Rozdział siedemnasty

    Czerwona lampka nad drzwiami do sali operacyjnej zaczynała ją już drażnić. Siedziała na krześle i nerwowo podrygiwała nogą. Wypiła resztę wody z plastikowego kubka. Z łatwością go zgniotła i wycelowała do kosza po przeciwnej stronie. Przeczesała ręką włosy, próbując stłumić zdenerwowanie. Pierwszy raz strzeliła do człowieka. Coś, na co była teoretycznie przygotowana, okazało się mieć duży ładunek emocjonalny jeśli wykonało się to w praktyce. Wszystko co działo się po wystrzale było tak szybkie i gwałtowne, że z trudem mogła sobie teraz przypomnieć co stało się najpierw. Matsumoto zalał się krwią, ale do przybycia lekarzy nie stracił przytomności. Sakura dopadła do Tokaru i sprawdziła, czy wszystko z nią w porządku. Dziewczyna z trudem łapała powietrze. Była okropnie przerażona i czerwona na twarzy. Zalała się łzami, kiedy zobaczyła jak nauczyciel leży na podłodze i jęczy z bólu. Próbowała ja uspokoić, ale Mia wpadła w histerię. Dopiero leki na uspokojenie i przyjście jej matki ją wyciszyło. Po tym jak wywieźli Matsumoto na salę operacyjną przyszedł do niej Kento, który miał operować. Zdążył tylko zapytać, czy wszystko w porządku, bo za chwilę pielęgniarka zawołała go na operację. 
    Sakura westchnęła przeciągle. Nawet nie chciała myśleć, co by się stało, gdyby nie zdążyła na czas. W głowie cały czas kołatało jej się pytanie, dlaczego nauczyciel zaatakował Tokaru. Przecież dziewczyna nie złożyła na niego żadnych zeznań, tak samo na Jiro. Jeszcze czegoś brakowało, coś jeszcze tu nie pasowało. Wstała z krzesła, żeby wyprostować nogi. Krążyła wzdłuż korytarza, a czas jej się dłużył niemiłosiernie. Czekała tylko po to, żeby się upewnić, że Matsumoto przeżył i jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Zależało jej na tym, ponieważ chciała go zobaczyć za kratkami. Śmierć byłaby dla niego tą lepszą opcją.
- Sakura - odezwał się ktoś za jej plecami. Odwróciła się i poznała dwóch kolegów z komisariatu. - Jeszcze operują?
- Tak - odpowiedziała pochodząc do nich. - Kakashi was przysłał?
- Kazał nam go pilnować cały czas - odpowiedział krzepki blondyn wskazując na drzwi sali operacyjnej. - Do czasu aż przeniesiemy do go aresztu.
- Hatake polecił, żebyś wróciła na komisariat złożyć raport z zajścia - dodał drugi.
- Jak tylko wywiozą go z sali, wrócę - zapewniła go Sakura. - Wiecie, czy Kiba z technikami już skończył pracę w liceum Kagawe?
- Jeszcze nie. Ponoć mają tam kupę roboty z tymi prochami.
- No tak - mruknęła. Czuła, że powinna tam wrócić i pomóc Kibie, skoro wciągnęła go w tę sprawę. Sporo dzisiaj spadło na jej głowę i musiała wszystkiego przypilnować, żeby znowu czegoś nie przeoczyć.     
    Lampka nad drzwiami w końcu zgasła, a po chwili przeszedł przez nie Kento w towarzystwie pielęgniarki. Podszedł do nich z poważną miną. Spojrzał najpierw na Sakurę, a ona w tym spojrzeniu dostrzegła jakąś dezaprobatę. 
- Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo - powiedział lekarz. - Kula nie przeszła na wylot, nie naruszyła żadnego ścięgna, zatem szybko powinien wrócić do sprawności. Będzie musiał zostać w szpitalu maksymalnie tydzień.
- Musi zostać pod naszym nadzorem - powiedział jeden z policjantów wręczając Kento odpowiedni dokument potwierdzający jego słowa.
    Drzwi ponownie się otworzyły i tym razem wieźli nieprzytomnego Matsumoto. Jedna pielęgniarka trzymała kroplówkę, a dwie pozostałe pchały łóżko z pacjentem. Sakura odprowadziła wzrokiem nieprzytomnego nauczyciela. Najchętniej weszłaby na to łóżko i przycisnęła mu poduszkę do tej parszywej gęby tak jak on zrobił Tokaru. Nie czuła wobec niego ani krzty współczucia. Nie mogła się doczekać aż będzie mogła go przesłuchać. Dwóch policjantów pożegnało się z Sakurą i dołączyli do personelu medycznego transportującego pacjenta.
- Trzymasz się jakoś? - zapytał Kento, kiedy zostali sami.
- "Jakoś" to odpowiednie słowo - odpowiedziała gorzko. - Muszę wracać na komisariat, bo czeka mnie jeszcze kupa roboty.
- Stracił bardzo dużo krwi. Dobrze, że ma bardzo powszechną grupę. 
- Mhm.
- Postrzelenie to poważna sprawa Sakura - powiedział jakby chciał ją uświadomić w czymś tak oczywistym. - Jako lekarz stawiam ponad wszystko dobro pacjenta, niezależnie kim on jest.
- A czy ja zasugerowałam, że jest inaczej? - zapytała wzburzona, czując do czego zmierza ta rozmowa. - Ja jako policjant ponad wszystko stawiam bezpieczeństwo innych ludzi, nawet kosztem własnego. Zrobiłam to, co uważałam za słuszne.
- Więc ty, będziesz strzelała do ludzi, a ja będę ich zszywał, tak?
    Sakurę zatkało. Patrzyła na niego nie wierząc w to co usłyszała. Kolejny raz wylazł z niego prymityw myślący tylko o sobie. Dlaczego jej nie wspierał, skoro wiedział doskonale, że postrzeliła nauczyciela, żeby ratować niewinną dziewczynę? Po co te wyrzuty? Chciał, żeby współczuła dilerowi i niedoszłemu mordercy? Nie miała takiego zamiaru, bo nie był tego wart w najmniejszym stopniu. Więcej empatii miała dla paprotki w swoim salonie niż do Matsumoto. 
- Tak - odpowiedziała zdenerwowana. - Bo to jest twój zasrany obowiązek jako lekarza. Pozwól, że będę wykonywała swoją pracę tak jak ja chcę, a nie jak tobie się podoba.
- Jasne, rób co uważasz, a ja będę przed swoim przełożonym udawał, że to nie moja narzeczona strzela do ludzi w szpitalu - powiedział z ironią.
- Jeżeli to twój jedyny problem, co powiedzieć Kabuto to masz wielkie szczęście. A jeśli twój przełożony jest idiotą to i tak tego nie zrozumie.
- Zapominasz się - syknął zły.
- Ty również - odparowała. - Nie mam czasu się z tobą kłócić, wracam na posterunek. I nie musisz do mnie dzwonić i pytać jak się czuję, skoro i tak jestem zimną suką bez emocji. Narazie.
    Nie czekając na jego odpowiedź obróciła się na pięcie i ruszyła w głąb korytarza. Buzowało w niej jak w piecu hutniczym. Ledwo mogła się opanować, żeby zaraz się nie rozpłakać. Nie ze strachu, czy bezsilności, tylko z nerwów. Zacisnęła dłonie w pięści tak mocno, że paznokcie wbijały jej się w skórę. Szybko przemierzała kolejne korytarze szpitala, żeby jak najszybciej wydostać się z budynku. Nie zachodziła już do Tokaru sprawdzić jak dziewczyna się czuje. Postanowiła, że później skontaktuje się z jej matką i tym razem nie da się zbyć byle pretekstem uczennicy, żeby tylko nie składać zeznań. Za bardzo pozwoliła sobie wejść na głowę, stąd wyniknęły różne niedopowiedzenia. Wiedziała, że ważne teraz jest to, żeby wyciągnąć z tego odpowiednie wnioski.

- Usiądź - Kakashi wskazał ręką krzesło na przeciwko swojego biurka. Sakura miała powiedzieć, że wysiedziała się już w szpitalu, ale ugryzła się w język. Skorzystała z jego zaproszenia bez słowa. Rozmowa z Kento osłabiła ją na tyle, że nie miała siły oponować w tak błahych sprawach.
- Są jakieś informacje w sprawie Jiro? - zapytała, chociaż nie liczyła na twierdzącą odpowiedź. 
- Jeszcze nie - przyznał Hatake. - Jego dom i rodzina jest pod obserwacją, tak samo jak jego najbliżsi koledzy. 
- Myślę, że można by wysłać kogoś do obserwowania mieszkania Tokaru - zaproponowała. - Przychodził do niej do szpitala, więc jak się dowie, że ją wypisali może próbować nawiązać z nią kontakt.
- Zajmę się tym - powiedział Kakashi. - Dzwonił do mnie Tobirama. Chce osobiście zająć się sprawą nie tyle Matsumoto, co ogólnie liceum Kagawe. Okazało się, jak zresztą słusznie z Sasuke wydedukowaliście, że doszło do poważnych przekrętów na szczeblu państwowym.
- Czyli jednak wiceminister edukacji jest na celowniku?
- Tak, można tak powiedzieć. Sprawę Matsumoto i Jiro pozostawia wam.
- To świetnie - powiedziała, chociaż nie siliła się na wesoły ton.
- Sakura, pomimo tego, że wiem jak się teraz czujesz, to potrzebuję spisać oficjalny raport z całego zdarzenia - powiedział Hatake patrząc na nią uważnie. - Ważne jest, żebyś opowiedziała mi wszystko, co ma znaczenie w tej sprawie.
- Będę miała kłopoty? - zapytała czując jak pocą jej się dłonie.
- Dwie osoby będą miały kłopoty - zaczął Kakashi poważnie. Sakura była pewna, że oprócz niej, zastępca ma na myśli Sasuke. - Jedna leży po operacji w szpitalu pod nadzorem, a druga ukrywa się w mysiej norze.
    Sakura odetchnęła i nawet uśmiechnęła się delikatnie. Kakashi rozładował napięcie. Chyba taki był jego zamiar, bo mrugnął do niej przyjaźnie. Zaczęła opowiadać, nie omijając żadnego szczegółu.

- To wszystko - Kakashi zamknął teczkę. 
- W takim razie pojadę do liceum pomóc Kibie - powiedziała Sakura wstając z krzesła.
- Wykluczone - zaoponował Hatake. - Daję ci cały weekend wolny.
- Nie potrzebuję wolnego. Jest jeszcze dużo rzeczy do domknięcia.
- To jest polecenie służbowe - Kakashi postawił sprawę jasno. - W niczym nikomu nie pomożesz, jeśli porządnie nie odpoczniesz. Kiba sobie poradzi, nie martw się.
    Sakura nie widziała sensu, żeby dalej się sprzeczać. Kiwnęła tylko głową i podeszła do szklanych drzwi. Złapała za klamkę, ale niespodziewanie drzwi otworzyły się z drugiej strony. Stał w nich Sasuke z wyrazem twarzy jakby ktoś wykuł ją z marmuru. Wszedł do pomieszczenia tym samym powodując, że Sakura musiała cofnąć się dwa kroki w tył. Zamknął za sobą drzwi z impetem, aż odskoczyły na nich zasłonięte żaluzje.
- Dlaczego nie zadzwoniłaś? - to było jego pierwsze pytanie. Ton jego głosu niemalże ją zmroził. To nie brzmiało jak wyrzut, ale bardziej jak niedowierzanie, niezrozumienie jej decyzji.
- Przecież powiedziałam ci wczoraj, że tego nie zrobię - przypomniała mu. - Masz wolne, co ty tu w ogóle robisz?
- No właśnie - wtrącił się Kakashi.
- Dowiedziałem się co się stało - odpowiedział. Sakura nawet nie zapytała od kogo. - Coś ty sobie myślała jechać sama do szpitala?!
- Kiba musiał zostać w szkole - zmarszczyła brwi na takie ruganie z jego strony. - Gdybym spóźniła się chociaż minutę, to dziewczyna leżałaby teraz w kostnicy. O co ty się znowu pieklisz?
- Wystarczyło wezwać wcześniej wsparcie...
- Wiesz co Uchiha? - przerwała mu rozdrażniona jego uwagami. - Odwal się. Wybacz, że nie jestem taka hop do przodu jak ty. Dzisiaj od świtu zapieprzałam pracując nad tą sprawą, załatwiając chyba ze trzy rzeczy na raz. I nie obchodzi mnie co ty sobie na ten temat myślisz, ale uważam, że odwaliłam kawał dobrej roboty. Sama. Jeśli masz jakieś uwagi co do mojej pracy, to zgłoś to Kakashiemu. 
    Zakończywszy swój monolog, minęła go i wyszła z gabinetu Hatake. Podeszła do swojego biurka i szybko zgarnęła rzeczy do torby. Zostawiła Kibie kluczyki do samochodu z krótką wiadomością na kartce. Nie zwracając uwagi na otoczenie, skierowała się do wyjścia z wydziału, a następnie z posterunku. Była zadowolona, że nikt za nią nie wyszedł, ani nie zadawał pytań co się stało i jak się czuje. Miała dosyć zapewniania, że wszystko jest w porządku, kiedy nic nie było.

    Nie potrafiła określić jak długo chodziła bez celu po mieście. Zrezygnowała z powrotu do domu samochodem. Potrzebowała się przejść, "rozchodzić" buzujące w niej emocje. Najbardziej nie mogła sobie poradzić z wyrzutami jakie mieli w jej stronę Kento oraz Sasuke. O ile wiedziała, czego może spodziewać się po narzeczonym, to pretensje Uchihy uważała za całkiem bezzasadne. To, że pofatygował się w dniu wolnym na posterunek tylko po to, żeby ją opieprzyć było dla niej kompletnie niezrozumiałe. Samo to, że musiała użyć broni było dla niej wystarczająco stresujące. Wolałaby spokojnie o tym porozmawiać z Sasuke, niż kłócić się o to dlaczego podjęła taką, a nie inną decyzję. Wsparcie partnera byłoby dla niej teraz nieocenione. 
    Zrobiło się już ciemno. Poczuła zimny, przenikliwy wiatr na swoich plecach. Nie ubrała się odpowiednio na taką jesienną pogodę, przyzwyczajona do tego, że jeździ do pracy samochodem. Kiedy z nieba zaczęły spadać pierwsze krople deszczu, schowała się pod daszkiem sklepu monopolowego. Była daleko od mieszkania i nawet nie chciało jej się wracać do pustych czterech ścian. Poczuła, że potrzebuje towarzystwa. Ale takiego ciepłego i serdecznego, które nie będzie jej wypominało tego, co zrobiła dzisiaj źle. 
    Doznała nagłego olśnienia. Przecież Naruto i Hinata mieli dzisiejszego ranka już wrócić z wakacji. Zrobiło jej się cieplej na sercu, kiedy pomyślała o dwójce swoich najbliższych przyjaciół. Zdecydowanie potrzebowała teraz ich towarzystwa. Wyciągnęła telefon z torby, żeby zadzwonić i zapytać, czy może wpaść z wizytą. Z niezadowoleniem zobaczyła, że komórka jej się rozładowała. Chwilę zastanawiała się, czy powinna ich nachodzić bez uprzedzenia, ale ostatecznie deszcz przybierający na sile przekonał ją do tego. 

    Stojąc przed drzwiami do domu Naruto, Sakura wytarła rękawem mokrą od deszczu twarz. Zadzwoniła dzwonkiem i czekała aż ktoś jej otworzy. Nie trwało to długo i po chwili drzwi otworzyły się do środka i w progu stanęła Hinata.
- Sakura? - zdziwiła się.
- Przepraszam za najście bez uprzedzenia, ale komórka mi się rozładowała - wytłumaczyła się.
- Dzwoniliśmy dzisiaj z Naruto do ciebie chyba z dziesięć razy, ale ciągle bez skutku - powiedziała Hinata. - Płakałaś?
- Co? - zapytała zdezorientowana. - Ach, to przez deszcz. 
- Wejdź, wejdź - gospodyni przesunęła się, robiąc jej miejsce. Sakura weszła do przedpokoju. 
- Nie przeszkadzam?
- Coś ty. Wprawdzie mamy gości, ale są to osoby, które doskonale znasz, więc bez krępacji.
    Sakura spojrzała w dół na pozostawione obuwie. Jedna para męskich, jedna damskich i dziecka. Targnęło ją dziwne przeczucie, że wie kogo u siebie goszczą. Z salonu państwa Uzumaki usłyszała śmiech Naruto. Zaraz po tym z pokoju wybiegła czarnowłosa dziewczynka z książką w małej rączce. Sakurze wystarczyło krótkie spojrzenie, żeby rozpoznać co to za publikacja. Dziecko podeszło do Hinaty i schowało się za jej spódnicą wyglądając z ciekawością na Sakurę.
- Nie wstydź się kochanie - powiedziała Hinata, kładąc jej rękę na głowie. - Rozbierz się Sakura i polecam najpierw, żebyś poszła do łazienki przemyć twarz. 
- Gdzie uciekłaś? - doszedł do nich męski głos. Sakura przymknęła na chwilę oczy, próbując zaklinać rzeczywistość. Już wiedziała na pewno, że Naurto i Hinata goszczą u siebie państwa Uchiha. Suri oderwała się od Hinaty i pobiegła do Sasuke, który wziął ją na ręce. Patrzył na Sakurę, ale nie przywitał się.
- Wiesz co, może przyjdę jednak kiedy indziej - poprawiła przemoczoną kurtkę. - To chyba nie najlepszy pomysł, żebym...
- Sakurka! - kolejną osobą, która przyszła zobaczyć co się dzieje był Naruto, więc Sakura wiedziała, że sprawa jest już przesądzona. Nie pozwoli jej teraz wyjść. - Ty płakałaś? - zapytał zmartwiony podchodząc do niej.
- Nie płakała - odezwała się Hinata ratując ją tym samym od konieczności tłumaczenia się przyjacielowi. - Pada deszcz, a ona nie wzięła parasola. Sakura, rozbierz się w końcu i wejdź. Dam ci suchy sweter i skarpety. Naruto, wracaj do gości i zaparz jeszcze herbaty.
    Ton jakim pani Uzumaki wydawała dyspozycje nie pozwalał na jakikolwiek sprzeciw. Naruto odwrócił się i zgarniając po drodze Sasuke i Suri, weszli z powrotem do salonu. Sakura zdjęła buty i kurtkę, którą wzięła od niej Hinata. 
- Chodź na górę - powiedziała pani domu.

    Sakura siedziała na fotelu w salonie. Przyjaciółka dała jej fioletowy, puszysty sweter i ciepłe skarpety. Rozgrzewała się popijając herbatę imbirową z filiżanki. Suri malowała kredkami na pustej kartce, zerkając z zainteresowaniem w jej stronę co jakiś czas. Czarne oczy i włosy dziewczynki były jeden do jednego oddaniem cech Uchihów. Zastanowiła się przez chwilę, czy jest podobna do Sasuke, kiedy był w tym wieku. 
    Izumi rozmawiała z Hinatą o nowych trendach w aranżacji sypialni, a Naruto próbując wciągnąć ją w rozmowę pokazywał jej i Sasuke zdjęcia znad morza na swoim telefonie. Podchodził raz do niej, a raz do przyjaciela. Sakura próbowała z przejęciem komentować i zachwycać się widokami, ale krępowała ją obecność Uchihy. Po tym jak nagadała mu w gabinecie Hatake, miała nadzieję go nie spotkać przez weekend, żeby emocje opadły. Jak zwykle los postanowił zrobić jej psikusa. 
- Trzymasz się? - zapytał ją Naruto cicho, kiedy odbierał od niej swoją komórkę. Sakura kiwnęła tylko głową, domyślając się, że Uchiha zdążył mu opowiedzieć co działo się podczas jego nieobecności. - Bardzo się martwiliśmy, że nie odbierasz.
- Telefon mi padł, nie zdążyłam naładować - powtórzyła to samo co Hinacie. - Może porozmawiamy o tym kiedy indziej? - zaproponowała widząc, że Sasuke im się przygląda. Naruto spojrzał na nią, a następnie na przyjaciela siedzącego na kanapie na przeciwko niej.
- Pokłóciliście się? - wypalił wprost.
- Kto się pokłócił? - zapytała Suri odrywając się od swojego zajęcia. Obserwowała ich z otwartą buzią. Hinata i Izumi przerwały rozmowę i spojrzały w ich kierunku. Zapadła cisza. Sakura czuła, że powinna zaprzeczyć, żeby nie wywoływać nieprzyjemnej atmosfery. 
- Nie nazwałbym tego kłótnią - odpowiedział pierwszy Sasuke.
- Więc dlaczego ze sobą nie rozmawiacie? - dociekał dalej Naruto. - Coś musiało się stać.
- To chyba nie jest odpowiedni moment na takie rozmowy - wtrąciła się Hinata, głową wskazując na Suri. - Naruto, może przyniesiemy prezenty jakie przywieźliśmy z wakacji.
    Wstała z fotela i wyciągnęła męża z pokoju. Sakura westchnęła i spojrzała na dziewczynkę, która wciąż jej się przyglądała. Uśmiechnęła się do niej.
- Co rysujesz? - zagadnęła przyjaźnie.
- Dziewczynkę z mojej książki - Suri pokazała jej okładkę, którą Sakura doskonale znała. 
- Lubisz tę książkę?
- To moja ulubiona! Chce pani obejrzeć?
- Pewnie - z wdzięcznością zajęła się czymś innym niż rozmowa z dorosłymi. Suri podeszła do niej i wyciągnęła wolną rękę w jej kierunku. Zaskoczona Sakura odstawiła filiżankę na stolik kawowy i podniosła dziewczynkę, żeby posadzić ją sobie na kolanach. 
- Ona ma takie same różowe włosy jak pani - powiedziała Suri otwierając książkę na pierwszej stronie. - Też bym takie chciała. 
- A mi się bardzo podobają twoje - odpowiedziała Sakura zaczesując jej kosmyk włosów za ucho.. 
- Takie same jak mamusi - uśmiechnęła się dziewczynka.
I tatusia, dodała Sakura w myślach.
 Do pokoju wrócili Naruto z Hinatą niosąc torebki z prezentami. Suri podekscytowana zeskoczyła z kolan Sakury i pierwsza do nich podeszła. Hinata po kolei podawała podarki Sakurze, Izumi, a na końcu Sasuke. Dźwięk radosnego dziecięcego śmiechu wypełnił pokój, kiedy dziewczynka wyciągnęła zestaw zabawkowych dinozaurów. Rozpakowała je szybkoz pomocą Izumi, a następnie wszystkim się chwaliła. Dużo uwagi poświęciła Sakurze, pokazując i opowiadając o poszczególnych gatunkach. Sakura słuchając tego wszystkiego zdała sobie sprawę, że Suri miała prawo tego nie wiedzieć, ale uratowała jej wieczór. 

    Kiedy Naruto wrócił z przedpokoju po pożegnaniu państwa Uchiha, usiadł na przeciwko niej i lustrował ją swoim przenikliwym spojrzeniem. Zanim którekolwiek z nich zdążyło się odezwać, dołączyła do nich Hinata. Ona patrzyła na nią z przyjazną troską. Sakura wiedziała, że nie ma możliwości, żeby wywinąć się od pytań, które zaraz się posypią. Kiedy chciała wyjść razem z Uchihami, Naruto złapał ją za ramię i bardzo poważnie poprosił, żeby jeszcze chwilę poczekała. Co miała zrobić? Została.
- Postrzeliłam dzisiaj człowieka - sens wypowiedzianych na głos słów dotarł do niej ze zdwojoną mocą. Powiedziała to. Poczuła, że teraz naprawdę zeszło z niej wszystko co działo się tego dnia. - Żyje, nic mu nie jest. Kento go operował, powiedział, że z tego wyjdzie.
- Sasuke opowiedział nam co się stało - powiedział Naruto potwierdzając tym samym jej wcześniejsze przypuszczenia. - Dużo się działo podczas waszego śledztwa.
- Tak - przyznała. - Wczoraj niewiele brakowało, żebyśmy wylecieli w powietrze. Te dwa dni to jakiś koszmar. 
- Ale jak ty się z tym czujesz? - zapytała Hinata. - Rozmawiałaś o tym z Sasuke?
- Nie. Dzisiaj nie było go w pracy, a jak się już pojawił po fakcie to mnie opieprzył, że do niego nie zadzwoniłam i ogólnie dał mi do zrozumienia, że dupa jestem, a nie policjant bo nie potrafię racjonalnie myśleć.
- Słuchaj Sakura, źle zrozumiałaś to co powiedział - bronił go Naruto, co jej się nie spodobało. Zmarszczyła brwi na słowa przyjaciela.
- Wydaje mi się, że zrozumiałam co do słowa - odpowiedziała. - Przyjechał tylko po to, żeby mi wytknąć moje nieprofesjonalne zachowanie.
- Nie - zaprzeczył blondyn. - Przyjechał, bo chciał sprawdzić czy nic ci się nie stało. 
- Co? - zatkało ją. Była pewna, że się przesłyszała. - Coś ci się pomyliło...
- To prawda - potwierdziła Hinata. - Odbierał nas wtedy z lotniska, kiedy dostał telefon o tej sytuacji w szpitalu. Powiedział nam co zaszło, odstawił nas do domu i od razu pojechał na komisariat. Naruto chciał jechać z nim, ale kazał mu zostać zapewniając, że on się tym zajmie.
- Ale... dlaczego? - zapytała zszokowana. Nie była w stanie wymyśleć innego pytania.
- Bo jesteś jego partnerem - odpowiedział Naruto uśmiechając się do niej. - Na tym to polega. Mówiłem ci, że Sasuke jest bardzo lojalny, pamiętasz? 
- Tak.
- Nie jest super taktowym kolesiem, ale uwierz mi, że nawet jeśli używa ostrych słów to nie oznacza, że jest mu obojętne to, co się z tobą dzieje.
- Nie wiem co powiedzieć - powiedziała Sakura szczerze. - Nagadałam mu w gabinecie Kakashiego, a potem wyszłam trzaskając drzwiami nie dając mu nawet dojść do słowa.
- No tak, to bardzo w twoim stylu - zaśmiał się blondyn, a ona nie zaprzeczyła. - Słuchaj, wyskoczcie na piwo, pogadajcie o tym co się stało. To załatwi sprawę.
- Tak myślisz? - zapytała z nadzieją. W końcu znał Uchihę dłużej niż ona, był jego przyjacielem, więc musiał wiedzieć co najlepiej zrobić, żeby zakopać topór wojenny.
- Jestem tego pewien - odpowiedział z mocą. 
- A jak zareagował Kento? - zapytała Hinata zmieniając temat.
- Ech - Sakura wypuściła powietrze z płuc. - W sumie wyszło jeszcze gorzej niż z Uchihą. 
- To znaczy? - dopytała przyjaciółka.
- To znaczy, że nie podoba mu się to jak strzelam do przestępców, a on ich musi potem operować.
    Hinata zrobiła bardzo zaskoczoną minę, a Sakura już wiedziała, że taktownie nie chce skomentować zachowania jej narzeczonego. Inaczej niż Naruto, który stwierdził z przekąsem:
- Niczego innego się po nim nie spodziewałem.
    Żona pacnęła go w nogę, żeby powściągnął języka w obecności Sakury. Ona jednak zdawała sobie sprawę jakim człowiekiem jest jej narzeczony, więc taktowne omijanie tematu nie miało sensu. 
- Będę się zbierała - powiedziała wstając. - Dzięki za gościnę, za ubrania i dobre słowo.
- Zawsze jesteś tu mile widziana - uśmiechnął się Naruto podnosząc się z miejsca. - I głowa do góry. Odwaliłaś kawał naprawdę znakomitej roboty. Gratulacje.
    Sakura patrząc na uśmiechniętą twarz przyjaciela podeszła do niego i przytuliła go serdecznie. W całym tym kotle dzisiejszych wydarzeń brakowało jej właśnie tego: uznania przyjaciela, potwierdzenia, że wcale nie jest złą policjantką. 
- Dziękuję Naturo.

    Sakura ostatni raz pomachała przyjacielowi zanim wsiadła do samochodu. Zajęła miejsce pasażera i zapięła pas.
- Ta propozycja podwózki pewnie się z czymś wiąże? - zapytała Hinatę, która odpaliła auto i ruszyła z miejsca.
- I tak i nie - uśmiechnęła się do niej. - Nie chciałam, żebyś wracała po nocy w deszczu, a przy okazji chciałam z tobą porozmawiać jak dziewczyna z dziewczyną. 
- Jak mi teraz powiesz, że ty potrzebujesz odpocząć od męża, to przestanę wierzyć w instytucję małżeństwa - zażartowała Sakura.
- Nigdy nie czułam się zmęczona towarzystwem Naruto - powiedziała Hinata. - Jest moim mężem i najlepszym przyjacielem.
- Zazdroszczę ci - westchnęła Sakura. - Mój związek to jakaś iluzja i w sumie sama nie wiem dlaczego w ogóle dalej to ciągnę.
- Chcesz usłyszeć moją opinię? 
- Poproszę.
- Uważam, że Kento nie jest dla ciebie - powiedziała szczerze. - Wiesz, że starałam się nie komentować jego życia i przede wszystkim zachowania wobec ciebie. Uważałam, że Naruto to robi nawet zbyt dosadnie i pewnie nie raz nieświadomie sprawił ci tym przykrość. Niemniej jednak w zdecydowanej większości zgadzałam się z tym co mówił. Myślę, że Kento jest bardzo toksyczną osobą, a ty przy nim po prostu więdniesz.
- Skoro ty odważyłaś się tak zdecydowanie wyrazić zdanie na ten temat, to naprawdę jest coś na rzeczy - skomentowała Sakura. - Czy zabrzmię mniej żałośnie jak przyznam ci się, że już dawno to zauważyłam?
- To nie jest żałosne, że pokładasz wiarę w kogoś, kogo kochasz - powiedziała Hinata łagodnie. Sakura bardzo doceniała w niej to, że nigdy nie osądzała ludzi pochopnie. - I że ciągle chcesz dawać mu szansę. Ważne jest, żeby sobie odpowiedzieć, czy jeszcze masz na to siłę.
- Nie mam  - przyznała. - Hinata, to co on mi dzisiaj powiedział... To było okropne. Potrafi być naprawdę nieprzyjemny. 
- Nikt nie podejmie za ciebie tej trudnej decyzji co dalej z waszym związkiem - uświadomiła ją przyjaciółka. - Pozwól, że zadam ci bardzo proste pytanie. Kochasz go?
- No, jest mi bliski, w pewien sposób... - Sakura motała się w odpowiedzi. - Jesteśmy ze sobą już dosyć długo... te oświadczyny...
- Kochasz go? - powtórzyła pytanie Hinata.
    Sakura umilkła. Przez chwilę w milczeniu patrzyła na nocny krajobraz Konohy. Przyjaciółka nie poganiała jej z odpowiedzią. 
- Nie - powiedziała w końcu. - To nie jest to uczucie, które nas połączyło na studiach. Oboje staliśmy się zupełnie innymi ludźmi, nawet pod kątem zawodowym. On tego nie toleruje, a ja nie zamierzam zrezygnować ze swoich marzeń. 
- Pomyśl o tym, co dla ciebie będzie najlepsze - doradziła jej Hinata.
- Już mnie boli głowa od ciągłego rozmyślania - zaśmiała się smutno Sakura. - Widzisz, nie każdy ma takie szczęście jak ty, czy - nie wierzę, że to powiem - Izumi.
- Izumi? - Hinata zerknęła na nią bardzo zdziwiona. - Izumi ma szczęście?
- Masz rację, przesadziłam. W sumie mieć takiego męża, jak wielki-pan-wiem-wszystko-najlepiej Sasuke, to na pewno nie jest życie usłane różami.
    Hinata zaparkowała samochód przy krawężniku na przeciwko kamienicy w której mieszkała Sakura.
- Dziękuję za podwózkę Hinata - odpięła pas. - Cieszę się, że już wróciliście. Spotkanie z wami poprawiło mi humor.
- Zaczekaj - przyjaciółka odwróciła się w jej stronę i złapała ją delikatnie za ramię. - Ty myślisz, że Sasuke jest mężem Izumi?
    Sakura spojrzała na Hinatę, jakby ta jej powiedziała, że właśnie wyhodowała trzecią rękę. 
- Żartujesz? - zapytała.
- Nie, a ty? - odbiła pytanie Uzumaki. 
- Wpadłyśmy w jakąś spiralę pytań - ucięła Sakura. - Powiedz mi wprost o co chodzi z Izumi i Sasuke.
- Sasuke nie jest jej mężem, tylko szwagrem - odpowiedziała Hinata.
- Co?
- Znowu zaczynasz?
- To znaczy... - Sakura zamyśliła się. - On nie ma żony, nie ma dziecka...?
- Nie ma - potwierdziła Hinata. - Skąd ci to przyszło do głowy?
- Jakoś wszystko się składało, bo spotykam go często w jej towarzystwie, ma zdjęcie Suri w portfelu - wyliczała Sakura, przypominając sobie wszystkie dowody, które wtedy wydawały się potwierdzać jego stan cywilny. - O, ostatnio nawet ze swojego mieszkania zawiózł małej pluszaka do przedszkola.
- Zatem faktycznie mogło to tak wyglądać - zaśmiała się Hinata. - Sasuke bardzo dużo czasu poświęca Suri, bo to córka Itachiego. Po jego śmierci stara się w jakiś sposób zastąpić jej ojca, ale zapewniam cię, że z Izumi nie łączy go żadna romantyczna relacja.
- Ostatecznie to i tak nie moja sprawa - powiedziała Sakura. - Nie zwierzamy się sobie. Poza tym po tym jak się dzisiaj na mnie wydarł, to jest na mojej czarnej liście.
- Podejrzewam, że nie na długo - przyjaciółka mrugnęła do niej przyjaźnie. - Kto się czubi ten się lubi.

    Długa, ciepła kąpiel pomogła jej się odprężyć. Wyszła z łazienki owinięta ciepłym szlafrokiem, z ręcznikiem zawiniętym na mokrych włosach. Po drodze do kuchni, sięgnęła po pilot do telewizora i włączyła na pierwszy lepszy kanał. Z kuchennego blatu zabrała kubek z gorącym kakao i wróciła do salonu. 
    Nie skupiała się na tym, co wyświetlało się na ekranie telewizora. Myślami wracała do rozmowy z Hinatą. To, że z Kento jej się od dłuższego czasu nie układało, doskonale wiedziała sama, ale nic specjalnie z tym nie robiła. Poświeciła się pracy, nie związkowi i pasowało jej to, że przeniósł się do hotelu. Każda próba poprawienia ich relacji dawała tylko pozorne rozwiązanie problemu. Było dobrze, dopóki Sakura nie odważyła się bronić swojego zdania, swoich racji. Kiedy tylko przeciwstawiała mu się, to Kento stawał się nieprzyjemny i próbował ustawić ją pod siebie. Nie byli partnerami, na równi. Wglądało to tak, jakby on była zawsze niżej w hierarchii. To, że Hinata odważyła się powiedzieć jej prawdę zaimponowało jej. Postanowiła, że nie będzie dłużej zwlekała i weźmie sprawy w swoje ręce. Z całą pewnością musi uwolnić się od toksycznego narzeczonego. 
    Jeśli natomiast chodzi o stan cywilny Sasuke, to przypomniała sobie aluzję Ino, że jej narzeczony powinien czuć się zagrożony, gdzie jasno dała jej do zrozumienia, że chodzi o Uchihę. Nie uważała, że Sasuke ma cokolwiek do jej związku i do tego, czy jest on udany, czy nie. I to nie od niego będzie zależało, czy zerwie z Kento czy nie. Czy ucieszyła się, kiedy Hinata powiedziała, że nie ma żony? Nie, na pewno nie była to radość. Czy to była ulga? Raczej też nie. Być może odrobina nadziei...
   Telefon leżący na komodzie zawibrował. Podeszła i zerknęła na wyświetlacz zaintrygowana, kto może dzwonić o późnej porze. Z niemałym zaskoczeniem zobaczyła, że wyświetla się kontakt, którego najmniej się spodziewa. Przez ułamek sekundy przyszło jej do głowy, żeby odrzucić połączenie. Jednak kierowana jakąś dziwną, trudną do opisania emocją, odpięła komórkę od ładowarki i odebrała połączenie.
- Słucham - odezwała się przezwyciężając wielką gulę w gardle.
- Wróciłaś już do domu? 
- Tak.
- Jesteś zajęta?
- Nie, nie bardzo.
- Okej, będę pod kamienicą za dwadzieścia minut.
- Ale... - nie zdążyła dokończyć, ponieważ rozmówca rozłączył się. 
    Odłożyła telefon i stała oniemiała. Była pewna, że się pomyliła i że właśnie nie odbyła rozmowy z Uchihą. O co mu chodziło? W jakiej sprawie chce się spotkać tak późno? 
    Oprzytomniała uświadamiając sobie, że stoi w szlafroku z mokrymi włosami zawiniętymi w ręcznik. Weszła do łazienki ogarnąć się do nieplanowanego wyjścia. Z suchymi już i potarganymi włosami przeszła do sypialni, żeby wybrać ciepłe ubrania z szafy. Wyszła z mieszkania lekko podekscytowana i bardzo ciekawa, czego Uchiha od niej chce. 
    Przed kamienicą nie widziała jeszcze samochodu Sasuke. Rozejrzała się w jedną i drugą stronę. Spojrzała na telefon, żeby sprawdzić, czy Uchiha coś jeszcze pisał, ale nie. Przestąpiła niecierpliwie z nogi na nogę. 
    Przy krawężniku zaparkowała taksówka. Sakura nie zwróciła na nią większej uwagi pewna, że zaraz Sasuke podjedzie swoim suvem. 
- Haruno! - odwróciła się na dźwięk swojego nazwiska. Z taksówki wysiadł Uchiha. Bezwiednie podeszła do niego, nawet nie kontrolując, że to jej nogi się poruszają.
- Co jest takiego super ważnego, że w środku nocy podjeżdżasz taksówką pod mój dom? - zapytała wprost.
- Chcę pogadać - odpowiedział enigmatycznie. - Wsiadasz?
    Spojrzała na niego doszukując się jakiejś emocji na jego twarzy. Czy było mu przykro za to, co powiedział u Hatake? Czy nadal był na nią zły i jeszcze chciał jej nagadać? Co jeszcze skłoniło go do zaproponowania spotkania? 
- Ja chyba oszalałam - powiedziała do siebie, ale tak, żeby Sasuke to słyszał, po czym wsiadła do taksówki.

- Gin z tonikiem? - zapytał ją, kiedy usiedli przy barze.
- Nie. Piwo, lager - odpowiedziała poprawiając się na krześle. 
- Dla mnie whisky - zwrócił się Sasuke do barmanki. 
    Sakura oparła się łokciem o blat i podparła podbródek dłonią udając obojętną. Czekała aż Uchiha wyjaśni powód tego spotkania. Powstrzymywała się, żeby pierwsza się nie odezwać. Upiła łyk zimnego piwa, który podsunęła jej barmanka. Po ciepłej herbacie u Uzumakich i gorącym kakao w mieszkaniu, zimne piwo mocno ją orzeźwiło. Jej ciałem mimowolnie wstrząsnął dreszcz. 
- Zimno ci? - zainteresował się Sasuke widząc jej reakcję. 
- Nie - zaprzeczyła. - Piwo zimne. Powiesz mi w końcu dlaczego tu jesteśmy? - zapytała nie mogąc już dłużej wytrzymać tej niepewności. Uchiha zachowywał się, jakby ich rozmowa na komisariacie nie miała miejsca.
- Wybiegłaś od Kakashiego, nie zdążyłem ci pogratulować - opowiedział. Sakura uniosła brwi zdziwiona.
- Nie sądziłam, że nasza rozmowa może sprowadzić się do gratulacji z twojej strony.
- Niepotrzebnie się uniosłem - przyznał. 
- Teraz możesz mi pogratulować - Sakura upomniała się, ciekawa jego reakcji. Chciała go trochę pozaczepiać i odegrać się za sytuację z rana.
    Uchiha spojrzał na nią przenikliwie. Na jego twarzy przez chwilę pojawił się uśmiech. To jeden z tych jego uśmiechów przez który Sakura poczuła zawstydzenie, jak nastolatka. Sasuke stuknął delikatnie swoją szklanką w jej i powiedział:
- Gratuluję. Bardzo dobrze to rozegrałaś.
    Sakura patrzyła na niego niemal wzruszona. Czuła, że powiedział to szczerze, że tak naprawdę jest pod wrażeniem tego, co dzisiaj zrobiła. Upiła łyk piwa, żeby ukryć buzujące w niej uczucia. 
- No - odchrząknęła. - Dzięki. 
- Zajrzałem dzisiaj do szpitala, żeby dowiedzieć się, czy Matsumoto się wybudził po operacji - powiedział. - Jest już w pełni świadomy, ale dopiero po weekendzie będziemy mogli go przesłuchać.
- Jest pilnowany cały czas? - upewniła się.
- Tak - potwierdził. - W poniedziałek pojedziemy w odwiedziny.
- Przyznam ci się, że przez moment bałam się, że go zabiłam - przyznała Sakura. - Tak jakoś jęknął przeciągle, upadł, otworzył szeroko oczy tak dziwnie...
- Opowiesz mi wszystko? Od początku.
    Sakura wzięła głęboki oddech i zaczęła mówić jak przebiegł ten szalony dzień. Od początku, tak jak chciał. Sasuke słuchał jej w skupieniu i ani razu nie przerwał. Starała się opowiedzieć wszystko, przypominając sobie zdarzenia, odtwarzając je klatka po klatce. Od nowa przeżywała to, co się stało i sam fakt, że po raz pierwszy użyła broni przeciw człowiekowi.
- I od razu wzięli go na operację - zakończyła Sakura. - Czekałam na lekarza, żeby tylko upewnić się, że przeżyje i jakie ma rokowania.
- Twój narzeczony go operował? - zapytał Uchiha. 
- Mhm - mruknęła niechętnie. Jakie to miało znaczenie kto go operował?
- Porąbana akcja - skomentował Sasuke i upił łyk alkoholu ze szklanki. 
- Dlaczego on w ogóle przyszedł do tego szpitala? Po co, przecież co ona miała...
- Nie ma sensu tego teraz analizować - przerwał jej. - Będziemy mieli jeszcze na to czas. 
- To nie po to chciałeś się spotkać? - zapytała zaskoczona.
- Nie - zaprzeczył. - Chciałem się napić...
- ...docenić koleżankę.
- Heh, niech ci będzie - zaśmiał się cicho. - Jeszcze jedno piwo?
    Sakura kiwnęła głową. Miło było rozmawiać z Sasuke bez krzyku, pretensji, na luzie. Naruto miał rację: spotkanie przy drinku rozluźniło napięcie między nimi. Sakura nie miała już żalu do Uchihy za jego wcześniejszą reakcję, a on również nie był zły za to, że na niego nawrzeszczała na komisariacie. Miała ochotę zapytać go, czy na wieść o zdarzeniu w szpitalu naprawdę zareagował tak jak powiedziała Hinata. Nie to, że nie wierzyła przyjaciółce, ale poza jej wyobrażeniem był widok przejętego jej losem Sasuke. Kombinowała jak się tego dowiedzieć. 
- A ty chociaż jakoś miło spędziłeś wolny dzień? - zagadnęła. 
- Nawet - odpowiedział enigmatycznie. - Nie sądziłem, że się spotkamy u Uzumakich.
- Nie planowałam tej wizyty - przyznała. - Nawet wyleciało mi z głowy, że oni na dzisiaj mieli wrócić. 
-  Nie mogli się do ciebie dodzwonić. Hinata bardzo się zmartwiła.
- To dlatego ty wpadłeś do gabinetu Hatake jak burza? - zapytała wprost, wyczuwając w tym świetną okazję. 
    Spojrzał na nią jakoś dziwnie, jakby zorientował się, że chce wymusić na nim jakieś wyznanie. Sakura twardo patrzyła na niego czekając na odpowiedź. Odniosła wrażenie, że Uchiha analizuje kilka odpowiedzi na to pytanie. Postawiła go w niezręcznej sytuacji i wraz z ciągnącym się milczeniem zrobiło jej się głupio. Po co drąży, do czego jej potrzebna odpowiedź na to pytanie? Czy słowa Naruto o tym, że Sasuke się przejął jak o partnera nie wystarczyły? Co by zmieniło, gdyby to on powiedział, że się o nią martwił?
- Przepraszam? - odwrócili się razem do źródła głosu. Stał przed nimi młody mężczyzna, wysoki, smukły, chudy wręcz. Był wyraźnie podpity, co wzmogło podejrzliwość Sakury.
- O co chodzi? - zapytała.
- Mam nietypową prośbę - zaczął chłopak. - Założyłem się z kolegami, że podbiję do pani i że poproszę panią do tańca. 
- Ach - zaskoczona, nie wiedziała jak inaczej zareagować. - Ile możesz zgarnąć?
- Stówę.
- Jesteś studentem?
- A to wpłynie na pani decyzję? - zapytał zdezorientowany.
- Być może. Więc?
- Jestem na czwartym roku archeologii - opowiedział. 
    Sakura zerknęła obok ramienia studenta i zauważyła jak grupka jego znajomych patrzy z zainteresowaniem w ich stronę. Chłopak nie był nachalny, kulturalnie zapytał, więc zdecydowała, że pomoże mu się nieco wzbogacić. Tym bardziej, że student, to wiadomo, że kasa się przyda.
- Wybierz jakąś fajną muzykę - powiedziała wstając z krzesła. Twarz chłopaka się rozpromieniła.
- Nie ma pan nic przeciwko, że porwę na chwilę pana dziewczynę? - zapytał w stronę Sasuke.
Zanim Sakura zdążyła się odezwać, odpowiedział Uchiha:
- Nie, tylko bądź grzeczny.
- Spoko, ręce przy sobie.
    Student podszedł do szafy grającej. Sakura ściągnęła bluzę, rzucając ją na krzesło. 
- Popilnujesz "chłopaku"? - zapytała z uśmiechem akcentując ostatni wyraz.
    Sasuke parsknął śmiechem, ale nie skomentował. Odwrócił się na krześle w stronę parkietu, gdzie zmierzała Sakura. Podeszła do studenta, który wyglądał na nieco spiętego. Wybrał wolną piosenkę, pewnie, żeby bardziej zaimponować grupie znajomych. Sakura zarzuciła mu ręce na szyję.
- Mogę panią objąć w pasie? - zapytał nieśmiało.
- Możesz - zaśmiała się serdecznie. Cała sytuacja wydawała jej się kuriozalna, ale starała się nie wychodzić z roli. Chłopak dobrze tańczył, czuł rytm, obracał ją nie za często. Spojrzała na niego, ale on onieśmielony uciekał pod jej wzrokiem. Był na swój sposób przystojny, chociaż niekoniecznie w jej typie. 
- Pani facet ciągle na nas patrzy - powiedział jej szeptem. - Może jednak się zdenerwował?
    Kiedy obrócili się w tańcu, Sakura spojrzała ponad ramieniem chłopaka w stronę baru i rzeczywiście - Uchiha patrzył w ich kierunku i leniwie popijał alkohol ze szklanki. Sam zdecydował, że będą odgrywali role pary. Czy jej to przeszkadzało? Odkąd dowiedziała się, że nie ma żadnych rodzinnych zobowiązać to nie, nie miała nic przeciwko. Istnienie Kento obecnie zepchnęła gdzieś daleko, daleko do swojej świadomości.
- Nie sądzę - odpowiedziała po chwili. - Nie jest typem zazdrośnika.
- Ja przy pani bym był.
    Uśmiechnęła się do niego, niemo przyjmując komplement. Nie lubiła zaborczych i zazdrosnych mężczyzn. Może w książkach i filmach wydawało się to w jakiś sposób romantyczne, ale w rzeczywistości wiedziała, że tak nie jest. Ostatnie wybuchy zazdrości Kento doprowadzały ją do szału i czuła przez to, że nie mogą już sobie ufać. Nie znała Sasuke na tyle, żeby powiedzieć jakby się zachował, gdyby ona faktycznie była jego dziewczyną. Wydawało jej się jednak, że Uchiha ma w sobie na tyle luzu, że taniec z nieznajomym, ale bardzo kulturalnym studentem nie spowodowałby u niego złości.
    Muzyka z szafy grającej wyłączyła się. Student podziękował jej za taniec i odprowadził ją do baru.
- Baw się dobrze, wszystkiego dobrego - Sakura uścisnęła dłoń chłopaka.
- Dzięki za pomoc - odpowiedział i odwrócił się, żeby wrócić do swoich znajomych. Kiedy podszedł do ich stolika rozległy się głośne oklaski i wiwaty.
- Jaka dobra wróżka z ciebie - odezwał się Uchiha.
- Pomagam ludziom nie tylko na służbie - odpowiedziała zakładając z powrotem bluzę. - Bardzo miły chłopak i świetnie tańczy. 
- Lubisz tańczyć? - zapytał.
- Bardzo. A ty?
- Nie, raczej nie. 
- W sumie to mało mężczyzn się przyznaje, że lubi - upiła łyk piwa. - A potem się okazuje, że są bardzo dobrymi tancerzami.
- Kento dobrze tańczy? 
- Tak - opowiedziała krótko, nie rozwijając tematu. Nie miała ochoty rozmawiać o narzeczonym. - Słuchaj, chciałabym ci zadać pewne pytanie, ale nie musisz na nie odpowiadać.
- O, to ciekawe - odwrócił się na krześle całym ciałem w jej kierunku. Lewy łokieć oparł o bar i wziął szklankę do ręki.
- Dlaczego śledztwo, które prowadziłeś z Itachim nie zostało zakończone? - bała się o to zapytać, bo nie wiedziała jaka będzie jego reakcja.
- Przerwała je jego śmierć - westchnął. - Kiedy jeden z typków uciekł, trop się całkowicie urwał. Próbowałem WSZYSTKIEGO, żeby go znaleźć, ale bez skutku.
- Ale dlaczego sprawa została zamknięta? - dociekała.
- Dwóch co siedzi nie współpracują, chociaż Ibiki bardzo się starał ich do tego przekonać. Nie znaleźliśmy od tamtego czasu nowych przypadków uprowadzania dzieci, czy handlu organami. Ja skupiłem się na znalezieniu zabójcy Itachiego i skończyło się tak jak się skończyło.
- Nie chcieli iść na żadną współpracę? - zdziwiła się. - Świadek koronny też ich nie przekonał?
- Coś ty - machnął ręką. - To tylko pokazuje z jakimi ludźmi mamy tu do czynienia. Zresztą samo to, że zajmowali się między innymi handlem dziećmi już wystarczająco pokazuje ich poziom skurwysyństwa.
- Miałeś dobry kontakt z bratem? - postanowiła zaryzykować takim osobistym pytaniem.
    Sasuke nie odpowiedział od razu. Zamyślił się na chwilę, zawieszając wzrok na szklance z whisky.
- Jeśli to zbyt osobiste to nie musisz...
- Był dla mnie wzorem - przerwał jej podejmując wątek. - Jak byłem dzieckiem to chciałem być taki jak on. Miał najlepsze wyniki w szkole policyjnej od czasu Hatake, był asem w ANBU, miał objąć funkcję szefa całej jednostki. 
- Odpuściłeś poszukiwania jego zabójcy? - zapytała, chociaż miała przeczucie, że wie jaką usłyszy odpowiedź.
- Nie - potwierdził jej przypuszczenia. 
- Bez względu na konsekwencje?
- Bez.
- Potrzebujesz pomocy? - nie zastanowiła się nad tym pytaniem. Dopiero, kiedy je wypowiedziała dotarł do niej sens tych słów. Uchiha spojrzał na nią przenikliwie. Uśmiechnął się pod nosem, ale Sakura nie potrafiła rozpoznać jaki to rodzaj uśmiechu. 
- Haruno, nie mam nic przeciwko, żebyś pomagała studentom w zarobieniu hajsu, ale to naprawdę inna liga - odpowiedział ironicznie.
- Znowu mnie obrażasz - powiedziała urażona. - Jak tak dalej będziesz robił, to okaże się, że następne zaproszenie na drinka nie zostanie przyjęte w ramach przeprosin. Zapytałam szczerze.
- Nie chcę cię obrażać - wytłumaczył się. - To jest naprawdę skomplikowany i rozbudowany temat. I przede wszystkim nie prowadzę oficjalnego śledztwa, a chyba nie muszę ci tłumaczyć co by się stało, gdyby komendant się o tym dowiedział, a to, że jeszcze wciągnąłbym innego policjanta to nawet nie chcę wspominać.
- Zastanów się, może akurat potrzebne jest świeże spojrzenie na tę sprawę, bez emocjonalnego zaangażowania - próbowała go przekonać.
- A masz w tym jakiś interes? - tym pytaniem zbił ją z tropu. Bo co miała odpowiedzieć? Wciskanie mu bajeczki o tym, że zależy jej na tym, żeby taki złol został zatrzymany mogła sobie darować, nie łyknął by tego. Po prostu chciała mu pomóc, albo może przypilnować, żeby znowu nie wpakował się nic złego. Pewnie obraziłby się, gdyby tak powiedziała. 
- Czy to, że po prostu chcę ci pomóc nie wystarczy?
- Nie - powiedział szczerze. - To, że chcesz zaryzykować swoją początkującą karierę, żeby mi pomóc, nie jest dla mnie wystarczającą odpowiedzią. 
-  Zaproponowałam to, bo widzę, że to dla ciebie bardzo ważne. 
- Nie rozumiem - zmarszczył brwi. - Wiesz, że ja wprost mówię o prywatnej zemście?
- Zdaję sobie z tego sprawę.
- Dziwna jesteś - podsumował ją. - Nie rozumiem twojego procesu myślowego. Niemniej jednak moja odpowiedź brzmi: nie.
- To nie - ucięła. Napiła się piwa, żeby ukryć rozczarowanie. W głowie lekko jej już szumiało przez alkohol oraz ogólne zmęczenie. Pomimo tego, że nie była w żaden sposób związana z tą sprawą, to jej zagadkowość była dla niej bardzo intrygująca. I chociaż próbowała wyprzeć to uczucie, to zależało jej również na samym Sasuke. Naprawdę nie chciała, żeby pogrążył się w ciemności, szukał zemsty za wszelką cenę. Pod wpływem promili nie była jednak w stanie określić, czy to tylko lojalność względem partnera, czy może jednak gdzieś głęboko tlił się w niej inny płomyczek...
- Zbieramy się? - zapytał Uchiha dopijając whisky ze szklanki.
- Tak - przytaknęła. - Przestało padać, przejdziemy się?

    Sakura spojrzała w rozgwieżdżone niebo. Rozpogodziło się i na niebie nie było widać ani jednej chmurki. Razem z Sasuke szli przez wyludniony park. Było już grubo po północy, a ścieżkę po której szli oświetlały latarnie. Uchiha szedł jak zwykle z rękami w kieszeniach spodni, a Sakura zerkała na jego profil co jakiś czas. Był dla niej zagadką. Z jednej strony zawsze opanowany i na chłodno kalkulujący różne sytuacje, a za chwilę narwany partner, który na wieść, że stało się coś złego, rzuca wszystko i jedzie sprawdzić, czy wszystko z nią w porządku. Przejął się sytuacją ze szpitala i okazał jej teraz swoje wsparcie i podziw zapraszając na wspólne picie, ale z drugiej strony nie pozwalał pomóc sobie w swojej sprawie. Potrafił pracować zespołowo, ale prywatnie wolał działać sam.
    Zapatrzona na niego potknęła się o wystającą kostkę brukową. Sasuke przytrzymał ją za ramiona, chroniąc tym samym przed upadkiem.
- Upiłaś się?
    Rozbawiło ją to pytanie. Nie była pijana, tylko na delikatnym rauszu. Zaczęła się śmiać, co zapewne utwierdziło Uchihę w jego podejrzeniach. 
- Nie, zapatrzyłam się na ciebie - odpowiedziała nie kontrolując swojej szczerości. 
- Co? - zdziwił się.
- Zawsze jesteś taki poważny - powiedziała patrząc na niego. Nadal ją podtrzymywał i patrzył z góry. 
- Możesz iść? - zignorował to, co powiedziała. Sakura kiwnęła głową, a on ją puścił pozbawiając tym samym przyjemnego ciepła swoich rąk. Stanęła stabilnie i ruszyła do przodu nie czekając na niego. Zawstydziła się swoją śmiałością i tym co powiedziała. Po co w ogóle się odzywała? Nie przyjemniej było iść w ciszy, nie narażając się na wypowiedzenie jakiejś głupoty? Szybko ją dogonił na swoich długich nogach. Sakura już nie miała odwagi zerkać na niego, cała ta śmiałość szybko z niej wyparowała.
- Niebezpiecznie z tobą pić - odezwał się rozbawiony. - Jeszcze zaczniesz mnie tu napastować.
- To dlatego wybrałam taką trasę - odgryzła się. - Tu specjalnie zwabiam swoje ofiary, potykam się i wpadam w ich ramiona.
- Pomyślałbym, że jesteś zdesperowana, gdybyś nie była w związku.
- Chyba już nie jestem - odpowiedziała śmielej niż chciała.
- Ale nadal nazywasz go swoim narzeczonym? - zdziwił się.
- Nie, nie nazywam go tak. To każdy inny tak go określa, w tym ty.
- Tak mi się przedstawił - przypomniał jej. - Nie wnikam.
- Nie ma w co - podsumowała krótko. - Związki się rozpadają, zwłaszcza kiedy trzeba pogodzić swoją pracę z pracą drugiej połówki.
- To aż takie trudne do pogodzenia?
- W naszym przypadku tak.
    Nie powiedział już nic, a ona nie ciągnęła dalej tematu. Czułaby się niezręcznie odpowiadając mu o swoim nieudanym życiu uczuciowym. Poza tym, miała pewność, że Sasuke nie miałby ochoty o tym słuchać. 
    Odprowadził ją pod kamienicę, gdzie pożegnali się szybko i Uchiha poszedł w kierunku swojego mieszkania. Zmęczona Sakura weszła po schodach ledwo powłócząc nogami. Na wycieraczce, przed drzwiami wejściowymi do jej mieszkania leżał bukiet czerwonych róż. Podniosła go i wyjęła karteczkę. Tak jak domyśliła się od razu, był to bukiet przeprosinowy od Kento. Wyjęła klucze z kieszeni kurki i weszła do mieszkania. Zdjęła buty i od razu poszła do kuchni, żeby nalać zimnej wody do wazonu. Postawiła kwiaty na stoliku w salonie, a sama usiadła na kanapie. Oparła łokcie na kolanach i patrzyła na czerwone róże. Westchnęła głośno. 
- Nawet zapomniałeś, że nie przepadam za różami, kretynie - powiedziała głośno, ale Kento nie mógł jej usłyszeć.


_______________________________________________

Cześć!
Wjechał kolejny rozdział, raczej bez akcji, na luzie. Trochę więcej emocji między Sakurą i Sasuke, bo trzeba w końcu rozkręcić tę karuzelę :P
Dziękuję za wszystkie komentarze i za poświęcony czas na czytanie opowiadania. Jesteście super i bardzo się cieszę, że mam stałych czytelników :)
Z góry wybaczcie jakieś literówki, bo na pewno jakaś łajza mi się trafiła.
Trzymajcie się.

Do następnego!




https://pl.pinterest.com/pin/722194490217263109/







Komentarze

  1. Podoba mi się, że chociaż to opowiadanie osadzone w rzeczywistości, zachowałaś cechy postaci. Sakura ma swój temperament, Naruto jest bezpośredni, czasem do bólu, a Sasuke... Jak to Sasuke - tajemniczy, niedostępny, chłodny i... szukający zemsty na własną rękę. Rozdział bardzo mi się podoba, szczególnie to, że wreszcie Haruno dowiedziała się, że Uchiha jest "wolny", a nie miało to wpływu na jej postrzeganie niby związku z Kento (którego szczerze nie trawie, grr).

    Czekam na następny i życzę weny ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i zapraszam na kolejny rozdział, który mam nadzieję pojawi się niedługo :)
      pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Uh ah oh. Ja tu jak zwykle przybyłam z atakiem fangirlu!
    Chociaż kryminalnej akcji było tu raczej mało to ja rozpływałam się w romantycznych i urojenie romantycznych momentach sasusaku. Uwielbiam to jak wykreowałaś tu Sasuke, bo ma charakter taki, jaki w nim uwielbiam. Tajemniczy, poważny, nieodgadniony a jednak o dobrym i troskliwym serduszku <3
    Cieszę sie też, że Sakura w końcu walczy o siebie. Odcina się od Kento (czemu mam wrażenie że skurwiel wróci i nie da się tak łatwo przegonić?) i wrzeszczy na Sasuke (co tam, że wcale nie zasłużył xD).
    A wgl czy wspominałam, że ta ostatnia scena z kwiatami było mega? Kurde niby nic a tak mi się podobała i pasowała to całości, no szook.

    Czekam na więcej! Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam, że sama potrzebowałam odpocząć trochę od wątków kryminalnych, ale już w następnym rozdziale wrócę z całą mocą poprapranych spraw do rozwiązania przez nasz niezwykły duet :P
      Cieszę się, że Ci się podoba i że wytrwale tu ze mną jesteś :)
      Nowy rozdział się pisze, więc mam nadzieję, że do szybkiego zobaczenia.
      Pozdrawiam gorąco :*

      Usuń
  3. No więc generalnie: Witam! Opowiadanie póki co pochłonęłam w kilka dni, a to jest mój pierwszy komentarz na Twoim blogu. :D
    Jeśli walnę tu jakieś błędy, to wybacz, ale wróciłam z pracy i piszę to jednym okiem.
    Generalnie nie czytam za dużo SasuSaku fanfików po polsku, bo zwyczajnie mnie nie kręcą i moim zdaniem często autorzy mają problem z przekazem charakteru postaci. Trudno opisać albo ja zwyczajnie jestem wymagająca, bo shipuję od kiedy pamiętam i mam taki wyryty obraz w głowie, jak powinien dobry fanfik SasuSaku wyglądać.
    No i Twój taki jest! :)
    Bardzo się cieszę, że mogę czytać coś tak wspaniałego w ojczystym języku. Bardzo lubię kryminał jako gatunek, a SasuSaku to mój ulubiony pairing, dlatego no po prostu miód na moje serce znalazłam właśnie a Twoim blogu!
    Robisz świetne zwroty akcji, paru plot twistów się nawet nie spodziewałam, a ostatni rozdział to po prostu KOSMOS (może nie w ogrodzie, ale w mojej głowie xD). Nie spodziewałam się takiego kroku w przód w ich relacji, ale bardzo się cieszę, że nastąpił + ojejku, Sakurze nie układa się z narzeczonym (tutaj bym wstawiła shook pikachu xD).
    Dialogi brzmią naturalnie, nie są wymuszone i zbędne, co często widziałam na innych blogach.
    Jedyną rzeczą, która rzuciła mi się w oczy, a która jest dość istotna moim skromnym zdaniem, to to, że: jeśli Kento jest medykiem, operuje i przejmuje dużo obowiązków szefa, to na pewno nie byłby stażystą, tylko jak już, to rezydentem lub specjalistą. Jestem medykiem i po prostu pomyślałam, że o tym wspomnę, absolutnie nie chcę brzmieć zniechęcająco czy coś. Po prostu jest taka kolejność: student medycyny->stażysta->rezydent (to jest inaczej lekarz w trakcie specjalizacji)-> specjalista, w tym przypadku chirurgii.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i czekam na nieco pikanterii w Twoim opowiadaniu, bo jestem pewna, że spokojnie to dźwigniesz! :D
    Pozdrawiam cieplutko i życzę udanego tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam również! Cieszę się, że przybyła kolejna czytelniczka :)
      Mam nadzieję, że dalsza część odpowiadania również sprosta Twoim wyobrażeniom o tej parze.
      Zrobiłam z Kento wroga publicznego numer jeden :P ale w sumie taki miałam na niego plan od początku.
      Co do kwestii medycznych, to przyznam, że naprawdę nie miałam pojęcia jak ta struktura wygląda, więc od początku przyjęłam, że Kento będzie stażystą. Cenna uwaga, jakoś to może poprawię (postaram się, żeby wyszło dość naturalnie), tym bardziej, że planuję jeszcze rozwinąć jego postać. W sumie pewnie ktoś, kto zna tematy szeroko pojętej służby bezpieczeństwa też by mógł się wypowiedzieć, że przesłuchania tak nie wyglądają, ale zupełnie nie mam wyobrażenia jak mogą naprawdę wyglądać. Chociaż wiadomo, że to historia całkiem zmyślona i trzeba trochę podkolorować, żeby był dobry efekt. Niemniej jednak Twoja uwaga nakierowała mnie na poprawny tor, więc za to dziękuję :)
      Nad kolejnym rozdziałem już pracuję, zatem do szybkiego zobaczenia.
      Pozdrawiam i trzymaj się!

      Usuń
  4. Czekam niecierpliwie na nowy rozdział :) trzymam kciuki za publikacją!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy rozdział właśnie wleciał :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz.
Spam w komentarzach będzie od razu usuwany.