Rozdział trzeci

Budynek księgarni był mocno opalony z zewnątrz. Resztki osmalonych szyb wisiały jak ostre sople z framugi okien, a ze szklanych drzwi zostały tylko zawiasy. Sasuke i Sakura weszli do środka. Rzędy półek były spalone, tylko niektóre nie zostały strawione przez ogień. Na podłodze walały się spalone, albo częściowo nadpalone mokre książki. Po pomieszczeniu kręcił się szczupły, niewysoki mężczyzna z łysiną na głowie. Nerwowo poganiał do sprzątania dwie młode kobiety, które pakowały resztki tego co zostało do worków. Mężczyzna na widok Sakury i Sasuke warknął gniewnie:
- Nie widać, że nieczynne?
- Jesteśmy z policji. Uchiha Sasuke i Haruno Sakura - Sasuke wyciągnął odznakę ukrytą pod podkoszulkiem, Sakura zrobiła to samo. - Przyjechaliśmy wyjaśnić okoliczności tego przykrego zdarzenia. Zgłosił pan, że ktoś podłożył ogień.
- Oczywiście, że ktoś! - oburzył się. - Chyba nie sądzi pan, że sam puściłem z dymem swoje źródło utrzymania!
- Właśnie to chcemy ustalić - odpowiedział Uchiha spokojnie. - Pozwoli pan, że się najpierw rozejrzymy. Proszę nam pokazać wszystkie pomieszczenia jakimi pan tu dysponuje. 
Właściciel księgarni machnął na nich bezceremonialnie ręką, aby poszli za nimi. Sakura spojrzała na młode kobiety i zauważyła, że nachylone ku sobie szeptały odprowadzając wzrokiem Sasuke. Mężczyzna pokazał im niewielki pokój socjalny, toaletę oraz zagracony magazyn. Biadolił na swoim losem, gestykulując nadmiernie rękami i rzucając co jakiś czas ostre przekleństwo na nieuczciwych konkurentów. 
- Może nas pan zostawić samych - powiedział, a nie zapytał Sasuke wyciągając z kieszeni spodni dwie pary rękawiczek z których jedną parę podał Sakurze. 
Gospodarz lokalu wyszedł z magazynu mamrocząc coś o chamstwu tutejszej policji. Słychać było jak znowu krzyczy na swoich pracowników.
- Co ci nie pasuje w tej historii? - zwrócił się w stronę Sakury Uchiha.
- Kazał pracownikom sprzątać przed naszym przyjazdem - Sakura odgięła jeden palec zaczynając wyliczanie. - Nadmiernie biadoli i gestykuluje, jakby próbował odwrócić naszą uwagę od szczegółów, ale może po prostu jest cholerykiem. Z tego co zauważyłam przy wejściu to pożar jakby zaczął się właśnie od drzwi wejściowych. Im bliżej kasy tym mniejsze spustoszenia widać. Zastanawiam się zatem dlaczego z magazynu zostały całkowite zgliszcza. Straż została dosyć szybko wezwana, ogień nie przedostał się aż tak szybko na tyły księgarni.
- Nie było to też spięcie elektryczne, ani tym bardziej wyciek gazu bo raport straży to wykluczył - Sasuke rozglądał się po osmolonych ścianach. - To na pewno było podpalenie, ale mamy kilku podejrzanych.
- Konkurencja, której w tej dzielnicy nie ma, ale załóżmy, że może faktycznie znalazłby się ktoś, kto chciałby otworzyć taki sam biznes - odezwała się Sakura uznając milczenie Sasuke za zachętę do kolejnej wyliczanki. - Mamy dwie pracownice, które mają prawo nie lubić swojego szefa za to jak je traktuje, a może mało im płaci? Zazdrosna żona, zazdrosna kochanka, zazdrosny kochanek? To mógł być również głupi wybryk chuligański, bez szczególnego powodu. Na koniec został jeszcze właściciel, który chce wyłudzić kasę z ubezpieczenia.
Sasuke nie potwierdził, ani nie zaprzeczył propozycjom Sakury. Skierował się ponownie do pomieszczenia socjalnego zostawiając ją w magazynie. Sakura stała zastanawiając się nad specyficznym zapachem rozchodzącym się w pomieszczeniu. Przy wejściu do księgarni poczuła znajomą woń i nie była to spalenizna. Rozglądała się po kątach, jednocześnie rozgrzebując nogą sterty zniszczonych kartonów i książek, ale nie znalazła nic podejrzanego. Minęła pokój socjalny i otworzyła drzwi do toalety. 
- Uchiha, chodź tutaj - zawołała go stojąc z ręką na klamce.
Zawołany pojawił się obok niej. 
- Czujesz to? - zapytała patrząc na niego.
- Nadtopioną klapę od sedesu? - odbił pytanie z ironią.
- Nie - Sakura przewróciła oczami i weszła do środka. - Czuję tu terpentynę.
- Naprawdę? Ja nic nie poczułem.
- W takim razie musiała to być bezzapachowa. Są różne rodzaje terpentyny i nawet jeśli ma taką nazwę, to nie oznacza, że jest całkiem bezwonna. Zastanawiam się dlaczego akurat tutaj ten zapach jest najmocniejszy.
Sakura kucnęła i obejrzała podłogę za muszlą. Nie było tam śladu po pękniętej szklanej butelce, ani po nakrętce. Stanęła na desce, zdjęła kratkę wentylacyjną i włożyła rękę do środka, ale tam również niczego nie znalazła. 
- Zostało ci już chyba tylko jedno miejsce do sprawdzenia - odezwał się rozbawiony Uchiha.
- Dwa - poprawiła go Sakura. - Zacznę od tego mniej obrzydliwego.
Zdjęła pokrywę od spłuczki i podała Sasuke nie przejmując się jego grymasem. Zajrzała do środka i znalazła to, czego szukała. Naciągnęła mocno rękawiczkę do połowy przedramienia, włożyła rękę do spłuczki i wyciągnęła z wody małą szklaną butelkę z resztkami lekko żółtawej cieczy. Odwróciła się w stronę Sasuke z triumfującym uśmiechem.
- Świetnie Haruno, sprawnie ci poszło - powiedział obojętnie Sasuke odkładając pokrywę spłuczki na podłogę. - Oprócz Akamaru jesteś teraz nosem numer dwa na wydziale. 
- Za to miejsce pierwszego buca bezkonkurencyjnie przypada tobie - odgryzła się. - Pokażmy właścicielowi nasze znalezisko, chcę zobaczyć jego minę.
Weszli oboje z powrotem do głównego pomieszczenia. Właściciel z pracownicami stali na zewnątrz, wszyscy troje palili papierosy. Pojawienie się dwójki policjantów przerwało ich rozmowę. Mężczyzna zaskoczony spojrzał na to, co Sakura niosła w ręce. Zatrzymał rękę z papierosem w połowie drogi do ust.
- Mam nadzieję, że ma pan na to dobre wytłumaczenie - Sakura podniosła trzymaną w ręce butelkę na wysokość oczu mężczyzny. - Pan i pańskie pracownice będziecie musieli złożyć wyjaśnienia na komisariacie.
Sakura włożyła butelkę do plastikowej torebki, którą w międzyczasie Uchiha wyjął z samochodu i otworzył przed nią. Zdjęła mokre rękawiczki i wyrzuciła do kosza stojącego przy ulicy.
- Proszę się stawić na przesłuchanie jutro o dziesiątej rano - zwrócił się do nich Sasuke. - Do tego czasu macie zakaz opuszczania miasta. 
Kobiety spojrzały na siebie przestraszone. Zanim mężczyzna był wstanie wydusić chociażby słowo Sasuke i Sakura wsiedli do samochodu i odjechali. 
Jechali powoli przez zakorkowane miasto. W radiu cicho grała muzyka. Sakura uśmiechnięta patrzyła na wszystko życzliwie przez szybę od strony pasażera. Powolne tempo jazdy nie przeszkadzało jej. Była bardzo zadowolona, że pierwsze zadanie poszło jej dobrze. Wiedziała, że to nie koniec śledztwa, ale dobry początek jeszcze bardziej ją zachęcił do dalszego działania i poszukiwania rozwiązania sprawy. To był prawdziwy zbieg okoliczności, że do podpalenia użyto akurat terpentyny, a nie benzyny, czy innego łatwopalnego materiału.
- Jak to możliwe, że od razu wyczułaś, że to terpentyna? - zapytał Sasuke jakby czytając jej w myślach. 
Sakura spojrzała na niego zadowolona.
- Właśnie myślałam o tym jaki to był zbieg okoliczności. Mój ojciec jest malarzem i był wykładowcą na Akademii Sztuk Pięknych. To głupio zabrzmi, ale nic tak nie kojarzy mi się z dzieciństwem jak zapach terpentyny właśnie. Ojciec malował w domu, zabierał mnie też na uczelnię. Stąd mój wyczulony zmysł węchu jeśli chodzi akurat o tę substancję.
- Bardziej spodziewałbym się podpalenia benzyną, nawet denaturatem - przyznał Uchiha. - Mam nadzieję, że skończy się na jednym przesłuchaniu. Trzeba będzie zdjąć odciski palców z tej butelki.
Zajechali na parking przed komisariatem. Wysiadając z samochodu Sakura zdjęła czapkę Sasuke i odłożyła ją na miejsce pasażera. Oboje weszli do budynku, ale Uchiha nie poszedł prosto na ich wydział, ale skierował się do klatki schodowej, a Sakura za nim. Weszli na drugie piętro, gdzie znajdowało się laboratorium. Sasuke zapukał do jednych z wielu drzwi. Otworzyła je czarnowłosa kobieta z włosami do ramion, ubrana w biały kitel.
- Cześć Shizune, mamy małą robótkę dla ciebie - zwrócił się Sasuke do kobiety podając jej foliowa torebkę. - Zdejmiesz odciski na jutro?
- Ja mam jeszcze pełno roboty na wczoraj - mruknęła niezadowolona, ale zabrała od niego zabezpieczony przedmiot. - Dzisiaj doszło jeszcze to zabójstwo pielęgniarki. Kryminalni do spółki z Ino i Saiem zadbali o to, żebym nie wyszła dzisiaj z pracy przed północą. 
- Wiadomo cokolwiek w tej sprawie? - zainteresowała się Sakura. Zreflektowała się i wyciągnęła rękę w kierunku kobiety. - Nie zostaliśmy sobie przedstawieni. Sakura.
- Shizune - uścisnęła jej dłoń. - Dopiero z zespołem zaczęliśmy badać próbki i niestety niczego to narazie nie wnosi do sprawy. Ktoś cholernie dobrze zatarł ślady.
Sakura zasępiła się. Myślała o tym, czy Kento wie co się stało i czy jest bezpieczny. Nie słyszała wcześniej o takich wypadkach, w których zamieszani byli pracownicy szpitala.
- Dam wam jutro znać co z odciskami, a teraz wracam do pracy - odezwała się ponownie Shizune. 
- Dzięki - Uchiha kiwnął głową i ruszył korytarzem w kierunku schodów. 
Wrócili oboje do swojego wydziału. Sasuke spisywał protokół z przeszukania księgarni, a Sakura uzupełniała to, co uważała, że jeszcze powinno się w nim znaleźć. Zerkała od czasu do czasu w stronę Ino z zamiarem zagadnięcia o sprawę z pielęgniarką, ale widziała, że koleżanka jest zbyt zajęta, żeby teraz zawracać jej głowę.
- Coś cię rozprasza? - zapytał nagle Sasuke patrząc na nią.
- Co? Nie… - zawahała się przez chwilę. - Wiesz co, zaraz wrócę. Muszę zadzwonić.
Wstała z krzesła i podniosła telefon ze swojego biurka. W tym samym czasie podszedł do niej Chouji - wysoki i potężnych gabarytów kolega z pogodnym wyrazem twarzy. Podał jej ulotkę z menu jednego z barów. 
- Sakura, będziemy zamawiali jedzenie, dołączasz się? - zapytał z uśmiechem.
- To miłe, że o mnie pomyślałeś - Sakura spojrzała na menu. 
Telefon w jej ręce zaczął wibrować. Spojrzała na wyświetlacz. Dzwonił Kento. Przez chwilę przyszła jej do głowy myśl, że coś się stało, bo bardzo rzadko dzwonił w czasie pracy. Trzymaną ulotkę wcisnęła w rękę niczego się nie spodziewającego Sasuke. Odwrócił się od biurka i spojrzał na nią zaskoczony.
- Uchiha mi coś wybierze - powiedziała do Choujiego. - Przepraszam, ale muszę to odebrać. 
Wyszła pośpiesznie z pokoju odprowadzana wzrokiem dwóch kolegów. Przeszła przez hol i stanęła przed budynkiem. Nacisnęła zieloną słuchawkę.
- Cześć - odezwał się głos Kento zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. - Mam wolną chwilę, więc pomyślałem, że zadzwonię i zapytam jak ci mija dzień. Nie przeszkadzam?
Sakura wyraźnie odetchnęła z ulgą słysząc spokojny głos narzeczonego.
- Coś się stało? Czemu wzdychasz? - zapytał.
- Aaa, mam sporo pracy - skłamała. Jego spokojny głos wskazywał, że jeszcze nie wie co się stało. Nie chciała go martwić w pracy. - Jest w porządku, bardzo mi się tu podoba. Pracują tu mili ludzie, atmosfera jest okej, zostałam dobrze przyjęta.
- I już zawalili cię robotą? - zaśmiał się krótko.
- Jest dużo papierkowej roboty, ale nie narzekam. Jak tobie mija dzień?
- Dzisiaj nic ciekawego się nie dzieje - odpowiedział. - Miałem tylko dwie asysty, czyli nudy. Za pięć minut mamy mieć zebranie całego oddziału. Od rana doktor Namada chodzi jakiś przygnębiony, zastanawiamy się o co chodzi. Część osób obstawia, że jednak wcześniej odejdzie na emeryturę.
- A ty jak myślisz? - Sakura niespokojnie przestąpiła z nogi na nogę.
- Nie wiem czego się spodziewać, naprawdę. Od jakiegoś czasu słyszy się o zmianie kierownictwa na oddziale i nie chodzi tu o przejście doktora na emeryturę. Mimo wszystko nie wiem co to oznaczałoby dla mnie. Może dowiem się na tym spotkaniu.
Sakura miała przeczucie, że spotkanie nie będzie dotyczyło ani doktora Namady, ani Kento. 
- Zatem oby to były dobre wiadomości - próbowała nadać swojemu głosowi radosne brzmienie. 
- Opowiem ci wieczorem. Muszę już kończyć. Do zobaczenia w domu.
- Do zobaczenia - powiedziała i rozłączyła się. 
Stała jeszcze chwilę oparta o ścianę budynku. Z przykrością uświadomiła sobie, że Kento w każdej sytuacji dopatrywał się jakichś korzyści dla siebie. Jeśli doktor Namada odejdzie wcześniej to Kento przejdzie już na jego stanowisko. Liczył nawet na zostanie ordynatorem oddziału, ale Sakura wiedziała, że na taką posadę i pozycję jest dla niego zdecydowanie za wcześnie. Mimo ogromnych zdolności i dobrej opinii w środowisku lekarskim, nie miał wystarczającego doświadczenia po pięciu latach stażu. Wzdrygnęła się. Jeśli znowu pójdzie coś nie pomyśli Kento to znowu będzie musiała wysłuchiwać jego narzekań. Jego przerost ambicji od jakiegoś czasu bardzo ją drażnił. W wyjątkowo kryzysowych sytuacjach, zwłaszcza po kłótniach zastanawiała się wielokrotnie, czy nie zakończyć związku. Czuła, że ich relacja zaczyna się robić toksyczna.
- Sakura, czemu tak tu stoisz? - usłyszała głos Naruto. 
Razem z Kibą i Akamaru wysiadali z Ragne Rovera na parkingu. Nawet nie zauważyła kiedy przyjechali. Akamaru podbiegł do niej merdając ogonem. Nachyliła się i pogłaskała psa za uszami.
- Sasuke dał ci popalić? - Kiba stanął naprzeciwko niej i wyjął paczkę papierosów z kieszeni spodni. Wyciągnął w jej stronę.
- Nie palę - odezwała się w końcu. - Nie mam problemu z Uchihą.
- A z kim masz? - bystre oczy przyjaciela patrzyły na nią uważnie. Sakura była pewna, że Naruto wie o kim mówi. Zapomniała ugryźć się w język.
- Mam jutro pierwsze przesłuchanie, trochę się stresuję - skłamała po raz kolejny w krótkim odstępie czasu. - Wyszłam trochę przewietrzyć głowę. 
Naruto miał minę, jakby nie przekonywał go ten argument, ale nie drążył sprawy. Sakura doskonale znała przyjaciela i wiedziała, że w dogodnym momencie zada jej odpowiednie pytania. Nigdy nie uważała tego za wścibstwo, a raczej za braterski przejaw troski o nią. 
- Pomóc ci w czymś, doradzić? - zapytał Naruto.
- Nie trzeba. Spisaliśmy z Uchihą protokół, teraz mamy omówić przebieg przesłuchania. W zasadzie powinnam już wrócić do środka.
- Ja też wchodzę - blondyn zachęcająco wskazał jej drzwi ręką.
Weszli do środka zostawiając Kibę z Akamaru na zewnątrz. Sakura próbowała przybrać obojętny wyraz twarzy, ale przy zerkającym na nią co chwilę Naruto było jej ciężko. Zatrzymał ją przy wejściu na wydział.
- Sakura, czy naprawdę to jutrzejsze przesłuchanie tak cię zestresowało?
- Nie - nie widziała sensu, żeby udawać przed przyjacielem. - Chodzi o zabójstwo tej pielęgniarki ze szpitala. Przypuszczam, że pracowała na oddziale chirurgii, bo właśnie się dowiedziałam, że zwołali im jakieś nagłe zebranie, a ordynator cały dzień chodzi przygnębiony. 
- Ale u Kento wszystko w porządku? - zapytał poważnie.
- Narazie tak - potwierdziła. - Jeśli się okaże, że ta kobieta faktycznie pracowała na chirurgii to będzie przeprowadzane dalsze śledztwo, będą przecież przesłuchiwali wszystkich, którzy z nią współpracowali. Już krążą po szpitalu pogłoski, że ordynator oddziału ma wcześniej przejść na emeryturę, a Kento jest taki nastawiony na to, że on przejmie jego obowiązki i… - urwała.
Zapadła cisza przerwana pojawieniem się Choujego wychodzącego z wydziału. Uśmiechnął się do nich pogodnie i poszedł w stronę głównego holu. Naruto położył rękę na ramieniu przyjaciółki i lekko pochylił się w jej stronę.
- Sakura, nie masz wpływu na to co siedzi w jego głowie - powiedział do niej spokojnie. - To dorosły facet, powinien wiedzieć jak kierować swoim życiem, żeby codziennie patrzeć w lustro i niczego się nie wstydzić. 
- Zawsze wiesz co powiedzieć. 
Naruto uśmiechnął się do niej a ona automatycznie odwzajemniła się tym samym. W jego obecności złość, smutek, irytacja znikały jak ręką odjął. Według Sakury to była najwspanialsza zaleta Naruto: potrafił rozmawiać o każdej przykrej sytuacji tak, żeby przekształcić złe myśli w dobre. Dzięki pogodnemu usposobieniu i dobrym sercu zawsze miał wokół siebie wielu oddanych przyjaciół.
Chouji minął ich ponownie, tym razem niosąc siatki z których wydobywał się przyjemny zapach jedzenia. Sakura dopiero teraz poczuła jak żołądek skręca jej się z głodu. 
- Chodź, podzielę się z tobą jedzeniem, które wybrał dla mnie Uchiha - zaproponowała otwierając drzwi. 
- On wybrał? - zdziwił się Naruto.
- Tak wyszło. Zobaczymy jak się spisał.
Weszli oboje do środka i skierowali się do kuchni. W pomieszczeniu stał Sasuke oparty o szafkę zajęty rozpakowywaniem swojego posiłku. 
- Które jest moje? - zapytała Sakura podchodząc do blatu z ustawionym stosem tekturowych pudełek. 
- To zależy co sobie zamówiłaś - odpowiedział ze złośliwym uśmiechem.
- Nawet nie żartuj - Sakura zrezygnowana opuściła ręce wzdłuż tułowia. - Nie wybrałeś nic dla mnie?
- O, jest mój ramen! - odezwał się nagle Naruto podnosząc plastikowy pojemnik zza pudełek.
Sasuke oderwał się od szafki i wskazał palcem porcję Sakury. Zadowolona sięgnęła po plastikowy widelec i otworzyła pudełko. Zajrzała do środka i mina jej zrzedła. Naruto widząc jej reakcję zajrzał do pojemnika, który otworzyła i parsknął cichym śmiechem.
- Stary, gorzej wybrać nie mogłeś - zwrócił się do Sasuke. - Sakura nie lubi brokułów. 
- Miałem wybrać “coś”, więc tak zrobiłem - odpowiedział. 
- Nic nie szkodzi - Sakura zacisnęła usta. - Skąd mogłeś wiedzieć. Brokuły po prostu zostawię. 
- Tak, wtedy się nie najesz - Naruto zabrał od niej pudełko i widelec. - Zamienimy się. 
Wyszedł z kuchni zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć zostawiając Sasuke i Sakurę z porcją jego ramenu. 
- Zdążymy jeszcze dzisiaj przygotować się do przesłuchania? - zagadnęła Sasuke zmieniając temat. Usiadła na taborecie i otworzyła pojemnik.
- Zdążysz się jeszcze przygotować - poprawił ją. Usiadł obok niej i kontynuował jedzenie. - Ja tylko sprawdzę zasadność pytań. 
Sakura pokiwała głową. Podobało jej się, że Uchiha daje jej pole do działania, nie narzuca swojego zdania, wyznacza jej nowe zadania. Miała obawy, że będzie chciał robić wszystko po swojemu, nie konsultując z nią żadnych decyzji. Była pozytywnie zaskoczona. 
Spojrzała na niego z ukosa. Jadł powoli, nie odzywał się bez potrzeby, był bardzo spokojny. Być może to lata pracy w policji ukształtowały jego charakter i nauczyły pokory. Uświadomiła sobie, że Naruto nigdy nie opowiadał jej o Sasuke, mimo że prawdopodobnie znali się już od dawna. 
- Długo znacie się z Naruto? - zapytała.
- Długo..
- Zaczęliście pracować razem na tym posterunku? 
- Nie - zaprzeczył. - Poznaliśmy się w szkole policyjnej. Byliśmy później dwa lata w ANBU.
- Chyba niewiele osób się tam dostaje - Sakura spojrzała na niego z podziwem. - Ktoś jeszcze z naszego wydziału oprócz ciebie i Naturo służył w jednostkach specjalnych?
- Shikamaru, Kakashi, Sai i komendant. 
- Oo, to rodzinna tradycja Uchihów? - zapytała wesoło.
Sasuke wstał ze stołka i wyrzucił puste opakowanie po posiłku do kosza. Sakura obserwowała jego ruchy lekko zaniepokojona, że palnęła coś głupiego. Uchiha podszedł do niej, oparł się jedną ręką o blat. Minę miał jak zwykle nieprzeniknioną. 
- Rodzinne tradycje mają to do siebie, że są bezwzględnie przestrzegane. Dotyczy to nie tylko tak chwalebnych wyczynów jak dostanie się do ANBU, ale także takich, które raczej wzbudzają litość i smutek, na przykład poświęcenie życia na służbie.
Sakura lekko rozchyliła usta ze zdziwienia. Patrzyła w jego czarne oczy. Domyślała się, że Sasuke mówi o swoim bracie. Nie wyglądał jakby był zły, bardziej wydawało jej się, że jest rozgoryczony i trochę zirytowany. 
- Nie powinnam… - zaczęła mówić, ale Uchiha przerwał jej gestem ręki. 
- Nieważne. Chodź, masz robotę do dokończenia.
Wyszedł z kuchni zostawiając ją samą. Sakura pacnęła się otwartą ręką w czoło. Czuła, że niewiele brakowało do zepsucia ciężko wypracowanej, w miarę poprawnej relacji z partnerem. Odetchnęła cicho, zbierając się w sobie, aby dokończyć pracę z Sasuke. Miała nadzieję, że wraz z opuszczeniem kuchni znikną złe emocje, które się nagromadziły podczas tego krótkiego posiłku razem. Sprzątnęła po sobie i wróciła do biurka.
Zabrała się od razu do spisywania pytań na przesłuchanie. Czasami ukradkiem zerkała na Uchihę próbując zorientować się po wyrazie jego twarzy, czy jest na nią zły, ale nic nie było po nim widać. Czuła się głupio, że nieumyślnie wyprowadziła go z równowagi. Potarła dłonią czoło w zamyśleniu. Relacje z partnerem pierwszego dnia współpracy były dziwną sinusoidą: najpierw nie był chętny do współpracy z nią, potem ona zdołała mu udowodnić, że wcale nie jest takim najgorszym wyborem, udało im się zrobić krok do przodu we wspólnym śledztwie, a teraz ona palnęła głupotę. Spojrzała na zegarek na monitorze komputera. Zostały jeszcze trzy godziny pracy. Miała tylko trzy godziny, żeby pierwszy dzień uznać za przełamanie lodów w kontaktach z Uchihą. Postanowiła działać szybko. Dopisała resztę pytań bazując na raporcie ze śledztwa oraz inne, które nie powiązane ściśle ze sprawą wydawały jej się istotne. 
- Skończyłam - obróciła się w stronę Sasuke. - Spojrzysz?
Uchiha bez słowa oderwał się od przeglądania akt i przysunął się krzesłem w jej stronę. Spojrzał na jej monitor, a jego oczy poruszały się w kierunku czytanego tekstu. Sakura z napięciem czekała na werdykt. 
- Skąd tyle pytań o agenta ubezpieczeniowego? - zainteresował się.
- Sam zwróciłeś uwagę, że tam gdzie były ubezpieczone biznesy właściciela księgarni zawsze powtarzało się jedno nazwisko - Sakura zajrzała w dokumenty. - Dokładnie Tanaka Daiki. Wyszukałam gościa w internecie i okazało się, że dorobił się niemałej fortuny na sprzedaży ubezpieczeń. Z dokumentów wynika, że właściciel ubezpieczył swoją księgarnię na najwyższą możliwą kwotę właśnie na wypadek pożaru. Sprawdziłam inne jego interesy i za każdym razem ten sam schemat: największa kwota ubezpieczenia na konkretny wypadek i po około roku do takiego właśnie dochodziło.
- Podejrzewasz, że są w jakimś spisku?
- A nie wygląda ci to na to? - odpowiedziała pytaniem na pytanie. - Uważam, że powinniśmy się skontaktować z tym Tanaką przed przesłuchaniem właściciela. 
- Jeśli działają razem, to facet na pewno dał mu znać, że policja przeprowadza śledztwo - zauważył Sasuke. Oparł się o swój fotel w zamyśleniu. - Chyba, że spróbujemy z nim porozmawiać nieoficjalnie.
- Czyli jak? - Sakura ożywiła się. Przeczuwała, że czeka ich ciekawe zadanie.
- Czyli jako jego klienci. Podamy się za kogoś, kto chce ubezpieczyć swoją firmę na dużą kwotę. Jeżeli faktycznie dorabia się wchodząc w nielegale spółki to i nam zaproponuje jakiś przekręt. Jak się z czymś wsypie to będziemy mieli pewność, że właściciel księgarni sam podpalił swój dobytek, a wobec nieuczciwego agenta będziemy później prowadzili osobne śledztwo.
- To takie działanie va banque, nie uważasz? - zwątpiła Sakura.
- Póki co tyle wystarczy, żeby wybadać tego agenta jeśli chcemy zdążyć przed przesłuchaniem - przekonywał ją Sasuke. - Nawet jeśli facet nie wypali od razu z jakimś niemoralnym pomysłem, to będziemy mieli czas na dokładniejsze prześwietlenie jego poczynań. Póki co zorientujemy się chociaż jakim człowiekiem jest Tanaka Daiki. 
- Dobra - zgodziła się. - Zatem jesteśmy wspólnikami i razem prowadzimy firmę…
Sakura spojrzała w sufit szukając inspiracji. Sasuke zmarszczył brwi w zamyśleniu.
- Restaurację - dokończył za nią. - Nie jesteśmy wspólnikami. Ty nazywasz się Sato Riko i jesteś właścicielką nowo otwartej restauracji Kamelia. Ja jestem menagerem. Chcesz ubezpieczyć swój interes na dwa, nie… na trzy miliony ze szczególnym uwzględnieniem pożaru, włamania, czy zalania wodą.
- Przecież na pewno nas sprawdzi w sieci i dowie się, że taka restauracja ani osoba nie istnieje - zauważyła Sakura, zdziwiona jednak jego pomysłowością. 
- Restauracja Kamelia została otwarta dwa tygodnie temu, a Sato Riko to prawdziwa osoba - Sasuke odwrócił się do swojego komputera i wpisał nazwę restauracji.
Sakura podsunęła się do jego biurka i spojrzała w monitor. Na ekranie wyświetlona była strona restauracji. Ekskluzywny lokal faktycznie został otworzony dwa tygodnie temu i to w centrum Konoha. Najbliższe rezerwacje na stolik można było składać dopiero w grudniu, bo wszystkie wcześniejsze daty były już niedostępne. W opisie profilu restauracji były udostępnione również informacje i zdjęcie właścicielki. Sato Riko była dwudziestopięcioletnią bizneswoman pochodzącą z wpływowej rodziny uznanych restauratorów. Na zdjęciu widać było jej smukłą kobiecą sylwetkę, delikatne rysy twarzy, pełne usta, lekko zadarty nos i czarne oczy. Miała długie, pofalowane włosy koloru słomy. 
- Jeśli mi powiesz jak do jutra mam się stać modelką z długimi blond włosami to przestanę mieć jakiekolwiek wątpliwości, że twój plan wypali - zwróciła się kpiąco do Uchihy.
- Mogę tylko powiedzieć jak Riko zamieni się w niewysoką, pyskatą różowowłosą policjantkę - odpowiedział jej z lekkim uśmiechem.
Spojrzała na niego unosząc brwi i oczekując dalszych wyjaśnień. 
- Znamy się kilkanaście lat - powiedział. - Załatwię to tak, że zamiast jej zdjęcia, będzie się wyświetlało twoje. 
- Ale jak… - Sakura przestała rozumieć. - Przecież nawet jeśli zmieni  się zdjęcie na tej stronie, to we wszystkich innych miejscach będą się wyświetlały prawdziwe zdjęcia tej kobiety. Poza tym istnieje ryzyko, że facet wie jak ona wygląda, może nawet był już w jej restauracji?
- Jeżeli był w restauracji i zamawiał stolik na swoje nazwisko to jestem wstanie się tego dowiedzieć od ręki. Jeśli chodzi o zdjęcia to nie będzie z tym większego problemu. Riko stała się popularna dopiero w momencie, gdy otworzyła swoją restaurację. Jej rodzice skutecznie chronili swoją prywatność i nie pozwalali na upublicznianie jej wizerunku, więc jej zdjęć nie ma aż tak dużo. 
- Jednak dalej nie rozumiem jak chcesz podmienić jej zdjęcia na moje - drążyła dalej.
Sasuke podrapał się po brodzie.
- Tutaj mamy dwie opcje - zaczął zagadkowo. - Pierwsza to taka, że idziemy do Kakashiego i składamy oficjalny wniosek o pozwolenie na przeprowadzenie tej małej podmiany. Ten wniosek zostaje rozpatrzony dopiero wtedy, gdy przedstawimy przynajmniej trzy dowody na to, że facet może być oszustem. Dopiero wtedy dostajemy pozwolenie i nasz informatyk robi co trzeba. Ponieważ teraz nie mamy żadnych dowodów, a jedynie nasze przypuszczenia, to wniosek może sobie leżeć dwa tygodnie, albo dwa miesiące.
- A ta druga opcja? - zapytała Sakura zniecierpliwiona i nachyliła się ku niemu.
- Mam znajomego, który może to załatwić od ręki.
Sakura odchyliła się gwałtownie do tyłu, spojrzała na Sasuke zaskoczona. Nie dowierzała, że właśnie zaproponował pomoc hakera. 
- Nie - powiedziała ostro. - To nielegalne. Możemy mieć przez to kłopoty. 
- W takim razie nie zawracajmy sobie głowy, żeby jutro kontaktować się z Tanaką - Uchiha machnął ręką lekceważąco. - Nic na niego nie mamy, będzie się wypierał i nie przyzna się, że ma jakiekolwiek układy z gościem od księgarni. 
- Uchiha, czy ty próbujesz mnie teraz podpuścić?
- Mówię jak jest - powiedział lakonicznie. - Jeśli nie chcesz, to nie będę cię namawiał. To twoje pierwsze śledztwo i nawet jestem w stanie to zrozumieć.
- Nawet? - zapytała oburzona. - Czyli co, chcesz mi powiedzieć, że niejednokrotnie korzystałeś z usług swojego kumpla?
Sasuke nie odpowiedział. Spojrzał tylko na nią wymownie, zabrał swój pusty kubek i skierował się w stronę kuchni. Sakura opadła ciężko na oparcie. Teraz już była pewna, że Uchiha chciał ją podpuścić. Myślała, że to mógł być jakiś rodzaj testu, sprawdzenia jej charakteru, lojalności. Otrząsnęła się z tych myśli. Nie powinna chwytać się takich sztuczek na granicy prawa. Zrobi to legalnie i po swojemu. Ostatecznie nie znała go na tyle, żeby być w stu procentach pewnym jego metod pracy. Za coś został wysłany na przymusowy roczny urlop i teraz kiedy zaproponował jej coś takiego, zaczęła nabierać podejrzeń, że może właśnie to było powodem jego długiej nieobecności. 
Zanim Uchiha wrócił z kuchni Sakura wydrukowała plik z pytaniami na przesłuchanie i załączyła do akt. Nie odzywali się do siebie do końca zmiany. Kiedy wybiła dziewiętnasta część osób zaczęła się wychodzić z pracy. Sakura, Naruto, Sasuke i Ino wyszli jednocześnie na parking. Sakura chciała jeszcze zamienić słowo z Ino na temat zabójstwa pielęgniarki, ale blondynka widocznie się śpieszyła. Zanim wsiadła do swojego samochodu zdążyła krzyknąć Sakurze:
- Sakura, jutro po pracy wychodzimy wspólnie na grilla, więc nie przyjeżdżaj samochodem!
Sakura pomachała jej ręką na odjezdne i przystanęła przy swoim pickupie. Podeszli do niej Sasuke z Naruto zajęci rozmową. 
- I jak wrażenia po pierwszym dniu pracy? - zapytał ją dziarsko Naruto.
Przeniosła swoje spojrzenie na Uchihę, który zakładał na siebie skórzaną kurtkę. Krótką chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią, ale nie wymyśliła innej oprócz pospolitego:
- Dobre. Jestem bardzo zadowolona.
- Tylko tyle? - zdziwił się blondyn. - Chyba napuszczę na ciebie Hinatę, jej na pewno więcej powiesz. - spojrzał na zegarek na nadgarstku - Spadam, mam jeszcze coś do załatwienia. Do jutra!
Naruto pobiegł do swojego auta i odjechał. Sakura została z Sasuke. 
- Ja też już idę, narazie - odezwał się ruszając z miejsca nie zaszczycając jej spojrzeniem.
- Do jutra.
Uchiha płynnym krokiem odszedł od niej. Nie patrzyła jak odjeżdża, wsiadła do swojego samochodu. Zorientowała się, że zostawiła w jego aucie okulary przeciwsłoneczne, ale już było za późno, żeby go zawrócić. Nie odpaliła od razu silnika. Spojrzała na gmach komisariatu. Powiedziała prawdę Naruto, była zadowolona. Poradziła sobie dobrze w pierwszym śledztwie w jej karierze, uważała, że jej relacje z kolegami i koleżankami w biurze będą układały się poprawnie, jednak… Wielką tajemnicą pozostało to, jak będzie dalej wyglądała jej współpraca z Sasuke. Miała przeczucie, że odkąd odrzuciła jego propozycję o pomocy kumpla hakera to w jakiś sposób straciła w jego oczach. Przez chwilę nawet poczuła z tego powodu lekkie wyrzuty sumienia. 
Uszczypnęła się lekko w policzek.
- Nie wygłupiaj się Haruno, ten palant tylko cię sprawdza.
Przekręciła kluczyk w stacyjce i ruszyła w kierunku mieszkania.
___________________________________________________________
Cześć!
Kolejny rozdział za nami. Pewnie sami się już zorientowaliście, że nie mam zielonego pojęcia o tym jak wyglądają śledztwa policyjne. Coś tam z seriali CSI... Poluzowałam mocno cugle wyobraźni.
Cieszę się bardzo, że czasami ktoś tu zagląda. Licznik narazie pokazuje skromne liczby, ale nawet najmniejsza jest dla mnie na wagę złota :)

Komentarze

  1. Kurczę, trochę mnie tutaj nie było, ale wracam i zostawionymi komentarzami chcę wesprzeć Twą wenę. Jakbym nie wiedziała, że nie masz pojęcia o sposobie postępowania w śledztwie, to bym raczej się nie skapnęła, że improwizujesz. Mogłaś się nie przyznawać xd. Fajne jest to, że opisujesz w bardzo realny sposób, nie tylko samo śledztwo, ale też relacje między bohaterami (co skomentuję pod innym rozdziałem). Nie śpieszysz się i uważam, że to punktuje. Podsumowując, bardzo lubię realizm i tempo całej historii. Sasuke jest jak zwykle bucem trudnym w obejściu (co do niego pasuje), ale w bardzo smaczny, wyważony sposób. Spisuje się jak najbardziej w roli partnera, bo daje pole do popisu nowicjuszce, jest otwarty na sugestie ze strony Sakury, ale zarazem przejmie pałeczkę, jeśli widzi, że ona nie daje rady, lecz robi to w taki sposób, żeby jej nie zaszkodzić (już piję trochę do późniejszych rozdziałów, bo oczywix przeczytałam od razu wszystkie). Sasuke wydaje się być lojalnym partnerem, takim, który nie boi się zaryzykować i pójdzie za towarzyszem choćby w ogień, a przede wszystkim dzięki swojemu doświadczeniu i znajomościom, jest bardzo użyteczny.
    Rozbawił mnie fragment, gdzie Sakura została drugim nosem na wydziale. Niech Akamaru dba o posadkę, bo niedługo może mieć konkurencję w szukaniu narkotyków :).
    Nie jestem jakimś specjalistą od wszelakich błędów, ale rzuciły mi się w oczy dwie rzeczy. Po pierwsze Range Rover (nie Ragne Rover), a po drugie, gdy Sakura mówi do Shizune: ,,nie zostaliśmy przedstawione" nie powinno być,,zostałyśmy"? Takie drobnostki, które wyłapałam. Powodzonka w dalszej twórczości!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz!
      Faktycznie, strzeliłam dwa babole. Wprawne oko! Dzięki za zwrócenie uwagi.
      Miło jest czytać komentarze (nawet te zwracające uwagę na błędy - dobrze, dobrze!), bo teraz realnie czuję, że ktoś czyta to opowiadanie.
      Sasuke od zawsze wydawał się być dobrym partnerem (dopóki nie zostawił drużyny i nie zwiał z wioski), nawet kiedy po zostawieniu Orochimaru założył własną drużynę. Miał te swoje dzikie epizody, ale wybaczyłam mu po tej wojnie (jak wszyscy?). Ostatnio jak przeglądałam te pierwsze tomy mangi to znalazłam ten fragment kiedy po powrocie z Kraju Fal Kakashi zgłosił drużynę 7 do wzięcia udziału w egzaminie na chunina i Sakura miała spory dylemat czy da radę. Sasuke mocno ją wtedy podbudował, kiedy szli składać aplikację. I właśnie dlatego nadałam mu w opowiadaniu charakter takiego lojalnego kumpla, może trochę nawet anioła stróża.

      Usuń
  2. Hej!
    Ja też nie mam pojęcia jak wygląda śledztwo policyjne a z programów i filmów mam nieco inne wyobrażenie o nich więc może przemilczy to i uznajmy że jest zajebiście ;)

    Jak tylko przeczytałam o morderstwie w szpitalu to miqłam w głowie milion lapek zapalonych PEWNIE KENTO BĘDZIE MORDERCĄ czy coś. Więc uważnie przygladać się będe rozwojowi sytuacji 😏😏

    Tajemnicza reakcja Sasuke to to na co czekałam, bo jego nigdy za wiele. Czemu tak zareagował? I co sie stało z Itachim?
    Czemu wgl skoro byli w anbu to razem z Naruto zostali po prostu policjanami?! Tyle pytań! Ide szukać odpowiedzi normalnie xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Autorki ff o Naruto mnie nigdy nie zawodzą - przynajmniej tutaj Sakura nie jest sierotowata, jak w mandze i anime. (gdzie wiecznie trzeba ją łapać i rartować, blee)

    PODOBA MI SIĘ DYNAMIKA DUETU SASUKE I SAKURCIA!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :)
      Cieszę się, że podoba Ci się dynamika ich duetu. Nie chciałam, żeby to było jakieś takie wielkie BUM i miłość od pierwszego wejrzenia. W mandze miłość Sakury i Sasuke baaardzo długo dojrzewała. Oczywiście, opowiadanie nie będzie miało 700 rozdziałów, więc trzeba trochę ich pogonić, ale nie chcę robić tego taka nachalnie.
      Pozdrawiam! :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz.
Spam w komentarzach będzie od razu usuwany.