Rozdział dwudziesty czwarty

    Sakura pierwszy raz od dłuższego czasu przespała spokojnie całą noc. Informacja o tym, że Sasuke się już obudził zrzuciło jej wielki ciężar z serca. Nie wiedziała jak wróciła do domu, wzięła prysznic i położyła się na łóżko. Była nieprzytomna ze szczęścia, z ogromnej ulgi. 
    Przed wyjściem do pracy jeszcze raz sprawdziła informacje jakie dostała od Juugo. Obejrzała kilka razy nagranie z baru, przejrzała dokumenty, które zapewne nielegalnie zdobył właściciel klubu nocnego. Wszystko trzeba było potwierdzić, zdobyć zezwolenia na przesłuchania, ogarnąć nagranie z monitoringu ze stacji kolejowej... Była ciekawa jakie informacje udało się zebrać reszcie zespołu. 
    Do Uchihy planowała wybrać się wieczorem, bo spodziewała się, że przez cały dzień będzie u niego rodzina i Riko. Nie miała ochoty na ponowną konfrontację z dziewczyną Sasuke, bo nie była to dla niej przyjemna rozmowa. Chciała pobyć z nim sama, porozmawiać, po prostu móc patrzeć na niego i obserwować jego grymasy. Czuła się bardzo podekscytowana tą perspektywą.

- Kim może być Deidara? - rzuciła w przestrzeń Temari. Wszyscy biorący udział w śledztwie zostali w konferencyjnej po odprawie. Sakura przedstawiła dane, jakie przekazał jej Juugo. 
- Formalnie sprzedaje antyki, ale widocznie ma kontakty z półświatkiem - powiedziała Sakura. - Po sprawdzeniu go w bazie, chciałabym się tam przejechać. 
- Mało kto go widział, a kobieta z tej knajpy powiedziała, że nie ma nagrania z monitoringu - odezwał się Shikamaru. - Skasowała go, ale dobrze, że Juugo się udało zdobyć go wcześniej. Natomiast faktycznie parę osób widziało gościa z dziewczynką. Sai na podstawie zeznań i tego co widzieliśmy na taśmie przygotował rysopis - Nara pokazał Sakurze portret mężczyzny. 
- Bardzo podobny - potwierdziła przypatrując się rysunkowi. Przed oczami stanęła jej wykrzywiona twarz porywacza. Sai dobrze oddał jego wygląd. - Tego ze szpitala nie udało się nigdzie złapać?
- Niestety nie - odpowiedział Naruto. - Ale jest szansa, że jak znajdziemy tego gnoja to dojdziemy po nitce do kłębka.
- Patolog sądowy stwierdził, że dziewczynka zmarła przez wstrzyknięcie ogromnej dawki adrenaliny - dodał Kiba. - Jeszcze próbujemy przez monitoring namierzyć to auto, które podrzuciło zwłoki. Tablice rejestracyjne miał niewidoczne, więc ciągle przeglądamy wszystkie możliwe nagrania z tamtej nocy i próbujemy znaleźć taki sam samochód. Ciężko to idzie. Akamaru też nic nie wywęszył.
- Ludzie też nie bardzo chcą rozmawiać o tym co się dzieje w brudnej dzielnicy - westchnął Chouji. - Tam nikt nie zwraca uwagi na dziwnych typów.
- Słuchajcie, ja widzę tu inny problem - Uzumaki spojrzał na nich wszystkich po kolei. - Przejrzałem dokładnie kartoteki porwań dzieci i nic podejrzanego się nie działo od zeszłego roku.
- Zatem to dobra informacja - zauważyła Temari. 
- Owszem - przyznał Naruto. - Tu nie ma wątpliwości. Martwi mnie jednak, że wygląda to tak, jakbyśmy jednak przeżywali powtórkę sprzed roku. Pamiętacie? Tam też zaczęło się od pojedynczego dziecka...
- Chciałabym poznać dokładnie tę sprawę - powiedziała Sakura. - Ciągle słyszę tylko jakieś urywki po kątach...
- Jeśli to co mówisz Naruto to prawda, to musimy zdecydować co robimy z Sasuke - odezwał się Shikamaru.
- Przecież nie utrzymamy tego w tajemnicy - zauważył Inuzuka. - Jedyne wyjście to zamknięcie sprawy w kilka dni, zanim wróci do pracy. A przecież więcej mamy niewiadomych i wiemy, że będzie to bardzo ciężkie śledztwo.
- Obawiam się, że się odpali - przyznał Naruto zmartwiony.
    Sakura wiedziała, że Sasuke nadal działa w temacie wyjaśnienia śmierci brata. Wyraźnie dał jej do zrozumienia, że nie życzy sobie jakiejkolwiek pomocy, wolał to załatwić sam. Nie mogła działać w duecie z Uchihą, jednocześnie ukrywając, że pracuje nad sprawą, która zaczynała stawać się bardzo podoba do tej, nad którą działał Itachi.
- Póki co, nie mamy pewności, czy to ten sam przypadek co rok temu - odezwała się. - Nie skupiajmy się na tym tak bardzo. Nie mamy innego wyjścia jak zebranie jak największej ilości materiałów i dowodów, zanim Uchiha wróci do pracy. O ile wcześniej nie zainteresuje się tym prokuratura, to skonsultujemy to z Kakashim. To moja propozycja.
- A wiadomo, kiedy Sasuke wróci? - zapytał Chouji.
- Dopiero wczoraj w nocy się wybudził - odpowiedział Naruto. - Dzisiaj się dowiem co dalej z jego zdrowiem i kiedy wypiszą go ze szpitala.
- W takim razie wracajmy do pracy - zarządził Nara. - Ja jeszcze dokładnie przejrzę informacje, które przekazał Sakurze Juugo.

    Sakura siedziała zagrzebana w aktach sprawy prowadzonej przez Itachiego. Stopień skomplikowania był bardzo duży i rzeczywiście wszystko zaczęło się od znalezienia zwłok dziecka, co gorsza bez niektórych narządów. Zupełnie, jakby ta niewinna istota była czyimś naczyniem z narzędziami wymiennymi. Od tego zaczęło śledztwo brata Sasuke, gdzie w toku sprawy okazało się, że takich dzieci jest więcej. Najczęściej były adoptowane z domów dziecka, gdzie nikt się o nich nie upominał. 
- Byłaś u Sasuke? - usłyszała z boku głos przyjaciela. Podniosła głowę znad papierów i spojrzała na niego.
- Jeszcze nie - przyznała. - Zajrzę później.
- Możemy wybrać się razem po pracy - zaproponował Naruto.
- Ja pewnie wybiorę się wieczorem - powiedziała. - Podejrzewam, że przez cały dzień będzie z nim Riko. Nie chcę im przeszkadzać.
- Unikasz jej? - zdziwił się Uzumaki. - W czym to przeszkadza, że ona tam będzie.
- Nie unikam - odpowiedziała zmieszana. - Miałyśmy ostatnio dziwną rozmowę, nie chcę zaogniać jej podejrzeń...
- Podejrzeń?!
    Sakura westchnęła i opowiedziała przyjacielowi o spotkaniu z dziewczyną Sasuke. Podzieliła się z nim również swoimi obawami, że Sato zasugerowała, że ją i Uchihę łączy coś więcej niż partnerska relacja w pracy, dlatego zdecydował się poświęcić swoje życie, żeby ją wyciągnąć z samochodu-pułapki. Naruto zaśmiał się na te słowa.
- Sakurcia, wydaje mi się, że nadinterpretowałaś to, co powiedziała. Wszyscy byliśmy bardzo zestresowani jego stanem i tym, że nie wiadomo było, czy w ogóle się wybudzi.
- Być może masz rację - zbyła go uśmiechem. Nie chciała z nim dyskutować o tym jak zinterpretowała słowa drugiej kobiety. W tej kwestii wyjątkowo była pewna, że to ona ma rację. - Tak czy inaczej, zajrzę do niego wieczorem, więc nie czekaj na mnie.
- Jak tam chcesz - Uzumaki nie próbował jej dłużej przekonywać, ale nie odpuścił sobie i rzucił jej krótkie, zatroskane spojrzenie. Sakura nie chciała tłumaczyć przyjacielowi, dlaczego woli pójść do Sasuke sama. 

- Mamy z Shikamaru pewien trop - powiedziała Temari podchodząc do niej. Sakura spojrzała na koleżankę z zainteresowaniem i wskazała jej puste miejsce Sasuke. - Zrobiliśmy objazd po domach dziecka w Konoha i po okolicy - kontynuowała siadając na krześle Uchihy. - Wprawdzie nikt z dyrektorów nie rozpoznał dziewczynki, ale w dwóch placówkach około pół roku temu zostało adoptowanych bardzo dużo dzieci.
- Skąd ten nagły skok? - zapytała Sakura.
- No właśnie to jest zagadkowe. Po dzieci zgłaszały się takie wzorowe pary: młodzi, zamożni, wszystkie testy psychologiczne i zaświadczenia legitne. Ale również ich wymagania były mocno sprecyzowane. Nieletni, najlepiej w przedziale od pięciu do piętnastu lat, okazy zdrowia.
- Ile takich dzieci zostało adoptowanych?
- Dziesięć osób z jednego domu dziecka i siedemnaście z drugiego - odpowiedziała Temari. - To bardzo dużo i raczej niespotykane, jak możesz się domyślić.
- Macie papiery tych rodziców adopcyjnych? - zapytała z nadzieją.
- Na dzisiaj mieli nam wszystko przygotować, co związane z tymi ludźmi i pomyślałam, że może zechcesz mi towarzyszyć - zaproponowała blondynka.
- Nie odmówię - Sakura zamknęła pokaźne akta i wstała z krzesła.
- My z Kibą pojedziemy do tego sklepu z antykami - zaproponował Naruto widocznie słysząc ich rozmowę.
- Dzięki - uśmiechnęła się do przyjaciela. Jak zawsze mogła na niego liczyć.

- Pojedziemy moim samochodem - powiedziała Temari wyjmując kluczyki z torby. Obie wyszły z wydziału.
- Z mojego samochodu został brudny ślad na asfalcie - westchnęła Sakura. - Jeżdżę pożyczonym.
- Nie rozglądasz się za następnym?
- Mam pewne opory. Rozumiesz...
- Sakura! - prawie zderzyła się w przejściu z Kento. Spojrzała na niego z niemałym zaskoczeniem. 
- Coś się stało? - zapytała widząc w jakim jest stanie. Miał rozbiegane oczy i wyglądał jakby był pijany. 
- Poczekam w aucie - odezwała się Temari i mijając ich wyszła z posterunku. 
- Słuchaj, pilnie potrzebuję książki, która jest u ciebie - powiedział szybko. - Taka medyczna, zielona okładka. Wiem, że miałem przyjść po swoje rzeczy, ale nie miałem czasu, a ta książka jest mi bardzo potrzebna.
- Nie mogę jechać teraz z tobą do mieszkania.
- To naprawdę pilne.
- Jesteś taki rozdygotany z powodu książki? - Sakura zmarszczyła brwi, bo mocno zaintrygowało ją zachowanie byłego narzeczonego. - Miałeś już przesłuchanie w sprawie śmierci tej kobiety?
- Tak, wszystko dobrze - odpowiedział wymijająco, wyraźnie zniecierpliwiony. Sakura również nie miała czasu, żeby dłużej z nim rozmawiać. 
- Poczekaj tu sekundę - powiedziała do niego i pobiegła z powrotem na wydział. Wyjęła klucze od mieszkania i szybko wróciła. - Masz i weź to, czego potrzebujesz. Jak skończysz to przywieź je i zostaw w dyżurce.
- Dzięki, dzięki - odwrócił się na pięcie i odszedł szybko zanim zdążyła jeszcze cokolwiek powiedzieć. 

- To są dane rodzin, które adoptowały dzieci - dyrektor domu dziecka podał im teczkę. Temari otworzyła ją i przeglądała jej zawartość. - Jeśli pokazałabym wam dokumenty jakie są konieczne do adopcji, to zapewniam, że też nie zauważyłybyście różnicy. Sprawdzamy wszystko naprawdę bardzo dokładnie.
- Zdarzyło się to kiedykolwiek wcześniej, że tyle dzieci na raz znalazło nowe domy? - zapytała Sakura.
- Na pewno nie w przeciągu jednego miesiąca - odpowiedział mężczyzna. - Wie pani, nawet nie wzbudziło to za bardzo naszych podejrzeń. Cieszymy się, kiedy dzieci trafią do rodzin, są kochane i mają poczucie bezpieczeństwa. Utrzymujemy kontakt z rodzicami adopcyjnymi, dostajemy zdjęcia, kartki z wakacji... 
- A z tymi? - Temari postukała palcem w teczkę.
- Nie. Kontakt się urwał, mimo, że próbowałem wielokrotnie. Doszedłem do wniosku, że nie każdy sobie życzy, żeby znajomość utrzymywać. 
- Rozumiem - przytaknęła Sakura. - Rozpoczynamy śledztwo w tej sprawie. Oprócz tej placówki, adoptowano dziesięcioro dzieci z innej. 
- Wiem - westchnął dyrektor. - Znam ten drugi dom dziecka, albo raczej jego dyrektorkę. Rozmawialiśmy o tym, że coś musi być na rzeczy, skoro policja była u mnie i u niej. Oby mogła wam coś więcej powiedzieć.
- Proszę jeszcze powiedzieć, jakie dzieci głównie były celem zainteresowań tych ludzi?
- Okazy zdrowia, takie z rzadką grupą krwi. Chłopczyk, Ujime z heterochromią. 
- Jakby pan określił te pary?
- Robili na mnie naprawdę dobre wrażenie - powiedział mężczyzna. - Cierpliwi, wyrozumiali, uśmiechnięci i pełni energii. Miałem poczucie, że oddaję dzieci w dobre ręce. Sytuacja materialna tych ludzi była również bardzo dobra. Ponadprzeciętna powiedziałbym. Rozmowy z psychologiem pozytywne, nie było się do czego przyczepić. 
- Razem z kolegą objeździliśmy okoliczne domy dziecka, ale zamordowana dziewczynka nie była podopieczną żadnego z nich - odezwała się Temari. - Ma pan kontakty z dyrektorami jeszcze z innych placówek? Poza najbliższym obszarem najlepiej.
- Tak, z niektórymi mam - przyznał. Odsunął szufladę w biurku i wyjął z niej swój duży notes. - Znam dyrektora w Kirigakure i Iwagakure oraz dyrektorkę w Sunagakure.
- To moje rodzinne strony - uśmiechnęła się blondynka. Sakura nie wiedziała, że Temari pochodzi z Konoha, ale dla śledztwa to może nawet dobrze wróżyło. Będą mogły dowiedzieć się czegoś po znajomości.
- Spiszę wam adresy i numery telefonu.
- To będzie pomocne - powiedziała Sakura. 
- Chociaż tyle teraz mogę zrobić dla tych biednych dzieci - głos mu się delikatnie załamał. Sakura i Temari wymieniły ukradkiem spojrzenia. Wyraźnie było widać, że dyrektora dręczą teraz wyrzuty sumienia, bo nie miał pewności, czy jego byłych podopiecznych nie spotka taki sam los co zamordowanej dziewczynki.
    
    W kolejnym ośrodku dyrektorka powiedziała mniej więcej to samo, co usłyszały wcześniej. Schemat był bez mała taki sam: szczęśliwe, nowoczesne i bogate małżeństwo chciało zaadoptować dziecko. Zdrowe, silne, energiczne, często wyróżniające się wśród innych wyglądem. Temari i Sakura rozmawiały jeszcze z psychologiem, ale nie wniosło to nic nowego do sprawy. 
- Jeśli rozmawiałyście z dyrektorem Saito, to w zasadzie wszystko wiecie - powiedziała kobieta. - Kontaktował się ze mną w tej sprawie, dzwoniliśmy do innych, zaprzyjaźnionych placówek, ale nie mamy nic nowego.
- Dobrze, jednak proszę się już nie kontaktować z żadnym innym domem dziecka - poprosiła Sakura. - Teraz tak naprawdę wszystkie takie ośrodki są w jakiś sposób podejrzane. Chcemy najpierw wszystko sprawdzić sami. 
- Oczywiście, oczywiście - przytaknęła dyrektorka. 
- Przeanalizujemy dane, które nam pani udostępniła i jeśli dojdziemy do jakichś słusznych wniosków to damy znać na jakich ludzi należy zwracać największą uwagę - Temari wstała z krzesła. 
- W takim razie czekam na kontakt.
    Pożegnały się z kobietą i wyszły z jej gabinetu. Sakura wiedziała, że czeka ich dużo pracy przy analizie tych dokumentów, ludzi. Lubiła to, ale czuła, że zanim zaczną przeglądać te akta najpierw powinni...
- Trzeba sprawdzić tych dyrektorów - powiedziała Sakura wsiadając do samochodu. - Nie popełnię drugi raz tego samego błędu i nie zaufam informatorowi.
- Bez obaw, już to zrobiliśmy z Shikamaru - uspokoiła ją koleżanka. Temari odpaliła samochód i ruszyła z parkingu w drogę powrotną do Konoha. - To dobrzy ludzie, od wielu lat pomagają tym dzieciom. Placówki przez nich prowadzone zawsze pozytywnie przechodziły wszystkie kontrole. 
- To dobrze - odetchnęła Sakura. - Zrobiliście kawał dobrej roboty kiedy mnie nie było.
- Jak się okazało, ty też nie próżnowałaś - uśmiechnęła się blondynka. - Nie wiem czy kiedykolwiek przyszłoby mi do głowy pracować u Juugo.
- Też się o to nie podejrzewałam. Oby z tego wyszło coś dobrego.
- Byłaś już u Sasuke? - Temari nagle zmieniła temat. 
- Będę dzisiaj wieczorem - opowiedziała. Czemu czuła, że to nagle stało się jej obowiązkiem? - Teraz za duży tłok.
- Zanim dzisiaj przyszłaś zastanawialiśmy się nad imprezą powitalną dla niego.
- Ucieszyłby się z takiej? - Sakura miała do tego pewne wątpliwości. 
- Na pewno nie! - zaśmiała się Temari głośno. - Nie lubi być w centrum uwagi. Naruto powiedział, że nie miał dobrego przywitania, kiedy wrócił do pracy po rocznym urlopie to - cytując - "jak wrócił do żywych to nie możemy mu odpuścić!".
- Tak, to brzmi jak słowa Naruto - uśmiechnęła się Sakura. - To jaki macie plan?
- Wbijemy mu na chatę z napojami wyskokowymi, zamówimy jedzenie i rozkręcimy zabawę - powiedziała Temari, jakby to było oczywiste. - Już widzę jego minę.
- Oj, ja też. Tak w ogóle, nie wiedziałam, że nie pochodzisz z Konoha.
- Przyjechałam pięć lat temu na wymianę z Suny - powiedziała. - Moi bracia Gaara i Kankuro pracują na tamtejszym posterunku. Zapuściłam korzenie i dobrze mi tu.
- Odwiedzają cię czasami? - zapytała Sakura.
- Bardzo rzadko - Temari wzruszyła ramionami. - Też pochodzimy z policyjnej rodziny, jeśli mogę tak powiedzieć. Mój ojciec jest już na emeryturze, ale był komendantem na tamtejszym posterunku. Teraz jego obowiązki przejął Gaara. Kankuro jest w jednostkach specjalnych.
- Mieć takich braci, to pewnie twojemu przyszłemu mężowi nie będzie łatwo - zażartowała Sakura.
- Nie, akurat bardzo się lubią z Shi... - umilkła nagle.
- Z Shikamaru - dokończyła za nią Sakura. - Łatwo się było domyślić jak zaczęłyście sobie z Ino ostatnio dogryzać.
- Ech, ta to wiecznie z czymś wypali - westchnęła Temari. - A sama o sobie cichutko, jak mysz pod miotłą.
- Lubi być zorientowana - podsumowała koleżankę Sakura. Telefon w kieszeni jej kurtki zaczął dzwonić. Wyjęła aparat, ale nie rozpoznała wyświetlonego numeru. Temari ściszyła grające radio w samochodzie, żeby nie zakłócało jej rozmowy. 
- Haruno, słucham.
- Dzień dobry, Tobirama Senju - przedstawił się głos z słuchawce. Sakurze z wrażenia zaschło w gardle. - Możesz jeszcze dzisiaj przyjechać do mojego biura?
- Za około godzinę będę w Konoha, więc jeśli to panu odpowiada to...
- Odpowiada. Do zobaczenia.
    Rozłączył się szybko. Sakura zaczęła być pełna obaw co do tego, czego może od niech chcieć prokurator generalny.
- Chyba Tobirama chce się włączyć w śledztwo - podzieliła się swoimi przypuszczeniami z koleżanką. - Chce, żebym do niego przyszła.
- W pewnym sensie spodziewaliśmy się, że do tego dojdzie - przypomniała jej Temari. - Podrzucę cię do prokuratury.
- Mam nadzieję, że to będzie szybka rozmowa - westchnęła Sakura pocierając czoło.

- Kawy, herbaty? - zapytała sekretarka zanim jeszcze weszła do gabinetu Senju. Po tym pytaniu już wiedziała, że błędnie nastawiała się na szybką wizytę u prokuratora. 
- Woda wystarczy - odpowiedziała kobiecie i zapukała w drzwi. Surowy ton Senju zaprosił ją do środka. Weszła nie spodziewając się w zasadzie niczego. 
- Usiądź - wskazał jej miejsce na przeciwko swojego dużego biurka. Sakura tylko kiwnęła głową i spełniła jego polecenie. Sekretarka przyniosła jej szklankę wody i filiżankę z aromatyczną kawą dla prokuratora. Wyszła cicho i sprawnie.
- Zaskoczył mnie ten nagły telefon - odważyła się pierwsza odezwać. Tobirama spojrzał na nią prawie z uśmiechem.
- Taktownie nie dodałaś, że niemiło?
- Po prostu zaskoczył - odpowiedziała wymijająco. Nie wiedziała do końca na ile może sobie pozwolić w rozmowie z prokuratorem generalnym, więc nie chciała niepotrzebnie ryzykować zbytnią szczerością. 
- Dobrze, do rzeczy - Senju odchrząknął i poprawił się na krześle. Sakura machinalnie zrobiła to samo. -  Wiem, że zajęłaś się sprawą tego porwanego, a później zamordowanego dziecka. Chciałbym poznać wstępne informacje na temat tego śledztwa.
- Mam napisać oficjalny raport? - zapytała.
- Nie, po prostu streść mi teraz co i jak.
   Pierwszy raz została poproszona przez prokuratora, żeby w nieoficjalnej formie przedstawić postęp w sprawie. Co miała zrobić? Czy mogła przed nim coś ukryć? Sasuke pewnie podpowiedziałby jej co w takiej sytuacji powiedzieć. Tak jak sama czuła, tak opowiedziała całą historię pomijając Juugo. Uczciwie wspomniała, że od kiedy Sasuke leży w szpitalu, to pomagają jej inni policjanci z wydziału.
- Czyli Uchiha nic nie wie na ten temat? - zapytał nagle Senju.
- Jeśli do tej pory nie dotarły do niego żadne informacje o tej dziewczynce to nie, nie wie - powiedziała Sakura. Normalnie zapytałaby dlaczego wiedza Sasuke na ten temat jest ważna dla prokuratora, ale nie chciała znowu się pierwsza wyrywać.
- Chciałbym, żeby nie brał udziału w tej sprawie - powiedział wprost Tobirama.
- Dlaczego? - nie potrafiła się dużej powstrzymać. 
- Z moich źródeł wynika, że to powtórka sprzed roku - wyjaśnił. Sakura otworzyła usta, ale szybko je zamknęła. Naruto miał rację. - Wychodzi na to, że niechcący odgrzebałaś to śledztwo odbijając dziecko z rąk porywacza.
    Sakura czuła jak z jej twarzy schodzi krew. Do końca nie chciała dopuścić do siebie myśli, że to jednak ta sama sprawa. Co ma powiedzieć zespołowi? No i jak ukryć to wszystko przed Sasuke? Sięgnęła po wodę i upiła spory łyk licząc na to, że to przywróci jej trzeźwość umysłu.
- Dobrze się czujesz? - zapytał prokurator patrząc na nią uważnie.
- Nie - przyznała odstawiając szklankę na blat. - Jak niby mam to ukryć przez Uchihą? Jesteśmy partnerami, zacznie pytać, poza tym to bystry facet i nie da się zbyć byle czym. A co z resztą zespołu, który mi pomaga? Komendant i Kakashi też mają nie wiedzieć?
- Zaraz, po kolei - uniósł pojednawczo dłoń. - Będziecie nadal zespołowo pracowali nad tą sprawą, ale do momentu aż ja zdecyduję, że przejmuje je prokuratura. Ty już o tym wiesz, nie wie nikt inny. 
- Czyli mam się nie zdradzać Sasuke, że cokolwiek wiem? - upewniła się.
- Dokładnie - potwierdził. - Będziesz mnie informowała o postępie w śledztwie, ja również będę ci przekazywał informacje jakie uda mi się zdobyć.
- I po co te tajemnice? - zapytała wprost.
- Nie chcę, żeby narwany Uchiha zepsuł całą akcję. I tak wiem, że odkąd wrócił, a nawet wcześniej, zaczął znowu działać na własną rękę.
- Jak rozumiem za zgodną prokuratora.
- Wolałem mieć go na oku - powiedział Tobirama. - Wiem do czego jest zdolny. Kontrolowana swoboda.
- A nie lepiej połączyć siły? - zaproponowała Sakura z nadzieją, że Senju uzna to za dobry pomysł. - Po co odciągać go od czegoś, co i tak sam bada. Wie o tej sprawie chyba najwięcej z nas wszystkich. Bardzo mu zależy na znalezieniu winnych i nie sądzę, że drugi raz...
- To miłe, że jesteś wobec niego tak lojalna - przerwał jej. - Dla dobra tego śledztwa jednak wolałbym zrobić to po swojemu. Czyli jak mówiłem: pracujecie dalej całym zespołem, ty dostarczasz informacje mnie, ja tobie. Jak Uchiha zacznie coś podejrzewać przejmuję sprawę w całości.
- To niby jak mam go powstrzymać? - zapytała ponownie. - Chyba mnie pan przecenia. 
    Tobirama przełożył kilka pokaźnej grubości teczek na swoim biurku i podał jej jedną. 
- Duża sprawa związana z korupcją sędziów w lokalnych sądach - streścił krótko. - W małych miasteczkach kasty trzymają się mocno. Sporo pracy poza Konoha, będziecie mieli co robić.
- Będziecie? - Sakura zaskoczyła się liczbą mnogą.
- Ty i Uchiha - wyglądało jakby prokurator powstrzymywał się, żeby nie przewrócić oczami. - Nie mogę tego powierzyć tylko jemu, bo zorientuje się, że coś jest na rzeczy. Od dzisiaj masz na głowie dwa duże śledztwa. 
- Więc co mam powiedzieć swoim przełożonym?
- Dobrze, skontaktuję się z Hatake i...
- Chcę, żeby o wszystkim wiedział komendant Uchiha i Kakashi - tym razem to ona mu przerwała. - Nie chcę być w tym sama. Muszę mieć kogoś po swojej stronie.
- To twój jedyny warunek? - zapytał prokurator.
- Tak, resztę biorę na siebie. Cokolwiek się stanie.

    W podłym nastroju wróciła piechotą na posterunek. Nie przypuszczała, że z dnia na dzień stanie się podwójnym agentem. Spuchła jej głowa od przemyśleń jak pogodzi rolę dobrego partnera dla Sasuke i tym samym policjantki, która będzie prowadziła śledztwo rozpoczęte przez jego brata, a nieskończone przez tragiczną śmierć Itachiego. 
    Weszła na wydział niosąc pod pachą akta od prokuratora. Jeszcze nie wymyśliła jak ogarnie na raz dwa śledztwa, ale smutno stwierdziła, że ma całą noc na przemyślenia. Zakładała, że mniej więcej tyle czasu zajmie jej zapoznanie się z nową sprawą i przeanalizowanie informacji na bieżąco po rozmowach z dyrektorami domów dziecka. Jeszcze ten Deidara...
- Sakura, pozwól - zanim doszła do swojego biurka otworzyły się drzwi od gabinetu Hatake, jakby wyczekiwał jej powrotu. Odłożyła teczkę na swoim blacie i podeszła do Kakashiego, który nie zaprosił jej do siebie, a wskazał drzwi do komendanta. Sakura już wiedziała co się kroi. Oboje weszli do pokoju Fugaku.
- Rozmawialiśmy z Tobiramą Senju - zaczął od razu komendant. Stał przy oknie i odwrócił się w ich stronę. - Popieram jego zamysł, żeby Sasuke nie brał udziału w sprawie zabójstwa tego dziecka, tym bardziej, że to kontynuacja tego, co rozpracowywaliśmy rok temu.
- Udało nam się przekonać prokuratora, żeby wtajemniczyć w to cały zespół - odezwał się Hatake. - To zdejmie z ciebie cały ciężar odpowiedzialności.
- Nie pociesza mnie to - mruknęła. Marne to pocieszenie, kiedy nadal będzie musiała ukrywać prawdę przed Sasuke.
- Zanim Sasuke wyjdzie ze szpitala ustalimy jak będziemy omawiać postępy, żeby się nie wydało - powiedział Fugaku.
- Naprawdę sądzicie, że to się uda? - zapytała Sakura niemal drwiąco. - Dzisiaj wydaje mi się, że pomimo najkrótszego stażu to ja najlepiej go znam. Bez urazy komendancie - dodała. - Co mam mu powiedzieć, kiedy zapyta co z dziewczynką? Może już wie, że została uprowadzona ze szpitala i co stało się później. Myślicie, że nie skojarzy tego ze sprawą Itachiego?
- Powiesz, że śledztwo przejęła prokuratura - zaproponował Hatake. - Co nie będzie do końca kłamstwem. 
- Nie podoba mi się to - przyznała bez ogródek. - Nie chcę przeceniać swoich możliwości i spartolić którekolwiek ze śledztw. Wyobrażacie sobie co będzie, kiedy Sasuke się dowie, że to przed nim ukrywaliśmy?
- Wolę narazić się na jego gniew, niż stracić kolejnego syna - powiedział Fugaku poważnie. Sakura nie była w stanie dyskutować z takim argumentem. Odezwał się do niej nie komendant, ale zatroskany ojciec. 
- Będzie dobrze - Kakashi położył rękę na jej ramieniu w geście wsparcia. Sakura mimo, że się uśmiechnęła na te słowa, tak naprawdę była pełna wątpliwości.

- To wszystko co mamy do powiedzenia w tej sprawie - zakończył spotkanie Fugaku. - Działajmy rozważnie i sprawnie. Pracujcie jak do tej pory, a my z Kakashim w najbliższych dniach poinformujemy was jak dalej będzie prowadzone śledztwo. Jeszcze nie wiem, kiedy Sasuke zostanie wypisany ze szpitala. 
    Sakura przechwyciła spojrzenie Naruto. Widziała po przyjacielu, że jemu również nie uśmiecha się działanie za plecami Sasuke. 
- Uważam, że to zły pomysł - odezwał się Uzumaki. Sakura nie była zaskoczona, że przyjaciel ma na ten temat takie samo zdanie jak ona. 
- Nie pytam was o zdanie, tylko wydaję służbowe polecenie: Sasuke nie będzie uczestniczył w tym śledztwie i nie ma prawa się niczego na ten temat dowiedzieć - powiedział komendant surowo. 
- Akurat się nie kapnie - mruknął Naruto nie siląc się, żeby ściszyć ton głosu. Kakashi rzucił mu zmartwione spojrzenie. Uchiha spojrzał na nich z góry po czym bez słowa wyszedł z pomieszczenia. Wszyscy zostali na swoich miejscach i Sakura odniosła wrażenie, że każdy z nich czeka aż Hatake powie coś, co załagodzi ponurą aurę tego spotkania.
- Słuchajcie, to naprawdę dla dobra naszego kolegi - powiedział Kakashi. - Sasuke miał dużo szczęścia, że rok temu skończyło się tylko jego zawieszeniem, chyba zdajecie sobie z tego sprawę. 
- Nie mógłby sam podjąć decyzji? - zapytał Kiba. - Czy to jest dziecko, które musimy chronić? Poza tym, jak mamy pracować w takich warunkach, kiedy on codziennie będzie na posterunku?
- Nowa sprawa, którą dostali z Sakurą będzie wymagała częstych wyjazdów - odpowiedział Kakashi. - Działaliśmy już w cięższych warunkach.
- Zobaczymy co z tego wyjdzie - Shikamaru wstał z krzesła. - Wracajmy do pracy, szkoda czasu na czcze gadanie.
     Rozeszli się do swoich miejsc i Sakura zauważyła, że nie tylko ona nie była w humorze. Naruto wręcz kipiał ze złości. Usiał za swoim biurkiem i przysunął się do niej krzesłem.
- Sakura... - zaczął.
- Nie wiem Naruto - odpowiedziała zanim jeszcze zadał konkretne pytanie. - Zdaję się na ludzi wyższych rangą i mądrzejszych ode mnie. 
- Przecież zorientuje się raz dwa - stwierdził Uzumaki. - I najlepsze, że nie da nic po sobie poznać. Będzie nas obserwował i nami gardził. A to jest najgorsze.
- Po prostu się postarajmy - próbowała się uśmiechnąć, ale zdawała sobie sprawę, że średnio jej to wyszło. 
- My z Sasuke najwyżej damy sobie po mordzie, ale co z tobą?
- Też mi możecie walnąć.
- Nie żartuj! - oburzył się.
- Powiedz mi lepiej co z tym sklepem z antykami - zaproponowała.
- Zamknięty na cztery spusty - powiedział. - Nie ma określonych godzin otwarcia, czyli siedzi tam jak ma ochotę. Jest zarejestrowany na osobę z Konoha, która nie żyje od dwóch lat. Sam Deidara pochodzi z Iwagakure i miał wyroki w zawieszeniu za drobne występki, nic poważnego tak naprawdę.
- Następny "krystaliczny" - sarknęła. - Oni niby nigdy nic, a potem się okazuje, że narkotyki i morderstwa.
- Znam jedną policjantkę z Iwagakure. Powiedziała, że pogrzebie na jego temat.
- To dobrze. Przede mną sporo pracy z przeglądaniem tych informacji od dyrektorów domów dziecka. I jeszcze ta nowa sprawa od Tobiramy...
- Posiedzieć z tobą? - zapytał.
- Nie trzeba - odpowiedziała. - Na spokojnie sobie uporządkuję te sprawy. Nie martw się.
- W takim razie ja się zbieram do Sasuke. Przekazać mu, że też wpadniesz w odwiedziny?
- Lepiej nie. Nie wiem czy dzisiaj jeszcze dam radę. 

    Wpatrywała się z w zdjęcia adoptowanych dzieci. Chciała wierzyć w to, że jeszcze żyją i że uda się je uwolnić od podstawionych rodziców. Tyle złych rzeczy mogło je spotkać do tego czasu... Włożyła w teczkę sporządzone notatki. Kolejne osoby do sprawdzenia: pary, które zabierały małoletnich z ośrodków. Cała lista nazwisk, adresy zamieszkania, jak się domyślała - pewnie fałszywe. Westchnęła ciężko i sięgnęła po akta najnowszej sprawy. Na wydziale było już ciemno. Gdzieniegdzie świeciły się lampki na biurkach osób, które przyszły do pracy na nocną zmianę. Sakura podparła czoło dłonią i otworzyła folder z którego wysypało się kilka kartek. Leniwie schyliła się, żeby je podnieść. Próbowała czytać ze zrozumieniem co jest w aktach, ale nie mogła się skupić. Była już za bardzo zmęczona, żeby analizować nowy temat. Spojrzała na zegarek i dotarło do niej, że już bardzo późno. Czy za późno na odwiedziny w szpitalu?
    Ogarnęła swoje biurko, zgasiła lampkę i wyszła z posterunku. Zimne powietrze owiało ją i otuliła się szczelniej kurtką. Wsiadła do samochodu i tylko po chwili namysłu postanowiła zaryzykować krótką wizytę u Uchihy. Liczyła, że chociaż chwila w jego towarzystwie postawi ją psychicznie na nogi. Odpaliła samochód i po piętnastu minutach jazdy zaparkowała na parkingu przy szpitalu. Weszła pewnie do środka i omijając recepcję skierowała się od razu na oddział chirurgii. Na szczęście nie spotkała żadnej pielęgniarki, której musiałaby się tłumaczyć z późnej pory odwiedzin. Jeszcze raz sprawdziła godzinę. Dochodziła północ. Cmoknęła niepewnie stojąc już przed drzwiami do sali w której leżał Sasuke. Zapukała cicho, ale tak, że odpowiedziałby gdyby nie spał. Nie usłyszała jednak zaproszenia do środka. Spróbowała ponownie, ale wciąż odpowiadała jej cisza. Nacisnęła delikatnie na klamkę i uchyliła drzwi. W pokoju panował półmrok od zapalonej na stoliku lampki, a łóżko na którym powinien leżeć pacjent było puste. Przerażona weszła do środka i rozejrzała się. Pościel była zwichrowana, więc na pewno jeszcze przed chwilą tu był. Podeszła i dotknęła prześcieradła, ale było zimne. Sakura zaczęła gorączkowo myśleć, czy to możliwe, że o takiej godzinie wzięli go jeszcze na badania? Może mu się pogorszyło?
    Usłyszała za sobą ciche skrzypnięcie drzwi, ale zanim zdążyła się odwrócić usłyszała tak długo wyczekiwany głos:
- Co tu robisz o tej porze?
    Odwróciła się i zobaczyła Sasuke wychodzącego z łazienki. Na mokre włosy miał zarzucony ręcznik, ubrany był w t-shirt i długie dresy. Był wyraźnie zaskoczony jej obecnością. Z wrażenia usiadła na jego posłaniu. Otwierała i zamykała usta jak ryba wyciągnięta z wody. Nie mogła wyartykułować nawet sylaby. Wiedziała przecież, że się wybudził, więc dlaczego tak nią targnęło, kiedy w końcu przekonała się o tym na własne oczy?
- Ja byłem w śpiączce, ale to ty masz problem z wysłowieniem się? - zapytał zaczepnie. Nadal nie była w stanie nic powiedzieć. Uchiha zarzucił sobie ręcznik na szyję i podszedł do łózka. Usiadł obok niej. Sakura miała ochotę go dotknąć. Jakkolwiek, tylko żeby poczuć ciepło jego ciała.
- Jak się czujesz? - odzyskała głos. Odwróciła głowę w jego stronę. On spojrzał na nią czarnymi oczami i uśmiechnął się krzywo.
- Jak nowo narodzony - odpowiedział. - Muszę się trochę rozruszać, bo czuję się jak stara, skrzypiąca szafa.
- Trening u Lee przywróci ci władzę w stawach - ulżyło jej, że rozmowa powoli wraca na dobre tory. - Przyszedłeś z pozszywana ręką, to chyba teraz nie będziesz szukał wymówek.
- A kiedykolwiek ich szukałem?
- Nie - przyznała.
- U ciebie okej?
- Tak - wiedziała o co pyta. - Miałam tylko lekkie wstrząśnienie mózgu. Szybko mnie wypisali.
- Co w pracy? - zadał kolejne pytanie. Zestresowała się lekko.
- Dostaliśmy nową sprawę od samego Tobiramy - odpowiedziała siląc się na obojętny ton. Sasuke zmarszczył brwi. Nie wróżyło to niczego dobrego.
- Od kiedy to on przydziela nam sprawy? A co ze śledztwem w sprawie tego dziecka?
- Właśnie on je przejął. Dziewczynkę uprowadzono ze szpitala i zamordowano. Nie znaleźliśmy sprawcy, wyszła z tego jakaś kupa. Zostaliśmy odsunięci.
- Tak po prostu? - zdziwił się.
- Tak po prostu - odpowiedziała szybko. Chciała jak najszybciej zejść z tego tematu. - Ale nie martw się - klepnęła go w plecy - czekają nas nowe wyzwania i dużo roboty. Zresztą tobie już wystarczy tego wylegiwania się. Naruto kilka razy chciał cię siłą zdzierać z łóżka.
- Coś mi się obiło o uszy - powiedział.
- Co? - czyżby słyszał co do niego mówiła, kiedy przychodziła?
- Był u mnie dzisiaj. Gadał chaotycznie bez przerwy przez godzinę, że przez chwilę zapragnąłem znowu zasnąć.
    Sakura parsknęła, chociaż nie powinno ją to rozśmieszyć. Miło było znów żartować z Uchihą i słuchać jego docinek. Spojrzała na jego twarz, na której widać było gojące się zadrapania. Przeniosła wzrok na jego rękę i oprócz blizny po wcześniejszym wypadku doszła nowa, z jej akcji ratunkowej. Nieświadoma do końca tego co robi, wyciągnęła swoją dłoń i delikatnie dotknęła miejsca, gdzie znajdowała się nowa rana. Poczuła, że Sasuke drgnął.
- Boli? - zapytała szeptem, ale nie cofnęła ręki.
- Nie bardzo - odpowiedział cicho.
    Podniosła głowę i napotkała jego spojrzenie. Pod wpływem buzujących w niej emocji, czuła, że zaczyna mimowolnie drżeć w środku. Zawdzięcza mu swoje życie. Tylko dzięki niemu jeszcze chodzi po tym świecie. On sam zaryzykował dla niej wszystkim. W imię czego?
- Przepraszam, że tak wyszło.
- Nie chcę, żebyś przepraszała - powiedział spokojnie patrząc na nią. 
- Nic innego nie mogę zrobić - głos jej się coraz bardziej łamał prowadząc do nieuniknionego. - Wciąż nie potrafię zrozumieć dlaczego...
- Tak czułem i tak zrobiłem - przerwał jej. - Żyję, więc wszystko jest dobrze.
- Tak się bałam... - Sakura zaczerpnęła głęboko powietrza niezdolna dokończyć zdania. - Tak się bałam, że... - nie wytrzymała i wybuchnęła płaczem. Ją samo to zaskoczyło, ale nie potrafiła się opanować. Zakryła twarz dłońmi zawstydzona swoim zachowaniem. Myślała, że uda jej się spokojnie wytrzymać ich pierwsze spotkanie od wypadku. Dla niej to było za dużo emocji. On tu był przy niej. Żywy i zdrowy. A ona teraz będzie musiała odgrywać przed nim teatrzyk w pracy.
- Czemu beczysz głupia - westchnął ciężko jak nad niesfornym dzieckiem. Objął ją za ramię i przyciągnął do siebie. Przylgnęła do niego i oparła głowę na jego ramieniu nadal płacząc. Nie chciała już go nigdy opuszczać, a przede wszystkim narażać na takie niebezpieczeństwo. W nagłym odruchu zarzuciła mu ręce na szyję i wtuliła się w niego mocniej. Kojący dotyk powoli ją uspokajał. Sasuke odwzajemnił jej uścisk równie mocno. Trwali tak do momentu aż nie przestała płakać.
- Obsmarkałam cię - odezwała się pierwsza. 
- To upierzesz - powiedział jej do ucha. Sakura podniosła głowę i niechętnie wyswobodziła się z jego ramion. Zdawała sobie sprawę, że nie mogą tak przesiedzieć całej nocy. Chociaż ona bardzo by chciała.
- Tym razem nie mam dla ciebie żadnej riposty - wytarła oczy rękawem i uśmiechnęła się. Po wyrzucaniu z siebie negatywnych emocji poczuła się lekko. To obecność Sasuke działała na nią tak dobrze.
- Po prostu wyszłaś z wprawy.
- Przygotuję coś na następną wizytę - obiecała. - Tak w ogóle wiadomo, kiedy cię wypiszą?
- Tsunade powiedziała, że najdalej pojutrze - odpowiedział. - Wynik są w normie, mam tylko przychodzić na kontrolę co tydzień przez dwa miesiące. 
- Rozumiem - zamyśliła się przez chwilę. To daje zespołowi mało czasu na opracowanie planu prowadzenia śledztwa bez jego udziału. - W takim razie korzystaj z ostatnich dni laby. 
    Sakura wstała z łóżka, a za nią Sasuke. Pożegnali się krótko i po obietnicy, że odwiedzi go znowu za kilka godzin wyszła z sali. Na parkingu przed szpitalem zatrzymała się przy samochodzie. Ta wizyta uświadomiła jej jedną rzecz: bardzo ciężko będzie jej okłamywać osobę, którą kocha. 

_______________________________________

Uff. Kurczę, no wiem, że miało być wcześniej. Wiatru w żagle złapałam dopiero w połowie. Zupełnie nie miałam głowy do pisania. Jesień nastraja mnie TRAGICZNIE. Ale dobra, nie użalam się.
Dziękuję Wam, że cierpliwie czekaliście i mnie dopingowaliście. Jesteście super extra cool! Dajcie znać, czy rozdział okej, czy taka trochę szmira. 
Wybaczcie ewentualne literówki

Do następnego!


https://www.zerochan.net/1858154#full


Komentarze

  1. omg omg omg omg
    jak ja się cieszę, że pojawił się rozdział
    podobał mi się bardzo, mocno popchnęłaś akcję do przodu, jednocześnie nie tracąc nic fabularnie, co tradycyjnie UWIELBIAM
    to ile wątków tu prowadzisz, a jednak całość ma sens, no cóż, chciałabym też tak potrafić :D

    uwielbiam wątek shikatema, z kanonicznych par lubie ich chyba najbardziej i nawet nie wyobrażasz sobie jak dużego banana na twarzy miałam, gdy temari się wygadała :D
    za to ostatnia scena, jejku, rozczuliła mnie mocno a jednocześnie sprawiła, że piszczałam z zachwytu jak pojebana fangirl
    sasuke zapierał mi dech w piersiach, zupełnie jak sakurze, a gdy w końcu sakura przyznała się (co z tego, że przed samą sobą?), że go kocha - to było cudowne
    miałam jeszcze coś dodać, ale uciekło mi z głowu eh~~
    w każdym razie, super, że udało ci się dokończyć rozdział i dodać! ja tam i tak cierpliwie będę czekać no i życzę powodzenia w pokonywaniu jesiennej chandry, może śnieg za oknem przywoła zimową wenę :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaa! W końcu mamy to i w końcu się obudził!
    Później napiszę coś sensownego, bo ja jak maniaczka, przebudziłam się, sprawdziłam czy jest nowy rozdział i pękłam ze szczęścia. Jest super. ❤️

    OdpowiedzUsuń
  3. No, mam czas więc piszę.
    Rozdział jak zwykle klasa! Tak szybko i przyjemnie mi się go czytało. Nie wiem czy kiedykolwiek już Ci to pisałam, ale podoba mi się, że jest dużo dialogów.
    Trochę kiszka, że odsunęli Saska ze śledztwa, ma łeb na karku, może przy Sakurze by się powstrzymywał żeby nie ćwiczyć pawiana. Już się denerwuje co będzie jak się dowie, przecież straci do niej całe zaufanie. 😱
    Ich moment to petarda, coś pięknego, i przytulił ją normalnie jak człowiek, ajajaj, rozpływam się ja. 😍
    Zaintrygował mnie ten wątek z Kento, jego zachowanie, takie rozbiegane, jestem strasznie ciekawa co z tego wyjdzie, jak to się dalej potoczy.
    I Sakura przyznała się przed sobą, że go kocha. No nie, mam banana na twarzy. Piękny rozdział, warto było tyle czekać.
    Niecierpliwie czekam na kolejny, Tobie kochana życzę wszystkiego dobrego, oby wena Cię nie opuszczała, bo chyba umrę jak nie dokończysz tego cuda. A na chandre polecam ciepły kocyczek, milusie, grube skarpety, herbatkę i dobrą książkę/serial dla relaksu i ucieczki od szarości jesieni. Buźka. ❤️

    No muszę bo skisne
    To było cudowne!!! 😍😍😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, że czekałaś :) dzięki za komentarz i miłe słowa. Teraz klimaty świąteczne się już zaczęły, a to mnie zaczyna wprawiać w dobry nastrój. Na pewno postaram się coś przed świętami jeszcze opublikować. Sama się trochę rozkręciłam tym rozdziałem, więc może idzie ku lepszemu :)

      Usuń
  4. Dobra, jestem.
    Choć napisałaś, że ciężko szedł Ci rozdział, wydaje się, że był płynnie napisany, bez problemu. Sama wiem, że właśnie takie "mało problematyczne" rozdziały są najgorsze. Rozumiem też, jak pewnie większość autorów, że wena jest bardzo kapryśna i nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Cieszę się niezmiernie, że jednak ukazał się kolejny rozdział, w którym wziął udział Sasuke. Niby tylko jeden akapit, jednak dało się czuć jego obecność przez całą długość rozdziału.
    Co do Kento, nie wiem dlaczego, ale coś podejrzany jest. Czyżby także brał udział w tej całej szopce i sprawie? podejrzany typ, nie ma co.

    W każdym razie życzę dużo weny i sił na następne rozdziały <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, że jesteś!
      Masz rację - wena jest kapryśna. Mimo, że naprawdę czerpię wielką przyjemność z pisania i czytania Waszych komentarzy, to czasami mam pustkę w głowie. Ale jak jestem na pozytywnej fali, po dobrej ocenie mojej twórczości to płynę i płynę :) dlatego też jestem w trakcie pisania kolejnego rozdziału :)
      Co do dalszej fabuły to nie zdradzę nawet słowa :P
      Będzie dobrze! Do zobaczenia!

      Usuń
    2. kolejny rozdział? - o łiiiii *.*
      to życzę jeszcze większej weny i siły <3

      Usuń
    3. Przyda się! Teraz pisanie muszę jakoś pogodzić ze świątecznymi porządkami na święta :) ale dam radę!

      Usuń
    4. świąteczne porządki na święta... masło maślane

      Usuń
  5. No nareszcieeeee! Mamy go z powrotem!
    Urocza scena bardzo *-* (oby więcej takich!)
    Osobiście myślę że podczas drzemki mógł co nieco kumać i słyszeć ten nasz Sasuke ;p
    Te ich wspólne sprawy i wyjazdy- ooo myślę że będzie się tam działooo ;)
    Odsunięcie Sasuke od sprawy jest dość niespodziewane, na pewno się domyśli- wtedy to doperio będzie ogień. Ciekawe kiedy i w jakich okolicznościach.
    Moment shikatema jest cudowny i oby ten posterunek był gotowy na kolejne spiknięcie się innych partnerów (bo tego sobie życzę haha)
    Mam nadzieję że uda Ci się dodać kolejny jeszcze w tym roku bo chyba nie wytrzymam, dlatego życzę duuużo weny!

    Ostatnie zdanie to huragan w mózgu i dziękuję bardzo 🖤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że na pewno w tym roku jeszcze jeden rozdział się ukaże :)
      Dzięki za komentarz!

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz.
Spam w komentarzach będzie od razu usuwany.