Rozdział czterdziesty czwarty

     Sakura próbowała zmobilizować swoje ciało do ruchu po brutalnym przesłuchaniu Madary. Jeśli plan ucieczki miał się udać, to przy jej częściowej sprawności. Nawet, gdy uda się go wykonać punkt po punkcie to i tak na koniec wszystko skupi się na niej. Ale była na to gotowa. Tak należało postąpić. 
    Ami cierpliwie i bez słowa się nią opiekowała. Co chwilę podawała jej wodę i przecierała twarz z potu. Sakura czuła, że ma gorączkę, bo raz drżała z zimna, a zaraz było jej gorąco. Starała się oddychać powoli, jednak przy głębszych wdechach ból paraliżował jej klatkę piersiową. Dziewczynka, korzystając ze sposobu komunikacji Sakury z pozostałymi dziećmi przekazała co mają robić, gdy nastanie ranek. 
- A jak się nie uda? - zapytał jakiś chłopięcy głosik.
- Musimy spróbować - przekonywała Ami. - Nie mamy innego wyjścia.
    Po raz kolejny Sakura była pod wrażeniem jak dojrzałe emocjonalnie i zdeterminowane są te dzieci. Nie bez wzruszenia pomyślała o zespole, który pracuje od początku nad rozpracowaniem Akatsuki, gdzie wszyscy sobie ufali i byli zgrani. W tych maluchach widziała pewne odzwierciedlenie swoich kolegów i koleżanek z pracy. 
- Ami, pomóż mi się podnieść - poprosiła dziewczynkę. - Muszę sprawdzić na ile będę mogła się poruszać.
- Może pani będzie jednak leżała? - zapytało dziecko.
- Sami nie dacie sobie rady. Masz te kredki?
- Tak.
- Włóż mi je w skarpetę - poinstruowała. Ami dyskretnie powbijała trzy kredki aż do podeszwy buta Sakury. Póki co, to była jedyna broń jaką dysponowali. Najlepiej byłoby zdobyć pistolet, ale w tych warunkach...
    Z pomocą dziewczynki bardzo powoli siadła na łóżku. Z bólu chciało się jej płakać, ale powstrzymywała się z całych sił jakie jej zostały. Na szczęście mogła już otworzyć oczy, żeby ze spuchniętych oczodołów cokolwiek zobaczyć. Odetchnęła i trzymając Ami za ręce wstała. Momentalnie ugięły się pod nią nogi, ale starała się nie odpierać na dziecku. Początkowo mięśnie odmawiały jej posłuszeństwa, ale z każdą sekundą pionizowała się coraz bardziej. Zacisnęła zęby i wykonała pierwszy, niezgrabny krok.
Rusz się, rusz się!, mobilizowała się w myślach. Kredki wbijały się jej w łydkę, ale starała się nie myśleć chociaż o tym dyskomforcie. Mozolnie, ale szło jej coraz lepiej. Dziękowała sobie w myślach, że nie zaniedbywała treningów - wyćwiczone ciało łatwiej było zmusić do ruchu. Gdyby tylko miała dwa dni na regenerację to wyglądałoby inaczej, ale nie była to pora na koncert życzeń. Było jak było. 
- Minoru, jak się czujesz? - zapytała Sakura podchodząc do łóżka chłopca. - Możesz się ruszać?
- Tak, jest lepiej - odpowiedział zachowując środki ostrożności i nie odwracając się do niej. - Dam radę, niech się pani nie martwi.
- Wiem, że dasz - Sakura uśmiechnęła się, chociaż wiedziała, że Minoru tego nie widzi. - Wiem, że wszyscy dacie - powiedziała głośniej, żeby wszyscy ją usłyszeli.     
    Światło w pokoju zapaliło się oznajmiając tym samym, że zaraz zacznie się śniadanie. I tym samym wykonanie pierwszego kroku z planu ucieczki.

    Tym razem po dzieci nie przyszła wkurzona Karin, tylko kobieta, która zwykle eskortowała Sakurę do łazienki. 
- Prędko, prędko - poganiała je dziewczyna, gdy zaczęły ustawiać się w rządku.
- Muszę skorzystać z toalety - Sakura niezgrabnie do niej podeszła. 
- Zaraz kogoś przyślę - powiedziała i kiedy Minoru wyszedł jako ostatni, zamknęła jej drzwi przed nosem. Sakura oparła się o ścianę obok drzwi i czekała w nerwowym napięciu. Szybko ponownie otworzyły się i na nieszczęście stanęła w nich Karin. Spojrzała na Sakurę pełna złośliwej satysfakcji.
- Wyglądasz jak gówno - przywitała się w swoim stylu. 
- To jak ty na co dzień - odparowała nie mogąc się powstrzymać od złośliwości. 
- Gdyby nie rozkaz Madary to leżałabyś teraz w kałuży krwi - warknęła Uzumaki. Sakurę zainteresowały jej słowa. Nagle Uchiha zabronił używać w stosunku do niej przemocy?
- Madara ma dzisiaj dzień dobroci? - zapytała.
- Idziesz, czy lejesz w spodnie? - Karin nie zamierzała z nią dyskutować. 
- Idę - Sakura nie chciała, żeby przez ciekawość wysypało się całe przedsięwzięcie. Powoli szła za Karin walcząc ze sobą, żeby jej nie zabić teraz na korytarzu, ale powstrzymywała się. Trzymała się planu. Musiała się go trzymać. 
- Pięć minut - Uzumaki stanęła przed łazienką. Sakura weszła do środka i zamknęła za sobą drzwi. Od razu dopadła do spłuczki toaletowej i nie robiąc hałasu, zdjęła górną część porcelany. Na dnie zbiornika z wodą leżała plastikowa karta magnetyczna, która została ukryta przez Minoru. Wyjęła ją, wytarła w koszulkę i wsadziła sobie pod biustonosz. Na szybko jeszcze upewniła się, że kratka wentylacyjna nie jest przymocowana śrubami i łatwo będzie ją zdjąć. Spuściła wodę w toalecie i umyła ręce w umywalce. Wyszła z łazienki.
- Szybko - skomentowała Karin zajęta swoim smartfonem. Schowała telefon do tylnej kieszeni spodni i nie czekając na Sakurę ruszyła z powrotem w stronę pokoju narzucając dosyć sprawne tempo.
    Sakura znowu została wystawiona na pokuszenie. Patrzyła na tyłek Karin i wstający z kieszeni telefon. Gdyby tylko bardziej wyciągnęła rękę... Nie, rudowłosa szybko by się zorientowała, że została okradziona i wtedy mogłoby to się źle dla Sakury skończyć. Nawet, gdyby udało się jej wykonać połączenie na komisariat w Konoha to nikt by nie zdążył, żeby przyjść z pomocą, bo po niej i po dzieciach zostałaby tylko mokra plama.
- Właź - rozkazała Uzumaki wskazując pokój. - Jak wrócą dzieciaki to dostaniesz jedzenie.
- Wspaniale - skomentowała sarkastycznie i minęła policjantkę w drzwiach. Nie usiadła, tylko w napięciu czekała na powrót maluchów. Udało jej się zmusić do pracy mięśnie na tyle, żeby wyłożyć ostatni wysiłek na ucieczkę. Dopóki nie wykonają chociaż połowy z założonych celów, nie będzie łapała się jakiejkolwiek nadziei. Tyle spraw mogło się wysypać po drodze, że byłoby głupotą cieszyć się przedwcześnie. 
   
    Parę minut po tym, jak dzieci wróciły ze śniadania, Karin przyniosła jej posiłek. Sakura podeszła do policjantki, a ona patrząc jej w oczy upuściła tacę z jedzeniem rozrzucając wszystko, co było na metalowych talerzach.
- Dzisiaj żryj z podłogi - powiedziała ze złością i wyszła trzaskając drzwiami. Sakura stała w miejscu oniemiała z oburzenia. Przysięgła sobie, że Karin zginie z jej ręki. Może ona chwilę po niej, ale to nie miało znaczenia.
- Zaczynamy - szepnęła do Minoru, który podszedł, żeby pozbierać naczynia. Chłopiec krótko kiwnął głową i odszedł do pozostałych. 
    Sakura przymknęła oczy i z całą gorliwością poprosiła Siły Wyższe o pomyślność.

    W pokoju rozległy się jęki. Dzieci pokładły się na swoich łóżkach i trzymały się za brzuchy. Sakura kilka razy kopnęła w drzwi.
- Halo, potrzebna pomoc! - krzyczała. 
    Nikt od razu się nie pofatygował i Sakurze przyszło na myśl, że może jednak wisząca kamera jest atrapą. Albo widok wijących się z bólu ludzi nie robił tu na nikim wrażenia. 
- Niech ktoś tu przyjdzie do cholery! - wydarła się, co ostatecznie przyniosło jakiś skutek, bo drzwi gwałtownie otworzyły się do środka i stanęła w nich kobieta, która wcześniej zaprowadziła dzieci do stołówki.
- Co się dzieje? - zapytała rozglądając się po pokoju.
- To kamerę macie i nie widzicie?! - odkrzyknęła oburzona Sakura. - Dzieci się struły po śniadaniu. Przyślijcie Orochimaru, albo kogoś innego, kto może im pomóc. 
- Nie ma nikogo w tej chwili - powiedziała kobieta.
- Muszę do toalety! - Minoru podbiegł do nich ze zbolałą miną. 
- Ja też! - zawołał ktoś z pokoju.
    Jakieś dziecko efektownie zwymiotowało na środek pokoju. Rozległ się jeszcze większy wrzask i płacz. Sakura nie spodziewała się aż takich zdolności aktorskich, ale efekt był dużo lepszy niż mogła zakładać. 
- Kobieto, zrób coś! - dociskała. - Trzeba je zaprowadzić do łazienki, bo zaraz wszystko będzie pływało w wymiocinach i fekaliach.
- Muszę pójść po leki. Zawołam Karin.
- Pozwól mi pójść z nimi do toalety. O, weźmiemy ze sobą gościa od wody.
    Głuchoniemy mężczyzna dźwigał ze sobą przydziałowe zgrzewki z wodą. Spojrzał na nie zdezorientowany i za pomocą gestów zaczął rozmowę z koleżanką. Minoru ostentacyjnie usiadł na podłodze i zaczął płakać kołysząc się w przód i tył. Sakura już lekko spanikowana przedłużającą się rozmową dwójki pracowników Akatsuki odezwała się:
- No?
- Pójdziesz z Goro do łazienki, a ja skoczę po leki i Karin - zdecydowała dziewczyna. To Sakurze bardzo odpowiadało. Miała sporo czasu na wykonanie kolejnej części planu.
- Już nie mogę... - stęknął Minoru.
- Idź z nim przodem, a reszta niech ustawi się w kolejce!
    Dzieci niezgrabnie i w skulonej pozycji gramoliły się z łóżek i podchodziły w stronę drzwi nie trzymając porządku. Korzystając z zamieszania Sakura dotknęła ramienia chłopca, który podniósł się i nadal ogrywając swoją rolę wyszedł z nią jako pierwszy. Za nimi pobiegło kilkoro dzieci robiąc za sztuczny tłum. Zanim weszli do łazienki Sakura upewniła się, że Goro jeszcze za nimi nie idzie. 
- Szybko - ponagliła chłopca. 
    Monoru wyjął spod szczotki do toalety wciśniętą skarpetę z notatkami, którą sporządził Yusuke, a Sakura w tym czasie zdjęła kratkę wentylacyjną pod prysznicem. Walczyła z bólem ciała, które nie zdążyło się w jakikolwiek sposób zregenerować. Sapnęła, gdy jej się udało. Kucnęła przy ścianie walcząc ze swoim ciałem, żeby nie zemdleć. Splotła palce obu rąk dając znak Minoru, że już może się wspinać.
    Chłopiec był lekki jak piórko, jednak nawet dźwignięcie go stanowiło dla Sakury tytaniczny wysiłek. Pociemniało jej w oczach, kiedy gwałtownie się podniosła. Upewniwszy się, że Minoru wszedł do szybu wentylacyjnego schyliła się po kratkę i wcisnęła ją z powrotem.
- Powodzenia! - szepnęła chłopcu i wyszła spod kabiny. Otworzyła drzwi i wpuściła dwie dziewczynki, żeby robiły za przykrywkę. Jedna spuszczała wodę, a druga odkręciła kurek z wodą przy umywalce. Sakura ochlapała twarz, żeby odzyskać względną trzeźwość umysłu. 
- Dobra robota - wysapała. - Pochlapcie sobie buzie, żeby wyglądało na pot. Za chwilę wyjdźcie, Ja będę na korytarzu.
    Wyszła na zewnątrz, gdzie czekała reszta dzieci, nadal przestępując z nogi na nogę i jęczących, że zaraz popuszczą w spodnie. Nad wszystkimi uważnie czuwał Goro. Sakura oparła się plecami o zimną ścianę i drżącą od wysiłku ręką wytarła czoło. Dopóki nikt jej nie przeganiał, postanowiła, że i ona popilnuje maluchów, gdyby wściekła Karin zaczęła się nad nimi znęcać. 
    Gdy jedna grupa wychodziła z łazienki, wchodziła następna. Dzieci sprawnie wykonywały swoją część zadania i pod czujnym okiem ochroniarza kierowały się do wspólnego pokoju. Sakura miała czas, żeby przyjrzeć się mężczyźnie. Zauważyła, że do paska spodni ma przyczepioną kaburę z pistoletem. To otworzyło jej nowe możliwości i teraz zastanawiała się, czy warto podjąć takie ryzyko. 
- Długo jeszcze? - Sakura aż drgnęła, bo nie zauważyła Karin, która nadciągnęła z drugiego końca korytarza. - Czemu tu sterczysz?
- Mam pilnować dzieci - odpowiedziała. - Swoją drogą to chyba powinnam ci podziękować.
- Co? - Uzumaki spojrzała na nią zaskoczona.
- Gdybym zjadła to, co mi przyniosłaś to pewnie ja też dostałabym rozwolnienia. 
- Jak ostatni skończy to wracaj do pokoju. Goro cię odprowadzi. Przyjdę później sprawdzić co i jak.
    Odeszła pośpiesznie nie czekając, czy Sakura ma jeszcze coś do powiedzenia. Patrząc jak rudowłosa znika za rogiem postanowiła ostatecznie, że zdobędzie ten pistolet.

    Ostatnia dwójka dzieci wyszła z łazienki. Sakura korzystając z okazji czmychnęła do środka i licząc na to, że ochroniarz po nią przyjdzie. Weszła do kabiny prysznicowej, zamknęła się i puściła wodę, ustawiając się tak, żeby za bardzo się nie pochlapać. Wyciągnęła dwie kredki ze skarpety i gotowa do ataku czekała. Wiedziała, że musiał to był jeden, bardzo precyzyjny cios inaczej nie ma z nim szans. Z wysiłku i gorączki drżała na całym ciele.
   Drzwi otworzyły się. Sakura obserwowała zza matowej szyby jak postać idzie ostrożnie w jej kierunku. Przyczajona jak kocica ruszyła na niego od razu gdy otworzył kabinę. Nie zdążył zareagować, kiedy wbiła mu kredki w szyję. Wytrzeszczył oczy i złapał się oburącz za gardło. Sakura jedną, zdrową ręką wciągnęła słaniającego się na nogach mężczyznę do środka i patrzyła jak wykrwawia się na śmierć. Wyszła spod prysznica i zakręciła wodę. Nie czuła żadnych wyrzutów sumienia. Goro drgnął w ostatnich konwulsjach i umarł. Dopiero teraz Sakura odpięła mu pistolet z kabury, sprawdziła, czy ma naboje i jest zabezpieczony, po czym schowała broń w spodnie. Zamknęła drzwi od kabiny i dokonując szybkich oględzin swojego ubioru opuściła łazienkę. Starała się przybrać taki wyraz twarzy, jakby właśnie nie zabiła człowieka z zimną krwią. 

    Gdyby nie Ami, która do niej podbiegła, Sakura upadłaby na twarz. Miała mroczki przed oczami i było jej niedobrze. 
- Wszyscy cali? - zdążyła zapytać, kiedy dziewczynka zaprowadzała ją do łóżka.
- Tak - potwierdziła. - Dali nam leki i kazali leżeć. 
- Była tu Karin?
- Nie.
- To dobrze - wysapała i usiadła na swoim posłaniu. - Świetnie się spisaliście.
- Co teraz robimy? - zapytała szeptem dziewczynka.
- Czekamy - odpowiedziała Sakura. - Albo na pomoc z zewnątrz, albo na to, że zorientują się, że nie ma Minoru. Wy już o nic się nie martwcie. Resztę załatwię ja jeśli będzie trzeba. 
- Nie powinni się szybko kapnąć - zapewniła ją Ami.
- Dlaczego? - zdziwiła się Sakura.
- Na łóżku Minoru ułożyliśmy tak poduszki pod kołdrą, że wygląda jakby ktoś na nim spał - wyjaśniła dziewczynka.
- Brak mi słów na waszą pomysłowość - przyznała szczerze Sakura. - Połóż się i odpocznij Ami.
    Sakura została sama ze swoimi myślami. Była bardzo zmęczona fizycznie i psychicznie, ale musiała się zastanowić jakie ma teraz opcje. Karta magnetyczna była skradziona na wypadek, gdyby jednak nie udało się dostać Minoru do kratki wentylacyjnej. Wtedy, nie patrząc na to, czy kamera faktycznie działa, wymknęłaby się z pokoju do gabinetu Orochimaru i licząc na łut szczęścia, że nie ma go w środku skorzystałaby z telefonu. Teraz, gdy ma broń może przynajmniej realnie ochronić dzieci na wypadek luki w dotychczasowym planie. Uznała, że brak wiadomości to dobra wiadomość i że chłopcu udało się jakoś przedostać do cywilizacji i powiadomić policję. 
    Postanowiła, że i ona położy się chociaż na chwilę. Nigdy nie było wiadomo, czy Madara znowu zechce ją przesłuchiwać. Ułożyła się tak, żeby być przodem do kamery i po nakryciu się kocem wyjęła pistolet i dyskretnie schowała go pod poduszkę. Przymknęła na chwilę oczy. Potrzebowała odpocząć. 

    Tym razem to nie Karin narobiła zamieszania. Trzeci komandos z brygady Madary wtargnął do sali. Sakura nie zdążyła się podnieść, kiedy mężczyzna podszedł do jej łóżka i kopnął w metalową nogę.
- Ogarnij wszystkie dzieciaki do wyjścia - rozkazał.
- Gdzie? - zapytała półprzytomna.
- Masz minutę - odwarknął. 
    Sakura zwlekła się z posłania i ogarnęła spojrzeniem zdezorientowane dzieci. Skąd to nagłe poruszenie? Chciała się dowiedzieć, czy miało to związek z ucieczką Minoru, albo zabójstwem Goro. Korzystając z zamieszania i z tego, że komandos stał odwrócony do niej plecami, wyjęła pistolet spod poduszki i ponownie schowała w spodnie. Podeszła do mężczyzny i licząc się z tym, że może się to różnie dla niej skończyć, postanowiła ponaciskać, żeby wydobyć jakieś informacje. 
- Gdzie nas przenosicie?
- Ty tu zostajesz, tylko bachory. Ruszać się!
    Zapaliła się jej czerwona lampka. Jeśli chcą ich odseparować, to najpewniej najmłodsi zostaną grupowo zaprowadzeni na salę operacyjną, a ją zakatuje Madara. To wyglądało jej na likwidację placówki o której mówił Hidan, razem ze wszystkimi pacjentami i niewygodnymi świadkami ich zbrodniczej działalności. Złapała spanikowane spojrzenie Ami i zrozumiała, że właśnie nadszedł odpowiedni moment na użycie broni. 
    Podczas, gdy dzieci ustawiały się w kolejce do drzwi, Sakura cofnęła się o krok, żeby stanąć za komandosem. Sprawnie wyjęła pistolet, odbezpieczyła i oddała pierwszy strzał w kamerę, która roztrzaskała się na kawałki. Zanim mężczyzna zdążył odwrócić się w jej kierunku ściągnęła kołdrę z najbliższego łóżka i z niemałym wysiłkiem zarzuciła na niego. Zaczął się szamotać, ale trwało to krótko, ponieważ Sakura wycelowała w jego głowę i strzeliła. Padł nieżywy, a krew bardzo szybko zaczęła przesiąkać przez cienki materiał. 
    Po chwili dramatycznej ciszy rozległ się krzyk przerażonych dzieci. Sakura w niemałym popłochu postanowiła, że najlepiej będzie wyprowadzić je z pomieszczenia, gdzie leżą zakrwawione zwłoki. Wyjęła kartę magnetyczną zza biustonosza i podeszła do uchylonych drzwi. Wyjrzała na korytarz, żeby upewnić się, czy wróg nadciąga. Wyglądało, że mają jeszcze chwilę na próbę ucieczki. 
- Ustawcie się prędko wszyscy - zwróciła się do dzieci przekrzykując je. - Biegiem, biegiem! Yoji, masz kartę - wcisnęła plastik w rękę chłopca. - Pójdziesz przodem. Za tobą Hikari i Ami z pozostałymi. Ja będę was zabezpieczała aż do wyjścia z budynku. Musimy się pośpieszyć.
    Dziewczynki sprawnie ogarnęły resztę gromady i po chwili wszyscy wyszli z pokoju. Sakura obolała z wysiłku szła obok nich i rozglądała się na wszystkie strony. Szli tą droga, którą ona próbowała uciekać za pierwszym razem. Kiedy dochodzili do windy, podbiegła na przód i sprawdziła teren. Wychyliła się zza winkla i zauważyła, że w ich stronę idzie trzech uzbrojonych mężczyzn. Szybko odwróciła się i sprawdziła, czy nikt nie podchodzi ich z tyłu i mając w tym względzie pewność, wysunęła się i oddała trzy strzały w napastników. Celne. 
- Pędem w stronę drzwi! - krzyknęła do przestraszonych dzieci. Bała się, że nie zdążą opuścić budynku zanim przybędą posiłki. 
- A pani? - podbiegła do niej roztrzęsiona Ami.
- Ja na końcu - odpowiedziała. - Uciekaj!
    Patrzyła jak dzieci dobiegają do szklanych drzwi i jak Yoji przykłada kartę. Wstrzymała oddech, kiedy udało im się otworzyć zamek. Usłyszała za sobą zbliżające się kroki i nie była to jedna osoba. Podeszła do zwłok i podniosła dwa pistolety, których nie zdążyli użyć mężczyźni. Jeden schowała w spodnie, a drugi przeładowała. Broń którą zabrała Goro rzuciła gdzieś w kąt.     
  Słaniając się na nogach dobiegła do wyjścia przez które właśnie przechodziła Ami. Dziewczynka odwróciła się do niej i na jej twarzy wymalowane było przerażenie. Sakura nie usłyszała co do niej krzyczy. Zdążyła zatrzasnąć za nią drzwi i po chwili usłyszała huk wystrzału. Tym razem to ona upadła na podłogę. 
    
- Nie mamy na to czasu Madara, oszalałeś?!
- To nie potrwa długo, a zamierzam skończyć co zacząłem.
- Ja stąd spieprzam. Hidan?
- Zostanę tylko chwilę. Orochimaru, twój helikopter już czeka.
- Karin, obudź ją.
    Sakura została potraktowana lodowatą wodą. Próbowała złapać haust powietrza, ale to tylko spotęgowało ból w klatce piersiowej. Otworzyła szeroko oczy i rozejrzała się w popłochu. Wokół niej, w gabinecie Orochimaru stali członkowie Akatsuki oraz Karin. To pomogło jej zrozumieć czyje głosy słyszała przed chwilą. 
- Nie pożyje długo - stwierdził Orochimaru patrząc na nią. - Wykrwawia się. Szkoda, bo miałem wobec niej plany, ale teraz nie ma na to czasu. Róbcie co chcecie, narazie.
    Wyszedł z pokoju nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, albo reakcję reszty. Do Sakury dotarło, że określenie "wykrwawia się" dotyczyło rany postrzałowej, którą otrzymała w udo. Zdziwiła się, że nie czuje bólu. Właściwie to zaczynała czuć coraz mniej. Zajmowała leżankę, nawet nie będąc przez nich uruchomioną, przywiązaną pasami, czy cokolwiek. Nie trudno było przypuszczać, że w takim stanie nie będzie mogła się w ogóle ruszyć. Ale dlaczego jej jeszcze nie zabili?
- Nie możemy jej po prostu zabić? - Karin głośno zadała pytanie, które zajmowało myśli Sakury. - Zaraz cała policja Konoha zwali nam się na głowę. 
- Nie ty o tym decydujesz - warknął na nią Uchiha. - Opuścisz to miejsce dopiero, kiedy powiem, że możesz to zrobić. 
- Nie przedłużajmy niepotrzebnie - wtrącił się Hidan i podszedł bliżej Sakury. Nachylił się nad nią i oparł łokciem o zagłówek. Był tak blisko niej, że Sakura widziała swoje odbicie w jego fiołkowych oczach. - Znowu narobiłaś nam problemów. Jesteś dobrą policjantką. Może pośmiertnie cię oznaczą, kto wie? Będziesz miała mniej szczęścia niż dzieciaki, które udało nam się po części wyłapać. One zostały zastrzelone, a ty zostaniesz zamęczona. 
- Pośmiertny medal brzmi dobrze - wychrypiała przybita informacją o dzieciach. Liczyła, że wszystkim uda się ocaleć. - Was czeka to samo, ale bez honorowych odznaczeń. To mi wystarczy.
- Do ostatniego tchnienia sprawiedliwa - uśmiechnął się z ironią. - Czas się pożegnać. Niestety, nie powiem "do zobaczenia", ale "żegnaj". 
    Zanim się zorientowała, Hidan schylił się niżej i pocałował ją w usta. Nie miała siły się wyrywać, ale bardzo ją zaskoczył ten gest. Żegnał się z nią jak z namiętną kochanką. 
- Żałuję, że nie zrobiłem tego wcześniej - powiedział odrywając się do niej. Oblizał usta i wyprostował się. Spojrzał na swoich współpracowników. - Zbieram się. Do zobaczenia w Kumo. Madara, pozwól jeszcze na chwilę na osobności. 
    Uchiha niezadowolony wyszedł z Hidanem z pomieszczenia. Karin została i patrzyła na Sakurę ze skrzyżowanymi na piersiach rękami. Sakura czuła jak odpływa, robi jej się słabo i niewyraźnie widzi. Żałowała, że nie ma przy sobie pistoletu, żeby spełnić obietnicę, którą dała Uzumaki. Mogłaby spróbować udusić ją gołymi rękami, ale nie miała na to siły. Podciągnęła się niezdarnie na leżance i zorientowała się, że nie została całkiem rozbrojona. Postanowiła, że wykorzysta tę ostatnią szansę, a potem może umrzeć.
- Karin, chciałabym, żebyś ty usłyszała moje ostatnie słowa zanim umrę - zwróciła się do rudowłosej. 
- Nie obchodzi mnie to - prychnęła lekceważąco Uzumaki. - Pośpiesz się i zdychaj w końcu.
- Wiesz co? Jesteś tak podła i beznadziejna, że wcale się nie dziwę Sasuke, że traktował cię jak gówno. Na nic innego nie zasługujesz.
- A ciebie traktuje jak księżniczkę, co?
- Czuję się przy nim jak spełniona, szczęśliwa kobieta - Sakura chciała jak najbardziej wkurzyć Karin, ale nie do końca kłamała wypowiadając te słowa. - Zawsze był dla mnie oparciem, lojalnym przyjacielem. I o matko, jak cudownie całuje. Całował cię kiedyś, czy był zainteresowany tylko szybkim numerkiem?
- Słuchaj no...
- U nas na komisariacie jak tylko padało twoje imię, to każdy krzywił się z niesmakiem - Sakura coraz bardziej przeginała. Widziała, że na Karin to działa. - Masz opinię wrednej kurwy, prostaczki i lambadziary. Idealnie odnalazłaś się w środowisku Madary, chociaż nawet i on tobą gardzi. Jest ktoś w Akatsuki kogo nie obrzydzasz?
    W końcu Sakura uzyskała to, co chciała. Rozdrażniona kobieta doskoczyła do niej i gwałtownie złapała ją za koszulkę ciągnąć w swoją stronę. 
- Zapierdolę cię zanim Madara wróci - wysyczała Karin kipiąc z wściekłości. Sakura patrzyła na jej grymas i nie ukrywała swojej satysfakcji. Patrząc jej w oczy uśmiechnęła się złośliwie. Bardzo liczyła na taką reakcję z jej strony. Korzystając z okazji, że Karin całkiem nieświadomie, uniosła jej plecy o parę centymetrów Sakura zbierając w sobie resztkę sił, wykonała głębszy skłon, żeby sięgnąć do kostki. Krzyknęła krótko w oszałamiającym bólu, ale udało się jej wyszarpać ostatnią kredkę ze skarpety. Zdezorientowana Uzumaki puściła ją, a Sakura podpierając się zranioną ręką, drugą wystrzeliła w kierunku Karin. Prymitywną broń wbiła w podbródek rudowłosej. Zszokowana kobieta cofnęła się parę kroków i oparła o szafkę zrzucając przy okazji kilka przedmiotów. Bardzo nierozsądnie wyciągnęła kredkę powodując bardzo gwałtowny krwotok. Sakura opadła z powrotem na leżankę dysząc jak po przebiegnięciu maratonu. Spojrzała na swoją nogę i niestety wcale nie wyglądała lepiej niż brocząca krwią Karin. 
    Do gabinetu wrócił Madara, który omiótł szybkim spojrzeniem to, co zastał. Uzumaki  desperacko wyciągnęła rękę w kierunku swojego przełożonego najwyraźniej licząc na to, że jej pomoże. Osunęła się na posadzkę krztusząc się własną krwią. Uchiha podszedł do Sakury, mijając Karin, nie zaszczycając jej ostatnim spojrzeniem. 
- Sprawiasz kłopoty do końca - powiedział zły. - Puść mnie! - krzyknął nagle. Uzumaki złapała go za nogawkę od spodni charcząc i wytrzeszczając oczy w ostatnich spazmach. Madara wyjął broń z kabury i strzelił w jej kierunku kończąc tym samym jej męki. Karin przestała się ruszać i wydawać jakiekolwiek dźwięki. Biała podłoga spłynęła krwią. 
    Sakura patrzyła na zwłoki kobiety. Spełniła ostatnią obietnicę, jaką dała Karin. Nie wiedziała co zrobi z nią Uchiha, ale było jej już wszystko jedno. Była gotowa umrzeć tu i teraz.
- Ostatnie sekundy życia nie będą dla ciebie przyjemne - stwierdził i sięgnął po skalpel z szafki.
- Pierdol się Madara.
    Najpierw otrzymała trzy potężne ciosy na głowę. Żałowała, że nie straciła jeszcze przytomności. Czuła ciepło spływające jej z rozciętego czoła oraz nosa. Madara zdarł z niej koszulkę i zaczął bardzo powolną wędrówkę ostrzem od jej obojczyka wzdłuż ręki. Ból był przejmujący, ale nie krzyczała. W szoku jakiego doznawała nie była w stanie wydać żadnego dźwięku. Uchiha teraz zajął się jej drugą ręką, wykonując tę samą czynność co poprzednio. Sakura drgnęła, gdy skalpel otworzył podrażnioną ranę, która była wcześniej zaszyta przez Orochimaru. Ten ruch musiał zirytować Madarę, bo uderzył ją z pięści w brzuch. 
- Nie ruszaj się - syknął.
    Sakura w nagłym ataku paniki próbowała się zerwać i uciec od oprawcy. Nie miała siły, żeby się zerwać z leżanki i uciec, więc wierciła się nie ułatwiając zadania Madarze. Zaczęła płakać i jęczeć jednocześnie. Uchiha złapał ją mocno za szyję i ścisnął tak, że była pewna, że zmiażdży jej tchawicę. 
- Jeszcze nie skończyłem.
    Puścił ją gwałtownie, a Sakura zaniosła się kaszlem. Bardzo chciała już umrzeć. Oniemiała z przerażenia, kiedy zobaczyła, że Madara bierze zamach i wbija jej ostrze w brzuch. Krzyk Sakury zmieszał się z hałasami dochodzącymi na zewnątrz. Była pewna, że to już koniec. Jej świat się właśnie zawalił z potężnym hukiem.
    Drzwi do gabinetu zostały wyważone i wleciały do środka razem z zawiasami. Do środka w tumanie kurzu wpadło kilku ludzi celując z broni w różnych kierunkach. 
- Na ziemię! NA ZIEMIĘ!!! - rozległ się okropny ryk. Wywiązała się jakaś szamotanina, ale Sakura nie była już w stanie dokładnie obserwować co dzieje się wokół niej. Odpływała, traciła przytomność, umierała. 
- Tutaj jest! - zawołał ktoś inny. 
- Dzwońcie po karetkę! - rozkazała kolejna osoba.
    Ponownie usłyszała zamieszanie wokół niej. Wydawało się jej, że poczuła znajomy zapach. Przymknęła na chwilę oczy. Przyjemna woń otulała ją i działała kojąco. Gdyby jeszcze mogła ostatni raz spojrzeć na...
- Sakura! Sakura, obudź się!
    Uchyliła powieki, ale udało jej się to już tylko niesamowitą siłą woli. Poza tym chciała się przekonać, czy się nie przesłyszała. Zobaczyła nad sobą twarz Sasuke i Naruto. Uchiha odpiął kask i wykonał gest jakby chciał ją dotknąć, ale był w takim szoku, że zastygł z niezdarnie wyciągniętymi rękami. Uzumaki płakał, ale było widać, że jest szczęśliwy, że ją widzi. 
    Sakura uśmiechnęła się. Ulżyło jej, że ostatnią osobą, którą widziała przed śmiercią nie był Madara. Chciała powiedzieć jeszcze coś ważnego Sasuke.
- ...och... - westchnęła i straciła przytomność. 

    Nigdy nie zastanawiała się nad tym jak to jest umierać. W końcu w taki stan człowiek wpada tylko raz. Przede wszystkim czuła się błogo, było jej dobrze. Nie czuła bólu. Miała wrażenie, że jest lekka jak piórko, że unosi się gdzieś ponad chmurami. Kojące było to, że napływały do niej same przyjemne wspomnienia. To tak, jakby ktoś puścił film z całego jej życia, ale powycinał przykre fragmenty. Oglądała to wszystko z perspektywy widza, nie uczestnika wydarzeń. Trwało to wszystko dosyć długo, ale przecież już nigdzie się jej nie śpieszyło. 
    Po jakimś czasie zaczął działać zmysł węchu. Tak jak w przypadku obrazu, zapachy które czuła były przyjemne. Woń kwiatów w salonie rodziców, mokrej ziemi w ogrodzie babci, morskiej bryzy, lasu po burzy, majowej łąki, psiej sierści. Potem paleta poszerzyła się o perfumy. Bardzo zróżnicowane: delikatne kwiatowe, cytrusowe, korzenne, gdzieś przeplotła się woń wanilii, albo czekolady. Najczęściej jednak czuła zapach bzu, cedru i jeden, bardzo specyficzny i szorstki - drzewa sandałowego. 
    Była spokojna, bo zarówno obrazy i zapachy były piękne. Tkwiła gdzieś w niebycie z dwoma działającymi zmysłami. Tyle jej wystarczyło. Napawała się tą cudowną nicością, ale niespodziewanie zaczęła słyszeć pojedyncze dźwięki. Na początku bardzo niewyraźnie jakieś westchnienia, szuranie, stukanie. Drażniło ją to, bo kompletnie zaburzało to, co widziała i czuła. Nie pasowało do reszty tak bardzo, że chciała móc wyciszyć te dźwięki. Jak na złość, stawały się coraz bardziej wyraźnie. Szept, śpiew, szlochanie, warknięcie, jęk, czasami był to podniesiony ton, bardzo rzadko śmiech. 
- Nadal nic?
- Wczoraj też...
- Z dziećmi nadal...
- ...śpiączka...
- Jesteśmy tu...
- ...śledztwo zakończone.
- ...Madara...
- ...pamiętasz, jak...?
- Kocham cię.
- Lekarz powiedział...
- To od nas wszystkich...
- Sasuke...
    Chciała powiedzieć, żeby dali jej poleżeć w spokoju. Potrzebowała jeszcze odpocząć. Poza tym, jak to możliwe, że w niebycie słyszała głos matki i ojca? Koledzy i koleżanki z pracy też poumierali? Oni też widzą i czują to co ona? Dlaczego nagle zrobiło się głośno?
    Nagle wszystkie obrazy, zapachy i dźwięki się wyciszyły. Jakby ktoś wyłączył film. Przez jakiś czas Sakura widziała tylko ciemność. Była przytłaczająca, ponura, zła. Nie podobało się jej to. Chciała, żeby to co było wcześniej wróciło. Czuła, że ma na to wpływ, że wystarczyło wykonać tylko jeden gest.
    Otworzyła oczy.



https://pl.pinterest.com/pin/383439355791535527/


    

    




Komentarze

  1. Ręce tak mi się trzęsą, że nie wiem czy będę wstanie pisać bez literówek. 😅
    Rozdział od początku do końca trzymał mnie w napięciu, przy akcji ratunkowej aż się popłakałam hahahaha, niesamowite emocje!
    Ogromna satysfakcja, że Sakura zemściła się na Karin, ale totalny szok co ten Hidan, że ją pocałował. :o
    Świetnie poprowadziłaś ten wątek, każdy rozdział związany z porwaniem Sakury mocno przeżywałam, a akcja ratunkowa była piękna. Oczywiście zakończenie takie, że spać nie będę mogła, bo co tam dalej będzie. 🤣
    Zastanawia mnie to, że usłyszała urywki o zakończonym śledztwie, choć może to tylko jej i Sasuke zostało zakończone, bo panowie zwinęli interes do Kumo, a chyba tylko ona będzie mogła przekazać kolegom gdzie uciekli.
    I ten urywek kocham Cię, byłam pewna, że to Sasuke, a tam wzmianka, że słyszała głos rodziców. Chociaż rodzice by powiedzieli kochamy Cię.. 🤔
    A jeszcze jestem ciekawa jak z dziecko, gdzie są, czy zobaczy się z nimi.
    No nic, zobaczymy co tam będzie dalej. Rozdział petarda, ściskam, do następnego! 😘❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak mnie olśniło.. Chyba, że zdążyli dopaść Orochimaru i Hidana przed tym jak znaleźli Sakure. Bo w sumie ma to sens xD

      Usuń
  2. O rany rany, ten rozdział był genialny 😄 Przyznam szczerze, że już nie mogłam się doczekać momentu, w którym policja wpadnie im do kryjówki. Teraz nie mogę się doczekać następnego rozdziału 🤭 Bardzo nurtuje mnie co się stało z Minorum i tą częścią dzieci, których nie wyłapali ludzie Hidana. Jestem także bardzo ciekawa czy Orochimaru i Hidan zostali schwytani przez policję 🤔 No i na koniec najbardziej mnie ciekawi, kto wypowiadał słowa "kocham Cię" słyszane przez Sakure 🤭 Tyle ciekawości jeszcze w czytelniku, choć koniec opowiadania zbliża się wielkimi krokami jak mniemam, gratulacje za to! Bardzo płynnie i przyjemnie się czyta, powodzenia i dużo weny życzę przy następnym rozdziale!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezuuuu wreszcie się pojawili! Wreszcie się on pojawił, aaaaaa. <3
    Wszystkie rozdziały, które dotyczyły uprowadzenia Sakury były tak zachwycające, że nie mogłam sie oderwać. Jezu, kobieto! Masz talent i trzymam kciuki, abyś dalej tak pisała <3
    Co do tych słów, mam nadzieję, że wiadomo, kto odważył się na takie wyznanie... Ale no niech tajemnica pozostanie tajemnicą.
    Niecierpliwie czekam na następny, weny, weny, weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Od wczoraj próbuję przyswoić co właściwie się zadziało. I chyba dalej nie wiem.
    Czy to już koniec? Zostawisz nas w takim zawieszeniu, czy jednak dopowiesz nam epilog?

    Te kocham cię na końcu... ahh! Tak mi się marzy żeby był to Sasuke. Żeby był happy end.
    Nie pozostaje mi nic tylko czekać :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Postanowiłam, że odpowiem na komentarze zbiorczo.
    Cieszę się, że rozdział wywołuje tak skrajne emocje, bo chyba trochę o to mi chodziło: żebyście się trochę uśmiechały, popłakały, podenerwowały i pozostały zniecierpliwione do ukazania się kolejnej części.
    Akcja ratunkowa mogła zostawić pewien niedosyt, bo była dosyć krótka, ale taka właśnie miała być. Wpadli, narobili rabanu, uratowali Sakurę.
    Zostały jeszcze dwa rozdziały (jestem w trakcie pisania kolejnego i nawet całkiem nieźle mi idzie), więc na pewno nie zostawię jakichś niedomówień, spokojnie. Szanuję swoich czytelników :)
    Co do dalszego pisania tak ogólnie, to bardzo bym chciała, ale z drugiej strony moje nowe obowiązki mogą mi na to nie pozwolić. Już kiedyś o tym wspominałam, ale prowadzenie tego bloga, tworzenie, przelewanie swoich myśli na "papier" ma dla mnie trochę terapeutyczny charakter i bardzo to lubię. Nie bez znaczenia jest to, że Wy to czytacie i Wam się podoba, dopingujecie mnie. Mam pomysł na kolejne odpowiadanie o tematyce SasuSaku oraz pozostali, ale nie wiem na ile uda mi się to zrealizować. Jeśli coś bardziej się wyklaruje to poinformuję Was przy ostatnim rozdziale Kosmosu w ogrodzie.
    Dziękuję, dziękuję, dziękuję za Waszą obecność i dobre słowo!
    Do (szybkiego) zobaczenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że się odezwałaś. Szczerze przyznam, że brakowało mi notatek od Ciebie czy odpowiedzi na komentarze, ale jesteś więc jest w porządku. ❤️
      Jeśli zdecydujesz się na kolejne opowiadanie Sasusaku oczywiście jestem z Tobą, jeśli nie, no cóż, będę kosmos czytać w zapętleniu i dziękować za dzieło. ❤️

      Usuń
  6. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Przeczytałam całość już po raz drugi, na czym zdecydowanie ucierpiał mój sen. Bardzo doceniam, że opowiadanie ma tak wiele wątków i nie skupią się tylko na samej relacji intymnej bohaterów, co jest częstym problemem w przypadku wielu tego typu treści. Są emocje, postaci nie są jednowymiarowe, fabuła się klei a sama relacja rozwija się powoli, w swoim tempie przy zachowaniu smaku i logiki. Bardzo doceniam to co piszesz i żze smutkiem przyjmuję wiadomość, że zostały tylko dwa rozdziały. Zachęcam Cię bardzo mocno do kontynuowania przygody z pisaniem o tej parze, nie mogę się doczekać innych wcieleń i innych światów wykreowanych w Twoim wydaniu. To zdecydowanie jedno z najlepszych opowiadań o sakusasu na blogach jakie przeczytałam. Daj nam proszę znać kiedy się spodziewać kolejnych części bo zaglądam codziennie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Przy dobrych wiatrach kolejny rozdział powinnam skończyć pod koniec czerwca, albo z początkiem lipca. W każdym razie niebawem :)

      Usuń
  7. Cześć! Wiem, że bardzo się przedłuża opublikowanie nowego rozdziału. Mam już połowę kolejnego i jak tylko te upały nieco zelżą i mój mózg będzie w stanie pracować to dodam najszybciej jak to możliwe. Trzymajcie się (i nawadniajcie)!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz.
Spam w komentarzach będzie od razu usuwany.