Rozdział dwudziesty ósmy

    Obudziła się gwałtownie, ponieważ miała tej nocy lekki sen. Wprawdzie udało jej się szybko zasnąć, ale nie czuła się wypoczęta i wyspana. Emocje i stres jednak zrobiły swoje. Nie miała telefonu pod ręką, więc nie mogła dowiedzieć się która godzina. Zamierzała zapytać o to Sasuke, ale nie zauważyła jego obecności w pokoju. Uniosła się na łokciach i rozejrzała dokładniej. Drzwi od łazienki były lekko uchylone, więc tam na pewno też go nie było. Wstała z łóżka i podeszła do stolika, żeby sprawdzić, czy Uchiha nie zostawił jej wiadomości. Nie było jednak od niego żadnego SMSa, za to napisał Kakashi dając znać, że z Shikamaru jest wszystko w porządku i że odezwie się później. Sakura przysiadła na sofie i przejechała dłonią po twarzy. Nowy dzień, nowe wyzwania, nowe...
    Usłyszała magnetyczny zamek w drzwiach i już po chwili zobaczyła Sasuke wchodzącego do pokoju. Jedną ręką strzepywał śnieg ze swojej kurtki.
- Jeszcze pada? - odezwała się i odwróciła w stronę okna, żeby spojrzeć na zewnątrz.
- Nie, odśnieżałem samochód - odpowiedział. Zdjął wierzchnie odzienie i podszedł do niej. - Proponuję zejść na śniadanie, a potem pojechać do Sho Akimoto oddać notes brata i przekazać najnowsze wiadomości.
- Daj mi dziesięć minut - powiedziała wstając. Zabrała swoją torbę i weszła do łazienki na poranną toaletę. Ogarnęła się szybko i zasygnalizowała Sasuke gotowość do wyjścia. 
    Zeszli do hotelowej restauracji na śniadanie. Jedząc pierwszy, ciepły posiłek tego dnia Sakura zastanawiała się, czy zapytać Uchihę dlaczego zdecydował się przenieść ją na łóżko, samemu zajmując sofę. Nie musiał tego robić, bo sprawiedliwe wylosował wygodne posłanie. Czy warto było zaczynać dzień od takiej rozmowy? 
- Dobrze spałeś? - zaryzykowała pytanie. - Sofa nie była zbyt wygodna.
- Sypiałem w gorszych warunkach - odpowiedział wymijająco.
- Dlaczego mnie przeniosłeś? - zapytała wprost, uważnie obserwując jego reakcję. Spojrzał na nią w pełni opanowany, a ona przez to poczuła irytację.
- Słyszałem jak zgrzytasz zębami z zimna.
- Nie czułam, żebym marzła...
- Wyspałaś się? - uciął jej dalsze rozmyślania. Sakura odniosła wrażenie, że tym samym chciał zakończyć ten temat. Przecież nie prosiła go o taką przysługę, tylko zajęła miejsce, które jej przypadło. Chciał odegrać rycerza? Po co?
- Niezbyt - odparowała kąśliwie. - W obcych miejscach mam bardzo niespokojny sen. 
- To też zauważyłem - mruknął.
- Więc poświęciłeś dużo czasu na moją analizę. 
- Po prostu mam oczy i uszy.
- Pewnie jeszcze mówiłam przez sen? - zażartowała, ale Sasuke nagle spoważniał i odwrócił głowę w stronę okna. Zaskoczyła ją ta reakcja, bo jak go znała, to powinien rzucić coś ironicznego i dalej się z nią droczyć. Skąd ta nagła zmiana nastroju? 
- Dzień dobry - do ich stolika podszedł młody chłopak, w którym Sakura rozpoznała barmana z poprzedniego wieczoru. Teraz był ubrany jak pozostali kelnerzy, więc musiał pracować jako dzienna zmiana obsługi hotelowej. - Trochę liczyłem, że panią dzisiaj spotkam. 
- Doprawdy? - zdziwiła się. Szybko przywołała wspomnienia z drinkowania przy barze i była pewna, że uregulowała rachunek. Chłopak zabrał puste naczynia na tacę, ale zanim odszedł wyjął z kieszeni paczkę papierosów i podał jej.
- To tak na wypadek, jakby chciała pani zapalić, a nie byłoby żadnego czynnego sklepu w pobliżu.
- Ach, ale ja nie mam teraz przy sobie pieniędzy, żeby...
- Nie trzeba - uśmiechnął się kelner. - Może kiedyś mnie pani poratuje.
- W takim razie dzięki - odwzajemniła uśmiech, bo co innego mogła zrobić w tej sytuacji? Chłopak pożegnał się i odszedł od nich. Sakura spojrzała na zafoliowaną paczkę z papierosami. Goździkowe. Dzień zaczął się od dziwnej, ale miłej niespodzianki. Odwróciła się, żeby spojrzeć na Uchihę, bo czuła na sobie jego spojrzenie. Nie skomentował zaistniałej sytuacji. Wstał z krzesła i rzucił krótko w jej kierunku:
- Zbierajmy się. 

- Jak to? - blady jak kreda pan Akimoto przysiadł na krześle w swoim warsztacie stolarskim. Jego żona przycisnęła ręce do piersi, a na jej twarzy odmalowało się zaskoczenie. - Zięciem? To wszystko dlatego, że mieli zostać rodziną?
- Tak - przyznała Sakura, chociaż nie było jej łatwo przekazywać tak złych wiadomości. Oddała notes zmarłego brata panu Sho. - Sędzia i przedstawiciel firmy Sky zostali już zatrzymani i zapewne szybko zacznie się ich proces. Na pewno będą państwo wezwani do prokuratury generalnej w Konoha. Całe śledztwo w sprawie śmierci pana brata rozpocznie się na nowo, więc proszę być przygotowanym na ciężką batalię.
- Nie mogę w to uwierzyć - powiedział pan Sho. - To nie mieści się w moje głowie. 
- Teraz możecie być pewni, że nie dojdzie do kolejnego machlojstwa w prowadzeniu sprawy - mogła dać tylko takie zapewnienie, chociaż zdawała sobie sprawę, że nie przyniesie to ukojenia po takiej stracie. - Od nas to wszystko. Pozostaje nam życzyć państwu dużo siły. 
- Dziękujemy za pomoc - odezwała się kobieta, wycierając łzy z policzków. 
- Zrobiliśmy tyle ile mogliśmy. Reszta już należy do was. Powodzenia i walczcie do końca.

    Byli w drodze do kolejnej miejscowości, przedostatniej w tej części kraju. Działali szybko, sprawnie i co najważniejsze, skutecznie. Po powrocie do Konoha mieli skontaktować się z Tobiramą, żeby dostać nowe teczki i ponownie wyruszyć we wspólną podróż. Sakura zastanawiała się, czy to wszystko będzie trwało, dopóki nie zakończą tego śledztwa, od którego tak usilnie próbują odciągnąć Sasuke? W końcu nawet i prokuratorowi Senjuu może zabraknąć nowych pomysłów. Oczywiście, cały czas działy się wokół nich złe rzeczy, ale nie mogli nagle przydzielać im wszystkich takich przypadków, bo Uchiha zwęszyłby, że coś jest nie tak. O ile już czegoś nie podejrzewał.
- Co dalej? - zapytał pierwszy, kiedy siedzieli już w samochodzie.
- Właśnie na ten temat nie było nic konkretnego w aktach - odpowiedziała. - Jedna wzmianka, żeby sprawdzić, czy sędzia - zerknęła w papiery - Nagai nie wykorzystuje swojej pozycji do spoufalania się z pracownicami sądu. Ciekawe...
- Ile ma lat?
- Pięćdziesiąt jeden. Wpadła na niego jedna skarga pięć lat temu, która została później wycofana. Tobirama napisał na kartce, że do sprawdzenia. I tyle.
- Wylewnie - zauważył Sasuke. - Mamy być jego materacem, czy co?
- Porozmawiamy z pracownicami sądu, może uda nam się coś zauważyć - powiedziała zamykając folder z informacjami od prokuratora. - Sam zainteresowany też powinien się do tego odnieść. 
- A jakiej odpowiedzi się spodziewasz? - zapytał z sarkazmem.
- Odpowiem w twoim stylu: nie jestem wyrocznią, nie wiem.
- Nie wiem, czy dam radę dłużej się hamować, wysłuchując tych wszystkich głupot i tłumaczeń z ich strony.
- Coś ty taki nabuzowany? - spojrzała na niego. Od śniadania zachowywał się, jakby ktoś mu nadepnął na odcisk. 
- Nie jestem nabuzowany - zaprzeczył tonem, który wskazywał coś innego. Sakura nie wiedziała, czy drążyć temat, czy pozwolić mu zostać w złym humorze. 
- Dobrze, skoro tak sądzisz - poddała się, nie chcąc wywoływać kłótni. Zrobiło jej się trochę przykro. Czy możliwe, że był już zmęczony jej towarzystwem, czy tylko głośno wyrażał swoje niezadowolenie z kolejnych zadań, które musieli odhaczyć? Umilkła i odwróciła się w stronę okna od strony pasażera. Wydało jej się to teraz najlepszym zajęciem.

- Rozdzielmy się - zaproponowała, kiedy już weszli do budynku sądu. Sasuke do końca ich podróży nie odezwał się, więc wolała dać mu nieco swobody, żeby mógł od niej odpocząć. - Gabinet sędziego Nagai jest na pierwszym piętrze, więc pójdę do niego sama. Ty może spróbuj zagadnąć sekretarki, dobrze ci to wcześniej wychodziło.
- Z każdą z nich mam się umawiać? - zadrwił.
- Rób co chcesz - westchnęła, odwróciła się od niego i ruszyła w kierunku klatki schodowej. Nie wiedziała, czym sobie zasłużyła na takie traktowanie z jego strony. Liczyła na to, że jak pobędzie chwilę sam, to się wyciszy i wróci normalny Uchiha. 
    Z klatki schodowej wyszła na wąski korytarz. Szła powoli szukając numeru gabinetu sędziego z którym chciała porozmawiać. Zapukała do drzwi, ale nie usłyszała zaproszenia do środka. Zaryzykowała i nacisnęła na klamkę, ale nic się nie wydarzyło. Kiedy miała już odejść, drzwi otworzyły się od środka i stanęła w nich bardzo ładna i młoda dziewczyna. Nie uszło uwadze Sakury, że blondynka poprawiała pośpiesznie ramiączko od biustonosza i była bardzo rozdygotana. 
- W porządku? - odezwała się pierwsza Sakura widząc, że dziewczyna ma łzy w oczach. Wyjęła swoją odznakę i pokazała blondynce nie mówiąc przy tym ani słowa. - Sędzia Nagai jest w gabinecie?
- Jest - odpowiedziała cicho.
- Zostaw nas samych - szepnęła i pewnie pchnęła drzwi do środka. Sędzia stał odwrócony do okna i Sakura zauważyła, że butelka z whisky stała na parapecie. Odwrócił się powoli w jej stronę.
- Byliśmy umówieni? - zapytał zaskoczony. Zachowywał się tak, jakby przed chwilą nie wyszła od niego roztrzęsiona kobieta. W Sakurze zaczynało powoli buzować. Skarga sprzed pięciu lat była jak najbardziej zasadna. Tylko dlaczego od tamtej pory, nie wpłynęło nic nowego?
- Ja się nie umawiam - odpowiedziała i pokazała swoją odznakę. Mężczyzna odstawił szkło z alkoholem i podszedł do swojego biurka. Gestem ręki wskazał jej wolne krzesło, na którym usiadła.
- Z jakiego jest pani komisariatu? - sędzia nie usiadł na swoim fotelu, tylko stał i patrzył na nią z góry.
- Z głównego w Konoha. Kim była dziewczyna, która wyszła z tego gabinetu?
- To moja protokolantka.
- Pana? - zdziwiła się. 
- To oczywiście skrót myślowy - uśmiechnął się.
- Oczywiście - przytaknęła. - Jakiś czas temu wpłynęła na pana skarga, że molestuje pan swoje pracownice, jednak została szybko wycofana. Teraz widzę, że było coś na rzeczy?
- Została wycofana, bo była wstrętnym paszkwilem - powiedział marszcząc brwi. - Nigdy żadnej kobiety do niczego nie nakłaniałem. Jestem wolnym mężczyzną, ale tylko mężczyzną.
- Jak mam to rozumieć? - zainteresowała się. Wiedziała, że facet kłamie. Gdyby nie minęła się z zapłakaną dziewczyną w drzwiach, to może miałaby jeszcze jakieś wątpliwości, ale w tym przypadku...
- Jeśli pani pozwoli, będę bezpośredni - Sakura kiwnęła głową. - Nie wykorzystuję kobiet, które same tego nie chcą i nie pchają mi się do łóżka. Potem, gdy nagle czują wyrzuty sumienia, udają pokrzywdzone. Ja nigdy nic nikomu nie obiecywałem. 
- Mimo wszystko, to nieetyczne - zauważyła. - Ze wszystkimi pan już tu odbył stosunek? I każda z nich wychodzi od pana ze łzami w oczach?
- A ma pani jakieś dowody? - sędzia podszedł do niej i nachylił się nad nią. Sakura nie dała się zdominować i patrzyła mu prosto w oczy. Niespodziewanie Nagai uśmiechnął się. - Ma pani interesujący kolor oczu.
- Pan niestety nie - odbiła piłeczkę coraz bardziej zażenowana. - Brązowe są bardzo pospolite. Jak nazywa się kobieta, która przed chwilą stąd wyszła?
- Mam immunitet - mężczyzna wyprostował się i podszedł do drzwi. Sakura usłyszała dźwięk przekręcanego klucza w zamku. Odwróciła się w jego stronę zaintrygowana zagęszczającą się akcją. - Ma pani zezwolenie na moje przesłuchanie? Chętnie je zobaczę.
    Sakura sięgnęła do torby, ale przypomniała sobie, że papier od Tobiramy miał przy sobie Uchiha. 
- Ma je mój partner - odpowiedziała wstając z krzesła. - Więc jeśli pan pozwoli pójdę po niego, bo zapewne kręci się tu gdzieś po budynku i...
- Niech się pani tak nie spina - powiedział i zbliżył się do niej, ale jeszcze nie naruszał jej przestrzeni osobistej. Sakura była przygotowana na to, że będzie musiała użyć siły. Czuła, że zanosiło się na to, odkąd przekroczyła próg tego pokoju. - Możemy porozmawiać na spokojnie. 
- Nie wiem jak pan, ale ja jestem spokojna - zapewniła go. - Wolałabym, żeby odpowiadał pan na moje pytania. I przede wszystkim, proszę otworzyć drzwi i się nie spoufalać. 
- Odnoszę wrażenie, że wysłali cię na to zadupie i z tak beznadzieją sprawą za karę - uśmiechnął się lubieżnie sędzia. - Chyba nie idzie ci najlepiej w pracy?
- Od kiedy przeszliśmy na "ty"?
- Daj spokój, jesteś młodsza ode mnie. To od kiedy pracujesz w policji?
- A co cię to obchodzi? Dobrze ci radzę człowieku, nie pogrążaj się bardziej.
- I co mi zrobisz? - zmniejszył odległość między nimi. Był od niej wyższy, ale Sakura nie wiedziała, czy silniejszy. Sasuke nie było, musiała radzić sobie sama. 
- Pewnie coś obleśnego chodzi ci teraz po głowie - powiedziała krzywiąc się na samą myśl. - Otwórz drzwi i nie stawiaj oporu, to bezcelowe. 
- Mam nadzieję, że ty również nie będziesz - sapnął i rzucił się na nią. Sakura zdążyła się odchylić, ale niespodziewanie złapał ją za rękę i wykręcił do tyłu. Zrobiło się zamieszanie i chwilowo nie mogła się wyswobodzić. Nagai wolną ręką złapał ją za szyję i smarował delikatnie. Zrobiło jej się niedobrze, ale zachowała zimną krew. Uderzyła go z łokcia między żebra, aż się skulił. Wykorzystując jego chwilową niedostępność, kopnęła go w bark aż zatoczył się na biurko. Sakura dopadła do drzwi, ale zauważyła, że nie ma klucza w zamku. Odwróciła się w jego stronę, kiedy wstawał z uśmiechem satysfakcji.
- Wyjąłem klucz, słonko - powiedział prostując się. Koszula wyszła mu zza paska. - Tylko ty i ja. 
- Nie chcesz tego - wydyszała i zaatakowała pierwsza, korzystając z tego, czego nauczyła się u Lee. W niewielkim gabinecie ciężko jej było wykonywać niektóre ruchy i sędzia szybko to wykorzystał na swoją korzyść. Udało mu się wykorzystać moment jej nieuwagi i złapał ją mocno za szyję, przyciskając do metalowej, ciężkiej szafy. Sakura nie mogła złapać oddechu, ani odepchnąć Nagagi. Próbowała kopnąć go w krocze, ale ustawił się do niej bokiem, jakby  przeczuwając jaki może wykonać ruch. Mężczyzna przybliżył się do niej, naciskając na nią swoim ciałem. Dyszał z podniecenia, kiedy próbował rozpiąć jej pasek od spodni. Sakura drgnęła gwałtownie i puściła jedną rękę, którą próbowała odkleszczyć jego uścisk na swojej szyi i wyprowadziła cios w jego brzuch. Nie był on jednak na tyle mocny, żeby sędzia odpuścił. Zaśmiał się cicho. Sakura znowu go uderzyła, tym razem celując w żebra. Zaczynało jej brakować powietrza i wiedziała, że gdy tylko straci przytomność Nagai to wykorzysta. 
    Niespodziewanie klamka u drzwi poruszyła się, a po chwili rozległo się głośne pukanie. Sędzia zatkał jej usta, żeby nie mogła wydać żadnego dźwięku. Widząc w tym swoją szansę Sakura zaczęła walić wolną ręką w metalową szafę, czując że wkłada w to naprawdę ostatnie siły. 
- Uspokój się - syknął Nagai. - Nikt cię tu nie usłyszy. 
    W takiej sytuacji, zostało jej jedynie rozpaczliwe kopanie nogą w metalowy mebel. Wprawiając szafę w drżenie spowodowała, że kartony leżące na górze spadły na nią i na sędziego. Chcąc się osłonić, Nagai puścił ją, a ona opadła z krzykiem na podłogę przywalana przez grube teczki, które spadały jej na głowę. Walczyła o oddech pozostając już całkiem bezbronna.
    Drzwi od zewnątrz wyleciały z hukiem z zawiasów. Przez załzawione oczy Sakura zobaczyła jak do pomieszczenia wpada Sasuke z furią wymalowaną na twarzy. Spojrzał na nią przez mniej niż ułamek sekundy, a potem dopadł do próbującego wstać z podłogi Nagai. Uchiha chwycił go za kołnierz koszuli i wymierzył mocny cios prosto w twarz mężczyzny. Kiedy sędzia się zachwiał, ustawił go do pionu i ponownie go uderzył. Mężczyzna zalał się krwią i opadł bezwiednie na podłogę tracąc przytomność. Do gabinetu wbiegło dwóch funkcjonariuszy policji, żeby zabrać nieprzytomnego sędziego. 
- Nic ci nie jest? - kucnął przy niej i omiótł spojrzeniem jej sylwetkę. Kiedy zobaczył siniaki na szyi, zacisnął zęby. Odwrócił się w stronę wielkiej dziury w ścianie, którą jeszcze do niedawna stanowiły drzwi, jakby miał jeszcze ochotę dopaść napastnika.
- W porządku - wychrypiała powoli odzyskując równomierny oddech i głos. - Pomóż mi wstać. 
    Uchiha podniósł się i wyciągnął obie ręce w jej stronę. Sakura chwyciła jego dłonie i podciągnęła się resztką sił, jaka jej pozostała. Kiedy już stanęła pewnie na nogach, oparła się o szafę. Spojrzała na swoje spodnie i rozpięty do połowy pasek. Poprawiła ubranie i westchnęła głośno. To wszystko mogło się skończyć bardzo źle. Spojrzała na Sasuke, który patrzył na nią uważnie i z troską.
- Ja pierdolę - skomentował zły.
- Nie inaczej - dodała od siebie. - Wyjdźmy stąd.

    Sasuke podał jej odkręconą butelkę z wodą, którą chętnie przyjęła. Siedziała na ławce przed budynkiem sądu, otulona swoją kurtką. Uchiha sprawnie poprowadził dalszą akcją, dopilnowując, żeby zboczony sędzia został niezwłocznie odtransportowany do zakładu karnego, a kobiety z którymi zdążył porozmawiać pojechały na komisariat złożyć zeznania o molestowaniu przez Nagai. Sakura obserwowała całe zamieszanie ze spokojem, bo siły całkiem ją opuściły. Nie była jednak przygotowana na siłową konfrontację z większym od niej mężczyzną. Zrozumiała, że musi bardziej przyłożyć się do treningów u Lee, jeśli chce być bardziej samodzielna i bezpieczna w przyszłości. 
- Nie jest ci zimno? - Sasuke przysiadł się na ławce, kiedy wszystkie wozy odjechały i zrobiło się cicho.
- Teraz się martwisz? - zakręciła pustą butelkę i wycelowała do kosza na śmieci. - Od śniadania byłeś mało przyjazny. 
- Nie powinniśmy się rozdzielać - stwierdził, jakby nie usłyszał uwagi dotyczącej jego wcześniejszego zachowania. - Wiedząc o co ten zbok jest oskarżany pozwoliłem ci samej do niego pójść.
- Czasu nie cofniemy - stwierdziła wzruszając ramionami. - Udało ci się przyjść w zasadzie w ostatniej chwili. 
- Całe szczęście.
    Sakura spojrzała na niego z ukosa. Nadal był zły i wydawało jej się, że ma do siebie pretensje, że tak się stało. Nie miała sumienia go dobijać, nadal wypominając mu zachowanie z rana. Zobaczyła, jak trzyma zaciśniętą pięść na swoim kolanie. Wyciągnęła rękę i delikatnie położyła swoją dłoń na jego dłoni, chcąc, żeby w końcu się uspokoił. Podziałało i Sasuke rozluźnił pięść. Delikatnie ujął jej palce w swoje i przytrzymał na dłuższą chwilę. Jego ciepły dotyk pozwolił jej się całkiem wyciszyć i Sakurze wydawało się, że Uchiha również się powoli uspokaja. Już tak nie dyszał i wyraz jego twarzy złagodniał. Nagle, jakby tknięty jakąś niespodziewaną myślą, drgnął i wstał z ławki. 
- Jedźmy dalej - zarządził i oddalił się w stronę zaparkowanego samochodu. Sakura siedziała jeszcze chwilę osłupiała i patrzyła na niego. Co się stało, że zachowywał się tak dziwnie? Teraz cała ta ich wspólna podróż zaczynała być dla niej udręką. Prawdziwy rollercoaster emocji.

    Ostatnią sprawę załatwili przed wieczorem. W aktach tym razem były przytłaczające dowody i dwóch prawników współpracujących z sędzią i lokalną mafią, szybko przekonało się, że głupotą jest drażnić wkurzonego już Uchihę. W sądzie spędzili nieco ponad trzy godziny, ale sprawa była szybko załatwiona i jeszcze przed ich odjazdem ludzie z prokuratury generalnej zgarnęli trójkę współpracowników w togach. 
    Zatrzymując się przed hotelem, Sakura wysiadła z samochodu z nadzieją, że w tej miejscowości nie było awarii wodociągów, elektryki, czy innej nagłej plagi. Potrzebowała się zregenerować, ale tym razem bez obecności Sasuke w pokoju. Na szczęście okazało się, że żadna z katastrof nie nastąpiła i dostali dwa oddzielne pokoje. 
    Sakura od wejścia rzuciła torbę byle gdzie i rzuciła się na miękkie łóżko. Najchętniej od razu by zasnęła, ale wiedziała, że bez ciepłej kąpieli i kolacji się to nie uda. Tym razem nie musiała się śpieszyć i krępować Uchihą. Weszła do łazienki i spokojnie wzięła długi, gorący prysznic. Z ręcznikiem zawiniętym na włosach wróciła do pokoju i siegnęła do kieszeni kurtki po telefon komórkowy. Chciała sprawdzić, czy Kakashi zostawił jakąś wiadomość, ale skrzynka odbiorcza pozostała pusta. Zastanawiała się chwilę, czy zadzwonić do Naruto, ale ostatecznie zrezygnowała z tego pomysłu. Gdyby mieli dla niej ważne informacje, to na pewno daliby jej znać. W takim przypadku postanowiła, że skorzysta z chwili spokoju.
    Przebrała się i wysuszyła włosy. Wyszła na korytarz z zamiarem skierowania się do hotelowej restauracji. Zawahała się, czy nie zapukać w drzwi obok, żeby zapytać Sasuke, czy również schodzi na kolację. Przypomniała sobie jednak jego zachowanie od rana i odpuściła, czując, że gdyby zaczęła mu się narzucać to pogorszyłaby tylko już i tak napiętą sytuację między nimi. Samotnie więc udała się na dół, wybierając przy tym stolik usytuowany w najdalszym kącie. Jadła jakąś sałatkę z grzankami i patrzyła przez okno. Miała trudności z przełykaniem większych kęsów z powodu bolącej krtani. Siniaki na jej szyi coraz bardziej się uwidaczniały.
- Mogę się dosiąść? - usłyszała głos Uchihy za swoimi plecami. Nie odwróciła się w jego kierunku, tylko kiwnęła głową. Usiadł na przeciwko niej i przez chwilę przyglądał jej się w ciszy. Sakura za punkt honoru postanowiła sobie, że pierwsza się nie odezwie. Młoda kelnerka przyjęła od niego zamówienie i podała szklankę w której Sakura rozpoznała whisky.
- Proszę, pana danie - kelnerka wróciła po dwudziestu minutach, przerywając ciągnącą się ciszę. - Czy coś jeszcze pani podać? - zwróciła się do Sakury.
- To wszystko, dziękuję - podała jej pusty talerz. Kobieta odeszła pozostawiając ich samych. 
    Sakura miała ochotę wstać i wrócić do swojego pokoju. Była bardzo przytłoczona zachowaniem Sasuke. Nagle stał się bardziej oschły niż zwykle i zwyczajnie ją odtrącał. Nie byłaby zaskoczona, gdyby robił to od początku, bo w końcu jest w związku z Riko. Tylko, że od jakiegoś czasu sam wykonywał w jej kierunku niejednoznaczne gesty. Pilnowała się, żeby nie robić sobie z tego powodu żadnych nadziei, ale jednak... Wiedziała, że to było bardzo nie w porządku w stosunku do Sato, ale przecież on sam... Westchnęła głośno, czując jak zaczyna ściskać ją w gardle, ale nie z powodu ran jakie odniosła. Po prostu chciało jej się płakać. Odsunęła się z krzesłem do tyłu, żeby wstać, ale wtedy Uchiha postanowił przemówić.
- Źle się czujesz?
    Spojrzała na niego i autentycznie spostrzegła troskę w jego wyrazie twarzy. Jego oczy z jej twarzy zsunęły się na posiniaczoną szyję. Odłożył sztućce i sapnął gniewnie. 
- Jeśli z mojego powodu nie możesz zjeść w spokoju posiłku, to chyba lepiej będzie jak pójdę do swojego pokoju - odpowiedziała wstając. 
- Usiądź - Sasuke był szybszy. Wstał i przytrzymał ją za ramię. Ton jego głosu nie był ostry i tylko dlatego zdecydowała się spełnić jego prośbę. 
- Uraziłam cię czymś? - zapytała, chcąc wyjaśnić to, co się między nimi działo. - Nie chcę, żeby między nami były jakieś nieporozumienia. 
- Niczym mnie nie uraziłaś - zapewnił ją. - I ja również nie chcę żadnych nieporozumień. Żadnych. 
- Więc o co chodzi?
- Niesprawiedliwie wyładowywałem na tobie swoje frustracje. Nie jesteś niczemu winna. Jestem zły na siebie, że przeze mnie chciałaś się rozdzielić w sądzie i tym samym zostałaś zaatakowana przez tego zboczeńca.
- Czy jest coś, w czym mogłabym ci pomóc? - czuła, że powinna zaoferować to ze swojej strony. Spojrzał na nią poważnie i Sakura miała wrażenie, że chce jej powiedzieć coś bardzo ważnego. 
- Już wystarczająco mi pomagasz - odpowiedział cicho. 
- Nie wiem jak to rozumieć - przyznała, zaskoczona tym, co powiedział. 
- Nie potrafię tego wyjaśnić.
- Zatem wracamy do punktu wyjścia. 
    Sakura widziała, że rozmowa zmierza donikąd. Postanowiła zatrzymać karuzelę niezręczności raz na zawsze. Poprawiła się na krześle i spojrzała na niego pewnie.
- Przyjmuję twoje przeprosiny Uchiha. Bo zakładam, że to właśnie chciałeś zrobić: przeprosić za bycie bucem przez cały dzień. Jak wspominałam już wcześniej, nie mam do ciebie pretensji za to, że sama poszłam do sędziego. Dziękuję, że przyszedłeś i że mi pomogłeś, to się dla mnie liczy. Odnoście naszych innych nieporozumień, to wiem, że jesteś w związku i nie będę robiła nic, co mogłoby cię wprawić w zakłopotanie i wątpliwości co do lojalności wobec Riko. Czuję się przy tobie dobrze, po prostu. Dobrze. Bardzo cenię współpracę z tobą i również nie chciałabym, żeby coś się zmieniło. Czy ze swojej strony możesz mnie zapewnić o tym samym?
- Tak - odpowiedział krótko.
- W takim razie uznaję, że między nami wszystko okej - wstała z krzesła i uśmiechnęła się do niego, wkładając w to swoje wszystkie siły. - Wracam do pokoju, bo jestem bardzo zmęczona. Do zobaczenia jutro na śniadaniu.
    Kiwnął tylko głową, a ona odwróciła się i odeszła od stolika. Szybkim krokiem wróciła do siebie i dopiero, kiedy zamknęła za sobą drzwi - rozpłakała się.

- Świetne rezultaty - powiedział Tobirama przekładając teczki na swoim biurku. - Od poniedziałku kolejna tura.
- I dokąd będziemy załatwiali twoje sprawy? - zapytał Sasuke.
- Masz coś lepszego do roboty Uchiha?
- Bez trudu sobie znajdę coś kreatywnego.
- W to nie wątpię - podał mu kolejny stos akt. - Weekend na zapoznanie się z tymi dokumentami ci wystarczy?
- Poczekam w samochodzie - powiedział Sasuke do Sakury wstając. Zabrał teczki i rzucając ostre spojrzenie prokuratorowi wyszedł z jego gabinetu trzaskając głośno drzwiami. 
- Zawsze był nieco nieokrzesany - skomentował jego zachowanie Senjuu. - Przynajmniej teraz możemy porozmawiać o innym śledztwie. Niedawno dostałem cynk, że Neji Hyuuga zatrzymał parę, która adoptowała dzieci, słyszałaś o tym?
- Nie - zaprzeczyła. Widocznie musiała to być bardzo świeża informacja. - Zostaną wstępnie przesłuchani w Sunie. Yamanaka i Sai juz tam są od jakiegos czasu. Dzisiaj wieczorem zatrzymani zostaną przewiezieni na kwaterę do Morino. Chciałem, żeby Uchiha wziął akta i miał zajęcie, podczas gdy ty pewnie i tak będziesz chciała brać udział w dalszym przesłuchaniu.
- Tak - zapewniła go. - Skontaktuję się z Kakashim w tej sprawie.
- Świetnie, w takim razie pozostajemy w kontakcie.

- Odwiozę cię do domu - zaproponowała, kiedy wróciła do auta. Sasuke siedział już na miejscu pasażera i wertował kartki dokumentów, wyraźnie niezadowolony z takiego obrotu spraw. 
- Tobie to nie przeszkadza? - zapytał patrząc na nią. Zrozumiała, że nawiązuje do rozmowy z prokuratorem generalnym.
- Czasami przeszkadza - skłamała. - Tylko, czy my mamy na to wpływ?
- Właściwie niewielki - przyznał i zamknął teczkę. - Porozmawiam z ojcem, dlaczego się w ogóle na to zgadza. Nigdy się nie lubili z Tobiramą, a tu nagle każe swoim ludziom wypełniać jego rozkazy. Kupy się to nie trzyma.
- Fugaku chyba też komuś ostatecznie podlega - powiedziała i ruszyła z parkingu. - Jeśli o mnie chodzi, to cieszę się, że mamy co robić. 
- Ciebie łatwo zadowolić - machnął ręką.
- No wiesz? - obruszyła się. - Po prostu dostrzegam znacznie więcej pozytywów tego, co udało nam się przez ten czas zdziałać. Jestem dobrze nastawiona na kolejne sprawy.
- Kiedyś ci to w końcu przejdzie?
- Nieprędko - uśmiechnęła się do niego. 
    Odstawiła naburmuszonego Sasuke pod jego blok, a sama ruszyła w drogę na posterunek, żeby jak najszybciej rozmówić się z Hatake. 
    Rozmyślała o tym, co w ich relację wniosła rozmowa, jaką przeprowadzili wczorajszego wieczoru. A może nie tyle rozmowa, co jej deklaracja, że nie przekroczy granicy partnerstwa, które łączy ich w pracy. Sasuke zgodził się na to i tym samym potwierdził, że zrobi tak samo. Jej nagły wybuch płaczu spowodowany był tym, że bardziej niż kiedykolwiek zrozumiała, że Uchiha pozostanie poza jej zasięgiem i jedyne co jej zostało, to kochać go skrycie i bez wzajemności. 
    Zaparkowała auto i weszła na wydział. Z ekipy zajmującej się sprawą "Chmury" pracowali jeszcze Naruto i Kiba. Podeszła do kolegów przywitać się.
- Czołem chłopaki.
- Sakurcia! - Uzumaki wstał z krzesła i przytulił ją serdecznie. - Dawno wróciliście?
- Dopiero co - odpowiedziała. - Zdążyliśmy jeszcze zameldować się u Tobiramy. Zasypał nas kolejną porcją akt.
- Sasuke pewnie zadowolony? - zaśmiał się Kiba.
- Łatwo się domyślić - westchnęła, zdejmując kurtkę i przewieszając ją na swoim fotelu. - Nie wiem jak długo prokurator generalny chce ciągnąć tę farsę.
- Zobaczycie, że to się skończy źle - przypomniał im Naruto. - Co ty masz na szyi?
- Ach, to - Sakura mimowolnie chciała zasłonić swoje siniaki, ale przyjaciel był szybszy i złapał ją za rękę.
- Co to jest?! - zdziwił się. - Kto ci to zrobił?
- No przecież nie Uchiha - odparowała. - Nie zawsze szło nam jak po maśle. Nie patrz tak na mnie Naruto, nic się nie stało. 
- A gdzie wtedy był Sasuke?
- Załatwiał inne sprawy - odpowiedziała wymijająco. - Kakashi u siebie? 
- Tak - potwierdził Inuzuka. - Słyszałaś, że Neji zatrzymał tę dwójkę, która adoptowała dzieci? Dzisiaj w nocy mają być przewiezieni do Konoha.
- Senjuu mi powiedział. Będę jutro rano na przesłuchaniu.
- W sobotę? - Uzumaki spojrzał na nią z troską. - Nie powinnaś odpocząć?
- Wierzę, że to już ostatnia prosta - uśmiechnęła się. - Idę do Hatake.

- Wypadek przy pracy? - zapytał Kakashi wskazując placem jej szyję.
- Trafił się jeden taki... napalony stróż sprawiedliwości - odpowiedziała, poprawiając się na krześle. 
- Warto jechać na obdukcję i dowalić kolejne oskarżenie dla brutala, który krzywdzi kobiety - zasugerował.
- Nie omieszkam. Chcę być jutro na przesłuchaniu.
- Wiem - uśmiechnął się Hatake. - Nie spodziewałem się niczego innego. Zaczyna się o ósmej. Będziesz miała okazję zobaczyć jak pracuje Neji Hyuuga.
- Dobrze - przytaknęła, czując lekkie podekscytowanie. - Dostaliśmy od Tobiramy kolejny zestaw spraw. I przyznam, że z coraz większą obawą obserwuję jak Uchiha na to reaguje. 
- Rozmówię się z Fugaku w tej sprawie - zapewnił ją. - Kiedy wyruszacie ponownie?
- W poniedziałek - odpowiedziała. - Uchiha jedzie na badania, a ja w tym czasie pojadę na rozmowę do Daike. Przekażę mu najnowsze rewelacje, zobaczę jak zareaguje. 
- Nadal chcesz to drążyć? - zapytał Kakashi.
- Nie mam nic do stracenia - wzruszyła ramionami. - Sai i Ino też już wracają?
- Nie, zostaną w Sunie do momentu aż Shikamaru nie wyjdzie ze szpitala.
- W takim razie to wszystko - powiedziała wstając z krzesła. - Widzimy się jutro?
- Tak - potwierdził Hatake również wstając. - Sakura, staraj się za bardzo o tym nie myśleć. Wiem, że ciąży na tobie duża odpowiedzialność, ale musisz w tym wszystkim odnaleźć równowagę. 
- Staram się - uśmiechnęła się niemrawo i podeszła do drzwi. Odwróciła się jeszcze w stronę przełożonego. - Wiesz, czy w weekend Lee prowadzi gdzieś zajęcia? Obiło mi się kiedyś o uszy, że uczy dzieciaki w jakimś domu kultury.
- Wyjechał z miasta na tydzień - odpowiedział. - Potrzebujesz czegoś?
- Chciałam tylko poćwiczyć i przygotować się na kolejnego typa, który rzuci się na mnie z łapami.

    Następnego dnia, przed ósmą rano była już w zakładzie karnym. Przed wejściem natknęła się na Kakashiego i razem weszli do budynku. Przywitał ich Ibiki i poprowadził do sali przesłuchań. W pomieszczeniu za lustrem weneckim stał Neji Hyuuga i przeglądał dokumenty. Odwrócił się w ich stronę i najpierw przywitał się z Hatake. Sakura obserwowała z zainteresowaniem jakim człowiekiem jest kuzyn Hinaty. Uznała, że jest bardzo przystojny, chociaż również wydawał się surowy. Na jego twarzy nie było widać zmarszczek mimicznych, co mogło wskazywać, że zawsze zachowuje pokerową twarz. Niemałe zdziwienie wywołały w niej długie, czarne włosy Neijego, które rozpuszczone opadały mu na plecy. 
- To Sakura Haruno - przestawił ją Hatake. - Razem dowodzimy całym śledztwem.
- Miło poznać - wyciągnęła rękę do Hyuugi, a on uścisnął ją mocno. 
- Słyszałem, że pracujesz z Uchihą - to było pierwsze zdanie, jakie do niej wypowiedział. Znając już historię Sasuke i Nejiego, nie była w sumie jakoś bardzo zaskoczona. Jeśli z tego ma być teraz znana, że jest partnerką TEGO Uchihy...
- Owszem - potwierdziła. - Bardzo cenię sobie współpracę z nim.
- Doprawdy? - jego oczy delikatnie się zwęziły. Wyraźnie było widać, że ma inne zdanie na temat współpracy jaką można było nawiązać z Uchihą.
- Tak, uważam, że jest dobrym policjantem - Sakura nagle poczuła potrzebę wstawienia się za partnerem. 
- To mam nadzieję, że nic się w tym temacie nie zmieni - powiedział Hyuuga zagadkowo. Można było to rozumieć na wiele różnych sposobów. 
- Wprowadzić więźniów? - odezwał się nagle Ibiki.
- Tak, nie ma potrzeby dłużej zwlekać - przytaknął Kakashi. Neji zabrał dokumenty i wyszedł do pokoju przesłuchań. Sakura i Hatake obserwowali go przez lustro weneckie. 
- Sasuke opowiadał ci o swojej współpracy z Nejim? - zapytał ją przełożony siadając na krześle. Odsunął jej drugie, żeby ona również mogła spocząć.
- Wiem co zaszło między nimi - przyznała. Zajęła miejsce koło Kakashiego. - Myślisz, że dadzą radę pracować na tym samym wydziale?
- To profesjonaliści - odpowiedział Hatake. - I jeszcze do tego oboje są uparci, więc żaden się głośno nie przyzna, że przeszkadza mu współpraca z tym drugim. 
    Morino wprowadził parę więźniów przed oblicze Hyuugi. Sakura z zainteresowaniem patrzyła na ludzi, którzy masowo zabierali dzieci z domów dziecka pod pretekstem stworzenia im dobrych i ciepłych domów. Jeśli miałaby oceniać tylko na podstawie wyglądu, to dyrektorzy tych placówek mieli rację: sprawiali bardzo dobre pierwsze wrażenie. 
- Pani imię, nazwisko i wiek - zaczął Neji.
- Miwa Fujisawa, trzydzieści pięć lat - odpowiedziała kobieta spokojnie.
- To samo pytanie do pana.
- Kazuma Fujisawa, trzydzieści siedem lat.
- Wiecie dlaczego zostaliście zatrzymani?
- Nie - odpowiedział mężczyzna zbyt szybko.
- To dlaczego próbowaliście uciec z Sunagakure, kiedy zorientowaliście się, że jesteście śledzeni? - zapytał Hyuuga. - Od razu dodam, że za zaaranżowanie wypadku, w którym zostali ranni policjanci, dostaniecie dodatkowo z pięć lat. Minimum. 
- Nie uciekaliśmy - upierała się Miwa. - Mieliśmy w planach prędzej, czy później wyjechać z miasta.
- Ale zdecydowaliście się jednak wcześniej? - zadrwił Neji. Otworzył folder i rozłożył przed nimi kilkanaście zdjęć. Sakura poznała, że są to fotografie zaginionych dzieci. Małżeństwo pozostało niewzruszone na przedstawione im wizerunki nieletnich. - Gdzie są te dzieci?
- Nie wiemy - powiedział Kazuma.
- Jak to możliwe, skoro część z nich to wy adoptowaliście?
    Zapadła cisza. Sakura nerwowo podrygiwała nogą. Najchętniej wpadłaby do pokoju i strzeliła ich oboje w twarz. 
- Dla kogo zabieraliście dzieci z placówek? - podjął ponownie Hyuuga. Nie doczekał się jednak odpowiedzi. Wyjął kolejną fotografię, ale Sakura nie mogła dojrzeć kto się na niej znajduje. Było bardzo niewyraźne. - Zanim zwłoki tej dziewczynki - postukał palcem w jedno z rozłożonych zdjęć - zostały znalezione, została zabrana ze szpitala przez tego mężczyznę. Kto to jest?
- Nie znamy go - Kazuma poprawił się nerwowo na krześle.
- Twoja reakcja wskazuje na coś zupełnie innego - zauważył spokojnie Neji. - To może, żeby zachęcić was do rozmowy, przedstawię wam nieco sytuację w której się oboje znajdujecie. O pięciu latach już powiedziałem. Posiadanie kilkunastu dowodów na fałszywe nazwiska. Adopcja dzieci, które nie zostały zapisane nigdzie do szkoły, niezarejestrowane w urzędach. Słuch po nich zaginął i twierdzicie, że nic na ten temat nie wiecie. To już w sumie daje dwadzieścia lat. Wiemy, że nie tylko wy zabieraliście dzieci z domów dziecka, więc to działanie w zorganizowanej grupie przestępczej - można dodać kolejne dziesięć lat. A, utrudnianie pracy policji i prokuratury... Hm, zgodnie z kodeksem to od pięciu do siedmiu lat. Wychodzi na to, że życia wam nie wystarczy. Za to, co zrobią wam w więzieniu za krzywdzenie dzieci nie odpowiadamy. To współpracujemy, czy nie?
    Sakura musiała przyznać, że Neji potrafił jasno wyłożyć kawę na ławę. Wiedziała, że nie blefuje, bo zdawała sobie sprawę co grozi za te wszystkie zarzuty, które im przedstawił.
- Mieliście ogromne długi, które zostały spłacone osiem miesięcy temu - Hyuuga ponownie zerknął w akta, nie czekając na ich odpowiedź. - Dla kogo i z kim pracujecie?
- Odmawiamy zeznań - powiedział Fujisawa.
- Kim jest Deidara i kto spotykał się w jego antykwariacie? - Neji był nieustępliwy i bardzo cierpliwy. 
    Kobieta drgnęła nieznacznie i spojrzała szybko na męża. Sakura miała wrażenie, że więcej dowiedzieliby się właśnie od niej. Hyuuga wstał i zastukał w metalowe drzwi. Do środka wszedł Ibiki, z którym policjant wymienił kilka zdań po cichu. Po krótkiej rozmowie, Morino wyprowadził Kazumę, pozostawiając jego żonę na dalszą część przesłuchania. Następnie Neji podszedł do lustra weneckiego i delikatnie w nie zapukał.
- Idź Sakura - powiedział Kakashi. Nie trzeba było jej dwa razy powtarzać. Nie umawiali się wcześniej, że dołączy do przesłuchania, ale akta znała na wylot i ucieszyła się, że Neji uznał, że przyda mu się jej pomoc. Weszła do pomieszczenia i usiadła obok kolegi po fachu. Miwa spojrzała na nią z nadzieją, jakby obecność kobiety mogła jej w czymś pomóc. 
- Koleżanka zajmowała się sprawą dziewczynki, którą zabraliście z domu dziecka - Hyuuga podsunął kobiecie zdjęcie zamordowanego dziecka. - Została zabita poprzez wstrzyknięcie dużej dawki adrenaliny. Jeśli nam pomożesz, będziemy mogli uratować pozostałe dzieci zanim ktoś odbierze im życia. 
- To są jej rysunki - Sakura przysunęła sobie folder i przewertowała dokumenty w poszukiwaniu zamalowanych kartek. Wyjęła obrazki dziewczynki i podsunęła Miwie. - Chcesz poznać opinię psychologa na temat tych rysunków?
- Nie - powiedziała cicho Fujisawa.
- Ile swoich dzieci straciłaś? 
- Słucham?
- Jestem pewna, że dobrze usłyszałaś - powiedziała Sakura. Twarz kobiety zrobiła się kredowo biała. Zacisnęła usta i zaczęła nerwowo rozglądać się po ścianach.
- To był syn, czy córka? - Neji podjął wątek, który zaczęła Sakura. - Wypadek, czy nieuleczalna choroba?
    Niespodziewanie kobieta wybuchnęła gwałtownym płaczem. Zasłoniła twarz rękami i oparła się łokciami o metalowy stolik. Sakura wymieniła spojrzenie z Hyuugą. W końcu trafili w punkt. Czekali spokojnie aż Miwa przestanie płakać i nieco się uspokoi, aby kontynuować rozmowę. 
- Mieliśmy córkę - podjęła Fujisawa. - Urodziła się z wadą nerek. Zadłużaliśmy się z Kazumą u rodziny i wszystkich znajomych, żeby podjąć leczenie. Byliśmy nawet wpisani na listę do przeszczepu, ale nie doczekaliśmy się. Próbowaliśmy nawet zdobyć narząd na czarnym rynku, ale ceny były... poza naszym zasięgiem. Ostatecznie wzięliśmy dużą pożyczkę w banku, ale nie zdążyliśmy jej uratować.
- Dlaczego więc długi zostały? - zainteresował się Neji.
- Chcieliśmy kolejnego dziecka, ale po traumie jaką przeszliśmy, nie mogłam zajść w ciążę. Kolejne lata mijały nam na próbach invitro z różnym skutkiem. To bardzo droga procedura, same leki, prywatni lekarze...
- Kto i kiedy wam zaproponował współpracę związaną z adopcją dzieci? - Sakura dążyła do puenty, widząc, że kobieta coraz bardziej się otwiera.
- Wiecie, że nas zabiją, kiedy zaczniemy o tym mówić? - zapytała Fujisawa. W jej głosie słychać było rezygnację i rozpacz. Sakura nie dziwiła się, że kobieta się bała, ale nie czuła żadnego współczucia względem niej. Porwana i zamordowana dziewczynka, musiała bać się sto razy bardziej. 
- To możecie zrobić coś dobrego przed śmiercią - odpowiedział brutalnie Neji, również nie wykazując ani krzty współczucia. Normalnie, powinni zapewnić ją, że będą bezpieczni i nikt się nie dowie o ich zeznaniach. Jednak, w tym przypadku nie było potrzeby udawać, że będzie inaczej.
- Mąż natknął się na Kisame w barze, kiedy zapijał smutki - podjęła kobieta. - Od drinka do drinka, wyżalał się co nam się w życiu przytrafiło. Kisame przekonał go, że to system zawiódł i że bez trudu można było ocalić naszą córkę, gdyby dostęp do organów był... lepszy? Tak, tak to określił. Domy dziecka często są przepełnione, pełne zdrowych dzieci. Zostaliśmy przedstawieni jeszcze innym parom, które spotkał podobny los jak nasz. Za spłatę długów, mieliśmy zabierać dzieci z placówek i przekazywać Kisame. Zależało mu na zdrowych dzieciach, a najlepiej z interesującymi cechami charakterystycznymi, albo rzadką grupą krwi. To wszystko.
    Sakura była wstrząśnięta tym wywodem. Teraz już miała pewność, że wszystkie małżeństwa, które brały w tym udział po doznaniu okropnej traumy, wpadły w jakąś psychozę. To nadawało się na poważną i długą analizę psychiatryczną. 
- Znasz wszystkie pary, które poszły na współpracę z Kisame? - zapytał Hyuuga.
- Nie - zaprzeczyła Miwa. - Ograniczali wspólne spotkania, na wypadek, gdyby ktoś z nas wpadł. Znam tylko trzy inne małżeństwa.
- Wypisz ich nazwiska i adresy jeśli wiesz, gdzie mieszkają - Neji podsunął jej czystą kartkę i długopis. 
- Kim jest Kisame? - Sakura zaczęła nowy wątek. - Co wiesz na jego temat?
- Nic - odpowiedziała kobieta pisząc po kartce. - Nigdy nic o sobie nie mówił. Za każdym razem kazał dzwonić pod inny numer, kiedy mieliśmy dostarczyć...
- Towar? - syknęła Sakura zła. - To chciałaś powiedzieć?
- N-nie - Miwa odłożyła długopis i nie odważyła się spojrzeć na Sakurę. 
- Wypisz też wszystkie numery, które zapamiętałaś - powiedział Neji. Fujisawa ponownie przysunęła sobie kartkę i zapisała kilka rzędów cyfr.
- Chcesz coś jeszcze dodać? - odezwał się ponownie Hyuuga, zabierając wypełnioną kartkę od Miwy. - Każda informacja będzie dla nas cenna, a tobie może skrócić wyrok. 
- Nie dożyję końca wyroku, jaki by on nie był - odpowiedziała spokojnie, pogodzona ze swoim losem. - Powiedziałam wszystko, co wiem.
- W takim razie, zaprosimy jeszcze raz na rozmowę twojego męża - Neji wstał z krzesła i wychylił się na korytarz. 

- Wyślę informację do zaprzyjaźnionych komisariatów, żeby ustalić kim jest Kisame - powiedział Kakashi, kiedy wyszli już z zakładu karnego. stali przed budynkiem i omawiali przesłuchanie. - Nie kojarzę nikogo takiego w naszej kartotece.
- Znajdę ludzi, których wypisała i trzeba będzie znowu się rozjechać w trasę - zaproponował Neji. - Dobrego macie informatyka?
- Jasna sprawa - zapewnił Hatake. - Te numery na pewno są już dawno nieaktywne, ale masz rację, trzeba to sprawdzić. 
- Może uda się ustalić z jakich lokalizacji były wykonywane. Na początku się zdziwiłem, kiedy Kazuma powiedział, że ten typ przyjeżdżał do nich do domu po te dzieci, ale teraz myślę, że to było dobrze przemyślane. Mieszkali na zadupiu, monitoringu przecież żadnego w takich miejscach nie ma. Sąsiadów się nie zna, bo za daleko...
- Sakura, a ty co myślisz? - zagadnął ją Kakashi. 
- Chciała powiedzieć o tych dzieciach "towar" - odpowiedziała, czując jak ściska ją w gardle. - Trzeba im konsultacji psychiatrycznej. Niezwłocznie.
- Teraz już wiemy na pewno, że wróciła sprawa sprzed roku - westchnął zmartwiony Hatake. - W poniedziałek po odprawie musimy określić nowy przydział zadań. Neji, przypomnę ci, że Sasuke nic nie wie o tym śledztwie i tak ma pozostać. 
- Ino i Sai już mnie uprzedzili - powiedział Hyuuga po czym spojrzał na Sakurę. - A co z tobą?
- A ja nadal będę udawała, że nie dzieje się nic, za co Uchiha może nas wszystkich znienawidzić.

    Leżąc pod kocem na sofie, patrzyła się w sufit. Nadal nie mogła dojść do siebie po porannym przesłuchaniu. Nie przyznała się nikomu, że cały czas targały nią obawy o życie pozostałych dzieci, których jeszcze nie udało im się zlokalizować. Neji Hyuuga niezwłocznie zajął się praktycznym wykorzystaniem zdobytych informacji i od razu przystąpił do działania. Niezbyt uprzejmie kazał jej się zawijać do domu. Miał poparcie Hatake, więc dyskusja była zbędna. Czuła, że właśnie teraz powinna coś robić w tej sprawie, działać, póki są na świeżo po przesłuchaniu, jednak jej nowy kolega wolał sam przeanalizować świeżym spojrzeniem sprawę, w której teraz będzie brał udział. Kakashi dał mu w tym wolną rękę, co Sakura odczytała jako zaufanie do doświadczenia Hyuugi. Do poniedziałku musiała się z tym pogodzić.
    Przekręciła się na bok myśląc o tym, że niefortunnie się złozyło, że akurat teraz Lee wyjechał z miasta. Mogła jakoś przetrwać cały weekend robiąc coś pożytecznego i ćwiczyć z doświadczonym trenerem. Myślała, żeby poprosić Naruto o trening, ale przyjaciel sam był zawalony robotą. Sakura spojrzała na telefon komórkowy leżący na stoliku kawowym. Może chociaż zabije czas rozmową. Podniosła aparat i odblokowała urządzenie. Przyszło jej do głowy zadzwonić do matki, ale była zbyt wzburzona i Mebuki od razu by się zorientowała, że coś jest nie tak. Hinata? Nie, rozmowa z przyjaciółką będzie musiała się odbyć w cztery oczy. W końcu musiała się komuś wygadać z różnych sytuacji, jakie zaszły między nią, a...
- Sasuke? - zdziwiła się, kiedy nagle jego numer wyświetlał się w jej telefonie jako połączenie przychodzące. Podniosła się do siadu i odebrała. - Słucham?
- Obudziłem cię? - zapytał.
- Nie - odchrząknęła. - Leżałam tylko. 
- Czyli nie robisz nic konkretnego? - upewnił się.
- Pozwól, że zgadnę: chcesz, żebym ci pomogła w robocie, którą zarzucił cię Senjuu?
- Nie kpij. Nie dam mu tej satysfakcji. Przyjadę po ciebie za piętnaście minut. Ubierz jakieś dresy.
- Nie mam ochoty biegać - uprzedziła go.
- Nie mówiłem o bieganiu - powiedział.
- W zasadzie to nic nie powiedziałeś - zauważyła. - Ale dobra, zaskocz mnie.
- Do zobaczenia.

- Już się dorobiłeś samochodu? - zapytała, kiedy wysiadł z auta. 
- Wolałem załatwić to prędzej niż później - odpowiedział podchodząc do niej. - Chcę zabrać cię na trening.
- I po prostu w swoim stylu postanowiłeś, że to zrobisz, a nie zapytasz, czy mam na to ochotę?
- Powiedziałaś, żebym cię zaskoczył - przypomniał jej. - To wskakuj.
- Będzie bolało? - zażartowała, kiedy otworzył jej drzwi i czekał aż wsiądzie.
- Nie znasz mnie?
- Znam, dlatego pytam.
    Uchiha przeszedł na stronę kierowcy i ruszył z miejsca. Sakura nie protestowała, bo potrzebowała odskoczni, a towarzystwo Sasuke zawsze gwarantowało jakieś nowe doznania. Ponownie udało im się wrócić do normalności, nie było między nimi żadnych niezręczności. Póki co. Być może do czasu, aż Sasuke znowu będzie chciał ją dotknąć, sprawić, że serce zacznie jej łomotać w piersi, albo gdy ona znowu będzie chciała go pocieszyć i wykona jakiś gest w jego stronę. Obiecała sobie, że będzie się pilnowała mocniej niż dotychczas. Czuła, że Uchiha jest w jakiś sposób rozdarty, ale nie była pewna, czy to kiełkujące uczucia względem niej, czy po prostu wyrzuty sumienia wobec Riko. Jego zmiana zachowania tamtego dnia była tak nagła, że nie potrafiła inaczej sobie tego wytłumaczyć.
- Jesteśmy na miejscu - zaparkował przed siłownią z niebieskim neonowym znakiem. - Posparujemy.
- Tak czułam, że masz taki właśnie zamiar - powiedziała odpinając pas. - W sumie obstawiałam to, albo picie. Ale na drinkowanie nie kazałbyś mi się ubrać w dresy. 
- Wyborna dedukcja - dokuczył jej. 
- Czyli naprawdę będzie bolało - mruknęła, a on uśmiechnął się zadziornie. 

- Mocniej, nic nie poczułem - powiedział, kiedy wyprowadziła cios w jego stronę.
- Bo nie mam już siły - sapnęła. Stali na matach prowadząc sparing. Uchiha dawał jej wskazówki, pokazywał jak najlepiej obalać. To wszystko wiedziała ze szkoły policyjnej, ale jak się okazało, nie zawsze potrafiła wykorzystać swoje umiejętności w praktyce. Przy Sasuke szło jej zdecydowanie lepiej, ale wiedziała, że on nie chce zrobić jej krzywdy. 
- Słabo - skomentował jej kolejne uderzenie. - Nic mi tym nie zrobisz.
- Odpocznijmy chociaż pięć minut - Sakura zatrzymała się dysząc ciężko. Włosy wysunęły się z koka i oblepiły jej twarz. 
- Dobrze - zgodził się i usiadł na macie.
- Dajesz wycisk - skomentowała, zajmując miejsce na przeciwko niego. Sięgnęła po butelkę z wodą, ale w ostatnim momencie zobaczyła, jak Uchiha rzuca się na nią i obala ją na plecy. Przygwoździł ją swoim ciężarem i zacisnął palce na jej szyi. Sakura tylko przez chwilę była w szoku, zaskoczona nagłym atakiem z jego strony. Odruchowo złapała za jego dłonie, ale zorientowała się po jego minie, że to możliwie najgłupszy ruch z jej strony. Poprawiła się szybko i uderzyła go wewnętrzną stronę łokci powodując, że mimowolnie się ugiął i wtedy wyprowadziła cios w podbródek, powodując, że ucisk na jej szyi zelżał. 
    Opadła wykończona na metę i próbowała uspokoić oddech. Sasuke nachylił się na nią z wyrazem zadowolenia na twarzy. 
- Złaź ze mnie - wydyszała. - Jak chwilę odpocznę, to cię zabiję.
- Okej, to ja tu spokojnie poczekam - odpowiedział drwiąco i położył się obok niej. - Tracisz cenne sekundy próbując bezsensownie łapać za ręce napastnika, zamiast od razu przystąpić do kontrataku. 
- Tak? - kaszlnęła. Uchiha obrócił głowę w jej kierunku i spojrzał na nią badawczo.
- Za mocno cię złapałem? - zapytał.
- Nie - skłamała. Po co miałby się martwić? Wiedziała, że nie zrobił tego specjalnie.
- Podać ci wodę?
- Poproszę.
    Tym razem to ona wykorzystała moment, kiedy się podniósł i odwrócił do niej plecami. Skoczyła na niego i założyła mu dźwignię, ale dwa szybkie ruchy Sasuke spowodowały, że znowu leżała plecami na macie, a ona patrzył na nią z góry.
- Sprytnie Haruno - uśmiechnął się do niej. Wyglądał na zadowolonego, a ona czuła, że się rumieni widząc jego reakcję. - Ale już koniec podchodów i sztuczek - podniósł się i wyciągnął rękę w jej kierunku. - Jeszcze dużo pracy przed nami.
- Cudownie - powiedziała przyjmując jego rękę. 

- Na pewno w porządku? - upewnił się, kiedy stali przed kamienicą w której mieszkała. Było już bardzo późno i Uchiha odwiózł ją pod dom. 
- Jestem tylko obolała - przyznała. - Ale w takim dobrym znaczeniu. Dzięki, że mogliśmy razem potrenować. Dużo się dzisiaj nauczyłam.
- Możemy to jeszcze kiedyś powtórzyć - zaproponował.
- Zobaczymy, czym zaskoczy mnie kolejny napastnik - zażartowała, ale jemu wyraźnie się to nie spodobało. - Przestań się marszczyć, żartuję przecież - klepnęła go w ramię. 
- W takim razie będziemy razem ćwiczyli do momentu, aż nie dasz się niczym zaskoczyć - zdecydował i zauważyła jak patrzy na jej szyję. 
- Nie popełnię już tego błędu.
- Ja też nie.
    Sakura spojrzała na niego i próbowała się uśmiechnąć, ale widząc jego przeszywające spojrzenie zdecydowała się szybko wycofać. Obiecała coś sobie i zamierzała się tego trzymać. Znowu stali przed jej domem i Sakura czuła, że Sasuke chce wykonać jakiś gest w jej stronę, z którego później będzie musiał się tłumaczyć. Nie była gotowa na kolejną, poważną rozmowę z nim, po której ponownie będzie rozbita. Zebrała się w sobie i odezwała się pierwsza po chwili ciszy:
- Dziękuję za dzisiaj i że znalazłeś dla mnie czas, pomimo ogormu pracy. Wracam do siebie, bo jest już bardzo późno i zimno. Pozdrów Riko ode mnie.
- Czemu mam pozdrawiać Riko? - zapytał, co zbiło ją z pantałyku. 
- To niegrzecznie, że pozdrawiam twoją dziewczynę? - zdziwiła się. 
- A czy ja kiedykolwiek pozdrawiałem twojego narzeczonego?
    Nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Dlaczego znowu zdenerwował się taką błahostką? 
- Dobrze, więc nie pozdrawiaj. Zapomnij, że w ogóle to powiedziałam. Idę już, cześć.
- Zaczekaj - złapał ją za rękę, kiedy się już odwracała. 
- Nie - wyrwała się z jego uścisku. - Pójdę zanim powiemy, albo zrobimy coś nieodpowiedniego. Tak, może to głupie, że chcę wysyłać pozdrowienia dla twojej dziewczyny, zwłaszcza, że jeszcze niedawno podejrzewała, że coś nas łączy. 
- Co? - teraz to on był zaskoczony jej słowami.
- Kiedy leżałeś w śpiączce Riko chciała się spotkać, żeby porozmawiać o tym jak doszło do tego wypadku - wyjaśniła mu. - Była pewna, że wyjaśnię jej, dlaczego zdecydowałeś się zaryzykować swoje życie, żeby wydostać mnie z samochodu. Powiedziałam jej, że powinna zapytać o to ciebie. 
- Nie wiedziałem waszym spotkaniu.
- Widocznie moja odpowiedź wystarczyła Riko. Nie ma potrzeby robić z tego telenoweli. 
- Ja na pewno nie zamierzam - powiedział. 
- To są wasze sprawy i mnie to nie dotyczy - wzruszyła ramionami, coraz bardziej zła na siebie, że w ogóle poruszyła ten temat. - Naprawdę już wracam do domu. 
    Nie czekając na jego odpowiedź, weszła po stopniach do kamienicy i zamknęła za sobą drzwi. Miała nadzieję, że tak samo uda jej się odciąć od wszystkiego co związane z Sasuke. Czuła, że miłość do niego, powoli zamienia się w cierpienie.

_________________________

Cześć!
W sumie nie wiem, czy chcę coś dodać odnośnie rozdziału. Czekam na Wasze opinie. 
 
Do następnego!

https://pl.pinterest.com/pin/675540012873483609/


Komentarze

  1. Wspaniały. ❤️
    Dziękuję za niego, bo jest to pewnego rodzaju odskocznia od rzeczywistości, która mnie ostatnio przytłacza. I nawet nie potrafię zebrać myśli żeby sensowniej go skomentować oprócz tego, że strasznie mi się podobał i naprawdę Ci za niego dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dziękuję, że czytasz. Zawsze :)
      Przyznam, że ja również ostatnio nie mam najlepszego czasu. Naprawdę, odliczam dni do wiosny! Do mojego ukochanego miesiąca jakim jest maj.
      Onihime, dużo siły. Przebrniemy przez to, zobaczysz :)

      Usuń
  2. Nawet nie wiesz, jaką radość miałam jak zobaczyłam kolejny rozdział. Praktycznie pisnęłam z zachwytu. Mam nadzieję, że sąsiedzi mnie oszczędzą :D

    Cieszę się, że Sasuke powoli okazuje też, na swój oczywisty sposób, zainteresowanie Haruno. Może nie jest to bardzo romantyczne i troszkę czasami jest mu ciężko, cieszę się, że są tutaj takie momenty.

    Właśnie pod koniec rozdziału zatrybiłam, że on wciąż chyba nie wie o końcu narzeczeństwa Sakury? Chyba, że się mylę... Ale nie, on chyba nie wie!

    Czekam na następny, który mam nadzieję będzie szybciej niż później, ale nie popędzam *.*

    P.S. Mam brązowe oczy, więc trochę posmutniałam, kiedy przeczytałam, że są takie pospolite. Ech.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że cię ucieszył nowy rozdział :)
      Uchiha wie, że Kento nie jest już jej narzeczonym. To było w rozdziale siedemnastym, kiedy się dowiedział.
      Oczy brązowe też są piękne! Ja mam na przykład bliżej nieokreślone, bo ani zielone, ani piwne. Nie wiem czy może być coś pomiędzy, ale u mnie to chyba to. Gdybym mogła wybrać to chciałabym właśnie zielone.
      Z kolejnym rozdziałem nic nie obiecuję, ale już tam ze dwa akapity naskrobałam, więc coś się powoli zaczyna dziać :)

      Usuń
    2. No właśnie, coś mi nie pasowało z tym Sasuke :D
      W każdym bądź razie życzę dużo, dużo weny <3

      Usuń
  3. Aaaaa. Zabije Sasuke. Stworze teleport do ficzków i dam mu w ryj za bycie gorącym ziemniakiem xD Pan poważny, nie tknie Sakury, ale będzie się zalecał do niej i strzelał samczymi feromonami i bił każdego, kto się do niej zbliży. No kocham i nienawidzę zarazem. Czekam na więcej, bo relacja tych dwóch osiołowatych kartofli po prostu rozbraja mnie emocjonalnie. Rollercoster uczuć zapewniony i jak bardzo mnie on nie boli, tak bardzo to uwielbiam. Normalnie moja ulubiona wersja paradoskalnego SasuSaku

    Swoją drogą jestem mega ciekawa tego jak Sasuke będzie dogadywał się z Nejim. ooo jakby Neji zaczął przystawiać się do Sakury CHCE ZOBACZYĆ TĘ PIĘKNĄ WALKĘ KOGUTÓW uhuhuhu... Ale dobra, idę obłożyć się workiem lodu, żeby się uspokoić. Ale i tak czekam niecierpliwie na kolejny rozdział. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zabijaj Sasuke. Usłyszał w nocy jak Sakura mówi "Kocham cię" i się wziął i wystraszył trochę. Próbuje uciec, ma dziewczynę, za którą czuje się odpowiedzialny, jest zdezorientowany. Nigdy nie był zbyt rozeznany w swoich uczuciach.
      Walka kogutów będzie - zapewniam. Sakurze dobrze się pracowało z Nejim, a Uchiha wiadomo...
      Dzięki, że jesteś!

      Usuń
  4. Serio świetny rozdział. Podoba mi się delikatne budowanie napięcia między nimi. Nie mogę się doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, cześć!
    Rozdział gotowy w 3/4. Postaram się przyśpieszyć pracę, żeby już w tym tygodniu opublikować coś nowego.
    W kontakcie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Uu jak super 🖤 czekam i obiecuję komentarz pod następnym rozdziałem XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie gorąco zapraszam na opublikowany już rozdział dwudziesty dziewiąty :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz.
Spam w komentarzach będzie od razu usuwany.