Rozdział czterdziesty szósty
Tym razem najważniejsze słowo od autorki na samym początku rozdziału
DZIĘKUJĘ
_________________________________________________
- Przykro mi Sakura.
- Mi też, ale nie chciałam grać na emocjach i zatrzymywać go na siłę swoim wyznaniem - przyznała przyjaciółce. Hinata trzymała ją za dłoń w geście wsparcia i była naprawdę przejęta tym, co opowiedziała jej Sakura. - Odniosłam wrażenie, że on wiedział co chcę mu powiedzieć.
- Myślisz, że się tego wystraszył? - zapytała Hinata.
- Nie wiem, możliwe - wzruszyła ramionami. - Nie chciał tego słuchać, bo nie czuje tego samego. Jest sens to analizować?
- Uważam, że nie - odpowiedziała Uzumaki. - Przyznam ci, że jestem zaskoczona jego postawą, ale nie mnie to oceniać.
- To, że były między nami... momenty, to nie znaczy, że szło za tym jakieś głębsze uczucie. Przynajmniej z jego strony.
- Tak myślisz?
Sakura zmarszczyła brwi zniecierpliwiona tą rozmową. Miała wrażenie, że przyjaciółka w jakiś sposób próbowała tłumaczyć Sasuke, ale nie potrafiła zrozumieć na jakiej podstawie. Odszedł, zostawił ją nie pozwalając nawet wypowiedzieć na głos tego, co czuła. Jak inaczej miała myśleć?
- Hinata, wiesz coś o czym ja nie wiem?
- Sasuke mi się nie zwierzał, jeśli o to pytasz - powiedziała Uzumaki. - Jednak jestem całkiem niezłym obserwatorem i byłam w toku tych wydarzeń od momentu twojego porwania.
- I jakie masz wnioski? - Sakura zdawała sobie sprawę, że nie do końca udało jej się ukryć dość ironiczny ton. Hinaty nie zbiło to z pantałyku. Uśmiechnęła się do niej serdecznie, a Sakurze momentalnie zrobiło się głupio.
- Nie uważam, że jesteś mu obojętna - stwierdziła przyjaciółka. - Miał najprawdziwszą panikę w oczach, kiedy okazało się, że nikt ze znajomych nie wie, gdzie jesteś. Spał po dwie godziny, cały czas był w ruchu, miotał się. Sakura, jak dla mnie wyglądał na człowieka, który jest w stanie dla ciebie zburzyć wszechświat, rozumiesz? Nie wiem czy kierowała nim lojalność i przyjaźń, czy coś więcej. Mówię tylko, że był gotowy dla ciebie poświęcić wszystko. I być może tak właśnie będzie biorąc pod uwagę jakie może usłyszeć zarzuty.
- Skoro był w stanie poświęcić tak wiele, jak to ujęłaś, to dlaczego tak nagle się wycofał? Zawsze był lojalny i to wszystko.
- Wydaje mi się, że aktualnie jesteś zbyt rozgoryczona jego odejściem, żeby tak naprawdę zrozumieć co ci powiedziałam.
- Przepraszam Hinata - Sakura ścisnęła delikatnie dłoń przyjaciółki. - Masz rację, ulewa mi się to wszystko. Najlepszym rozwiązaniem będzie zakończenie rozmowy o Sasuke. Potrzebuję czasu, żeby się z tym pogodzić.
Sakurze nie dopisywał apetyt co od razu zostało zgłoszone do Tsunade. Dyrektorka przyszła do niej z wizytą kontrolną i zleciła dodatkowe badania, żeby upewnić się, że ponownie nie rozwija się u niej anemia. Wykluczając chorobę, surowo nakazała, że Sakura ma wrócić do spożywania konkretnej ilości posiłków. Zmuszała się więc nie chcąc się sprzeciwiać lekarzowi, ani matce, która również suszyła jej o to głowę.
Brakowało jej kontaktu z Sasuke, mimu się nie narzucała. Często zerkała na telefon, kilka razy nawet wzięła go do ręki, żeby pierwsza wykonać jakieś połączenie, ale zawsze w ostatniej chwili odkładała aparat. Było jej bardzo ciężko, jak porzuconej osobie. Bo tak się czuła: porzucona.
Obecność rodziny i przyjaciół zaczęła ją męczyć. Coraz częściej bywały momenty, że wolała zostać sama. Kiedy słyszała, że ktoś z drugiej strony naciska na klamkę udawała, że śpi. Rozmawiała jedynie z Tsunade, pielęgniarkami, rehabilitantem oraz psychologiem. Podjęła decyzję, że wszystkie siły skupi na tym, żeby wrócić do takiej sprawności, aby móc usamodzielnić się w najprostszych codziennych czynnościach, bo nie zamierzała długo mieszkać z rodzicami. Jeszcze nie poinformowała ich o swojej decyzji, ale postanowiła, że postawi ich przed faktem dokonanym, żeby uniknąć rozmowy, która będzie miała na celu przekonywanie jej, że jest za wcześnie na to, żeby została sama. Chciała zostać w Konoha. Na wypadek, gdyby Sasuke wrócił.
- Robisz duże postępy - powiedziała Senjuu przy obchodzie, sprawdzając jej wyniki. - Rehabilitacja też idzie dobrze, więc pod koniec miesiąca będziemy myśleli o wypisie.
- Cieszę się - skomentowała szczerze Sakura. Miała dosyć szpitalnych ścian.
- Oczywiście nie oznacza to, że po wyjściu ze szpitala będziesz mogła od razu wrócić do pracy - uprzedziła ją dyrektorka. - Wszystko w granicach rozsądku i bardzo cierpliwie.
- Tłuczecie mi to do głowy odkąd się wybudziłam - przypomniała jej Sakura. - Nie jestem aż tak naiwna, żeby się na to nastawiać.
- Dobrze - Tsunade kiwnęła głową i wpisała coś na karcie pacjenta. - Ktoś bardzo zabiega na spotkanie z tobą.
- Czyżby Madara odzyskał przytomność? - zapytała zaniepokojona Sakura.
- Nawet jeśli, to nikt by na takie spotkanie zgody nie wyraził - odpowiedziała jej chłodno Senjuu. - Chcesz się dowiedzieć, czy wolisz niespodziankę?
- Niech to będzie chociaż miłe zaskoczenie.
- Myślę, że takie właśnie będzie.
Dyrektorka posłała jej miły uśmiech i wyszła z sali razem z towarzyszącą jej pielęgniarką. Sakura nie zaprzątała sobie głowy zastanawianiem się kim może być ta osoba, która chce ją spotkać. Było jej w zasadzie wszystko jedno o ile nie był to ktoś, kto zacznie truć jej głowę, że teraz powinna to, czy tamto. Takich rad miała już powyżej uszu. Swoje rozdrażnienie tłumaczyła brakiem ukochanej osoby obok. Chociaż, czy to nie było zbyt wygodne?
Okazało się, że Sakura nie pozostała w niepewności długo. Gośćmi okazała się dwójka dzieci: Minoru i Ami. Sakura naprawdę ucieszyła się z ich wizyty. Wstała z łóżka i serdecznie wyściskała każde z nich.
- Ale się o panią martwiłem! - powiedział chłopiec ze łzami w oczach.
- A jak ja o was! - odparła nie mniej wzruszona Sakura. Miło było widzieć, że oboje są zdrowi i zadbani. To, że żyją i miewają się dobrze było dla niej nagrodą za te cierpienia, których musiała doświadczyć.
- Dopiero teraz pozwolili nam się z panią spotkać - odezwała się Ami.
- Długo dochodziłam do siebie - usprawiedliwiła się Sakura. - Co u was? Jak się czujecie?
- Chodzimy na zajęcia z psychologiem - odpowiedziała dziewczynka i uśmiechnęła się smutno. - Niektóre dzieci musiały zamieszkać w takim specjalnym ośrodku... Chyba wszystkim nam ciężko, ale radzimy sobie.
- Też chodzę na terapię, to bardzo ważne. Niebawem wszystko się ułoży, zobaczycie.
- Będzie pani jeszcze pracowała w policji? - zapytał Minoru.
- Tak - potwierdziła z przekonaniem. - Mam przeczucie, że jak będę odchodziła na zasłużoną emeryturę, to ty zajmiesz moje miejsce.
- Jeszcze nie zdecydowałem, czy chcę być policjantem, czy komandosem - zamyślił się chłopiec. - Jak pani myśli?
- Obydwie profesje są bardzo potrzebne - stwierdziła.
- Muszę to dobrze przemyśleć. Następnym razem jak znowu się to powtórzy to ja panią uratuję.
Sakura zaśmiała się serdecznie. Chłopiec miał tyle zaciętości w sobie, że ją to rozczuliło. Jego postawa nie zmieniła się od momentu, kiedy go poznała i po tym co sam przeszedł. Ami również nie straciła na bystrości w spojrzeniu. Ich przyjście tchnęło w Sakurę nowe siły i nadzieję na to, że w końcu faktycznie wszystko się ułoży. Skoro dzieci doszły do siebie i są pełne optymizmu na przyszłość, to ona nie może odstawać. Okazało się, że to one były jej siłą wtedy i są teraz.
Spędziła z nimi większość popołudnia rozmawiając nie tylko o ich przykrych doświadczeniach. Utwierdziła się w przekonaniu, że to bardzo fajne i inteligentne dzieci. Pożegnali się z nadzieją, że wkrótce niedługo znowu się zobaczą. Wiedziała, że to nie jest pusta obietnica.
Zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią Tsunade, Sakura w końcu została wypisana ze szpitala. Przyjęła tę wiadomość z ogromną ulgą i radością. Pakowała w torbę swoje rzeczy, próbując nie zważać na ciągnące ją blizny na ciele. Kiedy w końcu odważyła się spojrzeć na swoje ciało była przerażona tym co zobaczyła. Wyglądała jak lalka, którą odebrano małej, sadystycznej dziewczynce. Wiedziała, że dzięki zabiegom medycyny estetycznej, będzie mogła częściowo zakryć te blizny, ale było jej wszystko jedno, czy to się uda, czy nie. Istotniejszą kwestią było całkowite wyleczenie tego, co siedziało jej w głowie i w duszy.
W głowie miała pustkę do tego co dalej. Oczywiście, poza rehabilitacją i kontynuacją leczenia psychologicznego. Czasami nie mogła się zdecydować, czy woli być sama, czy w otoczeniu rodziny i przyjaciół. Bywały momenty, że nie czuła się zdolna do podjęcia jakichkolwiek działań i decyzji. Z jednej strony chciała jak najszybciej wrócić do pracy na posterunku, nawet gdyby to miała być tylko jakaś papierologia, a znowu z drugiej było jej przykro na samą myśl, że mogłaby już nigdy nie wyjść w teren, jako policjant wyszkolony w najlepszym ośrodku w kraju. Miotała się i zupełnie nie wiedziała co zrobić. Miała nadzieję, że mimo wszystko pobyt w rodzinnym domu pozwoli uporządkować nurtujące ją kwestie.
Na duszy było jej ciężko, ponieważ bardzo tęskniła za Sasuke. Nie utrzymywali ze sobą kontaktu, a ona również nie wypytywała o niego Naruto, czy pozostałych przyjaciół. Uznała, że chyba woli nie wiedzieć co się z nim dzieje. Czasami myślała o tym, że z nim wszystko byłoby dla niej prostsze, mimo, że oboje byli trudnymi charakterami. Przy nim była odważniejsza, bardziej otwarta na nowe doświadczenia i przede wszystkim czuła się bezpieczniej. Gdzieś nagle zniknęła jej pewność siebie, co ją frustrowało. Czy życie bez Uchihy to nie będzie już to dawne życie, które miała?
- Mam twoje dokumenty - obwieścił Kizashi wchodząc do sali. - Jesteś gotowa?
- Tak - potwierdziła zasuwając torbę. - Chciałabym najpierw zobaczyć mieszkanie i jeszcze się przepakować na miejscu.
- Dobrze - zgodził się. Zamknął za sobą drzwi i podszedł do niej. - Sakura, nie czuj się zmuszona do wyjazdu z nami. Ważne jest to, czego ty chcesz, a nie ja i mama.
- Zmiana otoczenia dobrze mi zrobi - uśmiechnęła się do ojca. - Poza tym chcę się spotkać z babcią. Nie wiem jak długo zostanę zanim wrócę do Konoha. Może akurat będę chciała mieszkać u was do wiosny?
- I oczywiście możesz jeśli tylko będziesz miała na to ochotę. Pamiętaj tylko, żeby nie robić nic na siłę i dla zadowolenia innych osób.
- Zobaczymy co będzie. Póki co, pomogę ci przygotować płótna na twoją wystawę.
Sakura siedziała w fotelu przed kominkiem. Dwa śnieżnobiałe samojedy leżały leniwie na dywanie. Odkąd dwa tygodnie temu przyjechała z rodzicami, nie odpuszczały jej na krok. Na początku denerwowało ją to jak matka skakała wokół niej i próbowała przypisywać jej grymasom jakieś znaczenie. Pytania o to, czy dobrze się czuje, czy czegoś jej trzeba, czy ma ochotę na to, czy na tamto zaczęły ją mocno irytować. Nie czekając aż wybuchnie, dyplomatycznie postanowiła, że poprosi ojca, żeby porozmawiał z Mebuki w tej sprawie. On wykazywał się dużo większym zrozumieniem i poszanowaniem do jej prywatności i do tego, że wolała swoje towarzystwo, albo co najwyżej dwóch czworonogów. Matka na szczęście odpuściła i tylko czasami rzucała jej zatroskane i badawcze spojrzenia, ale Sakura nauczyła się zwracać na to zbytniej uwagi.
Naruto z Hinatą byli ją odwiedzić dwa razy. Przyjaciółka kwitła w ciąży, a jej mąż pękał z dumy.
- Będzie chłopiec! - oznajmił od progu, kiedy przyjechali po raz pierwszy. Sakura cieszyła się ich szczęściem. W końcu można było porozmawiać o czymś miłym. Ona sama nie miała zbyt wiele do opowiadania, więc głównie słuchała co mają do powiedzenia przyjaciele.
Tematów związanych z pracą ciężko było uniknąć. Uzumaki tylko pokrótce opowiedział jej co dzieje się na komisariacie i jakie są postępy w przygotowaniu procesu. Okazało się, że ma się zacząć na dniach, a w Konoha panuje wzmożone ożywienie w związku z tym. Sprawa stała się bardzo medialna, ponieważ prokuratura dotarła do powiązań z wieloma politykami.
- Chyba lepiej, że jesteś teraz u rodziców - powiedziała Hinata upijając łyk herbaty i odstawiając filiżankę na spodek. - Odnoszę wrażenie, że całe miasto oszalało na punkcie Akatsuki. Lokalna prasa i telewizja trąbi tylko o tym.
- Nie zaglądam do internetu i nie włączam telewizji, więc omijają mnie takie sensacje - stwierdziła Sakura. - Nie interesują mnie plotki, tylko fakty. Wolę mieć informacje z pierwszej ręki, więc po prostu dawajcie znać jak się zacznie.
- Na pewno tego chcesz? - upewnił się Naruto.
- Wszyscy będziecie brali udział w procesie? - Sakura nie uważała za koniecznie odpowiadanie na pytanie przyjaciela, bo było to oczywiste, że chce wiedzieć.
- Tak, cała grupa pracująca nad sprawą - odpowiedział przyjaciel. - No... oprócz ciebie, bo twoje zeznania Tobirama już ma.
- Szybko zmusił Madarę do składania zeznań - zauważyła Sakura.
- Z tego co słyszałem to nie silił się na delikatność i uprzejmość. Ledwo Uchiha otworzył oczy, a Senjuu przystąpił do działania.
- Czułabyś się na siłach, żeby zeznawać w jego obecności? - zapytała Uzumaki.
- Nie wiem - Sakura wzruszyła obojętnie ramionami. - Na pewno nie byłoby to miłe przeżycie, ale jeśli musiałabym to zrobić to bym zrobiła.
Korciło ją, żeby zapytać o Sasuke, ale nie chciała pierwsza zaczynać tematu. Ostatecznie, nawet jeśli Uchiha pojawi się na procesie, to w Konoha a nie na wsi u jej rodziców. Dla niej byłby to dobry pretekst, żeby się spotkać, ale nie chciała robić mu nieprzyjemnej niespodzianki, skoro do tej pory się do niej nie odezwał.
- Może wrócę do Konoha, kiedy to wszystko się zakończy - powiedziała Sakura po krótkiej pauzie. - Chcę odzyskać swoje dawne życie.
- Skończyłaś już? - zapytał Kizashi pojawiając się na strychu.
- Tak - potwierdziła Sakura odcinając kawałek taśmy. Sprawdziła ostatni raz, czy obraz jest dobrze zabezpieczony. - Zmieściłeś wszystkie?
- Ledwo - sapnął ojciec i dźwignął zapakowane płótno. - Jak matka dołoży swoją walizkę to chyba zabraknie dla mnie miejsca.
- Cieszy się na ten wyjazd - Sakura stanęła w obronie Mebuki. - Dawno nigdzie nie wyjeżdżaliście. Babcia tak samo.
- Wykorzystujemy twoją obecność, żeby miał się kto zająć psami - powiedział Kizashi i zszedł na dół.
Sakura uśmiechnęła się do siebie. Odpowiadało jej, że pobędzie przez chwilę sama w domu. Wyjrzała przez okno i obserwowała jak ojciec upycha kolejny obraz do auta. Z nieba zaczął prószyć delikatny śnieg.
- Sakura, zejdziesz? - usłyszała nawoływanie matki.
Weszła do kuchni, gdzie zastała Mebuki i babcię stojące przed wypełnioną po brzegi lodówką.
- Jedzenia powinno ci wystarczyć - powiedziała matka. - Zresztą, zostawiam swój samochód jakbyś musiała jednak podjechać do miasta.
- Przecież sobie poradzę - mruknęła Sakura. - Nie róbcie wielkiej afery z tego, że zostaję tu sama.
- I pewnie jadłabyś tylko płatki z mlekiem, a przecież musisz się dobrze odżywiać - babcia pogłaskała ją czule po policzku.
- Zbieramy się drogie panie zanim się ściemni - przerwał im Kizashi. - Zaczęło sypać, więc warunki na drodze mogą być trudne.
Domownicy ostatni raz zakrzątali się i po krótkim pożegnaniu Sakura została sama. Korzystając z zimowej aury postanowiła, że zrobi sobie długi spacer z psami.
Nieśpiesznie szła w stronę jeziora, zostawiając głębokie ślady w śniegu. Psy biegały wokół niej i co chwila przynosiły jej piłki, które rzucała najdalej jak mogła. Była grubo opatulona, więc ciężko było się jej poruszać. Minęła bawiące się dzieci i przysiadła na krawędzi drewnianej ławki z widokiem na zamarznięty zbiornik wodny. Za plecami słyszała śmiechy najmłodszych, których najwyraźniej jej psy wciągnęły do zabawy.
Sakura odetchnęła głęboko zimowym powietrzem. Czasami odczuwała jeszcze ból w klatce piersiowej, ale Tsunade ją o tym uprzedziła. Z zadowoleniem jednak stwierdziła, że jej ciało z każdym dniem, po ćwiczeniach wraca do sprawności. Utwierdziła się w tym, co powiedział Kakashi, że do tego potrzeba przede wszystkim cierpliwości. Więc Sakura była cierpliwa. Przynajmniej w tej jednej kwestii.
Po porannej rozmowie z Naruto dowiedziała się, że proces Akatsuki się rozpoczął. Uczulił ją na pojawiające się w internecie fałszywe wiadomości i zapewnił, że będzie ją informował o postępie, tak jak go prosiła. Trochę żałowała, że jednak nie zdecydowała się na uczestniczenie w tym wszystkim, bo w końcu odwaliła przy śledztwie kawał dobrej roboty, ale uznała, że jej zdrowie psychiczne jest ważniejsze. Poza tym, miała dziwne przeczucie, że Tobirama nie ustąpiłby w tej kwestii tak łatwo, a nie miała siły się teraz z kimkolwiek sprzeczać.
- Ładny widok - usłyszała za sobą głos.
Nie rozpoznała go od razu. Odwróciła się i spojrzała w czarne oczy patrzące na nią z góry. Nie zorientowała się nawet, kiedy podniosła się z ławki.
- Co ty tu robisz? - zapytała ledwo składając usta w sylaby.
- Przyjechałem cię odwiedzić - odpowiedział.
- Tak po prostu?
- Tak.
Sakura nie wiedziała co więcej powiedzieć. Stała jak słup soli i patrzyła na Sasuke, jakby urwał się z choinki. Czuła się tak, jakby mózg nie przetwarzał tego co widzą jej oczy. Uchiha również się nie odzywał, co tylko potęgowało dziwną atmosferę między nimi. W Sakurze narastała frustracja. Skoro on ją nachodzi i robi taką niespodziankę to powinien zainicjować dalszą rozmowę.
- I? - odezwała się zniecierpliwiona przedłużającą się ciszą.
- Liczę na to, że zaprosisz mnie do siebie na kawę - powiedział spokojnie.
To zbiło ją z tropu, więc tylko kiwnęła głową i ruszyła przed siebie. Za chwilę dołączyły do niej dwa samojedy radośnie machając ogonami. Nie oglądała się na Sasuke, ale słyszała, że idzie zaraz za nią. Miała nadzieję, że zanim dojdą do domu, to zdąży oprzytomnieć na tyle, żeby móc z nim normalnie porozmawiać.
- Proszę - podała mu kubek z kawą. Usiadła w drugim fotelu i popatrzyła w tańczące w kominku płomienie.
- Dzięki - powiedział. - Zostałaś sama w domu?
- Rodzice pojechali na wystawę ojca, a babcia do sanatorium - odpowiedziała wciąż nie patrząc w jego stronę. - Mam wolną chatę, ale nie zamierzam robić imprezy jeśli o to ci chodzi.
- Szkoda, przywiozłem ze sobą dobry nastrój do balangowania.
Sakura parsknęła pod nosem. Cały Uchiha: wyciągnąć z niego cokolwiek graniczyło z cudem. Będą teraz rozmawiali szyfrem, próbując wbijać sobie szpile. Nie tego oczekiwała po tak długiej nieobecności.
- Zaprosiłam cię na kawę, ogrzałam, więc powiedz o co chodzi - zniecierpliwiła się. - Nie zamierzam się domyślać, bo nie mam na to siły ani ochoty.
- Przyjechałam do Konoha, żeby złożyć zeznania w sprawie Akatsuki - wyjaśnił. - Cały zespół z komisariatu dzisiaj był w sądzie. Dostałem przepustkę na trzy dni.
- Jak ci teraz w ANBU? - zapytała. - Jesteś zadowolony z powrotu do jednostki?
- Tak - przyznał od razu. - Brakowało mi tego, chociaż nie uważam, że praca na posterunku była nudna, czy niewymagająca. To po prostu całkiem inny poziom.
- Powrót tam zajął ci trochę czasu, więc rozumiem, że jest to bardzo satysfakcjonujące.
- Co u ciebie? Jak się czujesz?
- Cóż... - Sakura poprawiła się w fotelu. - Powoli wracam do sprawności i mam nadzieję, że niedługo będę mogła powiedzieć, że również do pracy. Zostanę u rodziców dopóki nie skończy się proces Akatsuki.
- Nadal chodzisz na terapię? - upewnił się.
- Tak, nieprzerwanie - przyznała. - To proces długi i nie mniej ważny niż rehabilitacja. Generalnie z mozołem, ale do przodu.
- Jest coś co mógłbym dla ciebie zrobić?
Nie spodziewała się tego pytania. Możliwości odpowiedzi było tak wiele, że początkowo ze strachu przed własnymi uczuciami chciała odpowiedzieć, że nie, ale skoro Sasuke sam pojawił się ponownie w jej życiu, to postanowiła już niczego nie ukrywać.
- Uważaj Uchiha, bo moja odpowiedź może ci się nie spodobać - uprzedziła go. Tym razem Sasuke nie wydawał się być zmieszany, czy spięty i gotowy do ucieczki.
- Zaryzykuję - uśmiechnął się w swój specyficzny sposób. Sakura odwróciła od niego wzrok czując zawstydzenie.
- Chciałabym, żebyś po prostu przy mnie był - powiedziała. - Zawsze.
- Teraz nie mogę ci tego obiecać - stwierdził poważnie.
- A kiedykolwiek będziesz mógł? - zapytała czując rozczarowanie. - I chciał?
- Poukładajmy najpierw nasze sprawy...
- Po co tak naprawdę przyjechałeś Uchiha? - przerwała mu niegrzecznie. - W szpitalu po prostu uciekłeś używając pożegnania jako wymówki. Pojawiłeś się dzisiaj, być może gotowy na to, co chcę ci powiedzieć, a mimo wszystko nadal robisz dziwne uniki. O co ci chodzi?
- Chciałem cię zobaczyć - powtórzył to, co powiedział nad jeziorem.
- To już słyszałam. Zobaczyłeś i co dalej? Skąd ta nagła chęć na odwiedziny?
- Nie jesteś mi obojętna - powiedział, opierając łokcie na kolanach i nachylając się w jej kierunku. Sakura zobaczyła jak płomień z kominka odbija się w jego oczach.
- Mi nie jest obojętny Kiba, Shikamaru, Sai, Chouji, Kakashi i tak dalej - wymieniła. - Bardzo ich szanuję i cenię jako kolegów z pracy. Czy o tym rodzaju "nieobojętności" mówisz?
- Wiesz, że nie - odpowiedział.
- No właśnie nie wiem! - uniosła się. Wstała z fotela i przeszła do kuchni po szklankę wody. Taki tok rozmowy ją drażnił, sprawiał, że czuła się pogubiona w swoich emocjach. Wolałaby, żeby Sasuke w ogóle się nie pojawiał niż mówił do niej w taki sposób. Dlaczego tak trudno mu to powiedzieć? Przecież w szpitalu, kiedy była w śpiączce, wydawało się jej, że właśnie od niego usłyszała wyznanie miłości. Widocznie bardzo się pomyliła w tej kwestii.
- Pojadę już - obwieścił wchodząc za nią do kuchni.
- Oczywiście - sarknęła i ostawiła pustą szklankę na blat stołu. - Do zobaczenia za kolejne kilka tygodni o ile w ogóle.
- Haruno... - zrobił krok w jej kierunku.
- Wystarczy - ucięła od razu. - Nie dręcz mnie już więcej jałową rozmową Uchiha. Dziękuję za odwiedziny. Powodzenia w ANBU. W życiu i w ogóle.
- Będę mógł zadzwonić?
- Tak, czemu nie.
- W takim razie do usłyszenia - pożegnał się. Sakura odprowadziła go do drzwi razem z zainteresowanymi psami. Tym razem nie chciała go zatrzymywać. Zrozumiała, że nie miałoby to obecnie najmniejszego sensu. Patrzyła jak przechodzi przez drzwi i zamyka je. Westchnęła przeciągle i wróciła do kuchni. Myślami wróciła do rozmowy z Hinatą w szpitalu po tym, jak opowiedziała mu o pożegnaniu Sasuke. Miała ochotę zadzwonić do przyjaciółki i uświadomić ją, że bardzo pomyliła się w odczytaniu uczuć Uchihy. Bycie komuś "nieobojętnym" tak naprawdę nie znaczyło nic poważnego.
Drgnęła, gdy usłyszała, że drzwi ponownie się otwierają. Zaskoczona wyszła do przedpokoju i natknęła się na obsypanego śniegiem Sasuke.
- Zasypało mi samochód - wyjaśnił. - Nie mogę wyjechać.
Sakura minęła go i wyjrzała na zewnątrz. Panowała zamieć i oprócz zaśnieżonego samochodu Uchihy zobaczyła, że ulice również są pokryte bardzo grubą warstwą śniegu. Wróciła do środka i szybko podjęła decyzję.
- W takim razie zostań na noc. Do rana powinni odśnieżyć drogi.
Zjedli razem kolację, ale nie poruszali żadnych niewygodnych tematów. W zasadzie ich rozmowa ograniczała się do pojedynczych wyrazów i tak związanych głównie z jedzeniem. Po skończonym posiłku Sakura poszła naszykować pokój dla Uchihy, polecając mu, żeby się rozgościł. Było nie było, musiała się nim zająć, chociaż stało się to dla niej zaskakująco obojętne. Może jeszcze miesiąc temu unosiłaby się w powietrzu z euforii. Teraz robiła to z obowiązku i gościnności.
Zeszła z powrotem na dół i zastała go siedzącego przy dogasającym kominku w fotelu, który wcześniej zajmował. Był czymś wyraźnie zamyślony. Dwa samojedy leżały na dywanie przy jego stopach.
- Pokój jest gotowy - odezwała się. - Ten sam co ostatnio. Ręczniki zostawiłam na łóżku.
- Dzięki - powiedział. - I przepraszam za kłopot.
- Żaden kłopot. Jeśli nie masz nic przeciwko, to ja się już położę. Ty oczywiście czuj się swobodnie i jeśli czegoś ci trzeba to po prostu to bierz. Drewno jest w komórce pod schodami. Dobranoc.
- Dobranoc.
Wróciła na piętro i po szybkiej toalecie przeszła do swojego pokoju. Była naprawdę zmęczona i... smutna. Wizyta Sasuke bardzo ją rozczarowała. Wzięła przepisane lekarstwa i wsunęła się pod kołdrę gasząc lampkę.
- Sakura. Sakura!
Wybudziła się nagle wystraszona. Była cała spocona, ale nie wiedziała dlaczego. Kiedy jej wzrok przyzwyczaił się do światła zauważyła, że stoi nad nią pochylony Sasuke, a obok niego jej psy.
- Co się stało? - zapytała półprzytomna. Ręką odgarnęła mokre włosy z czoła.
- Krzyknęłaś przez sen - odpowiedział jej.
- Och - nawet nie pamiętała co się jej śniło, ale mogła się domyślić, że to, co ostatnio, czyli znęcający się nad nią Madara. - Już dobrze.
Odgarnęła kołdrę i podciągnęła się, żeby usiąść. Pogłaskała wpychające się na jej łóżko psy.
- Obudziłam cię? - zapytała gościa.
- Jeszcze nie spałem. Potrzebujesz czegoś?
- Nie. Wezmę tylko prysznic, żeby ochłonąć.
Odsunął się od jej łóżka, żeby mogła wstać. Sakura podeszła do szafy i wyciągnęła czystą piżamę. Uchiha nadal stał w jej pokoju i obserwował każdy jej ruch.
- Możesz wracać do siebie, nic mi nie jest - powiedziała zauważając jak na nią patrzy.
- Masz tak co noc? - zapytał.
- Co jakiś czas - potwierdziła obojętnie. Tak naprawdę to nie pamiętała, ale dosyć często budziła się zlana potem. Nie widziała sensu, żeby mu się do tego przyznawać. - Naprawdę, kładź się. Nie musisz tu na mnie czekać.
Wyszła z pokoju i przeszła do łazienki. Zamknęła za sobą drzwi i odetchnęła ciężko. Że akurat dzisiaj, kiedy Sasuke jest u niej musiało się to wydarzyć. Jeszcze pomyśli, że chce grać jego uczuciami na litość. Godząc się z tym co i tak się już stało, weszła do kabiny i puściła wodę.
Wróciła do pokoju i od progu poczuła chłód. Od razu spojrzała w stronę okna, które było uchylone. Uchiha dobrze pomyślał, żeby przewietrzyć pomieszczenie. Ona również wolała spać w chłodniejszych warunkach. Niby tak wielu kwestii się domyślał, a jednak...
Sakura usiadła na brzegu łóżka i zamyśliła się. Miała pretensje do Sasuke, że ciągle od niej ucieka, nie daje jej konkretnych odpowiedzi, a sama również ostatecznie nie zdobyła się na to, żeby powiedzieć mu, że go kocha. Uparła się, że dopóki on pierwszy tego nie powie, to ona również nie. A jeśli on czekał na to samo? Jego przyjazd nie mógł być tak całkiem przypadkowy. Być może chciał się upewnić co do jej uczuć i dopiero teraz nabrał odwagi, żeby to usłyszeć. Żegnając się z nią w szpitalu miał już sprecyzowane zamiary co do ANBU, więc nie chciał, żeby cokolwiek go zatrzymało, ale teraz...?
Miała dosyć tych domysłów, próby odczytywania gestów, mówienia szyfrem i zachowywania się, jakby nic między nimi nie było. Oboje za dużo już w życiu przeszli, żeby marnować czas na podchody. Ona właśnie zdecydowała. Wiedziała co musi zrobić i już nie zamierzała się przed tym cofać. Z całą determinacją wstała z łóżka i przeszła przed pokój w którym był Sasuke. Nie zdążyła zapukać, bo drzwi nagle otworzyły się od środka.
Stanęła przed nim drżąc z emocji. Nie widziała dokładnie jego twarzy w półmroku, ale doskonale pamiętała to napięcie między nimi, które pojawiało się w takich właśnie momentach.
- Kocham cię - powiedziała zanim on się odezwał. - Kocham cię od dawna i od dawna cierpię bo bałam ci się to powiedzieć.
- Wiem - odpowiedział na jej wyznanie.
- Wybacz, że ci się narzucam tym wyznaniem - kontynuowała. - Nie chcę już tego dłużej ukrywać, męczyć się i tonąć w domysłach do tego, co ty do mnie czujesz o ile coś w ogóle. Nie bądź zobowiązany do jakiejkolwiek odpowiedzi. W sensie teraz. Nie musisz nic odpowiadać teraz.
- Sakura... - zaczął, ale mu przerwała.
- Powiedziałam ci, że będę czekała, ale jeśli nie masz dla mnie żadnej nadziei to wolałabym wiedzieć, bo naprawdę nie zniosę kolejnych tygodni w tej niepewności i braku informacji od ciebie.
- Sakura...
- To tyle co chciałam ci powiedzieć. Nie wiem, może oszalałam, ale...
Niespodziewanie Sasuke nachylił się na nią i zamknął jej usta pocałunkiem. Sakura przytrzymała go za ramię, żeby nie upaść z wrażenia.
- W końcu się uciszyłaś - szepnął odrywając się od niej. - Strasznie dużo mówisz.
- Ja tylko...
- Wolę spożytkować ten czas na coś innego.
Ponownie ją pocałował, ale tym razem był bardziej zachłanny. Sakura westchnęła cicho i zarzuciła mu ręce na szyję. Uchiha podniósł ją, a ona oplotła nogi w jego pasie. Tak złączeni przenieśli się do jego pokoju. Sasuke posadził ją na komodzie schodząc pocałunkami na jej policzki i szyję - jej czuły punkt. Sakura dyszała ciężko z podniecenia, ciągle pragnąc więcej. Złapała za krawędź jego podkoszulki i podciągnęła do góry dając mu tym do zrozumienia, żeby ją zdjął. Kiedy t-shirt wylądował na podłodze zaczęła gorączkowo błądzić palcami po jego ciele, każdym mięśniu, nierówności, bliźnie. Nie pozostał jej w tej kwestii dłużny i on również zaczął badać jej ciało. Czuła jego ciepłe ręce na brzuchu, plecach, piersiach. Tak samo pomógł jej pozbyć się bluzki. Przez krótką chwilę przyglądał się jej i delikatnie dotykał każdej blizny, którą miała.
- To nic - szepnęła rozdygotana.
Odnalazła ponownie jego usta. Wplotła palce w jego włosy, żeby jeszcze bardziej go do siebie przyciągnąć. On natomiast złapał ją za pośladki, żeby za chwilę znowu ją podnieść i tym razem położyć na łóżku. Ułożył ją delikatnie i górując nad nią kontynuował pieszczoty. Sama zaczęła ściągać z siebie dół piżamy i jego zachęciła do tego samego. Gdy szybko pozbyli się reszty ubrań Sakura niecierpliwie wypchnęła biodra w jego stronę i objęła go mocniej za szyję. Uchiha oderwał głowę od jej obojczyka, żeby spojrzeć w jej oczy szukając aprobaty do dalszych działań. Uśmiechnęła się do niego wyrażając tym samym zgodę na to, co jeszcze miało nadejść.
Obudziła się pierwsza. Była wtulona w tors Sasuke, który obejmował ręką jej ciało. Oddychał spokojne pogrążony w głębokim śnie. Sakura odchyliła delikatnie głowę i długo patrzyła na jego zrelaksowaną twarz. Nigdy wcześniej nie miała okazji przyjrzeć się mu z tak bliska tyle ile chciała. Teraz czuła, że ma do tego prawo, że to co się stało w nocy wytworzyło między nimi szczególną więź. W końcu otwarcie wyznała mu swoje uczucia, a on udowodnił jej co oznaczały jego słowa o tym, że nie jest mu obojętna. Nawet jeśli jeszcze nie była to miłość z jego strony, to Sakura miała nadzieję, że w końcu są to podwaliny do rozwoju ich relacji.
Pobudzona pozytywnymi emocjami zdecydowała, że wstanie przed nim i przygotuje śniadanie. Wysunęła się delikatnie z jego objęć i nie budząc go zgarnęła swoje ubrania i przeszła do łazienki. Po porannej toalecie w dobrym nastroju zeszła na dół w akompaniamencie stukania psich pazurów o parkiet. Samojedy były zniecierpliwione i skomlały pokazując jej wyjście na podwórko. Sakura pogłaskała jednego i drugiego po puszystym łbie i otworzyła drzwi balkonowe. Stanęła w progu i zaciągnęła się mroźnym powietrzem obserwując śnieżny krajobraz. W końcu nie miała natłoku myśli w głowie. Czuła wewnętrzny spokój i lekkość. Powiedziała mu to, co nosiła w sobie od dawna, a że wywołało to takie konsekwencje...
Pomimo, że stała na zimnie to poczuła jak jej policzki robią się gorące. Przymknęła drzwi i skierowała się do kuchni. Zajęła się szykowaniem posiłku, gdy usłyszała skrzypnięcie na schodach. Odwróciła się w tym kierunku, żeby spojrzeć na Sasuke. Był ubrany i miał wilgotne włosy.
- Cześć - przywitał się. Sakura stała z nożem w ręce i nie bardzo wiedziała jak się ma zachować. Uśmiechnęła się niezręcznie i tylko kiwnęła mu głową. Wróciła do krojenia warzyw, bo tak chciała ukryć swoje zakłopotanie.
- Och! - westchnęła zaskoczona, kiedy poczuła jak położył dłonie na jej biodrach i delikatnym ruchem obrócił ją przodem do siebie. Sakura odłożyła nóż na deskę do krojenia i spojrzała na niego.
- W porządku? - zapytał.
- Tak - potwierdziła. Nie dodała, że dawno nie czuła się lepiej. - A u ciebie?
- Też. Chcesz o tym pogadać?
- W nocy ci przeszkadzało jak mówiłam...
Urwała bo sama zawstydziła się swoich słów. Ukryła twarz w dłoniach i oparła się głową o jego tors. Słyszała jak Uchiha się śmieje.
- Dobrze, zostawmy to na potem - zaproponował i pogłaskał ją po włosach. - Ja skończę kroić warzywa, bo ty jeszcze poobcinasz sobie palce. Z tego co słyszę to chyba psy chcą wrócić do domu.
Przystała na to. Odeszła od niego i wpuściła czworonogi do środka. Były oblepione śniegiem, więc zaczęła je otrzepywać. Zerkała czasami w stronę Sasuke, jakby chciała się upewnić, że to nie jest sen.
Po śniadaniu pozostali przy stole. Uchiha dopijał kawę, a Sakura raczyła się wodą. Było jej przyjemnie spędzać beztrosko z nim czas. Przy jedzeniu rozmawiali o pogodzie, o wystawie jej ojca i premierze nowej książki Mebuki, która również miała wydarzyć się na dniach. Wszystko przebiegało tak naturalnie, jakby od dawna byli parą i razem spędzali upojne noce i miłe poranki.
- Co z twoim zawieszeniem? - zapytała Sakura, kiedy chwilowo wyczerpali tematy obyczajowe.
- Cofnięte - odpowiedział. - Madara się wybudził, a Tobirama wspaniałomyślnie wybaczył mi to, że darłem się na niego przy wszystkich i podważałem jego kompetencje. Podkreślił, że to ostatni raz. Myślę, że to też jakiś rodzaj nagrody za pracę nad Akatsuki.
Sakura przypomniała sobie, jak Senjuu wypowiedział się do niej kiedyś o Sasuke. Okazywana mu publicznie niechęć była widocznie przykrywką do głęboko urywanego szacunku prokuratora do młodego Uchihy. Pozory jednak musiały być zachowane.
- Ale do policji nie wrócisz? - domyśliła się.
- Nie miałem tego w planach - przyznał. - Myślę, że przez jakiś czas zostanę w ANBU.
- Wciąż na drugim końcu kraju?
- Miałabyś coś przeciwko?
- Tak - odpowiedziała od razu.
Uchiha uśmiechnął się pod nosem widocznie zadowolony z jej odpowiedzi. Upił łyk kawy i stwierdził:
- Złożę wniosek o przeniesienie do jednostki w Konoha.
Zrobiło jej się bardzo miło, że biorąc pod uwagę jej zdanie tak szybko postanowił być bliżej niej. Czy naprawdę jej wyznanie tak wiele między nimi zmieniło?
- Powiedz mi... - zaczęła powoli i niepewnie. - Odkąd tak naprawdę wiesz?
- W sumie to sama mi to powiedziałaś już jakiś czas temu - stwierdził.
- Byłam pijana? - zapytała próbując sobie przypomnieć takie zdarzenie. - Po którejś imprezie w barze, czy po balu?
- Wtedy w hotelu, kiedy jeździliśmy i załatwialiśmy sprawy dla Tobiramy - odpowiedział.
- Mieliśmy wtedy jeden pokój przez awarię sieci wodociągowej.
- Tak - potwierdził. - Graliśmy wtedy o to kto śpi na łóżku, a kto na sofie. Wylosowałaś to drugie, ale ja w nocy przeniosłem cię na łóżko, żeby ci było wygodniej. Wtedy powiedziałaś, że mnie kochasz.
- Nie pomyślałeś, że może coś mi się śniło? - zdziwiła się, że od razu uwierzył w to, co wymamrotała przez sen.
- Pomyślałem, ale później zacząłem cię bardziej obserwować - wyjaśnił. - Byłaś w pracy bardzo profesjonalna, ale kilka razy w prywatnych momentach odsłaniałaś się, a ja tylko utwierdzałem się w przekonaniu, że to co powiedziałaś było prawdą.
- I jak się z tym czułeś?
Nie odpowiedział jej od razu. Myślał chwilę nad odpowiedzią.
- Chyba najlepszym określeniem będzie: zaniepokojony - powiedział w końcu. - Byłem w związku z Riko, nie chciałem ci robić żadnej nadziei. Mam świadomość, że nie zawsze mi się to udawało.
- To akurat prawda - przytaknęła i uśmiechnęła się delikatnie. - Ja z kolei miałam wyrzuty jeśli chodziło o Sato. Powiedz mi szczerze: czy ja byłam przyczyną rozpadu waszej relacji? Hinata mówiła mi, że wasze rodziny pokładały dużą nadzieję na wasz mariaż.
- Właśnie, nasze rodziny. Kiedy wróciła do Konoha zaczęliśmy się spotykać, bo były takie oczekiwania względem nas. Znamy się od dziecka, ale nigdy szczególnie nie mieliśmy się ku sobie. Bardziej wychodziło nam bycie przyjaciółmi niż kochankami, a mimo to zdecydowaliśmy się odgrywać swoje role. To Riko pierwsza się postawiła i zerwała zaręczyny.
- Naprawdę byłeś gotowy ją poślubić, pomimo, że jej nie kochałeś? - zapytała z niedowierzaniem.
- Tak - potwierdził. - Sprawy się bardziej skomplikowały, kiedy zacząłem bardziej przywiązywać się do ciebie. Zdałem sobie sprawę jak wiele aspektów twojego życia prywatnego mnie irytowało. Od początku nie polubiłem Kento i wydał mi się śliskim typem. Denerwowałem się sam na siebie, bo wcale nie chciałem ingerować w twój związek, nie powinno mnie to obchodzić.
Sakura słuchała tego niemal wzruszona. Zawsze wydawało jej się, że przypisuje jakieś wyimaginowane znaczenie jego gestom, ale okazało się, że faktycznie kryło się za tym coś więcej. Oboje chcieli tłumić te emocje, które łączyły ich coraz mocniej. Cieszyła się, że nie tylko ona miała moralne rozterki.
- Poza tym Riko też to zauważyła - kontynuował. - Czasami zbyt mocno angażowałem się w sprawy dotyczące ciebie. Nie robiła mi nigdy z tego powodu żadnych wyrzutów, ale w pewnym momencie stało się dla niej oczywiste, że z mojej strony nie jest to tylko koleżeńska lojalność. Wydaje mi się, że przełomowym momentem była bomba podłożona w twoim samochodzie i że sam się zgłosiłem, żeby cię z tej pułapki wydostać.
- Spotkałyśmy się po tym incydencie - wtrąciła Sakura. - Pamiętam, że źle się czułam po tej rozmowie, bo ewidentnie chciała uzyskać ode mnie odpowiedź dlaczego to zrobiłeś. Nie wiedziałam co jej odpowiedzieć. Jak rodziny zareagowały na wasze rozstanie?
- Obyło się bez dramatów - odpowiedział krótko.
- Kento od początku był bardzo o ciebie zazdrosny - postanowiła, że podzieli się z nim tą informacją. - Oczywiście tłumaczyłam mu cierpliwie, że to tylko praca, ale... był bardzo uparty w tej kwestii i żadne argumenty do niego nie docierały. Później robiło się między nami coraz dziwniej, oddalaliśmy się od siebie, a ja lepiej czułam się w twoim towarzystwie niż swojego narzeczonego. Jeszcze do pewnego momentu chciałam dać mu szansę, tym bardziej jak widziałam twoją relację z Riko. Szukałam pocieszenia na siłę, udawałam, że nie widzę jak staje się bardziej nieprzewidywalny i mroczny. A później po tym balu... to chyba było najgorsze.
- Nie to, jak znalazłaś te akta?
- Nie.
Oboje umilkli. To była bardzo potrzebna i oczyszczająca rozmowa. Sakura czuła niezwykłą lekkość na duszy i to, że w końcu układa jej się w głowie. Tak powinno być zawsze. I z nim.
- Odezwę się - powiedział Sasuke zakładając kurtkę. - Postaram się przyjechać na ogłoszenie wyroku, ewentualnie na jego wykonanie o ile Tobiramie uda się przekonać sąd do zasądzenia kary śmierci.
- Dobrze - przytaknęła. Żałowała, że nie może zostać z nią dłużej. - Ja pewnie mniej więcej w tym czasie wrócę do Konoha.
- To tam spotkamy się następnym razem.
Zanim Uchiha sięgnął po plecak, zbliżył się do niej i wziął ją w objęcia. Sakura westchnęła błogo i przywarła do niego całym ciałem. Gdyby mogła to zaabsorbowałaby jego ciepło i zapach i trzymała przy sobie. Nie przeszkadzało jej, że Sasuke nie jest wylewny w słowach. To te spontaniczne gesty znaczyły dla niej najwięcej. Uniosła głowę i uśmiechnęła się do niego. Wspięła się na palce i pocałowała go w usta. Nie spodziewała się, że ponownie zatracą się w pieszczotach. Uchiha zaczął całować ją coraz bardziej zachłannie i nie wyglądało, żeby zamierzał przestać. Sakura oprzytomniała pierwsza.
- Daleka droga przed tobą - szepnęła z trudem odrywając się od niego. Sasuke mruknął niezadowolony.
- Do zobaczenia - powiedział i cmoknął ją w czoło. Zgarnął plecak i odwrócił się w stronę wyjścia.
- Będę czekała - odpowiedziała mu. Uchiha odwrócił się i uśmiechnął w taki sposób, że prawie roztopił jej serce z zachwytu.
- Wiem.
Po miesiącu zakończył się długi proces Akatsuki. Tobirama osobiście do niej zadzwonił, kiedy sąd ogłosił wyrok dla członków organizacji. Wszyscy dostali karę śmierci bez możliwości odwołania. Osoby, które z nimi współpracowały w większości mieli zasądzone dożywocie, ewentualnie wieloletnie kary więzienia. Prokurator zapytał, czy chce być obecna przy egzekucji i po chwilowym wahaniu uznała, że tak. Potrzebowała definitywnie zakończyć ten rozdział w życiu. Poinformowała o swojej decyzji rodzinę.
- To oznacza, że wracasz już do Konoha? - zapytała Mebuki pełnym napięcia głosem.
- Tak - potwierdziła Sakura. - Już najwyższy czas.
- Kiedy będziesz chciała jechać? - zapytał Kizashi.
- W przyszłym tygodniu - odpowiedziała.
Nikt więcej nie podejmował tego tematu i nie próbował jej nakłonić do zmiany zdania. Sakura czuła się gotowa do powrotu, do normalnego życia. Cieszyła się tym bardziej, że wiedziała już, że nie będzie to samotne życie.
Umówiła się już z Naruto i Hinatą, że wraca. W rozmowie z Sasuke dowiedziała się, że nie będzie go na wykonaniu wyroku, ponieważ szykowała mu się kilkudniowa misja w ramach ANBU. Na szczęście wiedziała, że przyjaciele na pewno będą obecni na egzekucji Akatsuki.
Ojciec pomógł jej wnieść walizkę do mieszkania. Sakurze bardzo podobało się jej nowe gniazdko. Obiecała Ino, że jak tylko wróci do miasta to urządzi parapetówkę i nie wyglądało na to, żeby Yamanka o tym zapomniała, bo gdy tylko dowiedziała się, że Sakura będzie w Konoha to przypomniała jej o imprezie.
- Pójdziemy coś zjeść? - zaproponował ojciec. - Teraz pewnie nieprędko do nas przyjedziesz i nie będzie okazji do wspólnego posiłku.
- Pewnie! - zgodziła się z chęcią.
Sakura nie znała nowej okolicy w której zamieszkała, więc zdecydowali się na pierwszą dobrze wyglądającą restaurację.
- To dla ciebie - powiedział Kizashi i położył na stoliku pilot od samochodu z dokumentami.
- Oddajesz mi swoje auto? - zdziwiła się.
- Nam z Mebuki wystarczy jedno - odpowiedział. - Nie mieszkasz już w centrum i lepiej ci będzie poruszać się po mieście swoim środkiem transportu.
- Dzięki tato - Sakura nachyliła się na stołem i uściskała rodzica. - Mam nadzieję, że teraz dłużej się nacieszę samochodem i przełamię niechlubny rekord.
- Jestem o to jakoś dziwnie spokojny - uśmiechnął się Kizashi. - Jak się czujesz przed jutrem? Naprawdę chcesz tam iść?
- Czy ta rozmowa ma na celu odwiedzenie mnie od tego? Wyczuwam jakąś ingerencję mamy w tym temacie.
- Nic z tych rzeczy. Sam jestem ciekawy, ale przyznaję, że trochę się martwię.
- Nie czuję się do końca pewnie - przyznała Sakura. - Znowu będę patrzyła na swoich oprawców, ale przecież nie będę sama i narażona na jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Poza tym, przez nich ucierpiało więcej ludzi, rodzin... Może jak zobaczymy ich śmierć to w końcu przejdziemy do porządku dziennego po tym wszystkim. Wiesz, to jak zamknięcie pewnego rozdziału.
- Jeśli czujesz, że to pewnego rodzaju oczyszczenie... - skomentował ojciec.
- Chcę wrócić do pracy - Sakura zmieniła temat. - Muszę się czymś zająć, wyjść trochę do ludzi. Na pewno nie pozwolą mi na pracę w terenie, ale może będę przydatna przy jakiejś papierkowej robocie.
- Nadal będziesz pracowała z Sasuke? - zapytał Kizashi.
- On zostanie w jednostkach specjalnych - odpowiedziała. - Jeśli pozwolą mi wrócić to pewnie komendant przydzieli nowego partnera.
- Nawet mi trochę szkoda, bo mam do niego zaufanie - zaśmiał się. - Ale rozumiem, że nie masz na to wpływu. Poszedł po prostu swoją drogą.
- W zasadzie to nie do końca... - powiedziała powoli. Nie rozmawiała z rodzicami o Sasuke, a dokładniej o tym, że stał się jej kimś bliższym niż tylko kolegą z pracy. - Z Uchihą trochę się pozmieniało... W sensie prywatnym...
- Nie mógłbym sobie wymarzyć lepszego chłopaka dla ciebie niż on. Bardzo się cieszę Sakura.
- Ja też tato. Ja też.
- Czy tylko ja się denerwuję? - zapytała Ino, kiedy całym zespołem do sprawy Akatsuki stali na korytarzu przed celą w której na całej organizacji miała zostać wykonana kara śmierci.
- Nie - uświadomiła ją Sakura. Noc przespała dzięki lekom, ale poranek miała bardzo ciężki. Nie była w stanie przełknąć ani kęsa śniadania. Wyszła z mieszkania o wiele za wcześnie i zrobiła sobie bardzo długi spacer prosto do więzienia. Była pierwsza z całego zespołu.
- Nikt z rodzin ofiar nie zdecydował się na przyjście - zauważył Shikamaru.
- Może to i lepiej - mruknęła Temari. - Dziennikarzy też nie wpuszczą z tego co powiedział Obito. Zakończy się to szaleństwo informacyjne w mieście. Czytałam już takie brednie na ten temat...
- Tobirama i Kakashi idą - zauważył Chouji. Rozstąpili się, żeby zrobić im przejście.
- Dzień dobry wszystkim - przywitał się Senjuu. Jego spojrzenie zatrzymało się dłużej na Sakurze, ale nic do niej nie powiedział. - Zbliża się dziesiąta, możemy wchodzić. Morino przyprowadzi skazanych.
Prokurator otworzył drzwi od sali i wszedł jako pierwszy, a za nim reszta. Sakura pierwszy raz na żywo miała okazję przebywać w takim pomieszczeniu. Zasadniczo nie różniło się zbytnio od pokojów przesłuchań, tyle że zamiast lustra weneckiego, była bardzo duża szyba, która umożliwiała podgląd tego, co dzieje się na przeciwko. Krzesła były ustawione przodem do tej szyby, a w drugim pomieszczeniu były ustawione fotele medyczne i cała aparatura. Po drugiej stronie przy każdym takim sprzęcie stał jeden człowiek, zapewne lekarz.
Sakura specjalnie usiadła w pierwszym rzędzie na środku. Obok niej z jednej strony zajął miejsce Tobirama, a z drugiej Naruto. Nie czekali długo, bo chwilę po tym jak wszyscy zajęli miejsca na widowni więźniowie zostali wprowadzeni przez Ibikiego i jego ludzi. Sakura patrzyła na twarze swoich oprawców, ale już nie czuła strachu. Czuła satysfakcję z tego, że ostatecznie wszyscy dostaną taką karę na jaką zasłużyli.
- Komendant przyszedł - usłyszała za sobą szept Ino. Sakura odwróciła się i spojrzała na Fugaku stojącego przy drzwiach. Pomyślała, że on najbardziej chce zamknąć pewien etap w swoim życiu. Przez zbrodniczą organizację stracił najstarszego syna i niewiele brakowało, że również drugiego.
- Zaczynają - odezwał się Uzumaki.
Skazani zostali przypięci do aparatury. Sakura próbowała się doszukać w Akatsuki jakiejkolwiek oznaki skruchy, czy strachu, ale niczego takiego nie zauważyła. Madara, Hidan i Orochimaru patrzyli wprost na nich, ale był moment, że miała wrażenie, że to ona jest obiektem ich największego zainteresowania. Czuła ogromną satysfakcję z tego, że to ona ostatecznie będzie patrzyła na to, jak umierają, a nie odwrotnie.
Kiedy w końcu nadszedł odpowiedni moment, wszyscy obecni na sali lekarze poprzez aparatury medyczne wtłoczyli śmiertelną truciznę do żył skazańców. Akatsuki przestało istnieć.
Sakura przeglądała się krytycznie w lustrze. Zastanawiała się, czy sukienka którą założyła będzie odpowiednia na pierwsze wspólne wyjście. Sasuke miał pojawić się lada chwila, a ona jeszcze nie była gotowa. Cały dzień bujała w obłokach i dopiero w ostatniej chwili oprzytomniała. Weszła do łazienki, żeby ogarnąć twarz. Nakładała tusz na rzęsy, gdy rozległ się dzwonek do drzwi. Zakręciła tubkę i podbiegła otworzyć.
- Cześć - uśmiechnęła się na widok Uchihy. Panowała nad sobą, żeby od progu nie rzucić mu się w ramiona. - Zapraszam - zrobiła mu przejście.
- Cześć, jesteś gotowa jak widzę? - zapytał przyglądając się jej.
- Prawie - odpowiedziała. - Muszę się domalować. Zdążyłam tylko jedno oko.
- Pokaż - Sasuke podszedł do niej i ujął jej twarz w dłonie. Sakura zatopiła się w jego czarnych oczach zapominając o całym świecie. - Jak dla mnie możesz tak zostać.
- Nie żartuj - prychnęła. - Ludzie będą się na ciebie patrzeć, jakbyś wyszedł z klaunem.
- Nie przeszkadza mi to.
- Wiem, że nie, ale ja dzisiaj chcę się poczuć jak dama.
Odjęła jego dłonie ze swojej twarzy i wróciła do łazienki. Szybko dokończyła makijaż i wróciła do Uchihy. Była bardzo podekscytowana ich randką.
Szli nieśpiesznie po parku. Sakura czuła się jak najszczęśliwsza kobieta na ziemi. Wyśmienita kolacja i towarzystwo ukochanego wprowadziły ją w stan prawdziwej euforii. Dla niej ta droga mogłaby trwać i trwać.
- Szczerzysz się odkąd wyszliśmy z restauracji - zauważył Sasuke. - Jedzenie tak ci smakowało?
- Też - odpowiedziała. - Jest mi... dobrze. Jakoś tak czuję, że w końcu jest wszystko na swoim miejscu.
Uchiha nie skomentował tego co powiedziała, ale zauważyła, że uśmiechnął się pod nosem. Cały wieczór był tajemniczy, a czasami miała wrażenie, że jest spięty. Niby rozmawiali jak zawsze, ale dało się wyczuć coś dziwnego w jego zachowaniu.
- Nie powiedziałeś mi jeszcze co z twoim przeniesieniem do Konoha - przypomniała sobie.
- To jeszcze nic pewnego - mruknął wymijająco.
- Powiedziałbyś, gdyby coś było nie tak? - zapytała.
- Czemu uważasz, że coś jest nie tak?
- Wyczuwam takie rzeczy.
- Pamiętam z pierwszej sprawy w księgarni - skomentował ze śmiechem.
- Wolałabym usłyszeć, że od tamtego momentu zacząłeś mnie bardziej doceniać - powiedziała.
- Tak było - przyznał. - Zaimponowałaś mi wtedy.
- Och! - zdziwiła się. - Szkoda, że od razu mi tego nie powiedziałeś.
- Haruno, czyżbyś prowokowała kłótnię? - zapytał i spojrzał na nią z ukosa.
- Boisz się, bo wiesz, że przegrasz? - odgryzła się. - Nie przegadasz mnie.
- Mówiłem ci już, że wolę spożytkować ten czas na coś innego.
- Twoja herbata - Sakura postawiła filiżankę na stoliku. Sasuke wyszedł z łazienki zapinając koszulę. Odwróciła wzrok wciąż zawstydzona wybuchem namiętności z jego strony od razu, gdy przekroczyli próg mieszkania.
- Dzięki - powiedział i usiadł na sofie. - Czemu tak stoisz?
- Nie wiem - oprzytomniała. - Może mam w planach zabarykadowanie drzwi, żebyś nie wyszedł.
- W końcu będę musiał, chyba, że znajdziesz inny sposób, żeby mnie zatrzymać.
- Uchiha, zawstydzasz mnie.
- Usiądź przy mnie - poprosił nagle.
- Oho, to chyba coś w stylu "musimy porozmawiać"? - Sakura zajęła miejsce obok.
- Poniekąd - odpowiedział. - Pytałaś mnie w wcześniej co z przeniesieniem. Prawdę mówiąc, okazało się, że to nie jest taka prosta sprawa.
- Tak czułam, że coś jest na rzeczy - powiedziała zaniepokojona. - Nie zgodzili się? Kategorycznie?
- Z racji tego, że dopiero co dołączyłem do tego oddziału nie przysługują mi jeszcze pewne przywileje. Takie roszady w jednostkach są możliwe tylko w szczególnych przypadkach.
- I nie załapujesz się na żaden z nich? Ostatecznie ja się przeprowadzę, albo będziemy się spotykali raz na miesiąc. Może z czasem...
- Jest jedna opcja, którą chciałbym z tobą omówić - przerwał jej. - Przyznam, że może wydać ci się nieco kontrowersyjna i nagła.
- No ale chyba mi się teraz nie oświadczysz? - zaśmiała się.
- Nie - odpowiedział i wstał z sofy. Podszedł do wieszaka, gdzie wisiał jego płaszcz i wyjął coś z kieszeni. Usiadł z powrotem przy Sakurze i podał jej niewielkie pudełeczko. - Wydaje mi się, że masz już dosyć narzeczeństwa, że źle ci się to kojarzy.
- Co? - wydukała tylko. Otworzyła mały pakunek i nabrała głośno powietrza przez zaciśnięte zęby. - Obrączki?
- To jest jedna z opcji z której mogę skorzystać - wyjaśnił. - To w zasadzie od razu kwalifikuje mnie do przeniesienia. Założenie rodziny.
- A... y...
Miała wrażenie, jakby dostała obuchem w głowę. Myślała bardziej logicznie kiedy wybudziła się ze śpiączki niż teraz. Cała sytuacja wydała jej się tak irracjonalna, że zupełnie nie wiedziała co na to powiedzieć. W życiu by się nie spodziewała, że Sasuke narzuci aż tak szybkie tempo.
- Nie musisz się teraz deklarować - powiedział. - Zdaję sobie sprawę, że dziwnie to wszystko wygląda.
- Ale dlaczego? - zapytała, kiedy odzyskała zdolność logicznego myślenia. - To poważne zobowiązanie. Jeśli tylko po to...
- Nie tylko.
Patrzyła na niego w napięciu. Przecież w końcu musiał to powiedzieć. Bo jeśli to nie to, to co kierowało nim, żeby w ogóle złożyć taką propozycję?
- Kocham cię i chcę się z tobą ożenić.
- Sasuke, naprawdę nie musisz tego robić.
- Kocham cię - powtórzył patrząc jej w oczy.
- I jesteś pewny co do tego ślubu? - nadal nie była przekonana, czy mówił to poważnie.
- Tak - odpowiedział od razu. - Nie chcę nikogo w swoim życiu oprócz ciebie. Zapytałbym cię o to prędzej, czy później.
- Jestem w szoku - przyznała.
- Dlatego nie musisz mi teraz odpowiadać - powiedział. - Jeśli ty tyle czekałaś to ja też poczekam.
- Nie o to chodzi - Sakura pokręciła głową. Zaczęły szczypać ją oczy. Przetarła je rękawem bluzy. - W zasadzie wiem jaką dać ci odpowiedź, ale nadal nie mogę uwierzyć, że w ogóle to się wydarzyło.
- W takim razie udowodnię ci teraz, że to jest naprawdę.
Przysunął się bliżej i pocałował ją delikatnie. Sakura zaszlochała cicho i przylgnęła do niego całym ciałem. Ona też mu chciała pokazać. Swoją miłość, tęsknotę, uwielbienie i lojalność. On nie pozostawał jej dłużny. Udowadniali sobie swoje uczucia przenosząc się do sypialni i bardzo długo nie przestawali.
Sakura leżała czując obok ciepło ciała Sasuke. Słyszała jak oddychał miarowo, ale nie spał. Przekręciła się w jego stronę, a on objął ją mocniej i przysunął do siebie.
- Wracasz dzisiaj? - zapytała szeptem.
- Muszę - odpowiedział nie otwierając oczu. - Chcę jeszcze zajrzeć do rodziców na chwilę.
- Powiedzieć im o swoich... hm.. planach matrymonialnych?
- A to już potwierdzona informacja, którą mogę przekazać dalej?
- Tak - potwierdziła.
Otworzył oczy i spojrzał na nią.
- Wiesz, że już nie ma odwrotu?
- Mam taką nadzieję.
_________________________________________________________
Napracowałam się i oby nie wyszło banalnie. Zastanawiałam się, czy jest jakiś jeden dobry sposób, żeby zakończyć trwającą tak długo opowieść?
Wyrobiłam się tak jak chciałam, więcej rozdziałów Kosmosu nie będzie. Pisałam wcześniej, że pomysł na nowego bloga gdzieś mi kiełkuje w głowie, ale to bardzo mglista i niepewna przyszłość. Jeśli to się zrealizuje, to dam Wam znać tutaj.
To była ciekawa przygoda, dla mnie rodzaj terapii o czym niejednokrotnie Wam pisałam. Mam nadzieję, że czasami będziecie wracali do tego opowiadania, chociażby z sentymentu.
Dziękuję za Wasze wsparcie, doping i zainteresowanie tym opowiadaniem. Bardzo polubiłam nasze kameralne grono, miłą atmosferę, która się wytworzyła. To miłe mieć tak fajnych czytelników dzielących się swoją opinią.
Tyle ode mnie. Być może do zobaczenia! Trzymajcie się!
Łzy poleciały.
OdpowiedzUsuńDZIĘKUJĘ! To pierwsze co chce Ci powiedzieć. Tak jak dla Ciebie pisanie było swego rodzaju terapią, tak i dla mnie. Najcięższe momenty życia przeżywałam czytając to i chociaż na chwilę dało mi to ucieczkę od gówna, w którym jestem.
Nie wyobrażam sobie lepszego zakończenia. Tak strasznie mi smutno i pusto, że to już koniec, jednocześnie cieszę się tym, że Sakura odnalazła swoje szczęście przy Sasuke, że oboje odnaleźli. Piękne opowiadanie i pewnie teraz zacznę czytać je od początku. I nieraz do niego wrócę. Od wiem co jeszcze mam powiedzieć no mam pustkę w głowie. Dziwnie będzie odświeżać stronę, ma której nie zobaczę kolejnego, nowego rozdziału. 😭
Cholernie Ci dziękuję. To była niesamowita, pełna całej gamy emocji, od smutku,po złość i cholerna radość.
Dziękuję, po prostu pięknie dziękuję o może do następnego.😘
Składam Ci pokłony i życzę powodzenia o wszystkiego najpiękniejszego. ❤️
Ooo, a ile literówek hahahaha
UsuńMiało być, że to była niesamowita przygoda. 🥺🥺
Dzięki Onihime! Zawsze czekałam na Twój komentarz pod nowym rozdziałem :) naprawdę, ciepłe słowa które od Ciebie czytałam również i mnie podnosiły niejednokrotnie na duchu i spinałam się, bo wiedziałam, że zawsze ktoś czeka :)
UsuńZabrzmi to banalnie i może trochę nad wyrost, ale też bywały momenty w moim życiu, że żyłam w okropnym szambie i nie wiem czy to będzie dla Ciebie pocieszające, ale: zawsze tak nie będzie. I naprawdę jak czasami nam się wydaje, że z czymś sobie nie możemy poradzić to okazuje się, że ostatecznie jesteśmy w stanie dźwignąć wiele. Mam nadzieję i bardzo Ci tego życzę, żeby Ci się życie dobrze poukładało. Jeśli moje opowiadanie było dla Ciebie chociaż trochę ucieczką od rzeczywistości to bardzo mi to schlebia i nawet trochę wzrusza. Trzymam za Ciebie kciuki!
Życzę Ci wszystkiego co najlepsze i mam nadzieję, że kiedyś będę miała zaszczyt znowu przeczytać SasuSaku spod Twojej ręki. Jestem pełna podziwu, że doprowadziłaś to do końca. Naprawdę to najlepsze opowiadanie jakie miałam przyjemność czytać.
UsuńDziękuję za całe opowiadanie. Wyszedl z tego kawał porządnego opowiadania, czytało się świetnie i myślę, że będę do niego wracać. Niesamowicie żałuję, że to już ostatni rozdział, przez kilka ostatnich miesięcy zagladalam tu pochłaniając nowe rozdziały i czekając na kolejne. Liczę, że powrócisz do nas z inną historią. Dziękuję raz jeszcze i rozwijaj się dalej! Powodzenia
OdpowiedzUsuńJa dziękuję za Twoją obecność i dobre słowo :) chciałabym powrócić z czymś nowym, postaram się o to :)
UsuńOh, ah!
OdpowiedzUsuńNo po pierwsze i najważniejsze - gratuluję! Doprowadziłaś historię do końca. To jest nie lada wyczyn, o czym świadczy mnóstwo porzuconych i zawieszonych w nicości blogosfery opowiadań. Podziwiam Cię i jestem niesamowicie szczęśliwa, że mogłam poniekąd towarzyszyć Ci w tej podróży. Czytać na bieżąco kolejne rozdziały i delektować się kolejnymi wydarzeniami.
Zakończenie? Ciekawe. Akatsuki przestało istnieć. Sakura przeżyła. Sasuke chce z nią być.
Super, że rozłożyłaś proces rehabilitacji na raty. Może i nie byliśmy świadkiem wszystkiego, ale ważne, że zaznaczyłaś nam przebieg czasu. Nic nie dzieje się z dnia na dzień i takie podejście, gdzie potrzeba czasu zarówno na powrót do zdrowia jak i przeprowadzenie procesu, nadaje całej historii realizmu.
Jednocześnie troszeczkę zabrakło mi rozwinięcia wątku romantycznego. Jasne, podbudowywałaś go przez całe opowiadanie i było to widać. Uwielbiałam jak relacja tej dwójki się rozwija! Ale w końcowych rozdziałach mam wrażenie, że ciężar przeniósł się na akcję i trochę tego mi zabrakło (chociaż być może jest to kwestia mojego uwielbienia do romansów).
Sama końcówka końca? No kurde. Oddałaś tak dobrze Sasuke, że aż typ mnie wkurzał xD Jednak jestem przyzwyczajona do niego w bardziej "zfanfikowanej" wersji, gdzie jest nieco bardziej wylewny i rozmowny, a tu mamy tak klasycznego mruka i niedomówcę, że szok. Ma chłop szczęście, że Sakura nie kopnęła go w dupę, do czego miała pełne prawo, po tym jak się zachowywał!
Mam nadzieję, że będziesz pisać dalej. Brakuje mi ficzków Naruto, a zwłaszcza SasuSaku. Kosmos w ogrodzie niejednokrotnie odczarowywał mi słaby dzień i robił humor na kolejne godziny. Z chęcią przeczytałabym więcej historii spod Twojej ręki.
A w międzyczasie jeszcze raz gratuluję i ściskam serdecznie!
Krropa
PS. A gdybyś i ty tęskniła za ficzkami Naruto, to serdecznie zapraszam do siebie! https://zbawienie-na-sprzedaz.blogspot.com/ (blog może i wygląda na trochę zapomniany, ale jest skarbnicą naprawdę fajnych historii, a jeszcze co najmniej jedno sasusaku się na nim pojawi).
Fajnie, że dotrwałaś ze mną do końca tej opowieści. Miałam wzloty i upadki w ciągłości publikacji, ale dobre słowo, które zawsze od Ciebie dostawałam naprawdę dodawały mi motywacji. Fajnie widzieć sens w tym co się tworzy :)
UsuńNad zakończeniem bardzo długo myślałam. Trochę obawiałam się bardziej rozwijać ten wątek romantyczny, żeby nie wyszło... kiczowato. Poza tym, trochę też tak widzę relację Sasuke i Sakury: nie zawsze coś do końca dopowiedziane, takie nic wprost. Relacja oparta bardziej na lojalności i szacunku niż super wybuchach namiętności (chociaż nie do końca udało mi się tego uniknąć, no bo jednak...). Cieszę się i doceniam to, że zawsze wyrażałaś swoje zdanie na temat rozdziału, nawet jeśli Ci coś nie zawsze do końca zagrało.
Dzięki!
Historia wciągnęła mnie od samego początku i nie wyobrażam sobie porzucenia jej! Jeszcze raz ogromne gratulacje za dotrwanie do końca <3
UsuńI masz rację. Tutaj SasuSaku wyszło Ci bardzo kanonicznie, chociaż nie robiłaś go w świecie kanonu. Już nie mogę doczekać się kolejnej historii od Ciebie, nawet jeśli nie jest to coś mega pewnego :)
Doczytałam, śledziłam na bieżąco i czytałam ostatnie rozdziały z zapartym tchem, ale komentarze nie zawsze publikuję, poprawę obiecuję;)
OdpowiedzUsuńJakoś mi tak… smutno? Zawsze jak jest zakończenie jakiejś opowieści to ostatnie akapity czytam kilka razy, żeby sobie wryć to zakończenie do glowy. Tutaj nie było inaczej, ale zrobiłam to więcej razy na pewno, pewnie ze względu na to, że to najlepsze SasuSaku jakie czytałam w ojczystym języku.
Nie będę się za bardzo rozpisywać, ale chciałam Ci bardzo podziękować, pogratulować i powiedzieć, że jestem dumna z tego, że udało Ci się dopowiadacie całą historię do końca. Umiejscowienie postaci w rolach w alternatywnej rzeczywistości, zwroty akcji. Niejedna książka w Top 10 w Empiku nie ma nawet podjazdu do tego, co tutaj droga autorko stworzyłaś i nam pokazałaś. Uważam, że pisarstwo i wgl tworzenie czegoś dla ludzi to bardzo intymna rzecz i to odkrycie siebie przed czytelnikami pozwala zajrzeć w głąb Ciebie. (Troszkę to filozoficznie wybrzmiało, nie jestem dobra w takich wywodach, mam nadzieję, że mnie źle nie zrozumiesz). Wracając do tego co napisałam wyżej - dziękuję, że podzieliłaś się z nami częścią siebie, że ta część udostępniłaś nam, obcym fanom. I mimo tego, iż nie znamy nawet swoich imion, to stworzyliśmy tutaj bardzo miłe małe zgrupowanie.
Chciałam też z tego miejsca przeprosić za niepisanie komentarzy, a jak już pisałam , to za zboczenie zawodowe i wypisywanie o medycznych aspektach poruszanych w opowiadaniu. Powiem Ci szczerze, że po moich kilku uwagach widać było, że sobie je wzięłaś do serca za co mi głupio… W końcu to Twoje miejsce, do którego otworzyłaś nam drzwi, a tu przychodzi wredna baba chirurg i się wymądrza hahah serio przepraszam.
A poza tym, życzę Ci dużo zdrowia, dalszej radości z pisania i mam nadzieję - do zobaczenia?
Serdecznie Cię pozdrawiam i z góry przepraszam za literówki, ale piszę ten komentarz z telefonu i zwyczajnie nie mam jak sprawdzić ani się nawet zalogować xD
Wiem jak to jest, jak się na czymś znasz i czytasz coś co zupełnie nie zgadza się ze stanem faktycznym :) ale nie myśl, że mam do Ciebie z tego powodu jakiś żal, czy pretensje. Wiem, że tak po prostu jest i już:)
UsuńDziękuję, że byłaś że mną tu do końca. Coś się kończy, coś może zacznie, zobaczymy. Sama bym tego chciała, ale będę miała teraz naprawdę mocno ograniczony czas, a na ślepo nie chce nic obiecywać.
Trzymaj się i powodzenia w medycznej karierze! :)
Przeczytałam praktycznie od razu, jak się pojawił rozdział. Przepraszam, że pisze dopiero teraz, ale musiałam przetrawić i pomyśleć. To już koniec, więc jeszcze ciężej mi się do tego zabrać.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze dlatego, że wprost uwielbiam, ubóstwiam i praktycznie kocham to opowiadanie! Stworzyłaś cudowny świat, wykreowałaś solidny motyw, grupę przestępczą, postacie i relacje bohaterskie. Choć co do samej pary SasuSaku mogłabym mieć zastrzeżenia, bo heloł, aż czuję niedosyt, pragnęłabym więcej i więcej, ale tak zawsze jest. Kiedy nam na czymś zależy i się angażujemy. Ja zaangażowałam się w tę historię. Dziękuję Ci za to.
Po drugie, gratuluję skończonego opowiadania, w którym zakończenie miało sens, nie było trywialne i przesłodzone, wszystkie kropki się do niego łączyły i nie można było oderwać wzroku od liter składających się w zdania. To wielki sukces i ogrom Twojej pracy nie poszedł na marne!
Po trzecie, choć mogłabym się przyczepić do paru rzeczy, nie będę tego robić. Głownie to są mniej istotne sprawy, które nic i tak by nie dały. Czuję niedosyt i nie mówię żegnaj, a do zobaczenia! Mam nadzieję, że jeszcze do nas powrócisz.
P.S. Rozumiem, co oznacza terapia. Sama mam takie podejście i od dłuższego czasu, tak traktowałam pisanie. Pomagało i głowie i warsztatowi. Czułam się lepiej. I jako człowiek i twórca. Dlatego ściskam mocno i mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze!
DZIĘKUJĘ! ♥
Aż mi głupio odpisywać po takim czasie, mam nadzieję że mi wybaczysz. Dziękuję za dotrwanie do końca tej opowieści i za każdy komentarz który zostawiłaś. Wsparcie, dobre słowo ale i krytykę jak trzeba było :)
Usuń