj swoje sprawy na głowie i tylko o tym chciała myśleć. Po porannym joggingu i pożywnym śniadaniu wychodziła z mieszkania z lekką głową. Stanęła przy swoim samochodzie szukając w torbie kluczyków, kiedy przypomniała sobie, że po pracy mają wyjść zespołem na grilla co oznaczało również picie. Spojrzała na zegarek na nadgarstku i z zadowoleniem stwierdziła, że ma jeszcze zapas czasu, żeby do pracy wybrać się pieszo.

Weszła do niemalże pustego wydziału. Kilka osób z nocnej zmiany siedziało przy swoich biurkach. Sakura usiadła przy swoim stanowisku i wyciągnęła z szuflady akta sprawy razem z pytaniami na przesłuchanie. Przeglądała jeszcze raz cały opis zdarzenia i protokół straży pożarnej. Zaaferowana pracą nie zauważyła kiedy przyszła Ino.

- Hej! - oprzytomnił ją głos koleżanki - Ślęczysz nad aktami od rana?

- Nie słyszałam kiedy przyszłaś - Sakura wstała z krzesła. - Dzisiaj prowadzę przesłuchanie w sprawie podpalenia księgarni. 

- Stresik? - zapytała Ino uśmiechając się. 

- Tylko trochę.

- Masz już kawę? - Ino popatrzyła z góry na biurko koleżanki. - Widzę, że nie. To zapraszam.

Poszły razem do kuchni. Ino podstawiła swój kubek do ekspresu i czekała aż się zapełni. Aromat świeżo mielonej kawy rozniósł się po pomieszczeniu. Sakura wyciągnęła z szafki na wspólne naczynia filiżankę i wrzucilam tam torebkę z zielona herbatą. 

Spojrzała na Ino. Miała teraz doskonałą okazję, żeby zapytać o zabójstwo Misaki.

- Wiadomo już cokolwiek o zabójstwie tej pielęgniarki? - zapytała wprost.

- Shizune dzwoniła do mnie wczoraj w środku nocy - odpowiedziała blondynka zabierając kubek. - Nie znalazła żadnych odcisków na tym, co jej zawieźliśmy. 

- W jaki sposób ofiara została zabita?

- Strzałem w serce.

Sakura podstawiła filiżankę pod dozownik gorącej wody. Kiedy filiżanka została napełniona wodą odezwała się.

- Znałam ją. Mój narzeczony pracuje na oddziale chirurgii. 

Ino spojrzała na nią zaskoczona. Upiła łyk kawy z kubka.

- Bardzo mi przykro - powiedziała. - Dzisiaj jedziemy do szpitala przesłuchiwać wszystkich, którzy mieli z nią kontakt przed śmiercią, oraz ludzi, którzy z nią pracowali. Jak się nazywa twój narzeczony?

- Kento Yoshida, jest lekarzem stażystą. 

- Sakura, wiesz, że oficjalnie nie mogę zdradzać ci niczego co jest związane ze śledztwem? Jesteś w związku z osobą, która mogła mieć kontakt z zamordowaną przed jej zabójstwem. Teraz każdy pracownik szpitala jest w kręgu podejrzanych. 

- Wiem - potwierdziła Sakura. - Znam zasady. Nie będę cię więcej o to pytała. 

Do kuchni wszedł Sasuke ze swoim kolorowym kubkiem w ręku. Przystanął na chwilę w drzwiach jakby był zaskoczony, że widzi je obie w kuchni.

- Cześć - przywitał się. - Ploteczki od rana?

- Tak, obgadujemy cię - Ino przesunęła się, żeby zrobić mu miejsce przy ekspresie. - Przyszedłeś wcześniej do pracy, żeby wesprzeć Sakurę w przygotowaniach do przesłuchania?

Sakura upiła łyk herbaty i podniosła oczy znad filiżanki spoglądając na Uchihę. Ten parsknął cicho pod nosem i odwrócił się w ich stronę. 

- Dokładnie tak Ino - odpowiedział ironicznie. - Twój partner tego nie robi?

- Już nie - odpowiedziała uśmiechając się. - Ale jeśli cię to martwi, to możemy się zamienić.

- Dla dobra tego wydziału jestem zmuszony odmówić. Nie wspominam dobrze naszej współpracy.

- Ano - odpowiedziała Ino zdawkowo wciąż się uśmiechając. - Zostawiam was gołąbeczki. Teraz Uchiha możesz obgadywać mnie w ramach rewanżu.

Ino puściła oczko do Sakury i mijając Sasuke wyszła z pomieszczenia. Sakura była ciekawa co się zaszło między nimi, że tak się wobec siebie zachowują. Czy naprawdę się nie lubili, czy po prostu przekomarzali się jak dobrzy znajomi. Wiedziała, że Uchiha nic więcej jej nie powie na ten temat, więc postanowiła, że zapyta o to Ino na zespołowym grillu.

Sasuke zabrał kubek spod dozownika. Włożył rękę w kieszeń i biodrem oparł się o kuchenną szafkę. Sakura spojrzała na niego i niechętnie przyznała przed samą sobą, że jej partner ma bardzo dobrą sylwetkę. Przy każdym ruchu jego rąk było odznaczały się mięśnie przedramion i bicepsu częściowo ukrytego pod rękawkiem podkoszulki. To był widoczny efekt ciężkich ćwiczeń i ciągłego utrzymywania ciała w dobrej kondycji. Kento z kolei był suchy jak patyk, miał bardzo delikatne dłonie, nieskalane żadną pracą fizyczną, czy ćwiczeniami. Przy Sasuke wyglądałby jak niewyrośnięty nastolatek.

Sakura zawstydziła się, że porównuje swoich partnerów: tego przydzielonego jej zawodowo i tego, którego ona sama wybrała do wspólnego życia. Założyła kosmyk włosów za ucho w geście zawstydzenia.

- Wiesz, czy Shizune zdjęła odciski z butelki? - zapytała od niechcenia.

- Jeszcze nie, ale powiedziała, że przed dziesiątą na pewno zdąży - odpowiedział.

- Kogo najpierw będziemy przesłuchiwali?

- Najpierw pobierzemy od nich odciski palców - Sasuke skierował się w stronę drzwi i skinął głową, żeby za nim poszła. - Zaniesiemy do Shizune i dowiemy się, które pasują do tych z butelki. Od tej osoby zaczniemy, a dalej ustalimy czy działała z kimś w zmowie czy nie,

Uchiha położył kubek na swoim biurku i usiadł na krześle, odwrócił się w stronę swojego komputera. Sakura zrobiła to samo. Zamknęła rozłożone na swoim biurku akta wiedząc, że już nic nowego nie wymyśli od patrzenia na nie, bo znała już wszystko na pamięć. Zaczęła się trochę stresować. Wytarła spocone dłonie o spodnie. Nie bardzo wiedziała czym ma się zająć, czas zdawał się płynąć bardzo powoli. 

Zauważyła, że do Ino podeszła Temari z kilkoma aktami trzymając je pod pachą.

- Ino, teraz twoja kolej, żeby iść do archiwum - powiedziała do niej i położyła jej dokumenty na biurku. 

- Co? - Ino spojrzała na koleżankę unosząc głowę. - Nie, ja byłam dwa tygodnie temu.

- Dwa miesiące temu - poprawiła ją Temari. - Otwierasz nową kolejkę.

- Temari zlituj się - jęknęła Yamanaka zrezygnowana. - Mam ciężką sprawę, nie dokładaj mi jeszcze tego. Wiesz jak on na mnie działa…

- Na każdego tak działa. No już, nie migaj się.

Sakura ze zdziwieniem przysłuchiwała się tej wymianie zdań. Dlaczego, żadna z nich nie chce zanieść akt do archiwum? I kim jest ten tajemniczy “on”? Był jeden sposób, żeby się przekonać i przy okazji zająć się czymś innym niż siedzenie i stresowanie się. 

- Ja pójdę - odezwała się wstając z krzesła. 

Ino i Temari jednocześnie spojrzały na nią, a potem przeniosły wymowny wzrok na siebie nawzajem. 

- Nie mówiłaś jej? - zapytała Temari Ino.

- Jeszcze nie.

- O co te tajemnice? - zapytała Sakura. - Powiedzcie mi gdzie mam to zanieść, to żaden problem.

Ino wstała z krzesła i stanęła obok Temari. Miała nieco zakłopotaną minę.

- Sakura - zaczęła - chodzi o to, że tam pracuje pewien policjant, który jest dosyć specyficzny… Nikt za nim nie przepada, szczególnie kobiety, bo jest…

- ...pajacem - nagle odezwał się Sasuke przerywając Ino. - Archiwum jest na pierwszym piętrze.

- Po prostu daj mi te akta - zniecierpliwiona Sakura wyciągnęła rękę w jej stronę. - Z pajacem sobie poradzę. Nie on pierwszy i nie ostatni.

- Niech cię nie zdziwi, kiedy będzie robił do ciebie jakieś zboczone podjazdy - ostrzegła ją Temari. - Facet jest suuuuuper dziwakiem.

Sakura wzruszyła tylko ramionami, zabrała akta od Ino i ruszyła w stronę drzwi. Było jej obojętne kim jest policjant w archiwum, bo obecnie wszystko było dla niej lepsze niż bezczynne siedzenie. Skierowała się schodami na pierwsze piętro, gdzie obok biur administracyjnych znajdowało się archiwum. Znalazła drzwi z plakietką ARCHIWUM i otworzyła je.

Pomieszczenie było bardzo duże. Stały w nim rzędy półek z szufladkami. Białe jarzeniówki rzucały na pokój blade, nieprzyjemne światło. Na przeciwko drzwi był kontuar za którym siedział “on”. Znad lekko przyciemnionych okrągłych okularów spojrzał na Sakurę unosząc brwi. Widocznie nie spodziewał się, że ktoś dzisiaj zakłóci jego spokój, zwłaszcza nieznajoma. Jego wyraz twarzy nagle zmienił się ze znudzonego, na… zadowolony? Sakura nie mogła tego rozgryźć. Jednak podeszła do niego pewnie. Położyła akta na ladzie i wyciągnęła w jego stronę prawą rękę.

- Cześć, jestem Sakura. Przyniosłam parę akt.

- Ebisu - policjant wstał powoli chwytając jej rękę. - Chyba nigdy wcześniej cię tu nie widziałem.

- To na pewno - odpowiedziała Sakura, czując się nieco dziwnie, że policjant cały czas trzyma jej rękę. - Pracuję tu od wczoraj. 

- W takim razie bardzo miło mi cię powitać - zwrócił się do niej z dziwnym uśmiechem i pocałował ją w rękę. Trochę za długo. 

Ten gest tak zaskoczył Sakurę, że wyrwała mu się szybkim ruchem. Na Ebisu jednak nie zrobiło to wrażenia, nie był nawet zakłopotany.  

- Zostawiam je tobie - powiedziała lekko zachrypniętym głosem podsuwając dokumenty w jego kierunku. - Cześć.

- Chwileczkę, chwileczkę - zatrzymał ją, kiedy już się odwracała z zamiarem odejścia. - Zasada jest taka, że każdy sam odkłada na miejsce to, co ze sobą przyniósł. 

Sakura spojrzała na niego gniewnie. Była pewna, że właśnie przed chwilą wymyślił tę zasadę. Oparła obie ręce na kontuarze i zwróciła się w jego stronę:

- Tak? To jaką funkcję ty tu pełnisz? Witasz gości?

- Nie - przymrużył oczy. - Jako starszy stopniem i z większym doświadczeniem jestem od tego, żeby zaprowadzać porządek.

- W archiwum? - Sakura uniosła brwi.

- A czymże to miejsce różni się od pozostałych? - zapytał mentorskim tonem. - Każdy powinien znać swoje miejsce. Mimo tego, że urzęduję TYLKO w archiwum to odkładając za was akta byłbym tylko jakimś marnym sługą wykonującym wasze polecenia. Kiedy odkładacie je sami, uczycie się należytego porządku…

- Dobra, skończ pieprzyć - przerwała mu zirytowana zabierając gwałtownym ruchem akta z blatu. - Sama to zrobię.

Obeszła kontuar i weszła w rzędy półek. Ebisu już się nie odezwał, tylko usiadł z powrotem na krześle i wrócił do przeglądania jakiegoś czasopisma. Najwyraźniej był przekonany o swoim zwycięstwie w tej słownej potyczce. Sakura już zrozumiała dlaczego Uchiha nazwał go pajacem, a dziewczyny nie chciały mieć z nim żadnego kontaktu. Z obrzydzeniem wytarła wierzch prawej dłoni o spodnie, odnotowując w pamięci, że po powrocie z archiwum musi koniecznie umyć ręce.

Spojrzała na akta trzymane w ręce. Podpisane były trzema nazwiskami: Abakane, Kiro i Uchimura. Skierowała się do szafy z dużym podpisem A i odsunęła metalową szufladę z oznaczeniem A-F i włożyła dokumenty w odpowiednią przegródkę. To samo zrobiła podchodząc do szafy K. Przy szafie U po schowaniu akt zatrzymała się na chwilę zanim zamknęła szufladę. Rozejrzała się, czy Ebisu nie węszy za nią, nachyliła się i ponownie zaczęła przebierać palcami w poszukiwaniu konkretnego nazwiska. Nie miała wielkich nadziei, że je znajdzie, ale skoro już tu była to miała okazję sprawdzić. Jednak udało się i wyjęła akta podpisane Uchiha I.

Rozejrzała się jeszcze raz, czy władca archiwum nie nadchodzi i oparła się o szafę, plecami do kierunku w którym ktoś mógłby ją najść. Otworzyła dokumenty i zaczęła je czytać począwszy od opisu zdarzenia jakim było zamordowanie Itachiego. Został postrzelony strzałem w głowę z karabinu snajperskiego podczas wyprowadzania z budynku jednego z oprychów. Razem z Sasuke, Naruto, Shikamaru i Kibą prowadzili śledztwo nielegalnego handlu organami oraz uprowadzaniem dzieci. Wpadli na trop szefów tego haniebnego procederu i zrobili nalot na ich kryjówkę. Dwóch udało się aresztować, jeden uciekł i nie został złapany do tej pory. Uchiha był kapitanem całej grupy organizacyjnej i to on zarządzał całą akcją. Niemalże rok zbierał dowody na winę degeneratów. Nie złapano również jego zabójcy, a o części osób zeznających w tej sprawie ślad zaginął. 

Sakura przejrzała resztę dokumentów i zauważyła, że w raporcie są opisane załączniki do sprawy, jednak fizycznie ich w aktach nie było. Westchnęła i zamknęła akta. To, że do tej pory nie została ta sprawa wyjaśniona było podejrzane i po prostu dziwne. Ewidentny zamach na życie policjanta kierującego operacją, która miała rozbić szajkę handlarzy organami i ludźmi, dodatkowo syna komendanta - to nie mogło pozostać bez echa. Dlaczego nikt dalej się tym nie zainteresował? Chyba, że…

Schowała akta Itachiego i wyjęła dokumenty kolejnego Uchihy figurującego w archiwum - Uchihy Sasuke. “Został zawieszony na rok, niedługo po śmierci brata, więc na pewno badał sprawę na własną rękę” - pomyślała i otworzyła teczkę. Przerzucała kartki, na których były opisane takie wykroczenia jak: wymuszanie zeznań, dotkliwe pobicia, w tym trzech ważnych figur z rady miasta, zakładanie nielegalnego podsłuchu, podszywanie się pod kogoś innego, obraza majestatu sądu, nie wykonywanie służbowych poleceń i na końcu nie stosowanie się do policyjnych procedur. Wszystkie te zdarzenia miały miejsce w niekrótkim czasie po zabójstwie Itachiego. Teraz już wszystko złożyło się jej do kupy: został wysłany na przymusowy urlop, żeby go odciągnąć od prowadzenia śledztwa na własną rękę wykorzystując do tego swoją pozycję. Tych wykroczeń była cała litania i Sakura zaczęła się zastanawiać, dlaczego nie został zwolniony dyscyplinarnie. Prawdopodobnie tylko to, że do tamtego czasu miał nieposzlakowaną opinię i był synem komendanta uchroniło go przed przedwczesnym zakończeniem kariery. Poczuła nawet odrobinę współczucia dla Sasuke. To było oczywiste, że chciał dowiedzieć się kto stoi za zamordowaniem jego brata. Był nawet gotowy zrezygnować ze swojej kariery byleby dotrzeć do ludzi na to odpowiedzialnych.

- Ciekawa lektura? - odezwał się cichy głos za jej plecami, aż podskoczyła przestraszona.

Sakura zamknęła akta i odwróciła się w kierunku z którego pochodził głos, chowając dokumenty za plecami. Stał przed nią Sasuke i patrzył na nią z góry. Ręce miał włożone w kieszenie czarnych spodni. Poczuła jak z zawstydzenia zaczynają różowieć jej policzki. 

- Za pięć minut mamy odprawę - odezwał się ponownie. - Ino mnie tu przygoniła, żebym sprawdził, czy jeszcze żyjesz.

- Tak - odpowiedziała nerwowo. - Już idę, tylko schowam…

Odwróciła się szybko w stronę wysuniętej szuflady z zamiarem sprawnego odłożenia teczki na swoje miejsce. Zrobiła to jednak na tyle niezgrabnie, że kilka kartek wysunęło się i pofrunęło pod nogi Uchihy. Nie zdążyła się nachylić i ich podnieść, bo wyręczył ją Sasuke.

- Faktycznie miałaś ciekawą lekturę - powiedział spoglądając na podniesione kartki. - Jeśli byłaś aż tak ciekawa dlaczego mnie zawiesili mogłaś po prostu zapytać.

Sakura spąsowiała jeszcze bardziej. 

- A powiedziałbyś mi?

- Tak - odrzekł krótko. 

Delikatnie rozchyliła usta zaskoczona jego szczerością. Ponownie nie był na nią zły kolejnym jej wybrykiem i tym razem nie wydawał jej się zirytowany, czy rozgoryczony. Był po prostu szczery, a ona w tym momencie tę jego szczerość bardzo doceniła. Wykazał chęć podzielenia się z nią kawałkiem swojego życia, który był dla niego bardzo bolesny. Nie spodziewała się tego.

- Ale już wiesz wszystko, więc nie ma takiej potrzeby - przerwał ciszę podając jej kartki. - Jak się spóźnimy na odprawę to przez miesiąc będziemy musieli tu przychodzić wyręczając w tym innych.

To wystarczyło, żeby Sakura wyrwała mu papiery z ręki, upchnęła je w akta i odłożyła na miejsce. Z hukiem zamknęła szufladę i nadal zawstydzona ruszyła przed siebie nie oglądając się na Uchihę. Minęła kontuar za którym siedział Ebisu i z zamachem otworzyła drzwi nawet się nie żegnając. Słyszała jak za nią wychodzi Sasuke, ale nie czekała na niego. Skierowała się prosto do damskiej toalety, żeby umyć ręce. Spojrzała na swoją czerwoną twarz w lustrze. Zmoczyła dłonie w zimnej wodzie i przyłożyła je do rozgrzanych policzków. Stała tak przez dziesięć sekund. Przypomniawszy sobie o karze za spóźnienie się na odprawę, umyła szybko dłonie mydłem, spłukała i wyszła z łazienki. Wbiegła na wydział i dosłownie chwilę przed pojawieniem się komendanta i Kakashiego weszła do sali i usiadła na wolnym krześle obok Ino. Sasuke stał oparty o parapet jak poprzedniego dnia.

- Co ty taka zziajana? - zagandęła szeptem Ino. - Ten zbol Ebisu coś ci zrobił? Wysłałam Uchihę, żeby sprawdził, czy wszystko okej.

- Okej - potwierdziła Sakura. - Zaczęłam przeglądać inne akta z ciekawości, straciłam poczucie czasu i biegłam tu na ostatnią chwilę.

- I dobrze, że zdążyłaś, bo inaczej…

- Bo inaczej musiałabym chodzić z dokumentami do archiwum przez miesiąc, wiem - dokończyła za nią Sakura.

- Nikt normalny by tego nie zniósł - skomentowała blondynka.

Ich dalsze rozmowy przerwało pojawienie się Fugaku i Kakashiego. Odprawa była krótka, nie pojawiły się nowe sprawy do zbadania, ani inne ogłoszenia. Po zakończonym spotkaniu każdy skierował się do swoich stanowiska pracy. Sakura nie patrząc na Sasuke zajęła miejsce przy swoim biurku. Odwróciła się w stronę Naruto, który usiadł z kubkiem parującej kawy. 

- Cześć Naruto. Jak przygotowania do długo wyczekiwanego urlopu?

- Wiele tych przygotowań nie będzie - odpowiedział blondyn. - Zresztą znasz mnie i wiesz, że to Hinata ogarnia takie sprawy. Jakbym ja nas pakował na wycieczkę to na pewno zapomniałbym połowy rzeczy. 

- Fajnie wam - Sakura podparła dłonią podbródek. - Nie pamiętam kiedy ostatnio byłam na wakacjach za granicą. Chyba jeszcze z rodzicami, kiedy chodziłam do liceum.

- A siostra Kento nie mieszka za granicą? Nigdy u niej nie byliście?

- Ano nie - Sakura spochmurniała. - On nie utrzymuje stałych kontaktów z siostrą. Wymieniają jedynie życzenia świąteczne. Nigdy jej nie poznałam, wiem jak wygląda, ale tylko ze zdjęć. 

- To trochę smutne, że nie utrzymują kontaktów. To przecież jedyna rodzina jaka mu została.

- Nie lubi rozmawiać o rodzinie - westchnęła. - Zresztą ostatnio o niczym nie lubi rozmawiać…

Naruto świdrował lazurowymi tęczówkami Sakurę, a ona znowu skarciła się w myślach, że jak zawsze za dużo powiedziała. Niepotrzebnie uzewnętrznia się ze swoimi problemami w związku. Ani jej to nie pomagało tak naprawdę, ani na pewno nie było przyjemne do słuchania dla Naruto, który bardzo emocjonalnie podchodził do jej problemów. Teraz dopiero zdała sobie sprawę, że niektóre rzeczy wypowiedziane na głos bardziej uświadamiają ją w tym, że jest obecnie w toksycznym związku. Może właśnie tego podświadomie potrzebowała? Powiedzenia sobie głośno: to koniec. 

Z dalszych rozmyślań wyrwał ją dzwoniący na jej biurku telefon. Podniosła czarną słuchawkę do ucha.

- Haruno Sakura, słucham?

- Cześć Sakura, tu Yuuki. Przyszedł pan Kodomo oraz panie Idate i Habuku na przesłuchanie w sprawie podpalenia księgarni.

- Dzięki, już schodzimy.

Sakura odłożyła słuchawkę. Delikatnie dotknęła ramienia Sasuke.

- Już przyszli.

- Dobrze - odwrócił się w jej stronę. - Bierz akta i idziemy.

Pośpiesznie podniosła dokumenty z biurka i rozejrzała się czy coś jeszcze ma ze sobą zabrać. Wyjęła długopis z metalowego przybornika i zaczepiła o teczkę. Wstała z krzesła i stanęła naprzeciwko czekającego na nią Sasuke. Mrugnął do niej porozumiewawczo jakby tym chciał dodać jej otuchy. A może jej się tak tylko wydawało? Od wczoraj przypisywała wszystkiemu jakieś znaczenie, zwłaszcza jeśli dotyczyło to Uchihy. 

- Powodzenia Sakurka! - wyszczerzył się do niej Naruto na odchodne. 

Stać ją było tylko na kiwnięcie głową i przywołanie nikłego uśmiechu. Wyszła z Sasuke z wydziału i skierowała się do holu. Na skórzanych sofach siedzieli zapowiedziani przez Yuuki goście, ale również dodatkowa osoba której Sakura się nie spodziewała. 

- Dzień dobry - jako pierwszy przywitał się Uchiha. - Chciałbym najpierw pobrać wasze odciski palców i porównać je z odciskami zdjętymi z butelki. A pana nie znam.

Ostatnie zdanie było skierowane do niewysokiego blondyna w garniturze. Mężczyzna uśmiechnął się butnie, wyjął ze swojej teczki kartkę papieru i wyciągnął w stronę Sasuke.

- Nazywam się Kiro Temaka i jestem pełnomocnikiem pana Kodomo i pani Idate - odezwał się skrzeczącym głosem.

- Rozumiem - Sasuke zabrał kartkę i nie uważając za konieczne czytanie co jest na niej napisane zgiął ją na pół i podał Sakurze. - Tak czy inaczej musimy pobrać odciski od pańskich klientów. Nie ma pan co do tego zastrzeżeń?

Po tonie głosu Uchihy Sakura nie spodziewała się usłyszeć innej odpowiedzi niż:

- Nie, skądże.

- Świetnie, proszę zatem podejść do dyżurki. 

Sakura zauważyła, że właściciel księgarni i kobieta o nazwisku Idate nie wyglądali na przejętych, ani nawet zestresowanych przesłuchaniem. Wyrwali się do dyżurki jako pierwsi i odcisnęli palce na papierze przy czujnej asyście swojego adwokata, jak gdyby podczas tej czynności miało dojść do jakichkolwiek naruszeń. Nie uszło jej uwadze, że kobieta lekko zarumieniła się, kiedy Sasuke ujął jej dłoń i przystąpił do pobrania dowodów. 

Druga kobieta, Habuku stała za nimi wycofana. Patrzyła na czubki swoich butów. Sakura widziała, jak nerwowo przygryza usta i ściska pasek od kremowej torebki, którą miała przewieszoną przez ramię. Kiedy przyszła jej kolej na pobranie odcisków jej ręka widocznie drżała ze zdenerwowania. Po wszystkim Sasuke zebrał wszystkie trzy kartki z blatu.

- Proszę teraz usiąść i poczekać około piętnastu minut - zwrócił się do nich. 

Usiadła tylko Habuku najwyraźniej zbyt zestresowana, żeby stać bez ruchu. Właściciel księgarni założył ręce na piersi i próbował zgromić Sasuke wzrokiem, ale przez jego niezbyt wysoki wzrost wyglądało to karykaturalnie. Idate poszła w stronę wyjścia wyciągając z torebki paczkę papierosów. Zostawiając ich w takich pozycjach Sakura i Sasuke skierowali się na drugie piętro do Shizune. 

Weszli do jej gabinetu, gdzie prócz wielu przyrządów laboratoryjnych stały też cztery monitory na których wyświetlały się różne dane z zebranych przez nią próbek. Pokój był jasny i nawet można by powiedzieć, że na swój sposób przytulny, urządzony ręką kobiety, która większość czasu spędza w pracy niż we własnym domu. 

- Cześć, przynieśliśmy odciski - powiedział Sasuke od progu. 

- Podaj - Schizune podjechała do nich na obrotowym krześle i zabierając karki od Uchihy zaczęła wkładać je po kolei do skanera. Na jednym z monitorów wyświetlały się wyniki dopasowujące je z odciskami w butelce. Po dwóch nieudanych dopasowaniach, ostatnia okazała się prawidłowa. - Oto zwycięzca, albo raczej zwyciężczyni - odezwała się ponownie. 

Sakura i Sasuke pochylili się bardziej do monitora. Były to próbki Habuku.

- Spodziewałaś się tego? - zapytał ją Uchiha.

- Wczoraj nie - odpowiedziała. - Ale dzisiaj widziałam jej zdenerwowanie, kiedy pobierałeś od niej próbki.  

- Shizune, zrób mi wydruk tego wyniku.

Po opuszczeniu gabinetu stanęli na korytarzu, nie śpiesząc się z zejściem na dół. Sasuke przypatrywał się kartce, a Sakura otworzyła akta i spojrzała na listę pytań, które miała zdać - no właśnie - właścicielowi księgarni, bo to on był w kręgu jej głównych podejrzanych. Intuicja ją zawiodła i nie brała pod uwagę cichej, nie rzucającej się w oczy dziewczyny.

- Tu musi być jakieś drugie dno - odezwała się w końcu zamykając gwałtownie teczkę. - Nie wierzę, że to był jej pomysł. Jaki miałaby interes w tym, żeby podpadać miejsce swojej pracy? Poza tym zauważyłeś jaki ten Kodomo jest dzisiaj spokojny? Wczoraj klął na czym świat stoi, a dzisiaj na pewniaka przylazł tu ze swoim pełnomocnikiem, który jakoś dziwnie się składa reprezentuje też Idate. 

- Wracajmy do nich - odpowiedział krótko nie komentując słów Sakury.

Oboje ponownie zeszli do głównego holu, gdzie zostawili podejrzanych z adwokatem. Atmosfera była napięta. Habuku blada jak ściana nie podniosła się z sofy. Właściciel księgarni i Idate stali pewnie obok swojego pełnomocnika.

- Proszę przejść z nami do sali przesłuchań - odezwał się do nich Uchiha.

- Chyba pan wie, że nie bez dowodów nie może pan przesłuchiwać moich klientów - adwokat wystąpił krok na przód.

- Nie powiedziałem, że będę ich przesłuchiwał - odpowiedział chłodno. - Chciałbym przenieść się z rozmową w spokojne i ciche miejsce. Czy to też zabronione?

Temaka chrząknął zakłopotany.

- Ależ nie, oczywiście. 

Sakura wiedziała, że Sasuke ma przewagę nad adwokatem nie tylko fizyczną, ale i mentalną. Jego spokój i opanowanie potrafiły skutecznie wyprowadzić oponenta z równowagi. Gestem ręki wskazał im kierunek. Sakura poszła przodem prowadząc ich na wydział śledczy. Otworzyła drzwi do pokoju przesłuchań i razem z Sasuke poczekali aż wszyscy wejdą do środka. Uchiha przepuścił Sakurę przodem i wszedł jako ostatni zamykając za sobą drzwi. 

W pokoju przesłuchań stał prostokątny metalowy stół z dwoma krzesłami. Po prawej stronie od wejścia połowę ściany zajmowało duże lustro weneckie oraz drzwi prowadzące do osobnego pomieszczenia. Sasuke położył kartkę z wynikami na stole i obrócił w kierunku gości.

- Wyniki wskazują, że odciski na butelce należą do pani Habuku - powiedział.

Sakura spojrzała na wymienioną z nazwiska kobietę. Stała jak posąg, kredowa na twarzy. Nie wykonała żadnego gestu, nie zaprzeczyła, nie patrzyła na nikogo. Patrzyła tylko na kartkę. Pozostała dwójka spojrzała na siebie porozumiewawczo. Nawet nie starali się ukryć zadowolenia.

- W takim razie moi klienci nie będą już państwu potrzebni - odezwał się pełnomocnik.

- Chwileczkę - teraz to Sakura postąpiła krok do przodu. - Musimy jeszcze wyjaśnić okoliczności popełnienia przestępstwa, czy nie mieli w tym udziału właściciel i druga pracownica.

- Czy ma pani jakieś dowody wskazujące ich współudział? - zapytał adwokat tonem, którego zapewne często używał na salach sądowych.

- Jeszcze nie, ale…

- W takim razie dalsza rozmowa nie ma sensu.

- Zeznania pani Habuku mogą ich obciążyć - próbowała dalej.

- Jeśli pani je już zdobędzie to proszę się do mnie zgłosić - Kiro Temaka wyjął wizytówkę z organizera i położył na stoliku. Zwrócił się do swoich klientów: - Wychodzimy.

Sakura z niedowierzaniem i złością patrzyła jak we trójkę opuszczają pokój. Spojrzała na Sasuke, ale ten tylko dał jej gest ręką, żeby została na miejscu po czym wyszedł za nimi. Starając się nie tracić rezonu przeniosła spojrzenie na stojącą nadal nieruchomo kobietę.

- Proszę usiąść - powiedziała najspokojniej jak potrafiła, chociaż wszystko w niej buzowało.

Habuku dostosowała się do prośby Sakury i po chwili obie siedziały naprzeciwko siebie, bo Sakura poczuła, że sama również musi znaleźć odciążenie dla swoich nóg. Położyła akta na stole i powoli je otworzyła patrząc cały czas na blondwłosą dziewczynę. Postanowiła, że pomimo niefortunnego początku wypełni swoje zadanie i przesłucha ostatnią osobę, którą mogła i miała prawo przesłuchać. 

Zanim zaczęła otworzyły się drzwi do pomieszczenia i do środka wsunął się Uchiha.

- Haruno, pozwól na chwilę - zwrócił się do niej.

Sakura wstała z krzesła i zabrała otwartą już teczkę ze stołu, ale zanim wyszła z pokoju odwróciła się w stronę Habuku.

- Przynieść pani wody? - zapytała.

Kobieta skinęła krótko głową i Sakura wyszła zamykając za sobą drzwi. 

- Została nam tylko ona - powiedział oczywistą rzecz Sasuke. - Ale będziemy dalej drążyli. Jeżeli złoży zeznania obciążające tamtą dwójkę i naprowadzi nas na jakikolwiek dowód to będziemy mieli się o co zaczepić.

- Widziałeś w jakim ona jest stanie? - zapytała Sakura wskazując kciukiem drzwi. - Nawet jeśli oni mieli z tym coś wspólnego to nie sądzę, że to z niej wyciągniemy.

- Jak myślisz, dlaczego przyszli z adwokatem, skoro wiedzieli, że to nie ich odciski będą pasowały do tych z butelki?

- Chcieli ją zastraszyć - Sakura czuła jak trybiki wskakują na odpowiednie miejsce. - To wygląda na to, jakby oni naprawdę weszli w jakiś układ. Może nawet podpisała jakąś wiążącą umowę, która w przypadku znalezienia dowodu i rzucenia podejrzenia na pozostałą dwójkę, zabroniłaby jej mówienia o ich współudziale.

- To w przypadku popełnienia przestępstwa, a dokładniej wymuszenia dużego odszkodowania nie ma znaczenia - powiedział Sasuke. - Przynajmniej z punktu widzenia prawa. Jeśli faktycznie ona cokolwiek podpisała, albo nie wiem, chociażby nagrała taką wiadomość i oni mają na nią haka, to w żaden sposób ich nie chroni. Na nią działa to jednak tak, że będzie bała się cokolwiek powiedzieć.

- Dobra - Sakura wyprostowała się gotowa do dalszych działań. - Nie ma sensu dalej zwlekać. 

Podeszła do dozownika i nalała wody do plastikowego kubka. Uchiha otworzył przed nią drzwi i ponownie znaleźli się w salce. Sakura podała kubek z wodą Habuku i zajęła jedyne wolne krzesło. Sasuke założył ręce na piersi i stanął obok różowowłosej.

- Pani Habuku - zaczęła Sakura spoglądając w akta - ponieważ mamy dowód na to, że to pani odciski znajdują się na butelce z terpentyną chcielibyśmy się dowiedzieć jaki pani miała powód aby podłożyć ogień w księgarni. 

- Żadnego - odpowiedziała cicho nie patrząc na nią.

- Nie wygląda na to. Podpalenie to dosyć poważne przestępstwo. Naraziła pani właściciela na wielkie straty finansowe. Czy pan Kodomo, albo pani Idate zmusili panią do tego?

- Nie.

- Zaproponowali coś w zamian?

- Nie.

- Jest pani studentką?

To pytanie zbiło dziewczynę z tropu. Podniosła zdziwione oczy na Sakurę.

- Tak.

- Co studiujesz - Sakura spojrzała w dokumenty - Hikaru?

- Malarstwo - odpowiedziała zdziwiona zmianą formy na nieoficjalną.

- W takim razie jesteśmy w podobnym wieku, mogę się do ciebie zwracać po imieniu?

- Tak.

- Dziękuję. Na którym roku studiów jesteś obecnie?

- Po wakacjach zaczynam czwarty. Czy to ma jakiś związek z…

- Ma - przerwała jej Sakura. - Jesteś uzależniona finansowo od rodziców?

- Nie - zaprzeczyła. - Utrzymuję się sama.

- Od kiedy zaczęłaś pracę w księgarni?

- Od stycznia zeszłego roku.

- Pan Kodomo dobrze płaci?

Hikaru zawiesiła się. Nerwowym gestem sięgnęła po kubek z wodą i upiła łyk. Sakura czuła, że jest już blisko wydobycia z niej informacji na temat właściciela księgarni.

- Wystarczy, żeby się utrzymać - dziewczyna odpowiedziała po chwili.

- Wystarczy również na markowe dodatki? - Sakura uniosła brwi i wskazała palcem na jej torebkę i zegarek. - Masz świetny gust, nie przeczę, ale to nie są tanie rzeczy.

- To są… to są… - zawiesiła się. - Dostałam od… przyjaciółki…

- Pozwól, że zgadnę jak się nazywa ta przyjaciółka. Idate?

Zapadła cisza. Hikaru spojrzała na Sakurę przestraszonymi oczami, w których zbierały się łzy. Została postawiona pod ścianą. Przyłożyła dłoń do ust tłumiąc szloch.

- Pan Kodomo powiedział, że to będzie dla mnie ekstra zarobek - rozkleiła się w końcu. Teraz ukryła całą twarz w dłoniach i rozpłakała się na dobre. 

Sakura spojrzała na Sasuke, a ten kiwnął tylko porozumiewawczo głową. Oparła się z ulgą na oparcie. Udało jej się przebić pierwszy mur. Nie wiedziała ile jeszcze napotka przeszkod na drodze.

- Dobrze, uspokój się - zwróciła się łagodnie do Hikaru nachylając się nad stołem. - Najważniejsze za tobą. Opowiedz wszystko po kolei.

Dziewczyna wyjęła chusteczkę z torebki łapiąc spazmatycznie głęboki oddech. Wytarła kąciki oczu i nos. 

- On wiedział, że nie przelewa się u mnie w domu - zaczęła drżącym głosem. - Dostaję stypendium z uczelni, ale chciałam jeszcze dorobić. Wprawdzie te zarobki w księgarni nie były duże, zwłaszcza przy pracy na pół etatu, ale zawsze to coś…

Urwała na chwilę, aby napić się wody. Sakura i Sasuke nie pośpieszali jej dając czas na ochłonięcie.

- Idate, to znaczy Megumi, już tam pracowała, kiedy ja doszłam do zespołu - kontynuowała. - Widziałam, że dobrze dogaduje się z szefem. On jest cholerykiem, potrafił robić awantury o krzywo ułożony rząd książek, albo ledwo widoczny kurz na półkach. Jej prawie nigdy nie zwracał uwagi, mimo, że wielokrotnie robiła coś źle. Podejrzewałam nawet, że mają romans, ale na niczym ich nie przyłapałam. Kiedy obroty księgarni zaczęły wyraźnie spadać szef oczywiście poza zrzucaniem winy na mnie, że się nie angażuję w swoją pracę zaczął przebąkiwać o tym, że zamknie interes. Dwa tygodnie temu kiedy już skończyłam swoją zmianę Megumi powiedziała, że szef chce ze mną rozmawiać. Zdziwiłam się, kiedy do pokoju socjalnego weszła też ona. Wtedy pan Kodomo zaproponował mi współudział w podziale zysków z ubezpieczenia.

- Od razu powiedział, że to ty masz podpalić budynek? - zapytała Sakura.

- Nie - zaprzeczyła Hikaru. - Na początku nie było mowy, że to ma być podpalenie. Powiedział, że musi się upewnić na jaki wypadek ubezpieczył interes na najwyższą kwotę. Następnego dnia powiedział mi, że najlepiej jakby to był pożar. 

- Zgodziłaś się od razu?

- Bałam się tego. Powiedziałam, że muszę się zastanowić. Zdawałam sobie sprawę, że jest to poważne przestępstwo, ale z drugiej strony naprawdę potrzebowałam tych pieniędzy. Dodatkowo, Megumi bardzo mnie na to namawiała, przynosiła mi różne podarunki, między innymi torebkę i zegarek. Mówiła, że po zagarnięciu swojej części z ubezpieczenia będzie mnie na wszystko stać i nie będę musiała na wszystko ciułać. Oboje mi powtarzali, że to łatwy pieniądz, a ryzyko praktycznie żadne. 

- Kto zaplanował całe zdarzenie? - Sakura oparła się łokciami o stół ciekawa dalszej części.

- Szef z Megumi - odpowiedziała. - Nie chcieli użyć do tego tak oczywistego zapalnika jak benzyna, więc Megumi wpadła na pomysł z terpentyną do której przecież miałam najłatwiejszy dostęp. Przyniosłam więc butelkę do pracy i otworzyłam ją w toalecie, ale strasznie trzęsły mi się ręce, więc trochę mi się ulało. Rozlałam część w magazynie, a potem przy drzwiach wejściowych. Butelkę schowałam w spłuczce, pewna, że nikt jej nie znajdzie, ani nie pęknie pod wpływem wysokiej temperatury. Najpierw rzuciłam zapałkę w magazynie i kiedy zaczął się palić szybko pobiegłam do drzwi. Zanim wyszłam podłożyłam ogień przy drzwiach. Nawet ich nie zamykałam, bo wiedziałam, że zaraz wszystko spłonie. 

- To było bardzo niebezpiecznie - zauważyła Sakura. - Mogłaś sama zająć się od ognia. 

- Wtedy o tym nie myślałam, to był zastrzyk adrenaliny.

- Dobrze, opis całego zdarzenia już mamy, teraz przejdźmy do pana Kodomo i pani Idate. Czym ci zagrozili? I nie zaprzeczaj, że tego nie zrobili.

- Po prostu powiedzieli, że się wszystkiego wyprą, a ich prawnik mnie załatwi - Hikaru zaczęła skubać róg chusteczki. - To było tuż po tym jak znaleźliście tą nieszczęsną terpentynę. Szef wpadł we wściekłość i powiedział, że to moja wina, że jestem głupia bo ukryłam butelkę w środku, zamiast wyrzucić ją gdzieś do kosza. Wiedziałam, że jestem na przegranej pozycji, bo tylko ja ją dotykałam. Nie stać mnie na prawnika, więc nikt mnie w sądzie nie obroni.

- Jeszcze nie wszystko jest przesądzone - powiedziała Sakura rzeczowo. - Czy masz jakieś dowody, które mogłyby ich obciążyć? Coś podpisywałaś, było jakieś nagranie, może wiadomości?

- Nie - pokręciła głową. - Wszystko było dogadane w księgarni, w pomieszczeniu socjalnym. Nie wymienialiśmy wiadomości tekstowych właśnie dlatego, żeby policja nie była wstanie złapać jakiegokolwiek tropu. Sama niczego też nie nagrywałam.

- A czy widziałaś, żeby do szefa przychodził ten człowiek? - Sakura wyciągnęła wydrukowane zdjęcie Tanaki, agenta ubezpieczeniowego i podsunęła w jej kierunku.

Hikaru wzięła zdjęcie do ręki i przypatrywała się przez chwilę. Sakura oczekiwała w napięciu i miała nadzieję, że dziewczyna odpowie twierdząco.

- Nie, przykro mi.

- W takim razie ja nie mam więcej pytań, chyba że ty chciałabyś coś jeszcze dodać.

- Powiedziałam już wszystko - popatrzyła smutno na Sakurę. - Mogę jedynie powiedzieć, że bardzo mi przykro, że dałam się namówić na coś takiego. Czy… czy pójdę do więzienia?

- Nie pójdziesz - odezwał się milczący do tej pory Uchiha. - Możesz dostać najwyżej karę w zawieszeniu. Twoje zeznania obciążają twojego szefa i jego wspólniczkę. Teraz naszym zadaniem jest znalezienie dowodów na ich winę, bo póki co mamy słowo przeciwko słowu.

- Więc co jeszcze mogę zrobić? - zapytała Hikaru.

- Pan Kodomo i Megumi na pewno będą chcieli się dowiedzieć, co nam opowiedziałaś, więc trzymaj się wersji, którą z nimi ustaliłaś - instruował ją Sasuke. - Czyli, że nie złożyłaś żadnych obciążających ich zeznań. Niech myślą, że nadal jesteś ich wspólniczką. My w tym czasie będziemy szukali dalej, chociaż nie ukrywam, że będzie ciężko. Gdyby coś się działo, albo jeśli sobie coś przypomnisz zadzwoń - wyjął z tylnej kieszeni spodni portfel i wysunął wizytówkę. Chciał jej podać, ale przechwyciła ją Sakura.

- Z tyłu dopiszę też mój numer telefonu - obróciła kartonik i długopisem dopisała numer swojej komórki. Podała ją Hikaru.

- Odprowadzę cię do wyjścia - powiedział do dziewczyny Uchiha. 

Hikaru podniosła się z krzesła, ukłoniła lekko Sakurze i razem z Sasuke wyszli z pomieszczenia. Sakura opadła ciężko na oparcie krzesła. Była zła. Zła na siebie, bo nie przygotowała się na to, że facet może przyjść z prawnikiem. Zła, bo właściciel księgarni pomimo tego, że jest oszustem to może wyjść z całej sprawy w białych rękawiczkach. Zła, bo została wplątana w to dziewczyna, której Kodomo wykorzystał ciężką sytuację materialną i namówił do popełnienia przestępstwa. Bardzo chciała pomóc tej dziewczynie. Nie cierpiała takich oszustów-cwaniaczków wzbogacających się na czyimś nieszczęściu. 

Do pomieszczenia wszedł Sasuke. Przeszedł przez pokój i usiadł na krześle na którym chwilę temu siedziała Hikaru. Wyprostowane ręce oparł o stół. Sakura przymknęła oczy i pomasowała się po czole. Natłok informacji i emocje, które jej towarzyszyły podczas przesłuchania nie pozwoliły zebrać klarownie myśli. 

- Wiesz, że nie będzie łatwo - odezwał się Uchiha. 

- Wiem - odparła, lakonicznie otwierając oczy. 

- Nie sądzę, że dziewczyna coś więcej nam powie...

- Co za chujek! - wybuchnęła Sakura i uderzyła otwartą dłonią w stół. 

Podniosła się gwałtownie z krzeszła i przeszła dwa razy przez pokój, żeby się trochę uspokoić. Sasuke patrzył na nią zdziwiony. Wodził za nią wzrokiem, kiedy przemierzała pokój w tą i z powrotem. Nie odezwał się, jak zawsze zresztą, kiedy nie czuł takiej potrzeby. Sakura przystanęła obok niego i podparła się pod boki. Była zdecydowana. Nie wiedziała, czy podjęła słuszną decyzję, ale nie miała innego pomysłu.

- Uchiha - zwróciła się do niego.

Sasuke podniósł głowę i spojrzał na nią pytająco. Ona również przeniosła na niego swoje spojrzenie, a jej szafirowe oczy zaiskrzyły.

- Dzwoń do tego kolegi.


___________________________________________________________

Cześć!

Kolejny rozdział za nami. Przyznam, że jakoś ciężko i długo mi się go pisało, ale myślę, że efekt jest nie najgorszy.

Akcja powoli się rozkręca (czy nie za wolno?), będą pojawiały się inne wątki, inne osoby... Co chwilę przychodzi mi jakiś inny pomysł do głowy, więc musze się bardzo pilnować, żeby nie przesadzić.

Do następnego!

Komentarze

  1. Chyba każda praca biurowa poprzedzona jest nabożnym parzeniem i piciem kawy :). Wyprawa do archiwum przypomina mi wyprawę do dziekanatu, towarzyszące całej eskapadzie emocje są podobne do tych, które odczuwa skazaniec zmierzający ku gilotynie. A Sakura, z tym pełnym poświęcenia ,,ja pójdę" jest prawie jak Frodo xd. Ebisu jak najbardziej nadaje się na stanowisko w archiwum i nie mogłaś wybrać bardziej dziwneeego bohatera. Serio, w anime jego postać zawsze wzbudzała we mnie niepokój. Wygląda na takiego pedofila albo dzielnicowego psychopatę, który napastuje kobiety, a potem zakopuje je w ogródku. Zrobienie z niego dupka jest satysfakcjonujące. No i Sakurka! Ty szybciej przejrzyj na oczy jakiego to miętusa masz w domu, a jakie ciasteczko w pracy pod nosem :). Kento to pizduś - plastuś, płaczek, jeden z gorszych typów mężczyzn. Z takim nie da się żyć ani na krótszą, ani tym bardziej na dłuższą chwilę. Z niego jest taka jęcząca miągwa, że szok. Jeśli tworzyłaś jego postać z zamiarem, że będzie tym odpychającym i nie dającym się lubić, to udało Ci się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Ja również nie przepadałam za Ebisu, więc jak słusznie zauważyłaś idealnie pasował mi do takiej roli... karalucha w archiwum :D Jeśli chodzi o Kento to trochę też starałam się oddać jego charakter na taki jaki miała Sakura na samym początku mangi: płaczliwa, niezdarna, może trochę niezdecydowana. Sama za nią nie przepadałam, bo uczepiła się portek Sasuke jak rzep. Później również miałam co do niej mieszane uczucia, ale ostatecznie pokazała na co ją stać. Mam nadzieję, że uda mi się jeszcze lepiej rozwinąć jej charakter :)

      Usuń
  2. No to jedziemy ze śledztwem! Jestem ciekawa kogo obsadziłaś w roli kumpla informatyka.bo najczęściej był to cudny Shika a tu juz jest zajęty byciem policjantem :o

    Sakura pięknie ograła przesłuchanie tym jednym, rozbrajającym pytaniem. Lecę dalej!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz.
Spam w komentarzach będzie od razu usuwany.