Rozdział trzydziesty siódmy

    Sakura przeciągnęła się leniwie w skotłowanej pościeli. Od razu poczuła spięcie w łydkach i stopach, co było efektem przetańczenia całej nocy w wysokich butach. Niechętnie uchyliła jedną powiekę i spojrzała na zegarek stojący na szafce przy łóżku. Dochodziła siódma, czyli było jeszcze wcześnie. Przekręciła się powoli na plecy, starając się panować nad helikopterem, który miała głowie. Po zetknięciu ciała z prześcieradłem zorientowała się, że jest naga. Próbowała sobie przypomnieć ostatnie momenty, kiedy wysiadła z taksówki i wczłapała się do mieszkania.
    Gdzieś w zakamarkach świadomości majaczyła jej postać Sasuke. Pamiętała, że zaprowadził ją do samochodu, nawet pomógł jej wsiąść, ale czy przyjechał z nią? Podniosła się powoli i omiotła spojrzeniem sypialnię. Na podłodze leżała jej sukienka i bielizna, ale nie zauważyła żadnej męskiej części garderoby. Była pewna, że jej ciało dobrze pamięta co się stało w nocy.
Czyżby... Sasuke, naprawdę? - zapytała się w myślach.
    Podekscytowana wstała z łóżka przezwyciężając osłabienie i ból głowy. Z szafy wyciągnęła bieliznę, podkoszulek i dresy. Jeśli przez kaca nie odebrało jej zmysłu zapachu, to oznaczało, że po mieszkaniu unosił się aromat kawy, więc Uchiha musiał zostać do momentu aż ona się obudzi. Związała włosy z byle jaką kitkę i z oszalałym ze szczęścia sercem otworzyła z rozmachem drzwi sypialni.
- Wstałaś już?
    Zawartość żołądka podeszła jej do gardła, kiedy zobaczyła Kento siedzącego przy stole i raczącego się filiżanką kawy. Był pogrążony w lekturze gazety, jakby to był normalny poranek, a on był jego stałym elementem w jej życiu.
- Źle się czujesz? - wstał z krzesła i szedł w jej stronę, ale udało jej się w ostatniej chwili odzyskać głos.
- Stój - powiedziała ostro. Czuła, że za chwilę dostanie pomieszania zmysłów. Lekarz patrzył na nią z niewinną miną, najwyraźniej zaskoczony jej reakcją. - Co tu robisz? Jak wszedłeś do mojego mieszkania?
- Sakura, przecież sama mnie tu wpuściłaś - uśmiechnął się i rozłożył ręce. - Czekałem na ciebie, ty wróciłaś z imprezy i...
- I?
- Niczego nie pamiętasz?
    Sakura oparła się o drzwi łazienki, bo wspomnienia uderzyły ją ze zdwojoną siłą. To nie z Sasuke kochała się tej nocy. Była zbyt pijana, zbyt rozmarzona o innym mężczyźnie, żeby odtrącić lekarza. Stęknęła głośno nienawidząc siebie za to co się wydarzyło. Jak w ogóle mogła pomyśleć, że to był Uchiha?
- Może usią... - Kento znowu wykonał krok w jej stronę.
- Odejdź! - krzyknęła aż echo odbiło się w jej głowie. Lekarz znieruchomiał w pół kroku. - Wynoś się. Zejdź mi z oczu.
- Przecież...
- Przecież co?!
- Sakura, nie udawajmy, że się nic nie stało - stwierdził już wyraźnie podirytowany. - Sama też tego chciałaś.
- Ja chciałam? - wydyszała nie dowierzając w to co słyszy. - Byłam pijana! Jak mogłeś?! Jesteś obrzydliwy!
- Najłatwiej udawać świętoszka, prawda? - zakpił. - Nawinąłem ci się zamiast Uchihy, więc po prostu wykorzystałaś sytuację.
    Nie wytrzymała nerwowo. Podbiegła do niego i z całej siły wymierzyła mu siarczysty policzek. Z gniewu nie mogła złapać powietrza. Zanim Kento doszedł do ciebie, otworzyła drzwi, zdjęła jego płaszcz z wieszaka i wcisnęła mu go w ręce.
- Wynocha. WYNOCHA!
- Jesteś żałosna - powiedział z pogardą, kiedy opuszczał jej mieszkanie.
- Jeśli do końca tygodnia nie zabierzesz ode mnie swoich rzeczy, wypieprzę je przez okno - powiedziała na koniec i zatrzasnęła mu drzwi przed nosem, aż zatrzeszczały szyby w oknach.
    Zamknęła się od środka. Stała chwilę oparta o mały stolik czując jak pogrąża się w rozpaczy. Wyprostowała się nagle i pobiegła do łazienki zwymiotować.
 
    Siedziała w wannie pełnej gorącej wody i płakała. Nigdy nie czuła się bardziej upokorzona niż w tej chwili. Ta noc miała się zakończyć pięknymi wspomnieniami z zabawy z przyjaciółmi, z przebywaniem obok kochanego mężczyzny, a wyszło na to, że wszystko nagle stało się koszmarem. I to takim z którego nigdy się nie obudzi. Miała za swoje za marzenie o niemożliwym do zdobycia mężczyźnie. Zaręczonym mężczyźnie. Pokarało ją i będzie się za to nienawidziła do końca życia.
    Objęła kolana ramionami i zaszlochała głośno. Słyszała jak w salonie kilka razy dzwoniła jej komórka, ale chciała się odciąć od świata. Nie wyobrażała sobie jak mogłaby teraz z kimkolwiek porozmawiać. Jak udawać, że nic się nie stało i że nadal jest tą samą Sakurą, kiedy nienawidziła siebie tak bardzo?
    Kiedy woda zrobiła się już chłodna, obmyła się szybko i spłukała. Ubrała się w puszysty szlafrok. Starała się nie patrzeć w swoje odbicie w lustrze. Pociągnęła nosem i wyszła z łazienki. Widok niedopitej kawy ponownie wywołał w niej wściekłość, więc zgarnęła ją ze stołu i wrzuciła do zlewu w kuchni z takim rozmachem, że porcelana roztrzaskała się na drobne kawałki. Szybko zdecydowała, że nie będzie siedziała w czterech ścianach, bo czuje się bardziej przytłoczona. Pogoda na zewnątrz była słoneczna, napadało dużo śniegu, więc to najlepszy czas na spacer. Wszystko lepsze od siedzenia i pogrążania się w rozpaczy.
 
    W parku pełno było dzieci szalejących na śniegu. Zaroiło się od niezgrabnych bałwanów i innych śmiesznych budowli. Każde, nawet najmniejsze wzniesienie miało ślady po sankach. Wszędzie dookoła słychać było śmiechy, piski, nawoływania rodziców. Sakura szła powoli opatulona szalikiem, z grubą czapką na głowie. Mroźne powietrze dobrze jej robiło. Głowa przestawała ją boleć, mięśnie już nieco się rozruszały. Nie liczyła, ile czasu już chodziła białymi alejkami, ale nie miało to znaczenia. Nie wzięła ze sobą telefonu, bo i tak nie miała ochoty z nikim rozmawiać. Przyjdzie na to czas, kiedy jutro rano wejdzie na posterunek. Koleżanki będą omawiały każdy, najdrobniejszy szczegół balu, a ona będzie rozpamiętywała tylko, jak ta noc okropnie się dla niej skończyła.
- Sakura?
Drgnęła na dźwięk swojego imienia. Uniosła głowę i zobaczyła na przeciwko siebie Izumi.
- Prawie cię nie poznałam - zaśmiała się bratowa Sasuke. - Samotny spacer?
- Cześć - przywitała się Sakura zachrypniętym głosem. Odrząknęła i odpowiedziała: - Przechadzam się dla zdrowia. Ładna pogoda.
- Bal wam się udał?
- Tak - potwierdziła głucho i poczuła jak zaczyna ją ściskać w gardle. - Było fantastycznie.
- Ech, Sasuke też się nie rozgadał jak go zapytałam - westchnęła Uchiha. - Ale to może dlatego, że Suri zbyt wcześnie wymyśliła sobie zabawy na śniegu i nie miał kiedy odespać imprezy.
- Więc ty też samotnie spacerujesz? - zapytała Sakura czując, że musi podtrzymać rozmowę.
- Umówiłam się, że tu odbiorę Suri - Izumi rozejrzała się wokoło. Do Sakury dopiero teraz dotarło w jakim znajduje się położeniu. Lada chwila natknie się na Sasuke. Poczuła panikę i gorączkowo myślała jak z tego wybrnąć, żeby nie urazić rozmówczyni.
- Wybacz, że nie dotrzymam ci towarzystwa, ale muszę wracać do siebie bo czuję, że przemokły mi buty - wymówiła się byle czym.
- Nie przejmuj się mną - uśmiechnęła się Uchiha. - Zresztą, widzę, że już wracają...
- Miłego dnia - pożegnała się szybko Sakura i ruszyła przed siebie niczym taran.
    Starała się iść szybko, ale im mocniej spinała mięśnie, tym bardziej czuła, że stoi w miejscu. Śnieg skrzypiał pod jej butami i tylko na tym odgłosie się skupiła. W głowie miała jedną myśl: oddalić się jak najdalej od Sasuke.  
    Wydawało się, że jest już w bezpiecznym miejscu, więc zwolniła kroku. Chciała się odwrócić, żeby upewnić się, że jest poza zasięgiem Uchihów, ale niespodziewanie poczuła, jak ktoś łapie ją za rękaw kurtki. Nie utrzymała równowagi i poślizgnęła się na wyjeżdżonym przez sanki śniegu.
- Ach! - krzyknęła, ale nie upadła.
- Mało brakowało - odezwał się głos, którego teraz nie miała najmniejszej ochoty słuchać. Sasuke sprawnym ruchem postawił ją do pionu. - W porządku?
- Mhm - mruknęła, bo tylko na tyle było ją stać. Nawet nie patrzyła w jego kierunku. - Nie będę cię zatrzymywała, cześć
    Chciała się oddalić, ale Uchiha zastąpił jej drogę.
- To ja cię zatrzymałem - zauważył. - Dlaczego przede mną uciekasz? 
- Mam kaca mordercę - skłamała. - Potrzebuję spokoju i...
- ...i dlatego przyszłaś do parku pełnego piszczących dzieci? - przerwał jej.
    Zamilkła, bo jak zwykle ograł ją żelazną logiką. Tak bardzo nie miała siły na rozmowę z nim. Nie kiedy była w tak podłym nastroju.
- Umówiłam się z Naruto i Hinatą, więc trochę się śpieszę - powiedziała i minęła go, żeby pójść w swoją stronę.
- Widziałem się dzisiaj z nimi zanim wyjechali do Minato i Kushiny.
    Zatrzymała się pokonana na każdym polu. Zabrakło jej sił, wymówek, ochoty na wszystko. Dlaczego tak wszystko nagle się skomplikowało? Dlaczego nie mogła wyjść na spacer, nie spotykając Sasuke? Przymknęła oczy, czując jak pod powiekami zbierają jej się łzy. Skrzypnięcie śniegu za jej plecami oznaczało, że Uchiha zmienił pozycję i ponownie stanął przed nią.
- Nie będę ci się narzucał, jak tylko potwierdzisz, że wszystko u ciebie w porządku - drążył dalej.
- Potwierdzam - spełniła jego prośbę nie patrząc mu w oczy, tylko gdzieś ponad jego ramieniem. Nie mogła nawet zobaczyć jaką ma minę, albo czy zmrużył swoje przenikliwe, czarne oczy i analizował jej zachowanie. - To miłego i do jutra.
- Do jutra - odpowiedział i odszedł w przeciwnym kierunku. Sakura również ruszyła się z miejsca. Wiedziała, że zorientował się jak beznadziejnie mu kłamała. Wiedziała także, że bardzo nie lubił, kiedy ktoś nie był z nim szczery i najprawdopodobniej go tym uraziła. Odepchnęła jedyną osobę, która mogła ją wyciągnąć z ciemności w jakiej się pogrążała.

    Sakura liczyła na to, że kiedy znajdzie się między przyjaznymi ludźmi to poczuje się chociaż trochę lepiej. Po wczorajszym spacerze, kiedy wróciła do domu położyła się do łóżka i przespała resztę dnia oraz całą noc. Rano, kiedy włączyła telefon otrzymała kilkanaście powiadomień o nieodebranych połączeniach i SMSów. Napisała wiadomość do matki, że bal był udany i że wszystko jest w porządku. Na resztę postanowiła, że odpowie osobiście, w pracy. Żadnej wiadomości od Sasuke nie dostała, ale wcale się temu nie dziwiła.
    Na wydziale było mniej tłoczno niż ostatnio, ale zauważyła kilka znajomych twarzy z Suny. Pomachała Kotaro, kiwnęła głową Gaarze, uśmiechnęła się do Kankuro... Starała się zachowywać naturalnie i miała nadzieję, że dobrze jej to wychodzi. Rozebrała się z zimowej kurtki i przewiesiła torbę przez oparcie krzesła. Wiedziała, że powinna porozmawiać z Uchihą o tym, że dzisiaj Neji chce ją wprowadzić w swój plan dotyczący Konan, ale bała się jak ją odbierze po wczorajszym spotkaniu.
- ...a Sakura? - doszedł do niej fragment rozmowy Kiby, Naruto i Shikamaru.
- Co ja? - podeszła do kolegów. - Cześć tak w ogóle.
- Omawiamy kto wyszedł z balu o własnych nogach - zaśmiał się Uzumaki.
- To mnie możecie odhaczyć - powiedziała.
- W takim razie od nas wszyscy - podsumował Inuzuka. - Karin jak zwykle wygrała. Prawdziwa królowa popeliny. W ogóle tych z limbo nie powinni wpuszczać między ludzi.
- Świat na pewno byłby wtedy lepszy - skomentował Nara. - Jakichś dwóch typów od nich próbowało szarpać się z ludźmi Gaary już na sam koniec.
- I co się stało? - zapytała Sakura.
- Udało nam się z Sasuke ich rozdzielić. Na szczęście byli zbyt pijani, żeby bardzo się stawiać.
- A wy nie byliście? - zaśmiał się Kiba.
- Byliśmy - odpowiedział z uśmiechem Shikamaru. - Idziecie do kuchni na kawę?
- Ja tak - zgłosił się Inuzuka. Sakura i Naruto jednocześnie pokręcili głowami.
- Ech, zawsze się znajdą jakieś dupki, które szukają zaczepki - powiedział Uzumaki, kiedy zostali sami z Sakurą. - Dobrze, że Shikamaru i Sasuke interweniowali.
- I że oni tez nie upili się do odcięcia - dodała Sakura siadając na swoim krześle. Wiedziała o czym mówi, bo widziała Uchihę w takim stanie.
- Oni nie są z tych.
- „Z tych”?
- Co się upijają do nieprzytomności - wyjaśnił blondyn.
- Na pewno? - uśmiechnęła się Sakura. Miała ochotę opowiedzieć przyjacielowi, że Sasuke wcale nie jest taki wstrzemięźliwy.
- Nigdy nie widziałam Shikamaru nieprzytomnego od alkoholu - odpowiedział Naruto. - A Sasuke od momentu, kiedy się sponiewierał po egzaminach w szkole policyjnej to bardzo się pilnuje. Widocznie ta akcja z Karin dała mu solidną nauczkę.
- Chcesz przez to powiedzieć, że od tamtego momentu nigdy nie urwał mu się film? - upewniła się, że dobrze zrozumiała. Naruto nawet nie zdawał sobie sprawy jak wielkie znaczenie dla niej będzie miała odpowiedź jakiej za chwilę udzieli.
- Z tego co ja wiem, to nie.
    Sakura zaśmiała się krótko, nerwowo. Albo Uchiha wyłamał się ze swojego postanowienia, albo doskonale pamięta co się wydarzyło u niej w mieszkaniu. Nie wiedziała jeszcze co ma o tym wszystkim sądzić. Przyjaciel patrzył na nią wyczekująco, bo jej reakcja musiała go zainteresować.
- Jestem po prostu zaskoczona - przyznała nie mijając się z prawdą.
- O, sama możesz go zapytać - powiedział Uzumaki patrząc gdzieś ponad jej głową. - Sasuke, prawda, że od czasu...
- Wierzę ci - przerwała przyjacielowi. Mrugnęła do niego porozumiewawczo i odetchnęła, kiedy odpuścił dalsze kontynuowanie tematu.
- Że od czasu...? - pociągnął wątek Uchiha.
- ...do czasu chodzisz grać w tenisa - dokończył blondyn z kamiennym wyrazem twarzy. - O, zaczyna się odprawa - wstał i pośpiesznie się oddalił. Sakura spojrzała na zegar wiszący na ścianie i zobaczyła, że do spotkania zostało jeszcze ponad pięć minut. Naruto uciekł, żeby wybrnąć z niezręcznej sytuacji, więc została sama z partnerem. Obróciła się na krześle w stronę monitora, nadal nie gotowa, żeby spojrzeć mu w twarz. Zwłaszcza po tym, co powiedział jej Uzumaki.
- Chyba twoje dziwne zachowanie udzieliło się Naruto - powiedział Uchiha siadając na swoim miejscu. Sakura uznała, że powrót do złośliwości jest przejawem normalnego zachowania u niego, dlatego zbytnio się tym nie przejęła. - Byłem u Karin - dodał nagle.
- Trzeźwy? - wypaliła i spojrzała na niego pierwszy raz odkąd pożegnali się przed taksówką w sobotę.
- Słucham? - zmarszczył brwi i był wyraźnie niezadowolony z tego pytania.
- Co powiedziała? - zmieniła temat, bo przestraszyła się jego spojrzenia. Dlaczego wyrwała się z czymś tak głupim? Obawiała się, że może i z kuzynką Naruto pod wpływem alkoholu...
- Powiedziała, że nie zna Hiroto, nie wie kto to Haruto i że do dalszego przesłuchania jej potrzebuję nakazu - odpowiedział szorstko. Wstał z krzesła i nie patrząc w jej kierunku dodał: - Możesz powiedzieć Neijemu, że od dzisiaj masz wolną rękę.
    Zanim zdążyła zareagować Sasuke odszedł od biurka i wszedł do salki konferencyjnej. Sakura uśmiechnęła się smutno pod nosem. Zasłużyła sobie na takie traktowanie z jego strony.  

 - Ino i Sai musieli pilnie wyjechać z Konoha - powiedział Fugaku Uchiha rozpoczynając odprawę. 
- Będą z tego jakieś dobre wiadomości? - zapytała Temari.
- Dostali cynk od informatora, że Kakuzu kręcił się w pobliżu slumsów niedaleko Kumogakure - odpowiedział komendant. - Wygląda to obiecująco, ale póki co postarajmy się na nic nie nastawiać...
Sakura odpłynęła myślami do rozmowy z Naruto. Ile jeszcze było takich sytuacji w których Sasuke udawał coś zupełnie innego niż czuł w rzeczywistości? Doskonale potrafił ukryć się za maską obojętności, powagi i ironii. Z niej można czytać jak z otwartej księgi, tak samo jak na przykład z Naruto. Dlaczego Uchiha tak naprawdę przyszedł do niej tamtej nocy? Był pijany, bo czuła od niego alkohol, ale najwyraźniej nie tak bardzo, żeby nie pamiętał co się wydarzyło między nimi. Uchiha musiał poczuć się wyjątkowo źle, że zdradził Riko i być może próbował wyprzeć to z pamięci. Nie mogła mieć o to do niego pretensji. Sama unikała Sato podczas balu, bo nie miała odwagi spojrzeć jej w oczy. 
- Sakura, Sasuke? - dotarł do niej głos Fugaku.
- Ludzie z Suny pomagają nam szukać Haruto i komandosów, którzy go porwali - odpowiedziała Sakura. - Karin się wszystkiego wypiera. Innych tropów nie mamy. Od dzisiaj pomagam Neijemu.
- Sasuke, dodasz coś?
- Nie.
Cieszyła się na ponowną współpracę z Hyuugą. Być może jak nabierze dystansu do Sasuke to ponownie będzie potrafiła wrócić do tego, co było wcześniej. Póki co, zraziła go do siebie więc dla niego prawdopodobnie to też duża ulga, że nie będzie musiał na nią patrzeć przez najbliższe dni. 
- To wszystko - komendant zakończył spotkanie. - Jedziemy z Tobiramą, Gaarną i Kankuro do Morino. Zitensyfikujemy przesłuchania. Do zobaczenia za tydzień na kolejnym spotkaniu.
- Naruto, jedziecie do szpitala? - Sakura usłyszała jak Sasuke rozmawia z Uzumakim. Nie słyszała co odpowiedział przyjaciel, bo wyszła z Nejim z salki. Hyuuga zaproponował przejście do pokoju przesłuchań. Znowu poczuła ten dreszczyk emocji przed czymś nowym w pracy. Tego teraz najbardziej potrzebowała. Sprawy osobiste musiały poczekać.  

- Stworzyłem ci całkiem nową tożsamość i historię - powiedział Neji podsuwając jej folder z informacjami. - Nazywasz się Mitahara Saori i jesteś z patologicznej rodziny. Ojciec pijak i narkoman, a matka prostytutka. Zaczęłaś zarabiać w klubach nocnych już w wieku szesnastu lat. Jesteś po odwyku i tkwisz w toksycznym, przemocowym związku. Przyszłaś do fundacji Konan, bo namiary dała ci policjantka po kolejnej interwencji w mieszkaniu. Stwierdziłaś, że nie masz nic do stracenia, że chcesz ułożyć sobie życie i tak dalej.
- Łał - Sakura była pod wrażeniem jak wszystko zostało przygotowane. 
- Masz nowy dowód osobisty - podsunął jej plastikową plakietkę. - Ikabe przerobił ci kolor włosów na czarny, bo twój za bardzo rzuca się w oczy. Mogliby cię skojarzyć. 
Sakura przyjrzała się zdjęciu na dokumencie. Kolega nie tylko zmienił jej włosy, ale także wyszczuplił twarz i dorobił cienie pod oczami. 
- Pewnie powinienem cię zapytać wcześniej, czy nie będziesz miała problemu, żeby założyć perukę, albo...
- Będę farbowała włosy szamponetką - postanowiła szybko. - Żaden problem.
- Dzięki - Neji uśmiechnął się nieznacznie. - W całym planie chodzi o to, żeby założyć podsłuch Konan w jej gabinecie. Spędza tam dużo czasu, jest otoczona tylko najbardziej zaufanym i ludźmi. Należą do nich: jej sekretarz Hasuramo Shin, - Hyuuga podsunął jej zdjęcie przystojnego blondyna w okularach - szefowa PRu Mitarashi Hana, - tym razem wyjął zdjęcie pięknej szatynki - i na końcu prezes fundacji Osawa Mina - Sakura patrzyła na fotografię blondynki o czarnych oczach. Pomyślała, że jest trochę podobna do Riko.
- Pani polityk otacza się pięknymi ludźmi - skomentowała, dokładając wszystkie zdjęcia z powrotem na blat. - Tylko jak taka dziewczyna, poturbowana przez życie miałaby wejść do jej gabinetu? - zapytała Sakura. - Jeśli mam się zgłosić do fundacji, to przecież nie zaprowadzą mnie do Konan. Nawet nie zobaczę prezesa, tylko szeregowych pracowników. 
- Opcje są dwie: albo udasz zdesperowaną wariatkę, wielką fankę Konan i wtargniesz na przypał do jej pokoju, a zanim zawinie cię ochrona założysz podsłuch, albo udowodnisz im swoją przydatność i będą chcieli zatrudnić cię do brudnej roboty. 
- Co masz na myśli?
- Na jej wiecach poparcia często dochodziło do prowokacji - odpowiedział Neji. - Takich dosyć obrzydliwych, uderzających głównie w nią jako kobietę. Podczas jednego z nich zostało poważnie poturbowane dziecko, które akurat przechodziło razem z ojcem obok zbiorowiska. Przeciwnicy z drugiej strony politycznej barykady twierdzili, że to wszystko były ustawki. Jej sztab wynajmował ludzi do tego, żeby wszczynali awantury, a później ona przedstawiała się w mediach jako pokrzywdzona kobieta, która ma utrudniony start w polityce. Wiesz, że rządy patriarchatu i tak dalej.
- Czyli mam dać im do zrozumienia, że dla wspaniałej pani Konan zrobię wszystko, ponieważ uważam, że takie kobiety jak ona mogą zmienić los innych kobiet w kraju? - upewniła się, że dobrze zrozumiała, czego od niej oczekuje kolega.
- Coś w tym stylu. - potwierdził. - Możesz improwizować, ale jest jeden haczyk.
- Zdziwiłabym się, gdyby nie było żadnego - uśmiechnęła się. - Co dokładnie?
- Cały nasz plan musi zostać wykonany w maksymalnie tydzień.
- Słuchaj, jeśli chodzi o Uchihę...
- Nie - pokręcił głową. - Chodzi o coś bardziej... poważnego. Przez aresztowania, jakich ostatnio dokonał zespół całe Akatsuki jest na pewno postawione na nogi. Nie ma szans, żeby to wszystko nie spowodowało zamieszania w ich szeregach, bo stracili już trzech członków: Deidarę, Kisame i Sasoriego. To nie sa jakieś tam płotki. Mają się teraz jeszcze bardziej na baczności, bo pozostali, jak słyszałaś, praktycznie zapadli się pod ziemię. 
- Będzie ciężko - stwierdziła niepewna, czy plan Hyuugi wypali.
- Nie prosiłbym cię o pomoc, gdyby było inaczej - powiedział patrząc jej w oczy. Bardzo jej to schlebiło i sprawiło, że poczuła się dobrze. Uśmiechnęła się do niego z całą sympatią jaką mogła dzisiaj wykrzesać.
- W takim razie nie traćmy czasu - zebrała wszystkie dokumenty, jakie przygotował i wstała z krzesła. 

    Umówiła się, że po odpowiednim przygotowaniu wizualnym, Neji przyjedzie po nią do mieszkania. Kiedy skończyli omawiać plan działania i wyszli z sali przesłuchań Sasuke jeszcze nie było na wydziale. Zagadnęła Choujiego, czy przyszły jakieś dobre informacje od Ino i Saia, ale nadal musieli czekać. Sakura wyszła z posterunku, żeby dobrze przygotować się do powierzonego jej zadania. Hyuuga uprzedził ją, że prawdopodobnie będą chcieli zatrzymać ją w ośrodku na jedną noc, żeby dokładnie przetrzepać jej historię i kartotekę policyjną. Wszystko pod przykrywką działania dla jej dobra i otoczeniu ją fałszywym poczuciem bezpieczeństwa. 
Podeszła do zadania bardziej poważnie niż za pierwszym razem, kiedy udawała Riko. Tym razem nie chodziło o podrzędnego oszusta, ale o prawdziwą grubą rybę. Neji oparł swój plan na niej, więc nie mogła zawalić. Stała przed lustrem w łazience z nałożoną na włosach szamponetką w kolorze hebanu. Zdawała sobie sprawę, że ten kolor wybitnie nie będzie do niej pasował, ale nie było tu miejsca na osobiste preferencje. Delikatnie na twarz nałożyła fioletowy cień, szczególnie pod oczami i po prawej stronie, gdzie miała kość policzkową. Przez chwilę pomyślała, że może dla lepszego efektu powinna poprosić Hyuugę, żeby... Nie, w życiu by się na to nie zgodził. Spakowała najpotrzebniejsze rzeczy w wysłużony, materiałowy plecak jeszcze z czasów liceum: najbardziej znoszony komplet bielizny, grube skarpety, których miała się pozbyć ostatnim razem, szczoteczkę do zębów, która była nowa, ale specjalnie ją wyświechtała i resztkę pasty do zębów jaka została jej w tubce. Miało to wyglądać, że jako Mitahara Saori ciągle się przemieszcza i nie ma swojego miejsca na świecie. 
Zgarnęła jeszcze kilka drobiazgów i zmyła kolorowy szampon z włosów. Przejrzała się w lustrze i stwierdziła, że wygląda okropnie. Ciemny kolor bardzo ją postarzył i sprawił, że jej blada cera jeszcze bardziej się uwydatniła. Szybko pogodziła się z tym, że tak będzie musiała się prezentować przez najbliższy tydzień. To niewielkie poświęcenie jak na taką dużą sprawę.
Gotowa do dalszego działania, zadzwoniła do tymczasowego partnera. Zeszła na dół, a Neji już na nią czekał w swoim samochodzie. Kiedy zajęła miejsce pasażera, Hyuuga spojrzał na nią, ale nie skomentował jej nowego wyglądu. Sakura uśmiechnęła się.
- Aż tak źle? - zapytała zapinając pas.
- Nie znam się na kobiecej modzie - odpowiedział Neji. - Wydaje mi się, że jest w sam raz. W schowku masz komórkę z kartą na którym Ikabe spreparował kilka wiadomości i połączeń na wypadek, gdyby chcieli cię sprawdzić. 
Sakura wyjęła stary model smartfona i odblokowała ekran.
- Mój numer jest zapisany pod nazwą Joe - kontynuował Hyuuga. - Oficjalnie jestem twoim kolegą z pracy w klubie nocnym. Utrzymujemy kontakt, pomimo że wyjechałem z miasta. Jest kilka połączeń z byłym właścicielem mieszkania w którym żyłaś z chłopakiem, z matką i ojcem, z banku, z byłych dorywczych prac... Twój chłopak Tashi nadal cię nęka telefonami i wiadomościami. Swój telefon możesz zostawić mnie, schowam go do szuflady w twoim biurku. 
- A ten klucz? - sięgnęła po niego, ponieważ leżał obok telefonu.
- Wynająłem pokój w motelu w brudnej dzielnicy. Mogą zapytać, gdzie teraz się zatrzymałaś, a także nie mamy pewności, że od razu zaoferują ci miejsce w swoim przytułku. Przynajmniej przez dwa dni nie możesz wrócić do swojego mieszkania. Jestem dogadany z właścicielem tego przybytku, więc będzie mnie informował, gdyby działo się coś nieprzewidywalnego. Nie mówiłem mu kim jesteś, bo nie było to potrzebne. Co ważne, na wypadek, naprawdę nagły wypadek ukryłem broń pod wanną. Jest zabudowana, ale ma jeden luźny kafelek, który można bez problemu zdjąć. 
- Neji, przypomnij mi dlaczego uważasz, że nie nadajesz się na zastępcę komendanta? - Sakura była pod ogromnym wrażeniem przygotowania jakie poczynił Hyuuga. Przewidział tyle ruchów do przodu niczym genialny szachista. Wszystko to, nie tylko po to, aby cała misja się udała, ale przede wszystkim, żeby zapewnić jej maksimum bezpieczeństwa. 
- Dobre przygotowanie się do misji to nie jest kwestia stanowiska - stwierdził spokojnie. - Robię wszystko, żeby zapewnić ci odpowiednie środki do zdobycia bardzo ważnych dla nas informacji. Poza tym, nie chcę znowu użerać się z Sasuke.
- A co on ma do tego? - zdziwiła się.
- Dał mi jasno do zrozumienia, że ma ci nie spaść włos z głowy.
- Och.
Uchiha przejęty jej współpracą z Nejim? Jej relacja z Sasuke stawała się coraz bardziej skomplikowana i Sakura kompletnie nie miała pomysłu jak to może się skończyć. Być może dla dobra jego związku z Riko powinna faktycznie zawnioskować o zmianę partnera. Nie chciała być kobietą, która rozbija czyjeś związki, to było poniżej jej godności. Dlatego tak bardzo starała się nie robić sobie żadnych nadziei związanych z Sasuke, chociaż ostatnie wydarzenia bardzo jej to utrudniały.
- Musisz wysiąść tutaj - z rozmyślań wyrwał ją głos Hyuugi. Zaparkował przy stacji metra. - Jesteśmy w stałym kontakcie i pamiętaj, że gdyby twoje życie było zagrożone masz natychmiast się wycofać. 
- Rozkaz - uśmiechnęła się do kolegi. Zanim wysiadła postanowiła zaryzykować z prośbą: - Neji, jak uderzysz mnie w twarz to uwiarygodnimy...
- Nie ma takiej możliwości - uciął od razu.

Stanęła przed budynkiem z czerwonej cegły, który był siedzibą fundacji Tenshi, a także biurem politycznym Konan. Odetchnęła głęboko i nacisnęła przycisk domofonu przy którym przyczepiona była plakietka fundacji. Odczekała chwilę zaglądając przez przeszklone drzwi. Zauważyła jak po drugiej stronie w jej kierunku idzie pulchna kobieta i rosły ochroniarz. Z pewnością nie były to osoby z najbliższego otoczenia Konan, tylko zwykli pracownicy.
- Dzień dobry - przywitała się Sakura, kiedy drzwi zostały już otworzone. -  Dostałam namiar na tę fundację, potrzebuję pomocy. 
- Jak się nazywasz złotko? - zaszczebiotała kobieta i Sakura z trudem powstrzymała grymas na dźwięk jej głosu.
- Mitahara Saori - odpowiedziała Sakura pociągając nosem. Mróz tego dnia był duży, więc nie musiała specjalnie udawać płaczu, bo i tak miała załzawione oczy. - Policjantka powiedziała, że pomagacie kobietom... a ja musiałam uciekać...
- Wejdź kochanie, ogrzejesz się - pracownica fundacji zrobiła jej przejście i gestem zaprosiła do środka. Sakura rzuciła spojrzenie ochroniarzowi i miała nadzieję, że wyszło odpowiednio „zlęknione”. - Tędy - kobieta złapała ją delikatnie za łokieć i prowadziła korytarzem. Wszystko wyglądało nowocześnie i przytulnie zarazem. Dużo było zielonych kwiatów, tablic korkowych z plakatami, w tym Konan, a także stoliki z broszurami. Nie uszło jej uwadze, że ochroniarz szedł za nimi. - Tu, w te drzwi - powiedziała i puściła ją przodem. Sakura nacisnęła klamkę i weszła do środka. 
- Kumi, kolejna zbłąkana duszyczka do nas przyszła. Śmiało, śmiało, nie bój się.
Sakura wyszyła na przeciw kolejnej kobiecie, która wstała zza biurka z dobrotliwym uśmiechem na twarzy. 
- Jestem Hayashi Kumi i pracuję tu jako psycholog. Jesteś tu bezpieczna i postaramy ci się pomóc jak najlepiej potrafimy. Rozgość się w fotelu. Napijesz się czegoś ciepłego? Jadłaś coś?
- Jeśli można to poproszę kawę - Sakura usiadła w wysokim fotelu i obserwowała jak obydwie kobiety kręciły się po pokoju. Jedna kompletowała dokumenty, a druga nalewała kawy z ekspresu do kubka. Ochroniarz cały czas niewzruszony, stał przy drzwiach i łypał na nią podejrzliwe. - Jadłam zapiekankę na stacji metra.
- Proszę - psycholog postawiła kubek na stole przed Sakurą i usiadła na przeciwko niej. - Możesz zdjąć kurtkę, pewnie jest ci gorąco. Haruko, masz już komplet?
- Tak, szukam tylko piszącego długopisu - odpowiedziała pulchna kobieta, pochylona nad blatem biurka. - Mam już - obwieściła po chwili i dołączyła do nich, rozkładając przed sobą papiery. 
- Dziękuję za kawę - powiedziała cicho Sakura i upiła mały łyk. Uznała, że z tym napojem wypadnie bardziej wiarygodnie, ale nie wiedziała dlaczego. Ściągnęła wierzchnie odzienie i spojrzała na mężczyznę stojącego niezmiennie przy drzwiach, udając przy tym przestraszoną. 
- Hideki, nie ma potrzeby, żebyś tu stał - Kumi odwróciła się w jego kierunku reagując na zachowanie Sakury. - Zawołamy cię jeśli będzie trzeba.
- Będę stał za drzwiami - burknął mężczyzna i wyszedł z pomieszczenia.
- Mów kochanieńka co cię do nas sprowadza - zaskrzeczała Haruko i Sakura pomyślała, że każdemu człowiekowi odeszłaby ochota na zwierzenia po takiej zachęcie. Zacisnęła zęby i zaczęła opowiadać historię, którą wymyślił Neji. Udało jej się nawet uronić kilka łez dla podkręcenia dramaturgii. Przez cały czas, kiedy mówiła psycholog notowała coś w swoim zeszycie, a Haruko widocznie wypełniała jakiś protokół. 
Sakura skończyła mówić wieńcząc całą odpowiedź głośnym wydmuchaniem nosa. 
- Los cię nie oszczędzał - skomentowała Kumi patrząc na nią ze współczuciem. - Dobrze, że przyszłaś do nas. Mamy pewne procedury, które każda nasza podopieczna musiała przejść i nie zrażaj się tym. Chcemy jak najlepiej przygotować najlepszą dla ciebie ścieżkę.
- Zrobię co trzeba - zapewniła Sakura.
- Na początek potrzebujemy spisać twoje dane z dowodu osobistego - Haruko wyciągnęła w jej kierunku tłustą dłoń.

    Po okazaniu dowodu osobistego, Sakura musiała przejść przez kolejne etapy weryfikacji jak: test na obecność narkotyków, badanie alkomatem, sprawdzenie, czy ma robaki we włosach oraz czy jej ciało nosi ślady samookaleczeń. Blizny, które miała z różnych akcji z Sasuke uwiarygodniły jej historię o tym, że jej chłopak był agresywny. Sprawdziły również zawartość jej plecaka i kieszeni w kurtce. Na szczęście nic nie wzbudziło ich szczególnego zainteresowania, ale Sakura miała przygotowane odpowiedzi co do każdego przedmiotu jaki ze sobą miała. 
Neji miał rację - zaoferowali jej nocleg w swoim przybytku. Okazało się, że w siedzibie fundacji jest kilka miejsc dla najbardziej potrzebujących, ale tak naprawdę Sakura uważała, że chcą ją prześwietlić. Nie protestowała, kiedy Kumi umieściła ją w jednym pokoju z dwoma innymi dziewczynami. 
- Zachowujcie się - psycholog zwróciła się do dwóch lokatorek. Kiedy wyszła, obie podeszły dosyć agresywnie do Sakury, naruszając jej przestrzeń.
- Wywalaj wszystko z plecaka - rozkazała jej jedna z nich. Była wyższa od Sakury i miała kolczyka w wardze. Tłuste blond włosy opadały jej na ramiona. Wzrok miała groźny i dziwnie rozbiegany. 
- Nie gap się, tylko dawaj - druga z nich wyrwała jej plecak i odeszła na swoje łóżko. 
Sakura tylko przez chwilę zastanawiała się jaką postawę przyjąć: pokazać im, że nie da się zastraszyć, czy odpuścić i poudawać ofiarę. Szybko doszła do wniosku, że druga opcja będzie bardziej wiarygodna, na wypadek gdyby jej dwie niemiłe współlokatorki doniosły do Kumi i Haruko, że się stawiała i nie jest taka słaba jak się przedstawiła. 
- Jest coś wartościowego Namiko? - zapytała blondynka pilnując Sakury. Łypnęła na koleżankę zza ramienia.
- Nawet telefon to jakiś szajs - odpowiedziała dziewczyna przeszukując rzeczy Sakury. Wzięła do ręki jej portfel i wyjęła z niego banknoty. - Nic ciekawego.
- A tabletki, albo inne prochy?
- Przecież mnie przeszukały... - odezwała się Sakura, ale szybko tego pożałowała, bo blondyna na głodzie uderzyła ją w twarz. Sakua zatoczyła się, ale nie upadła opierając się plecami o drzwi. To było mocne i tak nieprzewidywalne, że zabrakło jej słów, żeby cokolwiek powiedzieć. Pomyślała, że przynajmniej teraz jej siniak na twarzy będzie prawdziwy.
- Nie mówisz niepytana - pogroziła jej dziewczyna palcem przed twarzą. Sakura zauważyła obdrapany lakier na obgryzionym paznokciu. Nie odezwała się już, czekając co wydarzy się dalej. Namiko po przeszperaniu jej własności zrzuciła wszystko ze swojego łóżka na podłogę. 
- Możesz zabrać resztę swoje klamotów - powiedziała. - Idę do Haruko zapytać, czy ma dla mnie robotę. Ma być jakieś spotkanie w muzeum...
- Ehym - chrząknęła ta druga i głową wskazała Sakurę. Widocznie koleżanka powiedziała coś o czym nie powinna. - Pójdę z tobą. A ty nie waż się ruszać naszych rzeczy, bo znowu dostaniesz po gębie. 
Minęły Sakurę i wyszły z pokoju zostawiając ją samą. Szybko pozbierała swoje rzeczy z podłogi i zajęła wolne łóżko. Uznała, że nie będzie się rozpakowywać tylko na jedną noc. Przeszła do łazienki, żeby zobaczyć w lustrze, czy ślad po uderzeniu będzie bardzo widoczny. Zaczerwienienie na lewym policzku i pod okiem robiło się coraz większe, ale na szczęście skóra nie była w tym miejscu rozcięta. Spodziewała się, ze rano będzie miała soczyste, fioletowe limo. Opłukała twarz chłodną wodą i wytarła rękawem. Wróciła do pokoju i sięgnęła po telefon. Przyszło jej kilka wiadomości, wygenerowanych przez Ikabe, dla niepoznaki. Usiadła na posłaniu i napisała SMSa do Joe.
Cześć. Daję znać, że u mnie wszystko w porządku. Policjantka miała rację: kobiety, które tu pracują są wspaniałe. Zarówno pani Haruko jak i Hayashi Kumi zaopiekowały się mną. Dostałam nawet pokój i obecnie mieszkam z dwoma dziewczynami. Jutro rano zobaczę, co będzie dalej. Narazie chcę tylko odpocząć i zastanowić się co będzie dalej. 
Uznała, że tyle wystarczy, aby dać znać Hyuudze, że póki co wszystko przebiega zgodnie z planem. Podała tylko imię i nazwisko psycholog, bo druga kobieta się nie przedstawiła. Miała nadzieję, że Neji dobrze wykorzysta przesłane informacje mimo, że było ich bardzo mało. Sakura ustawiła kod blokady na telefonie i schowała go pod poduszkę. Zdjęła buty i wyciągnęła się na łóżku. Nie zdjęła ubrań bo nie wiedziała czego może się spodziewać po dwóch patologicznych współlokatorkach. Nie zamierzała spać w nocy.

Słyszała jak jej współlokatorki wróciły, bo nawet nie starały się zachowywać cicho. Sakura, odwrócona twarzą do ściany słuchała o czym rozmawiają. Kilka razy któraś z nich szturchnęła ją w plecy, ale nie zareagowała. Kiedy w końcu dziewczyny postanowiły, że zgaszą światło i pójdą spać Sakura wyluzowała się nieco. Liczyła, że w spokoju spędzi resztę nocy i przemyśli jak dalej postępować. 
Żeby możliwie jak najszybciej zbliżyć się do najbliższego otoczenia Konan, musiała się pokazać, udowodnić, że może być przydatna. Pierwszą osobą do przejścia na pewno była Haruko, która najwyraźniej załatwiała jakieś fuchy w miejscach, gdzie miały odbywać się spotkania pani polityk z wyborcami. To byłby idealny początek, żeby przeniknąć do całego środowiska. Pytanie tylko: jak?
Sakura przekręciła się na plecy i obserwowała sufit. Nie chciało jej się spać, wolała pozostać czujna na wypadek, gdyby dziewczyny postanowiły ją jeszcze podręczyć. Myślała o tym co robi Sasuke, czy nadal jest zły za jej uszczypliwe zachowanie. Była pewna, że nie ustaje w poszukiwaniach Haruto oraz ludzi, którzy uprowadzili chłopaka. Tęskniła za swoim partnerem, przyjacielem i ukochanym. Nie mogła wyrzucić z pamięci tej nocy, kiedy przyszedł do niej i zaczął obsypywać ją pocałunkami. W tamtym momencie to było dla niej tak nierealne, abstrakcyjne i niesamowite zarazem. W normalnych warunkach to byłoby spełnienie jej marzeń. Wiele razy w swoich wyobrażeniach widziała Sasuke jako dobrego, oddanego i lojalnego partnera życiowego. Takiego potrzebowała w swoim życiu, tego pragnęła. Po nieudanym związku z Kento, chciała rutyny, ale takiej normalnej, zdrowej. Leniwego spędzania wolnego dnia, spontanicznych wypadów za miasto, przygotowywania wspólnie posiłków... Hinata mogła mieć rację, że nie powinna skupiać się tylko na nim, bo są przecież inni mężczyźni. Jeśli nie chce do końca życia czekać na Uchihę, to powinna zaangażować się w jakąś dobrą relację. Tylko jak wyrzucić Sasuke ze swojego serca, kiedy spędzają ze sobą tak dużo czasu?
Zauważyła, że za oknem zaczyna już świtać. Wstała cicho z łóżka, zgarnęła swój plecak, telefon i przeszła do łazienki. Wykonała szybką poranną toaletę starając się robić jak najmniej hałasu. Rozglądała się po niewielkim pomieszczeniu w poszukiwaniu podsłuchów. Nie wykluczała także, że jej współlokatorki mogły ukryć gdzieś narkotyki, bo ich zachowanie, rozszerzone źrenice i podrapane twarze sugerowały, że są uzależnione od szkodliwych substancji. Widocznie pani psycholog i ich opiekunce nie przeszkadzało to, że dziewczyny stale przyjmują takie używki. Zajrzała pod umywalkę, otworzyła szafkę, w której znajdowały się podstawowe środki higieniczne, a nawet odkręciła kinkiet. Weszła na sedes i z łatwością zdjęła kratkę wentylacyjną. Sięgnęła ręką w głąb dziury i poczuła pod palcami skórzaną sakiewkę. Wyciągnęła ją zdziwiona, że jest dosyć ciężka. Rozwinęła pakunek, który okazał się być dużą kaburą na kilka noży różnych rozmiarów. Nie zastanawiając się zbyt długo, wyjęła telefon z kieszeni spodni i zrobiła kilka zdjęć. Najchętniej zabrałaby je ze sobą i zaniosła do motelu, który miała opłacony i o którym wiedział Neji. 
Zanim zdążyła odłożyć sakiewkę usłyszała szarpnięcie klamki z drugiej strony. Na szczęście pomyślała, żeby się zamknąć od środka, inaczej zostałaby przyłapana i tym samym spaliłaby siebie w roli Mitahary Saori.
- Otwieraj szmato! - rozległ się krzyk po drugiej stronie. Sakura w pośpiechu odłożyła wszystko na miejsce i zgarnęła swoje rzeczy do plecaka mając nadzieję, że zdąży, zanim Namiko wyważy drzwi. Wychodziło na to, że jednak będzie musiała skonfrontować się ze współlokatorkami, ale zamierzała obrócić to na własną korzyść. 
    Przekręciła zamek w drzwiach i otworzyła je z rozmachem.
- Czego się dobijasz?! - podniosła głos, czym widocznie zbiła dziewczynę z tropu. Zanim zdążyła zareagować Sakura minęła ją w progu, nie dbając o to, że uderzyła ja barkiem.
- Życie ci niemiłe?! - wydarła się na nią Namiko. Sakura odwróciła się w jej kierunku z pogardliwym wyrazem twarzy.
- A co ty mi możesz zrobić, tępa dzido?
- Coś ty do mnie powiedziała? - syknęła i rzuciła się w stronę Sakury, ale udało jej się uniknąć ciosu dziewczyny. Zauważyła, że druga podniosła się już z łóżka również gotowa do ataku i uznała, że to najlepszy moment na ucieczkę z pokoju. 
    Na szczęście była szybsza niż agresywne współlokatorki. Dopadła do drzwi i wybiegła z pokoju. Chciała dotrzeć do pomieszczenia w którym rozmawiała z Hayashi i Haruko, mając nadzieję, że już przyszły do pracy. Nie miała zamiaru chować się za nimi, ale chciała jeszcze bardziej uwiarygodnić się jako ofiara i tym samym zyskać ich zaufanie. Dobiegała już do drzwi mając przewagę nad napastnikami, ale na ostatnim zakręcie nie zdążyła wyhamować i wpadając na kogoś osunęła się boleśnie na kolana.  
- Co się tu dzieje? - usłyszała ostry, męski głos. Poczuła, że ktoś chwyta ją za łokieć i unosi ku górze, żeby wstała. Kiedy była już na nogach przyjrzała się mężczyźnie i okazał się nim sekretarz Konan - Hasuramo Shin. Przez myśl przeszło jej, że zdjęcie które pokazał jej Neji w pełni oddawało jego urodę. - Znowu zaczynacie?
    Sakura z ulgą stwierdziła, że to pytanie było skierowane do dziewczyn, które ją goniły. Stały przed nimi zdyszane i wściekłe jednocześnie. Łypały złowieszczo na Sakurę, ale ona uparcie stała przy swoim wybawcy. Nie taki miała plan, ale ostatecznie spotkanie osoby z bliskiego otoczenia pani polityk wyszło lepiej. 
- Ona... to ona nas sprowokowała - wysapała Namiko, a jej koleżanka gorliwie pokiwała głową. 
- Ale to nie wy macie limo pod okiem - warknął. - Poinformuję Haruko o tym co zaszło, a teraz zejdźcie mi z oczu. No już!
    Shin odwrócił się ponownie w stronę Sakury i miał już przyjemniejszy wyraz twarzy. Uśmiechnęła się do niego nieśmiało i poprawiła zsuwający się plecak. 
- Dziękuję za pomoc - powiedziała patrząc mu w oczy. Miały ładną barwę zieleni.
- Czasami podopieczne fundacji wymykając się spod kontroli - usprawiedliwił agresywne zachowanie dziewczyn. - Zostałaś u nas przyjęta jakoś niedawno?
- Przyszłam wczoraj - odpowiedziała. - Przenocowałam i miałam nadzieję, że pani Hayashi pomoże mi ze znalezieniem chociażby dorywczej pracy. Wie pan czy już przyszła do ośrodka?
- Nie, dzisiaj ma zacząć koło południa. Może przejdziemy do mojego gabinetu? Być może ja będę miał dla ciebie pewną propozycję...
- Od razu mówię, że nie zgodzę się na nic zboczonego.  
- Nic z tych rzeczy - zaśmiał się. - Tędy - wskazał ręką schody.
    Sakura ruszyła za mężczyzną ciekawa co wydarzy się dalej. 

    Spodziewała się większego przepychu w gabinecie sekretarza tak rozpoznawalnej polityk. Zaskoczyła się, wchodząc do niewielkiego pokoju, którego największą część zajmowało duże biurko. Oprócz krzesła i skórzanego fotela nie było tam nic poza tym. 
- Bardzo ascetyczny wystrój - skomentowała.
- Nie lubię zbędnych rozpraszaczy - Shin odłożył swoją aktówkę na biurko i usiadł w wysokim fotelu. - Pozwolisz, że wykonam szybki telefon?
- Mam wyjść?
- Nie ma potrzeby - uśmiechnął się i podniósł słuchawkę. Wcisnął przycisk na panelu i czekał chwilę na połączenie. - Cześć. Daję znać, że jest u mnie...
- Mitahara Saori - podrzuciła mu Sakura, uświadamiając sobie, że się nie przedstawiła.
- Mitahara Saori - powtórzył sekretarz do słuchawki. - Wpadłem na nią, kiedy uciekała przed Namiko i Kirai.  Tak... tak, koniecznie. Porozmawiaj z Miną, tak dłużej nie może być. Bez obaw, coś wymyślę. A, jeszcze prześlij mi SMSem informacje, wiesz... Dokładnie. Jak najszybciej. Do zobaczenia.
    Odłożył słuchawkę i spojrzał na nią z wyraźnym zainteresowaniem. Sakura nie uciekała wzrokiem, tylko również z zaciekawieniem patrzyła na mężczyznę. Być może, gdyby nie była zakochana w Sasuke, to serce zabiłoby jej mocniej na widok przystojnego sekretarza. 
- Mówił pan coś o pracy - zagaiła. - Na czym miałaby polegać?
- Pracuję w sztabie Konan, jestem sekretarzem jej gabinetu - odpowiedział. - Nie będę pytał cię o twoje polityczne upodobania...
- Nie mam żadnych - przerwała mu. - Przepraszam, ale na każdym etapie życia walczyłam o przetrwanie i ostatnie o czym myślałam to polityka.
- Rozumiem. W takim razie chcę ci powiedzieć, że Konan leży na sercu dobro kobiet.
- Naprawdę? - parsknęła, bo nie mogła się powstrzymać. Gdyby tylko nie wiedziała o tym, czym zajmuje się Akatsuki to może poświęciłaby pół godziny życia na wysłuchanie jak to pani polityk zależy na kobietach. 
- Ta fundacja jest najlepszym przykładem - kontynuował niezrażony jej reakcją. -  Dodatkowo mamy w planach otworzenie szkoły dla najmłodszych która...
    Sakura odpłynęła myślami, bo nie miała ochoty słuchać peanów na cześć Konan. Sekretarz Hasuramo z pasją opowiadał jakie plany ma polityk po wygraniu wyborów. W tym czasie Sakura zastanawiała się, czy nie warto byłoby podłożyć też podsłuch w jego gabinecie. Kumi i Haruko nie znalazły mikroczipów, które miała zaszyte w podszewce plecaka, tak samo jak jej agresywne współlokatorki. Neji zaopatrzył ją w pięć takich urządzeń na wszelki wypadek. Potrzebowała tylko chwilowego odwrócenia uwagi, żeby szybko rozpruć wnętrze plecaka i umieścić podsłuch pod fotelem Shina. 
- ...więc naprawdę możesz mi wierzyć - zakończył swój wywód współpracownik Konan. 
- Dobrze, ale nadal nie wiem co miałabym robić - Sakura wróciła do rozmowy. 
- Konan organizuje wiece poparcia na których jest oczywiście wielu jej zwolenników - odpowiedział i Sakura szybko się zorientowała, że znowu zanosi się na dłuższy monolog, ale tym razem słuchała z zainteresowaniem, bo były to informacje, które przekazał jej Hyuuga i o którym rozmawiały Namiko i Kirai. - Przyznam ci, że czasami robimy tak, żeby nieco... "podrasować" tę frekwencję. Tak robią wszyscy, żebyś sobie nie myślała, że tylko my naginamy rzeczywistość. 
- Czyli szukacie statysty do robienia za sztuczny tłum? - zapytała podsumowując jego wywód. - Spoko, dla mnie nie ma znaczenia o ile mi za to zapłacicie. Mogę nawet kogoś szturchnąć dla lepszego efektu i poparcia dla twojej szefowej. Potrzebuję zarobić. 
- W takim razie dobrze się składa - Shin podniósł telefon komórkowy z biurka i przyglądał się przez chwilę to, co wyświetliło mu się na ekranie. Odłożył smartfon i spojrzał na nią ponownie. - Wybacz. Ja mówiłem: dobrze się składa, bo potrzebujemy takich ludzi. Chodzi nam o pozytywny odbiór Konan, więc jedyne co będziesz musiała robić to klaskać, wiwatować i ogólnie wywoływać w tłumie takie dobre emocje. Myślisz, że dałabyś radę?
- Pracowałam w klubie nocnym, więc wiem jak... zadowolić tłum - powiedziała. - Rozumiem, że na taki rodzaj pracy nie podpiszemy żadnej umowy?
- Wręcz przeciwnie - sekretarz uśmiechnął się przymilnie i wyjął kartkę z szuflady. - To jest umowa o poufności. Jest tu wpisana kwota jaką otrzymasz za pojedynczy udział w wydarzeniu. Bezwzględnie musisz tego przestrzegać inaczej... czekają cię prawne konsekwencje. Niezbyt przyjemne.
Czyli przechodzimy do konkretów, pomyślała Sakura i poprawiła się na krześle. Shin podsunął jej dokument, który szybko przeczytała. Stawka była niezbyt szczodra, ale przeważały punkty określające jaki ro rodzaj współpracy i co się dzieje, kiedy zatrudniony się do nich nie dostosuje. Sakura bardzo chciała zrobić zdjęcie tego dokumentu, ale nie miała takiej możliwości. 
- Decydujesz się? - zapytał sekretarz Hasuramo.
- Tak - potwierdziła i wyciągnęła rękę po długopis. Machnęła podpis jako Mitahara Saori i odsunęła od siebie kartkę. - Kiedy mam zacząć?
- Właściwie...
- Shin, czekam na ciebie od pięciu minut! - drzwi od gabinetu otworzyły się i przeszła przez nie energicznie kobieta, którą Sakura od razu rozpoznała jako Konan. Polityk zreflektowała się, kiedy zobaczyła, że jej podwładny nie jest sam. Uśmiechnęła się wyuczonym pod publikę gestem i zapytała już łagodniej: - Jak już skończysz, to przyjdziesz proszę do mnie? Mam do ciebie ważną sprawę. Hana już jest. 
- Dwie minuty i będę - zapewnił ją.
- Czekamy - rzuciła Konan i spojrzała przelotnie na Sakurę. Wyszła, nie zamykając za sobą drzwi.
- To moja wizytówka z numerem telefonu - Shin podał jej bilecik. - Jak nie złapię cię dzisiaj w fundacji, to będę dzwonił. 
- Kasa po wykonaniu zadania? - upewniła się chowając wizytówkę do kieszeni spodni. 
- Tak, gotówka - odpowiedział i wstał z fotela dając jej tym samym do zrozumienia, że ich rozmowa jest skończona. - Muszę już iść, więc...
- Jasne - ona również wstała z miejsca. Chciała już opuścić ten budynek i odetchnąć.

- Dasz sobie radę? - zapytała Hayashi Kumi, kiedy po spotkaniu z sekretarzem Sakura udała się do pokoju do którego dzień wcześniej zaprowadziła ją Haruko. - Będziesz miała gdzie przenocować? Możesz zostać u nas. Namiko i Kirai zostaną przeniesione w inne miejsce.
- Zostało mi trochę drobnych, więc wystarczy na noc w motelu - odpowiedziała Sakura. - Poza tym pan Shin ma się ze mną skontaktować w sprawie pracy.
- Rozumiem - psycholog kiwnęła głową najwyraźniej wiedząc o jaki rodzaj pracy chodzi. - Mam kontakty w pośrednictwie pracy w Konoha, więc jak pojawi się jakaś ciekawa oferta, nieoficjalnie, to dam ci znać. 
- Dziękuję za pomoc - powiedziała Sakura zbierając się do wyjścia. - Sama będę się rozglądała we własnym zakresie. Mam doświadczenie w... wie pani...
- Saori - Kumi spojrzała na nią z matczyną troską. - Naprawdę nie musisz wracać do pracy w klubach. Postaraj się od tego odciąć i nie myśl, że tylko do tego się nadajesz. Nie przypinaj sobie tej metki. Jest wiele innych możliwości: możesz pójść do jakiejś zaocznej szkoły, zrobić kursy do pracy biurowej...
- Póki co chcę stanąć na nogi i się usamodzielnić. Przez jakiś czas mogę dorabiać na tych spotkaniach pani Konan, nawet mi to pasuje. Potrafię dobrze wtopić się w tłum, myślę że się przydam. Ostatecznie można powiedzieć, że przyczynię się do poprawy losu kobiet w mieście, chociaż do tej pory polityka w ogóle mnie nie interesowała. 
- Wydajesz się być bardzo rozsądną i poukładaną dziewczyną, więc wierzę, że sobie poradzisz. W razie czego możesz tu wrócić. Zresztą, jeśli przyjęłaś propozycję Hasuramo to będziemy się widywały co jakiś czas. 
- Do widzenia - Sakura pożegnała się i wyszła z pomieszczenia. 

    Będąc w drodze do motelu wiedziała, że Namiko i Kirai ją śledzą. Od razu jak wyszła z budynku fundacji zorientowała się po tym jak nieudolnie próbowały się chować. Wolała, żeby nie polazły za nią aż do miejsca, w którym zamierzała przenocować, bo potrzebowała się w końcu wyspać bez ich obecności. Nie miała też ochoty się z nimi konfrontować i robić zamieszania na ulicy, bo gdyby ktoś postronny wezwał policję, to mogłaby się spalić. Wpadła na pomysł, że najlepszym wyjściem będzie napisanie SMSa do Hyuugi, że wraca do motelu i że ciągnie za sobą ogon. 
    Mijała właśnie drogerię i weszła do sklepu. I tak zamierzała kupić nową szamponetkę, żeby nadal utrzymać kolor włosów. Nie zauważyła, żeby dziewczyny weszły za nią, więc stojąc przy półce z farbami wyjęła telefon komórkowy i napisała wiadomość.
Hej Joe. U mnie w porządku. Nawet mogę powiedzieć, że widzę światełko w tunelu, bo dostałam pracę. Póki co to tymczasowe i niewiele mogę powiedzieć (zgodnie z umową), ale pieniędzy wystarczy mi na bardzo, bardzo skromne życie. Czekam na konkrety, ale już się cieszę! Jestem w drodze do motelu, wstąpiłam na szybko do drogerii po kilka drobiazgów. Może moje współlokatorki będą chciały mnie odwiedzić? Haha, żartuję. Nie były zbyt miłe, zupełnie jak uczennice tych liceów dla bogaczy. Napisz co u Ciebie, ściskam. 
    Wzięła szamponetkę z półki i podeszła do kasy, żeby zapłacić za produkt. Zanim wyszła ze sklepu usłyszała dźwięk powiadomienia SMS. Odczytała wiadomość.
Cześć. Wybacz, że się nie odzywałem, ale miałem straszny młyn w robocie. Ulżyło mi, że u Ciebie już wszystko w porządku. Szkoda, że nie możesz napisać nic więcej o nowej pracy, ale dobrze, że udało Ci się cokolwiek złapać! Cieszę się, że otaczają Cię dobrzy ludzie. Chciałbym poznać Twoje nowe koleżanki, heh. Ładne?
    Sakura zaśmiała się krótko i odpisała.
Jedna na pewno w Twoim typie: blondynka. Druga farbowana na jasny brąz. Ale ich styl ubierania się raczej nie przypadłby Ci do gustu. Kto teraz chodzi w pikowanych kurtkach do pępka? To już passe. Pamiętam jak śmialiśmy się z tego pięć lat temu, więc jak na nie patrzę to wspomnienia wracają. Okazuje się, że jednak mam jakieś dobre. Nieważne. Wychodzę z drogerii i prosto do motelu! Jest bardzo zimno, a przede mną jakieś piętnaście minut drogi. Szkoda było mi kasy na metro. Odezwę się później, pa!
    Miała nadzieję, że podała w miarę sporo szczegółów i Neji zorganizuje jakąś odsiecz. Wyszła ze sklepu i ruszyła dalej. Haruko i Kirai nie odpuszczały i dalej ją śledziły. Sakura szła wolno, żeby je zirytować i zniechęcić, ale też dlatego, żeby zagrać na czas. Faktycznie było bardzo zimno i zaczął prószyć drobny śnieg. Sakura zastanawiała się, czy dziewczynom chodziło tylko o zemstę, czyli po prostu pobicie jej, czy może ktoś z fundacji kazał ją śledzić. Żadna z tych opcji jej się nie podobała, ale cóż było robić? Najważniejsze, że powoli zbliżała się do środowiska Konan, a przecież to było jej głównym celem. 
    Radiowóz policyjny zatrzymał się niedaleko skweru do którego powoli się zbliżała. Z samochodu wysiadło dwóch policjantów, ale żadnego z nich nie rozpoznała. Oni również nie wykonali żadnego gestu, który świadczyłby, że ją kojarzą, ale jeśli to byli ludzie przysłani przez Nejiego to mógł ich przestrzec przed nawiązywaniem z nią kontaktu. Minęli się z nią i Sakura usłyszała jak zaczepiają Haruko i Kirai, ale nie odwróciła się za siebie. Przyśpieszyła, żeby jak najszybciej oddalić się od zamieszania, które najpewniej za chwilę powstanie. Była zadowolona, że Neji zareagował tak sprawnie. Mogła na niego liczyć. 

    Nie spodziewała się, że pokój w motelu będzie miał jakiekolwiek standardy i w sumie nie czuła się rozczarowana. Jak wszystko dobrze pójdzie, to pojutrze będzie spała u siebie w mieszkaniu i pachnącej pościeli. Cieszyła się, że przynajmniej ogrzewanie działało dobrze, więc po kąpieli w chłodnej wodzie szybko się zagrzała. Odnowiła kolor włosów, który jej zupełnie nie pasował i teraz czekała na telefon od sekretarza Konan z konkretami na temat pracy. 
  Włączyła mały telewizor, żeby trochę zniwelować poczucie beznadziei tego miejsca. Niewiele to pomogło, bo obraz był niewyraźny, a głośniki trzeszczały przy wyższych dźwiękach. Wcisnęła przycisk mute na pilocie i usiadła na zatęchłym łóżku. Zabrała się za przeglądanie zawartości swojego plecaka, bo zdawała sobie sprawę, że nie tylko ona mogła wpaść na pomysł podrzucenia jakiegoś podsłuchu. Przetrzepała wszystko dokładnie, ale nie znalazła nic podejrzanego. Tak samo jak w kieszeniach kurtki. 
    Na komórkę przyszła jej kolejna wiadomość SMS. 
Aktualnie nie mam typu, więc każdy kolor włosów mi pasuje. Za pikowane kurtki powinni zgarniać na dołek! Szok i niedowierzanie. Oby już więcej Ci nie dokuczały. Wypocznij i później daj znać jak było w robocie. Bez odbioru!
    Sakura uśmiechnęła się do siebie. Neji był dobry w wysyłaniu zaszyfrowanych wiadomości i szybkim działaniu. Ulżyło jej, że narkomanki nie będą jej już prześladować, a ona będzie mogła w pełni skupić się na zadaniu. 
    Dźwięk dzwonka w telefonie trochę ją wystraszył. Spojrzała na wyświetlacz i odebrała połączenie od sekretarza Konan.
- Słucham.
- Dzień dobry, Hasuramo Shin. Dzisiaj o piętnastej będzie spotkanie Konan z wyborcami w muzeum sztuki. Będzie trwało około dwie godziny. Wejście na wydarzenie jest bezpłatne, więc nie musisz się martwić o bilet. 
- Mam przyjść wcześniej? - zapytała.
- Najwyżej dziesięć minut - odpowiedział. - Kobieta od PRu, Hana powie ci gdzie masz stanąć. Po spotkaniu możesz przyjść od razu do fundacji, żeby odebrać pieniądze. 
- Powinnam wiedzieć coś jeszcze przed tym wydarzeniem?
- Zobaczysz jak rozwinie się sytuacja - stwierdził. - Za pierwszym razem to wydaje się dziwne, ale jak załapiesz to szybko się przyzwyczaisz. Muszę kończyć, do zobaczenia na miejscu. 
    Rozłączył się. Sakura spojrzała na zegarek, żeby zorientować się ile zostało jej czasu do wydarzenia. Miała jeszcze nieco ponad trzy godziny i chociaż chciało jej się spać, to przede wszystkim wolała nie złapać jakiegoś grzyba od pościeli niewiadomego pochodzenia, a poza tym wolała pozostać w gotowości, gdyby jednak plany uległy zmianie. Uznała, że najlepiej będzie jak pójdzie do jakiejś miłej kawiarni za resztę drobnych jakie jej zostały. 

    Zza szyby kawiarni obserwowała ludzi chodzących zaśnieżonym chodnikiem. Święta były coraz bliżej, więc wszędzie już pojawiały się kolorowe dekoracje, w sklepach można było zauważyć wzmożony ruch osób, które wcześniej kupowały prezenty pod choinkę. Zamyśliła się nad tym, jak fajnie byłoby spędzić ten czas z chłopakiem. Mogliby pojechać na jeden dzień do jej rodziców, później do jego rodziców, a nowy rok przywitaliby wspólnie ciesząc się sobą. Trudno było jej wyrzucić z głowy, że to właśnie z Sasuke chciałaby to wszystko przeżyć. 
    Podniosła filiżankę z gorącą herbatą i pociągnęła krótki łyk. Scena za oknem spowodowała, że prawie ulało jej się wszystko co właśnie wypiła. Jakie było prawdopodobieństwo, że siedząc w pierwszym lepszym lokalu będzie przez szybę obserwowała jak Riko i Sasuke wychodzą ze sklepu ze skórzaną galanterią? Drżącą ręką odstawiła filiżankę na spodek i przetarła brodę rękawem bluzy. Restauratorka była roześmiana, wyglądała pięknie w beżowym płaszczu i berecie w tego samego koloru. Uchiha dostojny, cierpliwy i tak bardzo przystojny. Pasowali do siebie jak dwa puzzle, byli dla siebie stworzeni, idealni. Wszystko to, o czym przed chwilą marzyła spotka Riko, a nie ją. Zaśmiała się głośno aż kilka osób odwróciło się i spojrzało na nią. Na szczęście para zniknęła jej z oczu zajęta swoimi sprawami. Sakurze nawet nie chciało się płakać. Bolesna świadomość beznadziei po raz kolejny ją uderzyła, ale tym razem przyjęła to dziwnie spokojnie. Chyba w końcu naprawdę nadszedł czas, żeby odpuściła i zeszła na ziemię w kwestii nieodwzajemnionej miłości do Sasuke. 
    Wstała od stolika, bo zbliżała się godzina spotkania Konan w muzeum sztuki. Zanim odeszła, dopiła resztę herbaty, żeby pozbyć się tego nieprzyjemnego uczucia guli w gardle. Założyła kurtkę i wyszła na zewnątrz. Naciągnęła czapkę na czoło i ruszyła przed siebie. 
- Sakura? - usłyszała gdzieś z boku głos Riko i wystraszyła się. Udała, że nie słyszy i przyśpieszyła kroku. Nie zauważyła, że restauratorka i jej narzeczony znajdują się gdzieś blisko niej. - Poczekaj...
- Zostaw - rzucił krótko Uchiha tonem, w którym było słychać napięcie. On też ją musiał poznać, ale wiedział, że nie mogą spalić jej przykrywki. 
    Nie słyszała co później mówili, bo ciśnienie tak jej skoczyło, że przytkało jej uszy. Skręciła w boczną uliczkę i przystanęła na chwilę, żeby głęboko odetchnąć. Liczyła na to, że więcej dziwnych zbiegów okoliczności dzisiaj nie doświadczy. 

- Saori? - zapytała młoda kobieta, kiedy Sakura wpatrywała się w obraz. Była ładna, ale na jej twarzy widać było przemęczenie. - Jestem Mitarashi Hana, pracuję dla Konan. Shin powiedział, że jesteś od niego. Miały być jeszcze dwie dziewczyny, ale wypadły na ostatnią chwilę. Twoje miejsce będzie trochę z tyłu, koło rzeźby kobiety z kwiatami. Wiesz która to?
- Tak - potwierdziła Sakura. Wiedziała, że Namiko i Kirai zostały zatrzymane przez policję. - Mam tam już stanąć?
- Nie, dopiero jak usłyszysz, że się zaczyna - odpowiedziała kobieta. - Ma wyjść naturalnie, pamiętaj. Idę poinformować pozostałe osoby.
    Oddaliła się pośpiesznie zostawiając Sakurę samą. Interesowało ją ile osób tak naprawdę robi za sztuczny tłum na spotkaniach z Konan? Rozejrzała się po pomieszczeniu i było tam kilkanaście osób, ale nie zauważyła, żeby Mitarashi rozmawiała z kimś jeszcze. Wróciła do oglądania obrazów, które bardzo dobrze znała, bo widziała je już kilkanaście razy, przy okazji kiedy ojciec organizował swoje wystawy. 
- Proszę państwa, zaczynamy spotkanie. Proszę, powitajmy oklaskami kustosza muzeum...
    Sakura przeszła do sali w której miała pojawić się Konan ze swoim płomiennym przemówieniem. Okazało się, że przyszło sporo ludzi i nie zostało już żadne wolne krzesło, a nawet zebrał się niemały tłum osób, które stały. Sakura zajęła umówione miejsce obok marmurowej rzeźby. Słuchała monotonnie wygłaszanego przemówienia, czując, że jak zaraz ta impreza się nie rozkręci to zaśnie na stojąco. W muzeum było bardzo ciepło i robiło się już duszno od całej tej publiki. Nie było wyjścia - zgodnie z umową musiała wytrzymać dwie godziny. 
    Kiedy kustosz zapowiedział Konan Sakura głośno klaskała. Polityk przejęła mikrofon i rozpoczęła swoją kwiecistą przemowę. Mówiła, chwaliła, gromiła, wzywała do opamiętania i namawiała do oddawania głosów na nią. Gdyby nie fakt, że należała do grupy przestępczej, to Sakura uważałaby ją za interesującą kobietę, która naprawdę może odmienić żeński wkład w politykę. 

    Po spotkaniu ludzie zaczęli się rozchodzić, a Sakura ruszyła się w końcu z miejsca, z ulgą czując jak wraca jej krążenie w kończynach. Konan rozmawiała z garstką swoich zwolenników, a jej sztab kręcił się wokół, wydając polecenia. Złowiła spojrzeniem sekretarza Hasuramo, który podszedł do niej wyraźnie zadowolony. 
- Super ci poszło - powiedział z uśmiechem. - Może w niektórych momentach zbyt entuzjastycznie, ale na pierwszy raz bardzo obiecująco. 
- Czyli dostanę następną fuchę? - zapytała udając skromną. - Spodobała mi się ta robota.
- Z pewnością - zapewnił ją. - Za około pół godziny będę już w fundacji, więc przyjdź po zapłatę. 
- Okej, poczekam przed pana gabinetem.
    Pożegnała się i odeszła od niego. Zauważyła jak Konan odprowadza ją wzrokiem i zaczęła w niej kiełkować natrętna myśl, że kobieta doskonale wie, że Sakura jest podstawioną policjantką. Z ulgą wyszła na świeże powietrze. Było już ciemno i ponuro, ale nie zwracała na to uwagi. Śpieszyła się do fundacji, ponieważ miała niepowtarzalną okazję, żeby zabrać kaburę z nożami na której na pewno są odciski. Kiedy współlokatorki siedzą na dołku, to będzie mogła zrobić to niezauważona. 
    Szybko dotarła na miejsce, zadzwoniła domofonem i tak samo jak poprzedniego dnia przywitała ją szeroka twarz Haruko.
- Jestem umówiona z sekretarzem Hasuramo, że odbiorę zapłatę za dzisiejszą pracę - powiedziała na przywitanie. 
- Wiem złotko - zaskrzeczała kobieta i wpuściła ją do środka. Zamknęła drzwi i zrównała się krokiem z Sakurą. - I jak było?
- W porządku - odpowiedziała Sakura licząc na to, że nie będzie musiała wymyślać na poczekaniu komplementów o Konan i o tym jaki ma wspaniały kontakt z wyborcami. - Gdyby była to praca na pełen etat to startowałabym w rekrutacji. 
- Jak będziesz się starała to kto wie... - powiedziała Haruko zagadkowo, a Sakura nie ciągnęła wątku. 
- Ach, przypomniałam sobie! - klepnęła się w czoło i zatrzymała na środku korytarza. - Zostawiłam ładowarkę do telefonu w pokoju, mogłabym jej tam poszukać?
- Tylko wracaj prędko, żeby Shin nie musiał na ciebie czekać - kobieta poklepała ją po ręce i odeszła w przeciwnym kierunku do którego zamierzała pójść Sakura. 
    Weszła do pokoju i od razu przeszła do łazienki. Zamknęła się od środka i weszła na sedes, żeby wyjąć kratkę wentylacyjną. Na szczęście dziewczyny nie zabrały skórzanej kabury, więc zdołała ją szybko wyjąć i schować na samo dno plecaka. Przykryła ją dobrze pozostałymi szpargałami. Przy okazji rozpruła na dole podszewkę, żeby wyjąć dwie małe pluskwy z podsłuchem. Jedną włożyła do kieszeni kurtki, żeby móc szybko zainstalować ją w gabinecie Hasuramo, a drugą zamierzała zostawić w pokoju. Wepchnęła na siłę kaburę z nożami, robiąc jeszcze większe rozdarcie. Jeśli nikt nie będzie się wnikliwie przyglądał to niczego nie zauważy. Wyszła z łazienki i rozejrzała się po pomieszczeniu szukając najlepszego miejsca na podsłuch. Uznała, że najlepiej będzie zbierał się dźwięk na dużej wysokości, więc podsunęła sobie krzesło i stając na palcach żeby dosięgnąć przyczepiła urządzenie do niewielkiego żyrandolu. Zadowolona z pracy jaką wykonała, opuściła pokój i udała się pod gabinet sekretarza Konan. 

    Siedząc na krześle pod pokojem Hasuramo rozejrzała się dyskretnie i zauważyła kamery na korytarzu. Gdyby nie to, do wślizgnęłaby się do pomieszczenia i szybko załatwiła sprawę z podsłuchem. Pozostało jej cierpliwie czekać aż okazja sama się nadarzy. Co nagle to po...
- ...i do jutra zbierz te dane - usłyszała głos Konan dochodzący gdzieś z końca korytarza. - Hana, dowiedz się co z Kakuzu jak najszybciej, bo bardzo martwi mnie, że...
    Urwała nagle, kiedy zauważyła, że Sakura słyszy to, co mówi do swoich pracowników. Zatrzymała się przed drzwiami do swojego gabinetu i patrzyła na Sakurę przeszywająco. 
- Saori czeka na mnie - odezwał się Shin przełamując krępującą ciszę. 
- Jak skończycie załatwiać sprawy, przyjdźcie oboje do mnie - zarządziła pani polityk i razem z szefową PRu weszła do pokoju. 
- Wejdźmy - sekretarz Hasuramo podszedł do Sakury i uśmiechnął się niewyraźnie. Wpisał kod na panelu i wszedł do pokoju pierwszy, a za nim Sakura. Shin odłożył swój neseser na biurko i zdjął płaszcz wieszając go na oparciu krzesła. - Usiądź.
- Dlaczego twoja szefowa chce się ze mną widzieć? - zapytała wprost nie mogąc ukryć swojej ciekawości. Włożyła rękę do kieszeni kurtki i wzięła w dłoń małą pluskwę czekając na najlepszy moment, żeby przyczepić ją pod blat biurka. 
- Nie mam pojęcia - odpowiedział drapiąc się po brodzie. - I chyba jestem za bardzo zmęczony, żeby się nad tym zastanawiać. Rozliczymy się i pójdziemy do niej dowiedzieć się o co chodzi.
- Mam się bać? - zaśmiała się dla niepoznaki. 
- Widocznie zwróciłaś na siebie uwagę - stwierdził i schylił się do szuflady. Sakura udając że kicha zakryła usta jedną ręką, a drugą podłożyła podsłuch. - Na zdrowie - powiedział Shin i postawił na biurku metalową kasetkę.
- Przepraszam - Sakura pociągnęła nosem i rozsunęła plecak w poszukiwaniu paczki chusteczek higienicznych. Przy okazji wsunęła do rękawa bluzy kolejny, trzeci już podsłuch, który zamierzała zostawić w gabinecie Konan. Wydmuchała głośno nos w chusteczkę, żeby nie było wątpliwości, że kichnęła.
- Twoja zapłata - Shin odliczył kilka banknotów i podał jej. Sakura skrupulatnie przeliczyła pieniądze i włożyła je do bocznej kieszonki w plecaku. - Dobrze się dzisiaj spisałaś i sądzę, że niebawem znowu się do ciebie odezwiemy.
- Super.
- W takim razie chodźmy do Konan. 
    Hasuramo wstał od biurka, a w ślad za nim Sakura. Była spięta wizytą w pokoju polityk, zdając sobie sprawę, że wchodzi do jaskini lwa. Shin zapukał w drzwi do gabinetu Konan i nacisnął klamkę, kiedy usłyszeli zaproszenie. 
- Sprawdzałeś ją? - zapytała Konan, kiedy tylko przekroczyli próg.
- Słucham? - zdziwiła się Sakura. Członkini Akatsuki nie patyczkowała się i od razu pokazała swoją twarz, zupełnie inną niż przy swoich wyborcach. 
- Musisz oddać telefon - zwróciła się do Sakury. 
- Po co? Wcale nie chcę tu być, to pani mnie zaprosiła.
- Chcę się upewnić, że mnie nie nagrywasz. Jeśli nie masz nic do ukrycia to chyba nie jest zbyt wielkie poświęcenie. 
- Proszę bardzo - Sakura zdjęła plecak z ramienia, rozsunęła wszystkie suwaki i wysypała całą zawartość na ciemną wykładzinę. Specjalnie złapała go tak, żeby przytrzymać na dnie dwa ostatnie nadajniki z podsłuchem i kaburę. - To wszystko co mam plecaku, a to w kieszeniach - wywróciła wszystkie kieszenie w kurtce na lewą stronę.
- Hana, weź telefon - kazała polityk swojej pracownicy. Mitarashi podeszła i podniosła z podłogi urządzenie. 
- 2307 to kod - powiedziała Sakura, żeby przyśpieszyć cały ten proceder. - Mogę pozbierać swoje rzeczy z powrotem?
- Nic się nie nagrywa - odezwała się kobieta i oddała Sakurze urządzenie.
- Dobrze, w takim razie możemy porozmawiać swobodnie - postanowiła Konan i usiadła w wysokim fotelu przy stole kawowym. - Tak, możesz posprzątać ten bałagan.
    Sakura boleśnie ugryzła się w język, żeby nie kazać się "szanownej pani" wypchać. Ogarnęła wszystko co wyrzuciła i wstała z kolan nie wiedząc jaki będzie następny rozkaz. Dopiero, kiedy Shin popchnął ją delikatnie w stronę sofy ruszyła się z miejsca. Usiadła blisko Konan i czekała co dalej nastąpi. 
- Jest w tobie coś intrygującego - powiedziała w końcu polityk patrząc na Sakurę. - Nie wiem co dokładnie i bardzo mnie to frustruje. 
- I co w związku z tym? - Sakura pozwoliła sobie na odrobinę bezczelności. Zupełnie nie miała pojęcia do czego zmierza kobieta mówiąc do niej w tak enigmatyczny sposób. 
- Namiko i Kirai zostały dzisiaj zatrzymane przez policję, kiedy cię śledziły. Zastanawiam się, czy miałaś z tym coś wspólnego.
- Dlaczego kazała im pani mnie śledzić?
- Powiedziałam już, że mnie zaintrygowałaś - powtórzyła Konan i założyła nogę na nogę.
- Nie kontaktowałam się z policją, chociaż miałabym ku temu dobry powód - powiedziała Sakura i pokazała palcem limo. - Napadły mnie wczoraj od razu kiedy pani Hayashi wyszła z pokoju. Jedna mnie uderzyła, a druga okradła. 
- W takim razie zastąpisz je podczas kolejnego spotkania z wyborcami? - zaproponowała polityk. - Jutro w południe mam konferencję w dzielnicy, w której bardzo duże poparcie ma mój przeciwnik. Potrzebuję wywołać małe zamieszanie, które później w mediach i prasie będzie przedstawiane jako zakłócenie mojego wiecu. 
- Bardzo pani bezpośrednia - przyznała Sakura.
- Ty również mi na taką wyglądasz - Konan uśmiechnęła się krzywo. - Za zaplanowaną akcję dostaniesz dwukrotność wynagrodzenia, które masz na umowie. Jeśli dobrze wywiążesz się z tego zadania załatwię ci pracę na pełny etat w fundacji.
- Chyba nie każdemu składa pani taką hojną propozycję? - zapytała Sakura.
- Między nami - Konan nachyliła się w jej stronę i Sakura automatycznie zrobiła to samo. - Nie ufam ćpunom i złodziejom. Sprawdziliśmy cię, masz czystą kartotekę, a dzisiaj wypadłaś dobrze. Daję ci szansę, nie zmarnuj jej.
- Lubię konkret, więc o co chodzi?
- Jutro rano Hana wprowadzi cię w temat. Zostań w fundacji, dostaniesz osobny, jednoosobowy pokój. Motel w którym się zatrzymałaś jest tak obskurny, że już teraz mam ochotę go wyburzyć i postawić w to miejsce coś bardziej przyjemnego dla oka. 
- Będzie miała pani okazję to zrobić po wyborach - powiedziała Sakura. Usłyszała jak siedzący obok niej Shin wciąga ze świstem powietrze. Zrozumiała, że być może tym razem przesadziła, ale Konan zaśmiała się krótko. 
- To jest ten typ bezczelności, który jeszcze toleruję - oznajmiła polityk. - Ciekawe, czy zorientujesz się, kiedy przekroczysz tę granicę.
- Myślę, że bardzo dosadnie da mi pani znać - stwierdziła Sakura. Czuła, że czas ich rozmowy zaczyna mijać, a ona nadal ma w rękawie bluzy podsłuch, który powinna w końcu gdzieś przyczepić. 
- Daj znać  Haruko, żeby zaprowadziła Saori do pokoju - Konan zwróciła się do swojego sekretarza. Hasuramo automatycznie wstał z sofy i wyszedł z gabinetu. - Hana, podaj mi papiery z biurka. I długopis.
    Mitarashi podniosła się ciężko z miejsca i Sakura zauważyła, że kobieta ledwo trzyma się na nogach. Podeszła wolno do dużego biurka i sięgnęła do organizera na dokumenty. Sakura dokładnie widziała, jak Hana trąca ręką kryształową figurę anioła i wywraca pojemnik z dokumentami na podłogę. Papiery rozsypały się wokół biurka. 
- Co się stało? - Konan odwróciła się w jej stronę. - Niezdara z ciebie Mitarashi. Zostaw to teraz, znajdź tylko umowę z klauzulą poufności.
- Już taki podpisałam - odezwała się Sakura.
- Takiego nie podpisywałaś - zaprzeczyła polityk patrząc na nią. Po chwili odwróciła się zniecierpliwiona w stronę swojej pracownicy i zapytała ostro: - Jeszcze nie znalazłaś?
    Sakurze zrobiło się szkoda zmęczonej kobiety. Klęczała na wykładzinie i szukała papieru o który dopominała się szefowa. 
- Ech, będziemy tu siedziały do jutra... - westchnęła Konan i wstała z fotela poprawiając ołówkową spódnicę. Sakura tylko czekała na moment, aż kobieta odwróci się do niej plecami. Ciśnienie jej skoczyło i czuła jak pulsują jej opuszki palców. Kiedy polityk podchodziła do swojego biurka Sakura upewniając się, że Mitarashi również jej nie widzi, wyjęła pluskwę z rękawa i sięgając po karafkę z wodą przez drugi naciągnięty rękaw, jedną ręką przyczepiła mikro urządzenie pod spodem stolika. Na szczęście udało jej się odpowiednio trafić w miejsce, żeby podsłuch nie był widoczny - w złączeniu blatu i nogi od mebla. 
    Nalała wody do szklanki, ale nie napiła się, żeby nie zostawiać odcisków palców ani swojego DNA. Starała się ukryć drżenie ręki. Zerknęła z ukosa na dwie kobiety wertujące porozrzucane dokumenty i odetchnęła, że niczego nie zauważyły. Taką przynajmniej miała nadzieję. Neji od teraz będzie słyszał wszystko, co zostanie powiedziane w tym pokoju. Pluskwy uruchamiały się automatycznie, co oszczędziło jej pisania do Hyuugi zaszyfrowanej wiadomości. 
 - Nieważne, nie ma sensu tego teraz szukać - Konan poddała się. W tym samym momencie drzwi do gabinetu otworzyły się i do środka weszła Haruko, ale bez sekretarza. - Jutro też jest dzień, więc formalności mogą poczekać.    
- Chodź, złotko - Haruko podeszła do Sakury i stanęła nad nią wywierając presję, żeby ruszyła się z miejsca. Bez słowa sprzeciwu wstała i wyszła za kobietą. Była zamyślona i machinalnie podążała za Haruko, dopóki pracownica fundacji nie otworzyła przed nią drzwi do jej nowego pokoju. - Najpóźniej o dziewiątej bądź w gabinecie Konan. Dobranoc.
    Sakura została sama w pomieszczeniu. Przekręciła zamek od środka i dopiero tak naprawdę odetchnęła. Miała nadzieję, że wszystkie pluskwy które założyła działają prawidłowo i za jakiś czas Neji da jej sygnał do zaprzestania całej akcji. W pamięci cały czas miała słowa kolegi, który uprzedził ją, że muszą się ze wszystkim wyrobić w maksymalnie tydzień. Bardzo liczyła, że jutro po raz ostatni wcieli się w postać Saori.

    Sakura siedziała na niewygodnej ławce w dzielnicowym domu kultury, gdzie za chwilę miało się odbyć spotkanie Konan z wyborcami. Poranna odprawa była która i treściwa. Oprócz niej, w gabinecie polityk było osiem osób: kobiety i mężczyźni, wszyscy młodzi, dobrze ubrani, czyści i sprawiający wrażenie dobrych obywateli. Niestety nie padły żadne nazwiska, więc Sakura  nie wiedziała z kim dokładnie będzie współpracowała. Hyuuga, który zapewne już siedział na słuchawce również, więc musiała wymyśleć jakiś sposób, żeby nakierować kolegę na te osoby. Obserwując zebrany tłum zdawała sobie sprawę, że w całym zamieszaniu jakie mieli sprowokować mogło naprawdę dojść do tragedii. 
    Wyjęła telefon komórkowy z kieszeni i wybrała opcję utworzenia nowej wiadomości. Zastanawia się przez chwilę jak dobrze zaszyfrować wiadomość do Neijego, po czym wystukała na klawiaturze:
Siema Joe. Wyobraź sobie, że jestem kolejny w pracy i okazało się, że mam ciekawych współpracowników. Chciałabym ich lepiej poznać, bo może w końcu trafiliby się inni ludzie oprócz kurew i złodziei, ale nie wiem za bardzo jak zagadać. Wiesz, że nie lubię się narzucać. W ogóle kończy mi się pamięć w telefonie! Może jak się dorobię i odłożę to kupię sobie nowy. Myślisz, że z czystym sumieniem mogę usunąć wiadomości od Ciebie, żeby zebrać nowe kontakty? Haha. Najchętniej wywaliłabym numer matki, żeby do mnie nie wypisywała. Wysyłała mi swojego czasu zdjęcia swoich "podróży" po melinach, a ja może chciałabym w końcu robić zdjęcia swoje i swoich znajomych, a nie tylko jej zapijaczonej gęby. Chyba nigdy się od niej nie uwolnię... Może uda nam się w końcu spotkać? Daj znać co u Ciebie. Pozdro.
    Liczyła na to, że dostanie zgodę na zrobienie zdjęć z ukrycia pozostałych klakierów zatrudnionych przez Konan. Pilnowała swojego telefonu i nie sądziła, że jest na podsłuchu, ale wolała się upewnić. Ikabe jest w stanie to sprawdzić w pięć minut. Zauważyła, że ludzie zaczynają wchodzić do salki, więc ona również podążyła za tłumem. 
    Pomieszczenie było faktycznie duże, przypominało jakąś amatorską salę teatralną. Wysoki podest i ciężkie zielone zasłony z muślinu potwierdzały jej przypuszczenia. Rozejrzała się dyskretnie, ale nie zauważyła żadnego monitoringu i nawet zbytnio się nie zdziwiła. Kamera była zainstalowana tylko przy wejściu do budynku. Sakura stanęła przy jednym z pięciu okien i oparła się pośladkami o parapet. Obserwowała uważnie ludzi i szukała wzrokiem pozostałych zatrudnionych na tę okazję. Wibrujący telefon powiadomił ją o przyjściu wiadomości SMS. Odblokowała ekran i przeczytała:
Telefon czysty, rób zdjęcia i od razu mi je wyślij w wiadomości MMS. Resztą zajmie się "I". Postaraj się zrobić to jak najszybciej. 
    Tak bezpośrednia wiadomość oznaczała jedno: żarty się skończyły i musiała zdobyć kolejny materiał dowodowy. Miała obawy, że tak samo jak ona obserwuje ludzi polityk, tak oni mogą mieć na oku również ją. Nie mając chwili do stracenia włączyła aparat w smartfonie i wtopiła się w tłum starając się za bardzo nie rzucać w oczy. Bez problemu zrobiła trzy zdjęcia, chociaż wiedziała, że nie wyszły one wyraźnie. Nie było tu jednak miejsca na kolejne próby. Dwa kolejne udało jej się uchwycić właściwie przez przypadek, kiedy krążące wokół sali kobiety mijały się z nią. Dochodziło do niej echo przytłumionych głosów i nie były one przychylne Konan. Czuła, że jak tylko spotkanie oficjalnie się zacznie to w tym samym czasie rozpoczną się rozruchy. Rozglądała się za pozostałą trójką, ale nie chciała tego robić w gwałtowny i gorączkowy sposób. Ze sceny odezwał się głos Mitarashi.
- Proszę państwa, za pięć minut zaczynamy. 
    Rozległy się pojedyncze oklaski zmieszane z buczeniem. Na odprawie w gabinecie Konan dostali jasne instrukcje: mieli stanąć obok przeciwnika polityk i wdać się z nim w słowną potyczkę. Rozmieszczeni po różnych miejscach salki musieli rozpocząć awanturę, która z niewielkich punktów zapalnych miała dotrzeć do samego centrum z olbrzymią siłą. Hasuramo zapewnił ich, że wszelkie uszczerbki na zdrowiu będą wyleczone i odpowiednio nagrodzone. Sakura nie zamierzała robić nikomu krzywdy w imię Konan i również nie zamierzała pozwolić się poturbować Na szczęście złapała na zdjęcie jeszcze jedną osobę, bo akurat stanęła niedaleko niej. Uznała, ze tyle Hyuudze musi wystarczyć. Weszła w galerię, zaznaczyła zdjęcia i wysłała do Joe. Upewniła się, że MMS doszedł i usunęła wiadomość oraz fotografie z galerii. Odetchnęła i schowała telefon do kieszeni kurtki. Wypatrzyła człowieka, który wnosił niepochlebne krzyki w stronę nieobecnej jeszcze Konan i czekała na dalszy przebieg wydarzeń.

    W salce domu kultury wrzało. Poplecznicy i przeciwnicy Konan starli się po wywołaniu sprowokowanych burd. Sakura przepychała się z rosłym mężczyzną, który w szale złości zaczął ją szarpać za ubranie i wyzywać. Kopnęła go w goleń i przecisnęła się na drugi koniec pomieszczenia. Ktoś w międzyczasie uderzył ją w ramię, potem poczuła ból w stopie. Konan oczywiście została ewakuowana z pomieszczenia, pozostawiając wściekły tłum samemu sobie. Ochrona nie dawała rady okiełznać wszystkich, więc szybko odpuścili. Sakura przez chwilę pomyślała, że ktoś w końcu wpadnie na pomysł, żeby w sam środek tego pandemonium wrzucić granat i zamknie drzwi. 
    Postanowiła, że najwyższy czas się ulotnić, bo nie zamierzała ryzykować zdrowia, albo co gorsza życia. Przepychała się łokciami nie zwracając uwagi kogo uderza. 
- Gdzie uciekasz smarkulo?! - usłyszała za sobą ostry krzyk i po chwili mocne szarpnięcie za kaptur kurtki. Zachwiała się do tyłu i upadła boleśnie na pośladki. Mężczyzna z którym zaczęła starcie dopadł ją i zaczął kopać po całym ciele. Zasłoniła głowę, ale czuła, że jak zaraz nic nie zrobi, to będzie miała połamane ręce. Próbowała się podnieść, ale mocne kopniaki szybko sprowadzały ją z powrotem na ziemię. Odczekała parę sekund i zasłaniając się jedną ręką, druga wystrzeliła w krocze oprawcy. Zyskując element zaskoczenia poderwała się z podłogi i dopadła do drzwi w momencie, kiedy do sali wchodziła uzbrojona jednostka policji.
- Spokój! - ryknął policjant i wystrzelił z pistoletu dźwiękowego. Sakura zatkała sobie uszy i nie zwracając na otoczenie dookoła wybiegła na korytarz zapełniony mundurowymi. Była tak obolała i skołowana, że nawet nie zauważyła swoich kolegów.
- Zabierz ją - powiedział Neji łapiąc ją za ramię. Sakura syknęła z bólu i dopiero teraz podniosła głowę i spojrzała na tymczasowego partnera. Hyuuga miał ubraną kamizelkę i kask. Na początku nie zarejestrowała do kogo to powiedział, ale szybko okazało się, że był z nim Sasuke.
- Muszę założyć ci kajdanki - mruknął nachylając się ku niej. 
- Tylko nie z tyłu, nie dam rady wygiąć rąk - powiedziała szeptem. Uchiha zdjął jej plecak z ramienia, stanął na przeciwko niej i założył kajdanki na jej obdrapane nadgarstki. Położył jej delikatnie rękę na plecach i wyprowadził z budynku przed którym stało kilka wozów policyjnych. Sasuke zaprowadził ją do dużego samochodu, w którym siedziało już kilka zatrzymanych osób. Pomógł jej wejść i przykuł do metalowej ławki. Sakura nie patrzyła na niego, ale cieszyła się, że przyjechał razem z Nejim. Uchiha zamknął z hukiem drzwi, zajął miejsce pasażera z przodu i po chwili wóz ruszył.

- Wysiadać - powiedział Sasuke ostrym tonem. Sakura wysiadła jako pierwsza i czekała aż z samochodu wyjdą pozostali. W trakcie podróży na posterunek Sakura przyjrzała się osobom, które również zostały zatrzymane i zauważyła, że nie ma wśród nich nikogo z klakierów Konan. - Hideo, zaprowadź ich na dołek - zwrócił się do kolegi, który był jednocześnie kierowcą wozu. Podał mu jej plecak. Sakura była pewna, że to dotyczy również jej, ale kiedy ruszyła się o jeden krok, Uchiha zatrzymał ją dyskretnie. Poczekał aż cała zgraja wejdzie do budynku po czym odwrócił się jej stronę i zdjął jej kajdanki. 
- Dzięki - Sakura rozmasowała sobie nadgarstki. Nie wiedziała jaka jest dalsza część planu, więc stała i czekała na dalsze instrukcje. Sasuke patrzył na nią z góry i miała wrażenie, że skanuje całe jej ciało w poszukiwaniu jakichś urazów. - To co teraz? - zapytała, kiedy cisza zaczęła się niezręcznie przeciągać. 
- Pojedziemy do szpitala - postanowił.
- Pytałam jaki jest plan - zniecierpliwiła się.
- Plan jest taki, żeby przebadał cię lekarz. Chodź do mojego samochodu.
- Czy naprawdę mamy teraz na to czas?
- Tak - odpowiedział twardo. - Twoje zadanie zostało ukończone i resztą zajmuje się Hyuuga. 
- Powiedz mi chociaż co się działo przez ten czas, kiedy mnie nie było - poprosiła.
- Ruszysz się w końcu? - Sasuke nie dawał za wygraną. Odszedł w kierunku swojego auta pozostawiając Sakurę bez innego lepszego wyjścia niż podążanie za nim.

- Zapraszam panią na badanie - pielęgniarka wychyliła się z pokoju. Sakura podniosła się ciężko z krzesła zostawiając Sasuke samego na korytarzu. Nie był zbyt rozmowny i nie chciał jej nic wyjaśniać dopóki nie przejdzie wszystkich badań. Weszła do sali i zamknęła za sobą drzwi. Odwróciła się i zdębiała.
- Cześć - przywitał ją Kento zza biurka. Pielęgniarka wskazała jej miejsce na kozetce.
- Chcę innego lekarza - powiedziała od razu nie ruszając się z miejsca.
- Sakura, przestań... - lekarz jęknął niezadowolony. 
- Proszę zadzwonić po innego lekarza - powtórzyła Sakura patrząc na kobietę. Ta zawahała się i spojrzała na Kento niezdecydowana, jakby potrzebowała jego zgody. - Słyszy mnie pani?
- Po co robisz sceny. Usiądź, zbadam cię.
- Nie. Nie chcę, żebyś mnie dotykał. 
- Maki, zostaw nas samych - zwrócił się do pielęgniarki, która stała z słuchawką przy uchu.
- Proszę zostać do czasu aż przyjdzie inny lekarz - poprosiła Sakura.
- Cześć, przyślij doktora Kudamo do gabinetu osiem, dzięki - kobieta wykonała połączenie i odłożyła słuchawkę. - Przykro mi doktorze, nie mogłam sprzeciwić się woli pacjentki.
- Oczywiście - syknął Kento i wstał od biurka. Poprawił rękawy w białym kitlu i podszedł w stronę drzwi, gdzie nadal stała Sakura. Odsunęła się, żeby zrobić mu przejście, ale on nie wyszedł do razu. Stanął przed nią, zdecydowanie naruszając jej przestrzeń osobistą, i spojrzał na nią z góry. - Więc to tyle?
- Tyle - potwierdziła unosząc głowę i patrząc mu w oczy. - Jutro masz zabrać ode mnie resztę swoich rzeczy, albo je wyrzucę. To definitywny koniec i nie chcę, żebyś więcej się ze mną kontaktował. 
- Jak sobie życzysz - powiedział i zamaszyście opuścił pokój. Sakura momentalnie poczuła jak niepokój i napięcie z niej schodzą. 

    Wykonanie kompletu badań zajęło ponad godzinę. Na szczęście nie dolegało jej nic, o czym wcześniej nie wiedziała. Wyniki krwi nieco jej się poprawiły, ale nadal musiała pilnować diety i brać medykamenty. Wyszła z gabinetu i podeszła do czekającego na nią Sasuke. Nie uszło jej uwadze, że Uchiha kipiał z wściekłości.
- Stało się coś jak mnie nie było? - zapytała. - Coś z Nejim?
- Nie - zaprzeczył krótko i podniósł się. - Chodź, pojedziemy w jakieś spokojne miejsce i wszystko ci opowiem. 
- Dobrze - zgodziła się, bo widząc go w takim stanie nie chciała go bardziej drażnić. 
    Wyszli ze szpitala i wsiedli do auta Sasuke. Sakura nie odzywała się, bo sama była zmęczona i podekscytowana zarazem. Założyła kaptur od bluzy na głowę, bo nie mogła znieść tego, jak teraz wyglądają jej włosy. Teraz najchętniej wzięłaby ciepłą kąpiel i zmyła ten okropny kolor. 
- Pojedziemy do Kamelii - odezwał się Sasuke. - Tam będziemy mogli swobodnie porozmawiać bez obaw, że ktoś od Konan nas zobaczy.
- Mhm - mruknęła w odpowiedzi. Nie miała ochoty widzieć się z Riko, ale nie protestowała. Ostatecznie było jej wszystko jedno, a w restauracji Sato miała pewność, że zje coś pysznego. 
    Sasuke zaparkował samochód przed restauracją. Sakura naciągnęła głębiej kaptur na głowę i wysiadła z pojazdu. Uchiha otworzył przed nią drzwi do lokalu i przepuścił ją do środka. Od razu podeszła do nich kelnerka z szerokim uśmiechem na twarzy i zwróciła się do Sasuke:
- Państwa miejsce jest już gotowe.
    Prowadziła ich na piętro, gdzie stoły były rozstawione w większej odległości od siebie niż na parterze, dając tym samym gościom więcej prywatności. Przy jednym z nich kręciła się Riko poprawiając wazon ze świeżymi kwiatami. W pomieszczeniu oprócz nich nie było nikogo innego. 
- O, jesteście już - restauratorka zauważyła, że goście już przybyli i podeszła do nich rozpromieniona. - Przygotowałam dla was miejsce, zapraszam.
- Dzięki - powiedział Sasuke. Wszyscy podeszli do zastawionego stołu. Sakura usiadła na miękko wyścielonym krześle i czekała aż to samo zrobi Uchiha. 
- Proszę menu - kelnerka podała im karty i odeszła niedaleko dając im czas na zastanowienie się. 
- Zostawię was samych - Riko zwróciła się do Sakury i Sasuke. - Wszystko na koszt firmy. Smacznego.
    Sato mrugnęła do nich zawadiacko i zeszła z piętra. Sakura odprowadzała ją wzrokiem będąc pod wrażeniem jak godnie i elegancko restauratorka się zachowuje. Przeniosła spojrzenie na kartę dań rozganiając przygnębiające myśli. 

    Sakura odłożyła łyżkę do pustego talerza po zupie i westchnęła cicho. Było jej błogo i czuła się odprężona. Uchiha nie jadł wiele, głównie zerkał na nią co jakiś czas, jakby chciał się upewnić, że jej apetyt zostanie zaspokojony.
- Ino i Sai dorwali Kakuzu - odezwał się Sasuke. Sakura wyprostowała się na krześle i oparła łokcie na stole przechylając się delikatnie w jego stronę. - Najpóźniej jutro Hyuuga zawinie Konan i jej współpracowników. Te dwie dziewczyny, które zostały zatrzymane, kiedy cię śledziły wszystko wyśpiewały. Na jakich warunkach zostały zatrudnione, co było na ich umowach i ile zarabiały. Jej sztab składał wnioski o ich uwolnienie, nawet przysłali prawnika, ale nie starał się zbytnio. Daliśmy jednoznaczną odpowiedź, że nie ma takiej możliwości i więcej go nikt nie widział. Szybko odpuścili. 
- Kakuzu coś już zeznał? - zapytała z nadzieją.
- Nie - pokręcił głową. - Cała trójka milczy, grają nam na nerwach. Tobirama przesłuchuje świadków. Pewnie za około miesiąc ruszą procesy.
- Z Ino i Saiem wszystko w porządku?
- Tak. Dołączyli do Shikamaru i Temari. Ja razem z Juugo i Suigetsu szukaliśmy chłopaka i komandosów, ale przepadli jak kamień w wodę. Mieliśmy kilka tropów, ale okazały się błędne. Dobra wiadomość jest taka, że nie znaleźliśmy ciała młodego, więc jest gdzieś przetrzymywany i najwyraźniej wciąż żyje. 
- Czyli nadal stoimy w miejscu - powiedziała rozczarowana. - Może powinniśmy skupić się na Karin i Madarze?
- Myślałem o tym, żeby na jakiś czas dołączyć do Naruto i Kiby, bo są zakopani w robocie - zaproponował Uchiha. - Ludzie z Suny mają pomóc w poszukiwaniach Hidana. Jeśli chodzi o Madarę to nie wchodźmy w drogę Obito. On to ogarnia.
- Dobrze, niech tak będzie - zgodziła się. - Czekaj, a Neji?
- Poradzi sobie - odpowiedział Sasuke. - Chouji będzie razem z nim przesłuchiwał wszystkich powiązanych z Konan. 
- Czyli wszystko już zaplanowane - uśmiechnęła się. - Cieszę się. W końcu mogę się nieco odprężyć. 
- Ikabe powiedział, żebyś zniszczyła kartę SIM - powiedział Uchiha. - Masz telefon przy sobie?
- Tak - wyjęła smartfon z kieszeni kurki i podała mu. Sasuke zdjął obudowę i wyjął kartę po czym przełamał ją na pół w dwóch palcach. - Zapomniałam ci powiedzieć, że w moim plecaku, w podszewce jest kabura z nożami, którą zabrałam z fundacji. Na pewno są na niej odciski palców, ale nie jestem pewna czyje. Obstawiam, że Namiko i Kirai.
- Sprawdzę to - zapewnił ją.
- Dzięki - kiwnęła głową zadowolona, że znowu współpracują. - Odwieziesz mnie do mieszkania?
- Jasne. 
    Wstali od stołu i zeszli na parter. Napotkali Riko rozmawiającego z menagerem restauracji. Przeprosiła go na chwilę i podeszła do nich. 
- Wychodzicie już? - zapytała.
- Odwiozę Haruno i wracam na komisariat - opowiedział Uchiha. 
- Cieszę się, że przyjechaliście na obiad - uśmiechnęła się restauratorka. - Do zobaczenia.
- Dziękuję za znakomite jedzenie, cześć - pożegnała się Sakura i jako pierwsza wyszła z lokalu. Podeszła do samochodu partnera i czekała aż odblokuje zamek. Szybko dołączył do niej Sasuke i otworzył auto. Wsiadła do środka i zapięła pas.
- W schowku jest twój telefon - powiedział odpalając samochód. - Komendant powiedział, że masz jutro dzień wolny, więc nie pokazuj się na posterunku. 
- Chętnie skorzystam - przyznała Sakura. Otworzyła skrytkę i wyjęła komórkę. Wstrzymała się z włączaniem jej dopóki nie będzie już u siebie. - Jestem wykończona. I nie chcę się ludziom pokazywać z tym czarnym łbem. 
- Ino miałaby co komentować.
- Właśnie dlatego wolę sobie tego oszczędzić. 
    
    
____________________________________________________________

Jak to mówią: lepiej późno niż wcale. 
Okej, to żadne usprawiedliwienie. Wiecie co, miałam kryzys. Za bardzo zaplątałam się w tym wątku Konan i na początku jak zaczynałam pisać ten rozdział to miałam zupełnie inne zakończenie. To miało być trzęsienie ziemi. To nic, zacznie się od trzęsienia w następnym rozdziale i też będzie dobrze. 
Dajcie znać, czy nie za bardzo z tym wszystkim przekombinowałam, bo ja do ostatniej kropki nie jestem pewna. No tak 5/10. Zostawiam Was z tym.
Dziękuję, że czekaliście i mnie dopingowaliście! Spięłam tyłek i wrzucam. Enjoy.

Do następnego!


https://pl.pinterest.com/pin/111886371984555836/


  

Komentarze

  1. Cudowny!!! Więcej napisze jak wrócę z pracy, bo jak rano zobaczyłam, że wrzuciłaś rozdział to gdzieś ta robota zeszła na drugi plan i omal się nie spóźniłam! 😂

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra, mam to na chłodno.
    Pierwsze takie zderzenie z rzeczywistością i aż słyszałam jak mi serce pęka na milion małych kawałków jak Sakura zdała sobie sprawę z tego z kim spędziła noc.. Tak strasznie mi przykro, jakby to moja przyjaciółka została wykorzystana, bo chujek perfidnie wykorzystał jej stan, a jeszcze ją obwinia i gra na uczuciach. Ach, żeby w mordę za to dostał!
    Scena w wannie ponownie rozwaliła mnie na kawałki. :( chryste tyle emocji..
    Nie popieram w żadnym wypadku kłamstwa, ale kiedy spotkała Sasuke w parku w zasadzie się nie dziwię, że zrobiła tak, a nie inaczej trochę urocze to było jak nie potrafi kłamać, a on przy każdej jej marnej odpowiedzi ją zaginał,jak zwykle poker face.
    Ale mnie zżera ciekawość czy on pamięta jak się na nią rzucił czy nie. 🤔 Z tego co mówi Naturo to na miejscu Sakury miałabym niezłą rozkminę na kolejne kilka dni.

    Akcje z Konan poprowadziłaś naprawdę wspaniale! Ja wiem, że się powtarzam i że to już nudne jak flaki z olejem, ale to lepsze niż serial. Caly czas trzymałaś w napięciu, wszystko jest tak idealnie dopracowane, dograne, tak płynnie przechodzi się z jednej do drugiej akcji, że ciężko powstrzymać emocje na wodzy. Czytając to rano obudziłam się lepiej niż bym kawę wypiła, o której w szale czytania zapomniałam. 🥴
    Sakura to ma przerąbany okres ostatnio w życiu.. Została poturbowana psychicznie to i jeszcze fizycznie na akcji. Jak słodko, że Neji powiedział jej o tym, że Sasuke dosadnie dał mi znać, że ma się jej krzywda nie stać!
    Jestem tylko ciekawa czy za to, że została pobita na akcji będzie go winił? Teraz w czasie obławy tak za bardzo nie miał jak, ale jestem ciekawa czy mu później wyrzyga, że nie dopilnował by nie stała jej się żadna krzywda.
    Czekam również na rozwinięcie wątku nocy spędzonej z Kento, cxy Sasuke się dowie, jaka będzie jego reakcja... Aaaaaaaaaaaaa, tak dużo pytań 😂😂

    Także no mi się osobiście bardzo podobał, wszystko jest płynnie, naturalnie poprowadzone i myślę, że Twoje wątpliwości są zupełnie nieuzasadnione, ale gdzieś tam rozumiem, że od siebie wymagasz. Cholernie niecierpliwie czekam na kolejny rozdział, życzę Ci wszystkiego najlepszego i dużo weny! ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sakura w moim opowiadaniu nie będzie miała lekko. Jak mówiłam: następny rozdział zacznie się od trzęsienia ziemi. Wyjaśni się też dlaczego Sasuke był wkurzony, kiedy Sakura wyszła z badania. I to na tyle spoilerów.
      Dzięki za dobry odbiór rozdziału i za życzenia :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz.
Spam w komentarzach będzie od razu usuwany.