Rozdział siódmy
Sakura ponownie kichnęła i wytarła nos chusteczką. Upiła łyk herbaty imbirowej z filiżanki i odstawiła naczynie na blat. Przewróciła kolejną kartę podpiętą do akt. Spisała dane osoby zatrzymanej za umyślne spowodowanie szkody. Lista w notesie ciągle się wydłużała i póki co nie przybliżało ich to ani o krok do powiązania tych spraw z przypadkiem właściciela księgarni i Tanaką. Spojrzała na notes Sasuke i zauważyła, że u niego również przybywało nazwisk. Odłożyła długopis i potarła dłonią zdrętwiały kark. Wstała z niewygodnego krzesła i przeciągnęła się.
Razem z Sasuke przenieśli się z aktami do pokoju przesłuchań, gdzie mogli w ciszy i skupieniu dokładnie wszystkie przeanalizować. Praca była mozolna i wyczerpująca, ponieważ nie mogła im umknąć żadna informacja, nawet gdy z pozoru wydawała się nieistotna. Sakura nie czuła się dobrze, bolała ją głowa i miała dreszcze. Nie zamierzała jednak zwalniać tempa, mocno zawzięła się na wyjaśnienie tej sprawy. Było to dla niej prawdziwe wyzwanie jako nowicjuszki.
Drzwi do pokoju otworzyły się i do pokoju weszli Chouji, Shikamaru i Temari.
- O, nie wiedziałem, że ktoś zajmuje pomieszczenie - powiedział Shikamaru. - Pracujecie tu nad czymś?
- Tylko przeglądamy akta - odpowiedział Sasuke podnosząc głowę znad dokumentów. - Przeniesiemy się do konferencyjnej jeśli wy potrzebujecie pokoju.
- Mamy przesłuchanie za dziesięć minut - Chouji spojrzał na zegarek na nadgarstku. - Więc jeśli to nie problem...
- Absolutnie żaden - Sakura podeszła to stołu i zebrała teczki oraz notes. W drugą rękę wzięła filiżankę. Sasuke zrobił to samo z aktami, które on przeglądał. Wyszli z pokoju i przeszli do salki konferencyjnej. Uchiha położył akta na parapecie.
- Przeniosę tu stolik - powiedział przechodząc na drugi koniec pokoju, gdzie pod ścianą w rzędzie ustawione były kwadratowe stoły. Bez wysiłku podniósł mały kwadratowy mebel i postawił przy parapecie. Sakura jedną wolną ręką przysunęła jedno krzesło, a Uchiha drugie. Ponownie zasiedli do przeglądania akt. Od dalszej monotonnej pracy wybawił Sakurę wibrujący telefon. Wyciągnęła go z kieszeni bluzy i spojrzała na wyświetlacz. Nie znała tego numeru.
- Słucham? - powiedziała do słuchawki po wciśnięciu zielonej ikonki.
- Dzień dobry, z tej strony Habuku Hikaru - odezwał się głos po drugiej stronie.
Sakura odłożyła długopis i machnęła ręką do Sasuke. Podniósł na nią wzrok zaciekawiony jej zachowaniem. Haruno zanim podjęła dalej rozmowę odsunęła aparat od ucha, włączyła głośnomówiący i położyła telefon na środku stolika.
- Cześć Hikaru - odpowiedziała. - Uchiha Sasuke również będzie obecny przy rozmowie, nie przeszkadza ci to?
- Nie.
- Coś się stało? - zapytała Sakura. - Z czym dzwonisz?
- Dostałam wezwanie do sądu na rozprawę o celowe podpalenie księgarni. Rozprawa ma się odbyć za dwa tygodnie. Żądają ode mnie miliona odszkodowania.
Sakura spojrzała na Sasuke w tym samym momencie co on na nią. Zdawała sobie sprawę, że to co obecnie mają to zdecydowanie za mało, aby pomóc Hikaru. Potrzebowali więcej dowodów i przede wszystkim czasu na ich zebranie. Teraz ten czas został dokładnie określony: mniej niż dwa tygodnie.
- Hikaru, jesteśmy w trakcie śledztwa - powiedziała chcąc podnieść ją na duchu, bo jej głos brzmiał na przybity. - Czy konsultowałaś się z prawnikiem?
- Tak - usłyszeli cichy głos z telefonu. - Ale nie daje mi wielkich szans na wygranie tej sprawy. Moja wina jest oczywista, więc będę musiała zapłacić ten milion, albo pójdę do więzienia. Wyrok w zawieszeniu byłby wydany tylko w przypadku, gdybym zapłaciła. W innym przypadku zamkną mnie za dług, którego nie spłacę. Nie mam takich pieniędzy, więc ta druga opcja jest...
Sakura potarła dłonią czoło. Gorączka z pewnością nie pomagała jej w klarownym myśleniu. Wzrastała w niej złość na niesprawiedliwość tego świata i fakt, że ona sama nic nie może na to poradzić.
- Nie pójdziesz do więzienia - powiedziała stanowczo. - Mamy jeszcze tydzień na zebranie dowodów przeciwko Komodo.
- Czy to wystarczy? - zapytała niepewnie.
Sakura poczuła na sobie spojrzenie milczącego Uchihy. Patrząc w jego czarne oczy nabrała dziwnej pewności, że się uda.
- Musi.
- Dziękuję za pomoc i ogromne zaangażowanie - usłyszeli jak Hikaru pociąga nosem. - Czuję się trochę pewniej mając was po swojej stronie. Do usłyszenia.
- Odezwę się za tydzień. Do usłyszenia.
Wyciągnęła rękę i nacisnęła czerwoną słuchawkę na telefonie. Splotła ręce i oparła je na stoliku. Sasuke westchnął i opadł na oparcie krzesła.
- To było głupie - skomentował krótko.
Doskonale wiedziała o co mu chodzi: dała dziewczynie nadzieję na pomyślne rozwiązanie jej problemu, kiedy byli na samym początku śledztwa. Wzięła na swoje barki bardzo odpowiedzialne zadanie i w razie niepowodzenia ryzykowała swoją reputację, a może nawet dalszą karierę policjantki. Jednak było już za późno na cofnięcie wypowiedzianych słów, więc jedyny kierunek jaki musiała teraz obrać to rozwiązanie zagadki związanej z Tanaką.
- Skończyłeś już? - zapytała zbierając dokumenty ze stolika. Nie zamierzała komentować jego słów - Ja mam wypisane nazwiska w notesie i nie chcę tracić ani minuty.
- Mam dziesięć nazwisk - powiedział podnosząc swój notes. - Dwóch siedzi w więzieniu za rozbój, kradzieże, włamanie...
- Ja mam dwanaście i nikt nie siedzi w więzieniu. Od kogo zaczynamy?
- Od tych, o których wiemy, że na pewno zastaniemy ich w miejscu aktualnego pobytu - odpowiedział wstając z krzesła.
Naczelnik więzienia w Konoha Ibiki Morino prowadził Sakurę i Sasuke wąskim korytarzem oświetlonym białymi jarzeniówkami. Dzięki kontaktom Uchihy nie musieli starać się o specjalnie pozwolenie na przesłuchanie dwóch więźniów. Sakura przekonała się, że samo nazwisko Uchiha otwiera wiele drzwi w tym mieście, niedostępnych dla przeciętnego mieszkańca. Morino był równie znany, co klan Uchihów. Sakura pamiętała go z zajęć w szkole policyjnej, których tematyka obejmowała techniki przesłuchań, manipulacji, odczytywania gestów i mimiki podejrzanego. Uważała to za jedne z ciekawszych zajęć.
Morino otworzył przed nimi drzwi do pokoju przesłuchań. Pomieszczenie nie różniło się pod wieloma względami od tego, który mieli na swoim wydziale. Wnętrze było bardziej surowe, a na metalowym, porysowanym stoliku było miejsce na przypięcie kajdanek.
- Kogo najpierw chcecie przesłuchać? - zapytał Ibiki zwracając się w ich stronę.
Sakura otworzyła folder, który miała na wierzchu.
- Momoko Yo - odpowiedziała Sakura.
- Za chwilę ktoś go przyprowadzi, ja muszę wracać do swoich obowiązków - podszedł do Sasuke i wyciągnął rękę na pożegnanie. - Przekaż Fugaku, żeby wpadł do mnie czasem na sake. Dawno się nie widzieliśmy.
- Jasne - Uchiha uścisnął dłoń naczelnika. - Dzięki za pomoc.
- Trafił ci się bardzo lojalny partner - z tymi słowami Morino podszedł do Sakury, aby również z nią wymienić uścisk dłoni. Sakura wyciągnęła rękę w jego stronę zaskoczona tym co powiedział. - Powodzenia w śledztwie, narazie.
Nie czekając na ich odpowiedź wyszedł z pomieszczenia zostawiając ich samych. Sakura przeniosła spojrzenie z zamkniętych drzwi na Sasuke.
- Morino jest dobrym kumplem mojego ojca - powiedział jakby chciał wyjaśnić słowa naczelnika. - Służyli razem w ANBU.
- Chyba ma do ciebie jakąś słabość - Sakura uśmiechnęła się złośliwie i siadła na metalowym krześle, odkładając akta na stolik. Usłyszała, że za jej plecami Sasuke poruszył się. Odsunął krzesło obok niej i usiadł. Pomimo męczącego ją kataru poczuła zapach jego perfum. Ten świeży, szorstki drzewny zapach. Przeszło jej przez myśl, że nigdy od żadnego mężczyzny nie czuła takiego zapachu. Parsknęła cicho pod nosem do swoich dziwnych myśli.
- Owszem, ma - odpowiedział jej wymijająco, przesuwając akta Momoko w swoją stronę. - Dzisiaj ja zadaję pytania, bo ciebie ciężko zrozumieć. Jeszcze spłoszysz nam naszego delikatnego przestępcę.
Sakura potarła nos wierzchem dłoni. Nie oponowała, nawet jej to pasowało. Sama słyszała, że mówi niewyraźnie przez nos. Była pewna, że rozkładało ją przeziębienie, bo na zmianę robiło jej się zimno i gorąco. Ale nie miała czasu chorować, na pewno nie teraz! Obiecała sobie, że w drodze do domu wykupi chociażby i pół apteki byleby tylko doprowadzić się do normalnego funkcjonowania.
Drzwi otworzyły się i przeszli przez nie chudy jak patyk niski mężczyzna w pomarańczowym więziennym kombinezonie. Nie był skuty kajdankami, co świadczyło o tym, że nie był groźnym przestępcą. Za nim wszedł strażnik i zamknął za sobą drzwi. Był postawny tak jak Sasuke, miał brązowe włosy ścięte na jeża. Uchiha podniósł się z krzesła i wyciągnął rękę w stronę mężczyzny.
- Siemasz Mikuro.
- Dawno cię tu nie było Sasuke - odezwał się strażnik wymieniając uścisk dłoni.
- Trzymam się z dala od kłopotów, sam rozumiesz.
- Doskonale - odpowiedział Mikuro. - Będę czekał na zewnątrz, nie śpieszcie się. Siadaj - zwrócił się do więźnia wskazując krzesło na przeciwko Sakury i Sakuke. - Ma być spokój - wyciągnął ostrzegawczo palec w stronę Momoko i wyszedł.
Sakurę już nawet nie zdziwiło, że Uchiha znał również strażnika. Pomyślała, że zna pewnie nawet połowę osadzonych w więzieniu. Może to wina gorączki, że reagowała na to obojętnie, a może super szybko zaadoptowała się do warunków pracy z Sasuke.
Uchiha i Momoko usiedli w tym samym momencie. Sasuke zamaszyście otworzył akta i spojrzał na więźnia, który miał obojętną minę i przeskakiwał wzrokiem z niego na Sakurę. Wytatuowane ręce miał wyciągnięte przed siebie, bo takie panowały zasady.
- Siedzisz tu już dwa lata, jak ci się podoba państwowy hotel? - zaczął Uchiha patrząc na Yo. Sakura uniosła brwi zaskoczona niestandardowym pierwszym pytaniem jakie zadał. Była zaintrygowana jak dalej potoczy się przesłuchanie prowadzone przez Sasuke.
- Żarcie słabe - odpowiedział więzień wykrzywiając się w półuśmiechu.
- To jeszcze pociągniesz z rok na słabym żarciu - zerknął ponownie w akta. - Żona lepiej gotuje?
- Zamiast bez sensu pieprzyć przejdź do rzeczy - warknął Yo marszcząc brwi.
- Właśnie to robię - Sasuke poniósł głowę. - Odkąd zostałeś zamknięty twoja rodzina żyje na bardzo wysokim poziomie. Jestem ciekawy jak przebiegła twoja kariera od pucybuta do więziennego milionera.
Sakuke oparł brodę o pięść i patrzył na więźnia wyczekująco, jakby chciał usłyszeć niesamowita historię jego życia. Sakura również patrzyła na Momoko. W napięciu czekała aż odpowie i że będzie to odpowiedź, która chociaż trochę przybliży ich do mrocznych zagadek Tanaki.
- Odsiaduję swoją karę, sprawa jest zamknięta, więc co cię obchodzi moja rodzina?
- W ogóle mnie nie obchodzi. Chciałbym tylko się dowiedzieć kto i ile ci zapłacił za włamanie się do lombardu i podłożenie tam ognia. Z zeznań właściciela wynika, że nie ukradłeś nic oprócz laptopa i złotego zegarka. To chciałeś kraść, czy podpalać?
- Miałem prywatnie na pieńku z właścicielem - odpowiedział gniewnie przez zaciśniętą szczękę.
- Naprawdę? - Sasuke uniósł brwi zdziwiony i skrzyżował ręce na piersi. - Pracowałeś tam przez osiem lat, mogłeś kraść towar, pieniądze, niszczyć interes od środka, a wybrałeś podłożenie ognia w środku nocy?
Momoko przygryzł dolną wargę i patrzył zły na Uchihę. Nozdrza rozchylały mu się szeroko kiedy wdychał powietrze nosem. Sakura po jego zachowaniu zauważyła, że został przyparty do muru.
- Wiesz, że właściciel lombardu ubezpieczył lokal i towar na cztery miliony? - Sasuke kontynuował dalej. - Chyba nie muszę mówić na jaki wypadek. Ile z tego dostałeś? Chyba połowy by ci nie odstąpił, co? Może milion, pół?
- To zamknięta sprawa, przyznałem się do winy - powtórzył więzień pocierając kciukiem palec wskazujący.
- Każdy by się przyznał, jakby miał dostać na to bańkę - sarknął Uchiha ironicznie. - Wszystko zostało elegancko zamiecione pod dywan, bo się przyznałeś. Żona i dzieciaki szczęśliwe, bo nie ma już biedy w domu. Potrzebuję wiedzieć ile kasy za to dostałeś i czy dobrowolnie brałeś w tym udział, czy właściciel szantażował cię, że jeśli się nie przyznasz to gówno dostaniesz i jeszcze pójdziesz siedzieć. Siedzisz i tak, więc chyba możesz już zdradzić waszą tajemnicę. Konkrety Momoko.
- Dla mnie to żaden interes przyznawać się teraz do czegokolwiek - skazany skrzyżował ręce na piersi tak jak Uchiha.
- Łapy na stół - upomniał go Sasuke. Momoko z ociąganiem wrócił do poprzedniej edycji. - Skarbówka wie, że nagle stałeś się milionerem, czy trzymasz kasę w domu pod podłogą?
Więzień pobladł. Teraz w jego oczach czaiła się żądza mordu. Uchiha oparł łokcie na stoliku i nachylił się w jego stronę mówiąc powoli:
- Kto i ile?
Sakura miała wrażenie, że usłyszała jak Momoko zgrzytnął zębami. Zacisnął usta w wąską linię, a jego chuda twarz nabrała ostrego wyrazu.
- Takumi, milion - syknął.
- Ubezpieczenie było wykupione w firmie Hoken? - chciał się upewnić Uchiha.
- Ta - Momoko odpowiedział krótko, a Sakura poczuła jak wielki ciężar spada jej z serca. - Jakiś facet nakręcił Takumi na taki... biznes. Szef się podjarał, a reszta z górki.
- Niedługo może odwiedzić cię prokurator, żebyś potwierdził to, co nam powiedziałeś przed chwilą - powiedział Sasuke. - Mam nadzieję, że nie odwalisz nic głupiego i nie zmienisz zeznań.
- Jakbym miał wyjście - mruknął więzień.
- Cieszę się, że się rozumiemy - Uchiha podniósł się z krzesła i otworzył drzwi. Wychylił się na korytarz - Dzięki Mikuro, z tym już skończyliśmy. Poprosimy teraz Shikutę.
Strażnik wszedł do pomieszczenia i nakazał Momoko skierować się do wyjścia. Więzień był wyraźnie przybity tym, że Sasuke wyciągnął od niego informacje. Na odchodne Yo spojrzał na Uchihę jak na najobrzydliwszą kreaturę na ziemi. Ten nie przejął się tym zbytnio i zamknął drzwi za strażnikiem i więźniem. Usiadł ponownie na krześle i przysunął kolejną teczkę do siebie.
Sakura przyznała przed sama sobą, że przesłuchanie było wzorowe. To jak Uchiha rozpoczął rozmowę, jak przypierał Momoko coraz bardziej do muru grając na najczulszych strunach. Od początku miał nad nim przewagę psychologiczną. Była pod ogromnym wrażeniem. Po raz kolejny potwierdziły się słowa Kakashiego, że Sasuke jest dobrym policjantem.
Odchrząknęła krótko orientując się, że gapi się na partnera z lekko rozchylonymi ustami. Spojrzał na nią hipnotyzująco czarnymi oczami. Parę kosmyków włosów opadło mu na czoło.
- No Uchiha - odezwała się. - Jestem pod wrażeniem.
Czuła się trochę głupio, że go chwali, ale nie chciała go podziwiać tylko w ciszy. Po raz pierwszy poczuła, że naprawdę cieszy się, że są duetem. Pomimo jego szorstkości zauważała w nim inne, o wiele ważniejsze cechy.
- Doświadczenie w obcowaniu z mendami - wzruszył ramionami. - Też się nauczysz.
- Nie mogę się doczekać - odpowiedziała. Podświadomie czuła, że to nie jest łatwe do nauczenia się. Nie sądziła, że będzie chociażby w połowie tak dobra jak on.
- Oby z drugim poszło równie sprawnie - otworzył teczkę. - Ten jakiś bardziej narwany. O, pobicie funkcjonariusza przy zatrzymaniu. Będzie ciekawie.
- Tak sądzisz? - zapytała z powątpiewaniem.
Nie odpowiedział. Sakura strzeliła z palców w nerwowym oczekiwaniu na kolejnego więźnia. Jeśli jeszcze on wspomni o firmie Hoken, albo Tanace, to szanse na wyciągnięcie Hikaru z kłopotów wzrosną, a na tym bardzo jej zależało.
Drzwi otworzyły się i strażnik przyprowadził kolejnego więźnia tym razem skutego kajdankami na przegubach. Sakura odniosła wrażenie, że przez chwilę w pomieszczeniu zrobiło się ciemno. Mikuro usadził go na krześle, mrugnął w stronę Sasuke i Sakury po czym bez słowa wyszedł zamykając za sobą drzwi.
Na przeciwko nich siedział rudowłosy mężczyzna z włosami zebranymi w coś na kształt koka. Broda w takim samym kolorze co włosy była zapuszczona i krzywo obcięta. Zasłaniała szeroką szyję. Był postawny i miał bardzo szerokie barki. Na prawym policzku odznaczała się długa blizna. Czarne oczy i długi nos nadawały jego twarzy drapieżności.
Tak też patrzył na Sakurę, nie zwracając w ogóle uwagi na Sasuke. Przechylił głowę lekko w prawo jakby oceniał jej wygląd. Sakura przetrzymywała to spojrzenie chociaż w obecnym stanie nie było jej łatwo. Starała się jak najmniej mrugać przez co piekły ją oczy.
- Co za niezwykły kolor oczu - odezwał się głosem jakby z samego dna studni.
- Nie przyszliśmy tu rozmawiać o moich oczach - Sakura z całych sił zebrała się w sobie i postawiła niewidzialny mur między nią, a więźniem. Trochę przerażało ją jego zachowanie. Naukę obcowania z mendami zaczęła z wysokiej półki.
- Szkoda - mruknął niechętnie i powoli położył ręce na stoliku szorując kajdankami po metalowym blacie. Bez minimum zainteresowała spojrzał na Sasuke znudzonym wzrokiem niemo domagając się wyjaśnień po co został tu przyprowadzony. Sakura przez chwilę pomyślała, że może Uchiha też poczuł się przytłoczony obecnością tak osobliwego człowieka, ale kiedy spojrzała na wyraz twarzy Sasuke skarciła samą siebie za tak głupie przypuszczenie.
Uchiha patrzył wprost na Shikutę. Czarne spojrzenia policjanta i więźnia krzyżowały się. Sasuke odwrócił dokumenty w stronę więźnia. Postukał palcem w opis zeznania.
- Kto i ile ci zapłacił za zalanie pralni? - zapytał wprost. Przewrócił na następną stronę. - I za wybicie szyb w sklepie obuwniczym oraz drogerii?
- Składałem już wyjaśnienia - odpowiedział. - Policjanci nie potrafią czytać ze zrozumieniem?
- Potrafimy czytać nawet między wierszami - Uchiha uśmiechnął się złośliwie. - Kto i ile? - powtórzył pytanie.
Więzień nachylił się nad stołem i powiedział siarczyste
- Spierdalaj.
Sakura nie wiedziała czego teraz się spodziewać. Sasuke jednak nie dał wyprowadzić się z równowagi. Odwrócił dokumenty w swoją stronę i patrząc prosto w oczy osadzonego przewrócił karki do pierwszej strony.
- Kierowałeś niewielką grupą przestępczą, słyszałem o was - powiedział spokojnie Uchiha. - Nadal paru z twoich buja się po mieście na warunkowym. Więc zakładam, że było tak: - teraz to on się nachylił - właściciele tych sklepów zaproponowali ci kasę w zamian za wyrządzenie tych szkód. Kasa miała być z odszkodowania, doskonale o tym wiedziałeś. Wziąłeś ze sobą dwóch, może trzech chłopaków i zrobiliście co trzeba. Kiedy przyszło do wypłacania kasy właściciele nie chcieli się wywiązać z umowy. Trochę szarpaniny, zastraszania. Przyszli z prawnikiem, ty spokorniałeś, bo wiedziałeś, że mają wasze odciski palców i inne dowody. Dobrze się te skurwysyny zabezpieczyły, a ty debilu nie pomyślałeś. Jako herszt bandy wziąłeś okruchy z pańskiego stołu i żeby twoi ludzie nie poszli siedzieć zamknąłeś mordę i ostatecznie pozwoliłeś zamknąć się na pięć lat. Twoje ziomki mają cię za bohatera, w sumie to oczywiste. Ciekawe czy zmieniliby o tobie zdanie jakby dowiedzieli się, że w rzeczywistości wziąłeś dla siebie większą stawkę i na dodatek zacząłeś sypać na nich w więzieniu?
Shikuta w ułamku sekundy zerwał się z miejsca i z rękami wyciągniętymi przed siebie rzucił się w jego kierunku zrzucając teczki ze stolika. Uchiha błyskawicznie zareagował na niespodziewany wybryk, złapał go za kark i przygwoździł do blatu, aby Shikura nie miał już pola manewru. Zdezorientowana Sakura wstała z krzesła i podniosła porozwalane na podłodze kartki.
- Puść mnie ty chuju! - krzyknął więzień purpurowy na twarzy.
Do pokoju wszedł gwałtownie Mikuro.
- Co się dzieje? - zapytał od progu. Kiedy zobaczył, że Sasuke przytrzymuje szarpiącego się Shikutę podszedł do osadzonego z tyłu, złapał za pomarańczową kurtkę i silnie usadził na krześle. - Nie potrafisz trzymać łap przy sobie, to nie będziesz miał w ogóle swobody - powiedział i przykuł jego ręce do stolika.
Więzień dyszał i patrzył wściekle na Sasuke. Oblizał nerwowo wargi i głośno przełknął ślinę. Kolor jego twarzy zlewał się z kolorem jego włosów. Uchiha nie przejął się jego wybrykiem. Zaczesał opadające na czoło włosy do tyłu i poprawił się na krześle. Sakura ponownie usiadła obok niego odkładając zebrane dokumenty na blat. Jej serce powoli odzyskiwało właściwy rytm, a gula w gardle nie była już dokuczliwa. Skoczyła jej adrenalina i zrobiło jej się jeszcze bardziej gorąco. Gdyby Sasuke nie zareagował szybko to za nic nie dałaby rady odciągnąć rąk więźnia od szyi Uchihy.
- Zostanę na wszelki wypadek - powiedział strażnik stając za plecami Shikuty. Sasuke kiwnął głową i ponownie skrzyżował z osadzonym spojrzenia.
- To jak będzie? - zapytał po dłuższym milczeniu dając osadzonemu czas na zastanowienie się.
- W co ty chcesz mnie wrobić - wydyszał Shikuta.
- Zadałem proste pytanie: kto i ile? - odpowiedział Uchiha. - Czas ci się kończy, a ja również niespecjalnie mam ochotę patrzeć dłużej na twoją gębę. W tych godzinach - odgiął lewą rękę i spojrzał na zegarek - twoi ziomale kręcą się koło dworca, czy kasyna?
Shikuta zamknął oczy. Sakura widziała, że więzień już nie panuje nad emocjami. Zacisnął dłonie w pięści aż pobielały mu kłykcie.
- Agent ubezpieczeniowy Tanaka Daiki, półtora miliona.
Sakura pomimo zmęczenia i dokuczliwego bólu głowy z resztką werwy i sił zasiadła do komputera, aby jak najszybciej spisać raport i dostarczyć do prokuratora. Niemalże wbiegła na wydział zostawiając Sasuke w tyle. Nie zwracała uwagi na otoczenie. Jej smukłe palce szybko stukały w klawisze klawiatury, a wzrok poruszał się w kierunku wyświetlanego tekstu. Oczy piekły ją coraz bardziej i musiała czasami na jakiś czas przymknąć powieki.
- A jej co się stało? - usłyszała z prawej strony głos Naruto. Jego pytanie było skierowane do Sasuke, który podszedł do swojego biurka i położył na nim dokumenty.
- Zapał nowicjusza - odpowiedział Uchiha. Nachylił się nad nią i powiedział cicho: - Prokurator naszego okręgu pracuje do siedemnastej, a jest już dwadzieścia po.
- Co? - odwróciła głowę gwałtownie w jego stronę aż odniosła wrażenie, że mózg odbił jej się od czaszki. - Szlag - pacnęła otwartą dłonią w klawiaturę i kilka przypadkowych liter wpisało się do raportu.
- Sakura, wyluzuj - Naruto dotknął jej ramienia. - Powinnaś jechać do domu i wziąć jakieś leki na przeziębienie.
Spojrzała na zmartwioną twarz przyjaciela i pokiwała głową.
- Masz rację - przyznała. - Jeszcze ciebie zarażę czymś przed urlopem. Muszę zadzwonić jeszcze do Kiro zapytać co z moim samochodem - podniosła telefon biurka. Zobaczyła, że ma nieodczytaną wiadomość od mechanika: "Sakura, niestety nic nie dało się zrobić. Silnik zatarł się na amen, nawet nie opłaca ci się go naprawiać. Zajrzyj do mnie jutro w wolnej chwili". - A, to w sumie już nie ważne, zostałam bez samochodu. Idę do domu.
Wstała i podniosła swoją torbę z podłogi i wrzuciła do niej telefon. Zablokowała komputer. Nawet nie miała siły się złościć, że została bez środka transportu. Jedyne o czym teraz myślała to ciepła kąpiel i ciepłe łóżko.
- Naruto, udanego urlopu - odwróciła się w stronę blondyna i uśmiechnęła się najładniej jak tylko mogła. - Wypocznijcie porządnie i smarujcie się kremem z filtrem. Nie będziemy się ściskać, bo nie wiem czy nie prątkuję. Trzymaj się ciepło.
- Ty też i nie przepracowuj się - odpowiedział. - Sasuke, podwieziesz Sakurę? Ja mam jeszcze sprawę do domknięcia.
Uchiha stał z rękami w kieszeniach spodni. Spojrzał na Naruto, a później na Sakurę. Wydawało jej się, że pytanie przyjaciela nie jest mu na rękę. Nie chcąc, żeby Sasuke uważał, że zrobiła sobie z niego prywatną taksówkę machnęła ręką.
- Nie ma takiej potrzeby, naprawdę - powiedziała do Naruto. - Przejadę się metrem, to tylko parę przystanków.
- Przecież nie powiedziałem nie - odezwał się Sasuke. - Ja też się już zbieram.
Sakura dała za wygraną kolejny raz w tym dniu. Wolała jechać wygodnie z Uchihą jego samochodem niż ściskać się z ludźmi w metrze. Z wdzięcznością przyjęła kolejną pomoc od Sasuke. Który to już raz? Ile jeszcze razy z tej pomocy skorzysta?
Pomachała Naruto na odchodne, pożegnała się z resztą zespołu i razem z Sasuke wyszli z komisariatu. Ponownie tego dnia zajęła fotel pasażera po jego prawej stronie. Zaczęła przyzwyczajać się do tego miejsca. Lubiła z nim jeździć i zerkać od czasu do czasu jak pewnie prowadzi samochód i jak w skupieniu patrzy na drogę. Podobało jej się kiedy mężczyzna prowadził, czuła się wtedy najbardziej bezpiecznie. Tak jak w dzieciństwie, kiedy często jeździła z ojcem na uczelnię na wydział malarski. Nawet jeśli podczas jazdy z Sasuke nie rozmawiali za wiele to zajmowała sobie czas patrząc przez okno i słuchając radia.
Zapięła pas i oparła głowę o zagłówek usadawiając się wygodnie. Sasuke ruszył z miejsca, a ona przymknęła oczy pozwalając prowadzić się w kierunku mieszkania.
- Haruno - poczuła, że ktoś delikatnie potrząsa jej ramieniem. Z trudem otworzyła oczy i skuliła się pod wpływem chłodnego powietrza. Odwróciła głowę w kierunku z którego usłyszała głos. Kiedy jej wzrok przyzwyczaił się do jasności zauważyła, że Sasuke stoi przy otwartych drzwiach od strony pasażera.
- Przysnęłam - bardziej stwierdziła niż zapytała. Wysiadła z samochodu i stanęła na przeciwko Uchihy zakładając torbę na ramię. - Po raz kolejny dzięki za podwózkę.
- Nie ma za co - odpowiedział zamykając za nią drzwi. Spojrzał na nią z góry. - Idź już do domu, bo nie kontaktujesz - odezwał się ponownie.
- Sakura? - usłyszała za plecami znajomi głos. Odwróciła głowę i zobaczyła Kento z siatką zakupów. Jego stalowe spojrzenie zatrzymało się na chwilę na Sasuke, po czym spoczął na jej twarzy. - Coś się stało? Źle wyglądasz.
Podszedł do niej i wolną ręką dotknął jej policzka, a następnie czoła.
- Jesteś cała rozpalona!
- Miałam koszmarny poranek, samochód się zepsuł - wytłumaczyła się krótko. - Kento, to jest mój kolega z pracy oraz partner Sasuke Uchiha - wskazała Sasuke ręką. - Był na tyle uprzejmy, że zaproponował mi podwózkę do oraz z pracy.
- Kento Yoshida, narzeczony - wyciągnął rękę w stronę Uchihy, którą ten uścisnął. - Dzięki za zaopiekowanie się Sakurą.
- Mam po drodze, więc to żaden problem - odpowiedział Sasuke wskazując kciukiem kierunek w którym mieszka. - Zbieram się. Wykuruj się i do jutra Haruno.
- Nie rób jutro rano nic beze mnie Uchiha! - krzyknęła za nim Sakura kiedy już wsiadał do samochodu. Machnął jej ręką i odjechał.
- Będzie dobrze jak jutro będziesz w stanie wyściubić nos spod kołdry - powiedział Kento obejmując ją za ramiona i prowadząc w stronę wejścia do kamienicy.
- Liczę, że mi w tym pomożesz - uśmiechnęła się niepewnie.
- Wypij to, powinno pomóc - Kento podał jej gorący kubek, który Sakura z wdzięcznością przyjęła i przyłożyła do niego policzek. Usiadł na łóżku - Naprawdę nie wiem czy to dobry pomysł, żebyś jutro szła do pracy.
- Muszę, mam bardzo ważne sprawy do załatwienia - upiła łyk naparu. - Dokończenie raportu i jeszcze rozmowa z prokuratorem.
- Dobrze ci się pracuje z tym Sasuke? - Sakura uniosła brwi i patrzyła jak Kento poprawia nierówności na pościeli pod którą leżała.
- Tak - odpowiedziała powoli. - Jest bardzo dobrym policjantem i mam nadzieję, że wiele się od niego nauczę.
- Mhm - mruknął i Sakura odniosła wrażenie, że był to pomruk niezadowolenia z jego strony. Kento nigdy nie był o nią zazdrosny, więc była zaskoczona, że wydawał się być niezadowolony, że ona pracuje z Uchihą. Sama uważała Sasuke za partnera w pracy, za kolegę. Fakt, bardzo przystojnego, inteligentnego i tajemniczego kolegę. Ale tylko to. Poza tym...
- On ma żonę i dziecko - dokończyła swoje myśli na głos. W jej uszach zabrzmiał jakoś smutno.
- A ty masz narzeczone...
Urwał w połowie i spojrzał na kubek, który trzymała.
- Zdjęłaś pierścionek? - zapytał patrząc na nią zaskoczony
Sakura obróciła prawą rękę i faktycznie nie było na placu pierścionka zaręczynowego. Zrobiło jej się gorąco. Szybko przypomniała sobie, że zdjęła go przed wejściem do gabinetu Tanaki i schowała do kopertówki Riko. Chowając do środka bransoletkę Sato zapomniała wyciągnąć swojego pierścionka. Spodziewała się, że takie wytłumaczenie nie spodoba się Kento i będzie doszukiwał się w tym jakiegoś ukrytego podtekstu. Nie chciała jednak okłamywać narzeczonego.
- Tak, zdjęłam - powiedziała w końcu. - Zostawiłam w kopertówce koleżanki Uchihy. To dosyć zawiła historia i związana z pracą... Jutro pojadę do tej kobiety i odzyskam pierścionek, nie martw się.
- Wiesz, to brzmi trochę dziwnie - zmarszczył brwi.
Sakura westchnęła. Nie miała teraz siły wszystkiego mu tłumaczyć od początku: skąd znała Riko, dlaczego koleżanka Sasuke pożyczyła jej torebkę aż w końcu dlaczego zdjęła ten pierścionek. Odstawiła kubek na szafkę nocną i poprawiła się na łóżku.
- Zdaję sobie sprawę, że dla ciebie to słabe wyjaśnienie, ale taka jest prawda. Mogłabym wymyślić coś głupiego na poczekaniu, ale po co?
- Nie będę cię już męczył - uciął temat nie odnosząc się do tego co powiedziała. Wstał i okrył ja szczelniej kołdrą. - Jeśli chcesz już jutro wrócić do pracy to zalecam sen.
Wstał i pocałował ją w czoło. Wyszedł z pokoju nie oglądając się na nią. Sakura przyłożyła dłoń do rozgrzanego czoła. Była pewna, że jej nie uwierzył. Czuła się tym rozczarowana i rozgoryczona. Nigdy nie dała mu powodu do zazdrości i sama mu ufała. W takiej sytuacji nie odwzajemnił się tym samym, co zabolało Sakurę. Związek z Kento stawał się coraz trudniejszy, a ona nie miała pomysłu jak to zmienić.
Wiedziała jednak co należy zrobić, żeby uniewinnić Hikaru i na tym postanowiła się teraz skupić. W przeciwieństwie do sprawy studentki, z Kento miała jeszcze czas, żeby wszystko na spokojnie wyjaśnić.
______________________________________________________
Cześć!
Rozdział nie wyszedł jakoś powalająco długi, ale staram się, żeby pojawiały się teraz w miarę regularnie. Nie wiem jak wyjdzie w lipcu, ale... chyba lepiej się miło zaskoczyć, a ja nie chcę nic obiecywać.
Fajnie byłoby wiedzieć co sądzicie o opowiadaniu, a tu trochę taka smutna cisza w komentarzach :)
Udanych wakacji/urlopu kto tam ma.
Do następnego!
Do następnego!
Smutek w komentarzach to największa choroba bloggera ostatnimi czasy. No ale nic! Trzeba działać z tym co sie ma.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to tylko ja czy wszyscy ale poprzedni rozdział dziwnie się wyświetla i nie mogłam dodać komentarza. Ostrzegam, żeby nie było zdziwienia, że nikt tam nie pisze ;)
Ale do rzeczy!
Sasuke oj Sasuke! Troskliwy i kochany opiekun Saki to coś co lubie. Ale badboy przesłuchujący więźniów to to o co nic nie robiłam!
Z każdym rozdziałem widać, że wyrabiasz się w pisaniu. Zniknęły ciężkie opisy pomieszczeń. A TA SWOJSKA RELACJA dziewczyno. Cudna jest. Po prostu uwielbiam jak ktoś wrzuca tyle postaci z naruto do świata rzeczywistego i tworzy między nimi przyjaźnie i znajomości.
Intryga w tle niczego sobie. Na prawdę.
Dawno mnie żaden ficzek nie zaintrygował tak bardzo. ALE JA JUŻ CHCE ROMANS PO KTÓRY TU PRZYSZŁAM
Faktycznie, czasami dziwnie wyświetlają się rozdziały. U mnie na przykład brzydko wyświetla się rozdział szósty, gdzie zlewa się tekst. Nie mam pojęcia o co chodzi.
UsuńAkcja będzie się już tylko bardziej zagęszczała :)
No właśnie tylko z tym szóstym miałam problem.
UsuńOhohh no to czekam. AKCJO ZAGĘSZCZAJ SIĘ :D
Ogólnie... Zazwyczaj, wieczorami odpoczywam, ale szperając na blogspocie, w linkach znalazłam twojego bloga i do tego momentu jednym tchem wszystko pochłonęłam <3 Oczywiście zostawiając sobie jeszcze dwa rozdziałki, bo chyba bym się zabiła gdybym nie miała co czytać ahahaha, ogolnie uwielbiam z jaką lekkością to piszesz, jak dobrze ci idzie. Bardzo przyjemnie się czyta, nie wspominając już o fabule. Szukam takich blogów, a jak znajduje jest mi zwyczajnie bosko <3 Dużo, dużo wenki, bo to bardzo ważne, no i mam nadzieje że po 9 rozdziale szybko wpadnie kolejny <3
OdpowiedzUsuńWrzucam od siebie też linka, bo pojawił się nowy rozdział, ale przyznam że mnie natchnęłaś, chęcią pisania, jeśli ktoś miałby czytać mojego bloga tak jak ja twojego <3 Pozdrawiam <333
https://raiku-unmei.blogspot.com/?m=0
Dzięki za komentarz :) mam nadzieję, że z równie dużym zapałem będziesz pochłaniała kolejne rozdziały :)
UsuńPozdrawiam!
Zastanawiam się czy Sasuke na początku kariery policyjnej też tak miał jak Sakura, że chciał zbawić cały świat i dlatego jej za to wielce nie potępia. Jest w stosunku do niej bardzo wyrozumiały. Sasuke perfekcyjnie poradził sobie z tymi więziennymi mendami. Ale weź się nie wygadaj, gdy taki Uchiha cię przyciśnie. Cieszę się, że przybyło czytelników tego opowiadania. Od razu jakoś weselej w komentarzach :)
OdpowiedzUsuńSasuke od początku był twardy niczym skała. Opanowany, zimny drań!
UsuńWiększe grono czytelników to również większa odpowiedzialność, ale pasuje mi to. Cieszę się, że ktoś w ogóle poświęca czas na czytanie tego opowiadania :)