Rozdział piąty
Sakura siedziała na miejscu pasażera w samochodzie Sasuke. W ręce ściskała klucze do swojego mieszkania. Za chwilę będzie musiała odegrać rolę swojego życia porzucając imię Sakura i przybierając inne - Riko. Poza zmianą danych personalnych konieczna była zmiana wizerunku, ponieważ Sato Riko była elegancką kobietą. Sakura z przerażeniem spojrzała na swoje niepomalowane paznokcie i zastanawiała się właśnie, czy ma w szafie coś odpowiedniego na taką “okazję”, kiedy odezwał się Uchiha:
- Postaraj się w miarę szybko przebrać. Nie mamy wiele czasu do spotkania z Tanaką. Jeszcze musimy podskoczyć po wizytówki i do restauracji.
- Mhm - mruknęła tylko.
- Niecałą godzinę temu waliłaś ręką w stół i chodziłaś jak nakręcona, a teraz tylko “mhm”?
- Czuję presję - przyznała. - Chcę pomóc Hikaru i jednocześnie czuję, że jeśli nie będę przekonywująca jako Riko to wszystko pójdzie się rypać i nie będziemy mieli nic na tego kretyna i jego wspólniczkę numer jeden.
- Tak bardzo ci szkoda tej dziewczyny? - zapytał zerkając na nią. - Przecież wiedziała na co się zgadza.
- Po prostu szkoda - odpowiedziała. - Zdaję sobie sprawę, że taka pogoń za pieniędzmi, uznaniem potrafi zmienić człowieka. Ona jest młoda, ma całe życie przed sobą i już zdecydowała się na taką propozycję. Mam takie przeczucie, że jeśli byśmy jej teraz nie pomogli, to później zaczęłaby się wypakowywać w gorsze rzeczy.
- To w większości przypadków i tak nie działa. Resocjalizacja to bardzo złożony proces.
- Mimo wszystko będę próbowała - powiedziała stanowczo. - Jesteśmy na miejscu, możesz tu zaparkować.
Po tym jak Sasuke zaparkował, Sakura odpięła pas i wysiadła z samochodu. Zanim zamknęła drzwi nachyliła się jeszcze:
- Wejdziesz?
- Poczekam tutaj - odpowiedział.
Zamknęła drzwi i pobiegła do wejścia kamienicy. Szybko przeszła przez klatkę schodową i po chwili znajdowała się już w mieszkaniu. Rzuciła klucze na stolik i skierowała się do sypialni, żeby zacząć poszukiwania odpowiedniego stroju. Otworzyła szeroko drzwi szafy i zaczęła przekładać wieszaki. Wiedząc, że nie ma dużo czasu wyjęła pierwszą sukienkę, która jej się nawinęła. Rozebrała się i założyła na siebie beżową, obcisłą sukienkę sięgającą kolan. Obejrzała się w lustrze z każdej strony. Z zadowoleniem przyznała, że wygląda całkiem dobrze. Nachyliła się do dolnej szafki, żeby znaleźć odpowiednie buty. Wyrzuciła wszystkie pudełka na środek pokoju i otwierała je po kolei. W końcu udało jej się trafić na błękitne szpilki, które kupiła dla kaprysu ponad pół roku temu. Wyciągnęła je z pudełka i wyszła z sypialni. Rzuciła buty na sofę i weszła jeszcze do łazienki. Odsunęła kosmetyczkę i wyciągnęła z niej czarną kredkę do oczu i szminkę. Przeczesała włosy, pokropiła się perfumami. Kierując się do drzwi, zgarnęła szpilki z sofy, założyła białe trampki, zabrała klucze ze stolika i wyszła z mieszkania.
Zwinnym ruchem otworzyła drzwi od samochodu i weszła do środka. Sasuke oparty łokciem o drzwi kierowcy odwrócił się w jej stronę. Czekała aż Uchiha powie coś pierwszy.
- Szybko się uwinęłaś - odgiął lewą rękę, żeby spojrzeć na zegarek. - Jedziemy dalej.
Sakura przewróciła oczami. Położyła szpilki pod siedzeniem i zapięła pasy. Sasuke odpalił samochód i ruszyli. Chwilę później zatrzymali się przed niewielkim sklepikiem, którego szyld nosił chwytliwą nazwę: Pieczątki i Wizytówki.
- Zaraz wracam - tym razem to Sasuke opuścił pojazd.
Sakura korzystając z okazji wyjęła lusterko z torby i pomalowała sobie cienkie kreski na powiekach co dodało jej nieco drapieżności. Pociągnęła także pełne usta koralową szminką. Z włosami nie miała już czego zrobić, musiały pozostać naturalnie proste. Dawno nie miała okazji, żeby założyć ładną sukienkę, szpilki, pomalować coś więcej niż tylko rzęsy. Odzwyczajona od takiego wyglądu czuła się nieco niekomfortowo. Nie sądziła, że akurat jej praca będzie wymagała chwilowej zmiany wizerunku na potrzeby śledztwa.
Przez przednią szybę samochodu zobaczyła, że Sasuke idzie w jej kierunku.
- Okej, mamy wizytówki - powiedział wsiadając do samochodu. - Jedna dla mnie jako menagera i to dla ciebie.
Uchiha podał jej niewielkie, prostokątne pudełeczko i jedną luźną wizytówkę. Sakura odczytała z niej swoje tymczasowe dane i jej prawdziwy numer telefonu. Spojrzała na pudełko.
- Po co mi aż tyle wizytówek? - zapytała zdziwiona pokazując na pudełko. - Ty masz jedną.
- Te są na twoje prawdziwe imię i nazwisko - odpowiedział Sasuke zapinając pas. - Nie będziesz już musiała pisać po moich.
Rozpieczętowała pakunek i wyciągnęła wizytówkę podpisaną: Haruno Sakura Wydział Śledczy, numer telefonu… Uśmiechnęła się szeroko. Sasuke bardzo pozytywnie ją zaskoczył. Odwróciła się w jego stronę z promiennym uśmiechem.
- Dziękuję.
- Nie przyzwyczajaj się - odpowiedział uśmiechając się lekko.
- Czyli wykorzystałam już limit twojej dobroci?
- Nie inaczej - potwierdził.
Sakura schowała pakunek do swojej torby. Już nawet nie chciała wnikać od kogo Sasuke dostał jej numer telefonu. To nie było teraz istotne. Jej obawy dotyczące współpracy z Uchihą dzisiaj już całkiem zniknęły. Te drobne gesty z jego strony utwierdziły ją w przekonaniu, że nie jest wcale taki najgorszy jak jeszcze wczoraj sądziła. Ostatecznie mógłby być na nią zły za wiele rzeczy, które wydarzyły się do tej pory. Z pewnością nie był osobą, z której można czytać jak z otwartej księgi, tak jak w przypadku jej, czy Naruto. Musiała jednak przyznać, że w ich pracy zdecydowaną przewagę miał ten, kto potrafił perfekcyjnie kontrolować emocje tak jak Uchiha.
Zajechali w końcu na luksusową dzielnicę, gdzie znajdowały się najdroższe butiki, sklepy jubilerskie i restauracje. Sakura nigdy nie zapuszczała się w te rejony, bo nie było to na jej studencką kieszeń. Wiedziała, że za filiżankę herbaty musiałaby zapłacić tyle, ile kosztowało jej dzienne wyżywienie.
Sasuke zaparkował na parkingu przed restauracją Kamelia. Sakura wysiadła z samochodu i spojrzała na białą fasadę budynku z dużymi oknami. Na parapetach stały w doniczkach oczywiście czerwone kamelie. Uchiha podszedł do dużych szklanych drzwi i otworzył je zapraszając ją gestem do środka. Sakura weszła do budynku i nie była zaskoczona, kiedy zobaczyła gustownie urządzone wnętrze z nie przesadzonymi czerwonymi i turkusowymi akcentami. Wszystko miało tu swoje miejsce i wytworny smak, mimo tak kontrastowych kolorów. Stoły, krzesła, bar, oświetlenie, świeże rośliny, ozdoby - idealnie ze sobą współgrały. Po sali restauracyjnej kręciły się kelnerki ustawiając zastawę na stołach.
Podeszła do nich kelnerka ubrana w idealnie wykrochmaloną białą koszulę i bordową spódnicę. Blond włosy miała upięte w idealnie ciasny kok.
- Dzień dobry - przywitała ich uprzejmie. - Państwo zapewne do pani Riko?
- Tak - potwierdził Sasuke.
- Proszę poczekać - wskazała ręką na zamszową sofę w kolorze turkusowym. - Czy podać państwu coś do picia?
- Ja dziękuję - odpowiedział Uchiha siadając.
- Ja poprosiłabym szklankę wody - powiedziała Sakura siadając obok Sasuke.
- Oczywiście - uśmiechnęła się kelnerka i odeszła od nich na chwilę, aby zaraz pojawić się ze szklanką wody z cytryną.
Sakura kiwnęła kelnerce głową w podziękowaniu i dalej z ciekawością rozglądała się po lokalu. Sasuke nie sprawiał wrażenie zainteresowanego, co dało Sakurze jasno do zrozumienia, że już tu był. Czuła, że pomimo w miarę eleganckiego ubrania nie pasowała do takiego miejsca. Jej bardziej odpowiadały przytulne kawiarenki, ciasne bary z ciekawym klimatem. Zerknęła na Sasuke, który siedział podparty łokciami o kolana i był czymś wyraźnie zamyślony. Nie odezwała się jednak, bo prawdopodobnie i tak nie powiedziałby jej czym aktualnie zaprząta sobie głowę.
Usłyszała szybkie kroki odbijających się od posadzki obcasów. Przez salę restauracyjną szła pewnym krokiem Riko. Jej długie rozpuszczone blond włosy falowały pod wpływem ruchu. Była ubrana w klasyczną małą czarną, idealnie dopasowaną do jej smukłej sylwetki. Miętowe szpilki dodały nieco fikuśności jej wyglądowi. Sakura poczuła jakby właśnie była na pokazie mody, a przed nią szła modelka wycięta z katalogu drogiego domu mody.
Riko uśmiechnęła się ukazując rząd równych zębów i podeszła najpierw do Sasuke. Złapała go za ramiona i zdecydowanym ruchem cmoknęła go w obydwa policzki. Jej czarne oczy zaiskrzyły ciekawością, kiedy odwróciła się w stronę Sakury i wyciągnęła rękę w geście przywitania.
- Sato Riko.
- Haruno Sakura - uścisnęła dłoń.
- Usiądźmy - zaproponowała Riko wskazując im miejsca. Sama zajęła miejsce na fotelu koło miejsca gdzie siedział Sasuke. - Przygotowałam dla was parę dokumentów, gdyby się okazało, że coś będzie wam potrzebne. Dla mnie są już nieaktualne i nie są wiążące, więc bez problemu możecie je wykorzystać.
Riko położyła skórzaną teczkę na stoliku i podsunęła w ich kierunku. Kolorowe bransoletki na jej nadgarstkach zadźwięczały, kiedy splotła palce dłoni i położyła je sobie na kolanach.
- W księdze rezerwacyjnej nie było nikogo o nazwisku Tanaka Daiki, ale nie możemy wykluczyć, że nie został po prostu przez kogoś zaproszony, dlatego rezerwacja nie jest na jego nazwisko - kontynuowała dalej.
- Tu akurat możemy być spokojni - wtrącił się Sasuke. - Kiedy umawialiśmy się na spotkanie, okazało się, że idealnie strzeliliśmy się w moment, ponieważ Tanaka przez miesiąc pracował poza Konohą i wrócił wczoraj.
- Zdjęcia już zostały podmienione?
- Tak, zaraz po skontaktowaniu się z nim.
Sakura obserwowała tę wymianę zdań jakby stała gdzieś obok i ta cała sytuacja jej nie dotyczyła. Na pierwszy rzut oka było dla niej jasne, że Riko jest osobą, która lubi przejmować inicjatywę. Była bardzo ożywiona, kiedy mówiła i dodatkowo dobrze się przygotowała mimo, że teoretycznie miała użyczyć tylko swojego nazwiska do sfingowania całej tej akcji. Sakura zdawała sobie sprawę, że wizerunkowo może bardzo wiele stracić, jeśli coś pójdzie nie po ich myśli, a jednak weszła w to wszystko z wielkim zapałem i zaangażowaniem. Przez chwilę nawet przyszło jej do głowy, że to nie zwykła uprzejmość Riko względem Sasuke spowodowała, że zdecydowała się tak zaryzykować. Wyglądało jej to na coś poważniejszego.
- Ach, szkoda, że osobiście nie mogę brać udziału w tym przedsięwzięciu - Riko opadła z westchnieniem na fotel uśmiechając się. - Uwielbiam patrzeć, kiedy ktoś plącze się w zeznaniach, a ja doskonale wiem, że to kłamstwo.
- W takim razie powinnaś pracować na naszym wydziale - powiedział Uchiha. - Takich krętaczy widujemy codziennie. Haruno może potwierdzić.
Riko przeniosła na nią swoje spojrzenie, a Sakura z kolei spojrzała na Sasuke zdziwiona, że nagle padło jej nazwisko i że została wciągnięta do rozmowy. Przecież doskonale wiedział, że dopiero teraz miała okazję przeprowadzić swoje pierwsze przesłuchanie, więc nie mogła obiektywnie potwierdzić ilu krętaczy widywał Uchiha. Jednak czuła się w obowiązku potwierdzić słowa partnera, ponieważ dał jej do zrozumienia, że właśnie tego od niej oczekuje.
- To prawda, często trafia się na takie elementy, ale nie tylko na komisariacie.
- Miałam okazję się o tym wczoraj przekonać - blondynka pokiwała głową w zamyśleniu. - Musiałam zmienić dostawcę wołowiny, bo mój zaufany kontakt miał do załatwienia jakieś rodzinne sprawy i wyjechał z miasta na miesiąc. Znalazłam innego dostawcę, ale to co on mi przywiózł to wołało o pomstę do nieba. I już pomijam, że miało jakąś niepokojącą poświatę, ale ten odór...
Opowieść Riko przerwał dzwoniący telefon Sasuke. Czarnowłosy wyciągnął telefon z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz.
- Muszę to odebrać - wstał i skierował się do wyjścia z restauracji. Riko i Sakura odprowadziły go wzrokiem.
- I co zrobiłaś z zepsutym mięsem? - zapytała Sakura dla podtrzymania rozmowy.
- Powiedziałam gościowi, że jak sam zje to mięso, które mi przywiózł to mu zapłacę dwieście procent ceny, którą ode mnie za to truchło chce - Riko uśmiechnęła się jakby była zadowolona ze swojego pomysłu. - Zawinął się w pięć minut i tyle gościa widziałam.
Sakura pokiwała głową ze zrozumieniem. Ona najprawdopodobniej zrobiłaby to samo na miejscu Riko. Może z jednym zasadniczym wyjątkiem: zepsuty towar jak i jego dostawca wylecieliby z hukiem na bruk. Jednak Riko, jako poważna restauratorka nie mogła sobie pozwolić na takie zagranie ze względu na ryzyko zrobienia wokół niej czarnego PRu.
Wrócił Sasuke co uchroniło obie kobiety przed niezręczną ciszą. Uchiha nie usiadł ponownie na sofie, lecz zabrał teczkę ze stolika i zwrócił się do Sakury i Riko:
- Musimy się już zbierać, bo zostało niewiele czasu do spotkania z Tanaką.
Kobiety równocześnie podniosły się z miejsc. Sakura wygładziła sukienkę i podeszła do Sasuke gotowa do wyjścia. Zauważyła, że Riko jej się przygląda.
- Poczekajcie jeszcze minutę, za chwilę wracam - powiedziała blondynka po czym skierowania się w kierunku z którego wcześniej przyszła. Sakura spojrzała pytająco na Sasuke, ale on tylko wzruszył ramionami dając jej do zrozumienia, że nie ma pojęcia o co może chodzić Sato. Przez chwilę, kiedy Riko jej się przyglądała Sakura miała wrażenie, że robi to nieco krytycznie, jakby chciała się upewnić, czy nawet jako podstawiona właścicielka restauracji będzie się odpowiednio prezentowała.
"Może nie podoba jej się to, że jestem w trampkach, albo że mam nieumalowane paznokcie", pomyślała Sakura patrząc w dół na swoje buty, a następnie paznokcie. Nie uważała, że jej szybka stylizacja jest jakoś super elegancka, ale może w oczach innych, bardziej szykownych osób wyglądała jak marna wersja Kopciuszka.
Riko wróciła do nich trzymając w jednej ręce błękitną kopertówkę, a w drugiej złotą bransoletkę. Stanęła na przeciwko Sakury i nie pytając ją o zdanie, wyciągnęła jej prawą rękę i zapięła ozdobę na nadgarstku. Spojrzała na nią i uśmiechnęła się.
- Dzisiaj reprezentujesz najlepszą restaurację w mieście, więc musisz błyszczeć jak milion dolarów - powiedziała wpychając jej równocześnie kopertówkę pod pachę. - Facet musi poznać, że masz klasę i kasę! Jeśli to typ krętacza jak mi mówił Sasuke, to złapie haczyk szybciej niż myślicie.
Oniemiała Sakura nie miała nawet jak zaprotestować, bo Riko ozdobiła ją szybciej niż zdążyła wydać z siebie chociażby pojedynczą sylabę. Patrząc na bransoletkę i kopertówkę była przekonana, że teraz faktycznie wygląda jak milion dolarów, tyle że ten milion który miała na sobie należał tylko do Riko.
- Jeszcze tylko się upewnię... - blondynka odeszła dwa kroki, żeby spojrzeć na Sakurę. - Szpilki zostawiłaś w samochodzie?
- Tak - tylko tyle odpowiedziała i już nawet nie widziała sensu pytać skąd wie.
- Riko, naprawdę musimy już wychodzić - odezwał się Sasuke przerywając dalszy szał twórczy Riko za co w duchu Sakura mu podziękowała. Czuła się już wystarczająco niezręcznie.
- Oczywiście, oczywiście. Idźcie i puśćcie kolesia w samych gaciach.
- Dziękuję za pożyczone rzeczy. Oddam jeszcze dzisiaj - powiedziała Sakura, żeby upewnić restauratorkę, że drogie dodatki jak najszybciej do niej wrócą.
- Ach, nie ma potrzeby się śpieszyć! - Riko machęła ręką. - Sasuke podrzuci mi przy okazji.
Sakura nie czuła potrzeby odpowiadać na ostatnie zdanie, bo i nawet nie wiedziała co. Jeśli Riko potrzebowała pretekstu, żeby ponownie zobaczyć się z Uchiha, to nie jej sprawa. W końcu znają się od dziecka, przyjaźnią i na pewno mają wiele wspólnych tematów do poruszenia.
Uśmiechnęła się do blondynki, kiwnęła głową i nie czekając na Sasuke wyszła z restauracji. Uchiha jeszcze zamienił parę słów z przyjaciółką, których Sakura już nie słyszała. Stanęła przy samochodzie po stronie pasażera i patrzyła na swoje odbicie w szybie. Pomimo ekstrawagancko drogich dodatków dużo jej jeszcze brakowało do tego, żeby elegancją chociażby zbliżyć się do Riko. Westchnęła głośno. Ciężko będzie jej wcielić się w rolę do której zupełnie nie pasowała.
- Nie wsiadasz? - usłyszała głos Uchihy, który stał przy drzwiach kierowcy. Patrzył na nią wyczekująco.
- Tak, już - odpowiedziała nie patrząc na niego i otworzyła drzwi od samochodu. Ze środka nagrzanego pojazdu buchnęło gorące powietrze. Sakura usiadła na rozgrzanym fotelu, ale zanim zapięła pasy zdjęła trampki i założyła szpilki. Kopertówka którą pożyczyła jej Riko zabawnym zbiegiem okoliczności pasowała jej do butów. Wyjęła ze swojej skórzanej torby telefon, oraz podrabianą wizytówkę i włożyła do kopertówki. Zanim położyła swoją torebkę na tylne siedzenie przypomniała sobie o okularach przeciwsłonecznych. Kiedy wreszcie usadowiła się wygodnie i zapięła pasy spostrzegła, że wciąż nie odjechali z parkingu. Spojrzała na Sasuke i napotkała czerń jego oczu skierowanych na nią.
- W porządku? - odezwał się pierwszy.
- Tak - skłamała siląc się na uśmiech. Była pewna, że nie uwierzył, ale wiedziała, że nie będzie drążył tematu. - Miejmy to już za sobą.
- Proszę tu poczekać, pan Tanaka za chwilę państwa przyjmie - asystentka w czarnej garsonce i białej koszuli poprowadziła ich do czarnej skórzanej sofy. - Czy mogę zaproponować coś do picia?
- Dziękujemy, nie trzeba - Sakura odpowiedziała za ich oboje. Asystentka odeszła stukając szpilkami. Wróciła do recepcji i kontynuowała swoje obowiązki.
Sakura rozglądała się po surowym pomieszczeniu. Wystój był nowoczesny, minimalistyczny i zimny. W porównaniu z przyjemnym wnętrzem restauracji Kamelia, poczuła się jakby weszła do lochu. Położyła sobie kopertówkę na kolanach i oparła się wygodnie. Starała się oddychać powoli i głęboko, żeby się dotlenić i odprężyć. Nie chciała rozpraszać się się ani odgłosem stukania paznokci w klawiaturę przez asystentkę, ani szmerem włączonej klimatyzacji, ani zapachem perfum Uchihy. Przez chwilę skupiła swoje spojrzenie na swoich dłoniach położonych na błękitnej torebce. Dopiero teraz uświadomiła sobie, że ma na palcu pierścionek zaręczynowy. Ściągnęła ozdobę i włożyła do kopertówki.
Ciemne szklane drzwi koło recepcji otworzyły się szeroko i przeszedł przez nie mężczyzna średniego wzrostu w idealnie skrojonym garniturze. Blond włosy miał odpowiedniej długości, aby zaczesywać je do tyłu. Podszedł do recepcji i zamienił parę zdań z pracownicą, a następnie odwrócił się w ich kierunku i przywołał na twarz szeroki uśmiech. Sakura miała wrażenie, że odbijająca światło biel jego zębów mogłaby służyć marynarzom jako punkt orientacyjny zamiast Gwiazdy Polarnej. Im bardziej zbliżał się ku nim, tym bardziej wydawało się jej, że każdy jego ruch, nawet ten przyklejony uśmiech jest idealnie wyreżyserowany. Tanaka zanim jeszcze się odezwał wyciągnął rękę najpierw w stronę Sakury.
- Niezmiernie miło mi panią poznać, pani Sato - Sakura uścisnęła dłoń mężczyzny, który nią bardzo energicznie potrząsnął. - Mam nadzieje, że nie czekała pani zbyt długo?
- Skądże - odpowiedziała. Nie uszło jej uwadze, że zwracał się tylko do niej i nie zwracał uwagi na Sasuke. Od razu dystansował się od ludzi z którymi wiedział, że nie ugra nic dla siebie. - To menager mojej restauracji Kotaru Jin.
Tanaka przeniósł spojrzenie na Sasuke i wyciągnął rękę chociaż wyraz jego twarzy nie zdradzał nawet minimalnego zainteresowania. Sakura zauważyła, ze Uchiha nie pozostaje w tyle jeśli chodzi o stosunek do podejrzanego. Oboje zachowywali więc wobec siebie uprzejmą powściągliwość. "Bajerowanie muszę wziąć zatem na swoje barki", pomyślała.
- Zapraszam do gabinetu - Tanaka szeroki gestem wskazał im drzwi do gabinetu. Sakura przelotnie spojrzała na Sasuke i z uśmiechem kiwnęła głową. Wszyscy troje skierowali się do pomieszczenia.
Gabinet miał równie minimalistyczny wystrój tak samo jak recepcja. Duże szklane biurko było dosunięte do ściany na którym wisiały liczne dyplomy, podziękowania i wyróżnienia oprawione w pozłacane ramki. Do biurka dosunięty był tylko jeden duży skórzany fotel. Na środku pokoju wokół szklanego stolika kawowego postawione były cztery również skórzane, czarne fotele.
- Proszę usiąść - Tanaka wskazał Sakurze fotel, obok którego sam zajął miejsce. Siedział na szczycie prostokątnego stolika mając Sakurę po swojej prawej stronie. Sasuke usiadł na przeciwko niej. - Czy zaproponować coś do picia?
- Poproszę czarną kawę - odpowiedziała najdelikatniej jak potrafiła. Chciała tym samym dać do zrozumienia, że rozmowa nie będzie szybka.
- Oczywiście - poszerzył swój przylepiony uśmiech i zwrócił się ku Sasuke. - Dla pana?
- Wystarczy woda - Uchiha położył trzymaną do tej pory skórzaną teczkę na stolik.
Tanaka Daiki podszedł do swojego biurka i za pośrednictwem telefonu przekazał asystentce informację odnośnie życzeń gości. Sakura wykorzystała tę chwilę aby wymienić dłuższe spojrzenie z Sasuke, aby dodać sobie otuchy. Czuła, że pocą jej się ręce. Uchiha również na nią patrzył i widocznie zauważył jej zdenerwowanie, bo uniósł delikatnie dłoń znad kolana i przymknął powoli oczy dając jej tym samym do zrozumienia, że wszystko jest pod kontrolą. Sakura zrobiła głęboki wdech i wydech.
- Dobrze, jestem już do państwa dyspozycji - Tanaka wrócił na swój fotel, rozpinając guzik od marynarki. Rozsiadł się wygodnie, pewny swojej pozycji.
Sakura również postanowiła skorzystać ze sposobności, żeby zagrać pewną siebie. Odłożyła kopertówkę na stolik, oparła się i założyła nogę na nogę. Zauważyła, że Tanaka rzucił szybkie spojrzenie w kierunku jej odkrytych nóg.
- Jak pan zapewne słyszał, dwa tygodnie temu otworzyłam restaurację w centrum miasta - zaczęła Sakura, a Tanaka przytakiwał jej z nieniknącym uśmiechem. - Bardzo wiele obiecuję sobie po tej inwestycji. Można by rzecz, że to takie moje... dziecko! - pstryknęła palcami. - Z tego względu bardzo mi zależy, aby jak najlepiej zabezpieczyć moją ukochaną restaurację.
- Oczywiście, rozumiem - chrząknął i poprawił się w fotelu.
- Znakomicie - kontynuowała Sakura. - Chciałabym ubezpieczyć lokal na wszelkie możliwe nieszczęśliwe wypadki: włamanie, zalanie, pożar, o rany, gdyby nawet można było od nieuczciwych dostawców mięsa! - zaśmiała się kokieteryjnie. - Nawet nie uwierzy pan jaką miałam ostatnio przykrą historię z dostawcą. Naprawdę, człowiek człowiekowi wilkiem.
- W takim razie muszę panią pochwalić za niezwykle udany resarch w poszukiwaniu odpowiedniego ubezpieczyciela - Tanaka wyszczerzył się. - Myślę, że dopasujemy ofertę idealnie do pani potrzeb.
Ponownie podniósł się z miejsca i podszedł do biurka. W tym czasie do pomieszczenia weszła kobieta z recepcji niosąc na tacy dwie filiżanki, cukiernicę oraz szklankę wody. Postawiła przed Sasuką filiżankę z kawą, tak samo jak na miejscu swojego szefa, a przed Sasuke szklankę z wodą. Cukierniczka wylądowała na środku stolika. Kobieta skłoniła się lekko i bez słowa wyszła z pokoju. Tanaka usiadł z powrotem na fotelu i postawił przed sobą laptopa. Sakura w tym czasie upiła łyk kawy i za wszelką cenę starała się nie skrzywić. Nie lubiła i nie piła kawy. Poprosiła o nią bo pomyślała, że właśnie taką kawę pije prawdziwa Riko. Nie wiedziała dlaczego.
- Ma pani ze sobą sprawozdania finansowe, dokumenty własności...
- Oczywiście - przerwała dalszą wyliczankę. Podsunęła w jego kierunku teczkę, którą Sasuke położył na stoliku. - Proszę przejrzeć.
Tanaka otworzył teczkę, wyciągnął plik papierów. Zmarszczył czoło w skupieniu czytając dokumenty. Pokiwał głową z aprobatą.
- Niezwykle kosztowne przedsięwzięcie - przyznał odkładając całą makulaturę. - Od razu pani powiem, że ubezpieczenie takiej inwestycji to niemały wydatek.
- Dlatego właśnie przyszłam z tym do pana - nachyliła się delikatnie w jego stronę i spojrzała mu w oczy. - Jak pan trafnie zauważył zrobiłam, albo raczej mój menager zrobił bardzo dokładny resarch. Bardzo dobre opinie o panu słyszałam również na balu dobroczynnym organizowanym w Ratuszu - Tanaka nieznacznie zadarł podbródek. - Ma pan tam wielu przyjaciół, zapewniam pana.
- Och, doprawdy przesadzone plotki - udawał, że pochwały go nie ruszają. - Wykonuję swoje obowiązki najlepiej jak potrafię. - Zdecydowanym gestem dłoni zaczesał blond włosy do tyłu.
- Jestem oczywiście przekonana, że Kamelia osiągnie osiągnie sukces. Tak między nami, to nie tylko moje oczekiwania, ale również mojej rodziny. To ogromna odpowiedzialność kontunuowanie restauratorskich tradycji. Sam pan widzi, że wkład finansowy był ogromny, ciąży na mnie również odpowiedzialność za wszystkich moich pracowników. Nawet nie chcę myśleć co by się stało gdyby doszło do jakiejś katastrofy, a w konsekwencji zamknięcia lokalu. Nie sądzę, że nawet koszty ubezpieczenia byłyby w stanie to pokryć. Ale jak to mówią: kto nie ryzykuje ten nie pije szampana, prawda?
- Czy mogę mówić z panią prywatnie? - zapytał nagle spoufalającym tonem.
- Ależ jak najbardziej, proszę mówić swobodnie - zapewniła go. - Jesteśmy w zaufanym gronie.
Tanaka obejrzał się delikatnie na Sasuke jakby wyczekiwał do niego potwierdzenia, że on również zalicza się do zaufanego grona.
- Proszę być spokojnym - odezwał się Uchiha. - Współpracuję z Riko od ośmiu lat i dbanie o jej interesy jest moim priorytetem.
- Wiele biznesmenów, osób z nawet najbardziej dochodowych branż zabezpiecza się nie tylko od nieszczęśliwych wypadków, ale także od bankructwa - podjął dalej rozmowę agent ubezpieczeniowy. - Można powiedzieć, że jest to taki... specjalny rodzaj ubezpieczenia.
- Czy nie jest to działanie na granicy prawa? - zapytał Uchiha włączając się w dalszy przebieg rozmowy.
Tanaka uśmiechnął się prawie pobłażliwie, jak do dziecka. Podniósł się z fotela i podszedł do okna. Odwrócił się do nich i włożył ręce w kieszenie spodni.
- Wydaje mi się, że właśnie takiej propozycji państwo oczekiwali przychodząc właśnie do mnie.
- W pewnym sensie tak, oczywiście - potwierdziła Sakura odwracając się do niego bokiem. - Jednak przyznam się panu, że nigdy nie korzystałam z tak... specjalnej oferty ubezpieczeniowej. Rozumie pan, że to dla mnie ogromne ryzyko.
- Dla mnie również, jednakże bardzo poważnie podchodzę do zabezpieczenia swoich interesów i nie działam bez planu.
Sakura upiła łyk już chłodnej kawy, żeby ukryć zdenerwowanie. Czuła, że moment kulminacyjny nadchodzi. Miała tylko nadzieję, że jej telefon schowany w kopertówce dokładnie nagrywa dźwięk.
- Wysłuchamy co ma pan do zaproponowania - powiedziała zdecydowanie.
Tanaka zaczesał dłonią włosy.
- Jakie wypadki najczęściej zdarzają się w restauracjach? - zapytał.
- Pożary jak sądzę - odpowiedział od razu Uchiha, zanim Sakura otworzyła usta.
- Dokładnie - Tanaka wskazał palcem na Sasuke. - Plan jest genialny w swej prostocie. Ubezpiecza pani restaurację na najwyższą możliwą kwotę na wypadek pożaru. Oczywiście wykupuje pani również polisę na inne zdarzenia, na przykład włamanie, zalanie, czy coś takiego. Jednakże suma pozostałych polis nie może przekroczyć kwoty na która ubezpieczyła pani lokal na wypadek pożaru. Dalej to już z górki. Odczekuje pani rok, dwa, osiem, dwadzieścia, do momentu, kiedy uzna pani, że czas najwyższy, za przeproszeniem, zwijać interes. Powiedzmy, czysto teoretycznie, że faktycznie będzie pani blisko bankructwa, albo uzna, że nie chce dalej prowadzić restauracji. Wtedy będzie mogła pani skorzystać z zabezpieczenia jaką daje pani to specjalne ubezpieczenie.
- Żeby koszty inwestycji w restaurację się zwróciły, będę musiała tylko... - Sakura zrobiła pauzę. - Podpalić swój lokal?
Agent usiadł na fotelu, nachylił się w stronę Sakury w geście spoufalenia. Łokciami oparł się o kolana i niemalże jedną ręką dotykał jej nogi. Sakura walczyła z odruchem odsunięcia się od niego, ale przemogła się. Położyła dłonie na swoich kolanach i także pochyliła się delikatnie. Zauważyła, że Tanaka przełknął ślinę.
- Nie wiem czy będę w stanie to zrobić panie Daiki - powiedziała cicho, niemal szeptem z miną niewiniątka. - Przecież tyle pracy włożyłam w powstanie tego lokalu, wystrój, zatrudnienie najlepszego personelu...
- Proszę pomyśleć o tym jak o kolejnej inwestycji - wykonał taki gest jakby chciał złapać ją za rękę, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. - Te omawiane przez nas działania podejmie pani tylko w ostateczności. Przecież nikt z góry nie zakłada, że to będzie konieczne, prawda? Jest pani inteligentną kobietą, z pewnością ma pani również smykałkę do interesów. Tak, to się widzi.
Tym razem Sakura powstrzymywała się, żeby nie wybuchnąć śmiechem. Pilnowała się, żeby nie zerkać w stronę Sasuke mimo, że była bardzo ciekawa jaki ma teraz wyraz twarzy. Ostatecznie mieli już wystarczające dowody, żeby go pogrążyć, ale nie można było tak nagle tego przerwać. Sprawa musi być poprowadzona do końca.
- W takim razie zdaję się tu na pana doświadczenie - uśmiechnęła się. - Proszę o przygotowanie dokumentów.
- Oczywiście - Tanaka błysnął Sakurze bielą swoich zębów i wstał z miejsca. - Przekażę asystentce odpowiednie informacje.
Wziął teczkę Riko ze stolika i szybkim krokiem opuścił pomieszczenie. Kiedy zamknęły się za nim drzwi, Sakura sięgnęła po szklankę z wodą Sasuke i wypiła duszkiem. Posmak gorzkiej kawy ustąpił orzeźwieniu. Odetchnęła głęboko i otarła delikatnie usta dłonią, żeby nie rozmazać szminki. Chciała coś powiedzieć, ale uprzedzając jej zamiary Uchiha dyskretnie, przy okazji pocierania brody palcem przyłożył go do ust dając jej do zrozumienia, żeby nie wychodziła z roli. Sakura wcześniej nie pomyślała, że Tanaka również może się zabezpieczać podsłuchami. Jeśli faktycznie przychodziły do niego grube ryby, to byłby głupi gdyby tego nie robił. Odchrząknęła cicho i poprawiła się w fotelu.
- Co o tym wszystkim sądzisz Jin? - zapytała od niechcenia.
- Jesteś świadoma jakie to mogłoby mieć konsekwencje jeśli wydałoby się, że zawierasz takie umowy? - narzucił moralizatorki ton, odgrywając rolę tego rozsądnego. - A już nawet nie chce myśleć o tym co by się działo gdyby się środowisko dowiedziało, że podpaliłaś swoją własną restaurację, żeby odzyskać włożone w interes pieniądze i jeszcze na tym zarobiłaś.
- Nie mogę być ciągle ograniczana tym, że mam sławne nazwisko. Nawet nie wiesz jak to jest. Jedno potknięcie i już jesteś na językach wszystkich. Ludzie oceniają każdy twój krok i analizują w nieskończoność, czy można było zrobić coś lepiej. Właśnie po to to wszystko Jin. Zrobię wszystko, żeby się to nie wydało, a jeśli będę musiała to osobiście podłożę ogień w lokalu, byleby nie dać pożywki mediom do tego, żeby pisali, że Sato Riko zbankrutowała. Jesteś w tym ze mną, czy nie?
- Teraz już chyba nie mam wyjścia.
Dalsza rozmowę przerwał Tanaka ponownie zjawiając się w gabinecie. Niósł ze sobą trzy teczki i był wyraźnie zadowolony.
- Proszę sprawdzić, czy wszystko się zgadza - podał jedną aktówkkę Sakurze. Sam usiadł w fotelu, podparł brodę o pięść i uważnie jej się przyglądał.
Sakura starała się skupić, ale było jej ciężko przez świdrujące oczy agenta. Brnęła jednak dalej przez gąszcz kruczków prawnych. Kartek było przynajmniej dwadzieścia. W końcu dotarła do najważniejszych dla ich operacji informacji. Ubezpieczenie na wypadek pożaru opiewało na kwotę 10 milionów. Sakura starała nie zakrztusić się własną śliną. Suma pozostałych polis wynosiła 7 milionów. Procent dla agenta...
- 12 procent? - spojrzała na niego zdziwiona.
- Proszę mi wierzyć, że w tak wyjątkowego klienta procent został znacznie obniżony - Tanaka odchrząknął i uśmiechnął się perfidnie. - Proszę wziąć pod uwagę, że ja również ponoszę ryzyko.
- Taki procent od 17 milionów, to chyba się panu opłaci? - Sakura nie wytrzymała tej bezczelności.
- Jestem pewien, że wszystkim nam się opłaci - powiedział dobitnie patrząc jej prosto w oczy.
Sakura przetrzymała to spojrzenie, uśmiechnęła się równie sztucznie jak on i wróciła do czytania. Kara w przypadku zerwania umowy, czy zmiany ubezpieczyciela wynosiła "zaledwie" 6 milionów. Biało na czarnym było zapisane, że zabezpieczał się na wszystkie możliwe sposoby. Już zrozumiała dlaczego podkładanie własnego interesu z takim krętaczem było niezwykle kuszące, zwłaszcza dla małych firm.
Zamknęła teczkę z głośnym plaskiem i podała Sasuke. Uchiha wyjął dokumenty i pogrążył się w lekturze jak zawsze nie zdradzając żadnych emocji. Tanaka patrzył wyczekująco na Sakurę.
- Jestem skłonna zgodzić się na zaproponowane przez pana warunki - odezwała się. - Ale ponieważ oboje obracamy się w bezwzględnym świecie biznesu proponuję panu zejście z 12 do 9 procent.
Tanaka błysnął zębami i strzepnął niewidzialny pyłek z marynarki. Wiedziała, że nie zejdzie poniżej tych 12 procent, ale musiała dalej odgrywać rolę bizneswoman chociaż miała już serdecznie dosyć jego bezczelności. Wyobrażała sobie jaką będzie miał minę, kiedy zatrzymają go pod zarzutem wyłudzania pieniędzy i wchodzenia w nielegalne interesy.
- Przykro mi, ale ta liczba nie podlega negocjacjom.
- W takim razie mam nadzieję, że tak jak mówią ludzie: jest pan wart swojej ceny - powiedziała przymilnie.
- Zapewniam panią, że tak właśnie jest.
- Według mnie umowa jest w porządku - wtrącił się Sasuke podsuwając teczkę w stronę Sakury.
- W takim razie poproszę pióro - Sakura nonszalancko wyciągnęła rękę w stronę agenta.
Z wewnętrznej kieszeni marynarki wyciągnął pozłacane pióro i podał Sakurze. Otworzyła teczkę i złożyła podpis w zaznaczonym miejscu i to samo zrobiła na kilku kolejnych kartkach. Podsunęła dokumenty Tanace i oddała mu pióro. Agent zamaszyście podpisał się we wszystkich wymaganych miejscach. Zamknął teczki i jedną podał Sakurze.
- Umowa została zawarta - powiedział wstając i zapinając marynarkę. Sakura i Sasuke również wstali. - Na pewno nie będzie pani żałowała.
Sakura uścisnęła wyciągniętą w jej kierunku rękę. Zgarnęła umowę i teczkę Riko ze stolika i podała Sasuke. Nachyliła się ponownie i sięgnęła po kopertówkę, otworzyła ją i delikatnie, żeby nie ruszyć telefonu wyciągnęła podrabianą wizytówkę.
- Proszę - podała mu bilecik. - Z okazji udanej transakcji zapraszam pana jutro wieczorem na kolację do mojej restauracji.
- Och, bardzo dziękuję - powiedział teatralnie. - Słyszałem, że trzeba rezerwować stoliki z dużym wyprzedzeniem.
- Owszem - potwierdziła - ale dla specjalnych gości zawsze mamy miejsce.
- Zaszczyci mnie pani swoim towarzystwem?
- Przykro mi, ale jeszcze dzisiaj wieczorem wyjeżdżam w interesach, może innym razem.
- Do widzenia - Sasuke postanowił zakończyć przedłużające się pożegnanie. Wyciągnął rękę w stronę agenta ubezpieczeniowego. Tanaka uścisnął dłoń Uchihy i odwrócił się w stronę Sakury.
- Do widzenia panie Daiki - postarała się ostatni raz i przylepiła na twarz najpiękniejszy uśmiech na jaki ją było obecnie stać.
- Do zobaczenia pani Riko - odpowiedział i odprowadził ich do drzwi.
Po wyjściu z gabinetu Sakura nawet nie spojrzała na Sasuke. Starając się nie iść za szybko, zmierzała ku wyjściu, żeby w końcu zaczerpnąć świeżego powietrza. Miarowy stukot obcasów odbijał jej się echem w głowie. Czuła, że serce jej łomocze, a w ustach czuła suchość. Kosztowało ją to więcej nerwów niż na początku sądziła.
Wszyli z budynku i skierowali się na parking. Sakura zmrużyła oczy, odzwyczajona od światła słonecznego. Oboje podeszli do samochodu Sasuke. Zdziwiła się, kiedy podszedł z nią do drzwi pasażera i otworzył je przed nią. Spojrzała na niego zaskoczona.
- Obserwuje nas przez okno - powiedział półgębkiem przytrzymując drzwi.
Sakura wsiadła do środka bez słowa. Ze stresu nawet nie przeszkadzało jej to, że we wnętrzu pojazdu było jak w saunie. Od razu zdjęła szpilki i wsunęła stopy w trampki. Sasuke obszedł samochód i również wsiadł do środka. Odpalił samochód i spojrzał na nią.
- Jedźmy do parku - zwróciła się w jego stronę. - Muszę przewietrzyć głowę bo inaczej eksploduję.
- Jasne - odpowiedział krótko i ruszył.
_______________________________________________
Cześć!
Jestem, nie zostawiłam bloga. Piszę dalej, wymyślam, fantazjuję i pcham akcję do przodu.
Wygląd bloga mi się trochę nie podoba, musze nad nim popracować, ale jestem taka zielona jeśli o to chodzi. Ale metodą prób i błędów może coś ładnego wykombinuję.
Mam nadzieję, że ktokolwiek czekał na kolejny rozdział :)
Do następnego!
Na sam początek (przepraszam xD) ale wyłapałam literówkę, która bardzo mnie rozbawiła:
OdpowiedzUsuń"Postawiła przed Sasuką filiżankę z kawą, tak samo jak na miejscu swojego szefa, a przed Sasuke szklankę z wodą"
A tak poza tym to rozdział bardzo ciekawy. Miło się czytało. Fajnie rozwiązałaś sytuację z tym agentem ubezpieczeń i całą akcją incognito.
W dodatku przekomarzanki Sakury i Sasuke są tak cudnie... przyjacielskie (na razie 😏😏😏😏)
Pozdrawiam!
Bardzo dobrze, że ktoś wyłapuje literówki :) sama piszę, sprawdzam, a kiedy czytam kilka razy to samo, to zawsze coś umknie :P
UsuńPozdrawiam :)
Oj tak. Człowiek to czyta milion razy i wszystko jest pięknie, a potem i tak wychodzą jakieś kwiatki xD
UsuńO kurczę, trochę mnie tutaj nie było! A rozdziałów przybyło! Me serducho się raduje! Nie ma co przedłużać, biorę się za czytanie i komentowanie!!
OdpowiedzUsuńAch, że ten Sasuke nie skorzystał z zaproszenia Sakury! Mógłby skorzystać że sposobności i ekhm, ekhm sprawdzić grunt i rozejrzeć się po terytorium różowowłosej. Może rzuciłoby mu się w oczy coś ciekawego? Noo, podejrzewam, że gdyby Sakura szykowała się na spotkanie z Sasuke, z pewnością potrwałoby to znacznie dłużej!! I no żesz, że ten Sasuke w żaden sposób nie zareagował na wystrojoną Sakurcię? Nawet mu brew nie drgnęła! Twardy zawodnik... Ale lubię to (chyba się trochę powtarzam), że Sasuke dba o Sakure w delikatny, subtelny sposób. Gesty znaczą więcej. I podoba mi się, że ich relacja rozwija się wolno, ale w zdrowy sposób. Pożądanie od pierwszego wejrzenia to nie wszystko, no i nie jest urocze tak jak to, co Ty nam przedstawiasz. Sakura nie ma z Tobą łatwego życia. Musi znosić Sasuke w otoczeniu pięknych kobiet. Biedna..
Rozbawiła mnie rozmowa o zepsutym mięsie :) Nie znam się, ale uważam, że cała scena z agentem wyszła realistycznie i nasza dwójka policjantów dobrze sobie poradziła.
Dzięki za komentarz :)
Usuń