Rozdział szesnasty

    Kolejne cztery dni minęło im na obserwowaniu Jiro, zgodnie z zaleceniem Tobiramy. Była to raczej monotonna praca, bo nie działo się nic godnego uwagi. Licealista chodził do szkoły, spotykał się ze znajomymi w barach, a potem wracał do domu. Przykłady obywatel, przykładny uczeń i w końcu przykładny syn. 
    Wspólnie z Sasuke doszli do wniosku, że nie ma sensu już nachodzić Tokaru w szpitalu, tym bardziej, że na dniach miała zostać wypisana. Jej matka również się z nimi nie kontaktowała, co odebrali jako zakończenie chęci współpracy w ustaleniu od kogo dziewczyna dostała narkotyki. Nawet nie próbowali dociekać jaka była tego przyczyna, bo to już nie miało większego znaczenia. Całe swoje siły skupili na tym, żeby odkryć kto rozprowadza narkotyki w szkole, a że Jiro był głównym podejrzanym to odpuścili dociskanie dziewczyny, żeby podała jakiekolwiek informacje. W sprawie moderatora również nie mieli żadnych nowych informacji. Ikabe na bieżąco informował ich o statusie jego informatycznego śledztwa. Numer IP ciągle ulegał zmianie, więc tajemniczy Matt pozostał nadal nieuchwytny. Jednak żadne nowe wątki w sprawie Tokaru nie pojawiły się na forum szkolnym. Czekali jeszcze ostatni dzień na pojawienie się w mieście nauczyciela Matsumoto. Sakura kilkukrotnie próbowała się z nim kontaktować, jednak mężczyzna nadal pozostawał poza zasięgiem. 
    W życiu prywatnym Sakury nie zmieniło się wiele. Kento jak zawsze miał ogrom pracy, nadal mieszkał w hotelu dla lekarzy przy szpitalu. Sakura nie pytała go, czy chciałby wrócić, a on sam tez nie wychodził z taką propozycją. Często rozmawiali, głównie przez telefon, co jej odpowiadało, bo przyzwyczaiła się z powrotem do samotnego życia. Mogła swobodnie poświęcać się pracy bez wyrzutów, że za dużo czasu poświęca Sasuke, bo to był główny wyrzut Kento. Postanowiła, że ich związek pozostawi jeszcze jakiś czas na takim etapie na jakim obecnie się znajdują. Nie zamierzała robić pierwszego kroku. Czekała na inicjatywę Kento.
    Razem z Uchihą siedzieli w jej samochodzie zaparkowanym niedaleko liceum. Pogoda zrobiła się już jesienna, było chłodno i od czasu do czasu padał deszcz. W ciszy obserwowali bramę szkoły czekając aż pojawi się Jiro. Ciężkie krople deszczu odbijały się od karoserii auta. W tym czasie, kiedy obserwowali ucznia rozmawiali o błahych rzeczach. Sasuke nigdy nie poruszał prywatnych, czy rodzinnych spraw, a ona również nie ciągnęła go za język. Sama nie lubiła, kiedy ktoś naciągał ją na zwierzenia. 
- Która godzina? - zapytała sięgając po butelkę z wodą. 
- Dochodzi piętnasta - odpowiedział patrząc na zegarek na nadgarstku. 
- Ciekawe zatem co robi w czwartek po szkole - zamyśliła się na głos Sakura. Nie mogła odkręcić butelki z powodu mocno nadwyrężonych nadgarstków. Na zajęciach z muay thai Rock Lee dał im porządny wycisk, a do tego sparowała razem z Ino, która okazała się być twardą zawodniczką. Bardzo podobały jej się pierwsze zajęcia chociaż były bardzo wymagające. Cieszyła się, że utrzymuje ciało w dobrej kondycji, bo inaczej nie przetrzymałaby pierwszych piętnastu minut samej rozgrzewki. Jednak niefortunne uderzenia spowodowały, że była teraz ograniczona jeśli chodzi o siłę rąk. 
- Liczę na to, że chodzi po dostawy towaru inaczej zmarnowaliśmy te kilka dni - Sasuke patrząc na jej zmagania z odkręceniem zakrętki bez pytania zabrał od niej butelkę, odkręcił i oddał jej z powrotem. Sakura uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością i upiła łyk wody. Uchiha wyciągnął rękę, a ona podała mu wodę. 
- Jak nie dzisiaj to jutro - odezwała się po chwili. 
- Jutro mnie nie będzie w pracy - oznajmił zakręcając butelkę. Spojrzała na niego zdziwiona, ale nie zamierzała go pytać o powód nieobecności, bo nie była to jej sprawa.
- To ponudzę się sama - skomentowała krótko. Uchiha zatrzymał na niej swoje spojrzenie, a ona nieco speszona odwróciła głowę w stronę bramy szkoły. Ostatnio wywoływał u niej jakiegoś rodzaju zawstydzenie, chociaż na ogół czuła się swobodnie w jego towarzystwie. Czasami jednak patrzył na nią tak intensywnie, że mogłaby się rozpaść pod tym spojrzeniem. Zastanawiała się, czy Sasuke wie, że tak na nią działa i robi to specjalnie, żeby jej podokuczać.
    Rozległ się dźwięk dzwonka oznajmiający koniec zajęć i po chwili teren szkoły zaczęli opuszczać uczniowie. Sakura poprawiła się na siedzeniu i odpaliła samochód. Czekała aż na ulicę wyjdzie znajomy chłopak w charakterystycznej zielonej kurtce. Kiedy w końcu Jiro pojawił się w towarzystwie kolegów, Sakura włączyła się do ruchu. Na początku szedł dobrze znaną jej trasą i tu nie było żadnych zmian w jego rutynie. Niespodziewanie jednak odbił na przystanek autobusowy, czego wcześniej nie robił. Podbiegł do zaparkowanego środka komunikacji miejskiej i wsiadł do pojazdu. 
- Gdzie jedzie ten autobus? - zapytała Sasuke.
- Właśnie sprawdzam - odpowiedział patrząc w telefon. Zaśmiał się cicho, pod nosem.
- No? - ponagliła go, bo zaintrygowała ją jego reakcja.
- Widocznie nasz niepokorny licealista na odstresowanie po zajęciach lubi sobie robić wycieczki do "brudnej dzielnicy".
- To ciekawe ma zainteresowania.
    Jechała trasą, którą wyznaczał autobus. Deszcz zaczął przybierać na sile, na ulicach Konohy zaczynały robić się korki. Droga do tak zwanej "brudnej dzielnicy" nie była krótka, a że dodatkowo musiała dostosować prędkość do wolniejszego pojazdu, to miała odczucie jakby wlokła się w żółwim tempie. 
    Na końcowym przystanku autobus zatrzymał się i wysiadł z niego uczeń. Naciągnął kaptur na głowę i włożył ręce w kieszenie kurtki. Szedł żwawym krokiem w znanym tylko sobie kierunku. Sakura starała się jechać spokojnie za samochodami przed nią, ale tak, żeby nie stracić z oczu Jiro. Nagle, na skrzyżowaniu, z drogi podporządkowanej wyjechał jej inny samochód wymuszając na niej pierwszeństwo. Zahamowała gwałtownie ledwo unikając stłuczki. Sasuke oparł się ręką o tablicę rozdzielczą. 
- Jak jeździsz tępa dzido! - rozległ się krzyk mężczyzny, który prowadził drugi samochód niemal doprowadzając do kolizji. Sakura spojrzała na czerwoną od gniewu twarz faceta, która wychylała się przez okno bardzo drogiego auta. 
- Oż ty chamie... - wysapała zdenerwowana i sięgnęła ręką po omacku szukając zamka odpinającego pas. 
- Ja to załatwię - Uchiha powstrzymał ją gestem ręki. Płynnie wysiadł z samochodu i nie zważając na padający deszcz, wolnym krokiem podszedł do mężczyzny wciąż wykrzykującego inwektywy pod adresem Sakury. Sasuke zdecydowanym gestem wepchnął jego głowę do środka pojazdu. Zanim tamten zdążył jakkolwiek zareagować Uchiha nachylił się przez okno jego auta i oparł ręce o drzwi. Sakura nie słyszała co mówił do głośnego agresora, ale widziała jak twarz mężczyzny zmienia kolor z czerwonej na kredowo białą. Po krótkiej chwili Sasuke wyprostował się i odszedł na dwa kroki od pojazdu. Pirat drogowy wycofał i z piskiem opon ruszył przed siebie. 
- Coś ty mu powiedział? - zapytała, kiedy Uchiha wrócił do samochodu.
- Skręć w prawo, może jeszcze dogonimy chłopaka - odpowiedział unikając jej pytania. 
    Sakura ruszyła wracając do rzeczywistości. Gniew z zaistniałej sytuacji szybko się ulotnił i ponownie wróciła myślami do tego co było teraz najistotniejsze. Zgodnie ze wskazówkami Sasuke skręciła, ale nigdzie nie widziała licealisty. 
- I po ptokach - skomentowała głośno. 
- Zaparkuj - powiedział krótko Sasuke. 
    Stanęła między dwoma samochodami zaparkowanymi wzdłuż ulicy. Popatrzyła na Uchihę w nadziei, że ma jakiś pomysł na to co dalej. Czy mają wysiąść i zaglądać w każdy zaułek? Sasuke wyciągnął telefon z kieszeni kurtki, stuknął kilkukrotnie w ekran i przyłożył aparat do ucha. 
- Uchiha. Chłopak jest w twojej dzielnicy. Ma jaskrawo zieloną kurtkę. Zgubiliśmy go na skrzyżowaniu 3 i 8 ulicy.
    Sakura z ciekawością słuchała krótkich zdań wypowiadanych przez Sasuke do osoby po drugiej stronie. Mogła się tylko domyślić, że rozmawiał z Juugo. 
- Dzięki, cześć - Uchiha zakończył bardzo krótką rozmowę. - Możemy wracać na komisariat - powiedział do Sakury. 
- I co, żadnych wyjaśnień? - uniosła wysoko brwi patrząc na niego i oczekując odpowiedzi. 
- Nic tu po nas - odpowiedział. - Zgubiliśmy trop, a jak wysiądziemy i zaczniemy go szukać to może nas zauważyć i się gdzieś zaszyć. Niewykluczone, że zna te rejony lepiej od nas. 
- Więc zadzwoniłeś do Juugo? - upewniła się, czy jej domysły były słuszne.
- Tak - potwierdził. - Podejrzewam, że jeszcze dzisiaj będziemy mieli informację od kogo odbierał, albo komu sprzedawał towar. 

- Już naprawdę mocno mnie to wkurza, że ciągle stoimy w miejscu - powiedziała Sakura idąc z filiżanką herbaty do swojego biurka. - W którą stronę by się nie obrócić tam ściana.
- Myślę, że jeszcze może się okazać, że wcale nie jest tak źle - powiedział spokojnie Sasuke siadając na swoim krześle. 
- To co jeszcze możemy zrobić? - zapytała również siadając. 
- Czekać - odpowiedział krótko. 
    Zabrała się za sporządzanie notatek do raportu, który przygotowywała o całej sytuacji w szkole. Rozpisywanie poszczególnych elementów pomagało jej w późniejszym dochodzeniu. Po nitce do kłębka - jak to się mawia. Obecnie nadal przy wielkiej niewiadomej stawiała dyrektorkę, dwoje nauczycieli i samego chłopaka. Zachowanie Tokaru też od pewnego czasu zaczęło wzbudzać jej wątpliwości. Wyglądało na to, że to całe przedawkowanie nie było przypadkiem. Opinia psychologiczna wykazała, że dziewczyna nie chciała się zabić i ogólnie nie ma depresji, czy innych niepożądanych stanów emocjonalnych. Bardzo liczyła na to, że informacje od Juugo okażą się pomocne i śledztwo ruszy z kopyta. 
- Sakura, zostajesz dzisiaj na treningu? - z zamyślenia wyrwał ją głos Ino.
- Tak - potwierdziła spoglądając na koleżankę zza monitora. - A ty nie planujesz?
- Jedziemy z Saiem w plener, więc mogę się spóźnić. Temari dzisiaj na pewno nie będzie.
- Okej, to może znajdę jakiegoś innego sparing partnera.
- Lee ma na ciebie oko, więc pewnie sam się chętnie zgłosi - zaśmiała się Ino. 
- Jest miły dla wszystkich tak samo - broniła się Sakura, chociaż nie mogła nie zauważyć, jak Rock Lee poświęcał jej najwięcej czasu na pierwszych zajęciach. 
- Chyba nie sądzisz, że dam się na to nabrać Haruno - blondynka skrzyżowała ręce na piersi. - Za stary wróbel jestem na takie wymówki. 
- To co mam ci na to odpowiedzieć? - zapytała Sakura poddając się pokręconej logice Ino.
- Może twój narzeczony powinien czuć się zagrożony? - droczyła się z nią dalej.
- Ino, gadasz głupoty - zirytowała się Sakura. 
- Hmm, myślę że jednak nie - opowiedziała policjantka uśmiechając się. Odchodząc od biurka spojrzała przelotnie na Sasuke. Sakura odprowadziła ją spojrzeniem, zdzwiona jej aluzjami do rzekomej zmiany partnera życiowego. 
- Ona jest czasami niemożliwa - powiedziała na głos do siebie.
- Dopiero się zorientowałaś? - odezwał się Uchiha. - Yamanaka lubi wtykać nos w nie swoje sprawy.
    Sakurze nie chodziło o wtykanie nosa w nieswoje sprawy, tylko o to, że Ino w jakiś sposób ma takie bardzo realistyczne i bystre spojrzenie na rzeczywistość. Jej uwaga o tym, że Kento może się czuć zagrożony raczej nie dotyczyła Lee. Sakura spojrzała z ukosa na przystojny profil Uchihy. W myślach przyznała Ino rację. Kento mógłby się czuć zagrożony, ale tylko i wyłącznie, gdyby Sasuke nie miał żony i dziecka. 
    Na biurku zadzwonił jej telefon stacjonarny. Podniosła słuchawkę.
- Haruno Sakura, słucham.
- Dzień dobry, Matsumoto Koji - odezwał się głos po drugiej stronie. Sakura wyprostowała się na krześle jak struna, ściągając na siebie uwagę Sasuke. - Dostałem informację, że próbowała się pani ze mną skontaktować.
- Tak panie Matsumoto - patrzyła jak Uchiha przysuwa się w jej kierunku. Przystawił ucho do słuchawki, żeby lepiej słyszeć, znajdując się bardzo blisko niej. Gdyby Sakura odwróciła głowę w lewo, dotknęłaby nosem jego policzka. - Tydzień temu wysłałam do pana zawiadomienie na przesłuchanie w sprawie Tokaru. Dyrektorka szkoły poinformowała mnie o pana nagłym wyjeździe w rodzinne strony.
- To prawda, nie ma mnie teraz w Konoha, więc nie wiedziałam o żadnym zawiadomieniu - usprawiedliwiał się mężczyzna. - Dopiero dzisiaj włączyłem komórkę i zobaczyłem mnóstwo nieodebranych połączeń. Oddzwoniłem najpierw do dyrektorki i kazała mi niezwłocznie do pani zadzwonić. 
- Zależy mi na tym, żeby porozmawiać z panem w cztery oczy. Czy ma już pan określony termin powrotu do miasta, czy może mogłabym podjechać gdziekolwiek będzie panu wygodnie?
- Jutro już wracam - odpowiedział. - Będę dostępny od około godziny dwunastej. 
- Dobrze, w takim razie proszę jutro przyjechać na komisariat - powiedziała krótko. - Do zobaczenia - pożegnała się i odłożyła słuchawkę. 
    Sasuke wrócił z krzesłem do swojego biurka. Lewy łokieć oparł o blat, dłonią podparł brodę. Sakura widziała, że intensywnie nad czymś rozmyślał.
- Poradzę sobie - odezwała się nagle, patrząc na wciąż milczącego Uchihę. Jakoś wpadło jej do głowy, że myślał nad planowanym przesłuchaniem nauczyciela i że zostanie jutro z tym sama. 
    Przeniósł swoje spojrzenie z podłogi na nią. Z niemałym zaskoczeniem patrzyła jak wyraz jego twarzy zmienia się z poważnej na rozbawioną.
- Przecież wiem - odpowiedział wykrzywiając usta w uśmiechu. - Zastanawiałem się tylko na ile te jego sprawy rodzinne to prawdziwa historia. 
- Sprawdzę czy jest coś w systemie o jego rodzinie - odwróciła się w stronę komputera z zamiarem wyszukania informacji o nauczycielu. Speszyła się, kiedy Sasuke uśmiechnął się na jej przypuszczenia, że zamyślił się nad tym jak sobie poradzi z Matsumoto. 
    Tym razem rozległ się dźwięk dzwonka telefonu komórkowego Uchihy. 
- Tak? - odebrał połączenie. Sakura patrzyła na niego z zainteresowaniem. Miała nadzieję na dobre wiadomości. - Jaki to dokładnie adres? Okej, jedziemy. W kontakcie.
- Znaleźli go, prawda? - zapytała z nadzieją.
- Tak - potwierdził i wstał z krzesła. - Musimy się śpieszyć, nie wiadomo jak długo pozostanie w "brudnej dzielnicy".
    Sakura wstała i z podekscytowaniem ruszyła za Sasuke. 

- Co to za rudera? - zapytała Sakura wyglądając przez przednią szybę samochodu. - Przecież to grozi zawaleniem.
- Wygląda jak każda nielegalna melina - odpowiedział Sasuke. - Wchodzimy na trzecie piętro, białe drzwi z zieloną skrzynką na listy.
- Okej - otworzyła drzwi z zamiarem wyjścia z pojazdu.
- Zaczekaj - zatrzymał ją głos Uchihy. Odwróciła się w jego stronę. Był poważny.
- Nie wiemy co tam zastaniemy. Może zrobić się niebezpiecznie i nie wykluczam tego, że będziemy musieli użyć broni. Chcę się upewnić, że jesteś gotowa na taką ewentualność.
- Jestem gotowa - odpowiedziała pewniej niż naprawdę się czuła. Serce zaczęło jej walić w piersi, ale starała się za wszelką cenę opanować. Była odpowiedzialna za Sasuke tak samo jak on za nią. Ich relacja polegała na wzajemnym zaufaniu. 
- To idziemy - płynnie wysiadł z samochodu, a Sakura po nim.
    Weszli do budynku przez rozpadające się drewniane drzwi. Uchiha wyciągnął broń z kabury i odbezpieczył ją. Sakura idąc za nim po schodach zrobiła to samo. Szli powoli, uważając na każdy rok. Wydawało jej się, że poczuła zapach gazu, ale szybko się to ulotniło. Im wyżej wchodzili tym częściej dolatywał ją specyficzny zapach. Chciała powiedzieć o tym Sasuke, żeby dowiedzieć się, czy on czuje to samo, ale nie miała sposobności. Nie chciała robić nawet najmniejszego hałasu. Stanęli przed białymi drzwiami o których powiedział Uchiha. Sakura spojrzała na partnera, a on na nią jakby chciał się upewnić, czy na pewno jest gotowa. Kiwnęła głową przygotowana na wszystko co może się wydarzyć. 
    Sasuke położył rękę na klamce i pociągnął ją w dół. Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Uchiha wszedł pierwszy, a Sakura w ślad za nim. W pomieszczeniu mieszały się zapachy wilgoci, brudu, gazu i czegoś jeszcze, czego nie potrafiła rozpoznać. Mieszkanie było bardzo stare i wyglądało na dawno opuszczone. Na podłodze walały się stare śmieci, między innymi puszki po konserwach oraz po napojach wyskokowych. Wyblakłe tapety obłaziły ze zgrzybiałych ścian. Nagle usłyszeli męski głos:
- Idź już. Widzimy się jutro. Nie spóźnij się.
- Jasne - rozpoznała głos Jiro. - Zamknij za mną.
    Razem z Sasuke słuchali tej zagadkowej wymiany zdań przed wejściem do pokoju, w którym przebywał uczeń z nieznanym mężczyzną. Uchiha dał znak, że wchodzą do środka. 
- Ani drgnij - powiedział Sasuke celując w plecy mężczyzny. Miał na sobie ciemny płaszcz, a na głowie założony kaptur. Stał na przeciwko dużej drewnianej szafy. 
    Sakura rozejrzała się po pomieszczeniu w którym znajdowały się przyrządy do wyrobu narkotyków. Wyglądało na bardzo prowizoryczne laboratorium. Okna były otworzone na oścież, żeby zapewnić jakąkolwiek wentylację.
- Fajna melina - odezwał się ponownie Uchiha. - Nawet zadbaliście o to, żeby zrobić sobie tajne wyjście w szafie. Pomysłowe, ale na nic się to zdało, bo widzieliśmy i słyszeliśmy chłopaka. Teraz podnieś ręce i odwróć się powoli w moją stronę.
    Mężczyzna głośno westchnął, ale nie wykonał polecenia Sasuke. Wolnym krokiem podszedł to otworzonego okna i stanął tak, że wciąż nie było widać jego twarzy.
- Rób co mówię i odejdź od okna.
    Sakura rzuciła szybkie spojrzenie na partnera. Uchiha ruchem głowy wskazał na dilera dając tym samym do zrozumienia, żeby do niego podeszła. Odrywając ociężałe nogi od podłogi zrobiła krok w kierunku okna. Zatrzymała się nagle, kiedy mężczyzna poruszył się i włożył ręce do kieszeni płaszcza. 
- To ostatnie ostrzeżenie - tym razem to ona się odezwała. - Ręce z kieszeni i odejdź od okna. 
    Zatrzymany wyciągnął ręce i uniósł je do góry, ale nadal nie odwrócił się w ich kierunku. Sakura zauważyła, że prawą rękę ma zaciśniętą w pięść, jakby coś w niej trzymał. Zanim zdążyła jakkolwiek zareagować, diler ujawnił co skrywał w ręce. Trzymał metalową zapalniczkę, którą odpalił. Sasuke szybkim krokiem ruszył w jego stronę, ale mężczyzna zwinnie wszedł na parapet i nie oglądając się wyrzucił za siebie zapalniczkę, a sam wyskoczył z okna. Sakurze z gardła wydarł się okrzyk zdziwienia. Razem z Uchihą podbiegli do miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą stał handlarz. Wyjrzeli przez okno i dostrzegli, że mężczyzna biegnie po dachu budynku obok. Sąsiedni blok był o jedno piętro niższy od tego, w którym obecnie się znajdowali, więc udało mu się wylądować bez uszczerbku. 
- Biegnę za nim - powiedział Sasuke zabezpieczając i chowając broń do kabury. - Ty leć schodami na dół.
- Nie, czekaj - Sakura również zabezpieczyła i schowała pistolet. - On wyrzucił włączoną zapalniczkę, a tutaj czuć gaz, musimy...
    Dobiegł ich przeciągły dźwięk, jakby powietrze się sprężało. Sakura niewiele myśląc stanęła na parapecie i pociągnęła za sobą Sasuke. 
    Wyskoczyli dosłownie w ostatnim momencie. Huk wybuchu był potężny i Sakurze aż zatkało uszy. Wylądowała na dachu budynku obok, a za nią wyleciały resztki szkła i framugi okien. Zabolały ją stopy i ścięgna, chociaż przeturlała się, żeby odciążyć mięśnie. Pozostając w pozycji kucającej, wtuliła głowę w ramiona i zakryła ją rękami. Kiedy wszystko już ucichło i pierwszy kurz opadał, podniosła głowę. W ustach czuła zgrzytający piach, a oczy piekły ją od pyłków unoszących się w powietrzu. Kaszlnęła spazmatycznie i wypluła gorzką ślinę. Podniosła się z jękiem i rozejrzała za Sasuke, ale nigdzie go nie zauważyła. Zaczęła się oglądać gwałtownie na wszystkie strony. Była pewna, że wyskoczył tuż za nią.
- Uchiha! - krzyknęła na tyle głośno na ile pozwalało jej wysuszone gardło. 
    Odpowiedziała jej cisza. Zawołała go jeszcze raz, ale wciąż nie słyszała odpowiedzi. Podbiegła do jednej krawędzi dachu i spojrzała w dół. Z ulgą zobaczyła, że ciało Uchihy nie leży połamane na chodniku. Ludzie zwyczajnie chodzili, nie zainteresowani głośnym wybuchem. Widocznie w "brudnej dzielnicy" nie było to nic nadzwyczajnego. Z daleka usłyszała syrenę karetki pogotowia. Zerwała się z miejsca i przeszła na kolejną stronę, gdzie znajdowały się również schody przeciwpożarowe. Usłyszała zduszony jęk. Odwróciła głowę szukając źródła dźwięku i zauważyła go. Jedną ręką trzymał się szczebelka drabiny prowadzącej na dach. Druga zwisała mu bezwładnie, a z przedramienia leciała krew. 
- Jestem - wydyszała, kiedy nachyliła się ku niemu. Złapała go dwiema rękami za kurtę, zaparła się nogami i próbowała wciągnąć na stałe podłoże ignorując ból nadgarstków. Podciągnął się na sprawnej ręce, żeby jej pomóc. Jednym zdecydowanym szarpnięciem pociągnęła go ku sobie i oboje wylądowali na zakurzonym dachu. 
    Sasuke rozkaszlał się przykucając na jedno kolano. Splunął gdzieś obok siebie krzywiąc się. Sakura siedziała dysząc z wysiłku. Mało brakowało, a Sasuke spadłby na chodnik z dziesięciu metrów. Nagły zastrzyk adrenaliny pozwolił jej na uratowanie go od śmierci. 
- Pierdolony sukinsyn - warknął Uchiha gniewnie. - Trzeba było go od razu zdjąć.
- Krwawisz - zwróciła mu uwagę Sakura. Sasuke dopiero teraz spojrzał na swoją prawa rękę. Miał wbity w skórę spory kawałek szkła.
- To nic takiego - odpowiedział. - Tobie nic się nie stało?
- Nie - wstała otrzepując ręce. Teraz zauważyła, że ma pozdzieraną skórę na wewnętrznej stronie dłoni. - Przyjechała karetka. Dasz radę wstać?
- Tak - dźwignął się ciężko na nogi.

- Musimy zrobić pani tomografię głowy - powiedziała do niej pielęgniarka. Sakura siedziała na krześle w izbie przyjęć lokalnego szpitala. Cieszyła się, że nie zawieźli ich do placówki głównej w Konoha, bo musiałaby się tłumaczyć Kento, a nie miała teraz do tego głowy. Martwiła się bardziej o Sasuke. 
- A co z moim partnerem? - zapytała.
- Jest z zabiegowym, obecnie lekarz zszywa mu przedramię - odpowiedziała kobieta uspokajająco. - Wszystko jest w porządku. Tomografia jest rutynowym badaniem, więc proszę za mną. 
    Sakura podniosła się z krzesła i ruszyła za pielęgniarką. Badanie zajęło piętnaście minut. W gabinecie zabiegowym oczyszczono jej dłonie i zabandażowano. Polecono czekać na wyniki badania.     
    Wyszła z gabinetu i zauważyła Sasuke siedzącego na krześle, gdzie parę minut temu ona czekała. Był pochylony, łokcie miał oparte na kolanach, a prawą rękę zabandażowaną. Jego kruczoczarne włosy były zakurzone. Podeszła do niego bez słowa i usiadła obok. Tył głowy oparła o zimną ścianę. 
    Nie zamienili ze sobą słowa od przyjazdu do szpitala. Sakura widziała jak wściekły był Uchiha. Wiedziała, że jakiekolwiek słowa pocieszenia tylko bardziej by go rozzłościły. Tylko dzięki szczęściu udało im się wyjść z tej sytuacji w jednym kawałku. Mieli już pewność, że to Jiro rozprowadzał narkotyki w szkole, pozostało go tylko zatrzymać i doprowadzić do aresztu. Jednak głowa całej tej operacji pozostawała poza ich zasięgiem. Jeśli zatrzymają ucznia to jest możliwość, że bojąc się więzienia wyda swojego szefa. 
- Mam wyniki tomografii - lekarz wyszedł ze swojego gabinetu niosąc ze sobą plik dokumentów. - Wszystko jest w porządku, nie ma potrzeby zatrzymywać was dłużej. Za tydzień proszę zdjąć szwy - zwrócił się do Sasuke. - Ode mnie to wszystko.
- Dziękujemy - powiedziała Sakura próbując się uśmiechnąć. Odebrała wyniki od doktora. Pożegnali się kiwnięciem głowy. - Wracajmy na komisariat - zwróciła się do Uchihy wstając z miejsca. Nie czekając na niego chciała wyjść z budynku, żeby odetchnąć świeżym powietrzem. Zrobiła zaledwie dwa kroki, gdy poczuła na nadgarstku jego rękę. Spojrzała zaskoczona na jego lewą dłoń zaciśniętą na jej przegubie. 
- Dzięki - powiedział cicho patrząc na nią. - Gdybyś mnie nie wciągnęła z powrotem na dach spadłbym. 
- Jak to się stało, że ciebie odrzuciło tak daleko? - zapytała.
- Wstrzymałem się dosłownie chwilę z wyskoczeniem aż ty wylądowałaś na dachu - odpowiedział. - Jak się okazało w momencie, kiedy ja się odbiłem od parapetu nastąpił wybuch i jego siła zdmuchnęła mnie na krawędź. Prawa ręka od razu ześlizgnęła mi się z drabiny przez krew. 
- Dlaczego czekałeś? Mogłeś skoczyć równo ze mną.
    Sasuke wstał nie puszczając jej ręki. Patrzył na nią z góry. Sakura miała wrażenie, że zaraz spłoną jej policzki od intensywności tego spojrzenia.
- Jakie to ma znaczenie? - odpowiedział pytaniem wymijająco.
- Po prostu dziwne jak na człowieka, który racjonalnie podchodzi do życia i na chłodno potrafi kalkulować sytuacje w których się znajduje - powiedziała udając obojętną. Tak naprawdę ciekawość zżerała ją od środka. Starała się nie dopowiadać sobie niczego do podjętej przez niego decyzji, bo wolała, żeby on dał jej jasną odpowiedź. 
- W takim razie jeszcze dużo musisz nauczyć się o współpracy w policji - podsumował krótko puszczając jej rękę. 

- Macie tu nakaz aresztowania - powiedział Kakashi kładąc dokument na swoim biurku. Sakura podniosła kartkę i schowała do teczki. - Czujecie się na siłach, żeby to jeszcze załatwić? Mogę wysłać kogoś innego.
- Nie - zaoponowała Sakura. - Chcemy się tym zająć osobiście.
- Rozesłałem patrole po "brudnej dzielnicy", ale Sasuke pewnie i tak dowie się pierwszy, czy zbieg się tam gdzieś ukrywa - zastępca komendanta uśmiechnął się znacząco. 
    Uchicha nie skomentował słów Hatake, ale Sakura podejrzewała, że Kakashi wie o metodach działania Sasuke nawet więcej niż jego własny ojciec. I co ciekawe, dawał mu w tym zakresie wolną rękę. 
    Wyszli z gabinetu Hatake i niedługo potem ponownie siedzieli w samochodzie Sakury. Jechali do domu Jiro, chociaż nie mieli nadziei, że zastaną go w miejscu zamieszkania. Byli pewni, że został już poinformowany, że policja będzie go szukała. 
- Jutro od rana będę pod szkołą - odezwała się Sakura. - Poinformuję też dyrektorkę o tym, że Jiro jest poszukiwany i że to on stoi za rozprowadzaniem narkotyków w placówce.
- Myślę, że nie będzie zaskoczona - skomentował Sasuke. 
- Wcale nie zamierzam się z nią cackać - obiecała sobie głośno Sakura. - Koniec z tymi gierkami. Mało co dzisiaj nie zginęliśmy. To zaszło za daleko.
- No, rozkręciło się...
    Sakurę w pionie trzymała jeszcze adrenalina po ostatnich wydarzeniach. Uchiha najwyraźniej już przetrawił to, co się stało w "brudnej dzielnicy". Nie dziwiła się, że jest już opanowany. Lata służby wyrobiły w nim takie nawyki. 
    Przed domem ucznia stał zaparkowany samochód. Kiedy podjechali, wysiadał z niego mężczyzna w długim płaszczu i brązową aktówką. Z domu wyszła matka Jiro i podeszła do bramy. 
- Od dwóch godzin nie mogę się do niego dodzwonić - powiedziała głośno do męża przechodząc przez furtkę. Sakura zauważyła, że kobieta zbladła, kiedy zobaczyła, że z Sasuke idą w ich kierunku. - O Boże - zakryła usta dłonią.
- Ja to załatwię - zwrócił się mężczyzna do żony wychodząc im na przeciw. - W jakiej sprawie? - zapytał ostro.
- W sprawie syna dilera - odpowiedział równie nieprzyjemnie Sasuke nie bawiąc się w zbędne konwenanse. - Mamy nakaz aresztowania Jiro - wyjął z teczki podpisany przez Hatake dokument i podał go mężczyźnie. 
- Mój syn nie zrobił nic złego! - pan Kobushi w gniewie zmiął kartkę papieru.
- Jest pan pewien? Dzisiaj śledząc waszego syna dotarliśmy do "brudnej dzielnicy", gdzie odbierał towar od swojego szefa, a później szybko się ulotnił. Wrócił już ze szkoły? Wie pan? Może razem tutaj na niego poczekamy?
- Co ty pieprzysz człowieku? - mężczyzna nie panował nad emocjami. 
- Jeśli macie jakiekolwiek informacje, ale przypuszczenia gdzie Jiro mógłby się ukryć to lepiej od razu nam powiedzieć - włączyła się do rozmowy Sakura, zanim Sasuke całkiem by się odpalił. - Jakiekolwiek krycie syna będzie uważane za współudział. 
- Nie wiemy gdzie jest - odezwała się matka ucznia wychodząc przed męża. - Już dawno powinien być w domu. 
- Kiedy w końcu wróci proszę o niezwłoczne powiadomienie policji - nakazał Uchiha. - Do widzenia.
    Sasuke odwrócił się i poszedł w stronę zaparkowanego samochodu Sakury. 
- Proszę podejść do tej sprawy bardzo poważnie - powiedziała do nich na odchodne Sakura. - Nie będę ukrywała, że grozi mu nawet kilkanaście lat więzienia za rozprowadzanie narkotyków w szkole. To czy go złapiemy jest kwestią czasu, ale jeśli zgodzi się z nami współpracować to będziecie mogli walczyć o złagodzenie wyroku. Do widzenia.
    Wróciła do samochodu, gdzie czekał na nią Sasuke.
- Trzeba ustawić tu patrol na noc - powiedział Uchiha.
- Porozmawiam z Kakashim - zaproponowała Sakura. - Podwieźć cię do domu?
- A ty nie wracasz?
- Zostaję na trening z Lee.
- Masz jeszcze siłę iść na zajęcia? - zdziwił się.
- Muszę się wyżyć i oczyścić głowę - odpowiedziała uruchamiając auto. - Czuję, że dobrze mi to zrobi.

    Sakura rozciągała się przy drabinkach. Minęło już trzydzieści minut zajęć, a Ino jeszcze się nie pojawiła, więc Sakura założyła, że dzisiaj już nie przyjdzie. Na początku treningu Lee podszedł do niej i z troską zapytał, czy czuje się na siłach uczestniczyć w zajęciach, co oznaczało, że na komisariacie jest już rozpowszechniona ich dzisiejsza historia. Zapewniła go, że wszystko w porządku i że nie ma potrzeby, żeby się martwił. Kiedy wrócili z Sasuke na posterunek poszła od razu ustalić z Hatake kwestię patrolu pod domem Kobushi. Po załatwieniu sprawy zgarnęła torbę i przeszła na najwyższe piętro budynku, gdzie znajdowała się siłownia i salki treningowe. Nie wiedziała, czy Uchiha wrócił sam do domu, czy zdecydował się jeszcze zostać i szukać dalej przydatnych informacji. 
    W trakcie kolejnego etapu rozgrzewki Lee, który był zwrócony w stronę drzwi do salki powiedział radośnie:
- Co za niespodzianka! Miło, że do nas dołączyłeś. 
    Sakura odwróciła się, żeby zobaczyć kogo trener tak serdecznie wita. Zdziwiła się, kiedy zobaczyła, że do pomieszczenia wszedł Sasuke w białej koszulce bez rękawów i granatowych krótkich spodenkach, wyraźnie przygotowany, aby wziąć udział w treningu. Uchiha stanął koło niej. Starała się nie zerkać na jego dobrze zbudowane ciało. 
- Jeśli nie masz nic przeciwko - odezwał się.
- Dasz radę z tą ręką? - zapytał Lee.
- Nie będę jej nadwyrężał - zapewnił go Sasuke.
- W porządku. Kontynuujemy rozgrzewkę!
    Sakura spojrzała na Uchihę kątem oka. Był spokojny, zachowywał się naturalnie, jakby jego obecność tutaj była czymś zupełnie normalnym. Sam mówił, że zna muay thai, dlatego nie zapisywał się na zajęcia. 
- Czemu przyszedłeś na trening, skoro ćwiczyłeś to w ANBU? - zapytała Sakura półgębkiem podczas skłonów.
- A przeszkadza ci to? - odpowiedział w swoim stylu drocząc się z nią.
- Mógłbyś chociaż raz odpowiedzieć normalnie na moje pytanie - mruknęła. 
- Nie chciało mi się wracać do domu - powiedział w końcu. - Też muszę odreagować. Poza tym chyba nie masz dzisiaj sparing partnera. 
- Postanowiłeś godnie zastąpić Ino?
- Dobrze jest ćwiczyć z silniejszym od siebie. Z Ino nie masz takiej możliwości.
- Mogę sparować z Lee - zauważyła. 
- Jest za miękki jeśli chodzi o kobiety - skomentował Uchiha.
- A z ciebie taki twardziel? - zaśmiała się.
- Dobrze, teraz dobierzcie się w pary - rozległ się głos Lee przerywając ich dyskusję. - Zaczynamy właściwy trening!

    Ledwo powłócząc nogami Sakura szła do samochodu z torbą przewieszoną przez ramię. Obok niej szedł Sasuke z rękami w kieszeniach spodni. Była już późna godzina, parking praktycznie opustoszał. 
- Jestem padnięta - powiedziała otwierając drzwi od strony pasażera. Wrzuciła torbę do auta i odwróciła się w stronę Sasuke. - Ale dobrze mi to zrobiło. Z ręką na pewno w porządku?
- Mówiłem ci już sto razy, że nic się nie stało - uspokoił ją Uchiha. Podczas ich sparingu Sakura zapomniała się i kopnęła go z prawej strony, a Sasuke automatycznie zasłonił się prawą ręką. Syknął z bólu, ale na szczęście szwy nie popękały.
- Może jednak nie powinieneś pojawiać się na zajęciach w takim stanie.
- Nie jestem dzieckiem - warknął. - Wiem co robię.
- Dobra już dobra - uniosła ręce w poddańczym geście. Zamknęła drzwi. - Jutro działam dalej, a ty wypocznij, okej?
    Spojrzał na nią, jakby go czymś uraziła. 
- Sądzisz, że będę wypoczywał mając z tyłu głowy, że sprawa się tak rozpaprała? - zapytał zły. Sakura ze zdumienia rozchyliła delikatnie usta.
- Miałam na myśli twoją ranę, po co się tak unosisz - powiedziała spokojnie. W końcu z jakiegoś, sobie tylko znanego powodu wziął dzień wolny, więc dlaczego się zirytował, kiedy zasugerowała, żeby się zregenerował? Przecież nie wiedziała nic o jego prywatnych planach. Nie miała do niego pretensji, że wziął urlop. To nie była jej sprawa.
- Dzwoń do mnie jakby się coś działo - odezwał się już łagodniej.
- Ostatnie co zrobię to zadzwonię do ciebie - uprzedziła go od razu. Zmarszczył brwi na jej słowa, ale nie skomentował tego. - Dzięki za wspólny trening. Do zobaczenia.
        Obeszła samochód i wsiadła na miejsce kierowcy. Sasuke machnął jej ręką i odszedł do swojego auta. Po krótkiej chwili ruszył z piskiem i wyjechał z parkingu. Sakura obserwowała go dopóki nie zniknął jej z zasięgu. Z głośnym westchnięciem oparła czoło o kierownicę. Gdyby miała podsumować ten dzień jednym słowem, określiłaby go jako chaos. Była zbyt zmęczona, żeby analizować wszystko to, co się dzisiaj zdarzyło. Nawet, gdy starała się nie myśleć o wybuchu, o Jiro, o tym tajemniczym mężczyźnie, który im uciekł, to zamiast tego przed oczami stawał jej obraz wiszącego Sasuke na drabince przeciwpożarowej, jego gest, kiedy złapał ją za rękę w szpitalu, oraz to jak zjawił się na treningu, żeby w zastępstwie Ino zostać jej sparing partnerem. Dotknęła się za przegub ręki, którą parę godzin temu trzymał w swoich ciepłej dłoni. Takim małym gestem wyraził swoją wdzięczność za to, że pomogła mu, kiedy był w sytuacji zagrożenia życia. Przeraziła ja myśl, że mogłaby się przyzwyczaić do takiego zachowania z jego strony. 

    O piątej rano Sakura była już na komisariacie. Sen pomógł jej się zregenerować i nawet nie czuła się ociężale po poprzednim spektakularnym dniu. Obudziła się rześka i gotowa do nowych wyzwań, a było ich niemało. Czuła się dodatkowo zmotywowana tym, że przez jeden dzień cała sprawa Jiro i Tokaru spoczywała na jej barkach i musiała to dobrze udźwignąć, żeby nie zawieść Sasuke i przede wszystkim nie mieć żalu do samej siebie.
    Uporządkowała wszystkie notatki, segregując je chronologicznie. Przejrzała po raz kolejny zeznania Tokaru oraz jej koleżanek. To wszystko już miało sens: Mia wzięła narkotyki od Jiro. Zagadką pozostało to, dlaczego od razu przyjęła tak ogromną ilość. Czy chciała chronić byłego chłopaka przed kłopotami, czy on ją zmusił...? Tego dowie się dopiero, kiedy uda im się złapać ucznia i zdobyć od niego zeznania. Do tej pory nie miała żadnych informacji o tym, gdzie chłopak się ukrywa. Sasuke też nie dał znać, czy ma jakiś cynk od Juugo. Liczyła na to, że dokładniejsze zeznania od nauczyciela Matsumoto wniosą jeszcze przydatne informacje do sprawy. 
    Zagłębiając się ponownie w raporty i zebrane dowody nie poczuła, kiedy minęło dwie godziny. Po szybkiej odprawie wróciła do biurka i odmawiając wszelkich zaproszeń na herbatę ze strony Ino, zebrała wszystkie papiery na jeden, równy stos i włożyła do teczki. W ręce wpadły jej jeszcze wydruki komentarzy ze szkolnego forum, które zostały usunięte przez moderatora. Jeszcze raz spojrzała na liczbę usuniętych komentarzy i aktywność Matta. Zauważyła, że wszystkie brudy były usuwane od około roku, nie było tam wcześniejszej daty z aktywnością Matta. Zastanowiło ją to, skąd taki wzmożony ruch na forum akurat od tego okresu. Zmarszczyła brwi w zamyśleniu. Podążając za swoim niepokojącym przeczuciem wpisała w katalog dane nauczyciela Matsumoto, żeby prześledzić jego karierę. Poprzedniego dnia nie zdążyła sprawdzić tych informacji, ponaglona przez Sasuke do wyjścia. Koji urodził się w Kirigakure, a do Kohony sprowadził się z rodzicami w wieku dziesięciu lat. Jego ojciec był skazany na więzienie za handlowanie szmuglowanymi papierosami i alkoholem. W więzieniu zaczął interesować się marihuaną, a później twardymi narkotykami. Został postrzelony podczas interwencji policji, kiedy sprzedawał towar na ulicy. W wyniku postrzału został sparaliżowany od pasa w dół. Po aresztowaniu ojca, Koji i jego matka wyjechali za granicę, gdzie Matsumoto ukończył szkołę i wrócił do Konohy rok temu jako nauczyciel angielskiego. 
    Sakurę zalała fala gorąca. W ekspresowym tempie przetwarzała informacje, które przeczytała. Wydało jej się to bardzo możliwe, że Koji przejął schedę po ojcu. Jak zahipnotyzowana patrzyła na informacje dotyczące nauczyciela. Skupiła się na jego nazwisku.
- Matsumoto - powiedziała do siebie cicho. - Mat... su... mo... to. Mat... mo... to. Matt... O kurwa.
    Zerwała się na równe nogi i podeszła do biurka Ikabe. Policjant spojrzał na nią zaciekawiony.
- Co ci się stało? - zapytał. 
- Ikabe, sprawdź numer IP moderatora - pod wpływem emocji, z trudem mogła z opanowaniem wypowiedzieć to zdanie. 
- Już patrzę - bez zbędnych pytań wystukał dane na klawiaturze widocznie rozpoznając po minie Sakury, że sprawa jest naprawdę pilna. - Logował się godzinę temu. O, w Konoha!
- Gdzie?
- Przy alei 14 - odpowiedział. - Czekaj, to adres liceum, prawda?
- Tak - odpowiedziała głucho. - Dzięki.
    Na miękkich nogach podeszła do swojego biurka. Oparła się rękami o blat i pochyliła głowę. Musiała działać z rozwagą. Wizyta w szkole była teraz więcej niż konieczna. Przede wszystkim potrzebowała zgody na wejście na teren placówki i przeszukanie go. Odpowiedni dokument mogła wystawić tylko jedna osoba.
    Podniosła słuchawkę i wolną ręką szybko wpisała numer telefonu. Po trzech sygnałach odezwał się głos po drugiej stronie:
- Sekretariat prokuratora generalnego Senju, słucham?
- Dzień dobry - przywitała się drżącym głosem.  - Potrzebuję pilnie skontaktować się z prokuratorem Tobiramą. Nazywam się Haruno Sakura i jestem policjantką z głównego komisariatu.
- Prokurator właśnie pojechał do sądu, za dziesięć minut ma rozprawę - odpowiedziała kobieta. - Mogę panią umówić na godzinę jedenastą.
- To naprawdę nie może czekać - próbowała ją przekonać Sakura. Nerwowo skubała brzeg biurka. - Czy mogłaby pani spróbować zadzwonić do niego na komórkę?
- Pan Senju pozwala tylko w naprawdę wyjątkowych sytuacjach...
- To właśnie jest taka sytuacja - przerwała jej Sakura. 
- Dobrze - zgodziła się sekretarka po chwili wahania. - Proszę czekać na telefon.
- Dziękuję - Sakura rozłączyła się odkładając słuchawkę. 
    Odsunęła krzesło i na nim usiadła. W oczekiwaniu stukała nerwowo palcami po blacie. Miała nadzieję jeszcze dorwać nauczyciela w szkole. Nie chciała ryzykować i czekać na niego do dwunastej godziny na komisariacie, bo prawdopodobnie i tak nie miał zamiaru się pojawić na przesłuchaniu. Teraz, kiedy poznała tożsamość moderatora forum, zamierzała działać jak najszybciej. Tym bardziej, że miała przeczycie, że Matt i diler, który wczoraj im uciekł to ta sama osoba. 
    Na dźwięk telefonu aż podskoczyła na krześle. Szybko podniosła słuchawkę.
- Mam nadzieję, że to naprawdę pilne - odezwał się surowy głos Tobiramy.
- Panie prokuratorze, potrzebuję pozwolenia na wejście do liceum Kagawe i przeszukanie paru pomieszczeń i szafek uczniów - powiedziała na jednym wdechu.
- Nie ma mnie teraz w biurze...
- Jeśli będę zwlekała diler może mi się wymknąć - wtrąciła szybko. - Wczoraj z Uchihą już prawie go złapaliśmy, ale uciekł nam w ostatniej chwili próbując wysadzić nas w powietrze.
- Słyszałem o tym - powiedział. - Masz stuprocentową pewność, że diler jest pracownikiem szkoły?
    Nie odpowiedziała od razu. Zawahała się na trzy sekundy. Te trzy sekundy mogły zadecydować o całym śledztwie. W tym krótkim czasie zdążyła pomyśleć nawet o Sasuke i o tym, czy w końcu uda mu się zyskać uznanie w oczach prokuratora generalnego jeśli doprowadzą tę sprawę do końca. 
- Tak - odpowiedziała.
- Udam, że nie słyszałem tej przerwy. Przefaksuję ci pozwolenie. Po wszystkim czekam na raport. 
    Rozłączył się bez pożegnania. Sakura odetchnęła z ulgą. Podjechała na krześle do biurka Naruto, na którym stał faks. Czekała z niecierpliwością na połączenie. Z naprzeciwka wyjrzał na nią Kiba.
- Sakura, w porządku? - zapytał patrząc na nią.
- Nie - odpowiedziała. - Jestem kretynką Kiba. Przeoczyłam coś tak oczywistego.
    Inuzuka wstał ze swojego miejsca i podszedł do niej. Leżący na swoim posłaniu Akamaru podniósł swój biały łepek zaciekawiony aktywnością swojego pana. 
- Jak ci mogę pomóc?
- W zasadzie miałam sama cię poprosić - przyznała. - Czekam na zezwolenie od prokuratora Tobiramy na przeszukanie liceum Kagawe. Nieoceniona będzie pomoc twoja i Akamaru.
- Pojedziemy z tobą - zdecydował Kiba bez chwili wahania. - Mogę zadzwonić jeszcze po wsparcie jeśli to konieczne.
- Myślę, że póki co nie. O, leci faks.
    Sakura wystawiła rękę, żeby przechwycić kartkę. Przeleciała szybko spojrzeniem na treść dokumentu, a w między czasie maszyna mieliła kolejne zawiadomienie. Prawie siłą wyciągnęła drugi dokument i zerwała się z krzesła. Zabrała swój telefon z biurka i sięgnęła po kluczyki od samochodu.
- Pojedziemy moim - powiedział Kiba. 

- Pani dyrektor ma teraz gościa z kuratorium! - próbowała ją zatrzymać sekretarka, kiedy Sakura jak chmura gradowa wpadła do sekretariatu i bez ceregieli zamierzała przejść do gabinetu dyrektorki. 
- Mam to w dupie - rzuciła krótko przez ramię i pchnęła drzwi do pokoju. Niemalże zakręciło jej się w głowie, kiedy weszła do dusznego pokoju, zastawionego z każdej strony kwiatami.
- Co pani wyprawia?! - krzyknęła panna Sasaki wstając gwałtownie od biurka. Mężczyzna, który był jej gościem odwrócił się ze zdziwieniem na fotelu. Spojrzał na Sakurę z niezadowoleniem.
- Zgoda od prokuratora na wejście na teren placówki, a tutaj - położyła jej na biurko drugi dokument - zgoda na przeszukanie szkoły i szafek uczniów. Wszyscy uczniowie i pracownicy szkoły mają natychmiast opuścić budynek.
    Dyrektorka z niedowierzaniem zaznajamiała się z oficjalnymi pismami. Dwa razy otwierała usta, jakby chciała cos powiedzieć, ale wyraźnie zabrakło jej odpowiednich słów. 
- Czy Koji Matsumoto i Jiro Kobushi przebywają obecnie na terenie szkoły? - zapytała Sakura nie mogąc się się doczekać jakiejkolwiek reakcji ze strony Sasaki.
- Jiro nie ma, a nauczyciel Matsumoto pojawił się tylko na chwilę - dyrektorka w końcu odzyskała głos. - Dzisiaj ma ostatni dzień urlopu.
- W jakiej sprawie przyszedł?
- Zabrać ze sobą materiały do przygotowania kolejnych lekcji.
- Proszę wyprowadzić nauczycieli i uczniów przed budynek - powiedziała Sakura zdecydowanie. - Jak najszybciej.
    Wyszła na korytarz, gdzie czekali na nią Kiba z Akamaru. Przez szkolny radiowęzeł został nadany komunikat, że wszyscy mają niezwłocznie wyjść na boisko. Po chwili na korytarzu zrobił się szum, kiedy młodzież wraz z nauczycielami wychodzili z salek. Dyrektorka z pracownikiem kuratorium również wyszli na korytarz, żeby nadzorować ewakuację. Panna Sasaki blada jak kreda uspokajała uczniów oraz swoich pracowników. 
    Trwało to około piętnastu minut, kiedy w końcu szkoła się całkowicie wyludniła. Dyrektorka wróciła do nich. Mężczyzna z kuratorium nie odstępował jej na krok, jakby uważał że jego obecność jest tutaj kluczowa.
- Oby pani wiedziała co robi - warknął patrząc na Sakurę. - Jeśli to jakiś głupi żart to złożę na panią skargę.
- Jeśli znajdziemy w tej szkole chociażby pół grama jakichkolwiek narkotyków to nie zdąży pan nawet pomyśleć o złożeniu na mnie skargi - odpowiedziała patrząc na niego gniewnie. - Jest pan tak samo odpowiedzialny za tę placówkę jak dyrektorka. 
- Proszę, żebyście państwo opuścili budynek - wtrącił się Kiba do rozmowy. - Im wcześniej zaczniemy, tym szybciej uczniowie wrócą do swoich zajęć. 

    Akamaru zaczął szczekać. Kiba nachylił się do biurka i próbował otworzyć szafkę, ale była zamknięta na klucz. Inuzuka szarpnął mocno i wyłamał zamek razem z jednym zawiasem. Zajrzał do środka, przerzucał znajdujące się tam książki i przybory biurowe.
- Żadnych zapasów tutaj nie ma - powiedział na co Sakura cmoknęła zła. - Ale to nie znaczy, że Akamaru się pomylił - usłyszała jak palcem przeciągnął po drewnianej półce. Spojrzał na rezultat, uśmiechnął się i wstał. Sakura podeszła do niego zaintrygowana.
- Powiedz mi, że to nie jest kurz - poprosiła.
- Zapewniam cię, że nie - uśmiechnął się Inuzuka. - Jeśli był tu rano to na pewno zabrał towar. Musiał się bardzo śpieszyć, skoro nie zauważył, że zostawił po sobie bałagan.
- Okej, to pierwsze pomieszczenie - powiedziała. - Teraz idziemy do pokoju nauczycielskiego, a potem do salki, gdzie spotyka się kółko teatralne.
    Sakura działała teraz jak robot, przetwarzając ciągle nowe informacje. Nie była nawet zdziwiona, że pierwsze podejrzenie będzie trafne, chociaż przez ułamek sekundy myślała, że nic z tego nie będzie. Wyszli z sali numer dziesięć i skierowali się do pokoju nauczycielskiego zgodnie z jej sugestią. Tam Akamaru nie wywęszył żadnych nielegalnych substancji. Tak samo w sali kółka teatralnego. 
- Kiba, jeszcze szafki uczniów - przypomniała mu. 
    Zeszli na parter. Akamaru pobiegł przodem z nosem przy ziemi. Sakura potrzebowała tylko potwierdzenia, że w szafce Jiro też był przechowywany towar. Pies zaczął skomleć przy jednej szafce, ale na tym się nie skończyło. W miarę, kiedy szukał dalej zatrzymał się przy kolejnej, i jeszcze jednej, potem następnej. W sumie Akamaru znalazł narkotyki w kilkudziesięciu szafkach. 
- Co to za szkoła? - zdziwił się Kiba.
- Nie wiesz? - zapytała Sakura retorycznie. - Dla elit.
- Sami tego nie ogarniemy, trzeba zadzwonić po techników, żeby zabezpieczyli prochy - zwrócił się do niej. - Szkoła musi do tego czasu zostać zamknięta.
- Zadzwoń proszę, a ja poinformuję dyrektorkę o tym co tu znaleźliśmy.
    Kiba kiwnął głową i wyjął telefon z kieszeni, a Sakura odwróciła się i wyszła z budynku. Na boisku szkolnym stała gromada uczniów i nauczycieli. Panowała ogólna wrzawa i podniecenie. Nauczyciele byli zgrupowani w jednej kupce i zawzięcie o czymś dyskutowali. Zobaczywszy idącą w ich kierunku Sakurę umilkli. Na czoło zgromadzenia wysunęła się dyrektorka z depczącym jej po piętach kuratorem.
- Zgodnie z moimi informacjami, znaleźliśmy narkotyki w szkole - powiedziała Sakura. W najbliższych rzędach rozległ się szmer, a informacja była w szybkim tempie podawana do tych, co nie słyszeli jej słów. - Wezwaliśmy techników, żeby zebrali dowody. Pierwsze miejsce to biurko nauczyciela Matsumoto, ale to nie wszystko. Pies wyczuł również nielegalne substancje w kilkudziesięciu szafkach. Jak tylko przyjedzie wsparcie, szafki będą rewidowane. 
- Szkoła zostanie zamknięta? - zapytał mężczyzna pocąc się na twarzy.
- Jak tylko zbierzemy materiały, tak - odpowiedziała. 
- Do kiedy?
- Nie jestem w stanie udzielić panu takiej odpowiedzi. 
- Poinformuję nauczycieli - powiedziała milcząca do tej pory panna Sasaki. Wyraźnie było po niej widać, że jest w szoku. Sakura zastanawiała się, czy dlatego, że śród jej kadry pracował diler, czy dlatego, że okazało się, że wielu uczniów zażywa nielegalne substancje.
    Ze szkoły wyszedł Kiba z Akamaru. Inuzuka wyjął paczkę papierosów z kieszeni spodni.
- Jak zareagowała? - zapytał.
- Ciężko powiedzieć - przyznała Sakura. - Chyba jest w szoku.
- Dobrze - odpalił papierosa i zaciągnął się głęboko dymem. 
    Telefon w kieszeni Sakury zadzwonił. Wyjęła go z kieszeni kurtki i spojrzała kto dzwoni. Wyświetlił jej się numer z komisariatu. Nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Haruno, słucham?
- Tu Ikabe - usłyszała głos kolegi. - Mam ważną informację o moderatorze.
- Tak? 
- Złapałem ponownie jego adres IP i obecnie sygnał jest nadawany ze szpitala głównego w Konoha.
- Co? - zdziwiła się. 
- Może ma tam jakiś bliskich? - zapytał.
- Nie, na pewno nie - odpowiedziała. - Wiedziałabym gdyby...
    Zawiesiła się na chwilę. Czy to możliwe, że przyjechał do szpitala odwiedzić Tokaru? Ale w jakim celu? Jeśli ukrywał się przed policją, to w ogóle nie powinien zjawiać się w takich miejscach.
- Dzięki Ikabe - powiedziała pod chwili i rozłączyła się. Odwróciła się w stronę Kiby. - Potrzebuję samochodu, mogę wziąć twój?
- Jechać z tobą? - zapytał podając jej kluczyki.
- Nie. Czekaj na naszych i miej oko na wszystkich tutaj.
- Jasne.
    Sakura pobiegła w stronę parkingu. Wsiadła po srebrnego pickupa Kiby i ruszyła z piskiem opon w kierunku szpitala.

    Wbiegła do budynku nie zważając na to, że potrąca ludzi. W głównym holu natknęła się od razu na matkę Mii. Zatrzymała się przy niej, ale zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć kobieta odezwała się pierwsza:
- O, to pani tutaj? - zdziwiła się, kiedy zobaczyła Sakurę. 
- A czemu jest pani tym faktem tak zaskoczona? - zapytała Sakura przeczuwając jakiś Armagedon.
- Przecież chciała się pani ze mną spotkać na komisariacie - wyjaśniła pani Tokaru patrząc na nią jak nie do końca pełną rozumu.
- Kto tak powiedział?
- Nauczyciel Matsumoto - ta odpowiedź spowodowała, że pod Sakurą prawie ugięły się nogi.
- Kiedy tak powiedział? Gdzie on teraz jest?
- U Mii, rozma...
    Sakura nie dała jej dokończyć. Podbiegła do recepcji i pokazując odznakę, jednym tchem powiedziała do pielęgniarki:
- Dzwoń po ochronę, natychmiast. Na drugie piętro.
    Nie tracąc ani sekundy puściła się biegiem na klatkę schodową. W drzwiach minęła się z Kabuto, ale nawet się z nim nie przywitała. Nie to teraz było najważniejsze. Przeskakiwała po dwa stopnie, trzymając się poręczy. Modliła się w duchu, żeby zdążyć na czas. Wbiegła na korytarz i z impetem otworzyła drzwi do sali, w której leżała Tokaru.
    Dziewczyny nie było widać. Siedział na nią okrakiem Koji Matsumoto i przyciskał poduszkę do jej głowy. Mia próbowała krzyczeć, ale nie była w stanie. Miotała się w konwulsjach, okładając go pięściami gdzie popadło. Ułamek sekundy zdecydował o tym, że zanim nauczyciel odwrócił się w stronę drzwi gdzie stała Sakura, ta wyjęła broń z kabury, odbezpieczyła i wystrzeliła w jego kierunku, raniąc go w lewą łopatkę.


____________________________________________________

Jestem!
Mam nadzieję, że wróciłam w wielkim stylu (wybaczcie ten brak skromności). Rozdział chyba mega długi, ale chciałam już poprowadzić ten wątek ku końcowi. Liczę na to, że udało mi się Was trochę zaskoczyć tym co wydarzyło się w tym rozdziale.

Luty był dla mnie wymagający pod wieloma względami, ale podejrzewam, że większość z nas żyje obecnie tym, co dzieje się w Ukrainie. Przyznam Wam, że mi niełatwo było wrócić do porządku dziennego po tych pierwszych, okropnych informacjach. Teraz jednak ważna jest każda, nawet najmniejsza pomoc, więc jeśli mogę sobie pozwolić, to gorąco Was do tego zachęcam. Jest mnóstwo zbiórek, czy to rządowych, czy pozarządowych, które można wesprzeć. W większych marketach zbierane są najpotrzebniejsze produkty dla potrzebujących Ukraińców. Miejcie to proszę na uwadze podczas zakupów.

Bądźmy dla siebie dobrzy i serdeczni. Dobro wraca.

Do następnego!

https://pl.pinterest.com/pin/722194490252357357/












Komentarze

  1. OMG ten rozdział to złoto. Dostałam tyle mikro momentów SasuSaku, że moja wewnętrzna fangirl po prostu piszczy, szaleje i skacze po łóżku jak pojebana.
    Miło było poczytać coś dłuższego, zatopić się w tej historii i na chwilę odciąć się od zewnętrznego świata. Super, że akcja się zagęściła, wszystko się już wyjaśnia. Biedny Sasuke wziął urlop akurat na samo rozwinięcie. I wgl on jest taki słodki z tą swoją troską o Sakure. Jak przyszedł na trening to prawie umarłam ze szczęścia xD
    A scena z akamaru i tekst o szkole dla elit to nie zmiótł z ziemi tylko mnie ale również mojego chłopaka xD Bo był tak piękny, że aż musiałam mu przeczytać :D

    Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!
      Bardzo się cieszę, że rozdział Ci się podoba. Dosyć długo nad nim siedziałam, ale również jestem zadowolona z efektu końcowego. Od razu zabrałam się za pisanie kolejnego rozdziału, więc mam nadzieję, że wena mnie nie opuści i w niedługim czasie opublikuję ciąg dalszy :)
      Super, że jesteś :)

      Pozdrawiam!

      P.S. Pozdro dla chłopaka, który docenia humor i ironię :P

      Usuń
    2. O kurde! Zazdroszczę tej weny! Też bym tak chciała ale ostatnio nie mam wcale weny do pisania :( Chociaż zawsze jak czytam inne historie to jakaś tam siła się powoli budzi :D

      Haha, a dziękować dziękować za pozdrowienia. Ucieszył się xD

      Usuń
    3. Powiem Ci, że czasami potrafię się rozpędzić :P a potem z kolei mam spadek i przez miesiąc nie napiszę zdania. Ważne, że do przodu :)

      Usuń
  2. Tak jak Krropcia uważam, że rozdział jest cudowny. Nim się spostrzegłam, dotarłam do końca i chociaż chciałabym dalszego rozwinięcia relacji SasuSaku, o czym już we wcześniejszych komentarzach pisałam. Jednak rozumiem Cię i cieszę się nawet tymi małymi gestami, którymi nas tutaj poczęstowałaś. Uwielbiam, po prostu uwielbiam Twoje budowanie napięcia, opis małych czynności, pomysł na poprowadzenie sprawy i to, że wszystko jest spójne i do siebie pasuje. Bardzo przyjemnie się czyta. Czekam na następny rozdział bo już mnie korci wiedza, co na to wszystko nasz pan nieobecny Uchiha? ^.

    Dziękuję Ci za oderwanie od rzeczywistości, przyznam, że też miałam dylemat, czy publikować u siebie rozdziały, czy się wstrzymać. Dlatego tym bardziej doceniam tak dopieszczony i cudowny rozdział <3

    Żeby nie przesłodzić, to powiem Ci, że znalazłam kilka literówek, ale ja zawsze też mam z tym problem, więc na spokojnie sobie sprawdź :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa! Aż serce się cieszy :)
      Do literówek to ja nie mam już nawet siły. Nawet jak dziesięć razy przeczytam tekst, to i tak zaraz wyjdzie jakiś bubel po opublikowaniu. Pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że czytelników tak bardzo nie kłuje to w oczy.

      Pozdrawiam i do zobaczenia!

      Usuń
    2. Oczywiście, że nie kuje w oczy! Tekst przyjemnie się czyta i jest bardzo, bardzo wciągający :)
      Też mam problemy z literówkami, czytam x razy i nawet po pół roku znajduje w starym rozdziale błędy. Więc to chyba odwieczna zmora autorów. :c

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz.
Spam w komentarzach będzie od razu usuwany.