Rozdział czterdziesty trzeci
Sakura poczuła, że ktoś szturcha ją w ramię. Za delikatnie jak na komandosa, który ją przesłuchiwał. Leżała na zimnej posadzce, obolała, ze zdrętwiałymi kończynami. Twarz piekła z bólu, a usta miała całe w zaschniętej krwi. Nie była pewna, czy nie ma złamanego nosa, ale nawet nie miała siły, żeby podnieść rękę i sprawdzić.
- Chyba się budzi - usłyszała szept. Szmer wokół niej robił się coraz bardziej wyraźny. - Zróbcie jej miejsce, niech dojdzie do siebie.
Dlaczego miała wrażenie, że ten głos nie należał do dorosłej osoby? Jęknęła przeciągle i uchyliła jedną powiekę. Najpierw niewyraźnie, ale po chwili już dokładniej zauważyła, że patrzy na nią kilka par wystraszonych, dziecięcych oczu.
- Gdzie ja jestem? - sapnęła, gdy wypowiadała te słowa. Ciężko jej było mówić z poobijaną szczęką.
- Wrzucili tu panią jakiś czas temu - odpowiedział głos chłopca, który usłyszała jako pierwszy. Sakura spojrzała na dziecko. - Jesteśmy wszyscy w jednej celi, tak jak w sierocińcu.
- W sierocińcu? - powtórzyła za chłopcem, bo nie zrozumiała od razu.
- Tak - potwierdził. - Wszyscy jesteśmy z domów dziecka.
- Pomóżcie mi się podnieść - poprosiła. - Tylko powoli.
Starała się, żeby nie musieli jej dźwigać, ale było jej bardzo ciężko. Chłopiec z którym rozmawiała, trzymał ją mocno za ręce i nie puścił, dopóki już w miarę pewnie stała na nogach. Dopiero teraz dotknęła twarzy rękoma i oprócz strupów z krwi poczuła, że jest spuchnięta. Nos na szczęście był cały, a nie w kawałkach. Rozejrzała się po gromadce dzieci, które były w różnym wieku. Patrzyły na nią z otwartymi ustami, niektóre siedziały na małych łóżkach i obserwowały ją z daleka.
Pomieszczenie nie było urządzone w ogóle, jak chyba wszystkie w tym budynku, w których przetrzymywani byli więźniowe. Dwa rzędy łóżek były ustawione pod ścianą, a na środku pokoju były porozrzucane wyświechtane pluszaki, kilka kredek i pomazanych kartek i parę drewnianych klocków. Sakura zauważyła kamerę zamontowaną na suficie. Zastanawiała się, czy oprócz obrazu nagrywa też dźwięk. Do czasu aż nie będzie miała pewności postanowiła, że będzie ostrożnie dobierała słowa.
- Chce pani wody? - pytanie chłopca zwróciło jej uwagę. Widocznie to on czuł się najbardziej odpowiedzialny za wszystkie dzieci. Wyglądał na najstarszego spośród wszystkich. Był uroczym blondynem z tak niebieskimi oczami, że Sakurze w pewnym stopniu przypominał Naruto.
- Macie tu wodę? - zdziwiła się.
- Dzienny przydział to jedna butelka, więc oszczędzamy - wyjaśnił. Podszedł do swojego łóżka i wyjął spod niego litrową plastikową butelkę. Przyniósł jej, a ona z wdzięcznością ją przyjęła. Próbowała się uśmiechnąć, ale wyszedł jej dziwny grymas. Jeden strupek jej pękł i znowu poczuła krew w ustach. Upiła łyk wody, która cudownie nawilżył jej gardło. Chciała zadać mnóstwo pytań, ale nie wiedziała od czego zacząć.
- Jak masz na imię? - zwróciła się do blondyna.
- Minoru - odpowiedział chłopiec.
- Ja jestem Sakura - przedstawiła się. - Usiądźmy i porozmawiajmy. Możemy na twoim łóżku?
- Tak - zgodził się i zaprowadził ją na swoje posłanie. Sakura usiadła, a Minoru obok niej. Pozostałe dzieci rozeszły się po kątach, jakby instynktownie uznając, że nie należy im przeszkadzać.
- Ile masz lat Minoru? - zapytała. - Jesteś tu chyba najstarszy.
- Siedem - odpowiedział. - Oprócz mnie jeszcze Hikari - wskazał palcem dziewczynkę albinoskę - i Yoji - pokazał jej śniadego chłopaka z bielactwem.
- Jak długo tu jesteście?
- Zależy - wzruszył chudymi ramionami. - Ciężko się odnaleźć w czasie. Ja nie liczyłem, ale dosyć długo. Niektórych wyprowadzali i już nie wracali, za to do niedawna pojawiały się nowe dzieci.
- Możesz mniej więcej określić odkąd przestali przyprowadzać nowe osoby? - Sakura podejrzewała, że miało to związek z wizytami Temari i Shikamaru w różnych domach dziecka. Kiedy Akatsuki zorientowało się, że te placówki są pod obserwacją policji, skończyły im się "dostawy".
- Długo, dlatego jest nas coraz mniej. Nigdy żaden dorosły nie siedział z nami.
- To kto wam dostarcza wodę i jedzenie?
- Wodę to jakiś pan, a na jedzenie chodzimy na stołówkę - wyjaśnił. - Wtedy przychodzi pani i każe ustawić się w rzędzie i idziemy.
- Daleko? - Sakura musiała bardzo się pilnować, żeby zadawać pytania po kolei i nie chaotycznie. Nie miała doświadczenia w rozmowie z dziećmi, a bardzo nie chciała go przestraszyć, mimo, że Minoru nie wyglądał jej na strachliwego chłopca. Był bardzo chudy, ale też bardzo bystry i dojrzały jak na swój wiek.
- Tu, obok - wskazał ręką lewą ścianę. - Do łazienki chodzimy tam - tym razem wskazał ścianę po prawej stronie.
- Rozumiem, że tam też was ktoś zaprowadza?
- Trzy razy dziennie - odpowiedział. - Po każdym posiłku. A pani skąd się tu wzięła?
- Porwali mnie, bo jestem policjantką - powiedziała szczerze.
- Naprawdę? - oczy chłopca rozszerzyły się z podziwem. - Pomoże nam pani?
Sakura upiła łyk wody powstrzymując westchnienie. Nie chciała odbierać nadziei dziecku, które w osobie policjanta widziało szansę na ratunek. Spojrzała wymownie na kamerę, a wzrok Minoru podążył za jej śladem.
- Pilnują nas - powiedział. - Na początku jak ktoś skakał po łóżkach, albo rozrabiał to przychodzili tu i krzyczeli.
- Biją was?
- Nie, ale często na nas krzyczą. Nie przychodzą jak któreś dziecko płacze. Sami się sobą zajmujemy.
Ta informacja pozwalała Sakurze przypuszczać, że kamera nagrywa tylko obraz, bez dźwięku. Dzięki temu mogła swobodnie zbierać informacje. Przynajmniej do czasu aż będzie w jednym pokoju z dziećmi. Zamyśliła się nad tym, dlaczego pobitą i zakrwawioną po przesłuchaniu, wrzucili ją właśnie tutaj. Liczyła, że rozmowa z małoletnimi nieco rozjaśni jej sytuację.
- To pomoże nam pani? - z zadumy wyrwał ją głos Minoru. Nie chciała odpowiadać na to pytanie, ale chłopiec zasługiwał na szczerość.
- Próbowałam uciec, ale widzisz jak to się skończyło - odpowiedziała. - Prawdę mówiąc nie wiem, czy jest to w ogóle możliwe.
- Ale jest pani policjantką - powiedział, jakby nie zrozumiał tego, co właśnie powiedziała. - Na pewno ma pani jakiś plan.
Sakura poczuła jak ściska się jej serce. Patrzyła na chłopca, który aż kipiał nadzieją, że wkrótce ich uwolni.
- Może razem uda nam się coś wymyśleć - stwierdziła siląc się na pogodny ton. - Ale to musi zostać między nami, rozumiesz?
- Tak! - przytaknął zadowolony.
Zupełnie nie wiedziała co myśleć o zaistniałej sytuacji. Nie potrafiła wpaść na nic, co wyjaśniałoby dlaczego zostawili ją tu z dziećmi. Czy możliwe, że było to jedyne miejsce z monitoringiem, a Madara chciał mieć ją na oku? Poprosiła Minoru, żeby zostawił ją na chwilę samą, bo musi się chwilę pozastanawiać, ale tak naprawdę nie chciała, żeby kamera uchwyciła, że długo rozmawia z chłopcem. Rozważała wiele opcji: dziecko mogło być podstawione i nastawione na wzbudzenie jej zaufania, albo co gorsza - zamierzali w jeszcze gorszy sposób wykorzystać te bezbronne osoby, żeby zmusić ją do rozmowy.
Rozejrzała się po pokoju. Przypomniała sobie spotkania, które razem z Temari odbywała z dyrektorami domów dziecka. Podstawieni ludzie brali do adopcji dzieci ładne, zdrowe, najlepiej wyróżniające się pod kątem wyglądu: albinizmem, heterochromią i innymi rzadko spotykanymi cechami. Maluchy nie wyglądały na niedożywione, czy zaniedbane. Tylko Minoru wyróżniał się patyczkowatą budową ciała. Stan higieniczny pościeli i dzieci był dobry. Widocznie Orochimaru bardzo zależało na tym, żeby nie zalęgła się jakaś zaraza. Ostatecznie, pacjenci do przeszczepów musieli być zdrowi i dobrze odżywieni.
Zniechęcona brakiem pomysłów postanowiła czekać. Znowu. Działo się tyle nieprzewidywalnych rzeczy, że to było ponad jej zszargane już nerwy. Obserwowała dzieci i ich zachowanie. Były grzeczne, ciche, starsze zajmowały się młodszymi - panowała hierarchia. Oprócz Minoru, swoim zaangażowaniem wyróżniała się rudowłosa dziewczynka. Tylko, czy ona może polegać na dzieciach, a nie powinno być odwrotnie?
Drzwi do sali otworzyły się skupiając uwagę wszystkich w tym kierunku. Orochimaru stanął w progu i rozejrzał się widocznie szukając konkretnej osoby. Jego spojrzenie zatrzymało się na Sakurze, a jej dreszcz przebiegł po plecach.
- Chodź - zwrócił się do niej.
Podniosła się z łóżka i podeszła do niego. Zamknął za sobą drzwi i bez wyjaśnień ruszył przed siebie, dając jej gestem znać, żeby podążała za nim. Sakura bała się, że znowu będzie przesłuchiwana, ale nie zamierzała po raz kolejny ślepo rzucać się do ucieczki. Orochimaru zaprowadził ją do swojego gabinetu. Przy okazji tej eskorty okazało się, że nowe miejsce w którym została umieszczona z dziećmi znajdowało na parterze.
- Tu, obok - otworzył osobne drzwi i wpuścił ją do środka.
Był to gabinet lekarski z prawdziwego zdarzenia. Sprzęty medyczne, biurko, kozetka i mnóstwo szafek. Jasny blask jarzeniówek początkowo ją oślepił, ale szybko się przyzwyczaiła.
- Połóż się - rozkazał. Normalnie, Sakura nie słuchałaby bezwarunkowo tak wydawanych poleceń, ale nie była w pozycji do stawiania się. Ostatecznie, chyba wolała towarzystwo gada niż Madary i jego komandosów. - Podwiń rękaw.
Zrobiła co kazał i po chwili patrzyła jak lekarz pobiera jej krew. Kiedy skończył i odłożył fiolkę, wrócił do niej i zaczął przyglądać się jej twarzy.
- Nie wygląda, żeby Koichi złamał ci szczękę - zdiagnozował. - Po co się tak męczyć?
- Dobre pytanie - stwierdziła. - Możecie mnie wypuścić i będzie po problemie.
- Humor cię nie opuszcza - zaśmiał się ochryple. Sakura nienawidziła tego w jego wykonaniu. - Wydaje mi się, że pożartujesz jeszcze maksymalnie dwa dni. Później będzie już tylko płacz.
- Dlaczego jestem w pokoju z dziećmi? - zmieniła temat, wykorzystując możliwość swobodnej rozmowy.
- To był pomysł Hidana - odpowiedział Orochimaru. Nasączył wacik płynem do dezynfekcji i przyłożył do jej ust. Sakura syknęła czując pieczenie, ale nie odwróciła głowy.
- Hidana? - powtórzyła. Dopiero teraz zaskoczyło jej skąd kojarzyła szarowłosego mężczyznę. Ostatni, nieuchwytny człowiek Akatsuki.
- Ponoć Hinata Uzumaki jest w ciąży - tym razem to lekarz zmienił temat. Sakurze bardzo nie spodobało się, że padło imię jej przyjaciółki.
- I co w związku z tym? - zapytała ostrożnie. Orochimaru wyrzucił zużyte gazy i stanął nad nią ze skrzyżowanymi na piersiach rękami.
- Ciekawe połączenie genów rodu Hyuuga i Uzumaki. Idealny materiał do badań.
- Nie ma takiej siły, która powstrzymałaby Naruto przed wyciągnięciem was chociażby spod ziemi, gdyby coś się stało jego żonie.
- Z tobą jakoś chyba szczególnie się nie stara, a ponoć się przyjaźnicie - odparował nie ukrywając satysfakcji z tego, że jej dokuczył. - Nie to co Sasuke...
- Co Sasuke?
- Nic - uciął krótko. - Zaprowadzę cię z powrotem do sali. Dzieciaki są na kolacji, więc będziesz miała chwilę dla siebie. Do łazienki będziesz chodziła na zawołanie, ale nie na każe, żebyś sobie nie myślała. Madara, albo Hidan mogą cię wezwać o każdej porze na rozmowę.
- I dokąd to wszystko będzie trwało? - zapytała, chociaż nie spodziewała się jasnej deklaracji.
- Dotąd aż zmądrzejesz.
Zjadła wszystko co dla niej przygotowali nie dlatego, że było smaczne, ale dlatego, że była głodna. Wychodząc z gabinetu Orochimaru rzuciła szybkie spojrzenie na jego biurko i zauważyła, że stoi na nim telefon stacjonarny. Jeśli znowu udałoby się jej zdobyć kartę, to przy sprzyjających wiatrach mogłaby dostać się do jego pokoju i zadzwonić po kogoś. Istniała szansa, że zanim by ją znowu złapali, to policjanci namierzyliby sygnał skąd dzwoni. Nawet jeśli ona by tego nie przeżyła, to mogłaby pomóc dzieciom.
Oczywiście w jej planie było mnóstwo luk i ogólnie szanse na powodzenie były tak niewielkie, że można by uznać wprost - szalenie niewykonalne. Nawet gdyby znowu ukradła kartę to w kamerze zauważyliby jej nieobecność. Rozkład pięter znała na tyle, żeby szybko i sprawnie przemieścić się do gabinetu lekarza, ale tu znowu pojawiała się jedna wielka niewiadoma - może Orochimaru akurat siedziałby w swoim pokoju. Była skłonna przypuszczać, że przy jej braku szczęścia tak właśnie by było, skoro praktycznie przy samym wyjściu z budynku natknęła się na Hidana.
Mizerny, ale jeden plan miała. Uznała, że będzie awaryjny jeśli poczuje, że została bez innego wyjścia. Musiała wymyśleć coś lepszego, bardziej precyzyjnego i bazującego na dobrych informacjach. Do tego właśnie mogły przydać się dzieci, bo w końcu przebywały tu dłużej niż ona. Może akurat podsłuchały rozmowę swoich opiekunów, albo widziały coś, czego ona jeszcze nie dostrzegała.
Podczas jej wizyty w pokoju lekarza dostawili jedno łóżko, które po wielkości sądząc było przeznaczone dla niej. Zrozumiała, że pozostanie w sali z małoletnimi jeszcze przez jakiś czas. Widziała w tym swoją szansę, ale miała też nadzieję, że jej obecność nie sprowadzi na nie kłopoty. Kto wie jaki chory plan mógł zrodzić się w głowie Hidana?
W nocy błądziła gdzieś na pograniczu snu i jawy. Śniło jej się, że Orochimaru odebrał poród Hinaty, a później zabrał dziecko na eksperymenty medyczne. Gdzieś majaczył jej jeszcze obraz Sasuke i Kento. Usłyszała jak otwierają się drzwi do pokoju i po chwili zostaje wybudzona kopniakiem w plecy.
Ze zduszonym krzykiem upadła na podłogę. Zanim zdążyła się podnieść otrzymała kolejny cios, tym razem w żebra. Skuliła się z bólu, ale mimo to odwróciła głowę, żeby spojrzeć kto jest napastnikiem. W przebijającej się z korytarza smudze światła dostrzegła zarys kobiecej sylwetki.
- Wstawaj szmato - teraz już nie miała wątpliwości, że była to Karin. W bardzo złym humorze.
- Nie bij jej! - krzyknął blisko jakiś dziecięcy głosik.
- Zamknij się - warknęła rudowłosa. - Wracaj do łóżka!
- Nie!
Sakura widząc, ze Karin zamachuje się na dziecko, podniosła się z podłogi z szybkością, która zaskoczyła ją samą i złapała policjantkę za rękę.
- Nie waż się - ostrzegła ją.
- Wyłaź z pokoju, inaczej wyciągnę cię siłą. A później wrócę po tego bachora.
- Pójdę.
Uzumaki wyszła pierwsza, nie oglądając się za nią. Sakura pogłaskała dziecko po głowie i szepnęła uspokajająco:
- W porządku, możesz iść spać. Niedługo wrócę.
Starając się nie robić większego hałasu ruszyła za Karin. Spodziewała się, że wszyscy już i tak zostali wybudzeni, ale nie chciała jeszcze bardziej przestraszyć maluchów. Tego, czego nie mogła przewidzieć to cios z pięści prosto w nos, kiedy tylko wyjdzie na korytarz. W tym momencie zdała sobie sprawę, że już nie uda jej się zrobić z Karin swojego sojusznika.
- Wybacz, ale obiecałem Karin, że wymierzy ci sprawiedliwość na własną rękę - powiedział Hidan rozlewając koniak do dwóch szklanek. Widząc, że Sakura próbuje zatamować krwawienie z nosa rękawem bluzy, wyjął chusteczkę z poszetki i podał jej.
- Nie szkoda? - zapytała przykładając jedwabny materiał do rany.
- Mam ich mnóstwo - uśmiechnął się i podsunął kieliszek w jej stronę. Sakura nie miała ochoty na picie, ani na dziwne rozmowy. Czemu nagle wszyscy zrobili się tacy chętni na pogaduszki? Żeby później bić ją po twarzy i kopać gdzie popadnie? - Chcę cię lepiej poznać.
- Po co, skoro i tak zaraz powyjmujecie ze mnie wszystkie części zamienne? - parsknęła. - Na początku udajecie miłych, rozmownych, zainteresowanych, a później się znęcacie nad człowiekiem. Lepiej od razu zawołaj tu któregoś sługusa i miejmy to z głowy.
- A nie pomyślałaś, że to element psychologicznego zagrania?
- Jestem po najlepszej szkole policyjnej w kraju. Uważasz, że można mnie tym nabrać? Chusteczką, koniaczkiem...
- Jestem tylko kulturalny - rozłożył ręce. Sakurze wydawało się, że Hidan doskonale się bawi podczas tej konwersacji.
- Przede wszystkim jesteś złym człowiekiem - poprawiła go. - Ale to już przecież wiesz.
- Nie boisz się rzucać takich słów tak lekko? - zapytał przekrzywiając głowę.
- Boję się, ale co mi zależy? - przyznała.
- Uważasz, że gorzej już nie możesz mieć?
- Och, jestem przekonana, że coś jeszcze wymyślicie.
- Bądź pewna... - zmrużył wrednie oczy. - Podoba ci się nowe towarzystwo? Lubisz dzieci?
- Dziwne pytanie - skrzywiła się. Odjęła chusteczkę od nosa i zrzuciła poplamioną na biurko. - Ani lubię, ani nie lubię. A ty lubisz?
- Nie - pokręcił głową. - Ogólnie nie przepadam za ludźmi. Tak naprawdę interesują mnie tylko pieniądze.
- To widać - skomentowała. - Ale dziwne, że na kogoś, kto nie lubi ludzi udało ci się zgromadzić pokaźną grupę lojalnych pracowników.
- Mówię: pieniądze. Czy Sakura Haruno też ma swoją cenę? Twojego narzeczonego nie trzeba było długo przekonywać.
- Dlatego szybko stał się byłym narzeczonym - powiedziała. - I nie, nie mam swojej ceny.
- Niespotykane dla policji - westchnął i upił łyk alkoholu.
- Madara i jego ludzie to za mało? - zdziwiła się.
- Madara się już kończy, tak samo jak jego pracownicy - stwierdził. - Od zabójstwa Itachiego nie wniósł nic interesującego do organizacji. Równia pochyła. Jeśli uda mu się wydobyć interesujące informacje od ciebie, to może znowu zacznę go szanować.
- Stoję na przeszkodzie do jego awansu?
- Można tak powiedzieć - odpowiedział. - Teraz pewnie jeszcze bardziej nie zamierzasz mu tego ułatwiać. Przyznam ci, że tak naprawdę szkoda mi Itachiego. Wspaniały policjant. Bardzo żałuję, że nie udało się go przeciągnąć na naszą stronę.
- Czyli próbowaliście? - w końcu zainteresował ją jakiś wątek tej rozmowy.
- Tak, dlatego musiał zginąć - Hidan westchnął teatralnie. - Madara bardzo nie chciał, żeby starszy syn Fugaku był kolejnym Uchihą w firmie. Chciał być jedyny i błyszczeć. Itachi bardzo napsuł nam krwi no i stało się jak się stało.
- Madara sam się zgłosił do wykonania wyroku? - zapytała.
- To chyba oczywiste - potwierdził szarowłosy. - Rzecz jasna nie swoimi rękami. Te jego przydupasy są z jakiejś prowincji, ale dobrze skubańcy wyszkoleni. Nigdy za wiele o nich nie mówił, ale są skuteczni w swojej robocie i lojalni, więc nie pytaliśmy. W ogóle nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, ale prawie jednego złapałaś na początku jesieni.
- Kiedy? - Sakura zmarszczyła brwi nie potrafiąc sobie na szybko przypomnieć takiego zdarzenia.
- To pierwsze dziecko, które odbiłaś z naszych rąk - przypomniał jej. - Tę dziewuszkę w brudnej dzielnicy.
- Pamiętam - powiedziała powoli. - To porwanie jej ze szpitala i zabicie...
- Tak, to też my - dokończył za nią. - Później lawinowo zaczęliście odgrzebywać nasze sprawy, więc zaprzestaliśmy porzucania zwłok byle gdzie. Od tamtej pory to już tylko czysta robota.
- To co teraz robicie z denatami? - nie była pewna, czy chce dalej w to brnąć, ale mleko się już rozlało. Przynajmniej umrze bogatsza o wiedzę, której z Sasuke poszukiwali przez kilka miesięcy.
- Utylizujemy w krematoriach.
- Czyli nie tylko w Konoha?
- Przyjemnie się z tobą rozmawia Sakura - dopił koniak i dolał sobie z butelki. - Miałabyś coś przeciwko, gdybym zapraszał cię tu co jakiś czas?
- Jak powiem, że tak to nie będziesz tego robił? - uniosła brwi patrząc na niego z powątpiewaniem.
- Zawsze robię to co chcę - uśmiechnął się. - Niestety, teraz czeka cię ta mniej przyjemna część wieczoru.
Sakura odwróciła się za siebie na dźwięk otwieranych drzwi. Stanął w nich Madara z komandosem. Zrobiło się jej słabo, więc sięgnęła po kieliszek i wychyliła go do dna.
- Takuma specjalizuje się w użyciu noży wszelkiego rodzaju - Madara dokonał prezentacji swojego drugiego człowieka. Tym razem nie została posadzona na krześle i skuta kajdankami. Przypuszczała, że to dlatego, żeby mogła z bliska przyjrzeć się jak komandos rozkłada swoja narzędzia "pracy". Jeśli cały ten asortyment miał być na niej użyty to nie sądziła, że zostanie na niej chociaż jeden cały kawałek skóry. Miała ochotę się rozpłakać. Wyobrażała sobie ból jaki za chwilę poczuje. Oddychała płytko, bo nie potrafiła opanować nerwów.
- Po prostu mnie zabij - wyszeptała drżącym głosem.
- Na taką nagrodę trzeba zasłużyć - stwierdził Madara nie ukrywając swojego zadowolenia z tego, że Sakura się boi. - Dzisiaj będziesz stała. Jeśli upadniesz na podłogę to w ruch pójdą noże, zrozumiałaś?
Trzęsła się już na całym ciele. Ledwo mogła ustać, mimo że jeszcze przesłuchanie się nie zaczęło. Ile jeszcze będzie w stanie wytrzymać zanim całkiem ją złamią? Czuła, że jest już na granicy załamania psychicznego. Fizycznie pewnie to już kwestia paru takich spotkań z Uchihą.
- Zaczniemy od teczki Hidana - zaczął Madara. - Co macie?
- Nic - odpowiedziała zgodnie z prawdą. Niestety, dostała za to w głowę.
- Konan? - pytał dalej.
- Nic - tym razem skłamała. Na nią akurat mieli najwięcej dowodów. Znowu leciał cios w jej głowę, ale głupio zrobiła, że się uchyliła.
- O proszę - zdziwił się Uchiha. - Stawiasz się?
- Odruch... taki.
- Oby ostatni raz. Kisame? Przez was biedaczek odgryzł sobie język.
- Nic - poczuła jak łzy lecą jej po policzkach. Takuma zamachnął się i uderzył ją tym razem w żebra. Zgięła się w pół, ale nie upadła. Była pewna, że co najmniej dwa zostały złamane. Tak bardzo ją bolało, ale wyprostowała się niezgrabnie. Zaszlochała głośno.
- W krótkiej przerwie pokażę ci efekty naszego przesłuchania z Haruto - Uchiha wyjął smartfon z kieszeni spodni. - Pamiętasz go? To syn waszego jedynego świadka w sprawie zabójcy Itachiego.
Nie czekał aż potwierdzi, albo zaprzeczy, czy faktycznie pamięta chłopaka. Pokazał jej ekran telefonu i Sakura spojrzała na zdjęcie zmasakrowanego chłopaka. Był tak pobity i zakrwawiony, że nie przypominał siebie. Tak samo jak Kai i drugi policjant.
- Nie przeżył - Madara rozwiał jej wątpliwości. - Powiedział wszystko, co wiedział, ale organizm jednak miał bardzo słaby. Orochimaru coś tam wyciął, ale... Dalej Haruno, powiedz w końcu coś pożytecznego. Wasza najnowsza zdobycz Kakuzu. Może coś o nim?
Miała siłę tylko na to, żeby pokręcić przecząco głową. Była pewna, że po kolejnym ciosie upadnie, a wtedy...
Takuma uderzył ją z pięści w brzuch. Upadła na posadzkę i zwymiotowała. Niestety nie straciła przytomności i widziała jak komandos nachyla się do niej z nożem saperskim w ręce. Próbowała się podnieść, ale mężczyzna kopnął ją w bark i Sakura z powrotem znalazła się na podłodze. Komandos jednym, gwałtownym ruchem rozciął materiał jej bluzy i rzucił strzępki gdzieś w kąt.
- Która ręka jest dominująca? - pierwszy raz odezwał się do niej.
- Lewa - odpowiedziała zupełnie nie przewidując, że wbije jej nóż w drugą rękę. Słusznie założył, że skłamie również w tej kwestii. W tym okropnym bólu myślała już tylko o śmierci. Bardzo chciała, żeby ta nadeszła jak najprędzej.
- Mówiłem wam, że ma anemię! Jeszcze chwila i będę musiał przetaczać jej krew,
- A masz jakiś inny pomysł, żeby ją zmusić do zeznań? Zrobimy co mamy zrobić, a później wyjmiesz z niej to, co się nadaje i po problemie.
- Co na to Hidan?
- Nie protestował jeśli o to chodzi.
- To chyba niedługo zacznie, bo coraz więcej policji kręci się po ulicach. Szukają jej. Powinniśmy się już przenieść w nowe miejsce...
Sakura rozkaszlała się czując bolesny ucisk w klatce piersiowej. Rozmowa, którą słyszała gdzieś z oddali nagle ucichła.
- Nie ruszaj się - powiedział głos Orochimaru. - Zostaniesz na noc tutaj.
- Nie chcę - wychrypiała. Nadal nie otwierając oczu próbowała się powoli podnieść, ale ból ciała był wszechogarniający.
- Leż - nakazał ostro lekarz.
- Spieprzajcie wszyscy - wysapała. Otworzyła oczy, które od razu napełniły się łzami. - Chcę wrócić do dzieci.
- Gówno mnie obchodzi co ty chcesz. Muszę pilnować, żeby nie doszło do zakażenia.
- Inaczej stracę dla was wartość?
- Przecież nie zgarnęliśmy cię, żebyś umilała nam towarzystwo - zauważył sucho. - Doprowadzę cię do porządku a potem...
- Znowu będzie to samo - dokończyła za niego. - Potną mnie, ty mnie zaszyjesz, podleczysz i tak dalej.
- Nie rozczulaj się - sarknął. - Wiedziałaś z kim zaczynasz. Zostajesz tutaj, rano wrócisz do bachorów.
Kiedy tylko wróciła do sali podbiegł do niej zmartwiony Minoru. Pozostałe dzieci obserwowały ją z dystansu.
- Posłuchaj - zwróciła się półgębkiem do chłopca, kiedy w boleściach szła w stronę swojego łóżka. - Musimy rozmawiać tak, żeby ustawiać się plecami do kamery. Mogą wyczytać z ruchu warg o czym będziemy dyskutowali.
- Dobrze, że pani już jest - powiedział chłopiec od razu odwracając się od monitoringu. Usiadł obok niej i zasmucił się jeszcze bardziej. - Dzisiaj przed śniadaniem zabrali Shiro. Przyszła pani Karin i wywlokła go z pokoju.
- To on wczoraj krzyczał...? - zapytała zduszonym głosem.
- Tak - potwierdził Minoru. - Wie pani co... Mnie się wydaje, że on już nie wróci.
- Musimy spróbować ucieczki - stwierdziła z trudem powstrzymując łzy. Niewinne dziecko zostało za nią ukarane i jeśli jej uda się ocaleć to będzie musiała żyć z wyrzutami sumienia. Dlatego w tej sekundzie postanowiła, że zrobi wszystko, żeby im pomóc. Ani jednego dziecka więcej... - Mam pewien pomysł, ale będziecie musieli mi pomóc. I Minoru, przykro mi, ale nie daję żadnych gwarancji, że to się uda. Niewykluczone, że wszyscy tu zginiemy.
- I tak w końcu by nas pozabijali - wzruszył ramionami. - Jesteśmy tylko dziećmi, ale wiemy co się dzieje.
- Jesteś bardzo dojrzałym chłopcem jak na swój wiek - pochwaliła go. - Nie chcę wystraszyć pozostałych, więc działajmy tak, żeby nie od razu wtajemniczać w to innych. Tobie ufają, bo się nimi opiekujesz, więc ważne jest, żebyś pozostał spokojny.
- Będę - zapewnił ją gorliwie.
- Zapytam cię o kogoś, ale nie odwracaj się, dobrze? - uprzedziła. - Chodzi o rudowłosą dziewczynkę z warkoczem. Jak ma na imię?
- Ami - Minoru od razu wiedział o które dziecko chodzi.
- Zauważyłam, że ci pomaga - powiedziała. - Możesz na niej polegać?
- Tak - przyznał od razu. - Byliśmy w tym samym sierocińcu.
- Dobrze. Teraz wyjaśnię ci jaki mam pomysł i co będę chciała, żebyś zrobił, a jeśli uznasz, że Ami sobie też poradzi z takim zadaniem to ją wtajemniczysz, okej?
- Okej!
Pierwsza i kluczowa część planu zakładała, że uda się zdobyć dwie karty magnetyczne do otwierania drzwi. Musiała w tej kwestii polegać na dzieciach, które wychodziły z pokoju trzy razy dziennie. Ona była zbyt dokładnie pilnowana, a po pierwszej próbie na pewno pracownicy zostali uczuleni, że sytuacja może się powtórzyć.
Po nocy w gabinecie Orochimaru Akatsuki widocznie uznało, że pozwolą jej na cały dzień "odpoczynku", bo jeszcze nikt po nią nie przyszedł i nie zabrał na przesłuchanie. Starając się nie myśleć o tym, co prawdopodobnie czeka ją w nocy, skupiła się na obserwowaniu osób, które przychodziły po dzieci. Zgodnie z tym, co powiedział jej Minoru, na posiłki zaprowadzała ich kobieta. Wyglądała na taką w średnim wieku, z aparycji surowa i stanowcza. Nie podnosiła głosu na maluchy, ale wystarczyło, że stanęła w progu, a mali pacjenci sprawnie ustawiali się w rzędzie i wychodziły z pomieszczenia. Drugiej kobiety Sakura nie widziała, ponieważ od razu po posiłkach dzieci były zaprowadzane do łazienki i nie wracały w międzyczasie do pokoju. Zapytała o to chłopca i z opisu okazało się, że jest to ta sama osoba, która ją eskortowała do skorzystania z sanitariatów - urocza, odpicowana blondynka. Pierwszy raz Sakura prawie pomyliła ją z Riko, zanim szybko do niej doszło, że to niemożliwe. Próbowała nawiązać kontakt z kobietą, ale ta pozostawała głucha na jakiekolwiek zaczepki. Znowu miała parę minut na skorzystanie z łazienki, ale plusem było to, że zarówno ona jak i dzieci korzystały z tego samego pomieszczenia. To było istotne dla powodzenia jej planu.
Mężczyzna, który dostarczał wodę był głuchoniemy, o czym też ją uświadomił Minoru. Sakura pomyślała, że to bardzo wygodne dla organizacji, ponieważ taka osoba jest idealna do dochowania tajemnicy. Zastanawiało ją ile osób z nimi pracuje i czy to są ludzie związani tylko z medycyną. Madara miał swoich przydupasów od brudnej roboty, Orochimaru szkolił między innymi Kabuto i Kento, Konan prowadziła fundację-słup, a reszta? Na pewno gdzieś jeszcze kręcą się niedobitki po Deidarze, Kakuzu, czy Kisame. Czy naturalną koleją było to, że przechodzili pod skrzydła jeszcze żyjących i niearesztowanych członków organizacji?
Kończyła jeść swój rozgotowany posiłek, kiedy do sali wróciły dzieci. Udawała, że nie zwraca na nie uwagi, zajęta sobą. Minoru kichnął głośno, co było ich umówionym sygnałem do tego, że udało mu się wykonać jego część planu. Sakura rozluźniła się nieco. Pozostało teraz tylko odczekać jakiś czas, żeby upewnić się, że zniknięcie magnetycznego klucza nie spowoduje jakiegoś poruszenia, a co gorsza represji.
Gdy w pokoju zgasło światło, Sakura nie położyła się spać. Siedziała na swoim łóżku i czekała. Spodziewała się, że tej nocy również zostanie zaprowadzona do Madary, albo Hidana. Była bardzo niespokojna, ale z drugiej strony cieszyła się, że jest ciemno i dzieci tego nie widzą. Dłonie miała mokre od potu, do tego dokuczał jej ból na całym ciele. I tak nie sądziła, że wtrzyma tak długo. Niestety, robiło się coraz brutalniej i było nie do przewidzenia co Madara jeszcze wymyśli. Czy okaże się, że trzeci komandos specjalizuje się w torturach wodnych? Albo zaczną jej wyrywać paznokcie? Westchnęła cicho i schowała twarz w dłoniach. Gdyby tylko była sama, to zaczęłaby wyć. W tych nagłych atakach paniki, które jej teraz towarzyszyły, próbowała chwytać się miłych wspomnień.
Rodzice i jej dobre dzieciństwo, troskliwa babcia, wierne dwa psy oraz beztroski czas szkoły policyjnej, znajomości, imprezy. W końcu dyplom z wyróżnieniem i pierwsza praca na prestiżowym komisariacie. Poznanie całego zespołu, przełożonych, oraz ludzi z innych posterunków. No i pierwsze spotkanie z Sasuke i sprawa z podpaleniem księgarni. Wypadki, bomby, podróże, nocowanie w jednym pokoju i w jej rodzinnym domu. Nie raz padały ostre słowa, ale po nich jakoś zawsze udawało im się dogadać. Ich pierwszy pocałunek w dyskotece, a później każdy kolejny wybuch namiętności. Szkoda, że zaraz po tym, kiedy dowiedziała się, że Uchiha nie jest już w związku nie miała okazji o niego powalczyć. Żal i smutek ścisnęły jej serce. Z poczuciem niespełnionej miłości umrze w tym okropnym miejscu. Obiecała sobie za to, że ostatnim aktem jej policyjnego oddania będzie pomoc dzieciom.
Z samego rana Karin narobiła rabanu, wchodząc do pokoju jak huragan. Sakura półprzytomna, po nieprzespanej nocy podskoczyła przestraszona tym nagłym najściem.
- Wyłazić na śniadanie! - ryknęła. Przerażone dzieci szybko ustawiły się w rządku i wymaszerowały z sali. Policjantka Madary niespodziewanie złapała Minoru za rękę. - Ty idziesz ze mną.
- Gdzie? - zapytał chłopiec zaskoczony.
- Nie dyskutuj - szarpała go mocno. Sakura wstała z łóżka i podeszła do nich pełna najgorszych obaw o jego życie.
- Co ty robisz?! - krzyknęła w stronę Karin.
- Nie wtrącaj się, bo on źle skończy - warknęła Uzumaki w jej stronę.
- Karin, nie dzieci... - Sakura zwróciła się do niej niemal błagalnym tonem.
- Więc pójdziesz za niego?
- Tak.
- Zmiataj na stołówkę - rudowłosa wypchnęła chłopca na korytarz i chwyciła Sakurę za zranione ramię. Pod wpływem przeszywającego bólu aż się ugięły się pod nią nogi, ale Karin nie przejmowała się jej dyskomfortem. Praktycznie zamroczona Sakura nie widziała wyraźnie dokąd ją prowadzi. Dopiero, gdy spotkali Hidana wchodzącego do swojego gabinetu zrozumiała z kim tym razem będzie rozmawiała. Jęknęła przeciągle, bo nie miała na to sił ani ochoty.
- Wróć po nią za pół godziny - zwrócił się do Uzumaki. Otworzył drzwi do pokoju i gestem zaprosił Sakurę do środka.
- Idźcie od razu po Uchihę - stęknęła Sakura zrezygnowana. Po co było odwlekać nieuniknione?
- Nalegam - powiedział Hidan uśmiechając się, ale ton jego głosu nie pozostawiał wątpliwości, że nie przyjmie odmowy. - Pomogę ci - wyciągnął rękę w jej kierunku, ale ominęła ją z obrzydzeniem.
- Precz.
- Ranisz mnie.
- Nie bardziej niż wy mnie - weszła do gabinetu i usiadła na krześle jak ostatnio. - Miejmy to już z głowy - rzuciła przez ramię. Hidan zajął miejsce na przeciwko niej i patrzył na nią intensywnie.
- Od twojej postawy zależy, czy Karin wróci po chłopaczka, czy nie - uprzedził ją. - Postaraj się, dobrze?
- Ach - Sakura teraz zrozumiała na czym polegał jego plan. - Specjalnie umieściłeś mnie w pokoju z dziećmi, żebym się z którymś zżyła, żeby później mnie szantażować i zmusić do ujawnienia wszystkiego.
- I chyba miałem dobry pomysł? - zapytał zadowolony z siebie.
- Dobry jak na skurwysyna - przyznała. - Brawo.
- Zatem co teraz zrobisz?
Poczuła się tak beznadziejnie, że nie wiedziała co odpowiedzieć. Albo to był klasyczny blef z jego strony, albo faktycznie Minoru zostanie ukarany za jej upór. Miała pretensje do siebie, że od razu nie wpadła na pomysł, żeby rozmawiać z chłopcem tak, żeby nie uchwyciła ich kamera. Była zbyt lekkomyślna i zachłannie podeszła do zbierania informacji od dziecka, które przecież chciało pomóc najlepiej jak umiało, licząc na to, że policjantka ich uratuje.
- Nie wiem - przyznała w końcu.
- Cóż - cmoknął. - Wydawało mi się, że dla takiej policjantki jak ty, sprawa będzie jasna, ale chyba cię nie doceniłem. Gdybym to ja miał podjąć decyzję to miałbym w dupie życie innych. W takich sytuacjach trzeba być egoistą.
- Nie wiem - powtórzyła bez sensu.
- Słuchaj - Hidan splótł palce przed sobą i nachylił się delikatnie w jej kierunku. - Nie łudź się, że ktokolwiek z zewnątrz ci pomoże. Oczywiście możesz znowu spróbować ucieczki, ale już na pewno zdajesz sobie sprawę, że represje nie dosięgną tylko ciebie. My i tak zwijamy tu interes i przenosimy się w inne miejsce, więc świeżych dostaw będziemy mieli na pęczki, także nam nie zależy. Swoją postawą świata nie zbawisz i nie sądzę, że ktokolwiek będzie miał do ciebie pretensje jeśli opowiesz, że torturami zostałaś zmuszona do rozmów z nami.
- Od początku każdy mi tu mówił, że zabijecie mnie tak czy inaczej.
- Chcesz zrobić z siebie męczennicę?
- Chcę po prostu pozostać człowiekiem - odpowiedziała smutno.
- Naprawdę tego nie rozumiem - pokręcił głową i rozparł się na swoim krześle. - Ale to twoja sprawa. Przekonywać cię nie będę, bo to nie moja rola. Pomyślałem, że na końcu twojego ziemskiego padołu odpowiem na każde pytanie jakie mi zadasz. Co ty na to?
- Bo i tak zabiorę wszystkie wasze tajemnice do grobu? - zapytała.
- Obawiam się, że nawet nie będzie żadnego grobu moja droga - stwierdził. - Więc?
- Gdzie się obecnie znajdujemy? - postanowiła zagrać w tę grę, bo co jej zależało? Informacje mogły okazać się bardzo przydatne, jeśli jej plan się powiedzie.
- Dokładnie w połowie drogi między Konoha, a Suną na kompletnym zadupiu, przy autostradzie 22. Stawiamy nowe budynki i rejestrujemy jako magazyny sprzętów AGD, albo hurtownię kwiatów, czy cokolwiek nam wpadnie do głowy. Tak średnio co pół roku zmieniamy placówki. W Konoha mieliśmy w sumie najlepszą, ale Itachi skutecznie nas z niej wykurzył. Trzy mniejsze są w Kumo, a najwięcej w Kiri, bo rozlokowane na pomniejszych wyspach.
- W Sunie i Iwa nie ma żadnej? - zdziwiła się.
- Gaara ma tyle patroli, że nie dalibyśmy rady - odpowiedział. - Tak, zapomniałem o Iwagakure. Tamtejsza policja z nami współpracuje pod nosem ich komendanta. Zabawne, bo mamy miejscówkę w samym centrum miasta z legalną ochroną.
- W Konoha mieliście Madarę - zauważyła. - To chyba nic nadzwyczajnego.
- E tam Madara - Hidan machnął lekceważąco ręką. - Bardziej szanuję ludzi, którzy dali się przekupić naszej organizacji, niż takich, którzy sami się do niej pchali i oferowali swoją służalczość.
- Teraz ja nie rozumiem - przyznała.
- To bardzo proste - uśmiechnął się. - Od początku Akatsuki było bandą wyrzutków, banitami, których nie chciał system. Musisz wiedzieć, że nie jesteśmy pierwszymi lepszymi kieszonkowcami, którzy po prostu dali się głupio złapać i dostali śmieszne wyroki. Wielu z nas doświadczyło bardzo niesprawiedliwych i pokazowych procesów, w których miały zwyciężać interesy polityków i znamienitych rodów. Zaczęliśmy więc z tym walczyć i ustanawiać własne zasady, mszcząc się na tych, od których doznaliśmy krzywdy. I tak początkowo rozkręciliśmy handel bronią, która była sprzedawana gangom, a potem kartelom. Dzięki temu weszliśmy w biznes narkotykowy, a to potem doprowadziło nas na szeroko pojęty czarny rynek handlu organami. Wiesz co się okazało? Że ci, którzy nami tak gardzili, czyli politycy, sędziowie, prokuratorzy, głowy rodów chcą żyć wiecznie i do tego potrzebują właśnie naszej pomocy. A życie wiadomo jakie jest - przewrotne. Pojawiają się choroby, nagłe wypadki, rodzinne tragedie... I tak zaczęły się układy, polecenia dobrych specjalistów lekarzy, przekupstwa i inne.
- Dalej nie rozumiem o co chodzi z Madarą.
- Od pokoleń klan Uchiha działa w służbie szeroko pojętych organów ścigania, albo wymiaru... hm... sprawiedliwości - zaakcentował ostatnie słowo. - Madara załatwił sobie wejście do Akatsuki jako czarna owca swojego rodu. Nie pracował nigdy dla pieniędzy, ale dla zemsty. Z ludźmi przekupnymi mamoną jest łatwiej, bo ich cel jest jasny - wzbogacić się. A że kosztem innych? Co z tego? Nasi ludzie zarabiają tyle, że są w stanie zabezpieczyć co najmniej pięć pokoleń do przodu. Natomiast dla osób, które chcą nas wykorzystać do swoich prywatnych celów jest taki problem, że w każdej chwili mogą nas wystawić na łatwy cel, kiedy okaże się, że nie będziemy już użyteczni, albo chociażby dojdzie do kłótni na tle światopoglądowym. Tacy ludzie są dla nas niebezpieczni, bo kompletnie nie można przewidzieć co wykombinują.
- To po co nadal go przy sobie trzymacie? - zapytała. - Przecież nawet go nie lubisz.
- Za dużo o nas wie - skrzywił się niezadowolony Hidan. - Część Akatsuki chciało się go pozbyć po zabójstwie Itachiego, ale młody Uchiha rozkręcił taki syf, że musieliśmy trzymać Madarę przy sobie, żeby jego policjanci mogli szybko i sprawnie usunąć wszelkie ślady naszej działalności do których dokopał się starszy syn Fugaku. Na korzyść przemawiało to, że szambo wyjebało tylko w Konoha, gdzie można to było łatwo uciąć.
- W takim razie nie bardzo się to Madarze udało, skoro teraz znowu musicie zwijać tu interes - powiedziała nie bez satysfakcji.
- Ta idiotka Karin narobiła zamieszania z tymi aktami - stwierdził. - Pojawił się ten świadek ochroniarz, którego zeznania zostały udokumentowane, później musiała je wykradać od Fugaku... Muszę przyznać, że młody odwalił kawał dobrej roboty. Parę razy już prawie miał nas w garści, ale chyba gdzieś po drodze za bardzo się w tym pogubił. I na końcu tej opowieści pojawiasz się ty - młoda, ambitna z pragnieniem wybicia się. Działałaś przeciwko Akatsuki i nie mam interesu, żeby cię chwalić, ale jestem pod wrażeniem.
Sakura nie zamierzała dziękować za komplement. Rozmowa z Hidanem wiele jej rozjaśniła o samej organizacji, ale przede wszystkim o działaniach Madary, które doprowadziły do zabójstwa brata Sasuke. Chciałaby jeszcze poznać historię poszczególnych członków organizacji.
- Zadzwonię już po Karin - odezwał się wyrywając ją z zamyślenia. Wyjął smartfon z kieszeni marynarki i po wybraniu kontaktu z listy rzucił tylko: - Zabierz ją.
- Dzisiaj z pominięciem przesłuchania u Madary? - zdziwiła się, chociaż nie było jej z tego powodu przykro.
- To się jeszcze okaże - odpowiedział odkładając telefon na biurko. - Zależy, czy zmienisz zdanie, gdy wrócisz do dzieciaków.
- Słucham? - znowu nie zrozumiała co do niej powiedział.
- Zaraz sama zobaczysz.
Sakura zobaczyła zaraz po przekroczeniu progu sali. Przy pierwszym łóżku od drzwi stały dzieci, niektóre zapłakane. Pełna najgorszych obaw podeszła bliżej i ponad głowami maluchów zobaczyła pobitego do krwi Minoru. Miał spuchniętą twarz, rozbity nos i pełno siniaków na odkrytych ramionach. Sakura czując jak z furii krew odpływa jej z twarzy odwróciła się w stronę Karin, która najwyraźniej była ciekawa jej reakcji i stała w drzwiach.
- Miało mu się nic nie stać - syknęła w stronę Uzumaki.
- Tak powiedziałam? - Karin uniosła brwi. - Jak nie zaczniesz współpracować, codziennie rano będzie zabierany na wychowawcze rozmowy ze mną. On, albo jakiś inny bachor. Przyznam, że to twardy dzieciak, ale ciekawe jak długo, prawda? Wytrzyma tyle co ty?
Sakura powoli podeszła do rudowłosej i stanęła z nią twarzą w twarz.
- Zabiję cię Karin. Przysięgam.
- Nie zdążysz - prychnęła w jej stronę i wyszła jak zwykle z hukiem.
Niestety Sakurze nie udało się opanować na tyle, żeby powstrzymać łzy. Kilka pociekło jej po spuchniętych i porozcinanych od silnych uderzeń policzkach. Stała jeszcze jakiś czas tyłem do dzieci pozwalając sobie na chwilę słabości.
- Proszę pani... - usłyszała cichy szept Minoru. Pośpiesznie wytarła twarz i odwróciła się do maluchów próbując przywołać pogodny wyraz twarzy.
- Leż, nie ruszaj się - powiedziała podchodząc do chłopca. Przyklęknęła koło łóżka obok Ami, która wycierała krew z czoła kolegi.
- Nic nie powiedziałem - oznajmił dumny z siebie.
- Dobrze, już dobrze - Sakura głaskała go delikatnie po włosach. - Jesteś bardzo dzielny Minoru.
- No... chyba jestem.
- Gdyby to się miało stać ponownie, to ratuj siebie dobrze?
- Co pani... - próbował się podnieść, ale Sakura powstrzymała go delikatnie. - Nigdy, nigdy!
- Przepraszam - Sakura szybko zrozumiała, że go uraziła. - Źle się wyraziłam, nie miałam nic złego na myśli. Odpoczywaj.
- A co z naszym planem? - zapytał przejęty. Rzucił spojrzeniem w stronę kamery i odwrócił głowę, żeby móc mówić bardziej swobodnie. - Mamy tylko jedną kartę.
- Poradzimy sobie - zapewniła go, chociaż miała dużo wątpliwości. - Najpierw powiedz, czy możesz się ruszać? Masz złamaną jakąś kość?
- Jestem tylko trochę poobijany, to nic takiego - odpowiedział.
- Zostawcie nas na chwilę z Minoru i Ami - Sakura zwróciła się łagodnie do innych dzieci. - A, jeszcze: czyje łóżko jest tam w kącie? - wskazała delikatnie podbródkiem o które posłanie jej chodziło.
- Moje - odpowiedziała pulchna blondynka piskliwym głosem.
- Jak masz na imię?
- Sumire.
- Sumire, potrafisz pisać?
- Nie - dziewczynka pokręciła głową.
- Kto potrafi i zamieni się z Sumire łóżkiem na jedną noc? - rozejrzała się dyskretnie po grupie. Monitoring irytował i utrudniał odpowiednie przygotowanie do ucieczki, ale nie zamierzała przez to odpuszczać. Ot, praca w trudnych warunkach jakiej już doświadczyła wcześniej.
- Ja - odezwał się chłopczyk z kruczoczarnymi lokami.
- W takim razie porozmawiajmy we czwórkę - zaproponowała.
Dzieci rozeszły się każde w swoją stronę. Czując coraz większą presję Sakura odetchnęła głęboko, żeby uspokoić rozszalałe serce. Całe przedsięwzięcie musiało rozegrać się w ciągu kilkunastu najbliższych godzin.
Nie znając pory, kiedy znowu Madara umyśli sobie ją przesłuchiwać, gdy tylko zgasło światło w pokoju Sakura przystąpiła do realizacji kolejnej części planu. Wymyśliła go na szybko po spotkaniu z Hidanem. Sekrety organizacji o których jej opowiadał musiały trafić do kogoś zaufanego z zewnątrz. Zgodnie z jej poleceniem, dzieci tak ułożyły się na swoich łóżkach, żeby nie było widać ich twarzy w monitoringu. Te, których łóżka stały najbliżej, ponakrywały głowy kołdrą, albo zwinęły się w poduszkę.
- Zapisałeś wszystko Yusuke? - zapytała, gdy skończyła dyktować. Zdawała sobie sprawę, że dla pięciolatka pisanie w całkowitych ciemnościach było nie lada wyzwaniem. Gdyby nie to, że miała zbyt mocno poranioną prawą rękę sama by to zrobiła podczas krótkich wyjść do łazienki. Miała wprawę w szybkim przelewaniu wypowiadanych słów na papier.
- Tak - potwierdził chłopiec z drugiego kąta sali.
- Włóż sobie te kartki w buta, a rano, gdy będziecie korzystali z łazienki zostaw je w skarpecie pod szczotką do sedesu - poinstruowała go. - Zobaczymy co wydarzy się jutro. Kto przyjdzie po was na śniadanie i czy znowu mnie wyprowadzą z pokoju. Spróbuję się rozeznać w sytuacji, ale niczego nie obiecuję. Wy też miejcie oczy i uszy otwarte. Jeśli... Jeśli jutro będę w stanie to objaśnię wam co dalej.
Zamek w drzwiach został zwolniony. Sakura drgnęła na dźwięk głosu Karin, który zwrócił się bezpośrednio do niej:
- Idziemy do Madary.
- Dobrze Haruno - zwrócił się do niej Uchiha zakładając skórzane rękawiczki. Tym razem był sam. - Pobawiliśmy się trochę, pożartowaliśmy, ale to już się skończyło. Mów co masz do powiedzenia, albo rano Karin zgarnie kolejnego dzieciaka. Może tym razem dziewczynkę, żeby parytet płci się zgadzał?
- A tobie nagle brakuje czasu? - zapytała drżąc ze strachu na całym ciele. Była już tak psychicznie wykończona, że sama obecność Madary, albo któregoś z jego ludzi powodowała u niej taką reakcję.
- Bardziej cierpliwości - poprawił ją. - Na dobry początek mam dla ciebie interesującą wiadomość. Mam przeczucie, że cię ucieszy. Jesteś ciekawa?
- Nie - skłamała.
- Kento powiesił się w celi. W policyjnych kręgach Konoha aż huczy od plotek, bo stało się to parę godzin po tym jak byli u niego Sasuke z Tobiramą.
Sakura otwierała i zamykała usta będąc w zbyt dużym szoku, żeby jakkolwiek to skomentować.
- Możesz zrobić to samo, ale dopiero jak w końcu usłyszę od ciebie to, czego chcę - zaproponował.
- Dlatego nagle ci się śpieszy? - zaryzykowała pytanie. - Boisz się, że Kento powiedział coś, przez co szybciej odnajdą tę kryjówkę? Hidan naciska?
- Hidan? - zdziwił się.
- Nie lubi cię - powiedziała wprost. - Wykonujesz głównie jego rozkazy, prawda? Jego i Orochimaru, bo dla tej organizacji nie znaczysz nic poza tym nazwiskiem, które hańbisz.
- Rozgadałaś się - błysk w jego czarnych oczach nie spodobał się Sakurze. - Szkoda, że nie na temat. Koniec z półśrodkami. Jutro kolejne dziecko zostanie ukarane za twój upór. Ty teraz oczywiście.
Tym razem nie trafiła na kozetkę do Orochimaru. Została zawleczona do sali z dziećmi i rzucona na progu jak worek śmieci. Leżała nieruchomo na zimnej posadzce. Słyszała tylko tupot kilku par stóp w jej kierunku i pojedynczy szloch.
- Odejdźcie - powiedziała Ami. - Ja się nią zajmę. Nie płacz Hiroki, wracaj do łóżka.
- Co z nią? - zapytał Minoru gdzieś z oddali.
- Źle.
W istocie, to było najlepsze określenie. Sakura rzęziła, nie mogąc złapać pełnego oddechu. Rozkaszlała się plując krwią. Twarz miała kompletnie rozbitą i poranioną. Przez połamane i spuchnięte oczodoły niewiele już widziała. Szwy na prawej ręce popękały, gdy Madara kopał ją po całym ciele, a ona próbowała się zasłonić.
Czuła, jak małe dłonie dziewczynki delikatnie obmywają jej twarz. Chciała jej przekazać jak najwięcej informacji, póki jeszcze miała siłę.
- Ami, nachyl się - wycharczała. Dziecko nie zaprzestając pielęgnacji przyłożyła ucho do ust Sakury. - Jutro próbujemy ucieczki. Wszystko ci teraz opowiem, a ty za chwilę przekażesz to reszcie.
__________________________________________________
Boże szumiący, co za emocje! Od strachu, po złość, po smutek, w niektórych momentach naprawdę poleciała mi łza.
OdpowiedzUsuńWspaniale to rozwijasz, pięknie to prowadzisz, tak naturalnie (aż głupio mi tak opisywać brutalne wątki), ale inaczej nie mogę, wybacz.
Mam głowę pełną myśli, emocji, tak bardzo nie mogę się doczekać reakcji drugiej strony, komisariatu, tego mi właśnie troszkę brakuje, ich reakcji kiedy się dowiedzieli o zaginięciu Haruno, chociaż nie wiem czy moje serce by to wytrzymało.
Wzmianka o Sasuke, o policji, która jej oczywiście szuka, topi moje serduszko, totalnie się wzruszam w tych momentach i jestem mega ciekawa jak to wygląda z ich perspektywy.
Opowiadanie, które stworzyłaś, to co wychodzi spod Twojej ręki to coś na co czekam niecierpliwie, uwierz mi, że potrafię nawet dwa razy w ciągu dnia wejść na bloga i sprawdzić czy pojawił się nowy rozdział, i nie chce żeby to źle zabrzmiało, jakoś poganiająco, tylko mnie to na maksa wciągnęło. Każdy rozdział to nowe, ogromne emocje, za które szczerze Ci dziękuję!
Tym rozdziałem zrobiłaś nam taką niespodziankę, że no kurde. Jest fantastyczny, Sakura, heh, nawet nie tylko Sakura, każda postać, którą tu stworzyłaś wywiera na mnie duże emocje, wszystko to trafia do czytelnika i to jest piękne. 🥺🥺
Dziękuję za ten tak szybko dodany rozdział, za każdy, za całe opowiadanie, które kurwa wciąga i pomaga chociaż na chwilę czytania oderwać się od rzeczywistości. Nie wiem jak przeżyje koniec 🤣🤣
Życzę Ci dużo weny, mam nadzieję, że ta końcówka pójdzie Ci lekko, przyjemnie i tak jak sobie zaplanowałaś, do następnego, mocno ściskam! 💕
OJ NO CIEKAWE CO TAM TOBIRAMA Z SASUKE SZEPNELI NA USZKO KENTO
OdpowiedzUsuńPrzysięgam, krew się leje strumieniami. Emocje jak na rollercosterze, a ja najbardziej napaliłam się na myśl o tych dwóch facetach odwiedzających Kento w celi i... wyjaśniających sobie z nim co nieco.
Rozdział jest bardzo ciekawy. Mam nadzieję, że w kolejnym w końcu pojawi się Sasuke i zniszczy po drodze wszechświat za to co się stało z Sakurą. Marzy mi się trochę rycerz na białym koniu! Mimo zamiłowania do silnych, charyzmatycznych bohaterek, moje serce zawsze roztopi się przy przystojniaku co je mimo wszystko ratuje ;)
Podoba mi się kreacja Hidana. Jest poniekąd stonowany w porównaniu do kanonicznej formy, jednak nadałaś mu ciekawego tonu psychopatii. Jako elegancik ma szansę się sprawdzić, a fragment z poszetką był intrygujący. Gdyby nie był Hidanem, zaczęłabym się zastanawiać, czy przypadkiem nie zmieniasz nam paringu w historii, a Sakury nie czeka pranie mózgu, aby zostać żoną mafiozy xD
Co troszkę mi przeszkadzało, mimo że jest dość pomocne w zrozumieniu fabuły, to nadmierna gadatliwość postaci. Hidan wyjawiający wszystkie tajemnice trochę zaleciał mi kinem superbohaterskim i momentem wielkiego złola, który tuż przed pozornym pokonaniem bohatera musi wszystko wyjaśnić.
Jestem ciekawa jak to zakończyć. W tym momencie spodziewam się niespodziewanego i nastawiam się na złe, dobre i szare zakończenie.
Zdecydowanie czekam na kolejny rozdział. Super, że ten był tak szybko. Wiadomo pisanie wychodzi czasem lepiej, czasem gorzej, a tym razem dostaliśmy tyle dobroci!
O matko jedyna! 😱 Kobieto, nie kończ mi rozdziałów w takich chwilach! 😱 Jestem tak podekscytowana akcją, tak ciekawa dalszego ciągu, zainteresowana? Nie nie, jestem wciągnięta, a nawet pochłonięta! Dodałaś w czerwcu już dwa rozdziały, choć czerwiec się dopiero zaczął, jednak mimo to muszę przyznać - ogromnie liczę, że następny również zobaczymy szybko! To niesamowicie dobrze napisana historia, która bardzo mocno wciąga. Dziękuję Ci za to! 🤗 I życzę dużo weny do pisania następnych rozdziałów!
OdpowiedzUsuń