Rozdział dwudziesty szósty

    Jadąc do pracy Sakura była lekko zestresowana. Dzisiaj był wielki dzień powrotu Uchihy po nieszczęśliwym wypadku. W nocy próbowała zasnąć, ale ciężkie wino leżało jej na żołądku. Dopiero, kiedy zwymiotowała poczuła ulgę, jednak to nie przyniosło ukojenia w postaci snu. W końcu podniosła się z łóżka jeszcze przed świtem i zjadła lekkie śniadanie. Wyszła dużo wcześniej do pracy, żeby uporządkować swoje biurko z dokumentów, które mogły nieopatrznie rzucić się Sasuke w oko. 
    Na wydział weszła pewnie, jak zwykle nie dając nic po sobie poznać. Nie było jeszcze nikogo z porannej zmiany, więc miała czas, żeby się przygotować. Wyjęła z szuflady notatki, które zrobiła dla Uchihy i położyła na jego biurku. Akta Itachiego powiązane z jego sprawą schowała pod stos innych teczek, na samo dno. Kiedy skończyła ogarnęła jeszcze raz swoje miejsce pracy i uznała, że jest zadowalająco. 
    Przeszła do kuchni na poranną filiżankę herbaty. Pstryknęła guzik od ekspresu, żeby nalał wrzątku do naczynia. Wrzuciła saszetkę z herbatą i patrzyła jak woda leci ciurkiem. Czy naprawdę była gotowa na to, co ma się dziać od dzisiaj? Była zła na Uchihę za jego wczorajsze złośliwości i wcale nie zrehabilitował się tym, że trzymając ją za rękę przyznał jej rację. 
    Zabrała filiżankę ze spodkiem i odwróciła się, żeby wrócić do biurka. Przestraszyła się, kiedy zauważyła, że za nią stoi Sasuke, bo w ogóle nie słyszała, żeby wchodził do kuchni. Upuściła porcelanę, która z głośnym trzaskiem rozbiła się na podłodze rozlewając wodę. 
- O matko - sięgnęła po ręcznik papierowy i odwijając rolkę, rzucała ją na podłogę, żeby herbata wsiąkła. 
- Masz chyba coś na sumieniu, że jesteś taka strachliwa - odezwał się i kucnął, żeby jej pomóc. 
- Nie trzeba - odtrąciła jego rękę, kiedy chciał zebrać resztki filiżanki. Sakura sprawnie wytarła plamę na posadzce i zaczęła zbierać odłamki. Wyrzuciła potłuczony fajans do kosza, rozczarowana, że dzień nie zaczął się dla niej pomyślnie. Uchiha nawet nie wiedział ile racji miał wypowiadając słowa o nieczystym sumieniu. 
- Nie przeszło ci od wczoraj? - zapytał patrząc na nią uważnie, jakby chciał wychwycić każdą zmianę na jej twarzy. 
- Przeszło - skłamała. - Jak widzisz, poranek nie jest dla mnie łaskawy. 
    Minęła go i wyszła z pomieszczenia. Było gorzej niż przypuszczała. Nie panowała nad swoimi emocjami. Serce tłukło jej się w piersi jak trzepoczący ptak. Bała się wszystkich konsekwencji, jakie mogły ją spotkać z jego strony gdyby się dowiedział. Była pewna, że wtedy ujrzałaby całkiem inną stronę Uchihy. 
- Źle się czujesz? - tym razem zaanonsował swoje przybycie pytaniem. Postawił swój kubek na jej blacie. Sakura poczuła zapach melisy. Spojrzała na niego zdziwiona. - Nie wyglądasz dobrze.
- Wino mi zaszkodziło - odpowiedziała pomijając wzmiankę na temat jej wyglądu. - Przerzuciłeś się na ziółka?
- Nie, ale chyba tobie się przydadzą - powiedział siadając na krześle. - Co to? - wziął do ręki plik zapisanych ręcznie kartek.
- To taki wstępniaczek do naszej nowej sprawy.
- Skrupulatna robota. 
- Tu wszystkie akta - Sakura przesunęła na jago stronę stos teczek.
    Sasuke tylko kiwnął głową i zabrał się za czytanie. Zrobiło jej się miło, że zaczął od jej streszczenia, nie olewając pracy jaką w to włożyła. Wpiła łyk melisy z jego kubka. Trafnie odgadł jej nerwowy nastrój. 
    Na wydział zaczęli schodzić się ludzie. Musiała się jakoś zebrać do kupy. Aktorzy na scenie, reflektory włączone - przedstawienie czas zacząć.   
    
    Kakashi sprawnie przeprowadził odprawę, nie wdając się w szczegóły czym zajmują się poszczególne zespoły. Po spotkaniu każdy rozszedł się do swoich zajęć. Sakura korzystając z tego, że Sasuke jest zajęty czytaniem akt nowej sprawy, zgarnęła Ino na ustalenie szczegółów dotyczących ich wizyty w więzieniu. Żeby mieć pewność, że Uchiha nagle ich nie zaskoczy pojawiając się znienacka, poprosiły Lee o udostępnienie sali, na której odbywały się jego zajęcia. 
- I co, chcesz mi powiedzieć, że Rock nie ma do ciebie słabości? - zapytała Ino w swoim stylu rozsiadając się na materacu.
- Ale się mnie uczepiłaś - fuknęła Sakura. - Lee jest miły dla wszystkich, bo to dobry człowiek. 
- Tak, i na pewno na widok mnie, albo Kakashiego też tak spływa purpurą na twarzy.
- Ino, nie po to się tutaj spotkałyśmy - Sakura dosunęła sobie drugi materac i usiadła na przeciwko koleżanki. - Dopóki Uchiha będzie zajęty mamy dobrą okazję, żeby wybrać się na spotkanie z Daike. 
- To jaki masz pomysł na poprowadzenie tej rozmowy? - zapytała Yamanaka.
- Nie liczę na to, że będzie chciał od razu wszystko powiedzieć - odpowiedziała Sakura. - Istotne jest to, żeby zrobić na nim dobre wrażenie. To wymaga czasu i cierpliwości z naszej strony.
- Co masz na myśli mówiąc "dobre wrażenie"? Jak w ogóle można rozpatrywać coś takiego w kontekście widzenia z przestępcą?
- Słuchaj, mamy coś, czego nie ma Uchiha, ani Ibiki.
- Nie podoba mi się to - powiedziała Ino poważnie. - Wiesz, że musimy to skonsultować z Kakashim i Morino? 
- Wiem i biorę to na siebie - zapewniła ją Sakura. - Na pewno masz jakąś szałową bluzkę z dekoltem. 
- Po prostu wejdziemy tam, przejdziemy się jak modelki po wybiegu, okręcimy się i wyjdziemy? 
- Poudajemy, że się nim interesujemy. Ale bez żadnego przekraczania granic! - dodała szybko Sakura widząc minę koleżanki. - Przecież nic więcej nie będziemy mogły zrobić. 
- A ten, który ma syna? - dopytała Ino. - Może za niego się weźmiemy?
- To już zostawmy Morino - powiedziała Sakura. - Mając taką informację, może zrobić praktycznie wszystko.
- W takim razie spróbujmy z tym drugim - Yamanaka podniosła się. - Ale wiedz, że naprawdę nie jestem przekonana do twojego pomysłu.
- Widzę - odpowiedziała Sakura. - Ja też pierwszy raz próbuję wykorzystać sytuację przez najniższe instynkty.

    Wychodząc z Ino i Saiem Sakura nawet nie musiała specjalnie wymyślać jakiejś dziwnej wymówki, żeby nie wzbudzić podejrzeń Sasuke. Był zajęty wertowaniem akt i nawet nie zwrócił zbytnio uwagi, kiedy powiedziała, że wychodzi na jakiś czas. Mruknął tylko: "mhm" nie patrząc w jej stronę. 
    Sai zawiózł je do mieszkania Yamanaki, gdzie miały przyszykować się do wizyty w więzieniu. Sakura była pierwszy raz u koleżanki i rozglądała się z zainteresowaniem, kiedy Ino zniknęła w garderobie szukając dla nich odpowiedniego ubioru. Salon, w którym siedziała był urządzony bardzo przytulnie, widać w nim było delikatną kobiecą rękę. Po Ino spodziewała się bardziej surowego wnętrza, więc duża ilość kwiatów, oraz drewniane meble były dla Sakury zaskoczeniem.
- Przymierz to - Yamanaka wyszła z sypialni niosąc w ręce dwa wieszaki. Podała jej jeden z jasnozieloną bluzką z odkrytymi ramionami. - Nosiłam tę bluzkę pięć lat temu, jak byłam takim chuderlaczkiem jak ty. Poza tym masz bardzo ładne ramiona, będzie ci w niej dobrze. Ja wzięłam taką - przyłożyła do siebie drugi wieszak z jasnofioletową bluzką z głębokim dekoltem w serek. - Będzie okej?
- Ty za to masz biust, więc dekolt jak najbardziej wskazany - odpowiedziała Sakura zabierając od koleżanki bluzkę. 
- Mówisz, jakby tobie czegoś brakowało. Gdybym mogła to bym ci oddała trochę mojego. 
- Widziałam czasami jak Kento oglądał się za kobietami z dużym biustem. Normalnie nie mam żadnych kompleksów, ale trochę mi to przeszkadzało.
- Jeszcze czego, powiększać sobie piersi dla faceta - fuknęła Yamanaka przebierając się. - Zmieniać swoje ciało dla czyjejś fantazji.
- Mogę zapytać, czy Sai akceptuje cię w całości taką, jaka jesteś?
- Oczywiście! - potwierdziła Ino z mocą. - Jest dojrzałym mężczyzną i nie próbuje mnie na siłę zmieniać. Zresztą, to by się nigdy nie udało gdyby próbował. Chyba właśnie o to chodzi, żeby akceptować niedoskonałości u drugiej osoby. 
- To niby oczywiste, ale czasami chyba za bardzo się łudzimy, że tak jest naprawdę - powiedziała Sakura poprawiając na sobie bluzkę od koleżanki. 
- Sakura, zapomnij o doktorku - poradziła jej blondynka. - Może zbyt śmiało pozwalam sobie na wyrażenie swojej opinii, bo nigdy mi się nie zwierzałaś. Mam jakieś takie przeczucie, a ono rzadko się nie sprawdza, że po prostu do siebie nie pasowaliście.
- Nie było ciężko o nim zapomnieć jak o bliskiej mi osobie - przyznała. - Jednak wolałabym go w ogóle już nie spotykać, bo zwykle kończy się to kłótnią. Za każdym razem widzę u niego jakąś taką zmianę. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale nie podoba mi się to. 
- To w związku z tymi aferami w szpitalu? - zapytała Ino zakładając kurtkę.
- Mam wrażenie, że od tego się zaczęło - Sakura ruszyła za koleżanką do wyjścia z mieszkania. 

    Postępując zgodnie z planem, Sakura i Ino siedziały z więźniem w sali przesłuchań, a Sai z Morino czekali na korytarzu gotowi do ewentualnej interwencji. Daike siedział rozparty na krześle tyle, na ile pozwalały mu kajdanki wokół jego przegubów i kostek. Obleśny uśmiech nie schodził mu z twarzy. Lustrował spojrzeniem to jedną, to drugą kobietę. Sakura uznała, że ta część była najłatwiejsza i najwyższa pora, żeby przejść do ofensywy.
- Twoja matka próbowała się z tobą wielokrotnie kontaktować - zaczęła Ino. - Dlaczego nie wyrażałeś zgody na te widzenia?
- Ta stara ćpunka chciała się tylko dowiedzieć, czy mam jakieś skitrane oszczędności - odpowiedział wyraźnie niezainteresowany rozmową. - Nie chciałem dać jej satysfakcji, żeby mogła mi się wyżalać, że nie ma za co załadować sobie w żyłę. Poza tym nie mam z nią stałego kontaktu odkąd skończyłem czternaście lat.
- A ojciec? - zapytała Yamanaka. Nieznacznie nachyliła się, niby nad aktami, ale tak naprawdę, żeby lepiej wyeksponować duży dekolt. Sakura zauważyła, że spojrzenie więźnia powędrowało dokładnie tam, gdzie zakładała Ino. - A ojciec? - podniosła głowę i powtórzyła pytanie.
- Nigdy go nie widziałem - Daike uśmiechnął się krzywo. - Po co te pytania? Już nie raz je słyszałem, odpowiedzi się nie zmieniły. Ten nagły zryw wynika z tego, że Tomai ma dzieciaka?
- Raz na jakiś czas weryfikujemy, czy zeznania się nie zmieniły - powiedziała Sakura. - A ty jesteś w kręgu naszych szczególnych zainteresowań.
- A czym się to będzie objawiało? - mężczyzna oblizał wargi koniuszkiem języka. - Morino znowu będzie mnie przesłuchiwał?
- Nie ma potrzeby, żeby on to robił - odezwała się Ino. - On teraz zajmuje się znacznie grubszymi rybami. 
- Na przykład kim? - prychnął Daike. - Tomai nie jest żadną grubą rybą. Bez przesady, naprawdę. 
- Masz coś przeciwko, żebyśmy to my przychodziły na rozmowy? - zapytała Sakura uśmiechając się zachęcająco. - Odbębnimy naszą robotę, z której rozliczy nas przełożony, a ty nie będziesz musiał się przejmować, że znowu Ibiki będzie cię męczył.
- Wiesz co, piękna - nachylił się w jej stronę - wydaje mi się, że twoja wczorajsza wizyta z Hatake była początkiem czegoś o wiele ważniejszego niż zwykła chęć rozmowy o sprawach, które już znacie.  
- Tak było, owszem. Okazało się jednak, że to twój kolega jest o wiele cenniejszy. Wiem, że nie złożysz żadnych zeznań obciążających, ale rozkaz to rozkaz i dlatego tu jesteśmy. Nie utrudniajmy sobie pracy, okej?
- Dobrze, niech będzie sobie cenniejszy - warknął zły. - Nagle sobie przypomnieliście, kiedy Uchiha gryzie piach od roku. 
- Przejdźmy dalej do pytań - wtrąciła się Yamanaka zmieniając temat. Sakura doskonale wiedziała, że to miało wytrącić go z równowagi i zauważyła nieznaczne drgnięcie policzka Daike. Podziałało. Ino dała mu poczucie, że jego zdanie na temat ich obecności tutaj nie ma dla nich znaczenia. Udawały nawet, że nie zainteresowało je to, że to on pierwszy użył nazwiska Uchiha w rozmowie.
- Od ciebie przyjmę każde, słońce - odezwał się próbując panować nad głosem.
- Masz bardzo niechlubną kartę jeśli chodzi o kobiety - Ino przerzuciła kolejne strony akt. 
- Nie przyjmuję do wiadomości słowa "nie".
- To więcej niż jasne. To przez matkę nienawidzisz płci pięknej?
- Wręcz przeciwnie! - zaprzeczył ze śmiechem i zatrzymał wzrok dłużej na Sakurze. - Uwielbiam zwłaszcza drobne, delikatne, z jasną skórą...
    Sakura próbowała nie zauważyć tego, że się przy nich podniecił. Patrzyła na niego przezwyciężając obrzydzenie. Nie mogła dać po sobie poznać, że jest jej wstrętny. Postanowiła pójść nawet krok dalej i wchodząc w rolę życia, przygryzła bardzo delikatnie dolną wargę, a dłonią delikatnie potarła szyję. Czuła się z tym bardzo źle. 
- Trzy twoje dziewczyny złożyły skargę na policję - podjęła ponownie Ino. 
- Nic nie warte suki - odpowiedział niedbale patrząc nadal na Sakurę. 
- Dwie kolejne pobiłeś - wyliczała dalej Yamanaka. 
- Oczywiście zasłużyły.
- Twoja ostatnia partnerka próbowała się z tobą kontaktować?
- Nie, nie wie nawet gdzie jestem - machnął ręką. - Obecnie szukam nowych doznań.
- Czas nam się skończył - Ino zamknęła teczkę, nagle przerywając rozmowę. - Myślę, że to dobry początek. Co uważasz Sakura?
- Zapowiada się interesująco - uśmiechnęła się czarująco. - Przyjdziemy ponownie za tydzień.
- Zapraszam oczywiście - Daike odwzajemnił uśmiech. - Może następnym razem uda mi się zorganizować jakieś atrakcje. 
    Sakura wstając nachyliła się nad nim i spojrzała na niego uwodzicielsko.
- Byłoby miło. 

- Czuję się brudna - powiedziała Ino. Wracali samochodem do jej mieszkania, żeby się przebrać. Siedziała z przodu na miejscu pasażera obok Saia. - Co za oblech.
- Mnie bolą policzki od ciągłego uśmiechania się - Sakura siedząc z tyłu masowała sobie twarz. - Ino, muszę przyznać, że byłaś rewelacyjna.
- Wydaje mi się, że gdyby Sasuke trochę dłużej poczekał, to wydobyłby od niego informacje - stwierdziła Yamanaka. - Odseparowanie go od kolegi i poczucie, że nie jest nikim ważnym w tym duecie wyraźnie go rozdrażniło. Ty też nie wyszłaś z roli, kiedy wspomniał o Itachim. 
- Domyśliłam się, że to twoja taktyka - Sakura poklepała koleżankę po ramieniu. - Jeśli będziemy wystarczająco cierpliwe, to w końcu zacznie mówić z sensem.
- Masz rację - zgodziła się z nią koleżanka. 
- Chyba muszę wybrać się na zakupy, żeby specjalnie stroić się na przesłuchania - zażartowała Sakura. - Też nie czułam się komfortowo kokietując takiego człowieka. 
- Ale podziałało - zauważyła Ino. 
- Ale podziałało - przyznała.
- O ubrania się nie martw. U mnie w szafie nigdy ich nie brakuje. 
    Po ponownej zmianie ubrań u Ino wrócili na posterunek. Sakura zmieniła maskę i pojawiła się jako ona przy swoim biurku. Sasuke nie było przy jego stanowisku, więc miała czas, żeby odetchnąć. Ino z Saiem od razu przeszli do gabinetu Hatake, żeby zdać nieoficjalny raport. Pociągnęła łyk zimnej już melisy z kubka Uchihy. Musiała się teraz przestawić na inną sprawę. Rozejrzała się za partnerem, ale nie widziała go nigdzie w zasięgu wzroku. 
    Wizyta w więzieniu nie tyle wyprowadziła ją z równowagi, co po prostu zniesmaczyła. Była niezmiernie wdzięczna Ino, że razem z nią zdecydowała się prowadzić ten kabaret. W takiej sytuacji doceniła silną, kobiecą pomoc. Całkiem inaczej prowadziło się przesłuchanie z Yamanaką, niż z Sasuke. Cieszyła się na dalszą współpracę z koleżanką. Czekając na Uchihę podparła łokieć o blat biurka i schowała twarz w dłoni. Potrzebowała chwilę odpocząć.

- Sakura - poczuła delikatnie szarpnięcie za ramię. - Sakura, obudź się.
- Hmm? - mruknęła otwierając powoli oczy. Przysnęła, opierając się na biurku. Wyprostowała zdrętwiałe plecy i ręce. Podniosła głowę i popatrzyła na Naruto, który nachylał się nad nią.
- Dobrze się czujesz? - zapytał z troską.
- W porządku - zapewniła go. - Nie wyspałam się po wczorajszej imprezie. Czekałam na Uchihę i chyba za bardzo się odprężyłam.
- Jak wam poszło z Ino? 
- Myślę, że dobrze zaczęłyśmy - odpowiedziała szeptem upewniając się, że Sasuke nie kręci się gdzieś w pobliżu. - Jest potencjał.
- My też mamy informacje od Shikamaru... - zaczął mówić Uzumaki, ale przerwał i wyprostował się. Sakura podążyła za jego spojrzeniem. Była bardzo ciekawa najnowszych wiadomości w sprawie, ale zrozumiała, że nagłe pojawienie się Uchihy zamknęło usta przyjacielowi. - Partnerka tu na ciebie czeka obiboku - zwrócił się do Sasuke.
- Jeśli dobrze widziałem to spała, a nie czekała - odpowiedział w swoim stylu. 
- Trzeba było mnie obudzić - mruknęła Sakura przeczesując palcami włosy. 
- Nie było takiej potrzebny. 
- Mamy robotę do wykonania, muszę się ogarnąć.
- W zasadzie jak zapoznałem się z aktami to mam wrażenie, że ta robota jest nam wciśnięta na siłę, żeby po prostu czymkolwiek nas zająć.
    Sakura nie wiedziała co powiedzieć. To niemożliwe, żeby tak szybko się zorientował, tym bardziej z dokumentów całkiem innej sprawy. Jak połączył kropki?
- Coś niewartego twojej uwagi? - odezwał się Uzumaki podejmując się słownej batalii z przyjacielem. Znał Uchihę lepiej i wiedział jak zareagować.
- Typowa telenowela korupcyjna przesiąknięta nepotyzmem - odpowiedział Sasuke. - Widocznie Tobirama uznał to za dobry żart, żeby nas w to angażować.
- Po dwóch dużych sprawach przyda wam się trochę oddechu - wytłumaczył blondyn, ale Uchiha zmierzył go złym spojrzeniem.
- Jakbym potrzebował odpoczynku, to zostałbym jeszcze miesiąc w szpitalu. 
- To brzmi, jakbyś miał nie dać sobie rady z taką sprawą - podpuszczał go Naruto. - Jeśli chodzi o interakcje z innymi ludźmi, to nie za bardzo ci to wychodzi, co? Co innego przesłuchać zabójcę, albo złodzieja...
- Nie wkurzaj mnie - przerwał mu Sasuke. - Takie banały to ja w pięć minut załatwiam. Zbieraj się Haruno.
    Nie widząc innego wyjścia niż podążanie za instrukcjami Uchihy, Sakura wstała z krzesła. Rzuciła przyjacielowi pełne obaw spojrzenie, ale on mrugnął przyjaźnie, dając jej do zrozumienia, żeby się nie martwiła. Szła za Sasuke dopóki nie wyszli z komisariatu. Zatrzymali się dopiero na parkingu.
- Jeździsz samochodem Naruto? - odezwał się.
- Tak - przytaknęła. - Ale zanim każesz mi brawurowo pędzić po mieście, to najpierw powiedz co zamierzasz. Wyrwałeś się tak...
- Zdaje się, że to nie dotyczy sądownictwa w Konoha, więc wychodzi na to, że szykuje nam się dłuższa wycieczka - powiedział patrząc na nią.
- Już dzisiaj chcesz jechać? - zdziwiła się. - Miałam nadzieję, że omówimy kroki działania, jakiś plan, cokolwiek.
- Obgadamy to w trasie. 
- Kakashi powinien wiedzieć.
- Już wie - skomentował krótko. - Rozmawiałem z nim, kiedy ty ucięłaś sobie drzemkę.
- Zaraz mi powiesz, że już masz spakowaną torbę - mruknęła Sakura zaczepnie.
- Jeszcze nie, ale za chwilę będę miał. 

- Posłuchaj, mam prośbę - powiedziała siadając na miejscu kierowcy. Po przystanku u Uchihy pojechali prosto do niej. Sakura szybko ogarnęła swój bagaż i włożyła go do bagażnika. - Pierwsze miejsce do którego mamy jechać znajduje się zaledwie dziesięć kilometrów od mojego rodzinnego domu. Czy miałbyś coś przeciwko, gdybyśmy zatrzymali się u mnie na jedną noc?
- Twoja rodzina wie co się wydarzyło? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Nie - przyznała. - Wolę powiedzieć im to osobiście, a nie przez telefon. Pomyślałam, że skoro i tak będziemy blisko...
- Nie mam z tym problemu - przerwał jej. 
- Dzięki - uśmiechnęła się promiennie. Miała obawy, że Sasuke się nie zgodzi i nie miałaby o to do niego pretensji. Na szczęście zdążyła uprzedzić matkę, że przyjedzie z kolegą z pracy. Tylko kolegą.
- Mogę prowadzić, jeśli chcesz się jeszcze przespać - zaproponował. 
- Nie lubisz jeździć na miejscu pasażera, czy masz uwagi do tego jak ja prowadzę?
- Wolę nie ryzykować wypadku jeśli jesteś senna i źle się czujesz po wczorajszym piciu.
- Bezpieczna odpowiedź - zaśmiała się. - Możemy się zamienić.
    Przesiadła się na miejsce, które jeszcze przed chwilą zajmował Uchiha. Odsunęła fotel kierowcy, żeby Sasuke mógł się usadowić. Pasowała jej ta zamiana, bo od czasu wypadku z bombą nie czuła się komfortowo za kółkiem. Poza tym bardzo lubiła, kiedy to on pełnił rolę kierowcy.
- Na pierwszy ogień idzie sędzia i prokurator - Sakura usadowiła się wygodnie, kiedy Sasuke ruszył autem. - Od dłuższego czasu prowadzą te same sprawy i jest podejrzenie, że sędzia zawsze wydaje wyroki zgodnie z oskarżeniem prokuratora.
- I co pierwsze przychodzi ci do głowy w ich przypadku? - zapytał Uchiha.
- Romans - odpowiedziała krótko. - Kobieta prokurator, dwa lata po studiach, a sędzia to mężczyzna koło pięćdziesiątki - mówiła z pamięci. - To sprawy cywilne, więc nie powstało wokół tego duże zamieszanie.
- To w sumie trochę zaskakujące, że prokurator występuje w takich sprawach.
- Też o tym pomyślałam. Część tych spraw dotyczyło różnych patologii, ale nie wszystkie. Czasami faktycznie zdarza się, że prokuratura wzywa na przesłuchanie na wniosek obrońcy podejrzanego, ale to w naprawdę poważnych przypadkach. A tutaj mam duże wątpliwości, czy to było konieczne. 
- Widzę, że zdążyłaś się dobrze zorientować - zauważył Sasuke.
- Zasięgnęłam informacji u Obito - przyznała. - Powiedział, że wpłynęły cztery skargi od ludzi, którzy nie bali się głośno powiedzieć, że zostali pokrzywdzeni przez tamtejszy wymiar sprawiedliwości. Stąd właśnie solidne przypuszczenia, że to jakieś kolesiostwo. Dodatkowo, zrobiłam notatki jakie kuriozalne wyroki tam zapadały. Włos się jeży na głowie.
- W takich miejscach to bardzo powszechne - powiedział Uchiha. - Nie dziwię się, że Tobiramia nie chciał się ruszać ze swojego wygodnego gabinetu i osobiście ogarnąć ten syf we własnych strukturach. 
- Naprawdę tak cię to drażni? - zapytała. - Kiedy ci odpowiadałam o tym w szpitalu wydawałeś się być pełen zapału.
- Bo jeszcze nie znałem dokładnie tematu - przyznał. - W ogóle nie powinniśmy się zajmować takimi banałami, to wewnętrzna sprawa prokuratury. W głowie mi się nie mieści, że komendant i Kakashi wyrazili na to zgodę.
Och, nawet nie masz pojęcia dlaczego..., pomyślała Sakura i zrobiło jej się smutno. Byłoby inaczej, gdyby Sasuke mógł razem z nimi prowadzić śledztwo związane z "Chmurą". 
- Szybko się z tym uporamy - starała się brzmieć beztrosko. Czuła, że była cały czas spięta, odkąd znalazła się z nim sam na sam w samochodzie. W razie kryzysowej sytuacji, gdy Uchiha zacznie wygłaszać swoje wątpliwości będzie musiała szybko odwrócić jego uwagę. Liczyła, że za każdym razem jej się to uda. 
- Rozglądasz się za jakimś samochodem dla siebie? - podjęła ponownie po chwili ciszy. Uznała, że zmiana tematu będzie najlepsza.
- Mam już coś na oku - odpowiedział. 
- Twój suv został mocno zmasakrowany przez altanę - przypomniała głośno. 
- Na brak wrażeń nie mogliśmy ostatnio narzekać - stwierdził. Sakura westchnęła tym samym przyznając mu rację. 
- Myślisz, że obecność Niejiego zmieni coś w funkcjonowaniu naszego wydziału? - zapytała ponownie zmieniając temat rozmowy, bo przypomniało się jej, że Uchiha odniósł się do tego bez entuzjazmu, kiedy ta informacja padła u niego na domówce.
- Nie sądzę - odparł chłodno. - Nie wiem czemu wszyscy się tak tym ekscytują.
- Brzmisz tak, jakby go nie lubił.
- To za dużo powiedziane. On jest po prostu... trudny.
- Trudny? - powtórzyła Sakura zaskoczona i zaśmiała się serdecznie. Sasuke spojrzał na nią zdziwiony jej reakcją. - Szkoda, że nie mogłeś obserwować siebie z boku, kiedy my zaczynaliśmy razem pracować. To, że ty określasz kogoś tym słowem jest zabawne. 
- Jak przydzielą ci z nim jakąś sprawę, to wtedy się przekonasz co miałem na myśli - powiedział.
- Ach, czyli twierdzisz, że dopiero wtedy naprawdę cię docenię? - zaczepiała go.
- Nie inaczej.
- Opowiedz coś o waszej współpracy - poprosiła.
- Przez jakiś czas był kapitanem drużyny w której byłem - zaczął Uchiha. - Nie powiem, że podejmował złe decyzje, bo ktoś taki nie mógłby być liderem grupy w ANBU. Poza tym byłbym bardzo niesprawiedliwy źle oceniając jego taktykę w prowadzeniu swoich podwładnych. Jednak muszę powiedzieć, nie przyjmował do siebie żadnej krytyki i wystarczyło raz mu w czymś podpaść, żeby wywalił go ze swojej drużyny.
- Czy przez to zawalił kiedyś jakąś misję?
- Nigdy. 
- Na mnie się zasadzał, bo widocznie chciał udowodnić, że jest wstanie przytemperować jakiegoś Uchihę. 
- I nie udało mu się jak przypuszczam? - zapytała z uśmiechem. 
- Prawie - odparł. - To było niedługo przed tym, kiedy odszedłem z jednostki. Mieliśmy na celowniku szpiega, który chciał sprzedać nielegalnie pozyskane dokumenty o strategicznej wadze państwowej. Koleś był jak kameleon, ale w końcu udało nam się wpaść na jego trop. Wiedzieliśmy, kiedy umówił się na przekazanie informacji, więc wcześniej ustawiliśmy się na swoich pozycjach. Okazało się, że zamiast dwóch ludzi umówionych na transakcję pojawiło się ze dwadzieścia. Chciałem wezwać wsparcie na wypadek, gdyby zaczęli uciekać i się rozproszyli, ale Hyuuga kategorycznie tego zabronił.
- I dlatego chciał cię wywalić? - zdziwiła się.
- Nie - pokręcił głową. - Kiedy robił mi reprymendę zaczęła się cała akcja. Chłopaki zdjęli szpiega i drugiego człowieka, który był nabywcą danych. Ktoś z ich grupy przechwycił nośnik i chciał uciec, znowu go zlikwidowali, potem pałeczkę przejmował następny. Zrobiła się z tego sztafeta. Nas było za mało, a oni porozbiegali się jak mrówki. Trzech uciekło.
- Z poufnymi informacjami?
- Na szczęście nie, ale dla Hyuugi było to wystarczająco upokarzające. Misja była wypełniona, ale trzech uciekinierów było plamą na jego honorze. Mieliśmy później przepychanki na argumenty i dążył do usunięcia mnie z zespołu, ale nie dałem zrzucić tego gówna na siebie. Atmosfera zrobiła się fatalna i w końcu to on został przydzielony do innych misji. 
- Powiem teraz coś, co możesz odebrać za przytyk z mojej strony - ostrzegła go. 
- Chyba wiem co - uprzedził ją. - Chcesz powiedzieć, że nie udało mu się mnie wykopać, bo jestem Uchiha?
- Tak - przyznała bez ogródek.
- Nie jesteś jedyna - stwierdził. - Też mam takie podejrzenie i wcale nie uważam, żeby to było w porządku. 
- To rzeczywiście sytuacja wami jest mocno napięta - powiedziała. - Myślisz, że dacie radę znowu współpracować?
- Dałem radę z Ino, to Hyuuga mi nie straszny - uśmiechnął się zawiadiacko. Sakura odwzajemniła uśmiech rozumiejąc dlaczego Uchiha zamienił kolejność wymienionych osób. Zapowiadały się interesujące zmiany na ich wydziale, ale nie mogła jednoznacznie stwierdzić, że nie może się ich doczekać. Jeśli Sasuke będzie chodził podirytowany przez obecność kuzyna Hinaty, to może się to odbić również na niej. Miała nadzieję, że doświadczenie Hatake i komendanta pozwoli na przydzielanie ich do różnych spraw i tym samym uniknięcie konfliktowych sytuacji.

    Sakura i Sasuke weszli na salę sądową, gdzie odbywała się rozprawa prowadzona przez sędzię oskarżonego o korupcję. Zajęli miejsca z tyłu, żeby nie rzucać się w oczy. Oprócz nich, w sekcji dla publiczności było kilka osób. Na samym środku sali, za dużym kontuarem siedział sędzia. Zgodnie z danymi personalnymi, miał pięćdziesiąt lat, ale Sakura zauważyła, że wygląda świeżo i przystojnie jak na swój wiek. Skronie miał tylko delikatnie przyprószone siwizną, tak samo jak wypielęgnowaną, równo przyciętą brodę. Patrzył na mężczyznę, który składał zeznania przesłuchiwany przez jednego z prawników.
- Nie ma tu prokurator Tokabe - szepnęła Sakura do Sasuke. 
- Nic dziwnego - Uchiha wzruszył delikatnie ramionami. - Z tego co słyszę to sprawa rozwodowa za porozumieniem stron. 
    Sakura umilkła i zaczęła się przysłuchiwać temu, co działo się na sali sądowej. Faktycznie był to rozwód z ustaleniem opieki nad dwójką nieletnich dzieci. Małżonkowie nie szli na noże i wyglądało, że dzięki swoim prawnikom dojdą do wspólnego kompromisu. Czyli w sumie nie działo się nic, co wymagało obecności prokuratora. Zostali do końca ciekawi, jak mężczyzna się zachowuje, jakie ma podejście do pracy. Sakura nie zauważyła niczego, co wzbudziłoby jej podejrzenia.
    Po zakończonej rozprawie wychodzili z sali za pozostałymi ludźmi. Sakura zobaczyła, że na korytarzu przed drzwiami stoi młoda, atrakcyjna kobieta z pokaźną kupką akt pod pachą. Wychylała się w stronę otwartych drzwi, jakby kogoś szukała. Nagle pomachała energiczne komuś ręką, wspinając się na palce. Zachwiała się delikatnie i teczki rozsypały się na podłogę. Sakura szybko skojarzyła kim jest kobieta i nie chciała stracić takiej przypadkowej okazji na lepsze poznanie prokurator. Odwróciła się szybko do idącego za nią Sasuke i szepnęła półgębkiem:
- Pomóż jej.
- Co? 
    Nie powtórzyła, tylko złapała go za ramię i delikatnie popchnęła w stronę prokurator, a sama skręciła w przeciwnym kierunku. Podeszła do gabloty z ogłoszeniami i patrzyła dyskretnie jak Uchiha staje na przeciwko zbierającej papiery kobiety. Sakura kiwnęła szybko głową dając mu do zrozumienia, że to druga z osób będąca na ich celowniku. Sasuke kucnął przy prokurator i zaczął zbierać resztę kartek. 
- Dziękuję panu - odezwała się kobieta nie patrząc na Uchihę. Kaskada rudych włosów opadała jej na jedno ramię. Podniosła ostatnią teczkę i wstała, a Sasuke razem z nią. Dopiero teraz na niego spojrzała i Sakura zauważyła, że wyraźnie się zakłopotała i zarumieniła pod przeszywającym wzrokiem policjanta.
- Proszę - Uchiha podał jej papiery i uśmiechnął się, co bardzo zaskoczyło obserwującą ich ukradkiem Sakurę. Przez myśl przeszło jej, że do niej nigdy się tak uroczo nie uśmiechnął. Ani razu! - Udało nam się wszystko zebrać?
- Tak, chyba tak - odpowiedziała Tokabe zakładając kosmyk włosów za ucho. - Brał pan udział w rozprawie rozwodowej jako któraś ze stron?
    Sakura uznała to za bardzo dziwne pytanie do osoby, którą przypadkowo się spotkało na korytarzu w sądzie. Gdyby sędzia i prokurator nie byli jakoś ze sobą powiązani, to normalnie zastanawiałaby się, czy pani Tokabe zna rozkład wszystkich rozpraw tego dnia?
- Sam niedługo będę przechodził przez paskudny rozwód, więc chciałem się zorientować jak to wygląda - Uchiha kłamał, nadal będąc nieprzyzwoicie ujmującym. - To tutaj - wskazał kciukiem drzwi - to nic w porównaniu co mnie czeka.
- Ma pan dobrego prawnika? - zapytała.
- Nie. Nie wiem jaki prawnik mógłby mi pomóc. To będzie naprawdę okrutna wojna. 
- Tokabu, będę czekał na ciebie u siebie w gabinecie - podszedł do nich sędzia rozpinając togę. Zachowywał się tak, jakby Sasuke był niewidzialny, nie uraczył go nawet spojrzeniem. Sakura usiadła na ławce z telefonem w ręce, udając, że patrzy na wyświetlacz. Tak łatwiej było jej obserwować całą scenę. 
- Zaraz przyjdę - odpowiedziała. Mężczyzna kiwnął sztywno głową i odszedł od nich. - Jestem prokuratorem, nazywam się Tokabe Kaori - zwróciła się ponownie do Sasuke i odłożywszy akta na ławkę, wyjęła ze swojej torebki wizytówkę i podała mu. - Jeśli ma pan dzisiaj czas, to możemy się spotkać na dole w bufecie. Być może jak dowiem się jak wygląda pana sytuacja, będę mogła coś podpowiedzieć.
- Zna pani dobrych prawników?
- Znam dobrego prokuratora - uśmiechnęła się. - Za godzinę na dole?
- Czemu nie, dziękuję - powiedział Sasuke i ukłonił się delikatnie w jej kierunku. 
- Zatem do zobaczenia - kobieta podniosła dokumenty i odeszła od niego. Gdy stukot jej obcasów ucichł, Sakura wstała z miejsca i podeszła do Uchihy.
- Jeszcze nigdy mi tak nie zaimponowałeś - powiedziała szczerze.
- Można powiedzieć, że załatwiłaś mi randkę z panią prokurator - podał jej wizytówkę. 
- Mnie Tanaka prawie zmacał po kolanie, więc teraz ciebie rzucamy na pożarcie.
- Więc będziesz moją obstawą?
- Nie chcę wam przeszkadzać - wyszczerzyła się do niego. 

- Siedzi tam jeszcze - powiedziała Sakura do telefonu. Była na łączach z Uchihą i przechadzała się wokół drzwi do gabinetu sędziego. Nie mogli razem wejść do środka, kiedy była tam prokurator Tokabe. Wtedy wydałoby się, że Sasuke kłamał mówiąc jej, że znalazł się w sądzie z ciekawości, żeby zorientować się jak wygląda sprawa rozwodowa. Ponieważ Sakury jeszcze nikt z podejrzanej dwójki nie kojarzył, to jej przypadło w udziale sprawdzenie, czy sędzia siedzi sam w swoim pokoju. Teraz czekali na dobrą okazję, a czasu do spotkania w bufecie było coraz mniej.
- Najwyraźniej to pilne konsultacje - powiedział Uchiha z ironią. 
- W sumie moglibyśmy przesłuchać ich oboje tu i teraz - zaproponowała. Przystanęła przy dozowniku z wodą i patrzyła wyczekująco aż drzwi się otworzą.
- Przypominam ci, że jestem już umówiony.
- Nagle nie możesz się doczekać?
- Sama mnie pchnęłaś w jej stronę - przypomniał jej. - Jestem ciekawy co może wyniknąć z rozmowy z panią prokurator.
- A co dopiero z... - przerwała nagle, bo kobieta w końcu wyszła z gabinetu. Sakura rozłączyła rozmowę, co było sygnałem dla Sasuke, że może przestać się ukrywać i do niej dołączyć. 
    Sprawnie podskoczyła do zamykających się drzwi i przytrzymała je ręką. Sędzia spojrzał na nią przez szparę i zmarszczył gniewnie brwi.
- Nie przyjmuję interesantów! - powiedział obcesowo i prawie zatrzasną jej drzwi przed nosem, ale niespodziewanie obok Sakury pojawił się Uchiha i pchnął je aż mężczyzna zatoczył się do środka. - Co to ma znaczyć?!
- Po co zaraz te awantury - uśmiechnął się Sasuke wchodząc do pomieszczenia. Sakura wiedziała, że czekał tylko na okazję aż będzie mógł się wykazać w ulubiony dla siebie sposób. 
- Jesteśmy z policji Konoha - odezwała się Sakura tłumacząc całe zajście. Pokazała swoją odznakę.
- Mam immunitet - sapnął sędzia podchodząc do swojego biurka, jakby stanowiło ostatni bastion jego obrony. Poprawił marynarkę od garnituru. 
- To wspaniale - Uchiha nieproszony usiadł na fotelu na przeciwko mężczyzny - ale my jesteśmy tu z polecenia Tobiramy Senju - wyjął z kieszeni kurtki złożoną na cztery kartkę i rzucił na blat.
- Panie Kobuhi, jest pan podejrzany o przyjmowanie łapówek - powiedziała Sakura zajmując miejsce obok Sasuke. - Mamy za zadanie wstępne przesłuchanie pana w tej sprawie.
- Tobirama... - sędzia usiadł ciężko na swoim krześle trzymając dokument w dłoni. Uśmiechnął się nerwowo patrząc na nich. - Prokurator generalny ma naprawdę specyficzne poczucie humoru. Nic się nie zmienił od czasu studiów.
- Zlecając nam tę sprawę istotnie zrywał boki ze śmiechu - odparował Uchiha.
- Proszę sobie darować ten sarkazm - upomniał go Kobushi. - Nie dostałem wezwania do Konoha na przesłuchanie. 
- Ponieważ, jak już wspomniałam, my się tym obecnie zajmujemy - odpowiedziała Sakura.
- I zdecydowaliście się tu przyjść i wprost mi powiedzieć, że jestem o coś podejrzany? Bez żadnych dowodów?
- O przyjmowanie łapówek - przypomniał mu uprzejmie Sasuke. 
- Ciekawy sposób na prowadzenie śledztwa - mężczyzna uśmiechnął się drwiąco, jakby już ich przechytrzył. - Jeśli macie pytania, to chętnie odpowiem. Zacznę od tego, że to bzdury. Nigdy nie przyjąłem żadnej korzyści majątkowej w związku ze sprawowaną przeze mnie funkcją.
- Wpłynęły skargi na pana - uświadomiła go Sakura. - Ponadto, sądy apelacyjne bardzo często odrzucały pana wyroki. Krąży o panu bardzo zła opinia.
- Nawet sobie nie wyobrażacie jaka panuje zazdrość w środowisku sędziowskim - Kobushi rozłożył teatralnie ręce. 
- Naprawdę, w sądach pierwszej instancji? - uśmiechnęła się pobłażliwie. 
- W każdym.
- To współczuję pracy w toksycznym środowisku. Przejdźmy już do sedna - Sakura wyjęła z torby teczkę i otworzyła ją. - Pana koleżanka po fachu widziała, jak rozmawiał pan przed rozprawą z mężczyzną oskarżonym o znęcanie się nad żoną i dziećmi. Jest to osoba z otoczenia burmistrza miasta, jest developerem. Po wydaniu wyroku na jego korzyść, otrzymał opiekę nad dziećmi, a pan trzy miesiące później kupił bardzo atrakcyjną działkę koło jeziora, gdzie powstaje ekskluzywne osiedle mieszkaniowe. Nazwy firmy i nazwisko jej właściciela chyba samo ciśnie się na usta, prawda?
- Zbieg okoliczności - powiedział sędzia twardo. 
- Następna sprawa - przerzuciła kolejną kartkę - dotyczyła spadku i co zaskakujące nie w sądzie pierwszej instancji. Ponoć bardzo panu zależało na orzekaniu w tej sprawie, dziwne. 
- Byłem na zastępstwie - wtrącił.
- Rodzeństwo podstępem zmusiło rodziców na przepisanie na nich majątku - kontynuowała nie zwracając uwagi na jego wstawki. - Starsi ludzie byli zapewniani przez swoje dzieci, że podpisują się pod umową na dzierżawę ziemi, a okazało się, że oddali dorobek swojego życia. Zostali bez dachu nad głową i dopiero przygarnięci przez sąsiadów, zdecydowali się skierować sprawę do sądu walcząc o swój majątek. Orzekł pan na korzyść ich dzieci, a później został pan honorowym członkiem stadniny koni, którą prowadziła ta rodzina. Pańskie dzieci chodzą tam na zajęcia, tak?
- Nie ma związku.
- O, to ciekawe, proszę posłuchać...
    Drzwi do gabinetu niespodziewanie się uchyliły i pojawiła się w nich kobieta, niska, krępa blondynka. Spojrzała na całą trójkę i niepewnie zwróciła się do sędziego:
- Panie Kobushi, za dziesięć minut ma pan rozprawę.
- Proszę odwołać wszystkie sprawy - odezwał się Sasuke niepytany. - Pan sędzia dzisiaj już nie będzie miał czasu.
- Ale... - kobieta zmieszała się i patrzyła wyczekująco na swojego przełożonego. 
- Miriami, mam tu bardzo ważnych gości - mężczyzna próbował zachować twarz i nie przyznał się kim są ci goście. - Jeśli Kobaru ma czas, poproś go o zastępstwo.
- Tak na ostatnią chwilę, to nie wiem czy się zgodzi...
- Zrób o co proszę i zostaw nas samych. 
    Drzwi zamknęły się i Sakura szykowała się, żeby kontynuować tyradę. Uchiha dotknął jej ramienia i nachylił się nad nią.
- Już czas na mnie - szepnął do niej. - Jak skończę to wrócę tu z powrotem. 
    Kiwnęła głową i poczekała aż Sasuke wyjdzie z pomieszczenia. Widocznie nie uznał za koniecznie pożegnanie się z sędzią. 
- Kolega ma coś do załatwienia - usprawiedliwiła go Sakura. - Pozwoli pan, że będę kontynuowała.
- Dużo jeszcze tego zostało? - zapytał wychylając się zza biurka i zerkając na folder rozłożony na jej kolanach. 
- Chyba sam pan najlepiej wie. Nawet jak pan teraz tego słucha, to nie ma pan wątpliwości co do wydanych wyroków? Żadnych wyrzutów sumienia, nic...?
- Wydaje się pani, że na podstawie szczątkowych informacji może pani oceniać moje decyzje? - zapytał uśmiechając się drwiąco. Sakura była nieco zaskoczona, że mężczyzna w ogóle nie wydawał się być przejęty tą sytuacją.
- To są informacje z akt spraw, w których pan orzekał - wyjaśniła. - Nie wymyśliłam sobie tego, a tym bardziej prokurator generalny.
- Pozwoli pani, że coś opowiem o prokuratorze generalnym na którego tak chętnie się pani powołuje - oparł ręce na biurku i splótł palce.
- Słucham - powiedziała uprzejmie. Było jej to na rękę, tym bardziej, że chciała przetrzymać sędziego w jego gabinecie jak najdłużej. Gdyby szybko skończyła, Kobushi mógłby ostrzec prokurator Tokabe, że policjanci z Konoha węszą w sprawie łapówek. Tym samym rozmowa kobiety z Sasuke byłaby zagrożona.
- Senju to przykład człowieka, który pnie się po szczeblach kariery po przysłowiowych trupach - zaczął mówić moralizatorskim tonem. - Został prokuratorem z nienawiści do klanu Uchiha. To był jego główny cel. Wiedział, gdzie się wkręcić, z kim się zakolegować. Uważał się za lepszego od nas wszystkich. 
- Co klan Uchiha ma do tego? - zapytała zaintrygowana tą częścią jego wypowiedzi.
- Chciał załatwiać prywatne porachunki klanu Sejnuu, który nigdy nie akceptował Uchihów i uważał ich za zło konieczne - wyjaśnił sędzia. - Wiedział, że jako prokurator będzie trzymał za gębę policję w Konoha.
- Co to ma do rzeczy? - powtórzyła pytanie, nie rozumiejąc do czego zmierza Kobushi. 
- On nikogo nie lubi i wszystkich wokół podejrzewa o złe uczynki, podczas gdy sam doczłapał się do takiego stanowiska podstępem.
- Przyjmował łapówki? Brał udział w podejrzanych sprawach? Oddawał dzieci w ręce sadystycznych rodziców?
- Prawdopodobnie... - chrząknął zakłopotany sędzia. 
- Pogrąża się pan - powiedziała Sakura prosto z mostu patrząc na niego z politowaniem. Była dużo młodsza od mężczyzny, ale nie potrafiła okazywać mu szacunku, który przysługiwał jego funkcji. - Wywleka pan jakieś teorie z czasów studiów, tylko dlatego, że się nie lubiliście. Prokurator Tobirama cieszy się ogromnym szacunkiem w strukturach policji, a nawet u członków klanu Uchiha.
- A pani skąd wie? 
- Miał pan okazję poznać jedną osobę z tego klanu - Sakura wskazała puste miejsce po Sasuke. - Zapewniam, że pana informacje są mocno nieaktualne - postanowiła mocno nagiąć prawdę, bo akurat jej partner faktycznie nie przepadał za prokuratorem generalnym i vice versa. - Lepiej pan zrobi przyznając się i współpracując.
- To są jakieś żarty - powiedział sędzia cicho do siebie pocierając ręką czoło. 
- Niestety nie - odpowiedziała poważnie. - Doprowadził pan do ruiny setki rodzin czerpiąc z tego korzyści dla siebie. Teraz chciałabym poruszyć temat osoby z którą pan współpracował...
    Drzwi do pokoju ponownie zostały otworzone od zewnątrz. Tym razem do gabinetu weszła prokurator Tokabe, a za nią Sasuke. Kobieta była wyraźnie roztrzęsiona, Sakura zauważyła, że jej oczy były zaszklone od łez. Sędzia Kobushi wstał gwałtownie z krzesła.
- Co jej zrobiłeś? - warknął w stronę Uchihy. 
    Sasuke nie odpowiedział, tylko wyjął telefon z kieszeni, kliknął kilka razy w ekran i odwrócił aparat w ich stronę. Był to fragment nagranej rozmowy z bufetu, którą przeprowadził z kobietą.
- To naprawdę jest do wygrania - usłyszeli głos prokurator. - Wystarczy, że w twojej sprawie będzie orzekał sędzia Kobushi.
- Możesz to załatwić? - zapytał Sasuke. Sakura była pod wrażeniem, że tak szybko udało mu się spoufalić z kobietą. 
- Nie będzie to łatwe, ale możliwe.
- Po prostu podaj cenę.
    Przez chwilę było słychać szelest i stukanie długopisu o stolik, a po chwili szuranie. Oczywistym było, że nie możne podać ceny ustnie.
- Bez problemu - zapewnił ją Uchiha po chwili. - Nie będziecie mieli przez to kłopotów?
- Jesteśmy dobrze zorganizowanym zespołem - zaśmiała się kobieta. - To mój mentor od czasu studiów, pomógł mi zdobyć tę posadę. Jesteśmy wobec siebie bardzo lojalni.
- Wydaje się to bardzo ryzykowne w waszym zawodzie.
- Pomagamy każdemu, kto tej pomocy potrzebuje - zapewniła go.
- I za tą pomoc słono zapłaci? - Sakura usłyszała irytację w jego głosie, ale prokurator nie mogła tego poznać i dała się złapać w zastawione przez niego sidła.
- Takie ryzyko musi się opłacać - odpowiedziała i na tym Sasuke zakończył odtwarzanie nagrania.
- Chciałby pan coś dodać od siebie? - zwrócił się do sędziego. Prokurator Tokabe zaczęła spazmatycznie szlochać.
- To wstrętna prowokacja! - ryknął mężczyzna purpurowiejąc na twarzy i waląc pięścią w blat biurka. Sakura aż podskoczyła zaskoczona jego nagłym wybuchem złości. - Za kogo wy się uważacie?! 
- Grożenie nam pięścią może sobie pan darować - powiedział spokojnie Sasuke. - Za chwilę w pana gabinecie pojawią się odpowiednie służby. 
- Tato... - prokurator zrobiła niepewny krok w stronę biurka, ale widząc reakcję mężczyzny stanęła w miejscu jak wryta i spuściła głowę zalewając się łzami.
- Tato? - powtórzyła Sakura. Jednak myliła się co do łączącej ich relacji. Było jeszcze lepiej: nepotyzm w czystej postaci.
- Czy reszta rodziny też siedzi obsadzona na lukratywnych stanowiskach w innych pokojach? - zapytał złośliwie Uchiha. - Może powinniśmy się przejść po korytarzu i zapytać kto jeszcze jest z panem spokrewniony?
- Wystarczy - syknął wściekły Kobushi. 
- Też tak uważam - powiedział Sasuke.

    Oparci o samochód zaparkowany przed budynkiem sądu obserwowali, jak sędzia Kobushi i prokurator Tokabe zostają eskortowani do auta specjalnie sprowadzonego przez Tobiramę na tę okoliczność. Pod sądem zatrzymało się kilkoro gapiów patrząc z zainteresowaniem na całe zajście. Jutro to małe miasto zatrzęsie się od plotek. 
- Nieślubna córka - cmoknęła Sakura popijając gorącą herbatę z automatu. Była ohydna tak samo jak przesiąknięte korupcją sale sądowe. 
- Tym razem nie trafiłaś - skomentował Sasuke chowając ręce w kieszenie kurtki. Był już wieczór i zrobiło się chłodno. Mogli odjechać od razu po skończonym przesłuchaniu, ale nie potrafili sobie odmówić patrzenia, jak łapówkarski duet zostaje zatrzymany. 
- Nie hamowałeś się Uchiha - zwróciła się do niego. Spojrzał na nią z uśmiechem, ale nie tym uroczym. 
- Zapewniałaś mnie, że będę miał pole do popisu, więc to wykorzystałem - przyznał. - Mimo wszystko, uważam, że to było banalne zadanie.
- Teraz czeka cię trochę trudniejsze - powiedziała, a on spojrzał na nią zaciekawiony. - Kolacja z moją rodziną.

- To tutaj - Sakura wskazała palcem drewniany dom na niewielkim wzgórzu. Brama była już otwarta, co oznaczało, że domownicy czekają na gości. Sasuke sprawnie zaparkował na podjeździe i oboje wysiedli z samochodu. Sakura czuła się zestresowana i podekscytowana jednocześnie. Dawno nie widziała się z rodziną, miała im wiele do opowiedzenia, a tu z kolei towarzyszy jej Uchiha. Jej partner będzie miał okazję poznać jej rodziców i babcię, wejść do jej prywatnego świata. Czy to było normalne? Czy pozostałe zespoły z wydziału też poznawały się od tej drugiej strony? 
    Drzwi od domu otworzyły się szeroko rozświetlając werandę ciepłym żółtym światłem bijącym z wnętrza. W ich kierunku wyszła kobieta opatulona w gruby szal. Była wzrostu Sakury i tak samo drobna. Długie, jasnoróżowe włosy miała zapleciony w luźny warkocz. Okulary które nosiła zsunęła z nosa na czubek głowy. 
- Cześć mamo - przywitała się Sakura podchodząc do niej i wpadając w jej ramiona. - Udusisz mnie.
- O to nie trudno, kiedy jesteś taka chuda - odpowiedziała kobieta. - Dobry wieczór - puściła córkę i wyciągnęła rękę w kierunku Uchihy, a on ją uścisnął. - Miło nam cię gościć Sasuke.
- Dziękuję - odpowiedział.
- Wejdźmy do środka - zaproponowała Mebuki. - Wieczory są już bardzo chłodne, prawda?
- Prawda - przyznała Sakura, przyjmując na siebie odpowiedzialność odpowiadania na większość pytań niezaadresowanych do konkretnej osoby. - Gdzie moje dwa skarbeczki, słońca najpiękniejsze? - rozejrzała się po przedpokoju za swoimi pupilami.
- Kizashi, wypuść je już! - krzyknęła kobieta przechodząc w głąb domu. Po chwili, słychać było skrzypnięcie drzwi na piętrze i stukot pazurów po drewnianych schodach, kiedy szybkim susem doskoczyły do Sakury dwa śnieżnobiałe samojedy niemalże powalając ją na podłogę. 
- Aach, wy potwory! - Sakura starała się głaskać ucieszone psy, ale one co chwila podbiegały do niej polizać ją po twarzy, to znowu kładły się na plecach wystawiając miękkie brzuszyska do pieszczenia. W końcu, kiedy przywitały się ze swoją panią podeszły do Uchihy i zaczęły go obwąchiwać. - Nie są groźne - zapewniła go, kiedy wyciągnął rękę w ich stronę.
- Zauważyłem - powiedział i pogłaskał jednego po łbie. 
- Rozgość się Sasuke - Mebuki zwróciła się do Uchihy nie zwracając uwagi na Sakurę, która była zajęta psami. - Trochę minie zanim cała trójka się uspokoi.
    Sakura kątem oka obserwowała jak Sasuke z uwagą rozgląda się po wnętrzu domu. Zajrzał najpierw do kuchni, która połączona z ogromnym salonem stanowiła parter. Schody prowadzące na pierwsze piętro miały swój początek właśnie w kuchni. Uchiha przeszedł do salonu i podszedł do kominka, w którym palił się ogień. Sakura zauważyła, że przygląda się zdjęciom. Podniosła się z podłogi i podeszła do niego.
- Wszystko co zobaczysz na fotografiach jest ściśle tajne i nie może wyjść poza próg tego domu - zażartowała. 
- Szkoda, bo miałem zamiar cyknąć telefonem zdjęcie tej pyzy - wskazał palcem jedną ramkę, w którą włożona była podobizna małej Sakury. - Macie bardzo ładny dom.
- A dziękuję - uśmiechnęła się na komplement z jego strony. - Twoje mieszkanie również mi się podoba.
- Ja nie lubię tej swojej klitki - przyznał. - Wolę przestronne wnętrza. 
- Sakura, nałóż ryżu do misek - ich rozmowę przerwała Mebuki. - Idę na górę odciągnąć ojca od pracy. Do czego to podobne, żeby nie przywitać się z gościem...
- A gdzie babcia? - zapytała Sakura matkę.
- Na spotkaniu kółka ogrodniczego - odpowiedziała kobieta wchodząc po schodach. - Powinna wrócić lada chwila. Kizashi!
- Zapraszam do stołu - powiedziała Sakura wskazując kuchnię ręką. Jej psy nie odstępowały jej na krok, więc czasami któryś podszedł jej pod nogi i prawie się potykała. Uchiha bez słowa usiadł na krześle z brzegu, a ona zajęła się tym, o co prosiła ją matka. Jej stres spotęgował się bardziej, kiedy już byli w środku. Chciała, żeby obecność Sasuke w jej domu upłynęła mu przyjemnie i żeby nie był stawiany w jakiejkolwiek niekomfortowej sytuacji. Nie wstydziła się swojej rodziny, ale zdawała sobie sprawę, że być może w jego odczuciu będą zachowywali się za bardzo swobodnie. 
    Czuła na sobie jego spojrzenie, kiedy odwracała się z napełnionymi miskami. Rozstawiała sprawnie naczynia na stole próbując zapanować nad drżeniem rąk. Co mi jest do cholery?, irytowała się sama na siebie. To TYLKO Uchiha w moim domu, to TYLKO na jedną noc, to NIC nie znaczy, powtarzała sobie w myślach. Stawiając półmisek z rybą przez przypadek dotknęła palcem jego dłoni. Za szybko chciała cofnąć rękę i przechyliła naczynie zsuwając dwa płaty potrawy na stół.
- Haruno, czy mi się wydaje, czy ty jesteś zestresowana? - odezwał się Sasuke, kiedy Sakura sięgnęła po ścierkę. Widelcem włożyła z powrotem rybę na talerz i przetarła blat wilgotną ścierką.
A żebyś wiedział głąbie, pomyślała.
- Nie jestem - skłamała. - A ty?
- Czemu miałbym być? - zapytał zdziwiony. Spojrzała na niego i faktycznie był zupełnie wyluzowany w przeciwieństwie do niej. Czym miałby się denerwować? Przecież to była zupełnie niezobowiązująca wizyta u obcych mu ludzi. Jej rodzice nie zostaną w przyszłości jego teściami.
    Od konieczności odpowiedzi wyrwały ją psy, które nagle pobiegły w stronę drzwi wejściowych do domu. Jako pierwsze wyczuły, że zbliża się kolejny domownik. Widząc w tym swoją okazję Sakura przeszła do przedpokoju czekając aż jej babcia wejdzie do środka. Kiedy już się spotkały, padły sobie w ramiona. Sakura pomogła jej zdjąć ciężki płaszcz i podała kapcie. Poprowadziła babcię do kuchni chcąc przedstawić jej gościa.
- Och, to on? - zapytała szeptem kobieta. - Mówiłaś, że jest bardzo poważny, a nie wygląda.
    Sakura przeniosła spojrzenie na Uchihę, którego twarz była niemalże łagodna. Faktycznie, w rozmowach z rodziną przestawiała go raczej jako szorstką osobę.
- Dobry wieczór - przywitała się podchodząc do Sasuke, który wstał z krzesła. - O matko, jaki jesteś wysoki! Sasuke, tak?
- Dobry wieczór - odpowiedział. - Tak, dokładnie.
- Miło nam cię gościć - zapewniła go z uśmiechem, na co Uchiha kiwnął tylko głową. 
- Nie domyłeś tu palca - słychać było głos Mebuki, która schodziła z góry z mężem. - O tu, tego. Nie, zobacz, masz tu niebieską farbę. Och, więc jesteśmy w komplecie - spojrzała na nich wszystkich, kiedy wróciła do kuchni. - Sasuke, przepraszam za ten chaos, ale tak to u nas właśnie wygląda. Przywitaj się - pchnęła delikatnie męża w stronę gościa.
    Kizashi, podszedł do Uchihy i wyciągnął rękę w jego kierunku. Sakura zauważyła, że jej ojciec jest niewiele niższy od Sasuke. Na pewno był chudszy, ogólnie mniej postawny i na ciemnych blond włosach widać było już siwe przebłyski. Rękawy swetra miał jak zwykle podwinięte, kiedy pracował. Na jego odsłoniętej skórze widać było ślady farby.
- Kizashi Haruno - przedstawił się oficjalnie. 
- Sasuke Uchiha - uścisnął wyciągniętą dłoń. 
- Mam nadzieję, że nie ubrudziłem cię resztkami farby.
- Nie wygląda na to - odpowiedział Sasuke.
- Dobrze, siadajmy już, bo zaraz wszystko będzie zimne - zarządziła gospodyni i wybrała miejsce obok gościa.
    Sakura usiadła na przeciwko Uchihy mając po swojej prawej stronie babcię. Ojciec zajął honorowe miejsce na szczycie stołu, ściskając dłoń Sakury w niemym przywitaniu. Nigdy nie był zbyt wylewny. Mebuki podniosła talerz wieprzowiną i zaczęła nakładać porcję Sasuke. 

    Kolacja mijała Sakurze w przyjemnej atmosferze. Głównie odpowiadała na pytania stęsknionej rodziny, czasami tylko wywołując partnera do odpowiedzi. Uchiha jak zwykle odpowiadał krótko i rzeczowo, nie rozwodząc się nad żadnym tematem dłużej niż to było konieczne. Mebuki ciągle dokładała mu na talerz różnych potraw, proponując, żeby wszystkiego skosztował. 
- Mam nadzieję, że lubisz pomidory? - upewniała się niemalże co do każdego składnika kolacji. 
- Bardzo - odpowiedział. Jadł wszystko, co przygotowała pani domu. Sakura uśmiechała się na te scenki, bo widziała, że matka jest w swoim żywiole. Nie mogła sobie tylko przypomnieć, czy wobec Kento zachowywała się tak samo, ale uznała, że najprawdopodobniej tak.
- Szkoda, że nie udało ci się przyjechać ostatnim razem - odezwała się seniorka rodziny. - Tak pięknie zakwitły mi byliny w ogrodzie.
- Nie mogłam babciu, przepraszam - Sakurze zrobiło się smutno, bo nieuchronnie prowadziło to do tematu, który w końcu musiała poruszyć. 
- Często zdarzają się takie nieprzewidziane sytuacje w pracy? - zapytał Kizashi zwracając się do Sasuke. Uchiha spojrzał na Sakurę, jakby chciał się upewnić, czy chce, żeby kontynuował ten wątek. Mrugnęła do niego, dając mu zielone światło w tym temacie.
- To dosyć powszechne w naszym zawodzie - odpowiedział w końcu. - W miarę możliwości staramy się dostosować i pomagać sobie nawzajem.
- Sakura, znowu zmieniłaś samochód, czy to auto Sasuke? - odezwała się Mebuki. 
- Naruto - odpowiedziała i upiła łyk wody gotowa na dalsze gradobicie pytań. - Mój nie nadawał się już do jazdy.
- Ten, który ostatnio kupiłaś? - zdziwił się ojciec. - Naprawdę, co za gnioty teraz produkują - pokręcił głową z dezaprobatą. - Weź go na lawetę i przywieź tutaj. Yato na niego spojrzy.
- Tato, to nie kwestia tego, że wymaga naprawy... - Sakura potarła nerwowo dłonią czoło nie wiedząc jak na spokojnie podejść do tego tematu. Dlaczego rozwiązania nie spadają z sufitu?
- To co się stało? - dopytywał Kizashi.
- Już nie męcz jej pytaniami - upomniała go żona. - Widzisz, że nie chce o tym mówić. Zaparzę herbatę i przejdziemy do salonu? - zaproponowała wstając od stołu i nie czekając na niczyją odpowiedź podeszła do kuchenki podpalając palnik pod czajnikiem.
- Chcę tylko wiedzieć, czy wszystko w porządku... - mruknął ojciec.
- Mamo, pani Ogome do ciebie idzie - odezwała się Mebuki patrząc przez okno. Babcia wstała nadzwyczajnie szybko jak na swój wiek, ale nim zdążyła dojść do przedpokoju usłyszeli otwierające się drzwi i szczebiot od progu:
- Droga Kaede, macie gości? Czyżby to Sakura przyjechała?
    Zanim ktokolwiek zdążył się odezwać, albo zareagować, pani Ogome stała już na końcu korytarza i lustrowała wszystkich obecnych w kuchni.
- Dobry wieczór - przywitała się, po czym jej oczy powędrowały ku Sasuke. - Nic nie mówiłaś, że twoja wnuczka ma takiego przystojnego narzeczonego. Doprawdy...
    Sakura parsknęła śmiechem w szklankę, którą właśnie podniosła do ust. Nawet opanowany do perfekcji Sasuke był zaskoczony. 
- Chodź, dam ci te cebulki tulipanów o które prosiłaś - babcia zwinnie wykonała zwrot na koleżance, która już kroczyła z wyciągniętą ręką w stronę Uchihy. 
- Nie przedstawisz mnie? - zdziwiła się kobieta cofnięta do przedpokoju.
- Ach, to stryjeczny bratanek mojej kuzynki od strony siostry mojej matki... - usłyszeli głos Kaede. - Uważaj, bo ślisko na schodach...
    Dalszą rozmowę przerwał dźwięk zamykanych drzwi i w kuchni zrobiło się cicho. Kizashi odchrząknął zakłopotany, a rozbawiona Mebuki podparła się pod boki.
- Powinniście przyjąć panią Ogome do pracy w policji - powiedziała do Sakury i Sasuke. - Nikt tak nie wywęszy sensacji jak ona.

    Kiedy w końcu udało się opanować chaos towarzyszący kolacji, wszyscy zasiedli przed kominkiem w salonie. Pani domu zaparzyła herbatę i przyniosła różne łakocie. Babcia wróciła, kiedy udało jej się pozbyć upierdliwej sąsiadki, ale nie towarzyszyła im podczas odpoczynku po posiłku. Przepraszając Sasuke, wytłumaczyła się zmęczeniem i poszła do swojego pokoju. Sakura nawet wolała, żeby nie słuchała tego, co właśnie zamierzała powiedzieć. Mogło to być dla niej zbyt wstrząsające, a za nic na świecie nie chciałaby, żeby babcia źle się przez to poczuła.
    Upiła łyk gorącej herbaty i dostawiła filiżankę na spodek. Zauważyła, jak siedzący obok niej na sofie Uchiha spojrzał na nią wyczekująco. Widocznie przeczuwał, co zamierza teraz zrobić.
- Słuchajcie, jeśli chodzi o samochód - zaczęła, żeby zwrócić na siebie uwagę rodziców. - To nie jest tak, że on się zepsuł.
- Ukradli ci? - zapytała Mebuki.
- Został rozwalony podczas wybuchu - powiedziała w końcu. Kizashi wyprostował się w fotelu, a Mebuki zakryła usta dłonią. - Tego dnia, kiedy miałam przyjechać, okazało się, że mam bombę pod siedzeniem - kontynuowała dalej patrząc na przerażonych rodziców. Sasuke zmienił pozycję i oparł łokcie na kolanach słuchając jej opowieści. Sakura powiedziała wszystko po kolei, tak jak miało to miejsce. Nie ominęła również decydującej roli Uchihy w tej sytuacji i, że tylko dzięki niemu ona jeszcze żyje. 
    Skończyła mówić czując jak drży na całym ciele widząc ich reakcję. Mebuki wytarła mokre od łez oczy rękawem swetra, a Kizashi patrzył na córkę jak otępiały. Sakura czekała na jakiś komentarz z ich strony, ale nie padło żadne słowo. Słychać było tylko trzaskający ogień w kominku i sapanie dwóch psów leżących przy drzwiach prowadzących na ogród.
- Miałam wam w ogóle o tym nie mówić, ale uważam, że zasługujecie na prawdę - odezwała się ponownie. Zobaczyła jak ojciec nadal milcząc, wstaje z fotela i podchodzi nie do niej, ale do Uchihy. Z poważną miną, jakiej nigdy u niego nie widziała, wyciągnął rękę w stronę Sasuke.
- Nigdy nie zapomnę tego, co zrobiłeś dla naszej córki - powiedział. Uchiha wstał i uścisnął dłoń, widocznie uznając, że nie ma czego dodawać, ani komentować. Kizashi odwrócił się sztywno i podszedł do braku, gdzie stał alkohol. Ustawił cztery szklanki i nie pytając nikogo o chęć napicia się, rozlał whisky do przyszykowanych naczyń.
    Mebuki wyciągnęła rękę i ścisnęła mocno ramię Sakury, jeszcze niezdolna, żeby cokolwiek powiedzieć. Po chwili ona również wstała i podeszła do Sasuke, ale zdobyła się na inny gest i po prostu go przytuliła.
- Jesteś u nas zawsze mile widzianym gościem - wychrypiała wypuszczając go z objęć. Patrzyła wprost na niego i lustrując go szmaragdowymi oczami próbowała się uśmiechnąć. - Mamy ogromne szczęście, że byłeś wtedy przy niej. Nigdy ci się nie odwdzięczymy. 
- To naprawdę... - zaczął Sasuke, ale mu przerwała:
- Nie wyobrażam sobie, co musieli czuć twoi rodzice, kiedy się o tym dowiedzieli. Zdobyłeś się na poświęcenie tak wielkie, że to przerasta moje najśmielsze wyobrażenie, jako matki.
- Napijmy się - Kizashi podszedł do nich z napełnionymi szklankami. Każdy wziął od niego szkło. Sakura widziała, jak rodzice jednym ruchem opróżniają zawartość naczynia. - Dolać ci? - zapytał żonę, a ta pokiwała głową.
- Zostawić was samych? - zaproponowała Sakura. Atmosfera mocno się zagęściła i wiedziała, że rodzice muszą przetrawić informację, jaką usłyszeli. Nie chciała też, żeby Uchiha był w to jeszcze bardziej wmieszany i czuł się zakłopotany. 
- Dajcie nam chwilę, dosłownie piętnaście minut - poprosiła Mebuki.
    Sakura i Sasuke odstawili swoje pełne szklanki na ławę. 
- Chodź, pokażę ci piętro - szarpnęła delikatnie Uchihę za rękaw bluzy. Nie byli tu teraz potrzebni.

- To mój pokój - otworzyła przed nim drzwi. 
- Czas się tu chyba zatrzymał - powiedział rozglądając się.
- Rzadko przyjeżdżam do domu - usprawiedliwiła się. Podeszła do okna i uchyliła je, bo od nadmiaru emocji było jej duszno. Przysiadła na parapecie wyłożonym poduszkami i obserwowała Uchihę krążącego powoli po pomieszczeniu. Miała nadzieję, że z rodzicami będzie wszystko w porządku po tych rewelacjach. Ona już zaakceptowała i przetrawiła tamte wydarzenia, ale im może być bardzo ciężko.
- Słuchaj, nie miałam zamiaru wciągać cię w rodzinne dramaty - zwróciła się do Sasuke. - Planując wyjaśnienie im tamtej sytuacji nie wzięłam pod uwagę, że może nie chcesz być przy tym obecny. Czułeś się zakłopotany?
- Nie - odpowiedział i podszedł, żeby usiąść obok niej. Sakura przesunęła się robiąc mu miejsce. - Rozumiem ich, bo widziałem przez co przeszli moi rodzice po śmierci Itachiego i po moim ostatnim wypadku. Wiem, że rozmawiałaś z moją matką w szpitalu.
- Powiedziała ci? - wypaliła, zanim doszło do niej, że to głupie pytanie.
- Nie, podsłuchiwałem stojąc za drzwiami - spojrzał na nią z ukosa. - Przyjęłaś, że ten wypadek to twoja wina, a przecież tak nie było.
- Okropnie się z tym czułam, że mi podłożyli ładunek i wyszłam z tego cało, a ty leżałeś w śpiączce. Bardzo bałam się rozmowy z komendantem i potem z twoją matką. Naprawdę byłam gotowa na każdą reakcję z ich strony.
- Rozczarowali cię?
- Trochę - uśmiechnęła się smutno patrząc na jego spokojną twarz. Kiwnął głową, jakby wiedział co ma na myśli.
- Tu widać zasadniczą różnicę między naszymi rodzinami - zaczął jej wyjaśniać. - My po każdej takiej sytuacji wstajemy, otrzepujemy się i zastanawiamy się, co wydarzy się następnym razem. Nie twierdzę, że to jest dobre podejście. Okres przeżywania i analizowania wszystkiego, co związane z zagrożeniem życia mamy już dawno za sobą. Twoi rodzicie takie akcje widzieli prawdopodobnie tylko w telewizji i do głowy im nie przyszło, że coś takiego może spotkać ich jedynaczkę.
- Chyba powinnam oswoić ich z myślą, że naprawdę kiedyś coś może mi się stać - powiedziała Sakura.
- Myślę, że dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek wcześniej zdali sobie z tego sprawę - zauważył słusznie.
    Umilkła rozważając jego słowa. Ostatnio zaskakiwał ją swoimi trafnymi przemyśleniami. W końcu mogła czerpać pełnymi garściami z jego doświadczenia. 
- Kto by pomyślał, że masz tyle mądrych rzeczy do powiedzenia.
- Nie lubisz przyznawać mi racji, prawda? - spojrzał na nią. 
- Cały czas próbuję się przełamać - odpowiedziała z uśmiechem.
    Na zewnątrz zerwał się gwałtowny wiatr, który wlatywał przez uchylone okno. Porywisty podmuch zmierzwił Sakurze włosy, które zaczęły muskać ją po twarzy. Przymknęła instynktownie powieki, żeby ochronić oczy. Sięgnęła ręką, żeby odgarnąć niesforne kosmyki, ale poczuła dotyk innej dłoni koło ucha. Nie chciała otwierać oczu, żeby nie psuć tej chwili. Przez ułamek sekundy była pewna, że to jej wyobraźnia płata jej figle. Poczuła jak czyjaś siła napiera na okno i zamyka je. Odważyła się uchylić powieki i przekonała się, że to wszystko dzieje się naprawdę. Sasuke lekko pochylony w jej stronę zaczesywał jej włosy za ucho. Był przy tym poważny, nie zdradzał ani jeden emocji. Żadnej. Sakura patrzyła na niego jak zahipnotyzowana, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu, myśli, słowa. Nie potrafiła ani odtrącić, ani przytrzymać jego dużej, ciepłej dłoni koło jej twarzy. 
- Już w porządku - szepnęła, kiedy odzyskała głos w gardle. Uchiha powoli opuścił swoją rękę, a ona poczuła się tym bardzo rozczarowana. Zepsuła ten intymny moment między nimi. 
    Rozległo się ciche pukanie do przymkniętych drzwi jej pokoju. Oboje odwrócili się do źródła dźwięku. 
- Mogę wejść? - zapytała Mebuki.
- Tak - Sakura odchrząknęła. Do pomieszczenia weszła jej matka już wyraźnie uspokojona. 
- Sasuke, twój pokój jest już przygotowany, jeśli zechciałbyś odpocząć - zwróciła się do gościa.
- Chętnie - Uchiha wstał z parapetu i wyszedł z pokoju za matką Sakury. Na nią nawet nie spojrzał, a ona siedziała bez ruchu próbując opanować trzepoczące w piersi serce.

_________________________________________________

Doczekaliście się w końcu, co?
Trochę przymarudziłam z pisaniem. Na początku zupełnie mi nie szło i jak się potem okazało, ogarnęłam 3/4 rozdziału w dwa dni. Nie jestem jakoś za bardzo zadowolona z tego co wyszło. Czy Waszym zdaniem ta historia nie wlecze się już za bardzo? Trochę się boję, że wyjdzie z tego telenowela na 500 rozdziałów. Może jednak za dużo tych wątków, za bardzo się rozwlekam...? Kurczę, naprawdę nie jestem pewna.
Uprzedzam ewentualne wątpliwości: nie wiem jak działają sądy w Japonii. Trochę bazuję na tym co podpowiedziało Google, trochę przedkładam to na nasze polskie realia. Nie mam o tym pojęcia, to fikcja w najczystszej postaci.
Rodziców Sakury opisałam zupełnie inaczej niż w anime. Tam ich postacie i charaktery bardzo mi się nie podobały, więc wymyśliłam im całkiem nowe twarze i osobowości. Mam nadzieję, że nie będzie Was to bardzo razić.
I na koniec jak zwykle dziękuję za cierpliwość i doping. Serce mi rośnie, jak widzę Wasze komentarze pod każdym rozdziałem! Jesteście super i cieszę się, że Was mam (jeśli mogę tak powiedzieć).

Do nastęnego!



https://pl.pinterest.com/pin/271201208801451066/

 

Komentarze

  1. Jeeeeezu!!
    Jak możesz mieć wątpliwości tworząc takie cuda?!
    Boże czemu on jej nie pocałował?! ale mam banana na twarzy!! 😀
    Rozdział strasznie mi się podobał, przyjemnie się czytało, lubię te Twoje wątki, wiesz? To sprawia, że opowiadanie NIE JEST nudne, przewidywalne, jak flaki z olejem. Tu dzieje się cały czas coś nowego, ciekawego, trzymasz nas w niesamowitym napieciu i za to kłaniam Ci się kobieto. Będę to czytać i czekać na rozdziały nawet jakbyś ich 600 zaplanowała, bo tak mnie to wciągnęło.
    Uwielbiam stworzoną przez Ciebie relacje SasuSaku, uwielbiam wątek przyjaźni/koleżeństwa z Ino, cieszę się, że nie zapominasz o drugoplanowych postaciach, że one mają dalej swoje miejsce w Twojej sztuce, a i dochodzą nowe!
    Kocham wątek policyjny, każdą ich sprawę, którą rozwiązują. Dobra książka musi być długa. Osobiście nie przepadam za krótkimi opowiadaniami, bo zawsze czuję niedosyt. Wolę dłuższe, zdecydowanie bardziej rozbudowane, a Twoje takie jest, dalej trzyma w napięciu i dalej niecierpliwie na nie czekam i myślę co nowego dla nas stworzysz, jak to poprowadzisz i jeszcze nigdy się nie zawiodłam i jestem pewna, że nie zawiodę.
    Świetnie przedstawiłaś rodziców Sakury, czytając o kolacji z jej rodzicami, od kiedy przekroczyli próg domu przeżywałam tak samo jak nasza bohaterka hahahah, a przy scenie w jej pokoju po prostu czułam jak m się gorąco robi i mówię "pocałuje ją!!!!" a tu kij 😆 ale to nie znaczy, że to źle, tylko myślę, że to zaplanujesz z bombą, to będzie coś co nas rozłoży na łopatki, a na takie sceny warto czekać.
    Jestem ciekawa co takiego wymyślą rodzice Sakury po swojej krótkiej naradzie, strach o córkę, ale oby nie kazali jej rezygnować z pracy 😱 choć patrząc po charakterach jakie im nadałaś, to raczej mało prawdopodobne. Widzą, że ma Saska super bohatera przy sobie więc może jakoś to przetrawią, ewentualnie Kizashi weźmie go na męska, długą rozmowę i wygłosi poemat żeby się jego córeczką opiekował.
    Rozdział jest WSPANIAŁY!!
    Sasuke chyba zaczyna coś do niej czuć skoro zdobywa się na takie gesty, jak na zamkniętego człowieka, to śmiałe, teraz i w poprzednim rozdziale... Nie mogę się doczekać co będzie w kolejnych!
    No proszę, mi koledzy z pracy nie zakładają włosów za ucho, coś musi być na rzeczy. 😀
    To było wspaniałe, piękne i takie niewymuszone i to jest najcudowniejsze w ich relacji,ze rozwija się naturalnie, powoli, a nie od razu wymienianie się ślina i łóżko.

    Pewnie walnęłam dużo byków pisząc komentarz na świeżo i z telefonu, ale musiałam. Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział, więcej wiary w siebie! My tu mocno w Ciebie wierzymy, kibicujemy i czekamy na rozwiązanie spraw i piękny (ale nie szybki) koniec. A jak nie dokończysz opowiadania to znajdę Cię i mi opowiesz co miałaś w planach. 😆

    Lecę czytać od początku, a Tobie życzę wszystkiego co najlepsze i pozbądź się tych okropnych wątpliwości bo one są kompletnie nieuzasadnione, Twoje opowiadanie jest moim numerem jeden, a trochę ich przeczytałam. :)
    Do następnego. ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Onihime, dzięki za komentarz i słowa otuchy :) chyba dopadł mnie mały kryzys twórczy, dlatego wydaje mi się, że to trochę traci sens. Piszę już ponad dwa lata i skończyć nie mogę. Muszę pomyśleć jak to sobie w końcu dobrze zaplanować i pisać bardziej systematycznie. Najlepiej mi się pisze zaraz po opublikowaniu nowego rozdziału, bo jestem uskrzydlona Waszymi opiniami :) co do fabuły to oczywiście nie zdradzę nic ani jednym słowem, ale myślę, że będziecie zadowoleni
      Ściskam!

      Usuń
  2. Nawet nie wiesz, jak ucieszyłaś mnie tym, że coś się pojawiło! Oczywiście rozumiem jak jest z chęcią pisania, weną, a czasami samym zmuszeniem się, aby zasiąść i coś napisać. Rozdział bardzo przyjemny (pomimo wizyty u oblecha :x). Uwielbiam te małe gesty, które Sasuke kieruje w stronę Sakury. Ciekawie też opisałaś jego relacje z Nejim. Niby coś takie trywialnego, a jednak miał swój klimat.

    Na końcu i przede wszystkim uwielbiam Cię i ten rozdział ze względu na Somojedy <3 Jestem psiurą i kocham całym serduszkiem wszystkie pieśki <3 A jeżeli chodzi o te białe chmurki, to rozumiem ich zachowanie, ponieważ jestem madką malamuta i wiem, jak zachowują się psy północy (nie odstępują cię na krok) *_*

    Nie miałabym nic przeciwko, aby to opowiadanie trwało 500 rozdziałów ^.^
    Uważam, że jeżeli jest ciekawie napisane i ma logizne połączenie (a Kosmos jak najbardziej ma) to tylko wielki plus :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przybijam piątkę jako psiura!
      Dzięki za komentarz! :)

      Usuń
  3. Obiecuje napisać dłuższy komentarz następnym razem, bo dopiero wróciłam z pracy xD ale boziuuuu, SAMOJEDY A A Aaaaaa jestem pańcią białego stwora, dlatego ta historia jeszcze głębiej wniknęła w moje serduszko.
    Czy historia jest przydługa? To zależy, czy zależy ci na slow-burn :p Ja bym chętnie poczytała coś niecoś o intymnej relacji dwóch policjanow, między którymi wytworzyłas taką chemię :D Jednak to moja osobista preferencja, no pressure, przyjmę wszystko spod twojego pióra, choćby miało tysiąc rozdziałów.
    Btw masz może discorda? Lub można się jakoś z tobą skontaktować (ofc w sprawie opowiadania)?
    Udanego tygodnia! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zebrało się tu całkiem sporo grono wielbicieli psów :D
      Dziękuję za komentarz i nieważne czy super długi, czy jedno zdanie - doceniam każdy.
      Nie korzystam z mediów społecznościowych, ani nie ma mnie na tych dużych serwerach typu discord. Jeśli chcesz się ze mną skontaktować możesz to zrobić za pomocą maila: arikahsika@gmail.com

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz.
Spam w komentarzach będzie od razu usuwany.