Rozdział dwudziesty pierwszy
Z samego rana z hotelu pojechali prosto na komisariat, żeby zdać raport Chojuro. Razem z Kimesu i Amaru wymienili informacje do dokładnie działo się godzina po godzinie od ich przybycia do klubu. Sakura z ulgą słyszała jak Sasuke pomija fragment ich pocałunku przed nadejściem pary właścicieli z ochroną. Taktownie oboje nie poruszali tego tematu. Właściwie nie rozmawiali ze sobą od wyjścia z hotelu, ledwie kiwnęli do siebie na przywitanie. Sakura przez całą noc nie zmrużyła oka. Rozmyślała nad znaczeniem tego pocałunku, chociaż zdrowy rozsądek nakazywał jej traktować tak jak powinna: wypadek przy pracy, konieczność, brak innego wyjścia, mniejsze zło i tak dalej. Niemniej, ile razy próbowała o tym myśleć w profesjonalny sposób, to kiedy zamykała oczy przypominała sobie dotyk jego ust na swoich. Nie całował jej gwałtownie, porywczo, były to delikatne pocałunki. Nie czułe i romantyczne, po prostu delikatne.
Czekali aż komendant skończy spotkanie. Musieli jeszcze wrócić do Konoha i jechać do sądu na rozprawę Hikaru, więc chcieli się szybko pożegnać i ruszyć w drogę powrotną. Sprawa duetu Matsumoto również musiała być doprowadzona do końca, żeby mogli domknąć temat narkotyków w liceum Kagawe. Sakura była bardzo ciekawa co się nagra na rozmowie ojca i syna.
- Jestem już - Chojuro wyszedł ze swojego gabinetu i podszedł do nich. - Jeszcze raz bardzo wam dziękujemy za pomoc.
- My też dziękujemy - odpowiedziała Sakura. - To była owocna współpraca.
- Zawsze jesteście tu mile widziani - wymielili uścisk dłoni.
- Być może przetrzymamy Matsumoto u siebie na kwaterze - Sasuke ścisnął dłoń komendanta.
- Tyle ile potrzebujecie.
Pożegnali się jeszcze z pozostałymi osobami na wydziale i opuścili komisariat. Sakura zastanawiała się jak minie im ponad dwie godziny podróży. Czy zaczną normalnie ze sobą rozmawiać, czy nadal będą milczeć, żeby tylko nie poruszyć niewygodnego tematu.
Usiadła na miejscu pasażera i zapięła pas bezpieczeństwa. W tej sytuacji samochód był dla niej jak więzienie, bo nie może uciec od niewygodnego pytania, czy intensywnego spojrzenia Uchihy.
Sasuke zajął swoje miejsce i dopalił samochód. Sakura patrzyła przed siebie, starając się zrelaksować jakby to była podróż taka jak zawsze, jakby w klubie nic się nie stało, jakby serce zaraz nie chciało wskoczyć jej z piersi. Nie miała pomysłu jak sobie poradzić z tą sytuacją.
- Są jakieś wiadomości od Kiby? - odezwał się pierwszy. Spojrzała na niego i on przez sekundę zerknął na nią, ale nie zauważyła u niego zakłopotania. Uznała to za dobry znak i nieco się uspokoiła. Poczuła, że może być tak jak dawniej.
- Tak - odpowiedziała ze szczerym uśmiechem. - Dzisiaj o dziesiątej Matsumoto ma widzenie z synem w szpitalu. Najwyżej trzydzieści minut, będą nasłuchiwali na żywo i kiedy tylko padnie informacja o ich współpracy przy narkotykach to od razu go zgarniają po spotkaniu.
- Dwie pieczenie na jednym ogniu - podsumował. - Mam nadzieję, że szybko to zakończymy. Przecież wkopałaś nas jeszcze w sprawę tego dziecka.
- A właśnie, muszę pojechać do szpitala, żeby dowiedzieć się czy jest jakiś postęp i zaczęła mówić.
- Musimy - poprawił ją. - Twoja ręka już nie boli?
- Jest w porządku - powiedziała. - A twoja?
- Też okej.
Sakura kiwnęła głową. Wracali na dobre tory i to było dużą ulgą. Uświadomiła sobie, że w całej tej kłopotliwej sytuacji nie mogła myśleć tylko o swoich uczuciach. Jaki by Uchiha nie był, to widziała po nim, że bardzo się tym przejął. Jest jeszcze Riko, wobec której Sasuke na pewno chce zostać lojalny i szczery, bo przecież tworzą parę. To, co ona zaczynała czuć do Uchihy powinno zostać stłumione dla dobra całej trójki.
Zajechali przed budynek sądu akurat na czas. Na dziesięć minut przed rozpoczęciem rozprawy stawili się przed salą rozpraw, gdzie czekała już Hikaru ze swoim prawnikiem i Obito. Nie brakowało również właściciela księgarni wraz z kochanką oraz samego Tanaki, który odkąd przyszli patrzył na nich spod byka. Jego adwokat powstrzymywał go przed jakimkolwiek pochopnym działaniem, bo widać było, że ma ochotę do nich podejść. Hikaru stała przy oknie blada jak ściana, więc Sakura stanęła blisko niej, żeby dodać jej otuchy i stworzyć przeszkodę przed zerkaniem w stronę byłego pracodawcy. W końcu, kiedy rozprawa się zaczęła Sakura i Sasuke czekali na korytarzu aż zostaną wezwani na salę. Uchiha siedział opanowany, opierając łokcie o kolana, dumał nad czymś. Ona stała oparta o parapet i niecierpliwiła się. Bardzo liczyła na to, że Obito wywalczy dla dziewczyny wyrok najwyżej w zawiasach.
W końcu po długim oczekiwaniu ochroniarz wezwał najpierw ją na salę. Złożyła bardzo szczegółowe zeznania z przebiegu śledztwa. Pytania Obito i prawnika Hikaru były konkretne i krótkie. Adwokaci pozostałej trójki próbowali zdyskredytować dziewczynę, nawet insynuując, że może mieć jakieś zaburzenia psychiczne. Sakura nie dała się wyprowadzić z równowagi, kiedy obrona strony przeciwnej przerywała jej w pół zdania, czy zadawała - ich zdaniem - podchwytliwe pytania. Próbowano nawet oskarżać ją o opieszałość w przeprowadzonym śledztwie i działanie na korzyść Hikaru. Obito bardzo skutecznie odbijał piłeczkę, pokazując tym samym wysoki poziom wiedzy i charyzmy. Kiedy nie było już więcej pytań, sędzia podziękował jej i kazał wezwać Sasuke. Mijając się z nim w drzwiach mrugnęła do niego przyjaźnie, zadowolona z przebiegu przesłuchania. Wyszła z sali i usiadła na ławce na korytarzu sądu. Odchyliła głowę, żeby oprzeć się o ścianę i czekała.
- Dwa lata w zawieszeniu to bardzo dobry wyrok - powiedział Obito, kiedy z Sakurą i Sasuke opuszczali budynek sądu.
- Świetnie sobie poradziłeś - przyznała mu Sakura. - Dziękuję, że jej pomogłeś.
- Taka moja praca - uśmiechnął się. - W sumie to dobrze się bawię, kiedy widzę ich miny przy odczytywaniu wyroku. Wobec Kodomo i Tanaki będzie dodatkowo prowadzone postępowanie w związku z przekrętami ubezpieczeniowymi. To będzie gruba sprawa.
- Wiesz, czy Tobirama zaczął już sprawę z wiceministrem edukacji? - zapytał Sasuke. Zatrzymali się na parkingu przy samochodzie prokuratora.
- Ma pełne ręce roboty - odpowiedział Obito. - Wiem, że pieczę nad placówką przejmie ktoś z kuratorium dopóki nie wyznaczą nowego dyrektora i nie wymienią członków rady rodziców. Wczoraj mówili w wiadomościach o tym, że ministrowi zostały postawione zarzuty korupcji. To z kolei będzie bardzo głośna sprawa.
Sakura chciała pociągnąć wątek podjęty przez prokuratora, ale zauważyła jak w ich kierunku szybkim krokiem idzie wściekły Tanaka. Za nim z trudem dotrzymywał mu kroku jego prawnik, czerwony na twarzy z wysiłku.
- Pięknie mnie załatwiliście - powiedział w kierunku Sakury i Sasuke mierząc palcem w ich kierunku. - Nie daruję wam tego.
- Czy pan właśnie grozi policjantom na służbie w obecności prokuratora? - Obito spojrzał na agenta ubezpieczeniowego jak na wariata. - Proszę zabrać stąd swojego klienta zanim powie jedno słowo za dużo - zwrócił się do prawnika mężczyzny, który sapiąc stanął obok swojego klienta.
- Niechże się pan uspokoi - adwokat próbował odciągnąć Tanakę.
- Nie zostawię tak tego! - krzyknął na odchodne agent, odwrócił się na pięcie i prawie biegnąc oddalił się od nich. Jego prawnik podreptał za nim.
- W sumie to szkoda mi go - powiedziała Sakura, kiedy zostali sami. - Jest bardzo ograniczony.
Z sądu pojechali na komisariat. Po krótkich powitaniach i ogólnej rozmowie o wrażeniach pobytu w Kirigakure zostali wezwani do gabinetu Hatake.
- Rozmawiałem z Chojuro - zaczął z uśmiechem. - Jest bardzo zadowolony z współpracy. Zebraliście solidne pochwały. Jak sprawa tej dziewczyny z księgarni?
- Dostała zawiasy - odpowiedział Uchiha.
- Nieźle - skomentował Kakashi. - Wracajcie do pracy, bo z tego co mówił Kiba to macie jej sporo.
Sakura wyszła z pomieszczenia pierwsza i szukała spojrzeniem Inuzuki. Zauważyła go jak wychodził wraz z Naruto z pokoju przesłuchań.
- Co nowego? - podeszła do kolegów. Uzumaki uśmiechnął się promiennie na jej widok.
- Zgarnęliśmy seniora jak tylko zakończył widzenie z synem - odpowiedział Kiba. - Mówił, że załatwił sporą dostawę i powiedział, że to duży problem, bo dostawca czeka na kasę, a oni stracili dobry punkt dystrybucji.
- Wspomniał też o wizycie dwójki osób z kuratorium - dodał Naruto. - Kobieta o niespotykanym kolorze włosów i facet, typowy buc.
Sakura z trudem powstrzymała uśmiech. Spojrzała z ukosa na Sasuke, który nic sobie nie robił z określenia jakie nadał mu Matsumoto. Stał z rękami skrzyżowanymi na piersi i słuchał ze spokojem, a Uzumaki miał ubaw z braku jakiejkolwiek reakcji z jego strony.
- Chcecie posłuchać co się nagrało, czy od razu do niego idziecie? - zapytał Kiba.
- To, że sprzedaje z synem to wiemy już od wczoraj - powiedział Uchiha. - Ten podsłuch to tylko gwóźdź do trumny. Niemniej, chętnie zobaczę jego minę, kiedy powiem mu, że odwiedzi starych kumpli z celi.
- To chyba juniora też nie ma co już przesłuchiwać - zasugerowała Sakura. - Ze szpitala trafi prosto do aresztu, gdzie z ojcem będą czekali na rozprawę.
- Chciał wysadzić nas w powietrze - przypomniał jej Sasuke. - Nie chcesz przekazać mu radosnej nowiny?
- A ty nagle zrobiłeś się posłańcem nowin? - zaśmiał się Naruto.
- Dzisiaj mogę nim być - odpowiedział, minął ich i otworzył drzwi do sali przesłuchań. Sakura wymieniła spojrzenia z dwójką kolegów, wzruszyła ramionami dając im do zrozumienia, że nie wie o co chodzi jej partnerowi i weszła za Sasuke do pokoju.
Matsumoto siedział na swoim wózku przy stoliku. Nie był zakuty kajdankami. Na twarzy miał wymalowany cyniczny uśmiech i parsknął, kiedy Sakura i Sasuke stanęli przed nim.
- Od razu wiedziałem, że coś z wami nie tak - odezwał się pierwszy.
- Jakoś nie dałeś tego po sobie poznać - odpowiedział Uchiha siadając na krześle na przeciwko mężczyzny.
- Co kuratorium mogło mieć wspólnego z...
- Przestań pieprzyć - przerwał mu Sasuke. - Wiemy kto cię zaopatruje w prochy, policja w Kiri właśnie rozpracowuje twoją siatkę kumpli z więzienia.
- No i? - zapytał Matsumoto.
- Wracasz do ciasnej celi, dzielonego kibla i wiecznej grzybicy stóp. Ale jest jeden plus: syn będzie ci towarzyszył. Widocznie nie udźwignął odpowiedzialności bycia dilerem.
- Cóż, robiłem co mogłem, żeby nauczył się ode mnie wszystkiego co najlepsze - Matsumoto rozłożył ręce.
Sakura nie odzywała się, bo to było przedstawienie Sasuke. Mierził ją widok cynicznego uśmiechu Matsumoto i cieszyła się, że ta sprawa właśnie dobiega końca.
- Chcieliście wciskać też dopalacze tym dzieciakom? - zapytał Uchiha.
- Chcieliśmy, nie chcieliśmy, jakie to ma teraz znaczenie? - odpowiedział pytaniem na pytanie przesłuchiwany. - To teraz nie powinno być waszym zmartwieniem.
- Czyli rozumiem, że chcesz nam powiedzieć coś innego na zakończenie tej rozmowy - stwierdził Sasuke marszcząc brwi. Sakurze również nie spodobała się ta odpowiedź.
- Nie znam nikogo kto wyszedł dobrze na wtrącaniu się w nieswoje sprawy - powiedział Matsumoto. - Ten świat jest mniejszy niż ci się wydaje.
- Będziesz miał okazję się o tym przekonać wracając do celi - Uchiha zakończył rozmowę.
- Kiedy przewiozą go do aresztu? - zapytała Sakura lekarza.
- Jutro rano, nie ma sensu go tu dłużej trzymać - odpowiedział mężczyzna w białym kitlu. - Rana goi się dobrze, nie ma żadnych innych urazów.
- To wspaniale, dziękuję panu - powiedziała i pożegnała się. Podeszła do Sasuke, który czekał na nią przy drzwiach do pokoju w którym leżał Koji Matsumoto.
- Jutro go zabierają - powtórzyła to co przed chwilą usłyszała.
- Chcesz czynić honory? - zapytał.
- A pewnie, czemu nie - uśmiechnęła się i weszła do sali, a za nią Uchiha. Koji tak samo jak jego ojciec, skrzywił się na ich widok. Poprawił się na łóżku i splótł palce przed sobą, jakby był gotowy na niepomyślne dla niego wiadomości.
- Mamy dla ciebie dobrą i złą wiadomość - zaczęła Sakura. - Od której zacząć?
- Wszystko mi jedno - odpowiedział obojętnie.
- Zacznę od dobrej - zdecydowała sama. - Będziesz miał duużo czasu, żeby poprawić relacje z ojcem. Fajnie, nie?
- To już wiem jaka jest ta zła wiadomość.
- Więc jednak nie jest z ciebie głupi facet. Ale tak, jak pewnie się domyślasz to będziecie zacieśniali więzi w więzieniu. W sumie to zabawna gra słów.
- Jeśli to wszystko to możecie już sobie pójść - powiedział zrezygnowany nauczyciel.
- Nie zamierzaliśmy zostawać, żeby cię pocieszyć - uświadomiła go Sakura. - A, jeszcze jedno. Za to, że chciałeś wysadzić nas w powietrze dostaniesz pewnie dodatkowe pięć lat.
Koji nie odpowiedział nic. Odwrócił głowę w stronę okna dając im do zrozumienia, że dalszej rozmowy nie będzie. Sakura odwróciła się na pięcie i wyszła z sali zrzucając ze swoich barków ciężar tego śledztwa. To było już za nią.
- Dojechałaś go bardziej niż ja starego - powiedział Sasuke równając się z nią krokiem.
- Po tym wszystkim co zrobił to i tak za mało - odpowiedziała. - Ta sprawa kosztowała mnie dużo nerwów, więc dobrze, że już po wszystkim.
- I dlatego idziemy teraz na oddział dziecięcy? - zapytał.
- Dokładnie tak - potwierdziła i skierowała się na klatkę schodową. Wolała od razu zająć się czymś pożytecznym, żeby nie dać sobie czasu na myślenie o nierealnych sytuacjach z nią i Sasuke w roli głównej. Paradoksalnie, to właśnie analizowanie sytuacji z klubu było dla niej bardziej męczące niż praca.
Uchiha nie skomentował ani nie zanegował jej decyzji. Sakurze to pasowało, bo nie musiała się z nim przekomarzać w tej kwestii. Oboje weszli na wydział dziecięcy i Sakura szukała pediatry, która prowadziła dziewczynkę. Lekarka zawołana przez pielęgniarkę wyszła do nich z pokoju lekarskiego. Zapytana o stan dziecka odpowiedziała:
- Jest lepiej. Zaczęła jeść, powoli asymiluje się z pozostałymi dziećmi. Zdecydowanie lepiej się czuje wśród rówieśników. Psycholog twierdzi, że była gdzieś przetrzymywana przez dłuższy czas.
- Co na to wskazuje? - zainteresowała się Sakura.
- Na jej rysunkach zawsze pojawia się grupa dzieci skupiona w jednym miejscu, ze smutnymi minami - odpowiedziała kobieta. - Dorośli są przedstawiani jako potwory. Na jednym rysunku widać jak ktoś trzyma płaczące dziecko za rękę i wyprowadza przez drzwi.
- Do tej pory nic nie powiedziała? - zapytała.
- Niestety nie.
- Czy ktoś przychodził, pytał o nią?
- Do tej pory nikogo nie było.
- Zaczynamy śledztwo w tej sprawie - powiedziała Sakura. - Będę przychodziła codziennie.
- Oczywiście - zgodziła się kobieta. - Przepraszam, muszę już iść.
Lekarka kiwnęła głową i zostawiła ich wracając do swoich obowiązków. Sakura spojrzała na Sasuke.
- Co o tym sądzisz? - zasięgnęła opinii.
- Sprawdźmy najpierw, czy gdzieś tam w okolicy jest jakiś dom dziecka - zaproponował. - Póki co to pierwsze co mi przychodzi do głowy.
- Wydaje mi się, że adoptowane dziecko powinno być szczęśliwe, że ktoś je pokochał i zapewnił dom.
- Są różne domy dziecka. Zdarzało się, że dzieci były sprzedawane rodzinom bo miały określony wygląd, cechy charakteru, ukryte talenty... Od tego bym zaczął.
- Dobrze - zgodziła się. Przez chwilę zastanowiła się, czy już gdzieś nie czytała w jakiś aktach o sprawie z uprowadzaniem dzieci, ale nie potrafiła sobie przypomnieć.
Zeszli schodami do głównego holu. Minęli Kabuto i Kento, którzy rozmawiali z jakimś mężczyzną. Były narzeczony zauważył ją i tylko machnął jej ręką. Przechodząc Sakura usłyszała fragment ich rozmowy.
- Doktor Namada twierdził, że nie powinno być komplikacji przy przeszczepie - powiedział mężczyzna.
- Proszę się nie martwić - odpowiedział Kabuto. - Pana żona jest w dobrych rękach naszego specjalisty.
Sakura zrozumiała, że specjalistą teraz stał się Kento odkąd ordynator został zatrzymany. Dziwiło ją jak przy Kabuto Kento rozwinął skrzydła i ledwo co został rezydentem to został określony mianem specjalisty. Czy wiedział co się działo z jego poprzednim mentorem? Obejrzała się szybko za ramię, żeby spojrzeć na byłego narzeczonego, który wyraźnie błyszczał przy swoim nowym przełożonym. Miała niemiłe przeczucie, że odpowiadało mu to, że Namada został usunięty z oddziału.
W bazie danych szukała wszelkich wzmianek o porwaniach dzieci, o zgłoszeniach w placówkach wychowawczych, domach dziecka. Niewiele tego było, bo system opieki dzieci i samotnych rodziców w Konoha działał dobrze. Sakura doszła do wniosku, że jeśli dzieci są uprowadzane to najprawdopodobniej z innych miast. Podzieliła się tym z Sasuke.
- Możliwe, że masz rację - przyznał. - Zazwyczaj tacy handlarze robią sobie bazy w opuszczonych budynkach, miejscach w które mało kto się zapuszcza, takich jak...
- Brudna dzielnica - dokończyła za niego. - Kojarzę, że czytałam o handlu dziećmi w jakiś aktach, może warto odgrzebać w archiwum tę sprawę.
Spojrzała na niego i zobaczyła jak wyraz jego twarzy się zmienia z obojętnej na spiętą i niemalże bladą. Sakura rozchyliła delikatnie usta, bo dotarło do niej w czyich aktach czytała o tej sprawie. Były to akta Itachiego, które przeglądała po kryjomu w archiwum.
- Myślisz, że to ten sam przypadek co rok temu? - ośmieliła się zapytać, mimo, że nie mogła przewidzieć jaka będzie reakcja Sasuke.
- Nie wiem - odpowiedział głucho.
- Czy to koliduje ze śledztwem, które prowadzisz sam? - zapytała ponownie, ale tym razem znacząco ściszając głos, żeby nikt nie usłyszał.
- Nie wiem - powtórzył.
Patrzyła na niego zaskoczona jego reakcją. Zachowywał się jak nie on, dziwnie, sztywno. Czy powróciły do niego wspomnienia sprzed roku? Czy od nowa przeżywał niemoc i cierpienie z powodu zabójstwa brata? Nie wiedziała co może, a czego nie może powiedzieć.
- Słuchaj, może powinniśmy to zgłosić Hatake - zaproponowała. - Jeśli się okaże, że jednak ma to związek z...
- To co? - przerwał jej gwałtownie. Jego emocje zmieniły się drastycznie.
- To będziemy musieli oddać tę sprawę komuś innemu - powiedziała dosadnie.
- Nie - zaprzeczył. - Chciałbym sam się tym zająć.
- A ja to co? Sekretarka, niewtajemniczana w twoje plany?
- To moja prywatna sprawa.
- Nie - tym razem to ona się zdenerwowała. - Od teraz to nasza wspólna sprawa. Ja chcę pomóc temu dziecku i być może innym dzieciom, jeśli to co twierdzi psycholog jest prawdą. Ty sobie rób co chcesz, ale nie zabraniaj mi działania w tym temacie.
Umilkł, wyraźnie zastanawiając się nad jej słowami. Patrzyła na niego w napięciu oczekując na to co powie. On również na nią patrzył, ale Sakura nie potrafiła rozszyfrować jakiego rodzaju jest to spojrzenie. Czy bardziej przychylał się do jej propozycji, czy właśnie myślał jak ją zbyć.
- To jakiś rodzaj hipnozy? - zapytała znienacka Ino, która podeszła do nich niespostrzeżenie. Sakura przerwała kontakt wzrokowy z Uchihą i spojrzała na zdziwioną blondynkę.
- Założyliśmy się kto pierwszy mrugnie - Sakura wstała z krzesła wymyślając byle jaką wymówkę. Nawet nie liczyła na to, że Ino da się na to nabrać.
- Nie zapytam kto wygrał - powiedziała Yamanaka. - Sakura, jadłaś już obiad?
- Mnie nie zapytasz? - odezwał się Uchiha.
- A ty jesteś do niej przyklejony czy co?
Sakura speszona zerknęła na Sasuke, a on pochwycił jej spojrzenie. Odwróciła szybko głowę czując jak na jej policzki występują rumieńce. Ino nie mogła wiedzieć, że owszem, byli do siebie przyklejeni, jeszcze niecałą dobę temu.
- Chodź już - pociągnęła blondynkę za ramię chcąc uniknąć niezręcznej sytuacji.
Sakura z Ino siedziały w barze popijając herbatę po posiłku. Yamanaka opowiedziała jej co działo się podczas przesłuchania doktora Namada. Według ordynatora, odkąd na jego oddziale pojawił się Kabuto, zaczęły się dziać dziwne rzeczy z nim samym oraz z pozostałą częścią personelu. Lekarz nie przyznawał się do zażywania żadnych środków odurzających, ani picia alkoholu, zwłaszcza na dyżurze. Sprawą mocno zainteresowała się dyrektorka szpitala Tsunade Sejnuu, która również nie wierzyła w winę chirurga.
- Gdzie jest teraz doktor Namada? - zapytała Sakura zmartwiona niewesołymi informacjami jakie usłyszała.
- Tsunade załatwiła jemu i jego żonie miejsce w sanatorium w górach - odpowiedziała Ino. - Sprawa musi trochę przycichnąć, żebyśmy mogli przyjrzeć się temu całemu Kabuto.
- Mnie też ten człowiek wydaje się... śliski - przyznała Sakura. - Za każdym razem, kiedy jestem w szpitalu to widzę przy nim Kento.
- Sakura, mówię ci to wszystko, bo powiedziałaś, że nic cię z nim nie łączy. A nie ukrywam, że trochę liczyłam na to, że podzielisz się ze mną opinią na temat Yakushi.
- Z Kento nie łączy mnie nic oprócz tego, że jeszcze nie zabrał ode mnie z mieszkania swoich rzeczy. Nie spotykamy się, rozmawiamy bardzo rzadko. Natomiast o samym Kabuto nie mam wyrobionego zdania.
- Szkoda - cmoknęła Ino. - Myślałam, że trochę go znasz.
- Nie zdążyłam poznać, bo zanim zaczął pracować w szpitalu to między mną, a Kento średnio się układało - odpowiedziała szczerze. - I chyba tym razem nie będę mogła ci powiedzieć, że spróbuję się czegoś dowiedzieć.
- Rozumiem - powiedziała blondynka. - Najgorsze jest to, że personel tego oddziału nabrał wody w usta. Tsunade też nic nie wskórała, a wiem, że próbowała przemówić im do rozsądku. Zaczęło się od śmierci pielęgniarki, a teraz Nadama twierdzi, że ktoś go podtruwał i - o zgrozo - ma rację, bo w jego krwi były toksyny.
- To może tak - Sakura poprawiła się na krześle. - Teraz będę częstym gościem w szpitalu, bo ruszamy z nowym śledztwem. Jak tylko uda mi się coś zasłyszeć to podzielę się tym z tobą.
- Już nowe śledztwo? - zdziwiła się Yamanaka. - Dziewczyno, zwolnij trochę, bo się wypalisz.
- Tak mi się trafia, że z jednego wplątuję się w drugie - odpowiedziała. Sakura streściła koleżance co jest na rzeczy w nowej sprawie. Ino zamyśliła się przez chwilę.
- Oby to nie była znowu sytuacja z handlem dziećmi - powiedziała poważnie. - Uchiha może się odpalić.
- Co ty nie powiesz - mruknęła Sakura.
- Wiem, że nie przetłumaczysz mu, żeby odpuścił. Znam go trochę i wiem jaki z niego uparty osioł. Miej go na oku. Dziwię się, ze komendant pozwolił wam wziąć tę sprawę.
- To Hatake nam ją przydzielił.
- Zatem Kakashi dostrzega coś, czego my nie widzimy - stwierdziła Ino. - On ma jakiś szósty zmysł.
- Zabawne, bo Chojuro z Kiri uważa tak samo - zaśmiała się Sakura.
- No właśnie, jak było? - zapytała Yamanaka.
- Było dużo pracy - odpowiedziała wymijająco, na co blondynka ściągnęła brwi.
- Jesteś super wylewna - sarknęła Ino. - Dobrali was z Uchihą jak w korcu maku.
- Hinata zaprasza cię jutro na obiad - powiedział Naruto przysuwając się do niej swoim krzesłem.
- Jutro chciałam pojechać do domu, bo babcia ma urodziny - odpowiedziała Sakura. - Tak dawno nie byłam u rodziców.
- Pewnie wpadałabyś częściej, gdyby zostali w Konoha - zauważył Uzumaki.
- Męczyli się w mieście - stwierdziła. - Teraz babcia może zająć się ogrodnictwem, a ojciec ma spokój i czerpie wenę z otaczającej go przyrody. Tak samo jak mama.
- Przynajmniej masz gdzie jeździć na wypoczynek.
- To prawda - uśmiechnęła się. - Jeśli wam to pasuje to przyjdę pojutrze, okej?
- Jasne - potwierdził Naruto i odsunął się do swojego biurka.
Sakura zbierała się już do domu. Była wyczerpana fizycznie i psychicznie z powodu niewyspania. Dużo emocji skumulowało się w tak krótkim czasie i potrzebowała samotności, żeby to rozpracować.
- Uchiha, mam torbę w twoim aucie - zwróciła się do Sasuke.
- Wiem - powiedział lakonicznie. - Ja też już wychodzę to cię podrzucę.
- Dzięki.
Wstali od swoich biurek i razem wyszli z wydziału. Było już późne, ale ciepłe popołudnie. Sakura zaczerpnęła głęboko jesiennego powietrza zanim wsiadła do samochodu Sasuke.
- Mogę uchylić szybę? - zapytała, kiedy oboje już wsiedli do samochodu. - Jest tak przyjemnie ciepło.
- Tak - odpowiedział krótko i odpalił samochód. Nie ruszył od razu, co ją zainteresowało.
- Coś nie tak? - zapytała patrząc jak wciska i odpuszcza pedał hamulca.
- W porządku. Jedziemy.
Wyjechał z parkingu i skierował samochód trasą, która zwykle jeździli. Sakura miała twarz zwróconą w stronę otwartej szyby, gdzie chłonęła promienie słoneczne z zamkniętymi oczami. Czuła ulgę i spełnienie, że ciężki dzień dobiega końca i będzie mogła zrelaksować się w swoim azylu. Oparła głowę o zagłówek i na chwilę starała się o niczym nie myśleć.
- Z tyłu na siedzeniu leży moja czapka - odezwał się nagle Sasuke. - Sięgniesz?
Otworzyła oczy i spojrzała na niego zdziwiona.
- Potrzebujesz jej właśnie teraz? - zapytała.
- Sięgniesz, czy nie - ponaglił ją.
Nie wiedząc dlaczego nagle stał się taki szorstki, Sakura odwróciła się w stronę tylnego siedzenia i podniosła czarną czapkę z daszkiem, którą pożyczyła sobie od niego, kiedy jechali na rozpoznanie do księgarni.
- Założyć ci na głowę? - zapytała zdezorientowana.
- Ty załóż.
Zamrugała kilka razy oczami. Przez chwilę pomyślała, że przysnęła i właśnie śni jej się jakaś głupota. Zdziwienie ustąpiło miejsca złości.
- Możesz mi do cholery normalnie powiedzieć o co ci chodzi?
- Przecieka mi płyn hamulcowy - odpowiedział spokojnie. - Hamulec właśnie przestał mi działać, a zbliżamy się do torów po których jak widzę jedzie pociąg, a przed nami jest sznur samochodów. Nie wyhamuję, więc zakładaj tę czapkę. Musimy się gdzieś rozbić.
Sakurę zatkało. Faktycznie zbliżali się do przejazdu kolejowego, gdzie w tym momencie szlabany były opuszczone i jechał pociąg. Nie widziała jak Uchiha chce się rozbić, żeby nie spowodować dużej kraksy z udziałem kilku innych samochodów, a co gorsza pociągu. Założyła czapkę i zacisnęła obie ręce na zapiętym pasie bezpieczeństwa. Sasuke manewrował między samochodami, które jechały wolniej niż on. Tracił prędkość, ale nie na tyle, żeby się zatrzymać. W pewnym momencie skręcił gwałtownie w prawo i przejeżdżając przez trawnik uderzył w ceglaną altanę.
Sakurze piszczało w uszach. Poduszka powietrzna od razu wystrzeliła w jej stronę, zrzucając czapkę, którą założyła. Pokręciła głową, ale nic ją nie zabolało co uznała za dobry objaw. Poczuła tylko, że krew leci jej z nosa. Otworzyła oczy i próbowała cokolwiek zobaczyć przez wnoszący się tuman kurzu. Przednia szyba samochodu była zbita, a spod maski leciał dym.
- Jesteś cała? - poczuła delikatny dotyk na swoim lewym ramieniu.
- Chyba tak - wychrypiała. Spojrzała na niego i z ulgą zobaczyła, że nic mu nie jest. Miał tylko lekkie zadrapania na czole.
- Musimy wysiąść, samochód może się zapalić - powiedział. Odpiął swój pas i próbował otworzyć drzwi, ale wgniecione po jego stronie, ani drgnęły. Uchiha odchylił się na swoim siedzeniu i jedną nogą mocno kopnął, że drzwi wyleciały z zawiasów. Wokół nich zaczął zbierać się tłum ludzi. Słyszała jak Sasuke mówi do kogoś, żeby zadzwonił po pogotowie. Sakura próbowała odpiąć swój pas, ale zaciął się i nie mogła się uwolnić. Nie miała siły, żeby się wyszarpywać. Adrenalina, która podtrzymywała jej mięśnie w chwili zdarzenia, teraz już nie działała, więc siedziała oklapnięta na fotelu pasażera obojętna na wszystko.
- Dasz radę wyjść? - twarz Sasuke pojawiła się przy jej drzwiach.
- Nie mogę odpiąć pasa - powiedziała słabo.
- Drzwi po twojej stronie też się zacięły - sapnął próbując się do niej dostać. - Paliwo wycieka i coraz bardziej dymi. Straż i pogotowie już jadą.
- Odejdź, bo coś ci się stanie.
- Złap mnie za szyję - nachylił się do niej.
- Mogę zrobić ci krzywdę, nie wiadomo, czy niczego sobie nie uszkodziłeś.
- Nie dyskutuj - uciął i szarpiąc pas, poluzował go nieco, żeby miała większą swobodę ruchu. Sakura objęła go za szyję, a on łapiąc ją delikatnie w pasie, powoli zaczął wyciągać ją z auta. Kiedy już mu się udało, to poprawił uchwyt, przekładając jedną rękę pod jej kolana i odszedł z nią kawałek dalej.
Coraz głośniej było słychać syreny straży i pogotowia. Uchiha trzymając ją w ramionach przykucnął i delikatnie posadził ja na trawie. Sam opadł na jedno kolano i patrzył na zmasakrowany samochód. Sakura zauważyła jak zaciska zęby w złości. Wytarła rękawem krew, która zalała jej usta. Nie było wątpliwości, że to był kolejny zamach na ich życie.
Czekając aż Sasuke wróci z badań pomyślała, że chyba niedługo zamieszka w szpitalu. Pomijając, że często przychodziła tu na przesłuchania, to ostatnio z powodu różnych nieprzychylnych wydarzeń, sama musiała przechodzić badania. Wypadki zdarzały się coraz częściej i bardzo ją to martwiło.
- Sakurcia! - na dźwięk głosu przyjaciela obróciła głowę. Naruto szedł do niej szybko, a za nim kroczył spokojnie Shikamaru.
- Naruto - podniosła się z krzesła, ale Uzumaki złapał ją za ramiona i delikatnie posadził z powrotem na krześle. Kucnął przy niej i spojrzał na nią zmartwiony.
- Jesteś już po wszystkich badaniach? - zapytał.
- Ja tak - odpowiedziała. - Uchiha jest na prześwietleniu. Nie jestem do końca pewna, czy on czuje się dobrze. Niby normalnie wysiadł z samochodu i pomógł mi się wydostać, ale później osłabł.
- Postaram się czegoś dowiedzieć - odezwał się Shikamaru i odszedł od nich.
- Kto mógł wam to zrobić? - zapytał ponownie blondyn.
- Cóż, lista jest długa - uśmiechnęła się smutno. - Dzisiaj w obecności Obito groził nam facet, który przegra sprawę w sądzie, tak samo jak ojciec i syn, którzy też za chwilę pójdą siedzieć.
- Komendant się wściekł jak usłyszał, że mieliście kolejny wypadek - Naruto usiadł obok niej. - Powiedział, że osobiście się tym zajmie. Pewnie niedługo tu wparuje jak burza. Ty nie chcesz wrócić do domu?
- Poczekam aż Uchiha wróci z badań. Ale mam do ciebie prośbę, żebyś przyprowadził tu moje auto. Mógłbyś to zrobić?
- Tak, ale pod warunkiem, że po wszystkim osobiście cię odwiozę.
- Niech tak będzie - zgodziła się. Wyjęła kluczyki ze zniszczonej torby i podała przyjacielowi. - Tylko proszę cię, sprawdź wszystko zanim wsiądziesz. Żeby za chwilę nie doszło do kolejnej tragedii.
- Nic się nie martw - uśmiechnął się i poklepał ją przyjacielsko po plecach. - Niedługo wracam.
- Dziękuję - odwzajemniła uśmiech. Odprowadziła Naruto zanim zniknął jej z pola widzenia.
Westchnęła głośno i przeciągnęła dłonią po twarzy. Myślami była przy Sasuke o którego bardzo się martwiła. Gdyby nie on, mogła spłonąć w samochodzie zanim przyjechałaby straż pożarna. Tak wiele mu już zawdzięcza, nie chciała, żeby coś mu się stało.
- Haruno! - tym razem głos nie należał do Naruto, ale do samego Fugaku Uchiha, który tak jak mówił Uzumaki, szedł po korytarzu z miną chmury gradowej. Sakura automatycznie wstała z krzesła, nawet nieświadoma, że to zrobiła. Komendant stanął przed nią i spojrzał na nią z góry. - Gdzie Sasuke?
- Jeszcze na badaniach - odpowiedziała. - Shikamaru poszedł się zorientować ile to jeszcze potrwa.
- U ciebie w porządku? - zapytał, ale jego mina nie zmieniła się na bardziej łagodną, czy chociaż współczującą.
- Tak - potwierdziła. Nie dodała nic więcej, bo nie wiedziała co. Stała napięta jak struna nie wiedząc jak ma się zachować. Czy usiąść, czy zaproponować, żeby on usiadł i poczekał razem z nią?
- Idą - rzucił krótko patrząc na drugo koniec korytarza. Sakura spojrzała tam gdzie on i zobaczyła jak Sasuke i Shikamaru kroczyli powoli w ich kierunku. Ulżyło jej, kiedy nie zauważyła u niego żadnego gipsu, czy nawet bandaży. Kiedy wszyscy zeszli się w jedno miejsce pierwszy odezwał się Nara.
- Gdzie jest Naruto?
- Sprowadzi mój samochód - odpowiedziała Sakura, ale patrzyła na Sasuke.
- Oby go dokładnie sprawdził - powiedział komendant. - Wszystko dobrze Sasuke?
- Tak - odpowiedział. - Nie ma potrzeby, żebym został w szpitalu.
- W takim radzie zabiorę cię do domu. Matka odchodzi od zmysłów.
Sasuke wzruszył ramionami, najwyraźniej nie mając siły, żeby protestować. Cała czwórka skierowała się w stronę wyjścia ze szpitala. Na parkingu natknęli się na Naruto, który wysiadł z samochodu Sakury i podszedł do nich.
- Wszystko dobrze jak widzę? - zagadnął i klepnął Sasuke w ramię nie siląc się na delikatność. - Samochód jest czysty - zwrócił się do Sakury.
- Jutro nie chce was widzieć w pracy - komendant wskazał palcem na Sakuę i syna. - Ja ustalę kto za tym stał. To niedopuszczalne, żeby drugi raz w przeciągu kilku dni doszło do takiego bezczelnego zamachu na życie moich policjantów.
- Z komendantem to nie ma żartów - ośmielił się powiedzieć Uzumaki. - Zabieram Sakurę do domu.
Sakura miała nadzieję jeszcze zamienić z Sasuke chociaż słowo. Zapytać, czy faktycznie czuje się dobrze, czy ma jakieś podejrzenia... Młody Uchiha spojrzał na nią, być może z takim zamiarem, ale zostali rozdzieleni przez Naruto i komendanta.
- Może jednak powinnaś jutro zostać w Konoha? - zaproponował Uzumaki, kiedy wiózł ją do mieszkania.
- Nie - nie zgodziła się z przyjacielem. - Ja właśnie tego potrzebuję. Spotkać się z rodziną, wyciszyć, przemyśleć to, co się ostatnio dzieje.
- A co jeszcze się dzieje? - zainteresował się.
- Dużo pracy - odpowiedziała wymijająco.
- Nie ściemniaj mi - obruszył się Uzumaki.
- Naruto, nie dzisiaj dobrze?
- Pojutrze ci nie odpuszczę - uprzedził ją. - Jeszcze napuszczę na ciebie Hinatę, bo wiadomo, że jej więcej powiesz. Ostatnio mi powiedziała, że nie wiedziałaś, że Sasuke jest w związku z Riko.
- Widzę, że zrobiła się z tego niezła anegdotka - mruknęła niezadowolona. - I co mi po tej wiedzy?
- Uznałem to za zabawne - odpowiedział szczerze i z uśmiechem. - Z Kento to już definitywny koniec?
- Tak - potwierdziła. - Tylko jeszcze nie zabrał ode mnie swoich rzeczy. Muszę się z tym przypomnieć.
- Może nie chce się wyprowadzić i specjalnie zostawił swoje klamoty? Wiesz, żeby mieć pretekst do powrotu.
- Cokolwiek by o nim nie powiedzieć to jest dorosłym człowiekiem i nie sądzę, że zacznie mi robić problemy z tego powodu.
- Ja tam nie jestem tego taki pewien - odpowiedział Naruto.
Sakura zaśmiała się cicho. Mogła się spodziewać się, że przyjaciel podsumuje w taki sposób jej byłego narzeczonego, którego po prostu nie lubił.
Uzumaki zaparkował samochód przy krawężniku kamienicy w której mieszkała. Oboje wysiedli z aura i Naruto podprowadził ją pod same drzwi.
- Dziękuję za wszystko - powiedziała do przyjaciela.
- Przestań - blondyn machnął ręką. - Jesteśmy jak rodzina i dbamy o siebie.
Sakura ostatni raz sprawdziła, czy naszykowała wszystko co miała zabrać. Obudziła się po szóstej rano, bo miała niespokojny sen. Nie czuła się wypoczęta, ale miała nadzieję, że spotkanie z rodziną zrekompensuje jej ostatnie wydarzenia. Działo się wiele i potrzebowała odpoczynku. Ten dzień miał taki być - miły i rodzinny.
Zabrała torbę, prezent, który kupiła rano i wyszła z mieszkania. Otworzyła tylne drzwi samochodu i położyła pakunek na siedzeniu. Z torby wyjęła telefon komórkowy i napisała SMSa do matki, że właśnie wyjeżdża. Drogę do rodziców pokonywała w godzinę, dlatego nie musiała się specjalnie śpieszyć. Pogoda sprzyjała, więc cieszyła się na samotną podróż. Wsiadła do auta i rzuciła swoją torbę na siedzenie obok. Fotel kierowcy był maksymalnie odsunięty po tym jak Naruto prowadził. Sięgnęła na ślepo pod siedzenie i chciała pociągnąć za drążek, żeby przysunąć się bliżej. Jej palce zaplątały się w jakiś kabelek. Nie znała się na samochodach, ale nie kojarzyła, żeby pod siedzeniami były jakieś przewody. Telefonem zrobiła zdjęcie tego co znajduje się pod spodem. Kiedy spojrzała na ekran zrobiło jej się gorąco.
- O kurwa.
Pod siedzeniem zamontowała była bomba. Oblał ją zimny pot i struchlała. Bała się nawet drgnąć, bo nie wiedziała, kiedy niespodziewany prezent rozwali ją na kawałki. Nie wiedziała co ma zrobić, gdzie zadzwonić, jak dalej postępować. To, że do tej pory nic się nie stało uznała za jako-taki dobry znak. Szybka analiza pozwoliła jej dojść do wniosku, że opcję są dwie: albo bomba wybuchnie po odpaleniu samochodu, albo kiedy podniesie się z fotela. Jeszcze raz, starając się jak najmniej poruszać zrobiła zdjęcie. Nie widziała żadnego licznika, który mierzyłby jej ostatnie chwile na tym świecie. Jeśli można by się doszukiwać w tej parszywej sytuacji czegoś pozytywnego, to tylko tego, że miała dużo czasu, żeby coś wymyśleć.
To, że bombę trzeba rozbroić było dla niej oczywiste. To, że nikt inny oprócz saperów nie może tego zrobić było więcej niż jasne. Przez myśl przyszło jej, żeby zadzwonić do Sasuke, ale w sumie dlaczego? Tym razem nie wyciągnie ją przez otwarte okno w samochodzie i nie zaniesie w bezpieczne miejsce.
Odblokowała telefon i wybrała połączenie do Naruto. Po drugiej stronie szybko odezwał się blondyn.
- Cześć. Co tam? Chyba nie zamierzasz dzisiaj przychodzić do pracy?
- Nie sądzę, że będę w stanie - odpowiedziała siląc się na spokój.
- Miałaś jechać do domu - powiedział Naruto i po chwili dodał poważnym tonem. - Coś się stało?
- Jesteś w pracy? - nie odpowiedziała na jego pytanie.
- Tak - potwierdził.
- Ściągaj saperów i przyjeżdżaj do mnie.
- Po co?!
- Siedzę na bombie.
Sakura starała się z największym spokojem obserwować to, co zaczęło się dziać wokół niej, a dokładniej - wokół jej samochodu. Po telefonie do przyjaciela, w ciągu kolejnych trzydziestu minut wydarzyło się mnóstwo rzeczy. Kakashi, Naruto i Kiba przyjechali z zespołem saperów, a chwilę potem duży wóz policyjny przywiózł ludzi, którzy mieli pilnować porządku i zabezpieczyć wszystko wokół. Były wykonywane telefony do właścicieli aut zaparkowanych obok samochodu Sakury w promieniu kilometra. Taśmy policyjne odgradzały sporą część chodnika i ulicy. Mieszkańcy kamienicy zostali poproszeni o to, żeby opuścić swoje mieszkania. Na miejsce przyjechała karetka i straż pożarna. Jej koledzy po fachu odganiali gapiów, którzy zaczęli się gromadzić w poszukiwaniu sensacji. A ona siedziała nieruchomo i modliła się w duchu, żeby jak najszybciej wydostali ją z samochodu.
- To nie jest bomba, który łączy się z zapalnikiem - powiedział saper kierujący akcją do zebranych przy niej kolegach z pracy. - Jeśli nacisk na fotel zelżeje, to wybuchnie.
- Ja pieprzę - odezwał się przejęty Naruto.
- Jakie mamy opcje? - zapytał opanowany Hatake.
- Jeszcze nie wiem, czy damy radę ją rozbroić - odpowiedział mężczyzna poprawiając kask na głowie. - Na pewno trzeba pozbyć się drzwi z przodu samochodu. Wypompować paliwo z baku. Po tym zobaczymy co dalej.
- Czy to nie spowoduje dodatkowego drgania? - dopytał Kakashi.
- Oczywiście zrobimy to najdelikatniej jak się da, ale dopóki Sakura siedzi na fotelu to nic nie powinno się stać.
- Ale pewności nie masz? - dopytał gorączkowo Uzumaki podpierając ręce na biodrach.
- Nie - odpowiedział szczerze saper.
- Róbcie co musicie - odezwała się Sakura sama podejmując decyzję. - Jakiekolwiek działanie jest lepsze niż takie gdybanie.
Mężczyźni wymienili się spojrzeniami, ale nie skomentowali jej słów. Sami zdawali sobie sprawę, że muszą działać. Saper odszedł i zaczął wydawać instrukcje strażakom. Starała się odciąć od wszystkich obrazów i dźwięków, które do niej dochodziły. Nerwowa wymiana zdań saperów, plan działania strażaków, westchnienia niepokoju u Naruto. Zamknęła oczy i czekała.
- Zaczniemy od drzwi pasażera - powiedział do niej strażak, który szykował się do cięcia piłą. - Nie możemy cię niczym przykryć, postaramy się, żeby iskry nie leciały w twoja stronę. Najlepiej jakbyś odwróciła głowę.
Dźwięk ciętych, metalowych drzwi drażnił jej uszy. Zacisnęła zęby i z głową zwróconą w stronę stojącego przy jej drzwiach Naruto, czekała aż hałas się skończy. Strażacy szybko uporali się z jednymi drzwiami i po chwili z jednej strony samochodu miała wielką dziurę. Kiedy przeszli na stronę kierowcy Sakura była pewna, że nie wytrzyma dłużej. Nie wiedziała jak może się od tego uwolnić, jak zasłonić, wyłączyć wszystkie bodźce. Zaczęła głęboko oddychać, czując, że za chwilę zacznie panikować.
- Zaczekajcie - odezwał się Uzumaki widząc jej reakcję. Nachylił się nad nią delikatnie. - Sakura, trzymasz się?
- Nie - przyznała. - Chyba nie wytrzymam dłużej tego napięcia.
- Niedługo będzie po wszystkim - przyjaciel próbował ją uspokoić. Wykonał gest, jakby chciał położyć jej rękę na ramieniu, ale w ostatnim momencie ją cofnął.
- Sam w to nie wierzysz - powiedziała.
- Wierzę - prawie krzyknął. - Nie damy ci tu umrzeć.
- Musimy kontynuować - odezwał się strażak stojący obok blondyna. Naruto zrobił miejsce i pozwolił służbom działać.
Sakura widząc, że piła zbliża się do metalowych zawiasów zatkała uszy i zacisnęła mocno powieki.
- Powiem wprost: nie możemy tego rozbroić.
Gdyby stała to prawdopodobnie ugięłyby się pod nią kolana.
- Jak to nie?! - krzyknął Naruto. - Pozwolicie jej wylecieć w powietrze?!
- Naruto, nie krzycz - powiedział spokojnie Kakashi. - Przejdź się trochę, wprowadzasz nerwową atmosferę.
Sakura spojrzała na przyjaciela, który przestał panować nad emocjami. W normalnych warunkach pewnie sama próbowałaby go uspokoić, ale w obecnej sytuacji zabrzmiałoby to nieszczerze. Uzumaki sapnął gniewie i odszedł tak, jak kazał mu Hatake.
- Nie chce być posłańcem złych wiadomości, naprawdę - saper rozłożył ręce. - Kabelki są bardzo cienkie i nie sądzę, że po przecięciu któregokolwiek rozbroimy bombę.
- Ale coś zrobić przecież trzeba - odezwał się Kiba. - Co proponujesz?
- Podejdźmy do wozu - zaproponował mężczyzna. - Jedna rzecz przychodzi mi do głowy.
- Pozwolicie, że ja tu poczekam - Sakura wzniosła się na wyżyny poczucia humoru w tym trudnym dla niej czasie. Jej towarzysze jednak nie docenili jej spontaniczności.
- Zaraz wrócimy - powiedział Kakashi. - Chcesz, żeby ktoś z tobą został?
- Nie. Wolę być sama.
Spełnili jej życzenie i po chwili została sama ze swoimi myślami. Wykorzystując sytuację zadzwoniła do matki i łgając jak jeszcze nigdy powiedziała, że nie będzie mogła przyjechać do domu, bo wypadła jej pilna akcja w pracy i musi pomóc koleżance. Obiecała, że niedługo przyjedzie i rozłączyła się. Ta rozmowa musiała wyglądać tak, jak wszystkie inne pogawędki przeprowadzone z rodzicielką. Nie chciała, żeby jej rodzina dowiedziała się w jakim obecnie znajduje się położeniu. I mimo, że mogła to być jej ostatnia rozmowa z matką, to postanowiła, że nie da nic po sobie poznać.
Zacisnęła dłoń na telefonie, aż zabolały ją palce. Niechciane i niekontrolowane łzy zaczęły płynąc po jej policzkach. Nie tak to się miało skończyć. Przecież dopiero zaczynała pracę, lubiła ją, to było jej marzenie. Sakura nie będąc w stanie utrzymać dłużej emocji w sobie, zaniosła się płaczem. Łkała cicho w rękaw bluzy, pozwalając sobie na chwilę słabości.
- Nieciekawa sytuacja - usłyszała znajomy głos. Przetarła załzawione oczy i spojrzała, czy się nie przesłyszała i dobrze rozpoznała osobę.
- Jeszcze ciebie tu brakowało - powiedziała w spazmach i rozpłakała się jeszcze bardziej. Bo po co on tu teraz przyszedł? Kto mu kazał? Kto go prosił? Teraz będzie jej jeszcze ciężej umierać, kiedy on będzie patrzył.
- Przestań płakać - powiedział Sasuke kucając przy wielkiej dziurze, którą jeszcze do niedawna stanowiły drzwi samochodu. - Nikt cię tu nie zostawi na pastwę losu.
- Już wszystko mi jedno - odpowiedziała pociągając nosem. - Chcę, żeby to się już skończyło.
- Nie mów, że wszystko ci jedno, kiedy tyle osób próbuje ci pomóc.
- A ty co tu robisz?
- Też zaliczam się do grona tych osób.
Sakura spojrzała na niego załzawionymi oczami. To co powiedział spowodowało, że rozczuliła się jeszcze bardziej. Schowała twarz w dłoniach próbując się uspokoić. Obecność Sasuke była dla niej dużą pociechą. Jego opanowanie i pewność siebie dodawały jej odwagi i wiarę, że on na pewno coś wymyśli, żeby jej pomóc. Nie chodziło o to, że nie ufała Naruto, Hatake czy Kibie. To był inny rodzaj zaufania i wiary w drugiego człowieka.
- Kakashi wraca - powiedział Uchiha wstając. Hatake nie zapytał skąd nagła obecność Sasuke na miejscu akcji. To nie było teraz najważniejsze.
- Po przeanalizowaniu sytuacji wychodzi na to, że jedyną próbą ratunku będzie wyciągnięcie cię z samochodu - powiedział ich przełożony. Zapadła cisza podczas której wszyscy zebrani wymienili się spojrzeniami w każdej możliwej konfiguracji. Dołączył do nich Naruto.
- I co robimy? - zapytał gorączkowo.
- Wyciągamy Sakurę z samochodu - powtórzył Kakashi. Zanim Uzumaki zaprotestował dodał szybko: - Oczywiście sama nie wysiądzie, trzeba będzie ją dosłownie wyciągnąć.
- Jak? - odezwał się Sasuke.
- Za pomocą linki - odpowiedział saper. - Będzie musiała się solidnie wybić od progu i tu trzeba będzie bardzo szybko i stanowczo pociągnąć, żeby zdążyć przed wybuchem.
- Ale jak ją zabezpieczycie? - zapytał Naruto. - Ona będzie obwiązana linką? Jak uderzy ją fragment blachy, szkła? Ma upaść i roztrzaskać sobie kości?
- I tu właśnie potrzebny nam bufor - Hatake uśmiechnął się krzywo.
- Nie - Sakura od razu zaprotestowała. - Nie ma mowy.
- Ktoś musi cię wyciągnąć - próbował tłumaczyć saper. - Masz teraz słabe krążenie w nogach i możesz się potknąć.
- Trudno. Nie będę narażała czyjegoś życia. Nie zgadzam się.
- Sakura...
- Nie!
Walka na argumenty zakończyła się. Sakura dyszała głośno z gniewu i bezradności. Już nie chciało jej się płakać. Była wściekła, że doszło do takiej sytuacji. Za dużo osób było w to zaangażowanych i mimo, że wiedziała, że chcą jej pomóc, to nie mogła się zgodzić na rozwiązanie jakie zaproponowali.
- Innego wyjścia nie ma - powiedział Hatake.
- Ja będę buforem - odezwał się Naruto. Sakura jęknęła przerażona. Bała się, że to właśnie przyjaciel zgłosi się na ochotnika.
- Nie, nie - kręciła głową jak w malignie. - Nie chcę, zostawicie mnie.
- Dajcie nam chwilę - powiedział Sasuke.
- To nie jest czas...
- Pięć minut - przerwał Uchiha Kakashiemu. Hatake spojrzał uważnie na podwładnego i dał znać pozostałym, żeby odeszli. Kiedy zostali sami Sasuke nachylił się do niej.
- Spójrz na mnie - powiedział cicho i spokojnie.
- Uciekajcie, ja po prostu wstanę - łzy znowu napływały jej do oczu. Pod wpływem ogromnego stresu jej emocje zmieniały się z minuty na minutę. - Może to atrapa? Pewnie miałam się tylko wystraszyć i zrobić przedstawienie. No, udało się. Kurtyna opadła, nie ma na co czekać.
- Spójrz na mnie - powtórzył i dłonią delikatnie obrócił jej twarz w swoim kierunku. Sakura nie opierała się, kierowana ciepłym, bezpiecznym dotykiem. - Ja ci pomogę.
- Zginiesz - szepnęła patrząc w jego czarne oczy.
- Nie zamierzam - uśmiechnął się łobuzersko. - Ufasz mi?
To pytanie odbijało się echem w jej głowie, hebanowe oczy hipnotyzowały, a dotyk jego dłoni na jej policzku koił nerwy.
- Tak.
Sakura patrzyła jak na Sasuke zakładają kamizelkę i kask. Ubrany był już w ochraniacze na rękach i nogach. Został obwiązany linką w pasie, na końcu której stali strażacy gotowi do pociągnięcia w odpowiednim momencie. Ulica została całkowicie zamknięta. Było cicho, a Sakura odniosła wrażenie, że w tym najważniejszym momencie każdy boi się głośniej westchnąć.
- Odliczamy do trzech - saper przypomniał wcześniej ustalony plan. - Po "trzy" Sakura odbijasz się od progu możliwie jak najmocniej możesz, a Sasuke cię asekuruje. My od razu ciągniemy linkę. Nie muszę dodawać, że musimy się idealnie zsynchronizować?
- Nie - odpowiedział Uchiha za siebie i Sakurę.
- Idę zająć pozycję - powiedział mężczyzna. - Powodzenia.
- Widzimy się za chwilę - powiedział Kakashi i odszedł za saperem.
- Zająć pozycję! - odezwał się głos z megafonu.
Sasuke wyciągnął rękę w stronę Sakury, a ona złapała ją mocno. Oboje mieli założone rękawiczki, żeby tarcie materiału utrzymało ich uścisk.
- Odliczamy!
Sakura spojrzała przestraszona na Uchihę. Nie myślała już o tym, że to może być ostatnia chwila w jej życiu, kiedy w ogóle patrzy na drugiego człowieka. Czuła pustkę.
- Raz!
Zrobiło jej się smutno, że jednak nie powiedziała matce prawdy. Powinna powiedzieć, że ją kocha, że tęskni za ojcem i rozmowami z babcią.
- Dwa!
Uchiha ścisnął jej rękę. Zdecydowała, że pozwoli się prowadzić, że to jemu zaufa i odda swoje życie w jego ręce.
- Trzy!
Sakura wybiła się tak mocno na ile pozwalały jej zdrętwiałe nogi. Sasuke przyciągnął ją mocno do siebie i w tym momencie poczuła szarpnięcie linki od strony Uchihy i falę uderzeniową od wybuchu samochodu. Miała wrażenie, że huk wybuchu rozsadzi jej głowę. Sasuke upadając na plecy trzymał ją mocno w swoich ramionach, starając się jak najbardziej zasłonić jej ciało. Zatrzymali się po kilku metrach zwijania linki.
Po wybuchu nastąpiła grobowa cisza. Sakura bała się otworzyć oczy, nie ruszała się. Czuła w nosie i w gardle drapiący kurz. Gdzieś z daleka dochodziły do niej głosy Naruto i Hatake. Ucisk ramion Sasuke zelżał, ale Uchiha nie odezwał się. Sakura drgnęła niespokojnie i powoli wyswobodziła się z jego objęć. Otworzyła oczy i w gęstwinie unoszących się pyłków próbowała dojrzeć twarz Uchihy. Z początku widziała bardzo niewyraźnie i dopiero, kiedy wszystko zaczęło opadać dostrzegła kałużę krwi. To nie była jej krew. Sasuke leżał nieprzytomny.
_____________________________________
Cześć!
Zaskoczyłam Was trochę? Jeśli tak, to mam nadzieję, że pozytywnie :)
Nie obiecuję, że tak będzie zawsze, ale teraz miałam dobre flow. Zresztą - ocenicie sami :)
Do następnego!
I wieczór stał się piękniejszy. ❤️❤️❤️
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci dużo weny, bo Twoje opowiadanie wskoczyło na podium, jest rewelacyjne, a Ty niesamowita, nie przestawaj pisać. 😍
Dziękuję za komentarz i miłe słowa :)
UsuńKiedy można spodziewać się następnego? <3 Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńRaczej nie wcześniej niż pod koniec września
UsuńO matko, toć to jak odwyk. 😭
UsuńDużo weny życzę ❤️
Aaaaa kobieto jak ja cię szanuję! Łał. Ten rozdział był taki długi, taki pełen akcji i taki dobry, że aż nie mogę oddychać. Dawno mnie tu nie było. Ostatnio życie daje w kość i za nic zabrać się nie mogę ale chyba nie wybaczę sobie, że tak długo zwlekałam z przeczytaniem tego rozdziału!
OdpowiedzUsuńUh ah uh. SasuSaku jest tutaj tak dużo, że rozpływam się. Ich delikatne momenty i cudownie kreowana relacja podbijają moje serce. Uwielbiam to UWIELBIAM!
No i akcja, która się rozkręca. Nie jest nudna, sztampowa ani powolna. Co chwila wprowadzasz nowe wątki, zaskakując i nadbudowując fabułę. Podziwiam. Wgl ten idealnie spokojny, opanowany I NA BANK po uszy zakochany w Sakurze Sasuke to jest taki cud miód i orzeszki, że piszczę z zachwytu.
To co tu robiłaś. No na prawdę miałaś flow. Muszę przyznać. Jeden wypadek autem. Moc adrenaliny. Wyjście całe z sytuacji, a potem ta bomba. Łoł. I to jak to rozegrałaś! Ja tu siedzę jak na szpilkach i krzyczę NARUTO DEBILU CZEMU NIE ZADZWONIŁEŚ PO SASUKE??? A sasuke zjawia się. Cały na seksownie i uspokaja biedną Haruno. A potem ją ratuje.
Ah no i właśnie. Normalnie narzekałabym, że jak mogłaś skończyć w takim momencie. To nieludzkie i wgl. Ale ten rozdział zrobił mi wieczór, ba zrobił mi tydzień. Absolutnie kocham tę historię. Twoje pisanie i ten paring. I chociaż serce mi wali, BO SASUKE NIE MOŻE UMRZEĆ, to cierpliwie będę czekać na następną część.
.
.
.
No ale nie zabijesz Sasuke co nie? On nam obiecał, że nie umrze. Musi być taką biedną obitą buco-kulką w kolejnym rozdziale, a Sakura ma się nim opiekować, żeby w końcu wyjawili swoje uczucia. Prawda? PRAWDA????
Od razu odpowiadam: nie zabiję Sasuke, bo jaki byłby to sens?
UsuńDziękuję za komentarz i naprawdę bardzo się cieszę, że podoba Ci się to, co piszę i że wyczekujesz z niecierpliwością kolejnego rozdziału. Nie będzie w tym przesady, kiedy powiem, że Twoje komentarze dają mi niezłego kopa do dalszego pisania. Naprawdę, mało co mnie tak motywuje. I wiesz co? Nawet gdyby się okazało, że tylko Ty to czytasz, to i tak doprowadzę to opowiadanie do końca, a co!
Mam nadzieję, że Twoje problemy i jakieś złe myśli przeminą. Życzę dużo zdrowia, przede wszystkim tego psychicznego, bo to bardzo ważne!
Pozdrawiam i do zobaczenia! :)
Kurka rurka!
OdpowiedzUsuńCzekając na kolejny rozdział trzy razy przeczytałam całe opowiadanie. Cztery licząc, kiedy na nie trafiłam.
Historia jest w ogóle genialna. Uwielbiam SasuSaku, uwielbiam tematykę policyjną. Na początku przygody z opowiadaniami nie byłam pewna czy chce czytać coś, co dzieje się w świecie rzeczywistym, bo jednak ninja mają swój klimat, ale Twoje opowiadanie jest bezbłędne, wielbię je!
Idealnie odzwierciedlone charaktery, pewny siebie, ale jednak cichy Sasuke, Sakura, ta uprzejma, z dozą nieśmiałości, aczkolwiek swoje zdanie ma i nie boi się go wyrazić! Jest wątek z Naruto i Hinatą, jest pięknie pokazana przyjaźń między nimi. Są cudownie wprowadzone pozostałe postacie, Ino! Czuję, że będą to best friend, w ogóle relacje postaci to niebo. Ja się tak jaram, kolejnego rozdziału wyczekuje bardziej niż urlopu dwutygodniowego!
Momenty SasuSaku takie delikatne, nienachalne, wszystko rozwija się w swoim tempie, u mnie powoduje to niedosyt i pewnego rodzaju niecierpliwość w oczekiwaniu na kolejne rozdziały i rozwój ich relacji, a jednocześnie jestem szczęśliwa, że to dzieje się małymi etapami, że poznają siebie, swoje wady, zalety i ten romans rozwija się ze smakiem.
W ogóle akcja jest mega!! Tyle wątków na raz, ja Ci kobieto zazdroszczę weny, pomysłu, głowy żeby to ciągnąć i scalać w jedno, jesteś niesamowita.
Osobiście mega wyczekuje wątku z małą dziewczynką, mam cichą nadzieję, że Sakura rozpocznie na nowo sprawę, którą zajmował się Itachi.
I już w moim pustym, chorym łbie układam co może się dziać. No przepraszam, wybujała wyobraźnia. 🤷♀️
Cierpliwie wyczekuje końca września i rozwiązania tego wypadku, Sasuś niczym Superman się zjawia i ratuje Sakure, przejęcie Naruto, zebrani koledzy, Ty to wiesz jak podnieść czytelkinowi ciśnienie. :D
Chryste, mam tylko nadzieję, że nie zapadnie w mega długą śpiączkę i Sakura ładnie mu podziękuje za uratowanie tyłka, a on jej powie, że zrobił to bo ją kocha czy coś. 🙆♀️
A jedyne co mnie wkurza przy czytaniu Twojego opowiadania piąty raz, to mój chłopak, który truje mi dupe o byle rzeczy i nie daje mi spokojnie mistrzostwa przeczytać.
Wielbię Cię, Twoje opowiadanie i Twoją mądrą głowę za stworzenie takiego majstersztyku. Ilekroć chce zatrzymać czas, bo życie mija, dni mijają, tak tym razem chce aby koniec września nadszedł jak najszybciej. Wszystkiego dobrego. ❤️
Bardzo się cieszę, że historia Cię wciągnęła i że z takim entuzjazmem czekasz na ciąg dalszy :)
Usuńkolejny rozdział w trakcie i naprawdę bardzo się postaram, żeby wyszedł tak jak planowałam - pod koniec września. Mam nadzieję, że przypadnie Ci do gustu.
Do zobaczenia :)
Czytałam po publikacji, ale byłam zajęta urlopem i wyleciało mi z głowy naskrobać komentarz.
OdpowiedzUsuńNo cóż powiem. Namotałaś tak, obrocilas to trzy razy tak, że się mega nie spodziewałam i chce więcej.
Dziękuję, że w tym opowiadaniu nie ma przedługich opisów, lekko się czyta. Masz bardzo ciekawy styl i sposób łączenia wątków. Życzę weny, postaram sie komentować częściej. :)
Dzięki Emme! Obym jeszcze nie raz Cię (pozytywnie) zaskoczyła!
UsuńPo pierwsze: chciałam Cię bardzo przeprosić. Widziałam w liście czytelniczej, że opublikowałaś rozdziały, jednak miałam chyba jakąś barierę przed czytaniem opowiadań i do tego rozdziału podchodziłam na raty. Mam nadzieję, że zostanie mi to wybaczone, ponieważ od dwóch dni pochłaniam rozdziały, przypominając sobie co wydarzyło się we wcześniejszych rozdziałach. :)
OdpowiedzUsuńPo drugie: chcę podkreślić, że widać jak bardzo rozwinęłaś się pisarsko i to, co publikujesz jest piękne. Cieszę się, że Kosmos w ogrodzie jest taką ostoją w blogowym świecie, z którego niestety większość osób znika lub porzuca publikacje. Dziękuję za to, że ciągle tworzysz <3
A po trzecie: wracając do rozdziału - choć może to absurdalnie zabrzmieć, rozumiem decyzje Sasuke. Jestem osobą, dla której przyjaźnie, partnerstwo i rodzina są najważniejsze. Gdybym miała dokonać wyboru, tak jak Sasuke bym zaryzykowała. Z resztą kto jak kto ale Uchiha to twardy gość! :D Uwielbiam wykreowaną przez ciebie postać: tajemniczy, silny, szorstki i... jego czarny humor mnie po prostu rozbraja. W sumie dlatego, że myślimy podobnie? Mam nadzieję, że wróci silniejszy i w końcu zacznie się nie tylko otwierać na sprawę, ale przede wszystkim na Sakurę. Bo bardzo mnie intryguje co siedzi w jego głowie *.*