Rozdział trzydziesty czwarty
Siedząc przy śniadaniu, Sakura zapatrzyła się na padający za oknem śnieg. Sypało dosyć gęsto, ale lubiła taką zimową aurę. Czekała na Sasuke, który wczoraj zapowiedział, że po nią przyjedzie. Bardzo często ostatnio o nim myślała. Nawet częściej niż kiedy go nie było i nie odzywał się do niej. Pragnęła, aby każda chwila z nim spędzona nigdy się nie kończyła. Zaczęła mieć obawy, że to uczucie przysłania jej zdrowy rozsądek i przez to staje się nieuważna w pracy. Pod tym względem trochę żałowała, że już nie współpracuje z Nejim. Z nim relacja pozostawała czysto zawodowa.
Pukanie do drzwi wyrwało ją z zamyślenia. Podeszła, żeby otworzyć umówionemu gościowi. Uchiha stał po drugiej stronie, w ręce trzymał podłużną kopertę.
- Leżało na twojej wycieraczce - podał jej przesyłkę.
- Wejdź - Sakura przepuściła go do środka. Z zainteresowaniem otworzyła kopertę i wyjęła z niej ulotkę ośrodka wypoczynkowego w górach. Od razu skojarzyła to z Kento, który poprzedniego dnia namawiał ją na wyjazd. Najwyraźniej to on podrzucił jej broszurę, tym samym nie odpuszczając tematu. Sapnęła gniewnie i odłożyła przesyłkę na stół. Spojrzała na stojącego przed nią Sasuke. - Usiądź - zaproponowała. - Szybko ogarnę i możemy się zbierać.
- To jakiś anonim? - zainteresował się. - Koperta była niepodpisana.
- Nie, to wiadomość od znajomego - odpowiedziała wymijająco. Zgarnęła naczynia ze stołu i zaniosła je do kuchni. Wróciła do salonu i zobaczyła jak Uchiha czyta ulotkę.
- Wybierasz się na urlop? - zapytał.
- Nie - zaprzeczyła krótko. - Jedziemy?
- Tak - odłożył jej przesyłkę i wstał z krzesła. - Zostały nam cztery miejscówki.
- Zatem nie ma na co czekać.
Jechali w milczeniu. Sakura patrzyła jak świat wokół staje się coraz bardziej biały od gęstego śniegu. Radio w samochodzie grało cicho, co wprawiło ją w dobry nastrój. Postanowiła, że później zastanowi się co zrobić z ulotką, którą dostała od Kento. Nie podobało jej się, że nie odpuścił na jej stanowczą odmowę, ale też nie była jakoś bardzo zaskoczona jego zachowaniem. Jeszcze tylko brakowało, żeby Uchiha zaczął się tym interesować. Mógłby pomyśleć, że ona i lekarz do siebie wrócili...
Zaczął dzwonić telefon Sasuke podłączony do systemu głośnomówiącego w aucie.
- To Suigetsu, odbiorę - powiedział i nacisnął przycisk przy kierownicy.
- Cześć, mam dla ciebie interesującą informację - odezwał się haker. - Chodzi o numery IP, które mi wczoraj podałeś.
- Co z nimi? - zapytał Uchiha marszcząc brwi. Sakura poprawiła się w fotelu zaintrygowana.
- Posprawdzałem też inne adresy na podstawie numeru telefonu na który przychodzą połączenia i zauważyłem dziwne ruchy - wyjaśnił Suigetsu. - Wygląda na to, że cały czas ktoś próbuje nawiązać kontakt. Jak narazie bezskutecznie.
- Udało ci się namierzyć to miejsce?
- Jeszcze nie. Napiszę ci SMSa jak już będę wiedział co i jak.
Haker zakończył rozmowę. Sasuke zjechał na pobocze i zatrzymał auto.
- Poczekamy na odpowiedź - postanowił. - Może nie ma sensu kręcić się w kółko. To już byłby jakiś konkret.
- Jaki ten twój kolega dociekliwy - odezwała się Sakura. - Z ciekawości nadal interesuje się tą sprawą?
- Nie - zaprzeczył Uchiha. - Drąży dalej, bo ma nadzieję, że odpłacę mu się w przyszłości wielką przysługą. Pewnie głupio to zabrzmi, ale Suigetsu jest porządnym gościem. Wiele razy mógł odwalić numer, żeby się wzbogacić, ale nigdy tego nie zrobił.
- Może znajomość z policjantem go nieco hamuje w takich zapędach? - ośmieliła się zapytać.
- Ma sztywny kręgosłup moralny. Nigdy mnie nie zawiódł, ani nie sprowadził żadnych kłopotów.
- Kolejna osoba z twojego otoczenia, z którą zostałam zapoznana - zauważyła Sakura. - Ale skłamałabym, gdybym powiedziała, że nie są to przydatne znajomości.
- W takim razie nie ma za co - powiedział uśmiechając się lekko. - Dobrze znać ludzi. Właśnie, mówiłaś, że u Madary pracowałaś z jakimś policjantem w archiwum. Myślisz, że byłby skłonny zdradzić sekrety swojego przełożonego?
- Kai? - zastanowiła się przez chwilę. - Nie był zadowolony z pracy w Limbo. Madara nim pomiatał i zmusił do ukrycia akt Akatsuki przede mną. Uważam, że to dobry człowiek, tylko trzeba dać mu szansę.
- Można porozmawiać z Kakashim, czy byłaby szansa przeniesienia go do nas - zaproponował Uchiha. - Przydałby się też Obito w śledztwie.
- Dobry pomysł - Sakura kiwnęła głową. - O ile Madara w ogóle by się na to zgodził. Kai na pewno by się ucieszył ze zmiany środowiska pracy. Zaciska zęby z tymi idiotami, bo ma rodzinę na utrzymaniu.
- Zobaczymy co z tego wyjdzie - powiedział Sasuke. - Jest wiadomość od Suigetsu - spojrzał na panel przy desce rozdzielczej. - To niedaleko, jedziemy.
- Czy oni wszyscy naprawdę uważają, że jak ukryją się w jakiejś ruderze, to staną się nagle niewidzialni? - rzuciła Sakura, kiedy wysiedli z samochodu i stali pod wskazanym przez hakera adresem. Był to opuszczony dom jednorodzinny z powybijanymi szybami i zapadniętym dachem.
- Bez Deidary skończyło się spanie w wynajętych pokojach - skomentował Uchiha. - Dziwne, nagle im wszystko jedno, gdzie tak skrzętnie ukrywana osoba przebywa?
- Może dlatego ciągle próbuje skontaktować się z żoną? - odpowiedziała pytaniem. - Chyba musimy go zajść z obu stron.
- Stań od frontu - Sasuke wyjął broń z kabury i odbezpieczył. - Ja pójdę na tyły.
- Dobra - Sakura również wyjęła pistolet.
Razem przeszli przez rozwaloną bramę opuszczonej posesji. Uchiha od razu skierował się w przeciwną stronę, a Sakura najciszej jak mogła podeszła do obdrapanych drzwi. Nacisnęła klamkę i pchnęła je delikatnie, starając się nie zrobić hałasu. Na pierwszy rzut oka nie było widać żadnej obecności człowieka, przynajmniej w holu i na przestrzał, w salonie. Powoli obeszła kuchnię i jeden pokój. Kiedy miała przejść do salonu, usłyszała skrzypnięcie. Wychyliła się delikatnie i zobaczyła, jak mężczyzna ostrożnie schodzi po schodach rozglądając się nerwowo. Sakura nie zdołała przyjrzeć się twarzy nieznajomego, więc nie mogła z pewnością stwierdzić, czy był to poszukiwany Hiroto. Schowała się z powrotem i odczekała chwilę, aż mężczyzna się odsłoni. Kiedy ponownie chciała mu się przyjrzeć, stanęła z nim twarzą w twarz. Zaskoczenie wymalowane na jego twarzy, ustąpiło szybko miejsca niedowierzaniu, nawet strachowi. Jak sparaliżowany stał w miejscu.
- Ręce za głowę - odezwała się Sakura. Hiroto nie wykonał żadnego ruchu, nadal wyraźnie będąc w szoku. - Ostatni raz proszę - powiedziała ostro nie doczekawszy się żadnej reakcji z jego strony.
Mężczyzna był wyższy od niej i oczywiście lepiej zbudowany. Patrzył na skierowaną w jego kierunku broń, ale nadal nie dostosował się do jej polecenia. Zaczął dyszeć ciężko, a Sakura zobaczyła w jego oczach obłęd, porównywalny do zwierzyny zapędzonej w pułapkę. Wiedziała, że taka osoba jest gotowa na wszystko.
Wykonała krok w jego stronę, a on jakby nagle się ocknął z letargu i szybkim ruchem ręki popchnął ją mocno, że wpadła z powrotem do kuchni. Dopadł do niej i próbował wyrwać jej broń z ręki, ale udało jej się odepchnąć go mocno nogami. Hiroto uderzył głową w szafkę i zrzucił na siebie kilka zardzewiałych narzędzi kuchennych. Sakura zerwała się z podłogi, ale on znowu był szybszy. Złapał wytępiony nóż i wyciągnął w jej stronę.
- Nie bądź głupi - wysapała zanim ponownie zdążył zaatakować. - Jestem z policji Konoha. Chcę ci pomóc uwolnić się od Madary i Akatsuki. Odłóż nóż.
- Sama nie wierzysz w to, co mówisz - zaśmiał się ochryple. Dobiegł ich odgłos kroków z głębi domu. Sakura wiedziała, że to Uchiha zbliża się w ich kierunku i chciała uspokoić Hiroto, żeby nie wykonywał żadnych gwałtownych ruchów, ale było za późno. Mężczyzna przyłożył sobie nóż do gardła i jednym zdecydowanym ruchem przeciął sobie tchawicę. Sakura krzyknęła i podbiegła do upadającego zbiega. Przycisnęła ręce do jego szyi, żeby próbować zatamować krwawienie, ale ciepła ciecz przeciekała jej przez palce. Do kuchni wpadł Sasuke, gotowy do oddania strzału w razie potrzeby.
- Dzwoń po karetkę! - ryknęła Sakura. Jedną ręką zdjęła chustę, którą miała na szyi i przyłożyła do broczącej rany. Słyszała jak obok Uchiha wzywa pomoc medyczną. Patrzyła w coraz szybciej gasnące oczy Hiroto. Krztusił się własną krwią, ale chciał jeszcze coś powiedzieć. Sakura nachyliła się ku niemu, żeby móc zrozumieć, co umierający ochroniarz próbuje powiedzieć.
- Syn... - ledwo rozchylił usta. - Wie...
- Spokojnie - szeptała Sakura bardziej do siebie niż trzęsącego się w ostatnich konwulsjach mężczyzny. - Spokojnie.
Hiroto przestał się ruszać. Błysk życia w jego oczach zgasł. Sakura zamknęła mu powieki i usiadła ciężko na podłodze. Teraz to ona dyszała z emocji i wyskoku adrenaliny. Z daleka doszedł ją dźwięk syren karetki pogotowia.
- Nie siedź tu - Sasuke podniósł ją za ramiona i wyprowadził z kuchni. Oboje wyszli na hol i Sakura przysiadła na spróchniałym schodku. Uchiha wrócił po jej broń i oddał jej. - Zostaliśmy bez świadka - powiedział sucho.
- Bardzo się bał - stwierdziła patrząc na swoje zakrwawione dłonie i rękawy kurtki. - Nie zdążyłam zabrać mu tego cholernego noża.
- Nie twoja wina.
- Jednak trochę moja.
Podniosła głowę, żeby spojrzeć na Sasuke. To on miał prawo wściec się najbardziej, ale był opanowany. Albo tak idealnie ukrywał przed nią swoją wściekłość. Sakura nie wiedziała, co więcej mogłaby powiedzieć. Na szczęście, do budynku weszli ratownicy i Uchiha tylko wskazał im ręką, gdzie leży poszkodowany. Zrzucił jej ostatnie spojrzenie i odszedł do lekarzy. Sakura ze złości uderzyła pięścią w poręcz schodów.
- Zanim wrócimy na posterunek, chciałabym chociaż zmienić ubranie - powiedziała Sakura, kiedy po wszystkim wsiedli do samochodu Sasuke. - Dzwoniłam do naszych i powiedziałam, żeby jeszcze nie wypuszczali żony Hiroto. Trzeba jej powiedzieć... i w końcu wydobyć jakieś informacje, bo przecież wiedziała, że...
Urwała, bo cisza od strony Uchihy była aż namacalna. Zapiął pas i wcisnął przycisk uruchamiający silnik, ale w nagłym odruchu złapała go za rękę. Popatrzył na nią zdziwiony.
- Poczekaj - poprosiła, a on zgasił auto. - Przepraszam. Naprawdę przepraszam.
- To nie twoja wina - powtórzył. - Znajdziemy inne dowody. Nie raz mieliśmy pod górkę i udawało nam się w ostatniej chwili, więc tym razem też tak będzie.
- Jesteś zły? - zapytała, bo nie wierzyła, że śmierć Hiroto nie wyprowadziła go z równowagi.
- Jestem - przyznał, ale jego spojrzenie się nie zmieniło. - Ale nie jestem zły na ciebie. Byłem pewny, że będzie uciekał tyłami i tym samym ściągnę na siebie jego uwagę. Wiem, że nie zrobiłaś nic takiego, co mogłoby go zachęcić do odebrania sobie życia. Sama powiedziałaś, że bardzo się bał i ten strach doprowadził go do ostateczności.
- Powiedział coś, zanim umarł - przypomniała sobie nagle, marszcząc brwi.
- Co? - zapytał od razu Sasuke.
- Syn wie - odpowiedziała. - Tylko tyle zdążył. Syn wie.
- W takim razie jeszcze mamy szansę.
Weszli na wydział i od razu skierowali się do pokoju przesłuchań, gdzie czekała na nich żona Hiroto w towarzystwie policjantki. Sakura ostatecznie zrezygnowała z chęci przebrania się i po łokcie umazana we krwi widocznie zrobiła niemiłe wrażenie na kobiecie.
- Dziękujemy Haru - powiedziała do koleżanki.
- Sakura, zdejmij kurtkę - zaproponowała policjantka, kiedy ich mijała.
- Masz rację - Sakura pozbyła się wierzchniego odzienia, którą zabrała koleżanka. Na szczęście udało jej się domyć dłonie, bo w ruderze w której ukrywał się Hiroto była zimna woda w kranie. - Dziękuję.
Haru wyszła pozostawiając ich z żoną zabitego ochroniarza. Sakura usiadła na przeciwko niej. Zauważyła, że kobieta patrzy na rękawy jej jasnego swetra, które również nosiły ślady krwi. Sakura podwinęła je kilka razy, żeby nie zwracały uwagi. Jej również to przeszkadzało.
- Jak ma pani na imię? - zaczęła rozmowę z żoną Hiroto. Uchiha stał oparty o ścianę z rękami skrzyżowanymi na piersi.
- Eiko - odpowiedziała. Wyglądała nędznie i gorzej niż za pierwszym razem.
- Znaleźliśmy pani męża - Sakura postanowiła, że nie będzie zwodziła kobiety i od razu wyjaśni co zaszło. Eiko spojrzała na nią z nadzieją. - Niestety, nie żyje.
- Och - zasłoniła usta dłonią. - A jednak... Nie żyje.
Sakura spodziewała się wybuchu płaczu, złości, a nawet furii. Żona Hiroto była już chyba dawno pogodzona z losem i widocznie dawno uznała go za zmarłego, kiedy się wyprowadził.
- To jego krew? - zapytała nadzwyczaj spokojnie wskazując brodą ręce Sakury.
- Tak - potwierdziła. - Kiedy został złapany, podciął sobie gardło nożem. Udało nam się go namierzyć, ponieważ próbował się do pani dodzwonić. Cały czas utrzymywaliście kontakt?
- Sporadycznie - westchnęła Eiko. - Dzwonił, kiedy chciał się dowiedzieć co u dzieci. Przestały z nim rozmawiać, po tej aferze rok temu.
- Proszę opowiedzieć wszystko, co działo się od tamtego dnia.
- Tamtego dnia Hiroto wrócił wcześniej ze zmiany - zaczęła kobieta. - Zdziwiłam się, bo pracował zawsze w systemie dwunastogodzinnym. Z początku nie chciał nic powiedzieć. Wszedł do domu jak burza i zamknął się w łazience. Bałam się, że został ranny, albo źle się czuje. W końcu wpuścił mnie do środka. Był blady jak ściana, chodził od kąta do kąta. Powiedział tylko, że stało się coś okropnego. Ciągle to powtarzał, że stało się coś złego, a ja nie mogłam wyciągnąć z niego co dokładnie. Uspokoił się dopiero, gdy podałam mu lek, który sama biorę na swoje... dolegliwości. Poszedł spać i obudził się w południe. Nie poszedł do pracy, ale zadzwonił i uprzedził szefostwo, że źle się czuje i zostanie w domu. Niestety, okazało się, że już wszyscy wiedzieli, że zostawił budynek bez nadzoru, więc został dyscyplinarnie zwolniony.
- Powiedział pani w końcu co zaszło? - zapytała Sakura.
- Nie - Eiko pokręciła głową z niezadowoleniem. - Do tej pory nie wiem co stało się tamtego dnia. Zmieniło się jednak całe nasze życie. Wieczorem przyszli do nas jacyś ludzie, nie znałam ich. Chcieli rozmawiać z mężem, więc wpuścił ich do domu. Nie było żadnej awantury. Wyszli po godzinie. Znowu niczego się nie dowiedziałam: kto to był, w jakiej sprawie. Następnego dnia o świcie spakował torbę i powiedział mi, że musi pilnie wyjechać. Uprzedził, że będzie kontaktował się przez jednorazowe karty raz na jakiś czas, żeby dowiedzieć się co u dzieci. Wtedy widziałam go ostatni raz.
- Nikt pani później nie nachodził?
- Nie widziałam więcej tych ludzi, ani żadnych innych podejrzanych typów. Z początku bałam się, że wrócą, albo przyślą jakichś zbirów, żeby nam grozić, czy wyłudzać pieniądze... Odesłałam dzieci do swojej siostry na wieś. Nikomu nic nie mówiłam w obawie, że mogliby je odnaleźć. Od tamtego czasu mieszkam sama, sporadycznie tylko widuję się z rodziną.
- W jakim wieku są pani dzieci? - zainteresowała się Sakura, powoli dążąc co tematu syna.
- Syn ma siedemnaście, a córka piętnaście lat - odpowiedziała pociągając nosem na wspomnienie dzieci.
- Wie pani, czy mąż próbował kontaktować się z nimi bezpośrednio? - drążyła dalej Sakura.
- Nie wiem - wzruszyła ramionami. - Dzieci nic mi nie mówiły.
- Będziemy musieli skontaktować się z pani synem - powiedziała w końcu. Eiko wyprostowała się na krześle i tym razem wyglądała na przerażoną.
- Po co? - zapytała ledwo poruszając ustami. - On nie ma z tym nic wspólnego!
- Niech się pani uspokoi. Jest jeden ważny aspekt śmierci Hiroto. Kiedy... konał... zdołał powiedzieć jeszcze dwa słowa: "syn wie". Stąd nasze przypuszczenia, że mąż wtajemniczył jednak dziecko w te zdarzenia. Prawdopodobnie był pewnego rodzaju zabezpieczeniem, gdyby coś mu się stało. Może być w posiadaniu bardzo ważnych dla nas informacji, dlatego...
- Nie - przerwała wzburzona Eiko. - Nie mieszajcie w to mojego syna. Nie powiem gdzie on jest, nie zgadzam się.
- Już wiemy, gdzie mieszka pani siostra - odezwał się Sasuke, a zatrzymana spojrzała na niego drapieżnie. - Jej dom jest dyskretnie obserwowany przez naszych ludzi na wypadek, gdyby znajomi pani męża zaczęli się interesować waszymi dziećmi.
- Co on najlepszego na robił - kobieta złapała się za głowę. - Co na nas sprowadził.
- Zrobimy tak: pojedziemy po pani syna i przywieziemy na posterunek - zaproponowała Sakura. - Jest jeszcze niepełnoletni, więc i tak musiałby złożyć zeznania w obecności rodzica. Po wszystkim razem z dzieckiem zostanie pani odwieziona do siostry i tam pozostanie aż śledztwo się nie skończy.
- A kiedy to będzie?
- Nie wiem - odpowiedziała szczerze. - Będziecie już razem, pod ochroną policji. Jak wszystko się skończy, zaczniecie nowe życie.
- Dobrze - zgodziła się udręczona Eiko. - Dobrze. Żeby tylko one były bezpieczne, reszta mnie nie obchodzi.
- W takim razie nie traćmy czasu - Sakura podniosła się z krzesła. - Poczeka pani tutaj, za chwilę wróci koleżanka, więc jeśli coś potrzeba to proszę się zwrócić do niej.
Razem z Sasuke wyszli z pomieszczenia.
- Haru - Sakura podeszła do koleżanki. - Miej na nią oko, my z Uchihą za chwilę wrócimy. Gdyby czegoś potrzebowała...
- Bez obaw - uśmiechnęła się koleżanka. - Zajmę się nią do waszego powrotu.
- Dzięki. Uchiha, jedźmy od razu.
- Poczekaj - zatrzymał ją, bo już się odwróciła w stronę wyjścia z wydziału. - Nie masz kurtki, sweter uwalony po łokcie.
- Dobra tam, nieważne - machnęła ręką. - Nie ma czasu do stracenia.
- Chłopak nie ucieknie, ona też tu zostanie pod okiem Haru - wyjaśnił jej. - Jedziemy najpierw do ciebie.
- Ale...
- Haruno - powiedział zniecierpliwiony. Zdjął swoją kurtkę i zarzucił jej na ramiona. - Do samochodu.
- Raz dwa się przebiorę - zwróciła się do Sasuke, kiedy wchodzili po schodach do jej mieszkania. - Może jeszcze dzisiaj porozmawiamy z Kakashim o przeniesieniu Kaia? Nie ma na co czekać. Kujmy żelazo póki gorące.
- Uspokój się trochę - westchnął Uchiha. - Nie wszystko na raz. Niepotrzebnie się nakręcasz.
- Syn Hiroto jest teraz jedyny, który może wiedzieć co dokładnie widział... - urwała, bo Sasuke chwycił ją za rękę. Odwróciła się zaskoczona.
- Uspokój się - powtórzył patrząc na nią uważnie. - Powiedziałem ci, że nie mam pretensji o śmierć ochroniarza. Teraz wychodzisz z siebie, żeby zadośćuczynić to, co nie stało się z twojej winy. To na dłuższą metę się nie sprawdzi i przez to może umknąć nam coś ważnego. Dlatego musisz ochłonąć.
- Nie chciałam, żeby...
- Wiem. To wszystko jest bardzo ważne i przełomowe. Poza tym dla ciebie to chyba niewskazane znowu tak się nakręcać.
- Dobrze - odpuściła. - Masz rację, powinnam się opanować. O moje zdrowie się nie martw. Pod kontrolą.
Uchiha puścił jej rękę i kontynuowali wspinaczkę po schodach. Dochodząc na piętro Sakurze od razu rzuciły się w oczy czerwone różne leżące na jej wycieraczce. Ze złości krew uderzyła jej do głowy. Przeskoczyła dwa stopnie na raz i znalazła się tuż przy drzwiach. Zamaszystym kopniakiem zrzuciła kwiaty spod drzwi aż pofrunęły na dół, ledwo mijając Sasuke. Nigdy wcześniej nie zniszczyła żadnego bukietu, ale bezczelność Kento doprowadziła ją do nagłej furii. Nie życzyła sobie żadnych podarków od niego, tym bardziej, że były one mocno chybione.
- Wejdźmy - opanowała się szybko i przekręciła klucz w zamku.
- Ktoś ci się naprzykrza? - zapytał Uchiha wchodząc za nią do mieszkania. - Rano ta ulotka, teraz kwiaty.
- To nic - zbyła go byle jaką odpowiedzią. Weszła do sypialni i z szafy wyciągnęła bluzę i płaszcz. Poplamiony sweter i kurtkę wrzuciła do wanny i nalała do niej zimnej wody. Przebrała się i wyszła z powrotem do salonu. - Gotowa - oznajmiła.
Wyszli z mieszkania. Sakura po drodze, kiedy szli klatka schodową podniosła z ziemi zniszczony bukiet i wyrzuciła do kosza na chodniku. Wsiedli do samochodu Sasuke i pojechali po dzieci Eiko.
- Mama jest na posterunku? - zapytała dziewczyna. - Co się stało?
- Z waszą mamą wszystko w porządku - uspokoiła rodzinę Sakura. - Niedługo do was dołączy. Tymczasem, potrzebujemy ciebie - popatrzyła na chłopaka. - Jak masz na imię?
- Haruto - opowiedział. Nie był wystraszony, ani smutny.
- Pojedziesz z nami - powiedziała Sakura.
Haruto spojrzał na nią znacząco i pokiwał głową. Nie stawiał oporu, sprawnie się ubrał i wyszedł z nimi. Przez całą drogę nie odezwał się słowem, a Sakura i Sasuke również go nie zagadywali. Ich rozmowa musiała się odbyć w obecności Eiko.
Wprowadzili go do budynku i prosto do jego matki. Kobieta ucieszyła się na widok syna. Podeszła do niego i ścisnęła go za ramię. Kilka razy pociągnęła nosem.
- Musisz powiedzieć wszystko co wiesz - zwróciła się do niego. - Wszystko, co powiedział ci ojciec.
- Tyle, że ja nic nie wiem.
- Ojciec nie kazał ci niczego przekazać na wypadek jego śmierci? - dopytała Sakura. - Wiesz chyba dlaczego wyprowadził się z domu?
- Nie powiedział mi tego - chłopak wzruszył ramionami. - Zostawił zapieczętowane pudło i wymógł na mnie obietnicę, że mam je zanieść na najbliższy posterunek, kiedy dowiem się, że nie żyje.
- I gdzie jest to pudło? - Sakura czuła coraz większą ekscytację.
- Wyrzuciłem - odparł krótko.
- Gdzie i kiedy? - odezwał się Sasuke, bo Sakurze nagle zabrakło siły, żeby o to zapytać.
- Od razu po przeprowadzce do cioci.
- Nie zaglądałeś tam, nie wiesz co było w środku?
- Nie.
- Dlaczego nie spełniłeś obietnicy ojca? - zapytał Uchiha, a w jego głosie Sakura usłyszała wyrzut.
- A dlaczego sprowadził na nas takie nieszczęście i porzucił bez słowa? - odpowiedział pytaniem na pytanie chłopak. - Nie czułem się zobowiązany do spełniania życzeń ojca. Nie po tym co nam zrobił.
- Haru, zawieź ich proszę pod wskazany adres - zwrócił się Sasuke do koleżanki. - To wszystko.
- A wy macie coś? - zapytał Sasuke Naruto.
- Ciężko gada namierzyć - odpowiedział Uzumaki opierając się wygodniej na krześle. - Ale liczba szpitali w których pracował jest tak długa, że samo czytanie tego zajmie chyba ze trzy dni. Oczywiście rodziny brak, bo przecież łatwo być nie może.
- Będziecie objeżdżali wszystkie te placówki?
- Nie inaczej.
Sakura ledwo co przysłuchiwała się rozmowie kolegów. Była zajęta ustalaniem jaka firma wywozi śmieci w rejonie, gdzie mieszka siostra Eiko. Nie znalazła takiej informacji, więc postanowiła zadzwonić do urzędu i zapytać u źródła. Spisywała właśnie numer telefonu, wciąż mając nikłą nadzieję, że uda się odzyskać wyrzucone pudełko, kiedy Naruto zawołał ją po imieniu. Odwróciła się w jego stronę.
- Co? Pomóc wam? - zapytała niezbyt przytomnie.
- Nie - zaśmiał się blondyn. - Pytałem co u ciebie.
- Świadek nam umarł, syn świadka wywalił dowody, które zakończyłyby śledztwo w sprawie Itachiego... - zaczęła wyliczać.
- To już wiem - zniecierpliwił się Naruto. - Hinata poprosiła, żebym się dowiedział, czy pilnujesz diety.
- Rodzice przywieźli mi tyle jedzenia, że wystarczy do końca roku - odpowiedziała. - Wybaczcie na chwilę, muszę zadzwonić.
Wstała od biurka i przeszła do salki w której mieli odprawy. Skontaktowała się z urzędem, a następnie, kiedy dostała numer do firmy wywożącej śmieci z małego miasta, wykonała połączenie licząc na to, że cuda jednak się zdarzają i pudełko nadal gdzieś jest nienaruszone.
- Żaden pracownik nie zgłosił zapieczętowanej paczki do kierownika - odpowiedział mężczyzna, kiedy Sakura przedstawiła mu sprawę w której dzwoni. - Przyznam pani, że nie mamy takiego obowiązku. To co zostało wyrzucone na śmietnik uznajemy, chyba zresztą słusznie, za niepotrzebne.
- Miałam nadzieję, że pudełko mogło wzbudzić zainteresowanie któregoś z pracowników - powiedziała czując rozczarowanie. - Niemniej, czy mógłby pan popytać?
- Tych, co jeszcze u mnie pracują mogę rozpytać, ale dwóch chłopaków odeszło w przeciągu roku.
- Nie może się pan z nimi skontaktować? - zapytała.
- Spróbuję - obiecał mężczyzna.
- W takim razie proszę się ze mną kontaktować na ten numer. Bardzo dziękuję, do widzenia.
Wróciła do biurka z mieszanymi uczuciami. Czy faktycznie ktoś mógłby się zainteresować jakimś zaplombowanym kartonem? Czy raczej z przyzwyczajenia, pracownicy nie zwracają uwagę na takie rzeczy? Uspokoiła ją myśl, że spróbowała naprawdę wszystkiego, żeby odnaleźć zaginione dowody. Pozostało czekać na informacje.
- Dzwonił Kakashi - podszedł do niej Naruto poddenerwowany. - Podczas obławy, kiedy transportowali Kisame do Konoha ten... odgryzł sobie język.
- Co? - wykrztusiła z niedowierzaniem. Co za akt desperacji.
- Zabrali go do szpitala, ale wiadomo... - Uzumaki sapnął gniewnie. - Nie złoży zeznań. Przynajmniej nie ustnie.
- Nie zdziwię się, jak odgryzie sobie obie ręce, żeby tylko nic nie podpisać - dodał Uchiha. Był bardziej opanowany niż blondyn.
- I co teraz? - zapytała Naruto Sakura.
- Zabrali go do szpitala, żeby zatamować krwawienie - odpowiedział podpierając się pod boki. - Jest pod stałym nadzorem Shino. Niewykluczone, że pojawią się tam kumple tego idioty i spróbują go załatwić.
- Ciekawe co u pozostałych - zastanowiła się Sakura na głos.
- Dowiemy się w poniedziałek. Oby reszcie poszło lepiej. Idę poszukać Kiby i Akamaru. Szpitale same się nie sprawdzą.
Mrugnął przyjacielsko do Sakury i odszedł od nich. Sakura odwróciła się w stronę Sasuke i uśmiechnęła się krzywo.
- Zaczęło się - skomentowała. - Kierownik wysypiska ma dać znać, jeśli się czegoś dowie.
- Dobrze - kiwnął głową. - Chcesz tam pojechać?
- Gdzie? - zapytała nie rozumiejąc co ma na myśli. - Na wysypisko?
- Nie - wywrócił oczami. - W miejsce, gdzie Itachi został zabity.
- Ach - była zaskoczona jego propozycją. - Dlaczego tak nagle?
- Współprowadzisz to śledztwo, więc powinnaś wiedzieć.
- Dobrze.
- Tu były opuszczone budynki - Sasuke omiótł ręką plac przy którym stały teraz biurowce. - W tym najwyższym wieżowcu pracował Hiroto i stamtąd oddano strzał w kierunku Itachiego.
- Wtedy już budynek był w całości wykończony? - zapytała.
- Tylko osiem pięter - odpowiedział. - Reszta była w stanie surowym, bez okien. Szybko wyburzyli pustostany i zbudowali wszystko od nowa.
- Czyli jedyne kamery, które mogły uchwycić wchodzących do wieżowca zamachowców były w miejscu, gdzie pracował Hiroto. Myślisz, że w pudełku była płyta z monitoringu?
- Tak.
Sakura jeszcze raz rozejrzała się po placu. Obecnie wyglądał bardzo estetycznie, spokojnie, urokliwie ze śniegiem, który napadał. Zwykły przechodzień zapewne nie wiedział, że rok temu rozegrała się tu wielka tragedia jednej rodziny.
Kiedy oboje stali w ciszy ze spuszczonymi rękami, Sakura czuła, że ramieniem dotyka ramienia Sasuke. Mimowolnie podniosła swoją rękę, żeby złapać go za dłoń w geście otuchy. Musnęła koniuszki jego palców i nagle poczuła wstyd. Cofnęła rękę.
- Miejmy tego chłopaka na oku - odezwał się nagle Uchiha.
- Haruto? - popatrzyła na niego zdziwiona. - Nie uwierzyłeś mu?
- Nie wiem - Sasuke wzruszył ramionami. - Wydaje mi się dziwne, że chłopak nie był ciekawy co zostawił dla niego ojciec. Tym bardziej z wyraźnym przykazaniem, kiedy ma je otworzyć i przekazać materiały policji.
- Może jego siostra będzie cokolwiek wiedziała?
- Nie traćmy czasu na domysły i przypuszczenia. Trzeba przeszukać dom ciotki u której mieszkają.
- A co z telefonem Hiroto? - przypomniała sobie Sakura. - Moglibyśmy zweryfikować wszystkie połączenia, które wykonywał.
- Zdążył zniszczyć, zanim zbiegł na dół i na niego wpadłaś - odpowiedział Sasuke. - Chłopaki dokładnie przeszukali budynek. Załatwmy pozwolenie od komendanta...
- Poczekaj - złapała go za rękaw kurtki, bo już się odwracał. - Zacznijmy najpierw od ich rodzinnego domu.
- Masz jakieś dobre przeczucia co do tego? - uśmiechnął się Uchiha. - Znowu coś wywęszysz?
- Jeszcze się zdziwisz.
Fugaku złożył podpis pod pozwoleniem na przeszukanie posesji. Podał złożony dokument Sasuke.
- Będzie przełom w sprawie? - zagadnął szorstko.
- Póki co to mamy wzloty i upadki - odpowiedziała Sakura.
- Z przewagą upadków - dodał młody Uchiha.
- Szkoda, że nie dało się uniknąć śmierci tego ochroniarza - powiedział komendant. Sakura spochmurniała, cały czas czując odpowiedzialność za to samobójstwo.
- Sam się zabił - przypomniał Sasuke chłodno. - Staramy się teraz odzyskać dowody, które zostawił sobie jako zabezpieczenie.
- Mogą już nie istnieć.
- Mimo wszystko, próbujemy wszystkich dostępnych opcji.
- Macie zgodę na współpracę z Suigetsu - Fugaku spojrzał na nich uważnie. Sakura była pewna, że komendant zauważył jak nerwowo drgnął jej mięsień na policzku. Musiał już wiedzieć, że zdążyli skontaktować się z hakerem.
- I chętnie z niej korzystamy - odparł Sasuke. - Dzięki za papier.
Sakura skłoniła się lekko i wyszła z pomieszczenia za partnerem. Zamknęła za sobą drzwi do komendanta z poczuciem przygnębienia. Zdecydowanie bardziej wolała załatwiać takie sprawy z Kakashim.
- Nie przejmuj się nim - odezwał się Sasuke. Spojrzała na niego i zmusiła się do uśmiechu. - Przecież nie wie wszystkiego.
- Ale sporo się domyśla i trafnie odgaduje sytuację - powiedziała. - Jedźmy do domu Hiroto, już powoli się ściemnia.
- Co za bałagan - Sakura minęła kolejną stertę pudełek zamówionego jedzenia. Dałaby sobie rękę uciąć, że kilka razy widziała przebiegającego po pokoju karalucha. Kijem od szczotki unosiła brudne ubrania walające się po podłodze i torowała sobie przejście. Potwierdziły się jej przypuszczenia co do stanu psychicznego Eiko. Kobieta wyraźnie nie radziła sobie z rozpadem rodziny.
- Znalazłaś coś tutaj? - do pokoju wszedł Sasuke.
- Jeszcze nie - odpowiedziała.
- W takim razie idę teraz do kuchni - odwrócił się i wyszedł z pomieszczenia.
Sakurze udało się w końcu przedrzeć do meblościanki. Zaczęła rewizję od górnych półek, centymetr po centymetrze. Słyszała jak Uchiha niezbyt delikatnie obchodzi się z przyrządami kuchennymi. Szło jej dosyć sprawnie, bo część rzeczy i tak już była porozrzucana po podłodze. Puzderka na biżuterię były puste. W albumach rodzinnych nie było wielu zdjęć. Sakura zaczęła je wertować aż zatrzymała się na jednej fotografii, która przedstawiała nieżyjącego Hiroto w mundurze ochrony oraz kilku innych mężczyzn w podobnym ubraniu. Wyciągnęła zdjęcie z przegródki i schowała je do kieszeni płaszcza. Skończyła zaglądać do szuflad i półek w salonie.
- Idę na górę! - krzyknęła do partnera i weszła na schody. Stawiała ostrożnie kroki, sprawdzając przy tym, czy żadna deska nie jest poluzowana. Pomysłowość w ukrywaniu różnych rzeczy była nieograniczona. Będąc już na piętrze zdecydowała się najpierw na wejście do pokoju, który miał kolorowo ozdobioną tabliczkę z imieniem Horuto. W przeciwieństwie do pomieszczeń na parterze, pokój chłopaka był względnie czysty, nie licząc grubej warstwy kurzu, która pod nieobecność właściciela zdążyła pozalegać na meblach. Skrupulatnie zabrała się za przeszukiwanie. Posprawdzała nawet, czy w półkach i szufladach nie ma podwójnego dna, ale nic takiego nie znalazła. Przeczesała dokładnie materac, szukając również śladu po ręcznym zaszyciu. Sapnęła gniewnie, kiedy kolejne miejsce okazało się być mylne. Stanęła przy oknie i rozejrzała się po pokoju. Sprawdziła wszystkie zakamarki. Kiedy już miała wychodzić ostatni raz spojrzała na ciemny dywan rozłożony na podłodze. Podeszła i zwinęła go nogą. Stąpała mocno na każdą deskę po kolei aż w końcu jedna wydała jej się luźniejsza od pozostałych. Kucnęła i opuszkami palców udało jej się wyciągnąć kawałek panelu. Poświeciła latarką w telefonie do środka. Były tam płyty DVD, gazety dla dorosłych, stary smartfon i odtwarzasz MP3. Sakura wyjęła wszystkie artefakty i przyjrzała się im. Najpierw włączyła telefon, ale trzeba było wpisać kod PIN, więc odłożyła go na bok. Bardziej zainteresowały ją niepodpisane płyty. Zgarnęła je wszystkie razem z telefonem i podeszła do stolika, na którym stał niewielki telewizor z odtwarzaczem. Wsunęła pierwszy nośnik i włączyła odbiornik. Na ekranie pojawiła się scena miłosnych uniesień w wykonaniu aktorów filmów dla dorosłych. Sakura spojrzała na wszystkie płyty, które trzymała w ręce i zaczęła się zastanawiać, czy każda z nich to film pornograficzny.
- Zastanawiałem się właśnie co to za jęki - usłyszała za sobą głos Sasuke. Odwróciła się i spojrzała na niego z wyrzutem.
- Mam tu ze trzydzieści takich płyt - powiedziała. - Były dobrze schowane, więc może się okazać, że któraś z nich okaże się tą, której szukamy. Idź rozejrzyj się jeszcze w innych miejscach. Nie będziemy przecież razem tego oglądali.
- Słyszę nutkę rozczarowania w twoim głosie.
- Spadaj! - rzuciła w niego smartfonem do którego nie mogła się dostać. - Spróbuj odgadnąć PIN do tego telefonu, albo skontaktuj się z Suigetsu.
- Próbowałaś 1234? - zapytał.
- Niczego jeszcze nie wpisywałam - odpowiedziała wyjmując płytę z odtwarzacza. Włożyła następną i włączyła play. Uchiha parsknął śmiechem. - Wynocha - wycedziła przez zęby, tym razem nawet się nie odwracając.
Sprawdziła jeszcze kilka płyt. Zmęczona wciąż powtarzającymi się scenami, nie rezygnowała z dalszych poszukiwań. Od niechcenia, już machinalnie uruchomiła kolejny nośnik i w końcu na ekranie pokazało się coś innego niż roznegliżowani ludzie. Był to zapis kamery przemysłowej.
- Uchiha! - zawołała i wcisnęła stop.
- Jakaś ciekawa pozycja, czy... - ponownie pojawił się w drzwiach pokoju, ale urwał, kiedy spojrzał na telewizor.
- Och, to w istocie bardzo ciekawa pozycja - powiedziała z ironią i puściła dalej nagranie.
Było już całkiem ciemno. W domu Hiroto obejrzeli do końca nagranie z wieżowca oraz dla pewności przejrzeli pozostałe płyty, które jednak okazały się być tylko filmami dla dorosłych. Zabrali również resztę rzeczy Haruto, w tym smartfona, którego ostatecznie nie odblokowali.
- Ikabe się tym zajmie bez problemu - powiedział Sasuke, kiedy wsiadali do samochodu.
Sakura wiedziała, że ten dzień jeszcze się nie skończył. Musieli zadecydować, czy dalej pociągać chłopaka do odpowiedzialności za składanie fałszywych zeznań i kiedy najlepiej to zrobić. Z niechęcią Sakura przewertowała też magazyny pornograficzne, gdyby Haruto chciał jednak ukryć coś między tymi kartkami. Tym razem nawet Sasuke nie było do śmiechu i odpuścił sobie niewybredne żarty.
- Znowu miałaś rację - odezwał się, kiedy wjeżdżali na parking przy posterunku. Przez całą drogę nie odzywali się do siebie.
- Z czym? - zdziwiła się.
- Z tym, żeby najpierw pojechać do ich rodzinnego domu - odpowiedział. - Masz dobrą intuicję.
- Uchiha, za dużo tych komplementów - zauważyła Sakura. - Nie jestem do tego przyzwyczajona.
- W sumie to może było tylko szczęście... - zastanowił się przez chwilę, na co Sakura wydęła wargi. Odpięła pas i wysiadła z jego auta. Nie czekając na niego weszła do budynku i od razu skierowała się na wydział. Postawiła na swoim biurku pudełko z rzeczami zabranymi z pokoju Haruto.
Sakura zdjęła płaszcz i powiesiła na wieszaku. Zauważyła, że Uchiha też już wszedł na wydział, ale udawała, że nie zwraca na niego uwagi. Zgarnęła swoją filiżankę i jego kubek, żeby przygotować ciepłe napoje.
- Mamy już dostęp do telefonu - Sasuke wychylił się do kuchni. - Będę w salce ze wszystkimi gratami.
- Już idę - powiedziała zalewając sobie herbatę wrzątkiem. Nacisnęła przycisk na ekspresie z ulubioną kawą Uchihy i czekała aż maszyna skończy. Chwyciła obydwa naczynia i przeszła do pokoju, gdzie mieli odprawy.
- Coś ciekawego? - zapytała stawiając przed nim kubek z kawą.
- Interesujące SMSy - odpowiedział Sasuke patrząc w telefon chłopaka. - Wiedział od początku czego ojciec był świadkiem, bo tylko jemu Hiroto powiedział. Hm, tu się wyzywali trochę. Chyba mieli bardzo skomplikowane relacje.
- Skoro był na niego zły, to po co utrzymywali kontakt? - zastanowiła się na głos. Usiadła na krześle na przeciwko partnera. - I dlaczego nas okłamał?
- Okłamał nas, bo najwyraźniej nie lubi policji - Uchiha pokazał jej wydrukowane informacje z kartoteki o chłopaku. - Sprawiał niemałe kłopoty w szkole i poza szkołą.
- Czyli źle się przygotowaliśmy do przesłuchania - mruknęła Sakura niezadowolona. - Za szybko, to na pewno.
- Niekoniecznie - powiedział Sasuke sięgając po kubek. - Przypuszczam, że i tak by nic nie powiedział. Może chciał zachować nagranie, żeby później szantażować Akatsuki. Bardzo źle by się to dla niego skończyło.
- Włączę je na dużym ekranie - zaproponowała Sakura. Włożyła płytę i odpaliła nagranie. W końcu mogli przyjrzeć się całej sytuacji w wysokiej rozdzielczości.
Kamera była ustawiona tak, że obejmowała front wejścia do wieżowca. O godzinie 22:10 do budynku weszła wysoka postać, której twarz była zakryta czarną czapką. Niosła podłużną torbę na narty. Pięć minut po niej, weszło dwóch mężczyzn, również dobrze zamaskowanych. Nie mieli dużego bagażu, tylko sporych rozmiarów plecaki. Wszyscy trzej mieli karty do bramek wejściowych i bez trudu przeszli zabezpieczenia. Przez następne dwadzieścia minut nic się nie działo aż do godziny 23, kiedy wszyscy trzej razem i pośpiesznie opuścili wieżowiec. Nagranie urywa się w momencie, kiedy od szklanych drzwi odbija się niebieskie światło karetki pogotowia. Itachi został zastrzelony.
Sakura wyjęła płytę i powoli odwróciła się w stronę Sasuke. Siedział zapatrzony w ekran telewizora trzymając kubek w ręce. Zauważyła jak zbielały mu kłykcie. Podeszła do niego i próbowała zabrać mu naczynie, ale nie chciał puścić.
- Uchiha - zwróciła się do niego, a wtedy dopiero na nią spojrzał. Wzrok miał nieprzytomny.
- A - puścił uchwyt. - Nawet w dobrej rozdzielczości nie widać ich twarzy.
- Jutro obejrzymy to klatka po klatce - powiedziała Sakura odstawiając kubek na blat stolika. - Mieli karty dostępu, więc mogą być pracownikami któregoś z ulokowanych w wieżowcu biur.
- Pewnie nietrudno było zdobyć takie uprawnienia.
- Nie chce mi się wierzyć, że to jedyne takie nagranie. Normalnie na każdym piętrze przy windach, czy schodach powinny być kamery. I w sumie po co chłopak miałby przekazywać to policji? Tak czy inaczej nie widać ich twarzy. Chyba, że czegoś jednak nie dostrzegamy.
- Włącz jeszcze raz - zarządził Uchiha. Sakura zawahała się przez chwilę i on to zauważył. - Spokojnie Haruno, zniosę to. Za bardzo się przejmujesz. To materiał dowodowy, musimy dokładnie się z nim zapoznać.
- Dobrze - podeszła ponownie do telewizora i włączyła tym razem na zwolnionym tempie. Została blisko ekranu i patrzyła uważnie. Pierwszy jednak dostrzegł coś Sasuke.
- Stop - odezwał się. Wstał z krzesła i stanął obok niej. - Zobacz, odbijają się ich twarze w szybie.
- Gdzie? - Sakura nie była w stanie nic dostrzec.
- Tu - zakreślił palcem koło. - To pierwszy z nich. Wciśnij play.
Sakura wykonała polecenie. Parę klatek później Uchiha znowu kazał jej zatrzymać.
- To drugi - pokazał. - I na końcu...
Ponownie puściła nagranie i po chwili zatrzymała. Tym razem wyraźnie widziała twarz ostatniego zabójcy.
- Z pewnością to nie są członkowie Akatsuki - stwierdziła, kiedy przyjrzeli się każdemu z osobna. - Trzeba bardziej wyostrzyć obraz, ale zagadka nadal pozostaje nierozwiązana.
- Idę do Ikabe - Sasuke wyjął płytę z odtwarzacza i wyszedł z salki. Sakura wróciła na krzesło i zamyśliła się dłuższą chwilę. Czy to faktycznie mogli być pracownicy biura? Broń może jakoś by zdobyli, ale strzelać do celu z tak wysoka potrafiliby tylko zawodowcy. Trzej mężczyźni...
Przypomniała sobie o fotografii, którą zabrała z albumu w domu Hiroto. Zapomniała powiedzieć o niej Sasuke. Wychodząc z pomieszczenia wpadła w wejściu na Uchihę.
- A ty co? - spojrzał na nią z góry.
- Zaraz wracam - minęła go i podeszła do płaszcza. Wyjęła z kieszeni zdjęcie i przyjrzała się każdej osobie z osobna. Ze świstem wciągnęła powietrze. Wróciła podekscytowana do salki. - Udało się wyostrzyć ich twarze? - zapytała dosiadając się do partnera.
- Bez trudu - rozłożył przed nią wydruki.
- W takim razie zobacz to - podała mu fotografię. - Zabrałam to z albumu w domu Hiroto. Mój zamysł był taki, żeby przesłuchać jego kolegów z pracy. Te trzy gęby to ci sami ludzie, których złapał monitoring.
Sasuke przyjrzał się wszystkim dowodom. Odłożył zdjęcie i westchnął głośno. Przymknął na chwilę oczy, a kiedy je otworzył, zaczął świdrować ją spojrzeniem,
- Jak ty to robisz? - zapytał poważnie.
- Znowu mówisz do mnie zagadkami - skrzywiła się nieznacznie.
- Zabawne, że więcej w rozwiązywaniu tej sprawy przypadków niż zaplanowanego działania.
- Nawet gdybym nie wzięła tej fotografii to i tak byśmy się dowiedzieli kim są ci ludzie. Chyba... tylko się nie śmiej... Chyba wszechświat chce, żeby w końcu ta zagadka została rozwiązana.
- Na pewno ja tego chcę - powiedział.
- W takim razie są duże szanse, że to się w końcu zadzieje - uśmiechnęła się. - Ustalmy, kim są ci ludzie. Pewnie też pochowani po jakiś norach. Hiroto miał nigdy nie zdradzić tej tajemnicy, a jak młody się kapnie, że płyty nie ma to może narobić rabanu i znowu będzie problem.
- W takim razie to odpowiedni moment, żeby go dobrze ukryć - Uchiha wyjął telefon z kieszeni spodni i wybrał czyjś numer. Przyłożył aparat do ucha. - Cześć, jesteście nadal na stanowisku, czy przyszła już zmiana? To wspaniale. Zawińcie chłopaka, ale nie do Morino. Wyślę ci adres SMSem. Okej, to jeszcze zanim wejdzie do domu, miejcie oko na całą okolicę. Dzięki, narazie.
- To gdzie jak nie do Ibikiego? - zapytała Sakura, kiedy Sasuke wystukiwał wiadomość na klawiaturze w komórce.
- Do Juugo - odpowiedział. - Przeprowadzimy z nim nieoficjalną rozmowę. Nie chcę, żeby jego matka robiła nam awantury, że go zgarnęliśmy.
- Będzie się martwiła - zauważyła Sakura.
- Sama najlepiej wie jakiego ma syna. Patrząc na jego kartotekę, to często zdarzało mu się uciekać z domu.
- A co na to Juugo?
- To akurat najmniejszy problem - odpowiedział.
Omówili plan działania na kolejne dni. Kluczową sprawą było odnalezienie trójki mężczyzn z nagrania monitoringu. Haruto mógł wiedzieć, gdzie ukrywają się koledzy jego ojca, skoro był w pewnym stopniu wtajemniczony w to, co wiedział Hiroto. Udało im się dotrzeć do informacji, że mężczyźni byli byłymi komandosami, więc ich wybór nie był przypadkowy. Emeryturę spędzali dorabiając sobie w ochronie.
- Służyli w oddziałach Madary dwadzieścia lat temu - odezwał się Sasuke zza dokumentów. - To w zasadzie wiele wyjaśnia. Mamy adresy, numery telefonów, sytuację rodzinną... Niby wszystko jest.
- Nie sądzę, że nadal mieszkają w Konoha - powiedziała sucho Sakura już bardzo zmęczona. Spojrzała na zegarek na nadgarstku. Była już prawie północ. Uchiha wpadł w pewnego rodzaju trans i zabrał się z niespożytą energią do szukania informacji, jakby to był rześki poranek.
- Najciemniej pod latarnią - mruknął Sasuke. - Może ukrywali się przez pół roku, może trochę dłużej. Jak Madara dał im znać, że śledztwo zostało zawieszone, mogli wrócić do swojego dawnego życia.
- Skoro to byli komandosi, to pewnie znają różne takie... - Sakura stłumiła ziewnięcie - ...sztuczki.
- Jakie sztuczki? - Uchiha zirytował się lekko, jakby nie rozumiał co do niego mówi. Odłożył papiery na bok i spojrzał na nią. Sakura nie miała siły szerzej otworzyć oczu, więc zdawała sobie sprawę, że wygląda jak zombie. - Zasypiasz?
- Wyobraź sobie, że tak - sapnęła. - Wybacz Uchiha, ale ja wracam do domu. Wyczerpałam wszystkie swoje siły witalne, mózg nie pracuje mi już od godziny. Nic nowego nie wymyślę.
- W takim razie wrócimy do tego jutro - postanowił i zaczął ogarniać bałagan, który powstał na stole. Wrzucał wszystkie materiały do pudełka, zamknął wieko i zaniósł na swoje biurko. Sakura obserwowała go spod przymrużonych już powiek. Podniosła się ciężko z krzesła i niemalże po omacku wyszła z salki. Sasuke zakręcił się szybko i zdjął jej płaszcz z wieszaka. Bez słowa wsunęła ręce w rękawy.
- Dzięki - mruknęła. - Odwieziesz mnie?
- Tak.
Razem wyszli z komisariatu. Na zewnątrz znowu zaczął padać śnieg. Mroźne powietrze nieco ją rozbudziło, ale tylko na chwilę. Po usadowieniu się na miejscu pasażera od razu zaczęła myśleć o gorącym prysznicu i miękkim łóżku. Cichy warkot silnika samochodu już całkiem ukołysał ją do snu.
Sakura okryła się szczelniej kocem. Czuła, że leży na kanapie, ale kiedy nagle stała się taka... bardziej twarda? Przekręciła się na drugi bok, nadal nie otwierając oczu. Czy jej sofa zrobiła się większa, czy jest już tak zmęczona, że wszystko jej jedno, gdzie leży? Rozbudziła się na tyle, żeby zorientować się, że koc pachnie inaczej niż płyn, którego ona zawsze używała. Przestraszona otworzyła oczy i zobaczyła, że nie znajduje się u siebie w mieszkaniu.
- Spokojnie - Sasuke wstał od stołu i podszedł do niej. Sakura patrzyła na niego zdezorientowana i zmieszana.
- Która godzina? - zapytała odrzucając okrycie i siadając prosto na sofie. - Czemu śpię u ciebie? Niczego nie pamiętam.
- Zasnęłaś w samochodzie - odpowiedział spokojnie. - Zajechałem pod twoją kamienicę i przed budynkiem stał Kento. Wolałem uniknąć nieporozumień i zdecydowałem, że zabiorę cię na jakiś czas do siebie.
- Mogłeś mnie obudzić - powiedziała. Nagle poczuła niczym nieuzasadniony strach. Nie powinna sobie tu leżeć u Uchihy w środku nocy. Zatroszczył się o nią, przeniósł na rękach do swojego mieszkania, zdjął wierzchnie odzienie i ułożył do snu. To było za dużo jak dla zakochanej w nim kobiety. Pomyślała jak Riko zareagowałaby na taką sytuację. Podniosła się z kanapy szukając wzrokiem swojej torby.
- Zaczekaj - Sasuke również wstał i spojrzał na nią z góry. - Usiądź jeszcze na chwilę.
- Jest już naprawdę bardzo późno. Zamówię taksówkę. Dzięki za... zaopiekowanie.
- Zaczekaj mówię. Jeszcze dziesięć minut chyba nie zrobi ci różnicy. Odwiozę cię.
- Już wystarczy tej dobroci. Nie chcę, żebyś musiał tłumaczyć się Riko. Porozmawiamy w pracy. Cześć.
- Możesz mnie posłuchać? - warknął zniecierpliwiony zastępując jej drogę. - Nie przywiozłem cię do siebie w jakichś niecnych zamiarach. Riko też nie ma tu nic do rzeczy. Siadaj - pchnął ją delikatnie z powrotem na kanapę. Tym razem Sakura posłusznie usiadła nie mając siły się z nim droczyć. Wiedziała, że Uchiha nie odpuści. Oboje byli bardzo uparci, a chcąc w końcu wrócić do siebie do domu musiała się zgodzić. Sasuke usiadł na przeciwko niej. - Pytałem dzisiaj, czy ktoś cię nachodzi, naprzykrza się. Zbyłaś moje pytanie, ale teraz jestem pewny, że chodzi o twojego narzeczonego.
- Byłego - wtrąciła sucho.
- Czekał na ciebie pomimo późnej pory - kontynuował niezrażony, że mu przerwała. - Nie chciałem się wtrącać, ani tłumaczyć, bo nie wiem jakie macie relacje. Po twojej reakcji na list i kwiaty przypuszczam, że go unikasz. Kiedy spałaś twój telefon ciągle dzwonił, aż w końcu padła bateria. Oczywiście nie grzebałem w twoich rzeczach, ale domyślam się, że to był Kento. Możesz oficjalnie zgłosić nękanie.
- To mi chciałeś powiedzieć? - zapytała zła. Sasuke widocznie zdziwił się na jej reakcję. - Uchiha, radzę sobie ze swoimi prywatnymi sprawami, nawet jeśli na to nie wygląda. Tak, zdenerwowałam się na niego za te niespodziewane przesyłki, ale znam go na tyle, że wiem, że jest zupełnie nieszkodliwy. Wkurzający owszem, ale nieszkodliwy.
- To nie jest zachowanie nieszkodliwej osoby - powiedział poważnie. - Według mnie to klasyczny przykład działania socjopaty. Próbujesz go tłumaczyć, ale robisz to źle i niepotrzebnie.
- Przesadzasz - skomentowała.
- Jesteś policjantką do cholery, powinnaś rozpoznać podejrzanego typa! - krzyknął zdenerwowany. Sakura otworzyła usta zaskoczona jego nagłym wybuchem. - Nigdy nie zachowywał się dziwnie, nie czułaś się manipulowana i wykorzystywana? To, co dzisiaj miało miejsce to wielka czerwona flaga.
- Czemu się tak wściekasz?! - teraz to ona krzyknęła, kiedy odzyskała rezon. - Co cię to obchodzi?!
Przez dłuższą chwilę nie odpowiedział, tylko patrzył na nią ze złością. Sakura dyszała z napływu emocji, ale nie spuściła wzroku. Jakim prawem ingerował w jej sprawy osobiste? Jakim prawem dawał jej nadzieję, że mu na niej zależy?
- Jesteś irytująca - warknął.
- Świetnie! - Sakura zaśmiała się nerwowo i gwałtowanie podniosła się z sofy. - Dodaj jeszcze, że jestem głupia i ślepa, a to co dzisiaj udało mi się odkryć nich pójdzie w zapomnienie, bo nie spodobało ci się zachowanie człowieka z którym nic mnie już nie łączy.
- Jesteś głupia i ślepa jeśli chodzi o Kento - Uchiha również wstał. Sakura spojrzała na niego z wyrzutem i bez słowa odwróciła się w stronę wyjścia. Sasuke nie zatrzymywał jej.
Przygnębiona zakładała buty, kiedy w mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek telefonu komórkowego Sasuke. Nie słuchała o czym rozmawia, bo skoczyło jej ciśnienie i szumiało jej w uszach. Sięgnęła po płaszcz, ale znowu zatrzymał ją głos Uchihy.
- Była akcja odbicia Kisame przez jego ludzi - powiedział stając przed nią. - Shino i Kakashi są poważnie ranni.
- Przeżyją? - zapytała, szybko zapominając o ich kłótni.
- Raczej tak - potwierdził sięgając po swoją kurtkę. - Na szczęście akcja im się nie udała i Kisame nadal jest zamknięty, ale szybko się rozpierzchli. Trwa obława, zwołują wszystkich. Naruto i Kiba już są w drodze.
- Jedźmy.
_______________________________________________________
Hi, hello!
Zostawiam Wam rozdział i jadę na urlop. Myślę, że trochę mi się należy :P Mogę nie odpowiedzieć na Wasze komentarze od razu, ale nie zrażajcie się.
Koniecznie dajcie znać co sądzicie! Ja jestem nawet zadowolona. Pisało mi się lekko i dobrze.
Jak zawsze dziękuję za pozytywny odbiór mojego opowiadania :)
Do następnego!
Jezuuuuuuuu!!!!!!
OdpowiedzUsuńWięcej po pracy, ale sztos!!!!
Haha :D w takim razie czekam zaintrygowana!
UsuńWitaj! My się jeszcze nie znamy, jednak sama lubię dostawać znać od czytelników co sądzą o twórczości, to też uznałam że muszę się do tego także zastosować. Bardzo przyjemnie się czyta Twoje pismo, nie widzę błędów, wszystko jest klarownie i jasno opisane. Ogromny plus wśród fanowskich opowiadań bo wiele z nich jest pisanych z rażącymi błędami i nieskładnie. Dodatkowo fabuła, hm... Coraz bardziej lubię Uchiha i Haruno w wydaniu policyjnym! A ich paring jeszcze bardziej! Także ogromnie liczę na rozwinięcie się ich wątku miłosnego. Przez chwilę miałam nadzieję, że coś przełomowego między naszymi bohaterami wydarzy się podczas kłótni w tym rozdziale, jednak z uszanowaniem czekam na dalszy ciąg zdarzeń aby się dowiedzieć czy i jak przełamią lody. Pozdrawiam i życzę Ci dużo weny do tworzenia kolejnych rozdziałów. Nie mogę się doczekać, Mona Chan! :3
OdpowiedzUsuńCześć!
UsuńMasz rację, komentarz to najlepsza nagroda za poświęcony czas na napisanie rozdziału i bardzo mi miło, że zostawiłaś tu po sobie ślad. Z błędami staram się, ale pewnie i tak zawsze gdzieś mi urwie końcówkę od ą, albo ę. Zanim opublikuję czytam po kilka razy (czasami to już znam na pamięć cały tekst i dlatego już automatycznie pomijam błędy), sprawdzam, a i tak trafi się jakiś babol.
Dzięki, że dołączyłaś do naszego kameralnego grona :) pozdrawiam i do następnego!
Znam to, mam podobnie. Dopiero za którymś razem czasami wyłapuję np. powtórzenie. To się jednak zdarza każdemu i ewidentnie widać że są to małe, pojedyncze błędy :D To ja się cieszę, choć czytanie uzależnia i zdecydowanie powinnam z nim przystopować 🤣 udanego urlopu 🤗
UsuńDobra, przeczytałam drugi raz na spokojnie, po gdy tylko się pojawił to w pracy na szybko dosłownie połknęłam ten rozdział! Jak pisałam sztos, ale to za mało by wyrazić jak bardzo mi się podoba.
OdpowiedzUsuńAkcja nabrała tempa, jest niesamowita, cały czas trzyma w niepewności podczas czytania, cholernie się cieszę, że znajdują kolejne małe ślady, ale faktycznie Kroczek do przodu, a dwa w tył, ale bądźmy cierpliwi! Szok, że gówniarz ukrywał takie materiały i zastanawiam się czy też jest szantażowany czy co wpłynęło na to, że nie chce pomóc i współpracować z policją. Bo raczej gdyby Madara wiedział, że dzieciak wie to myślę, że z ciotką by już nie mieszkał. 🤔
Jestem cholernie ciekawa jak potoczy się sprawa komandosów, co odkryją i jak jeszcze docisną chłopaka, aaaaa, nie mogę się doczekać n!! Twoje opowiadanie jest lepsze niż serial, poważnie!
Żal mi Sakury i jej rozterek sercowych dotyczących Sasuke, ale jaki jest kochany, partner na medal, tak się o nią troszczy w zasadzie nie dziwię się, że może być jej ciężko w pracy, skupić się na maxa mając go obok, gdy wali w jej stronę takie dwuznaczne gesty, w których on jak widać nie widzi nic złego... Rozstałby się z tą Riko dla świętego spokoju i dla naszej uciechy. 🙄 No i swojej oczywiście też, z czasem by ogarnął, że to jedyna dobra i słuszna decyzja, no ale nie wybiegajmy za daleko w przód! 😅
Akatsuki zaczynają działać na ostro, mam tylko nadzieję, że Kakashi i Shino się wyliżą, nie mogą zginąć, bo i ja umrę. Czekam niecierpliwie aż pojawi się Neji, bo coś czuję, że z buta wjedzie a wtedy akcja nabierze jeszcze większego tempa i chyba nerwosol będę popijać przy czytaniu!
Kento mnie wkurza, jest śliski jak te czarne ślimaki, co po deszczu wychodzą. Nie podoba mi się ten typ, on coś kombinuje i biorąc pod uwagę jego kontakty z Kabuto i nieudany przeszczep wcale bym się nie zdziwiła gdyby w jakimś stopniu był umoczony w całym procesie handlu narządami. A za to jak ją nachodzi mam nadzieję, że Sasuke poprzestawia mu zęby!
Cholernie nie mogę się doczekać kontynuacji!
Wypoczywaj kochana, zbieraj siły, korzystaj i chilluj ile wlezie!! Do następnego, wróć wypoczęta i z przytupem, ściskam! ❤️
Cześć! Wypoczęłam! Mam jeszcze tydzień urlopu, więc od razu zabieram się za pisanie (trochę już mam).
UsuńDzięki za komentarz. Oczywiście nic nie zdradzę co będzie dalej, ale napięcie będzie rosło!
Do zobaczenia niedługo :)
Rozmowa na temat oglądania filmów dla dorosłych made my time! Serio :D
OdpowiedzUsuńNo proszę, wszystko zaczyna nam się łączyć. A to nie dobry syn! Gagatek jeden. Jednak kobieca intuicja to nie jest tylko wyimaginowana sprawa. Czuję, że jesteśmy blisko, bardzo blisko rozwiązania sprawy, która łączy się wieloma wątkami w jedność.
A Kento niech... Mam nadzieję, że Uchiha się z nim rozprawi sam na sam :D