Rozdział dwudziesty

 Korzystając ze słonecznej, jesiennej pogody Sakura wyszła na spacer po parku. Hatake zabronił jej przychodzić do pracy, więc postanowiła wykorzystać ten czas na relaks, mimo, że specjalnie nie potrzebowała odpoczynku po wolnym weekendzie. Nie nosiła już zranionej ręki w temblaku, bo tylko jej przeszkadzał. Radziła już sobie samodzielnie z zakładaniem opatrunku, a rana wydawała się ładnie goić.     
    Spotkanie z dziewczynami przeciągnęło się do późnych godzin nocnych. Wizyta koleżanek poprawiła jej humor po przykrych wydarzeniach. Dawno nie miała takiego babskiego wieczoru w luźnej atmosferze. Dotychczas jej życie głównie kręciło się wokół dwóch mężczyzn: Sasuke - Kento. Czy przez to żyło jej się lepiej? Na pewno w jakiś sposób bardziej skomplikowanie i intensywnie. 
    Wczorajsza informacja o Sasuke i Riko boleśnie uświadomiła ją, że jej kiełkujące uczucia względem Uchiha powinny być jak najszybciej zduszone. Nie chciała nastawiać się na coś, co nigdy nie nastąpi, robić sobie nadziei jego nic nieznaczącymi gestami. Póki jeszcze nie miało to prawa tak boleć, wolała odpuścić i postawić na pełen profesjonalizm.
    Dzwoniący telefon zatrzymał ją na chwilę w miejscu. Wyciągnęła aparat z kurtki i na wyświetlaczu zobaczyła nazwisko tego, którego starała się wyprzeć z głowy. Odebrała połączenie.
- Mam wolne, oby to coś ważnego - powiedziała na przywitanie.
- Wczoraj też miałaś i z rozciętą ręką przyszłaś do pracy - odpowiedział równie zgryźliwie Uchiha.
- Do rzeczy - ponagliła go. Nie wiedziała dlaczego jest dla niego szorstka.
- Jiro próbował popełnić samobójstwo.
- Co? - Sakura z wrażenia przysiadła na ławce.
- No - potwierdził Sasuke. - Pociął sobie łapy.
- Przewieźli go do szpitala głównego? - zapytała.
- Nie - zaprzeczył. - Założyli mu szwy i zostawili w skrzydle szpitalnym w zakładzie karnym. Będzie pod opieką psychiatry. 
- Myślisz, że ktoś mu kazał to zrobić, żeby już więcej nie składał zeznań?
- Myślę, że zdał sobie sprawę jak dalej będzie wyglądało jego życie. Musimy poczekać co wykaże badanie psychiatryczne. W tym czasie trzeba już ostatecznie przycisnąć Matsumoto i zamknąć tę sprawę.
- Jutro będę już w pracy - zapewniła go. - Napiszę ten raport do Tobiramy i...
- Raport już napisany i wysłany - przerwał jej.
- To dobrze - odpowiedziała. - Dzięki.
- Próbowałem się dowiedzieć czegoś o tym dziecku, ogólnie czy coś podejrzanego działo się w tamtej dzielnicy, ale do niczego się nie dokopałem - Uchiha podjął kolejny wątek.
- Pewnie dobrze byłoby znowu pokręcić się po okolicy - powiedziała. - Podpytać w tym barze, z którego wychodzili, może jakiś monitoring miejski, nie wiem.
- Może znowu coś ciekawego wywęszysz - zażartował. Sakura parsknęła śmiechem. Przypomniała sobie ich pierwszą wizytę w spalonej księgarni.
- Liczę też na twoje zmysły. Może ty byś się w końcu czymś popisał.
- Mam dobry wzrok.
- O łał - udała zachwyt. - W takim razie muszę cię wyzwać na partnerski pojedynek na strzelnicy.
- Ale przecież nie lubisz przegrywać - odgryzł się. 
- Dobra Uchiha, nie wpadaj tu w samozachwyt - ucięła dalszą dyskusję. - Coś jeszcze?
- Tyle.
- Cudnie. Do jutra.
- Cześć - pożegnał się i rozłączył połączenie.
    Sakura opadła w westchnięciem na oparcie ławki. Jiro udawał tylko pewnego siebie i wyluzowanego nastolatka. Tak naprawdę wizja spędzenia kolejnych kilkudziesięciu lat w więzieniu pchnęła go do targnięcia się na własne życie. Pomimo całego tragizmu sytuacji, Sakura nie potrafiła zdobyć się na takie uczucie jak współczucie. 
    Podniosła się z ławki i zawróciła w stronę domu. Myślami wciąż krążyła między Sasuke, a Riko.

- Daj, ja to wezmę - powiedział Naruto schylając się do blatu. W jedną rękę wziął filiżankę Sakury, a w drugą fikuśny kubek Sasuke. - To chyba on powinien ci nosić herbatki. Gdzie ty z tą ręką...
- Już się goi, niepotrzebnie siejesz zamęt - odpowiedziała Sakura idą tuż za nim. - On też niedawno został zraniony...
- Co nie przeszkadzało mu iść na trening do Lee - mruknął blondyn. Podszedł do biurka Uchihy i głośno postawił mu kubek na blacie. - Masz, ty łajzo. Czemu partnerkę wykorzystujesz?
- Sama się zaoferowała - odpowiedział Sasuke odchylając się na krześle. - Nie rób z niej kaleki.
- Nie robię - obruszył się Uzumaki. - W każdej chwili może skopać ci dupsko.
- Mhm.
- Przestań zawsze zgrywać twardziela. Przecież wiem, że masz też delikatną stronę. Weźże okaż ją kobiecie...
- To nie twoja sprawa - warknął Sasuke. Sakura zauważyła, że wyraźnie się podirytował.
- Ale wiecie, że ja tu cały czas jestem? - wtrąciła się przerywając ostra dyskusję między przyjaciółmi. Zabrała swoją filiżankę od Naruto i mrugnęła do niego przyjaźnie. Blondyn najwyraźniej trafnie odczytał jej zamiar, bo odpuścił dalszą pyskówkę z Sasuke. Rzucił mu jeszcze na koniec złe spojrzenie i zajął miejsce przy swoim biurku.
    Sakura nie miała wyjścia i usiadła między młotem, a kowadłem. Wyjęła z teczki kopię raportu, która Uchiha przygotował dla Tobiramy. Zapoznawała się z treścią, ale kątem oka zerkała na partnera. 
Delikatną stronę to on pokazuje tylko Riko, pomyślała. Machnęła głową odrzucając takie beznadziejne myśli. Co ją to obchodziło? Po co w ogóle się nad tym zastanawiać? Czy to coś zmieni w ich relacji? Nie.
- Czy ty słuchasz co ja do ciebie mówię? - do jej uszy dobiegł głos Sasuke.
- Nie - przyznała odwracając głowę w jego stronę.
- Jak się źle czujesz, to może powinnaś jeszcze zostać w domu - powiedział.
- Czuję się dobrze - zaakcentowała ostatnie słowo. - Zamyśliłam się. Tobie się to nie zdarza?
- Rzadko - odpowiedział.
- Teraz masz moją pełną uwagę, słucham.
- Jeśli to ojciec Matsumoto zaopatrywał go w prochy to dobrze byłoby dowiedzieć się u źródła co i jak. Jest duża szansa, tak jak mówiłem, że facet zdążył się już gdzieś zaszyć, ale znam paru ludzi w Kirigakure i może nawet uda się zebrać kilka przydatnych informacji.
- Chcesz tam jechać? - zapytała.
- A mamy coś lepszego do roboty? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Matsumoto nie wyjdzie ze szpitala szybciej jak na początku przyszłego tygodnia. Od licealistów już nic więcej nie wyciągniemy. Słyszałem, że mają tam problemy z gangami narkotykowymi. My pomożemy im, oni nam. Współpraca i te sprawy.
- Tak to sobie wykombinowałeś - uśmiechnęła się. - W sumie to nie mamy nic do stracenia.
- Porozmawiamy o tym z Kakashim po odprawie - powiedział Sasuke. - Nie sądzę, że będzie miał coś przeciwko.
- Dobry pomysł - przytaknęła. 
- Odprawa! - krzyknął Hatake wychodząc ze swojego gabinetu.

- Gdzie jest Ino? - zapytała szeptem Sakura siedzącą obok niej Temari. - Jak przyszłam do pracy to jeszcze ją widziałam.
- Nie wiem - odpowiedziała. - Zawinęła się szybko gdzieś z Saiem, ledwo się z nią minęłam w drzwiach na wydział.
    Sakura kiwnęła głową i nie zaprzątała sobie dłużej głowy Ino. Kakashi jak zwykle sprawnie poprowadził spotkanie i po piętnastu minutach wychodzili z salki. Razem z Sasuke chcieli od razu skonsultować z Hatake pomysł wyjazdu służbowego do Kirigakure. 
    Drzwi od wydziału, które otworzyły się z hukiem zwróciły uwagę wszystkich obecnych. Jako pierwszy wszedł Sai, próbując utrzymać wyrywającego się mężczyznę, który pomimo, że skuty kajdankami, ciągle się wyrywał i krzyczał w ich stronę. Za nimi wbiegła zdyszana i czerwona na twarzy Ino. 
- To nie moja wina! Słyszysz?! To nie moja wina!! - krzyczał mężczyzna. 
- Niech się pan już uspokoi! - próbowała go przekrzyczeć Yamanaka. 
    Do Saia podbiegli Naruto z Shikamaru i pomogli mu zapanować nad szarpiącym się zatrzymanym. We trójkę weszli do pokoju przesłuchań. Ino patrzyła jak drzwi się zamykają. Złapała się pod boki i podeszła do miejsca gdzie stali Sasuke, Sakura i Kakashi. 
- A wam jak się zaczął dzień? - zapytała jakby właśnie nie byli świadkami ich hucznego wejścia. 
- Na pewno lepiej niż tobie - odpowiedział Uchiha. - Kto to jest?
- Ordynator Namada - odpowiedziała Yamanaka patrząc na Sakurę. - Dostaliśmy wezwanie do szpitala, że dziwnie się zachowuje, jakby był pod wpływem narkotyków. W takim stanie szykował się do operacji.
- To niemożliwe - Sakura nie mogła uwierzyć. Nie poznała od razu lekarza, kiedy jego twarz wykrzywiała taka złość. Zawsze widziała w nim ucieleśnienie łagodności i uczciwości. 
- A jednak. Cały czas twierdzi, że ktoś go podtruwa, że on nic nie bierze. Okropna sprawa. Idę po Shizune, żeby pobrała krew do analizy i dała mu coś na uspokojenie. 
- Nie sądzę, że będzie wstanie dzisiaj składać jakiekolwiek zeznania - odezwał się Kakashi. - Raczej szykujcie mu kwaterę na dołku.
- Też tak uważam - przytaknęła mu Ino. - Lecę do labo, bo szkoda czasu.
    We trójkę odprowadzili blondynkę wzrokiem. Sakura posmutniała na wieść o tym, że lekarz z tak dobrą renomą staczał się na samo dno. 
- Chcieliście porozmawiać? - zapytał Hatake.
- Tak - potwierdził Sasuke. - Mamy w planach pewien wyjazd w ramach współpracy międzymiastowej i potrzebujemy to z tobą skonsultować.

- Tylko nie naróbcie mi tam wstydu przed Chojuro - Kakashi przybił pieczątkę pod oficjalnym dokumentem zezwalającym na podróż służbową i przeprowadzenie wspólnego śledztwa. - Trzy dni wystarczą?
- Musimy wrócić na rozprawę Hikaru - odpowiedziała Sakura.
- To do zobaczenia w piątek - uśmiechnął się Hatake podając jej zaświadczenie. 
- Dzięki - powiedział Sasuke przy wyjściu z gabinetu. 
- Szybko poszło - zdziwiła się Sakura. - Nawet specjalnie nie pytał o cel wyjazdu.
- Wystarczyło powiedzieć, że to w ramach współpracy i w zasadzie sprawa była przesądzona - wyjaśnił jej Uchiha. - Hatake bardzo lubi takie akcje. Zawsze powtarza, że trzeba zacieśniać relacje w branży.
- Wyszło nam to na dobre - podała mu dokument. - Idę poszukać Ino.
- Tak się przejęłaś tym lekarzem? - zainteresował się Sasuke.
- Trochę tak - przyznała. - To mentor Kento. Ino już jakiś czas temu mi mówiła, że są jakieś skargi na ordynatora, że ogólnie dzieje się coś dziwnego. Zupełnie mi ten opis nie pasował do tego, jakim człowiekiem jest doktor Namada, bo miałam okazję go poznać osobiście. 
- I teraz zmieniłaś o nim zdanie? - zapytał.
- Myślę, że to nie jest zero jedynkowe - odpowiedziała.
- A powinno być.
- Uchiha, ja wiem, że ty masz rozwiązanie na każdą sytuację, ale jesteś już chyba na tyle uświadomiony życiowo, że wiesz, że to tak nie działa. 
- W naszej pracy działa - powiedział, jakby chciał zakończyć dyskusję. - Ino wyszła z Shizune z pokoju przesłuchań. Nie rozgaduj się za długo, bo dzisiaj jeszcze musimy wyjechać do Kiri.
    Sakura odpuściła dalszą dyskusję z Uchihą zbywając go machnięciem ręki. Podeszła do koleżanek rozmawiających półgłosem.
- I co z nim? - zapytała.
- Jest pod wpływem środków odurzających, to pewne - odpowiedziała laborantka. - Pobrałam krew, zrobię badania na cito. 
- Uspokoił się już trochę - dodała Ino. - Ale o przesłuchaniu dzisiaj nie ma mowy. Oby jutro się udało. Ma już przyszykowane miejsce w celi, zaraz go chłopaki wyprowadzą.
- Wracam do siebie bo mam sporo roboty - powiedziała Shizune i pomachała im na odchodne. Ino przeciągnęła dłonią po twarzy.
- Ten szpital to jakieś siedlisko zła - powiedziała blondynka, po czym jakby się zreflektowała i spojrzała na Sakurę dodając: - Bez urazy.
- Nie biorę tego do siebie - zapewniła ją Sakura. - Nic co związane ze szpitalem już mnie nie dotyczy. Mogę ci jakoś pomóc?
- Dopóki doktor nie dojdzie do siebie to nie. Jeśli cię to interesuje, to możesz jutro podglądnąć przesłuchanie.
- Jutro nie będzie mnie w Konoha. Dzisiaj jedziemy z Uchihą na trzy dni do Kirigakure. 
- O proszę - Ino uśmiechnęła się zgryźliwie. - Wyjazd służbowy z samym Uchihą. Pewnie będzie chciał się popisać przed kolegami i nie da ci chwili na odpoczynek.
- Pewnie faktycznie nie będzie na to czasu - przyznała Sakura. - Myślę, że Uchiha zachowa w pracy zdrowy rozsądek.
- Twoje optymistyczne nastawienie względem tego człowieka jest nieprawdopodobne.

- Idziesz ze mną? - zapytał Sasuke rozpinając pas bezpieczeństwa.
- Będzie okej jak poczekam tutaj - odpowiedziała Sakura. 
- To nie będzie takie pięć minut jak ostatnio - powiedział.
- Masz u siebie jakieś cenne dzieło sztuki, którym chcesz się pochwalić? - zażartowała.
- Nie, ale chcę się pochwalić jakie mam obciążenie na sztandze.
    Sakura parsknęła śmiechem i wysiadła z pojazdu. Sasuke prowadził ją w kierunku jednego z wysokich bloków. Jeszcze nie tak dawno czekając na niego w samochodzie zastanawiała się, w którym z tych budynków mieszka Uchiha. 
    Sasuke podszedł do drzwi jednego z apartamentowców i otworzył drzwi za pomocą kodu. Wpuścił ją do środka i wskazał ręką w którą stronę ma się dalej kierować. Zatrzymała się koło windy niepewna, czy będą z niej korzystali, czy wejdą po schodach.
- To czwarte piętro - rozwiał jej wątpliwości wchodząc na pierwsze stopnie.
    Szła za nim czując lekkie podekscytowanie. To miała być tylko krótka wizyta w jego mieszkaniu, ale nawet kiedy tak sobie to tłumaczyła, to emocje brały górę. Bardzo chciała zobaczyć jak słynny Uchiha mieszka, chociaż nastawiała się na raczej surowe i praktyczne wnętrze, pasujące go jego charakteru. 
    Sasuke zatrzymał się przed brązowymi drzwiami oznaczonymi numerem 18. Otworzył drzwi kluczem i zaczekał aż wejdzie do środka. Sakura niepewnie przestąpiła próg jego domowego azylu. Od wejścia widoczna była kuchnia, w której ciemne meble ustawione były w literę U. Po prawej stronie od małego przedpokoju znajdował się przestronny salon. Zdjęła buty i weszła głębiej. Minęła niewielki pokój po lewej stronie i stanęła na środku salonu patrząc na przymknięte drzwi od sypialni - jak zauważyła po krawędzi łóżka. Łatwo wydedukowała, że zamknięte drzwi obok sypialni to łazienka. 
    Odwróciła się na dźwięk kluczy rzucony na stół. Sasuke ściągnął kurtkę i powiesił na oparciu krzesła. 
- Coś do picia? - zapytał.
- Nie trzeba - odpowiedziała. - Sprężaj się, bo jeszcze musimy zrobić przystanek u mnie.
    Uchiha nic nie odpowiedział, tylko skierował się do sypialni. Sakura stała na środku pokoju i rozglądała się po wnętrzu. Było zupełnie inne niż zakładała, bo okazało się przytulnie i nie doszukała się tu kobiecej ręki Riko. Rzuciło jej się w oczy, że Sasuke faktycznie nie miał żadnych kwiatów, więc nawet jego dziewczyna nie zdołała go na to namówić. Podeszła do komody na której stały zdjęcia rodzinne. Sasuke i Naruto w szkole policyjnej, zdjęcie grupowe całego wydziału, zdjęcie z rodzicami, z bratem... Wzięła ramkę ze zdjęciem do ręki i popatrzyła na twarz starszego z braci. Byli z Sasuke bardzo do siebie podobni. Itachi miał nieco dłuższe włosy i widoczne zmarszczki pod oczami, jednak nie odejmowało mu to urody. Odstawiła zdjęcie powoli na swoje miejsce, jakby nie chciała naruszyć sacrum tego przedmiotu. 
    Sasuke wyszedł z sypialni z niewielką sportową torbą i otworzył drzwi od łazienki za którymi bez słowa zniknął. Sakura odwróciła się z zamiarem kontynuowania zwiedzania mieszkania Uchihy. Chciała teraz zobaczyć jak wygląda jego balkon i podeszła nawet do drzwi, żeby je otworzyć, ale jej wzrok przykuła półka zawieszona nad sofą, a raczej to, co na tej półce stało. 
- Możemy jechać - usłyszała głos Sasuke za plecami. Odwróciła się w jego stronę i kciukiem wskazała na to co zobaczyła.
- Dlaczego to stoi u ciebie?
- Suri chciała, żeby to tu stało - odpowiedział spokojnie. - To jakiś problem?
- Nie - zaprzeczyła. - To prezent, więc nie mogę dziecku mówić co ma z nim zrobić. 
- Świetnie - skwitował krótko. - Idziemy?
- Tak - przytaknęła. Ostatni raz spojrzała na niebieską doniczkę, w której rosły kosmosy. Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy Sasuke nie patrzył.

- Szybko przyjechaliście - powiedział Chojuro. - Trafiła wam się fajna pogoda i dobrze się złożyło, bo zaplanowaliśmy integrację w barze na plaży. Zresztą, to chyba nawet niedaleko hotelu w którym się zatrzymaliście.
- Dobrze, to Haruno trafi sama po pijaku do pokoju - skomentował złośliwie Sasuke.
- A Uchiha będzie mógł paradować po plaży bez koszulki, żeby złowić jakieś foczki - odbiła piłeczkę Sakura. 
- Jak chciałaś popatrzeć to trzeba było powiedzieć.
- Twoje ego właśnie wybiło ponad skalę.
- To może ja wam przerwę - komendant zatrzymał się przed drzwiami na swój wydział. - Do tej pory wierzyłem w dobre wybory Hatake, ale patrząc na was mam pewne wątpliwości - Sakura spojrzała z ukosa na Sasuke. - Niemniej, to nie moja sprawa. Liczymy na wasze zaangażowanie i wsparcie.
- W stu procentach - odpowiedziała Sakura.
    Weszli na wydział, w którym było gwarno. Każdy zajęty był swoją pracą i tylko nieliczni odwracali głowy w ich kierunku, żeby się przywitać. Parę osób podeszło do Sasuke, aby wymienić uścisk dłoni. Bardzo szybko przestało ją dziwić, że ludzie znają nazwisko Uchiha i to nie tylko w policyjnych kręgach. Zostawiła swojego partnera w tyle i szła tam, dokąd prowadził ją Chojuro. 
- Przyniosłem z archiwum wszystko co mamy na temat Matsumoto seniora - wskazał pokaźną kupkę akt równo ułożoną na biurku. - Tu obok - przesunął osobną kolumnę teczek w jej stronę - informacje o gangach z którymi współpracował: kto siedzi, kto nie, kto jest kretem i tak dalej. I na końcu świeża sprawa, bo na rynku pojawiła się nowa grupa, która sprzedaje nie tylko prochy, ale jakieś dopalacze w szkołach. Zapoznajcie się z tym i obgadamy to dzisiaj. Mamy na oku jedną placówkę, w której handel kwitnie, więc na pewno dzisiaj przejedziemy się na rozpoznanie. 
- Jak Uchiha skończy rozdawać autografy to niezwłocznie przejrzymy te akta - powiedziała Sakura siadając na krześle. 
- Jest u nas bardzo szanowany - powiedział komendant. - Pracowaliśmy nad wspólną sprawą przed dwa miesiące i to była naprawdę dobra współpraca. 
- Gdzie z nim nie pójdę to sława go wyprzedza.
- Tak już jest.
- Przywykłam - machnęła ręką. - Pierwsze miejsce na podium będzie już zawsze obsadzone, więc pozostaje nacieszyć się tym co zostanie.
- Ale nie myślisz tak o sobie? - przysiadł na blacie biurka i delikatnie się nad nią pochylił. 
- Nie śmiem stawiać się nawet w cieniu Uchihy, bo dopiero co skończyłam szkołę.
- Gdybyś była tylko jakąś dziewczyną, która dopiero co skończyła szkołę to na pewno nie zostałabyś do niego przydzielona.
- Nie pocieszaj mnie - spojrzała na niego z ukosa.
- Nawet nie próbuję - odpowiedział. - Mówię z doświadczenia jak jest. Poza tym Kakashi powiedział mi, że razem tworzycie bardzo dynamiczny duet. I cóż... nie da się tego nie zauważyć.
- Więc może jest w tym jakaś iskra... Hatake, nie wiem - wzruszyła ramionami. - Dopóki robię to co lubię i to, co do mnie należy to wszystko mi jedno.
- Rozsądne podejście - Chojuro podniósł się i uśmiechnął do kogoś, kogo Sakura jeszcze nie widziała. Obróciła się na krześle, żeby przekonać się, że było to skierowane do Sasuke. 
- Zdobyczna herbata - postawił przed nią kubek z parującym naparem. - Zaczęliście beze mnie?
- Zamieniliśmy luźno parę zdań - komendant poprawił duże okulary. - Zostawię was, żebyście mogli zapoznać się ze wszystkimi zebranymi przez nas informacjami i spotkamy się za godzinę u mnie w gabinecie.

    Siatka powiązań gangów narkotykowych była bardzo duża i ciężko było się od razu w tym wszystkim połapać. Sakura musiała czasami dwa razy wracać do opisu innych spraw, czy akt ludzi, którzy ciągle zmieniali pseudonimy lub grupy. Samo nazwisko Matsumoto seniora pojawiło się w kilkunastu aktach i pod różnymi ksywkami. 
- Bogate tradycje rodzinne, nie ma co - skomentował Sasuke odkładając kolejną teczkę na kupkę. - A zaczęło się tak niewinnie...
- Papierosy, alkohol bez akcyzy, LSD, a później coraz mocniej w to wchodził - Sakura czytała raport, którego kopię mieli u siebie w Konoha. - Może teraz faktycznie poszedł w dopalacze.
- To jeszcze większe gówno niż normalne prochy - powiedział Sasuke. - Byłoby to trochę dziwne gdyby taki stary wyjadacz zaczął zajmować się rozprowadzaniem środków do czyszczenia rur. 
- Obecnie z tego miałby największy zysk - zauważyła. - Podejrzewam, że to kwestia czasu, aż Koji zacząłby sprzedawać dopalacze w liceum Kagawe. 
- Nie zdążył niestety - skomentował ironicznie Uchiha. - Myślę, że senior siedzi gdzieś w piwnicy i rozsypuje te substancje, bo nie sądzę, żeby siedząc na wózku zajmował się jeszcze dilerką.
- Tak czy inaczej musimy się przytulić do jakiejś obecnie działającej grupy. I tu opcje są dwie: albo został ze starymi ziomkami, albo ze względu na świetlaną przyszłość jaką malował synkowi w oświacie - związał się z tymi kretynami od dopalaczy.
- Od samego gdybania i tak nic nie wyjdzie - Sasuke wstał z krzesła. - Porozmawiajmy z Chojuro.
    Oboje podeszli do solidnych drzwi wykonanych z ciemnego szkła. Sakura zapukała i kiedy usłyszała zaproszenie, pchnęła za klamkę i weszła do środka. Gabinet komendanta był urządzony dosyć przytulnie i funkcjonalnie. Pierwsze co rzucało się w oczy to ogromne akwarium na ścianie za plecami Chojuro, w którym pływały różne gatunki kolorowych ryb. 
- Piękne akwarium - powiedziała Sakura podchodząc do biurka mężczyzny. 
- Odstresowuje mnie to - uśmiechnął się. 
- Przejrzeliśmy akta - dalszą pogawędkę uciął Uchiha. - Zainteresowała nas ta nowa grupa, która sprzedaje dopalacze w szkołach. Widzimy dosyć duże prawdopodobieństwo, że w końcu to badziewie dotarłoby do liceum w Konoha za pośrednictwem Koji Matsumoto.
- Interesująca teza - zamyślił się komendant. - Mamy dwoje na celowniku - otworzył szufladę przy biurku i wyciągnął teczkę. Podsunął w ich kierunku. - Kobieta i mężczyzna. Para kochanków.    
    Sakura otworzyła folder i wyjęła dwa zdjęcia. Oboje byli bardzo charakterystyczni. Kobieta miała bujne czarne loki i wygolone boki głowy. Wyraźnie można było zauważyć ingerencję chirurga plastycznego w jej wygląd. Mężczyzna również wyglądał na bardzo zadbanego i gdyby miała oceniać ludzi tylko po ich wyglądzie to nie powiedziałaby, że ten człowiek może zajmować się czymś nielegalnym. Wyglądał jak młody, charyzmatyczny biznesmen, łamacz niewieścich serc. 
- To gdzie możemy zacząć obserwację? - zapytał Sasuke.

- Nie wyglądamy podejrzanie w tym samochodzie? - Sakura wyglądała przez szybę od strony pasażera.
- Że zbyt biednie? - dopytał Uchiha.
- Widzisz jakie auta są zaparkowane na podjazdach?
- Ja nie mam kompleksów z powodu mojego samochodu. 
- Zatrzymaj się na chwilę - powiedziała ignorując to, co powiedział. - Zobacz, chyba u naszej parki jest jakaś impreza w ogrodzie.
    Sasuke zaparkował przy krawężniku w znacznej odległości od domu, który według akt wynajmowali. Według dowodów, które zebrała grupa Chojuro oboje oficjalnie zajmowali się sprzedażą nieruchomości, co od razu skojarzyło się Sakurze z agentem ubezpieczeniowym Tanaką - niby formalnie zajmował się sprzedażą ubezpieczeń, a tak naprawdę współpracował z ludźmi z przestępczego półświatka. 
    Z posiadłości pary dochodziła muzyka i gwar rozmów. Kilka drogich samochodów było zaparkowanych na ich szerokim podjeździe. Uchiha wyjął aparat ze schowka i zrobił kilka zdjęć gościom, którzy brali udział w imprezie. 
- Myślisz, że Matsumoto też może tam być? - odezwała się Sakura.
- A co taki pierdziel miałby robić na imprezie młodych krezusów? - odpowiedział jej w swoim stylu. - Niemniej, widzę tutaj kilka gęb, które jednoznacznie kojarzą mi się z więzieniem - zrobił kolejną serię zdjęć.
- Chyba nie ma sensu czekać do końca tej imprezy - powiedziała. - Kręcą się tu dzieci, więc nie sądzę, że to impreza pod hasłem: wciągnijmy ile wlezie. 
- Akurat takim ludziom obecność dzieci w niczym nie przeszkadza - mruknął i odpalił samochód. - Ale masz rację, siedzenie tutaj nie ma sensu. Jutro wieczorem ma być jakaś impreza w klubie, którego są właścicielami, więc tam spróbujemy szczęścia.
- To zanim pójdziemy na balety to podjedźmy jeszcze pod dom, gdzie dotychczas mieszkał Matsumoto - zaproponowała.
- Liczysz na to, że siedzi przed kominkiem i na nas czeka? - zadrwił.
- Pomyślałam, że skoro oni się tu beztrosko bawią, to dlaczego on miałby się ukrywać? Oficjalnie nic na niego nie mamy.

- Ładny domek za kasę ludzi, których zrujnował - powiedział Sasuke przystając na chodniku prowadzącym do niewielkiego, ceglanego budynku. 
- Powiedz to politykom - powiedziała Sakura i ruszyła pierwsza. Podeszła do masywnych drzwi i zadzwoniła dzwonkiem, a chwilę później dołączył do niej Uchiha.
- Nie sądzę, że on tu jest - rozejrzał się na boki. 
- Coś ty się tak uczepił tych swoich teorii - warknęła na niego ze złością. - Jesteśmy na miejscu, to głupotą byłoby nie sprawdzić.
- W tym czasie moglibyśmy pojechać do więzienia.
- Oni już raczej nigdzie się nie ukryją.
- Żebym później nie mówił: a nie mówiłem.
- Mów co chcesz, nie obchodzi mnie to - powiedziała gniewnie. - Przestań się mnie dzisiaj czepiać.
- W czym mogę pomóc?
    Oboje natychmiast umilkli i spojrzeli na źródło nieznanego im dotąd głosu. Drzwi były otwarte, a przed nimi na wózku inwalidzkim siedział mężczyzna w średnim wieku. Sakura od razu zauważyła podobieństwo ojca i syna. Mężczyzna patrzył na nich z dezaprobatą i po prostu jak na ludzi, którzy zakłócają jego spokój.
- Dzień dobry - przywitała się Sakura szybko. - Nazywam się Mika Fuhiguro, a to mój kolega Yuji Ikanawe, jesteśmy pracownikami kuratorium w Konoha, pod które podlega liceum Kagawe, w którym uczy pana syn Koji. Czy możemy z panem chwilę porozmawiać?
- A co ja mam do kuratorium? - zapytał mężczyzna.
- Wobec pana syna będzie prowadzone postępowanie w związku z rozprowadzaniem narkotyków w szkole - wyjaśniła Sakura. - Bardzo zależy nam na niemedialne rozwiązanie tej sprawy, ponieważ liceum Kagawe jest elitarną placówką, dlatego ściśle współpracujemy z policją. 
- Mój syn jest dorosłym mężczyzną i sam odpowiada za siebie.
- Chodzi nam bardziej o informacje o przeszłość syna, czy miał wcześniej jakąś styczność z narkotykami, jakim był uczniem...
- Nie wiem czy cokolwiek wniosę do sprawy, ale dobrze - Matsumoto odjechał kawałek do tyłu wózkiem i zrobił im przejście. - Macie jakieś legitymacje?
- Oczywiście - Sakurze zrobiło się gorąco, ale sięgnęła do torby mając w planach machnąć swoim policyjnym identyfikatorem licząc, że to przejdzie. 
     Dźwięk tłuczonego szkła dochodzący ze środka mieszkania spowodował, że wszyscy spojrzeli w jednym kierunku. Na korytarz wybiegł przestraszony, biały kot i wskoczył Matsumoto na kolana.
- Znowu coś zrzuciłaś z szafki? - bardziej stwierdził niż zapytał. Kot zamruczał i połasił się do właściciela. - Proszę wejść, nie będziemy rozmawiali w drzwiach.
    Sakura odetchnęła cicho i przywołując na twarz naturalny wyraz weszła pierwsza. Mieszkanie było urządzone prosto, ale gustownie. Spodziewała się bardziej wnętrz z przepychem, ekstrawaganckich wykończeń, mebli, dodatków. 
- Nie mam wiele czasu na rozmowę - powiedział Matsumoto wjeżdżając za Sasuke do salonu połączonego z kuchnią. - Przejdźmy od razu do rzeczy. Usiądźcie.
    Przejście od razu na "ty", tryb rozkazujący i Sakura nawet gdyby nie znała jego kartoteki to uznałaby to za nietypowe. Usiadła na skórzanej kanapie, a obok niej Uchiha. Matsumoto podjechał do stolika kawowego i spojrzał na nich wyczekująco. Jedną ręką głaskał kota, który widocznie lubił leżeć u swojego pana na kolanach. 
- Nie będziemy ukrywali, że znamy pana przeszłość - zaczęła Sakura patrząc uważnie na reakcję Matsumoto. - Zastanawiamy się, czy Koji miał osobiście styczność z narkotykami.
- Nie brałem udziału w wychowywaniu syna, bo większość jego  życia spędziłem albo na ulicy sprzedając prochy, albo w więzieniu - odpowiedział szczerze. Mówił spokojnie, nie uniósł się na wiadomość, że wiedzą o jego przeszłym życiu. 
- Wiedział czym się pan zajmuje?
- Cóż - uśmiechnął się krzywo - moja była żona na pewno nie pozwalała mu o tym zapomnieć. W tych rzadkich momentach kiedy byłem w domu, to kłóciliśmy się o to, a Koji był niejednokrotnie świadkiem tych kłótni.
- Wie pan cokolwiek na temat jego problemów z nauką, zachowaniem w szkole? - pytała dalej.
- Nie - zaprzeczył. - Ale pewnie gdyby coś było na rzeczy, to bym się o tym dowiedział. 
- Syn kontaktował się z panem po objęciu posady nauczyciela w liceum?
- Odnowiliśmy kontakt, kiedy wrócił zza granicy. Jest sporadyczny, ale jest.
- Mówił panu o pomyśle dystrybucji narkotyków w szkole? - postanowiła zaryzykować tym pytaniem i uważnie obserwowała jego reakcję. Matsumoto ściągnął nieznacznie usta i patrząc jej prosto w oczy odpowiedział krótkie:
- Nie.  
- Przyznam panu, że to co mnie najbardziej dziwi, to fakt, że pomimo dobrej pensji jaką dostawał za posadę pedagoga w szkole, to zdecydował się na takie nielegalne interesy. 
    Zapadła chwilowa cisza, cicho zakłócana przez mruczącego kota. Mężczyzna wzruszył niedbale ramionami, jakby chciał pokazać, że motywy jego syna to nie jego sprawa. 
- Koji obecnie przebywa w szpitalu w Konoha - odezwał się milczący do tej pory Sasuke. - Został postrzelony przez policjanta. 
    Matsumoto pomimo, że próbował się powstrzymywać, to Sakura zauważyła grymas pogardy i złości jaki zagościł na jego twarzy. Mężczyzna sapnął gniewnie i odwrócił głowę, żeby spojrzeć w okno. 
- Z tego, co wiemy to grozi mu bardzo długa odsiadka - kontynuował Uchiha wyraźnie chcąc wyprowadzić go z równowagi. - Koji nie tylko rozprowadzał narkotyki w szkole, ale stworzył swoją siatkę dystrybutorów, którzy byli uczniami szkoły. Co gorsza, wdał się w intymną relację z uczennicą, która przedawkowała i prawie umarła.
- I po co mi o tym wszystkim mówisz? - uniósł się mężczyzna. - Mówiłem już, że nie odpowiadam za swojego syna. 
- Mimo wszystko postanowiłem pana uświadomić - odpowiedział Sasuke. - Nie będziemy już pana wzywać na przesłuchanie do kuratorium, ale prawdopodobnie będzie pan musiał złożyć zeznania na komisariacie w Konoha.
- Nie mogę się doczekać - powiedział Matsumoto z ironią. - Czy to wszystko?
- Tak - powiedział Uchiha wstając. - Nie będziemy już dłużej zajmowali pana czasu.

- I co ci dała ta rozmowa? - zapytał Sasuke, kiedy wracali na komisariat.
- Upewniłam się, że to on zaopatrywał syna w prochy - odpowiedziała Sakura. - Ale wiesz co mi się wydaje?
- Pewnie zaraz mi powiesz.
- Myślę, że Koji chciał stworzyć własną grupę i być wielkim dilerem jak ojciec, ale nie chciał bazować na jego doświadczeniu i radzie. Działał nieprzemyślanie i dał się złapać, więc ta pogarda, która okazuje senior może niekoniecznie dotyczy stosunku do policji, ale do syna, który dał się złapać i to jeszcze przez jakiś romans.
- Niezła analiza - skomentował Uchiha. - A to, że jego ojciec wysyłał grupy ludzi z Kiri, żeby zajmowali się problematyczną konkurencją?
- No właśnie uważam, że sprzątał to, co Koji spartaczył - wyjaśniła. - Może dał mu kontakty i umywał ręce od tego jak młody sobie poradzi.
- Czy ty go za bardzo nie wybielasz? - wytknął jej. - Chyba oboje widzieliśmy jego akta, wiemy czym się zajmował i za co siedział. Według mnie to się spina, że współpracował z synem.
- Ale w jakim celu? - zapytała. - Kontaktów nigdy nie mieli dobrych, chyba nawet nie wiedział, że Koji został postrzelony. 
- Samo to, że sprzątał po synku dla mnie jest jednoznaczne z tym, że też jest w to zamieszany - powiedział Sasuke. - I może nie miał z tego żadnych korzyści, ale na pewno przyczynił się do cierpienia innych ludzi. 
- Temu nie mogę zaprzeczyć - powiedziała w zamyśleniu. Być może Uchiha miał rację, że za bardzo próbuje tłumaczyć Matsumoto seniora, może zaczęła robić się miękka i przestała zauważać oczywiste sygnały? Miała nadzieję, że intuicja nigdy nie przestanie ją zawodzić.

    Razem z Sasuke i Chojuro siedzieli na ławce przed szkołą, którą komendant miał na radarze podejrzeń. Zbliżała się przerwa obiadowa i część uczniów wyszła na dziedziniec szkoły, żeby zjeść posiłek na świeżym powietrzu. Sakura jadła słodkiego batona, kiedy Uchiha i komendant popijali kawę kupioną w kawiarni. 
- Z naszych obserwacji wynika, że co dwa tygodnie podjeżdża tu niebieski fiat, wychodzi do niego dwóch uczniów i wracają do szkoły - powiedział Chojuro. - Dzisiaj zrobimy nalot i zobaczymy kto co ukrywa. Wy zostaniecie tutaj, gdyby ktoś chciał nam się niespostrzeżenie wymknąć. 
- Niedługo się okaże, że takie naloty to moja specjalność - mruknęła Sakura, mając cały czas w pamięci świeże wydarzenia ostatnich dni. - Diler należy do grupy tych młodych zakochańców?
- Tak, na to wygląda - odpowiedział komendant. - To młody dzieciak, ledwo co skończył szkołę. Z patologicznej rodziny, szuka łatwego zarobku. O, to jego samochód.
    Samochód zaparkował parę metrów przed bramą szkoły. Po chwili przez płot ogradzający budynek szkoły przeskoczyło dwóch uczniów. Rozejrzeli się zanim przeszli przez ulicę i podeszli do zaparkowanego auta. Diler nie wysiadł z pojazdu, uchylił tylko szybę od strony pasażera i wymienił towar na pieniądze.
- Zgarniamy ich - powiedział Chojuro przez mikroport, który miał w uchu. Wrzucił kubek po kawie do kosza na śmieci. Trzy policyjne radiowozy na sygnale wjechały gwałtownie na środek ulicy, aby zagrodzić ewentualną drogę ucieczki. Uczniowie i diler zostali bardzo szybko spacyfikowani. Pod szkołę podjechały kolejne samochody, wśród uczniów przebywających na dziecińcu zrobiło się spore zamieszanie. 
- Widzimy się po wszystkim - powiedział komendant i ruszył w stronę swoich ludzi. 
- Moja akcja była mniej widowiskowa - skomentowała Sakura, kiedy zostali sami z Sasuke. 
- Smutno ci z tego powodu? - zapytał Uchiha.
- Trochę tak - przyznała. - Chodź, zobaczymy co ciekawego znajdziemy w samochodzie.
    Oboje podnieśli się z ławki i podeszli do niebieskiego fiata. Jeden z policjantów zbierał odciski palców. Sakura wyjęła rękawiczki z kieszeni spodni i jedną parę podała Sasuke. 
- Co mamy? - zapytał Uchiha.
- Ekstazy, LSD, kilka sztuk valium i xanaxu - policjant pokazał foliową torebkę, którą trzymał w jednej ręce. - A tu - pokazał pakunek, który trzymał w drugiej ręce - dopalacze.
    Sakura otworzyła bagażnik samochodu. Były tam jakieś ubrania, kij bejsbolowy, parę gazet dla dorosłych. Wyrzuciła zbędą zawartość na ulicę i na spodzie zauważyła kilka porozrzucanych tabletek, jakby niechcący się wysypały. 
- Amaru, jeszcze tutaj trochę tego świństwa się poniewiera - powiedziała głośno, żeby policjant ja usłyszał. Podeszli do niej oboje z Sasuke. - Uchiha, a to chyba nas mocno zainteresuje - dodała i wzięła do ręki ulotkę, którą znalazła. Podała ją Sasuke.
- Klub Euforia - przeczytał na głos.
- To ten lokal naszych głównych podejrzanych - wyjaśniła. - W bagażniku ma tego cały karton, czyli najwidoczniej pracuje dla nich. 
- I nie chodzi o te ulotki.
- Ciekawe co powie na przesłuchaniu.

- Gówno powiedział - Kimesu wyszła z sali przesłuchań, a zaraz za nią dwóch policjantów wyprowadziło młodego dilera w kajdankach. - A tych dwóch zna tylko jego, nie wiedzą dla kogo pracuje.
- Ile tego znaleźliście w szkole? - zapytała Sakura.
- Całą walizkę - odpowiedziała policjantka. - Pochowane w szafkach, ubikacjach, w szatni...
- Widziałem, że sporo dzieciaków zatrzymaliście - powiedział Sasuke.
- Tak - potwierdziła Kimesu. - Przyda nam się wasza pomoc w przesłuchaniach, bo jest ich za dużo. Za chwilę będą przekazywali sobie informacje o co ich pytamy i jakich odpowiedzi udzielać, więc najlepiej rozproszyć się i rozmawiać z jak największą liczbą osób jednocześnie.
- To zabierajmy się do roboty - zadecydowała Sakura.
    Komesu zaprowadziła ich do małego pokoju na innym piętrze i od razu przyprowadziła pierwszego ucznia. Sakura nawet nie nastawiała się na szczera rozmowę. Chłopak kręcił, wypierał się, że nie bierze, że to nie jego, że to kolega mu podrzucił. Dilera nie znał osobiście, nie interesowało go to. Do klubu nie chodził, bo nie lubi takiej muzyki. Na koniec laborantka pobrała krew do analizy na obecność narkotyków i rozmowa była zakończona. Wszedł następny delikwent i schemat się powtarzał. Zmieniali pytania, sposób przesłuchania raz był spokojny, raz trochę bardziej krzykliwy, a innym razem Uchiha wnosił się na wyżyny pogardy i ironii w stosunku do przesłuchiwanych. Były prośby i groźby, a odpowiedzi były nadal identyczne: nikt nic nie wie, zaopatrywali się od dwóch kolegów ze starszej klasy. 
    Po dwóch godzinach Sakura miała wrażenie, że mózg jej się zagotował. Była zmęczona i znudzona monotonnymi pytaniami i odpowiedziami jakie padały. Natknęli się na korytarzu na Chojuro.
- My już skończyliśmy, a wy? - zapytał.
- Dopiero co - odpowiedział Uchiha. - Niestety, niewiele wniesiemy do sprawy.
- U nas trzech się wyłamało - powiedział komendant. - Jutro przesłuchujemy grono pedagogiczne i dyrektora, ale to zostawcie nam. Wy dalej szukajcie czegoś na Matsumoto. Tak w ogóle, to wyjechał z miasta.
- Dzisiaj? - zdziwiła się Sakura.
- Tak - przytaknął Chojuro. - Ale spokojnie, mamy go na oku. Kończymy na dzisiaj i idziemy się napić. Resztą będziemy martwili się jutro.

    Sakura bardzo dawno nie widziała morza. Ostatni raz jak miała dwanaście lat i wyjechała z rodzicami na wakacje do kurortu. Szum fal i zapach nocnej bryzy działał na nią kojąco. Razem z ludźmi z komisariatu szli w kierunku nadmorskiego baru. Było to bardzo klimatyczne miejsce, jakby wakacje trwały tam cały rok. Chojuro wszedł pierwszy i zaprowadził ich do zarezerwowanego miejsca. Od razu podeszła do nich kelnerka i podała menu. Sakura usiadła obok Kimesu i innej policjantki Akanami.  
- Dajcie od razu coś mocnego - powiedziała Kimesu do kelnerki, a Sakura pomyślała, że kobieta dogadałaby się z Ino.
- Nie dajcie się zwieść - zaśmiał się Chojuro zwracając się do Sakury i Sasuke. - Kimesu jeszcze nikt nigdy nie przepił, więc nie przyjmujcie od niej żadnych wyzwań ani zakładów.
- Ostatnio rzucam wyzwania samej sobie - odpowiedziała policjantka. - Wstaję rano i z dobrym nastawieniem idę do pracy powtarzając sobie, że moja praca ma sens.
- Chyba zacznę robić wam motywacyjne pogadanki - mruknął zmartwiony komendant.
- Tylko jeśli chcesz nas bardziej zniechęcić - powiedział Amaru. - A ty Kimesu nie rób nam obcicachu przed gośćmi z Konohy. Pomyślą, że nas tu torturują.
- Nie pomyśleliście tak? - zapytała kobieta patrząc na Sakurę.
- Skądże - zaśmiała się i spojrzała na Sasuke. - Ostatnio też miałam chwilę zwątpienia i nie uważam, żeby było to coś wstydliwego. 
- Jeszcze nie raz to poczujesz.
- Na pewno tak. Mimo wszystko częściej jednak czuję zadowolenie i satysfakcję z wykonywanej pracy. 
- I za to wypijemy - powiedział radośnie Chojuro.
    Temat obciążenia psychicznego wynikającego z pracy policjanta zakończył się i już nie wrócił. Rozmawiali o pracy, ale o tych przyjemniejszych aspektach. Atmosfera była przyjemna, luźna i czas szybko mijał Sakurze. Lubiła towarzystwo ludzi z poczuciem humoru, spontanicznych i szczerych. W nowych znajomych widziała odzwierciedlenie kolegów i koleżanek z wydziału w Konoha. Zespół był ze sobą zżyty, dobrze dobrany i uzupełniali się pod względem charakterów. 
    Po wypiciu kilku ginów z tonikiem Sakurze zaczęło szumieć w głowie. Towarzystwo powoli zaczęło się wykruszać i ona poczuła, że dla niej to już koniec imprezy. Pożegnała się ze wszystkimi i wyszła z zamiarem pójścia do hotelu. Uchiha jeszcze został w barze, więc została sama. Schodząc po schodkach spojrzała w kierunku ciemnego już morza i zdecydowała, że poświęci chwilę na relaks w ciszy i samotności.
    Zdjęła buty wraz ze skarpetkami i szła boso po ciepłym jeszcze piasku. Podeszła do brzegu i zimna woda obmyła jej nogi. Nieco ją to orzeźwiło i było przyjemne. Za każdym takim przypływem zapadała się coraz głębiej w mokrym piasku, a po chwili znowu wychodziła na wierzch i robiła tak przez dłuższy czas. Miała z tego frajdę, poczuła się swobodnie i beztrosko. Kilka razy chlapnęła nogą w ciemną toń wody. Zaśmiała się głośno, kiedy przy kolejnym kopnięciu zachwiała się i prawie się przewróciła. Zdążyła podeprzeć się jedną ręką. 
- Serio, ile ty masz lat? - usłyszała pytanie za swoimi plecami.
    Odwróciła się, chociaż po pytaniu poznała, że to Sasuke. Stał tuż za nią z rękami w kieszeniach spodni.
- Nieładnie pytać kobietę o takie rzeczy - odpowiedziała podciągając opadającą nogawkę od spodni. - Po co tu przyszedłeś?
- Chciałem się przewietrzyć, ale zobaczyłem twoje wygibasy przy brzegu, więc postanowiłem się przyjrzeć.
- No proszę, podglądacz z ciebie.
- Nie - zaprzeczył spokojnie. - Chcę mieć pewność, że nie będziemy cię jutro wyławiać z morza, kiedy wpadniesz po pijaku do wody.
- Jakiś ty miły - powiedziała z ironią. 
    Stali oboje w ciszy wsłuchując się w szum fal. Alkohol potęgował zakłopotanie Sakury bliską obecnością Uchihy. Niepotrzebnie tu przyszedł i zburzył jej spokój i beztroskę. Teraz stała skrępowana i nie wiedziała co powiedzieć. Zdecydowanie lepiej wychodziła jej współpraca zawodowa z Uchihą niż prywatne rozmowy.
- Jak twoje prywatne śledztwo? - zagadnęła znienacka.
- Mówiłem, że nie chcę cię w to angażować i nie zmieniłem zdania - odpowiedział chłodno.
- Dobrze, nie będę pytała.
    Westchnęła głośno czując, że się pogrąża próbą nawiązania normalnej rozmowy. Sasuke już raz wyraźnie powiedział, że nie chce jej pomocy w tej kwestii, więc w sumie powinna skojarzyć, że nie będzie chciał odpowiedzieć na to pytanie. 
- Co słychać u Riko?
- Słucham?
- Takiego pytania też nie mogę zadać? - zdziwiła się.
- Nie wiedziałem, że cię to interesuje - powiedział.
- Lubię jej towarzystwo - przyznała. - Było miło, kiedy świętowaliśmy jej urodziny w Kamelii.
- Wyjechała za granicę na targi gastronomiczne. Wróci za tydzień. 
- Widać, że to jej powołanie.
- Wyniosła to z rodzinnego domu i trzeba przyznać, że świetnie jej idzie.
- To pięknie się dobraliście.
    Była pewna, że tylko o tym pomyślała, a nie powiedziała tego na głos. Zapadła cisza, ale tym razem bardzo niezręczna. Odwróciła się powoli w stronę Sasuke. Nikłe światło latarni przy promenadzie nie pozwalało jej na wyraźne dostrzeżenie wyrazu jego twarzy. Widziała tylko, że patrzy na nią, ale nic poza tym.
- Zaczynam już mówić co mi ślina na język przyniesie, więc lepiej będzie jak już sobie pójdę - powiedziała wychodząc z wody. Minęła go i schyliła się po buty i torbę leżące na piasku. Miała ochotę walnąć się w głowę za mówienie takich rzeczy. 
- Ja tez już wracam - zdecydował i słyszała jak idzie za nią. 
    Skierowali się razem do hotelu, a następnie windą wjechali na piąte piętro, gdzie znajdowały się ich pokoje. Uchiha nie odezwał się do niej przez całą drogę, a ona tez wolała już nic nie mówić, żeby znowu z czymś głupim nie wypalić. 
- Dzięki za dzisiejszą pracę - powiedziała stojąc przed drzwiami do swojego pokoju. Szukała w torbie karty magnetycznej.
- Wypocznij, dobranoc - odpowiedział krótko. 
- Dobranoc - spojrzała na niego z uśmiechem, wyjęła kartę i otworzyła drzwi. Weszła do pokoju, rzuciła torbę na podłogę, a sama padła na łóżko jak kukła. Czuła się beznadziejnie i głupio. Dlaczego dzisiaj nie potrafiła z nim porozmawiać o czymkolwiek innym niż jego rodzinne sprawy i Riko? 

    Postanowili, że od razu z rana zaczną przesłuchania dilerów przebywających w więzieniu. Dostali informację od Chojuro, że Matsumoto pojechał do Konoha i próbował zdobyć pozwolenie na odwiedziny syna w szpitalu. Sakura, po uzgodnieniu planu z Sasuke zadzwoniła do Kiby, który był najbardziej wtajemniczony w przebieg śledztwa, żeby zainstalował podsłuch w izolatce, gdzie leżał Kento i dopuścił jego ojca do wizyty. To mogło zakończyć ich poboczne śledztwo w sprawie Matsumoto seniora. Póki co, chcieli zebrać jak najwięcej informacji w Kirigakure, w razie gdyby ich spontaniczny plan z podsłuchem jednak nie wypalił. 
    Solidarnie nie poruszali tematu ich rozmowy na plaży. Sakura była zadowolona z tego faktu, bo nie chciała się tłumaczyć i przepraszać. Widocznie było to krępujące tak samo dla niej jak dla niego. Praca zawodowa wychodziła im najlepiej i tylko na tym postanowiła się skupić. 
    W surowym, więziennym pomieszczeniu czekali na pierwszego osobnika do przesłuchania. Lista była długa, więc Sakura psychicznie przygotowała się na mozolne i wyczerpujące rozmowy. 
    Pierwszy więzień, którego do nich wprowadzili należał do grupy narkotykowej, którą prowadził senior Matsumoto na samym początku swojej "kariery". Był to mężczyzna grubo po pięćdziesiątce, z siwym zarostem i pozostałością włosów na łysiejącej głowie. Liczne tatuaże zdobiły jego ręce i twarz. 
- Interesuje nas Kaito Matsumoto, z którym działałeś w grupie przestępczej dwadzieścia lat temu - Sasuke przeszedł do sedna. - Dokładniej, chcemy się dowiedzieć, czy prowadzi nadal działalność przestępczą.
- Jak pewnie zauważyliście to ja siedzę tutaj, a on na wolności - odpowiedział mężczyzna. - Więc to chyba ja powinienem zadać to pytanie.
- Z listy odwiedzających wynika, że dosyć często wpada na widzenia - Uchiha podsunął mu zeszyt, gdzie goście muszą się wpisywać, żeby otrzymać specjalną plakietkę. - Wspominacie stare dobre czasy?
- Zdarza się.
- Czy przy okazji tych pogawędek wygadał się, czy nadal diluje? Może związał się z jakąś nową grupą?
- Czemu w ogóle sądzicie, że cokolwiek wam powiem? - zadrwił więzień. Sakura wiedziała, że za chwilę Sasuke się odpali.
- Kończysz odsiadkę w przyszłym roku - powiedział policjant patrząc w akta dilera. - Jednym podpisem mogę doklepać ci kolejne dziesięć lat. Sprawa trafi do sądu w trybie ekspresowym.
- Niby za co? - parsknął mężczyzna patrząc drwiąco na Sasuke.
- Bez trudu coś wymyślę - odpowiedział Uchiha wprost. - Chociażby próba stworzenia gangu wewnątrz więzienia. Przecież po to spotykałeś się z Matsumoto, nie?
- Nie - warknął więzień.
- A mi się wydaje, że tak, więc podpisuję się o tu - maznął długopisem w roku kartki, przewrócił na kolejną stronę - i tu. Kurczę, to swoją córkę zobaczysz jak będzie miała trzydzieści lat. No nic, chyba się przyzwyczaiła, że tatuś ciągle "na wczasach".
- Ty skurwysynu...
- Tak mi mówią - powiedział Uchiha beztrosko nie zważając na nagłą zmianę nastroju więźnia. - Prosimy następną osobę - zwrócił się do strażnika, który był obecny w sali. 
    Po wyprowadzeniu czerwonego ze złości więźnia Sakura zgarnęła z kupki kolejne akta. Wiedziała, że podpis Sasuke to blef, bo jako policjant nie miał takiej mocy, zwłaszcza, kiedy nie jest to ich jurysdykcja. Miało to tylko jeden cel - rozpuszczenie plotki, że od nowa zaczęły się przesłuchania i za brak współpracy można zarobić kilka dodatkowych lat. 
    Kolejną rozmowę przeprowadziła Sakura i tym razem strażnik przyprowadził kobietę. Była niechętna do rozmowy i żadne groźby na nią nie podziałały. Z akt wynikało, że nie ma rodziny, ani bliskich, więc nie zależało jej na tym czy będzie miała przedłużony wyrok, czy nie. 
- Nie mam kontaktu z Matsumoto i nie wiem czym się teraz zajmuje - powtarzała.
- A kto może wiedzieć? - drążyła dalej Sakura.
- Ponoć na mieście działa jakaś grupa młodych, bogatych, więc najprędzej oni.
- Z starej gwardii już nikogo nie ma?
- Stara grupa sprzedawała mocne narkotyki, a nie dopalacze i tabletki na receptę - wyjaśniła kobieta. - Zapotrzebowanie jest teraz nieco inne.
- To jednak sporo wiesz - zauważyła Sakura.
- Słyszy się to i owo - przyznała. - Ale o Kaito nie mam żadnych informacji.
    Na tym Sakura zakończyła swoją część przesłuchania. Kolejny więzień trafił pod gradobicie pytań Uchihy. Efekt był mizerny, tak jak przy poprzednikach. Pojawiały się coraz to nowe twarze, ale ich zeznania nie przybliżyły ich do poznania prawdy o Matsumoto. Nikt nie słyszał, żeby senior zajmował się dopalaczami, ani żeby nadal brał udział w dilerce. Stracili już nadzieję na zdobycie interesujących informacji, ale sprawa nabrała nowych kolorów podczas ostatniego przesłuchania. Ponownie na krześle przed nimi zasiadła kobieta. Kolej na rozmowę przypadła Sasuke.
- Byłam w związku z Matsumoto - przyznała od razu. - Działaliśmy razem w ramach jednej grupy i tak wyszło.
- Długo to trwało? - zapytał Uchiha. 
- Dopóki nie został złapany za handel metą - odpowiedziała. - Jakieś cztery lata. Jego żona wyjechała z dzieckiem za granicę, został sam.
- W więzieniu też prowadził swoją działalność?
- Pewnie, że tak. To za duże pieniądze, żeby zrezygnować z handlu nawet za kratami. Wbrew pozorom, to tutaj łatwiej kupić niż na ulicy.
- Teraz też? - zainteresował się Sasuke.
- Coraz rzadziej, ale zdarza się - pokiwała głową. 
- Kontaktował się z tobą po wyjściu z więzienia? - pytał dalej.
- Do czasu aż nie został postrzelony i sparaliżowany. Przychodził coraz rzadziej, nie pisał listów, pomimo, że wielokrotnie próbowałam się z nim kontaktować.
- Co wiesz o jego synu? - Uchiha zmienił temat.
- Skończył jakiś zagraniczny uniwersytet - powiedziała. - Nie wiem nic więcej na jego temat.
- Matsumoto mógł odnowić kontakty z synem?
- W jakim celu? - kobieta zmarszczyła brwi.
- Żeby przekazać schedę - odpowiedział Sasuke.
    Kobieta zamyśliła się, jakby próbowała przywołać jakieś wspomnienia. Sakura miała nadzieję, że zaraz padnie jakaś przydatna informacja.
- Słyszałam, że Kaito odnowił kilka kontaktów  - powiedziała w zamyśleniu patrząc na róg metalowego stołu. - Nie było to dla mnie jednoznaczne z tym, że wrócił do handlowania. W sumie nie pomyślałam o jego synu. To też diler?
- Tak - potwierdził Uchiha bez wdawania się w szczegóły. - Jesteś w stanie określić, kiedy słyszałaś te plotki?
- Będzie z rok.
- Z kim mógł się spotkać w tej sprawie?
- Wszyscy, którzy przychodzą mi do głowy siedzą w tym więzieniu - odpowiedziała.
    Sasuke otworzył teczkę i wyjął zdjęcie z kartoteki pierwszego więźnia, którego przesłuchiwał. Podsunął fotografię w stronę kobiety, a ta kiwnęła głową. 
- Mogę złożyć wniosek o skrócenie twojego wyroku w za współpracę z nami - powiedział Uchiha.
- Nie potrzebuję tego - kobieta uśmiechnęła się smutno. - Nikt na mnie nie czeka, nie ma tam dla mnie przyszłości. Poza tym, chcę mieć tutaj spokojną odsiadkę. Jakby się dowiedzieli, że mam skrócony wyrok, to od razu skojarzyliby, że coś wam powiedziałam.
- Jak uważasz. Od nas to wszystko - Sasuke dał znać strażnikowi, że może wyprowadzić więźnia. - Prosimy o przyprowadzenie ponownie pierwszego przesłuchiwanego.

- Kiba założył podsłuch, kiedy wzięli młodego Matsumoto na rentgen - powiedziała Sakura chowając telefon do torby. Podeszła do samochodu przy którym stał oparty o maskę Sasuke. - Senior ma wizytę jutro rano. Jest pod ciągłą obserwacją, ale narazie nie wydarzyło się nic interesującego.
- Dobrze - Uchiha kiwnął głową. - W sumie to mamy już to, po co przyjechaliśmy. Wiemy, że Kaito organizował narkotyki dla syna i nasyłał bojówki na konkurencję. Już teraz moglibyśmy dać naszym sygnał, żeby do przymknęli, bo mamy pokaźną listę nazwisk, a przede wszystkim zeznania jego wspólnika. 
- To zawsze zdążą zrobić - powiedziała Sakura. - Ciekawa jestem o czym będą rozmawiali. Poczekajmy do jutra. 
- Musimy złożyć raport Chojuro i w zasadzie moglibyśmy wracać, ale...
- ...zostaniemy i pomożemy mu z parką od dopalaczy?
    Sasuke spojrzał na nią i uśmiechnął się pod nosem. Sakura zdecydowanie wolała taki sposób rozmowy z Uchihą. Jeśli tylko dotyczyło to pracy, to nie mieli problemu ze zrozumieniem się. Nawet kiedy zdarzało im się przekomarzać, to ostatecznie i tak dążyli do wspólnego celu. 

- Cieszę się, że udało wam się zebrać informacje po które przyjechaliście - powiedział komendant rozsiadając się w swoim fotelu. Odłożył folder z raportem na biurko. - Przekażemy tę sprawę do waszego prokuratora.
- Dzięki - powiedziała Sakura. 
- Zostaniecie do jutra, czy po załatwieniu sprawy musicie niezwłocznie wracać? - zapytał Chojuro.
- W Konoha mamy zaopiekowaną naszą sprawę, więc postanowiliśmy, że zostaniemy i pomożemy wam z dopalaczami - odpowiedział Sasuke, na co komendant uśmiechnął się z wdzięcznością.
- Dobrze się składa bo Amaru i Kimesu wybierają się dzisiaj do Euforii na kolejne rozpoznanie - powiedział Chojuro. - Prowadzą tam akcję już od dwóch miesięcy. Zdobywają kontakty, poznają rozmieszczenie lokalu, wiedzą gdzie są kamery i zasilanie.
- Wizyta w tym klubie była też w naszych planach, więc rzeczywiście dobrze się złożyło - zgodził się Uchiha.
- W takim razie dam im znać, że dołączacie do akcji. Na pewno się ucieszą, bo to zawsze dodatkowa para rąk do pracy.
    Podniósł słuchawkę od telefonu i poprosił dwójkę policjantów do siebie. Po chwili Kimesu i Amaru pojawili się w gabinecie. Chojuro zapowiedział swoim podopiecznym jaki jest nowy plan i poprosił o wprowadzenie Sakury i Sasuke. Po wyjściu z pokoju komendanta Kimesu od razu przeszła do omówienia strategii. Plan wydawał się prosty: zebrać informacje o pracujących dla pary dilerach i dowiedzieć się skąd mają prochy. Mieli informację, że w swoim gabinecie mieli wszystkie najważniejsze dokumenty dotyczące ich nielegalnej działalności. Żeby nie okazało się to takie proste, to w lokalu było pełno kamer. Policjanci znali ich położenie i na schemacie klubu pokazali im jakich miejsc najlepiej unikać. 
- Przy wejściu do ich gabinetu też jest kamera - Amaru skazał palcem na plan. - Na korytarzu prowadzącym do tego pokoju i przed samymi drzwiami.
- Przed północą wyłączymy zasilanie i kamery nie będą działały - powiedziała Kimesu. - Niestety tylko na dziesięć minut. Po tym czasie włącza się zasilanie awaryjne i kamery zaczynają działać. 
- Dziesięć minut to bardzo mało czasu - zauważył Sasuke.
- Szalenie mało - potwierdziła policjantka. - Ale musi wam wystarczyć.
- Nam? - zdziwiła się Sakura. - Myślałam, że to my będziemy dywersją.
- Was w ogóle nie kojarzą, więc już z góry macie większe szanse - wyjaśnił Amaru. - Nie wykluczamy tego, że policjanci z Kirigakure mogą być im znani.
- Dobra, to mamy wejść do gabinetu i czego konkretnie szukać i gdzie? - zapytał Uchiha.
- Musicie dostać się do ich komputera i umożliwić naszemu hakerowi przesyłanie danych.
- Nie wierzę, ze nie mają zahasłowanego komputera, nie wiemy ile danych mają w bazie i jak długo zajmie ich pobieranie - odezwała się Sakura. 
- Mamy to - policjantka wyjęła z szuflady coś co przypominało pendrive. - Podepniecie to do komputera, a nasz haker odblokuje urządzenie i zacznie pobieranie.
- Drzwi gabinetu są zamykane na klucz?
- Na kartę magnetyczną - odpowiedziała Kimesu. - Co tydzień mają inne, więc trzeba będzie jedną zdobyć od jakiegoś goryla. Ale to już zmartwienie moje i Amaru. Na pewno musi się to wydarzyć najwyżej piętnaście minut przed planowaną akcją, żeby za szybko się nie zorientowali, że coś jest nie tak.
- Jak nam ją przekażecie?
- Wyłączymy zasilanie za dziesięć dwunasta. Umówmy się za dwadzieścia dwunasta w damskiej toalecie. Masz szpilki i kieckę?
- Co? - Sakura zdziwiła się nagłą zmianą tematu.
- W sumie to raczej nie pakowałaś do pracy takich rzeczy - odpowiedziała sobie sama policjantka. - Nieważne, pożyczę ci. Pojedziemy do klubu o dziesiątej z waszego hotelu.

- Dobrze, że mamy ten sam rozmiar buta - odezwała się Kimesu do Sakury, kiedy stali w kolejce przed wejściem do klubu. - Ale sukienka chyba jednak za duża.
- Nie widać - Sakura poprawiła osuwające się ramiączko od cekinowej mini jaką pożyczyła od policjantki. Luźna sukienka to nic w porównaniu z koszmarem jaki by przeżywała w za dużych, albo za małych butach.
    Dosyć sprawnie przeszli na początek kolejki i weszli do klubu. Zostawili wierzchnią odzież w szatni i przeszli na główną salę. Klub wyglądał po porostu bogato i kolorowo. DJ z konsolą puszczał muzykę na podniesionym podeście, na środku stał drinkbar, a w lokalu było mnóstwo ludzi. Sakura podniosła głowę i zobaczyła, że taraz jest również zatłoczony. Zgodnie z ustaleniami, Sakura i Sasuke odłączyli się do Kimesu i Amaru, żeby w razie niepowodzenia nie byli ze sobą kojarzeni.
    Muzyka huczała Sakurze w uszach. Nie lubiła klubów, nie była uczestniczką takich imprez. Podeszła do baru i zamówiła dla siebie gin z tonikiem, a dla Sasuke whisky. Usiadła na taborecie i czekała na zamówienie, Uchiha stał obok niej. 
- Pójdę się rozejrzeć - powiedział jej Sasuke na ucho zabierając szklankę z alkoholem z blatu baru. 
- Ja zostanę tutaj - odpowiedziała. 
- Pilnuj godziny - przypomniał jej.
    Kiwnęła głową i odprowadziła go wzrokiem. Piła powoli swojego drinka i patrzyła na bawiących się ludzi. Kilka razy widziała jak ktoś wkładał sobie coś do ust, a później się odpalał. Podejrzewała, że zdecydowana większość ludzi w klubie ma przy sobie coś, za co mogłaby spokojnie odsiedzieć co najmniej dwa lata w więzieniu. Gdzieś wśród tańczących mignęli jej Kimesu i Amaru. Na szczęście ona miała za zadanie siedzenie i zwabianie głównie mężczyzn chętnych na rozmowy. Długo nie musiała czekać, aż pierwszy weteran podrywu klubowego się do niej przysiądzie.
- Nie boisz się tu sama siedzieć? - zagadną nietypowo.
- Jestem odważna - odpowiedziała powstrzymując się, żeby nie parsknąć śmiechem. 
- Lubię odważne dziewczyny.
- Więc mówisz, że mnie lubisz?
- Czasami wystarczy tylko jedno spojrzenie, żeby to stwierdzić - powiedział i położył rękę na jej kolanie. - Jeśli masz ochotę to możemy pójść w bardziej ustronne miejsce.  
- Czyli nie chcesz się bardziej postarać? - zaśmiała się zalotnie. 
- A to nie wystarczy? - powoli sunął wyżej, po jej udzie. Złapała go delikatnie za rękę powstrzymując dalszą wędrówkę.
- Nie - odpowiedziała twardo. - Idź poszukaj gdzie indziej.
    Niezrażony swoim zachowaniem mężczyzna odszedł bez słowa i od razu przysiadł się do innej, samotnie siedzącej kobiety przy parze. Sakura przewróciła oczami. To było żałosne, nawet jak na szybki podryw klubowy. 
    Miała jeszcze kilka prób nawiązania rozmowy i zaciągnięcia jej na szybki seks do toalety. Z jałowych rozmów nic jednak nie było dla niej interesujące. Bo ile można słuchać zmyślonych przechwałek o wielomilionowych interesach, szybkich karierach, dużych członkach i niezapomnianych chwil, jaką ta część ciała może jej ofiarować. Z dużą ulgą sprawdziła na telefonie, że to już czas, aby udała się do damskiej toalety, gdzie Kimesu miała przekazać jej kartę. Stres mieszał się u niej z ekscytacją, kiedy szła w umówione miejsce. Dawno nie widziała Sasuke, ale to nie była jej rola, żeby się za nim rozglądać. Musiała sztywno trzymać się planu. 
    Weszła do toalety, gdzie Kimesu stała przed lustrem i poprawiała makijaż. Obok niej inna kobieta robiła to samo. Sakura stanęła koło koleżanki i wyjęła tusz do rzęs z małej torebki. Musiały to zrobić dyskretnie, więc trzeba było odwrócić uwagę niepożądanej osoby. Kimesu chowając swoją szminkę trąciła torebkę kobiety stojącej obok. 
- Och, przepraszam - powiedziała, kiedy zawartość kopertówki rozsypała się po podłodze. Dziewczyna schyliła się, żeby pozbierać swoje rzeczy i w tym czasie policjantka wsunęła kartę do torebki Sakury. - Pomogę ci - schyliła się.
    Sakura zakręciła tusz, podniosła swoją torebkę i wyszła z pomieszczenia. Pierwsza, ta łatwiejsza część planu poszła gładko. Powoli skierowała się na schody prowadzące na taras. Gdzieś tam powinien czekać na nią Sasuke, bo za chwilę zasilanie miało zostać wyłączone. Stanęła w umówionym miejscu i oparła się o barierkę. 
- Mogę dołączyć? - usłyszała głos obok siebie, ale nie należał on do jej partnera. Zdenerwowała się, bo nie miała czasu ani ochoty zbywać kolejnego pajaca.
- Nie, wolę kobiety - odpowiedziała szybko. Mężczyzna ulotnił się w mgnieniu oka.
- Nabrałaś wprawy w zbywaniu kleszczy - tym razem to Sasuke stanął obok niej.
- Po dzisiejszym wieczorze chyba napiszę o tym książkę - zaśmiała się. 
- Musimy podejść bliżej korytarza po drugiej stronie - powiedział do niej półgębkiem. - Za około trzy minuty wyłączą zasilanie. 
- Idziemy razem, czy osobno? - zapytała.
- Razem - odpowiedział krótko. - Weźmiesz mnie pod ramię.
    Oboje skierowali się nieśpiesznie w stronę korytarza prowadzącego do gabinetu właścicieli lokalu. Sakura złapała Uchihę pod ramię i poczuła ulgę, że w klubie nie jest jasno. Zrobiło jej się gorąco, kiedy pod jego koszulą poczuła twarde mięśnie. Zganiła samą siebie za takie myśli podczas ważnej akcji. To było nieprofesjonalne i do niej niepodobne. Wzięła głęboki oddech, żeby osiągnąć pełne skupienie. 
    W idealnym momencie, bo dokładnie wtedy, kiedy doszli do korytarza, wszystkie światła w klubie zostały wyłączone. Rozległy się okrzyki zdziwienia. Sasuke pociągnął Sakurę i puścili się biegiem do drzwi gabinetu. Sakura po ciemku wyjęła kartę z torebki i przyłożyła do czytnika. Robiła wszystko po omacku, bo póki co nie mogli włączyć latarek w telefonach. Drzwi zostały odblokowane i Sasuke pchnął je do środka razem z Sakurą. Uchiha wyjął telefon z kieszeni spodni i włączył latarkę, Sakura zrobiła to samo. Nie mieli czasu rozglądać się po wnętrzu pokoju, dopadli do laptopa stojącego na biurku. Sasuke otworzył go nie zostawiając odcisków palców, podpiął nośnik do portu USB i wysłał wiadomość z telefonu do hakera, że może zaczynać. Patrzyli na ekran jak informatyk łamie hasło i zaczyna pobierać dane. 
- Ty czekaj aż skończy, a ja stanę na czatach - powiedział do niej i podszedł do drzwi. Sakura stała prosto i nie opierała się o żaden mebel, żeby nie zostawić po sobie śladów. Ręce miała mokre ze zdenerwowania, nerwowo patrzyła w kierunku Sasuke, czy aby nie daje jej sygnału, że muszą opuścić gabinet. Spojrzała na ekran laptopa, ale do zakończenia pobierania zostało jeszcze czterdzieści procent. Telefon w jej ręce zawibrował. 
- To Kimesu - powiedziała szeptem do Sasuke po czym odebrała połączenie. - Jeszcze nie skończyliśmy.
- Parka idzie w waszym kierunku z gorylami, ulotnijcie się - powiedziała policjantka i rozłączyła się.
- Idą tu - Sakura przekazała Sasuke złe wieści.
- Ile zostało? - zapytał.
- Pięć procent.
- Zgaś już latarkę, ja zostawię swoją. W razie czego wykorzystamy moment zaskoczenia.
    Sakura zastosowała się do słów Uchihy. Schowała telefon do torebki i w tym czasie import danych zakończył się pomyślnie. Wyjęła pendrive z portu, schowała do torebki i łokciem zamknęła ekran laptopa. Czując serce w gardle podbiegła na palcach do Sasuke i wyszli z gabinetu zamykając cicho drzwi. Uchiha wyłączył latarkę i szli po omacku. Słychać było zbliżające się kroki i nie mieli szans wyjść z korytarza będąc niezauważonymi. Przeciwnicy mieli przewagę liczebną i w przeciwieństwie do nich nie szli na ślepo. Nikłe światło stawało się coraz bardziej wyraźniejsze, co oznaczało, że są coraz bliżej. Ich rozmowa stawała się również coraz bardziej głośna.
- To po nas - szepnęła cicho Sakura. 
- Mam pomysł - powiedział szybko Uchiha, kiedy w zasadzie sekundy dzieliły ich do zderzenia ze ścianą. - Przepraszam.
    Nie wiedziała za co przeprasza, ale nie miała już możliwości go o to zapytać. Sasuke niespodziewanie przyparł ją do zimnej ściany, przysunął się blisko tak, że czuła jego oddech na czubku głowy, po czym ujął jej twarz w swoje dłonie i pocałował ją. Szarpnęła się w nagłym odruchu zaskoczenia, ale nie pozwolił się jej uwolnić. Całował ją powoli, przejmując kontrolę nad jej ciałem i umysłem. Opierała się przez chwilę, ale nie potrafiła nie oddawać jego pocałunków, więc poddała się temu, zapominając gdzie jest i co robi. Uchiha zarzucił sobie jej ręce na szyję, więc musiała wspiąć się na palce, żeby go dosięgnąć. Nie wiedziała czy to trwa sekundę, godzinę, czy rok, ale pozwoliła na to bo tak naprawdę już od dawna tego pragnęła. 
- Idźcie do hotelu - białe światło latarki zostało skierowane wprost na nich. Sasuke oderwał się od niej, a jej od razu zaczęło brakować ciepła jego ust.
- Tu nie wolno wchodzić - powiedziała kobieta, w której Sakura rozpoznała właścicielkę lokalu. - Za chwilę włączą światło, musicie zejść na dół. 
- Już idziemy - Uchiha złapał Sakurę za rękę i w końcu udało im się wyjść z korytarza. Pozwoliła się prowadzić nadal będąc w szoku po tym co zaszło. Klub był rozświetlony telefonowymi latarkami ludzi bawiących się w lokalu. Zanim doszli do schodów włączyło się awaryjne zasilanie i znowu zrobiło się jasno. Sasuke puścił jej rękę, zeszli po schodach i od razu poszli do szatni. Tam czekali na niech już Kimesu i Amaru. Sakura kiwnęła tylko głową na znak, że akcja się udała. Odebrała swoją kurtkę od szatniarza i we czwórkę wyszli z klubu. Wsiedli do osobnych taksówek i w parach rozjechali się w różne strony.

- Poczekaj - zatrzymał ją, kiedy chciała otworzyć drzwi od swojego pokoju. Przez całą drogę nie zamienili ze sobą ani słowa. W taksówce Sakura opierając twarz na dłoni, palcem dotykała swoje gorące usta, na których ciągle czuła wargi Sasuke. Nie miała wątpliwości, że gdyby sytuacja go to tego nie zmusiła, to Uchiha nigdy by tego nie zrobił. 
- Nic się nie stało - powiedziała patrząc na jego zakłopotaną twarz. - Wiem, że nie widziałeś innego wyjścia. Dzięki twojemu nietuzinkowemu pomysłowi uniknęliśmy kłopotów i spalenia całej akcji.
- Mimo wszystko przepraszam, nie powinienem do tego dopuścić.
- Nikomu nie powiem.
- Nie o to chodzi - zdenerwował się i podszedł do niej. Stał na tyle blisko, że gdyby Sakura trochę uniosła się na palcach to ponownie mogłaby poczuć dotyk jego ust na swoich. Uchiha patrzył na nią z góry i przez chwilę Sakura pomyślała, że jemu przyszło do głowy to samo. 
- Jesteśmy dorośli, rozpracujemy to jakoś - chciała go uspokoić. - Czeka nas kolejny pracowity dzień, więc skupmy się na celu, który jest przed nami. 
- Dobrze - spojrzał na nią ostatni raz i odsunął się do niej. - Idę do siebie
- Narazie - odblokowała drzwi i weszła do środka. Usłyszała, że obok drzwi od pokoju Sasuke zamknęły się. Na sztywnych nogach podeszła do łóżka i usiadła na miękkiej pościeli. Nie była przekonana, że wierzy w słowa, które chwilę temu powiedziała do Uchihy. Dla niej ten pocałunek był czymś więcej niż wypadkiem przy pracy.

__________________________________

Cześć!
Mam nadzieję, że długość rozdziału i jego zakończenie zrekompensuje Wam moją długą nieobecność.

Do następnego!



https://twitter.com/dalooch_/status/1429677241785405446/photo/4







Komentarze

  1. Uh ah! Co to był za rozdział! Co tu się działo.
    W sumie warto było czekać, bo rozdział niedość, że długi to baaardzo satysfakcjonujący. To niesamowite jak potrafisz wielowątkowo prowadzić fabułę - mi to się nigdy nie udaje, więc wielki szacun - niby jesteśmy w Kiri, a jednak wrzucasz drobne uwagi czy sceny z innych śledztw i na prawde dobrze buduje to poczucie całego świata i osadzenia akcji w większej scenerii.

    Poza tym omfg ja tak czułam, że jak pójdą do klubu to będą musieli się tak kryć. Ale to nie źle! Oj nie. Było gorąco i to nie tylko przez przypał hehe. Zastanawiam się czy Sasuke taki skruszony był, bo nie chciał pogwałcić przestrzeni osobistej Haruno CZY MOŻE JEDNAK TEŻ JĄ LUBI. Absolutnie potrzebuje więcej scen z tą dwójką. Uwielbiam tą przyjacielską dynamikę między nimi, którą tworzysz, gdy pracują. Ale dżizys to jak opisujesz ich relacje po pracy - np. na plaży albo w hotelu. No matko! Przecież tam niby nic się nie dzieje, a ja świruje i piszcze jak pojebana fangirl, bo chemia między nimi unosi się nad tekstem.

    Cudo cudo cudo. Czekam na kolejny rozdział niecierpliwie. Serio!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak bardzo dziękuję Ci za ten komentarz. Pod koniec pisania miałam takie wrażenie, że może to wszystko jest za bardzo na siłę, że może inaczej powinnam to poprowadzić... i tak czekałam na pierwszą opinię i radość połączyła się z ulgą :)
      To, że to czytasz, przeżywasz i nie możesz się doczekać kontynuacji motywuje mnie do pisania, więc dzięki!

      Usuń
  2. Cieszę się, że wreszcie dodałaś następny rozdział. Przyznam się, że obawiałam się, czy nie porzuciłaś opowiadania, bo niestety trochę bloggerowy światek upada i coraz więcej ludzi nie ma czasu na dodawanie czegokolwiek. :c
    Rozdział wynagrodził tak długi okres oczekiwania, bo był ciekawy, interesujący i płynny. Wspólna delegacja, współpraca z Kiri i akcja w terenie była napisana bardzo dobrze. Podoba mi się, że pomimo trudnej tematyki, tak szczegółowo opisujesz fabułę, losy śledztwa, motywy zbrodni i postacie. To się bardzo ceni, a przy okazji ciekawie czyta.

    I przechodzimy do relacji Sakura - Sasuke. Chciałoby się napisać wreszcie! Wreszcie się pocałowali. Wreszcie coś więcej niż delikatne gesty (które oczywiście są urokliwie). Czekam na następny rozdział, mam nadzieje, ze szybciej niż ten, ale rozumiem, że każdy ma swoje życie i nie zawsze chce się dodawać, nie mówiąc o pisaniu (sama jestem tutaj przykładem).

    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to mnie wkurzało, że kiedy już znalazłam jakiś fajny blog o tematyce Naruto to często urywał się w najciekawszym miejscu. Myślałam sobie wtedy, że gdybym ja miała pisać, to na pewno doprowadziłabym historię do końca. I tego zamierzam się trzymać, mimo że czasami przedłuża mi się czas, kiedy dodam coś nowego.
      Trochę się naczekałyście z tym pocałunkiem, co? :D przyznam, że nie wiedziałam za bardzo jak to opisać i mam nadzieję, że nie wyszło ani za słodko, ani za sztywno.
      Jak zawsze dziękuję za komentarz i Twoją obecność. Miło, że ktoś czyta :)
      Również pozdrawiam

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz.
Spam w komentarzach będzie od razu usuwany.