Rozdział trzydziesty ósmy

    Sakura obudziła się z myślą, że to cudownie spać w swoim łóżku. Dawno nie czuła się tak wyspana, więc miała dobry humor. Dzień odpoczynku na pewno pozwoli jej się zregenerować po ostatnich wydarzeniach. Poprzedniego dnia obiecała sobie, że pierwsze co zrobi to pójdzie do fryzjera, żeby zdjął jej ten okropny kolor z włosów. Próbowała sama go zmyć, ale po kilku próbach efektem końcowym był rudy odcień. Zadzwoniła do zaufanej fryzjerki i udało jej się wcisnąć w tak zwanym międzyczasie.
- O matko, kto ci to robił? - zapytała, kiedy Sakura weszła do salonu i zdjęła czapkę.
- Przegrałam zakład - zaśmiała się Sakura. - Ratuj.
- Nie martw się, poradzimy.
    Na szczęście udało się przywrócić jej naturalny kolor. Nadal w dobrym nastroju Sakura zrobiła zakupy, pokręciła się trochę po mieście zachodząc do księgarni i przed południem wróciła do mieszkania. Przygotowała sobie posiłek, podlała kwiaty, ale z tyłu głowy ciągle myślała o tym, żeby skontaktować się z Kento w sprawie jego rzeczy. Nie chcąc tego dłużej odwlekać, chwyciła telefon i wybrała numer byłego narzeczonego.
- Słucham - przywitał ją chłodno.
- Cześć, chcę wiedzieć o której dzisiaj będziesz - powiedziała bez zbędnych uprzejmości.
- Kończę dyżur o dziewiętnastej. Możesz poinformować ochroniarza.
- Do zobaczenia - pożegnała się i rozłączyła. 
    Zastanowiło ją to, co powiedział. Miał na myśli Sasuke? Przypomniała sobie, że lekarz coś takiego kiedyś już zasugerował. To było wtedy, kiedy Uchiha interweniował w ich rozmowę przed kamienicą. Nie pomyślała o tym, żeby podczas wizyty Kento towarzyszył jej ktoś jeszcze, zwłaszcza Sasuke. Został już wystarczająco wciągnięty w jej sprawy osobiste. Była pewna, że sama poradzi sobie z byłym narzeczonym, w końcu jest policjantką.
    Stresowało ją spotkanie z Kento, ale już naprawdę trzeba było to definitywnie zakończyć. Mając w mieszkaniu jego rzeczy, czuła że on nadal jest w jakiś sposób częścią jej życia. Tego nie chciała. Żeby spędził u niej jak najmniej czasu, weszła do sypialni i wyrzuciła wszystkie ubrania lekarza na łóżko. To samo zrobiła z pozostałymi szpargałami z łazienki. Ostatnie co naszykowała, to pierścionek zaręczynowy, który położyła na wierzchu niewielkiego stosu.

    Skończyła sprzątać kuchnię i ostatnie co jej zostało, to wytarcie kurzu z mebli. Otarła pot z czoła, bo solidnie się przyłożyła. Pomimo, że była lekko ubrana, to zgrzała się przy pracy. Na zewnątrz było już ciemno i śnieg zaczął bardzo gęsto sypać. Sakura miała nadzieję, że Kento nie wymówi się utrudnieniami komunikacji miejskiej i przyjedzie na czas. Co jakiś czas zerkała na telefon komórkowy, żeby sprawdzić, czy nie ma wiadomości od lekarza. Czas ich spotkania zbliżał się nieubłagalnie i za kilkanaście minut powinno już być po wszystkim. W końcu naprawdę odetchnie.
    Podeszła do wysokiej półki z książkami. Uświadomiła sobie, że nie robiła porządków w woluminach od kiedy skończyła szkołę policyjną. Większość z nich nie była jej już potrzebna, więc wpadła na pomysł, że zaniesie je do biblioteki miejskiej. Stare notatki przechowywane w ozdobnych pudełkach postanowiła wyrzucić. Postawiła sobie krzesło, żeby sięgnąć po kartony stojące najwyżej, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Zawahała się przez sekundę, czy otworzyć, ale szybko skarciła się za swoją bezmyślność. Przekręciła zamek i przywitała niemile widzianego gościa.
- Punktualnie - zauważyła. Kento był w całości oblepiony śniegiem. Otrzepał się szybko i wszedł do środka. Miał przy sobie dużą torbę podróżną.
- Straszny mróz - powiedział ściągając buty i płaszcz. - Gdzie Uchiha? - zapytał rozglądając się po mieszkaniu.
- Dybie na ciebie w sypialni - odpowiedziała zirytowana. - Idź, przekonaj się. 
    Odwrócił się w jej kierunku i uśmiechnął się złośliwie. Sakura zauważyła, że lekarz ma siniaki na szyi, jakby ktoś go mocno ścisnął. Kento niespecjalnie starał się ukrywać obrażenia, bo trzy górne guziki od koszuli miał rozpięte. Nie zamierzała pytać co się stało, żeby nie prowokować go do zwierzeń, których nie chciała słuchać. 
- Znowu? - prychnął. 
- Weź swoje rzeczy - ucięła Sakura, bo zaczęło robić się dziwnie, a Kento stawał się coraz bardziej nerwowy. - Jeśli możesz to pośpiesz się.
- Spoko - mruknął i odszedł w kierunku sypialni.
    Sakura zastanawiała się jaką pozycję przyjąć: czy pójść za nim do pokoju i stać nad nim wywierając presję, czy wrócić do porządkowania książek. Szybko zdecydowała się na to drugie, więc podeszła do biblioteczki i wspięła się na krzesło. Ściągnęła trzy pudełka i postawiła je na podłodze. Zdmuchnęła nagromadzony kurz na wieku i uchyliła je. Przewertowała stare notatki, zeszyty, nawet znalazły się płyty CD z treningów sztuk walki. Słyszała jak w sypialni Kento pakuje się do torby i miała nadzieję, że za chwilę już wyjdzie z jej mieszkania. Podsunęła sobie kolejne pudełko i powtórzyła czynność oddzielając rzeczy potrzebne od bezużytecznych. Zauważyła białą teczkę na dnie kartonu. Zadziwiła się, ponieważ wszystkie ważne dokumenty trzymała w komodzie, ale ostatecznie uznała, że mogła ją tam włożyć "na chwilę", która przedłużyła się do roku. Otworzyła folder i wyjęła spory plik dokumentów. Sakura wstała z podłogi, żeby rozprostować nogi czytając to, co wpadło jej w ręce. 
    Momentalnie zaschło jej w ustach. Odniosła wrażenie, że zapomniała jak się oddycha, bo przez chwilę stała wstrzymując powietrze. Pierwsza, druga, trzecia kartka... Nie, to przecież niemożliwe.
- Miłe, że nie zapomniałaś o pierścionku - odezwał się Kento wychodząc z pokoju z torbą przewieszoną przez ramię. Nie odezwała się do niego. Podniosła głowę i spojrzała na lekarza zupełnie nie znajdując słów, jakich mogłaby użyć w tej sytuacji. - Coś tak zbladła?
- Co... co to jest? - wydukała pokazując co trzyma w ręce. Lekarz zrzucił bagaż, który z łoskotem spadł na podłogę i również pobladł. Wyglądał na bardziej przerażonego niż ona.
- Sakura... - wykonał gest, jakby chciał ją dosięgnąć, ale szybko zrezygnował. - Posłuchaj, to wszystko można logicznie wyjaśnić, tylko daj mi szansę.
- Wyjaśnić? - prawie pisnęła. Nie wiedziała co zrobić. Stali w impasie, jakby każde z nich bało się ruszyć. Widziała, że jest spanikowany i zupełnie nie mogła przewidzieć jak się zachowa. - Jesteś pierdolonym potworem.
    W ułamku sekundy wydarzyło się kilka rzeczy: Kento z furią wymalowana na twarzy rzucił się w jej kierunku. Sakura mocno ściskając papiery w dłoni, wolną ręką złapała za niewielką lampkę stojącą na stoliku przy drzwiach i wyrywając kabel z kontaktu rzuciła nią w kierunku lekarza, który uchylił się w ostatniej chwili. Nie czekając aż do ją dopadnie, ściągnęła swoją kurtkę z wieszaka, zgarnęła telefon i zaczęła wsuwać bose stopy w adidasy, których nie schowała od jesieni, a które były najszybsze do założenia. Odwróciła się w jego kierunku spanikowana i z przerażeniem zauważyła, że Kento przeskakuje przez rozgrzebane pudełka i jest zaledwie dwa kroki od niej. 
    Wybiegła z mieszkania nie trudząc się, żeby zamknąć za sobą drzwi. Biegła po schodach przeskakując nawet po trzy stopnie. Miała kilka sekund przewagi, które w tym przypadku były na wagę złota. Dopiero, kiedy dobiegła do drzwi frontowych kamienicy usłyszała za sobą krzyk Kento. Wypadła na zewnątrz i zarzucając sobie kurtkę na gołe ramiona zaczęła biec w jednym, najbardziej słusznym kierunku. Nie zważała na śnieżycę i mróz. Bała się odwracać za siebie, żeby nie tracić cennego czasu. Ciężko jej było brnąć przez zaspy, ale dawała z siebie wszystko. Kilka razy potrąciła przypadkowych przechodniów, ktoś za nią zawołał, ale nie zwalniała kroku. Modliła się w duchu, żeby lekarz jej nie dogonił. 

- Proszę nie zamykać drzwi! - krzyknęła rozpaczliwie do mężczyzny wchodzącego do klatki apartamentu. Spojrzał na nią zaskoczony, kiedy mijała go w wejściu.
- Goni cię kto? - zapytał, ale ona już biegła po schodach wykrzesując z siebie reszkę sił, jaka jej pozostała. 
    Będąc już na czwartym piętrze pod drzwiami z numerem 18 zastukała kilka razy. Kiedy odpowiedziała jej cisza, ponowiła próbę czując narastającą panikę. Co chwilę oglądała się za siebie, jakby chciała się upewnić, że Kento nie stoi za nią. Dyszała ze zmęczenia i bólu, który owładnął jej całe ciało. Wiedziała, że jest na granicy wytrzymałości. Jeśli zaraz te drzwi się nie otworzą...
- Haruno?
    Sasuke stał w progu lustrując ją spojrzeniem. Nie czekając na zaproszenie Sakura weszła do środka.
- Sasuke, to on... - wyrzuciła z siebie nagle. - Mam tu dowody, to są dokumenty. O matko, on brał w tym udział... Nie wierzę.
- Poczekaj, po kolei - Uchiha zamknął za nią drzwi i odwrócił się w jej kierunku wyraźnie zaniepokojony. - Co się stało?
- Kento! - krzyknęła, bo chciała powiedzieć zbyt wiele rzeczy na raz. Wcisnęła mu papiery, które trzymała w dłoni i które były pomięte i przesiąknięte śniegiem. - On to robił! Był u mnie... ja znalazłam... potem biegłam... Nie wytrzymam tego, nie wytrzymam.
    Sakura z płaczem osunęła się na kolana. Sasuke sprawnie podniósł ją i zaniósł na sofę. Ułożył ją delikatnie i zaczął powierzchownie przeglądać to, co mu podała. 
- Sasuke, słyszałam jakieś... - z łazienki wyszła Riko i urwała w pół zdania z zaskoczeniem malującym się na twarzy. Spojrzała najpierw na narzeczonego, ale kiedy on stał zajęty czytaniem przeniosła wzrok na Sakurę. - Mój Boże, co się stało? Przyszłaś w jednym bucie?
    To drugie pytanie równocześnie zwróciło uwagę Sakury i Sasuke. Dopiero teraz Sakura zauważyła, że ma na nodze tylko jednego adidasa. Druga, bosa stopa była w kolorze dojrzałej wiśni i ten kolor powoli zaczął przybierać coraz ciemniejszą barwę. 
- Riko, weź miskę z łazienki i nalej do niej chłodnej wody - Uchiha odłożył dokumenty na stolik i kucnął przy Sakurze. Zdjął z niej mokrą kurtkę, buta i rzucił na podłogę. Sato szybko wróciła z pełną miską i postawiła ją przed Sakurą. Sasuke delikatnie chwycił jej stopę i powoli zanurzył w wodzie. - Boli? - zapytał patrząc na nią.
- Nie - odpowiedziała Sakura zszokowana, że przebiegła taki kawał drogi i nie zorientowała się wcześniej. 
- Zadzwonię do lekarza - zaoferowała restauratorka i odeszła od nich.
- Uchiha - Sakura starała się nachylić w jego stronę, ale mięśnie odmówiły jej posłuszeństwa, więc opadła z powrotem na oparcie. - Wezwij jednostki zanim Kento ucieknie nie wiadomo gdzie. Biegł za mną, ale nie wiem... Zgubiłam go. Może wrócił do mojego mieszkania. Ja nie wzięłam kluczy, nie zdążyłam...
- Jesteś tu bezpieczna - zapewnił ją. Wstał z klęczek i sięgnął po swój telefon. Po chwili słychać było rozmowę: - Bierz Kibę i jeździe do mieszkania Haruno. Jeśli będzie tam Kento zatrzymajcie go. Jeśli go tam nie ma, wyślijcie patrole. Jak najszybciej, póki jest szansa, że przebywa w Konoha. Jest u mnie. Tak, przyjeździe po wszystkim.
    Rozłączył się bez pożegnania. Wróciła Sato i z przejęciem spojrzała na Sakurę, która już powoli przestała kontaktować co dzieje się wokół niej. Adrenalina powoli z niech schodziła i czuła się jak skorupa bez siły i żadnych emocji. 
- Lekarz postara się przyjechać jak najszybciej - powiedziała siadając obok Sakury. Mówiła bardziej do narzeczonego niż do niej. - Kazał trzymać nogę w tej wodzie do czasu aż dotrze. Daj jakiś koc, bo zaraz zacznie trzęść ją z zimna. 
    Sakura już nawet nie rozpoznawała kto jest kim. Czuła, że zapada się w jakąś ciemność. Taką błogą i ciepłą. Bolało ją wszystko, ale nie miała siły się skarżyć. Zamykała ociężałe powieki, ale przed oczami nadal widziała akta medyczne osób, które jej narzeczony zabijał na sali operacyjnej w celu pozyskania ich narządów.

- Sakura, obudź się.
    Ktoś delikatnie dotknął jej dłoni. Przebudziła się gwałtownie, przestraszona, że stało się coś złego. 
- Podnieś się, ale powoli.
    Sakura dopiero teraz zorientowała się, że jest przy niej Naruto. Przyjaciel pomógł jej się podnieść do pozycji siedzącej. Wciąż znajdowała się na sofie w mieszkaniu Uchihy, ale teraz była przykryta grubym kocem. Mimo tego, drgała z zimna jak osika. Bolącą stopę wciąż trzymała w misce. 
- Co tu robisz? - zapytała nieprzytomnie pokonując gulę w gardle.
- Przyjechałem z Kibą - odpowiedział Uzumaki, przysiadając obok niej. Podał jej szklankę z wodą, która chętnie przyjęła i wypiła całą zawartość. Oddała naczynie przyjacielowi i rozejrzała się po mieszkaniu Uchihy. Wyglądało na to, że nie ma nikogo oprócz nich.
- Gdzie reszta?
- Kiba zawiezie Riko do jej domu i Sasuke poszedł ich odprowadzić. 
    Pokiwała głową i odniosła wrażenie, że mózg odbija jej się od czaszki. Złapała przyjaciela za dłoń i ścisnęła na tyle mocno, na ile wystarczyło jej siły.
- Naruto... - wyszeptała zrozpaczona. Łzy zbierały jej się pod powiekami. - To jest... Nie wiem nawet jak to określić.
- Wiem Sakurcia - przyznał jej rację. - Bardzo mi przykro. Nie udało nam się go złapać. Nie było go w twoim mieszkaniu. Patrole są rozesłane po całym mieście.
- Powinnam go zatrzymać, zamiast uciekać - stwierdziła jeszcze bardziej przybita. Łzy znalazły ujście i spłynęły jej po policzkach. 
- Nie mów tak - skarcił ja łagodnie przyjaciel. - Zdobyłaś tak przełomowe dowody, że nie masz prawa obwiniać się o...
    Dźwięk domofonu przerwał dalszą wypowiedź Uzumakiego. Podniósł się z kanapy i poszedł sprawdzić, kto się dobija. Sakura nie słyszała co mówił do słuchawki. Ból stopy był coraz bardziej dokuczliwy i zaczęła się bać, że okaże się nie do odratowania.
- To lekarz - powiedział Naruto stojąc przy drzwiach. Po chwili do środka wszedł Sasuke w towarzystwie dojrzałego mężczyzny. - Dobrze, że pan już jest - ucieszył się blondyn i pokazał doktorowi, gdzie siedzi pacjentka.
- Proszę nas zostawić - mężczyzna od razu przeszedł do rzeczy, zwracając się do policjantów. Lekarz postawił na stoliku swoją torbę i zaczął w niej grzebać. Naruto i Sasuke ulotnili się do innego pokoju.
- Panie doktorze... - odezwała się cicho Sakura, kiedy wyjął jej stopę z miski i przyglądał się uważnie.
- Jeszcze nie ma się czym martwić - przerwał jej z delikatnym uśmiechem. Sakura umilkła i nie odzywała się do końca wszystkich badań. Bolało ją, kiedy lekarz dotykał jej pleców, ramion, głowy, a nawet kiedy badał ją stetoskopem, bo głębokie wdechy i wydechy powodowały nieznośny ścisk w klatce piersiowej. W końcu zakończył badanie, zdjął lateksowe rękawiczki, wyjął papierowy bloczek i długopis z torby. 
- Życzy sobie pani, żeby zawołać kolegów? - zapytał patrząc na nią z opanowaniem.
- Tak - potwierdziła. 
- Mogą panowie już wyjść - powiedział głośniej i w salonie ponownie pojawili się Uchiha z Uzumakim. - Nie jest dobrze, ale też nie ma tragedii. Stopa nie jest całkiem odmrożona.
    Sakura odetchnęła w tym samym czasie co Naruto. Sasuke stał niewzruszony jak kamień. 
- Ma pani wysoką gorączkę i obawiam się, że przez najbliższe dni na pewno się utrzyma - kontynuował lekarz wypisując w tym czasie recepty. - Gdyby pojawiły się problemy z oddychaniem, albo rwący duszący kaszel proszę natychmiast zgłosić się do szpitala.
- Nie chcę do szpitala - powiedziała przestraszona Sakura. 
- Doktor Ishida nie pracuje w szpitalu głównym - wtrącił się Uchiha. Lekarz spojrzał na niego zdziwiony, ale nie zapytał dlaczego ma to jakieś znaczenie. 
- Stopa będzie panią bardzo bolała, nie ma co ukrywać - kontynuował mężczyzna. - Przepisałem maści i pozostałe lekarstwa. Wizyta kontrolna za pięć dni.  
    Wyrwał receptę i położył na stoliku. Spakował resztę swoich rzeczy i pożegnał się krótko. Sasuke odprowadził lekarza do drzwi. Sakura dopiero teraz zwróciła uwagę na to jak jej partner był ubrany. Miał założoną granatową koszulę, w której podwinął rękawy do łokci, oraz czarne spodnie, które jeszcze bardziej wydłużały mu nogi. 
- Przerwałam im randkę - mruknęła do siebie, próbując łączyć pewne kropki. Powoli odwróciła głowę w stronę przyjaciela. - Naruto, zawieź mnie do domu.
- Nigdzie nie jedziesz - odparował od razu Sasuke.
- Sakura, nie możesz tam teraz wrócić - wyjaśnił jej Uzumaki. - Wezwaliśmy z Kibą ślusarza i wymienił ci zamki, ale wciąż jest to zbyt niebezpieczne. Kento może pojawić się w każdej chwili.
- Rodzice! - krzyknęła nagle. - Muszę dać im znać, że może się tam pojawić. Albo inne zbiry, które będą mnie szukali.
- Zadzwonię do nich - uspokoił ją blondyn. - Wezmę receptę i pojadę po leki. Dołączę do Kiby i zgarnę Hinatę, żeby spakowała ci najpotrzebniejsze rzeczy z twojego mieszkania. Zatrzymasz się u nas dopóki nie wyzdrowiejesz.
- Wy powinniście się na jakiś czas zaszyć u ojca Hinaty - powiedział Uchiha chłodno w stronę przyjaciela. - Wie gdzie mieszkacie, tak samo jak jego pracodawcy. Jeśli na dokumentach jest podpis Kabuto, to na pewno Orochimaru też już jest poinformowany co i jak. 
- W takim razie co proponujesz? - zapytał Naruto poważnie.
- Wszystkie znane nam osoby, które miały w jakikolwiek sposób do czynienia z tym mordercą powinny na jakiś czas zmienić miejsce zamieszkania - odpowiedział Sasuke. - Haruno może zostać u mnie. Porozmawiaj z jej rodzicami, skontaktuj się z teściem. Kto jeszcze?
- Ino i Sai - dodała Sakura od siebie. - Często bywali w szpitalu, kiedy prowadzili sprawę zamordowanej pielęgniarki... Wyjaśniło się. Ją też zabili. 
- Nie ma jej w tych aktach. - zauważył Uchiha. 
- Dam znać jeszcze Kibie - postanowił Uzumaki. - Zbieram się, niedługo wrócę z Hinatą.
- Uważaj na siebie - poprosiła go Sakura. Przyjaciel uśmiechnął się do niej i wyszedł z mieszkania zostawiając ją i Sasuke. - Myślę, że powinieneś ukryć jeszcze Riko i Izumi - odezwała się do niego.
- Zadbałem o to.
    Sakura przymknęła oczy, bo nie chciała, żeby zobaczył jak zaszkliły się jej oczy. Znowu wpadła w jakieś dziwne odrętwienie. Było jej zimno, a zaraz gorąco. Stopa pulsowała tępym bólem. W normalnych warunkach byłaby w siódmym niebie, gdyby miała zostać kilka dni z Sasuke, ale teraz...

    Zanim wrócił Naruto z pozostałymi osobami Sasuke zaopiekował się Sakurą. Zmienił jej wodę w misce, otulił szczelnie kocem, ponieważ znowu miała napad drgawek z zimna. Ze stolika zniknęły puste szklanki i butelka z alkoholem, a zamiast tego przyniósł jej kubek z gorącą herbatą. Nie pozwolił jej samej trzymać naczynia w obawie, że go nie utrzyma i wyleje na siebie gorący napój. Usiadł obok niej i poił ją po łyżeczce. 
- Kwaśna - wymamrotała Sakura marszcząc nos po kolejnej porcji herbaty.
- Wcisnąłem dużo cytryny - powiedział cierpliwie. - Pij - nabrał kolejną porcję.
- Nie chcę już - zaprotestowała.
- Niewiele zostało - naciskał. Nie oponowała. Kątem oka spojrzała na leżące na stole akta medyczne zabitych osób. 
- Co teraz będzie? - zapytała nagle. Sasuke pokierował spojrzeniem w miejsce, w które patrzyła.
- Coś wymyślimy, jak zawsze - odpowiedział spokojnie. 
- To zupełnie coś innego. Ten człowiek to psychopata i morderca w jednym. Czuję się podle.
- Skup się na swoim zdrowiu.
- Gorąco mi - próbowała się wygrzebać z koca, ale Uchiha ją powstrzymał. - Pocę się, chcę się odkryć. 
- Nie, musisz wytrzymać - przekonywał ją. Sakura zerknęła na niego z ukosa. Mimo, że siedzieli bardzo blisko siebie, to przez wysoka gorączkę nie widziała dokładnie rysów jego twarzy, ponieważ otoczenie zlewało jej się w kilka plam. 
- Przepraszam - szepnęła. Usłyszała jak Sasuke odstawia kubek.
- Za co? - zapytał.
- Że wtedy w parku od ciebie uciekłam - odpowiedziała przymykając powieki. - I ogólnie za moje dziwne zachowanie następnego dnia. 
    Uchiha westchnął, ale długo nic nie mówił. Poczuła jak odgarnia jej włosy z twarzy, zupełnie jak wtedy, kiedy byli w jej pokoju. Uśmiechnęła się do tego wspomnienia. 
- Nic się nie stało - odezwał się w końcu. Sakura była pod wrażeniem jego spokoju i łagodności, jaką okazywał jej w tym momencie. Na co dzień sarkastyczny i cięty partner pokazał jej całkiem inne oblicze. - Naruto dzwoni.
    Sakura zmarszczyła brwi, bo nie słyszała dźwięku jego dzwonka, ani domofonu. Sasuke wstał i podszedł do drzwi. Po chwili do mieszkania wszedł Uzumaki w towarzystwie żony oraz Inuzuki z Akamaru. Pies od razu podreptał w stronę Sakury i położył jej łeb na kolanach. Otworzyła oczy i spojrzała na niewyraźnie wyglądających przyjaciół.
- Mam twoje rzeczy - Hinata pokazała jej torbę. - Wykąpiesz się i przebierzesz w czyste ubrania, dobrze?
- Mhm - mruknęła w odpowiedzi Sakura i próbowała się wygrzebać z kokona, który zrobił jej Uchiha. Podszedł do niej Naruto i pomógł odwinąć fałdy koca. Sakura trzęsła się z zimna, kiedy została pozbawiona ciepłego okrycia. Uzumaki wziął ją na ręce i zaniósł w stronę łazienki.
- Posadź ją tutaj - powiedziała Hinata i wskazała kosz na pranie. 
- Poradzicie sobie? - zapytał ją mąż.
- Tak. Zawołam cię jak skończymy. 
    Naruto wyszedł zamykając za sobą drzwi. Sakura nie mogła opanować drżenia ciała. Hinata puściła wodę do wanny i odwróciła się w jej stronę. 
- Podnieś ręce do góry - poprosiła.
    Sakurze ciężko było wykonywać jej polecenia. O ile ze zdjęciem bluzki nie było dużego problemu, o tyle trudniej było jej ustać na jednej nodze, kiedy przyjaciółka ściągała z niej resztę ubrania. Podpierała się na Hinacie, ale nie chciała też ją zbytnio obciążać. W końcu udało jej się wejść do wanny pełnej gorącej wody. Lewą stopę, która była w opłakanym stanie musiała trzymać opartą o krawędź. Czuła się bezradna jak dziecko. I rozpłakała się jak dziecko.
- Już dobrze - Hinata głaskała ją czule po mokrych włosach. - Będzie dobrze. Jesteś bezpieczna.
- Nie wytrzymam tego - zaszlochała Sakura chowając twarz w dłoniach. Kilka dni temu też płakała w wannie z powodu tego samego człowieka. 
- Poradzimy sobie z tym - powiedziała przyjaciółka. - Nie jesteś sama, masz mnie, Naruto, Sasuke i wszystkich z wydziału. To Kento jest złym człowiekiem, a nie ty.
- Udawałam, że nie widzę tych wszystkich czerwonych flag - obwiniała się Sakura szlochając. - Czemu nie przyszło mi do głowy wcześniej zajrzeć do tych cholernych pudeł?!
- Sakura - Uzumaki złapała ją za ramiona i delikatnie odwróciła w swoją stronę. - Spójrz na mnie. Spójrz. - Sakura odsłoniła zapłakaną twarz i popatrzyła na przyjaciółkę. - Nie jesteś w ŻADEN sposób odpowiedzialna za to, co on zrobił. Nigdy nie byłaś i nigdy nie będziesz. Dawno zakończyłaś ten związek, żeby ratować siebie. Nie byliście również w stałym kontakcie, nie obserwowałaś go, żeby wiedzieć czym się zajmuje i z kim współpracuje. Pomyśl o tym tak: dzięki temu, że dzisiaj znalazłaś te akta, uratowałaś wiele osób, które mogły być praktycznie na stole operacyjnym. 
- Muszę szybko wyzdrowieć - postanowiła Sakura nieco uspokojona słowami Hinaty. - Nie chcę zostawiać reszty z tym bałaganem. Teraz to już sprawa osobista. 
- To skupmy wszystkie siły na tym, żebyś szybko stanęła na nogi.
    Sakura pokiwała głową. Musiała sobie to wszystko na spokojnie poukładać w głowie, ale dopiero jak już ponownie będzie pełna sił. Wiedziała, że z pomocą przyjaciół wydarzy się to szybciej, niż jakby miała z tym zostać sama.

    Naruto zaniósł Sakurę z łazienki do sypialni Sasuke. Hinata odkryła pościel i przyjaciel położył ją na łóżku. Przykryła ją kołdrą, zostawiając odkrytą tylko zabandażowaną stopę. 
- Poczekam aż zaśniesz - przyjaciółka przysiadła na brzegu łóżka. Kąpiel dobrze zrobiła Sakurze, zwłaszcza na skołatane nerwy. W lekarstwach, które zażyła musiało też znaleźć się coś na uspokojenie, bo w końcu myśli nie galopowały jej niekontrolowanie. Wyciszała się powoli, a obecność Hinaty bardzo jej pomagała.
- Pójdę porozmawiać z chłopakami - powiedział cicho Naruto i wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi. 
- Akamaru chyba bardzo się o ciebie martwi - zaśmiała się Uzumaki, kiedy pies ułożył się na dywanie koło łóżka.
- Tęsknię za moimi psami - mruknęła Sakura patrząc na Akamaru. - Chciałabym być teraz w domu z rodzicami.
- Jak wszystko się już uspokoi to do nich pojedziesz - zapewniła ją Hinata. - Są teraz w bezpiecznym miejscu, a to najważniejsze. 
- Mam nadzieję, że wszyscy są.
- Chłopaki obdzwonili ludzi i każdy przyjął to spokojnie i ze zrozumieniem. Z tego co usłyszałam to trwa szeroko zakrojona akcja poszukiwawcza. Kiba wspomniał coś, że Gaara odesłał część swojego zespołu z powrotem do Konoha.
- Miło z jego strony - stwierdziła Sakura. 
- Widzisz, masz po swojej stronie wielu dobrych ludzi - zauważyła przyjaciółka z uśmiechem.
- Powiedz lepiej jak ty się czujesz? - zmieniła temat Sakura.
- Dobrze - odpowiedziała Hinata. - Czasami tylko przesypiam całe dnie. I na szczęście nic więcej.
- Cieszę się, że jest w porządku - powiedziała Sakura, poprawiając się na łóżku. Zaczynał morzyć ją sen i powoli przymykały się jej powieki. 
- Śpij, odpocznij - szepnęła Uzumaki widocznie zauważając stan w jaki popada Sakura. 

    Miała bardzo ciężki i niespokojny sen. Bolało ją całe ciało, a najmocniej zabandażowana stopa. Wierciła się w pościeli, wydawało jej się, że jest gdzieś na pograniczu snu i jawy. W jednej chwili miała wrażenie, że Kento stoi w drzwiach i się na nią czai, a w drugiej czuła spokój, bo Sasuke był gdzieś obok. 
    Przebudziła się nagle, dysząc z gorączki. Oblał ją pot i nie mogła złapać oddechu. Chciała zdjąć bluzę, w którą była ubrana, ale nie mogła sobie poradzić. Usiadła i odrzuciła od siebie ciepłą kołdrę. Powoli zsunęła chorą nogę, a później prawą. Prawie nieprzytomna z bólu dźwignęła się, stawiając ciężar na zdrowej stopie próbowała ruszyć się w stronę okna. Zbyt słaba, osunęła się na kolana. Miała mroczki przed oczami, ale chęć odetchnięcia chłodnym powietrzem była silniejsza. Sunąc na czworakach ze łzami w oczach doszła tam, gdzie tak bardzo chciała. Rozpaczliwie motała się z zasłonami, aż w końcu chwytając oburącz za parapet dźwignęła się stojąc na jednej nodze. Resztkami sił otworzyła okno na oścież.
    Owiało ją mroźne powietrze. Sakura zaciągnęła się nim aż zakręciło jej się w głowie. Stała chwiejnie, trzymając się za ramę okna. Biały, śnieżny puch otulił Konohę i nadał jej bajkowego wyglądu. W tych gorączkowych majakach wydawało jej się, że przebywa teraz w jakimś innym, odległym świecie. Nie było w nim choroby, bólu, przykrych doświadczeń i byłego narzeczonego - mordercy. Zaśmiała się przez łzy. Miała wrażenie, że jeden zdecydowanych ruch zakończyłby to wszystko. Wszystko.
- Co ty wyprawiasz? - poczuła jak zostaje otulona kocem. Sasuke wziął ją na ręce i zaniósł z powrotem do łóżka. Wrócił się, żeby zamknąć okno. Zauważyła, że jest zmartwiony. - Jesteś cała mokra - dotknął jej twarzy i szyi. 
- Chciałam... było mi gorąco - wyszeptała.
    Uchiha podszedł do szafy i wyjął z niej kilka ubrań. 
- Przebierz się - powiedział siadając na łóżku. - Pomogę ci.
    Uniosła ręce do góry i Sasuke ściągnął z niej bluzę. Złapał za krawędź podkoszulki i w tym momencie Sakura drgnęła niespokojnie. Wstydziła się obnażać przed nim. Jak miałby to wyjaśnić swojej narzeczonej?
- Nie będę patrzył - partner zauważył jej wahanie. Odwrócił głowę i zdjął z niej bluzkę. Sakura zakryła gołe piersi kocem. Uchiha wciągnął jej podkoszulek na głowę i pomógł przełożyć ręce przez rękawy. Odwrócił się ponownie w jej kierunku i kontynuował ubieranie. Podczas, gdy ściągał z niej dresy Sakura odrzuciła wszelki wstyd i nie przejmowała się, że widzi jej bieliznę. Znowu czuła się gorzej i zaczęło nią trząść z zimna. 
    Sasuke podał jej leki i wodę z szafki nocnej, a kiedy zażyła medykamenty ułożył ją delikatnie w wygodniejszej pozycji. Sakura przypatrywała się w milczeniu jak cierpliwie i sprawnie robił wszystkie te czynności. Zupełnie tak, jakby to było dla niego naturalne. Wyszedł na chwilę z pokoju zabierając jej przepocone ubrania i po chwili wrócił.
- Potrzebujesz czegoś? - zapytał cicho.
- Ciebie - nie zdawała sobie sprawy, że z jej gardła wydobyły się dźwięki układające to słowo. - Nie, nie to miałam na myśli...
- Za chwilę przyjdę - Sakurze wydawało się, że Uchiha uśmiechnął się pod nosem. Znowu została sama, ale tylko na chwilę. - Zgaszę lampkę, żebyś mogła zasnąć. 
- Nie przeszkadza mi - powiedziała. Czuła, że i tak za chwilę zaśnie. Po prostu chciała, żeby przy niej był.
- Położę się obok - zaproponował i zajął drugi koniec łóżka. Sakura przekręciła się na prawy bok, żeby go lepiej widzieć. Syknęła z bólu, kiedy zbyt szybko ruszyła lewą stopą.
- Ostrożnie - upomniał ją. - Ciepło ci?
- Mhm - mruknęła. - Która godzina?
- Druga - odpowiedział.
- W ogóle nie spałeś?
- Nie.
- Przykro mi - westchnęła.
- To mi jest przykro - stwierdził patrząc na nią przenikliwie. - Spotyka cię dużo przykrych sytuacji. 
- Nie jest lekko - przyznała próbując się uśmiechnąć. - Ale masz rację, coś złego ciągle się dzieje wokół mnie. Może kiedyś mnie ktoś przeklął?
- Wierzysz w takie rzeczy? - zdziwił się.
- Nie wiem - odpowiedziała. - W gorszych chwilach myślę, że coś jest na rzeczy. Próbuję wszystko wyjaśniać racjonalnie używając rozumu, ale... kto wie?
- To byłoby zbyt proste, gdyby się okazało, że to nie my odpowiadamy za swoje czyny. 
- Ach, myślałam, że jest dla mnie jakieś wytłumaczenie - powiedziała i zrobiło jej się bardzo smutno. No tak, nie mogła się oszukiwać i udawać, że za nieudany związek z lekarzem jest odpowiedzialna jakaś niepojęta siła, a nie ona. 
- Nie chciałem cię urazić - usprawiedliwił się Uchiha. Sakura tylko kiwnęła głową, bo wiedziała, że gdy spróbuje się odezwać, to się rozpłacze. 
    Zamknęła oczy i starała się myśleć o czymś przyjemnym, ale zaczęło jej się kotłować w głowie od nieprzyjemnych myśli. Bała się, że Sasuke zacznie nią gardzić i uważać, że przynosi jakiegoś pecha i ściąga na ludzi nieszczęścia. Skuliła się próbując opanować drżenie ciała. 
    Ponownie zapadła w niespokojny sen. Było jej niewygodnie w każdej pozycji, bo ciało reagowało bólem na zetknięcie z kołdrą i materacem. Niespodziewanie dla niej samej, wszystkie niedogodności ustąpiły. Przysunęła się bliżej źródła ciepła, które ją objęło i ukoiło. Oparła czoło o twardy tors, który unosił się powoli w rytm oddechu, a duża ręka gładziła jej włosy. Dopiero teraz poczuła się naprawdę bezpieczna, wolna od przykrych myśli. Gdyby tylko mogło...
- ...zostać tak zawsze.

    Kolejne dni zlewały się Sakurze w jedno. Rano przychodziła do niej Hinata, karmiła ją śniadaniem, a później pomagała w łazience. Sasuke bez słowa wyrzutu nosił Sakurę wszędzie tam, gdzie było potrzeba. Wydawało jej się, że Uchiha w ogóle nie wychodzi z mieszkania. Często słyszała jak rozmawia przez telefon, ale nigdy na tyle głośno, żeby doszły do niej fragmenty konwersacji. Kiedy przyjaciółka wychodziła koło południa, Sakura zostawała Sama z Sasuke. Nie rozmawiali wtedy wiele. On przynosił jej obiady i kolacje, które już starała się jeść samodzielnie, nie chcąc ciągle korzystać z jego pomocy. Wieczorami siedział przy niej dopóki nie zasnęła, ale nie miała odwagi po raz kolejny prosić go, żeby położył się obok niej. Nigdy po przebudzeniu nie widziała jego obecności na dużym łóżku. Czuła się trochę rozczarowana tym faktem. 
- Poczytasz mi? - zapytała pewnej nocy, kiedy po wieczornej toalecie położył ją do łóżka. 
- Słucham? - zdziwił się i wyprostował. - Bolą cię oczy?
- Też - odpowiedziała wymijająco. - Mógłbyś?
- Haruno, co ty znowu wymyśliłaś?
- Zauważyłam, że masz na półce interesującą pozycję.
    Uchiha spojrzał na regał z książkami, a później na Sakurę. Nie krył swojego rozbawienia.
- Naprawdę? - zapytał zażenowany.
- Tak - potwierdziła drażniąc się z nim. 
- Mam dzisiejszą gazetę, kryminały... - proponował.
- Nie - przerwała mu. - Tylko raz. Więcej o to nie poproszę.
    Przewrócił teatralnie oczami, ale podszedł do biblioteczki i wyciągnął książkę o jaką prosiła. Zanim usiadł spojrzał na nią jeszcze raz, ale Sakura uśmiechnęła się tylko. Sasuke westchnął krótko i usiadł przy niej. Otworzył książkę i pokręcił głową z niedowierzaniem, co właśnie robi.
- Ale nie będę naśladował głosów tych wszystkich zwierząt - ostrzegł ją zanim zaczął czytać. 
- Oczywiście - uśmiechnęła się przymilnie. Ułożyła się wygodniej i patrzyła na niego wyczekująco. 
- W lipcowym ogrodzie, przy ptaków śpiewie stała dziewczynka z czerwoną kokardą na głowie...
    Zasłuchana w głęboki głos Uchihy patrzyła na tył okładki: różowy kwiat kosmosu.

    Sakura w końcu poczuła się na tyle dobrze, że męczyła Sasuke pytaniami o Kento. Wstawała już z łóżka na posiłki i bardzo powoli była w stanie samodzielnie dojść do łazienki. Chciała już wrócić do siebie, ale koledzy nadal jej to odradzali, co dało jej jako takie pojęcie na temat poszukiwań jej byłego narzeczonego. 
- Kabuto też zapadł się pod ziemię? - zagadnęła podczas obiadu.
- Też - odpowiedział lakonicznie.
- Wczoraj wieczorem myślałam o tym, gdzie mogliby się ukryć - powiedziała niepewnie, bo każda wzmianka na ten temat z jej strony powodowała wzburzenie Uchihy.
- Mówiłem ci już tyle razy...
- Wiem - weszła mu w słowo, niezdziwiona, że znowu tak zareagował. - Posłuchaj mnie bez nerwów. 
- Za pół godziny przyjdzie doktor Ishida - próbował zmienić temat, ale Sakura niezrażona kontynuowała swoją myśl.
- Jak sam pewnie pamiętasz, jakiś czas temu Kento proponował mi wyjazd w góry, na wypoczynek. Mówił, że tam odbywają się jakieś wykłady, sympozja na które jeździł z Kabuto. Nie pamiętam nazwy ośrodka, ale mam jeszcze ulotkę w mieszkaniu. Może to jest dobry trop?
- To jest bardzo dobry trop - przyznał zaskoczony Sasuke. - Zadzwonię do Naruto.
     Odszedł od stołu i po chwili już rozmawiał z przyjacielem. Sakura bardzo liczyła na to, że uda się w końcu dorwać dwóch lekarzy i zaczną się przygotowania do dużego i burzliwego procesu. Nie zastanawiała się jeszcze nad tym jak ona to wszystko zniesie, kiedy dopiero co doszła do siebie. 
- Są z Kibą w drodze do twojego mieszkania - zakomunikował po zakończonej rozmowie z Uzumakim. - Oby to było to.
- Powiedz mi coś więcej na temat pozostałych spraw związanych z Akatsuki - poprosiła. 
- Chyba wolałem jak miałaś gorączkę. Mniej wtedy mówiłaś.
- Och, bardzo to wygodne. Widzisz, z krótkiej rozmowy podsunęłam pomysł na kryjówkę morderców. Proszę, powiedz mi. 
- Nie - oświadczył kategorycznie. - Wrócimy do tego, ale jeszcze nie teraz.
- Niech będzie - odpuściła, chociaż niechętnie. Wstała od stołu i zaczęła uprzątać naczynia. Tyle mogła zrobić stojąc na jednej nodze. Stopa nadal ją bolała chociaż starała się już delikatnie na nią stawać. Dzięki regularnemu przyjmowaniu leków i smarowania odpowiednimi maściami czuła się lepiej. W największej mierze była to zasługa Hinaty i Sasuke, którzy się nią opiekowali.
    Bardzo chciała już wrócić do siebie, chociaż nie podejmowała ponownie tego temau głośno. Sakura podejrzewała, że Naruto i Sasuke zgodzą się na to dopiero, gdy Kento zostanie aresztowany. Problem polegał na tym, że nikt nie wiedział, kiedy to może się wydarzyć, a ona już nie chciała dłużej nadużywać jego gościnności. Zauważyła również, że odkąd zaczęła mieszkać u Uchihy Riko ani razu u niego nie była. Nie była zdziwiona. Podejrzewała, że para pokłóciła się o całą tę sytuację. Pomimo swojej miłości do Sasuke, nie czuła się z tym dobrze. Sato okazywała jej dużo sympatii i za nic na świecie nie chciała, żeby restauratorka poczuła się przez nią zdradzona. Była ciekawa, czy Uchiha powiedział narzeczonej prawdę o wieczorze, kiedy pijany przyszedł do niej i...
- Słyszysz?
- Hm? - Sakura spojrzała na partnera ze zdziwieniem.
- Pytałem, czy wolisz siedzieć na sofie, czy chcesz się położyć w łóżku - powiedział Sasuke. 
- Chcę siedzieć - postanowiła i pokuśtykała w stronę kanapy. - Chociaż nie ukrywam, że marze o spacerze.
- Przyjdzie na to czas - stwierdził Uchiha i podał jej wełniany koc. 
    Dzwonek domofonu oznajmił przyjście lekarza. Doktor Ishida z pogodnym wyrazem twarzy przywitał Sakurę i przystąpił do badania kontrolnego. Tym razem nie musiał prosić gospodarza, aby wyszedł z pokoju, ponieważ Sasuke szybko ulotnił się z salonu. 
- Płuca czyste - zawyrokował lekarz badając Sakurę stetoskopem. - Zobaczymy stopę. Czy ból nadal dokucza?
- Coraz mniej - odpowiedziała Sakura patrząc jak doktor odwija bandaże. - Kiedy będę mogła już normalnie chodzić?
- Nie pocieszę panią, ale na to trzeba czasu. Zaczerwienienie już zostanie, ale jak tylko opuchlizna całkiem zejdzie, proszę powoli, bardzo powoli i ostrożnie opierać ciężar już na dwóch nogach. Przydałyby się pani kule.
- Zorganizuję sobie. Doktorze, proszę powiedzieć jaki jest rachunek za wizytę. Nie zapytałam o to poprzednim razem.
- Bo nie było takiej potrzeby - uśmiechnął się lekarz chowając przyrządy do torby. - Proszę potraktować to jak przyjacielską przysługę.
- W takim razie bardzo dziękuję - powiedziała Sakura. Doktor Ishida pożegnał się z nią i z Sasuke, którego poprosił z powrotem do salonu. Pożyczył wszystkim zdrowia i wyszedł z mieszkania. 

    Siedzieli w salonie. Sakura przykryta kocem, rozwiązywała sudoku, a Sasuke siedzący obok niej pracował na laptopie. Odkąd u niego mieszkała, zaczął pracować z domu, ale mimo to nie pozwalał jej patrzeć na ekran komputera. Sakura bała się, że tematy niezwiązane z ich zawodem szybko się wyczerpią, ale myliła się co do tego. Doświadczyła tego, o czym ostatnio rozmyślała: spokojnych wieczorów w towarzystwie ukochanego. Byłoby idealnie, gdyby z tyłu głowy nie miała Riko. Czuła, że okrada restauratorkę z czasu, który mogłaby spędzić ze swoim narzeczonym. 
    Długo się zbierała, żeby zacząć temat, aż w końcu odezwała się:
- Nie wolałbyś spędzać wolnego czasu z kimś innym?
- Czy to rodzaj pytania, który ma mnie zmusić do zwierzeń na temat mojego związku? - zapytał nie odrywając wzroku od ekranu laptopa. Sakura przygryzła wargę. Mogła inaczej sformułować to pytanie. Skoro się już wydało, postanowiła, że będzie bardziej bezpośrednia.
- Mam wrażenie, że moja obecność tutaj odciąga cię od Riko - powiedziała.
- Całkiem mylnie - skomentował wciąż nie odrywając się od swojego zajęcia.
- Mówię poważnie - Sakura chciała, żeby porozmawiał z nią o tym szczerze. Wychodziło na to, że ona bardziej się przejmuje niż on. Może tak naprawdę chciała tylko wyciszyć swoje sumienie?
- Riko wyjechała na tydzień za granicę na zaproszenie jakiejś szkoły gastronomicznej - wyjaśnił patrząc na nią. - Nic więc dziwnego, że nie przychodzi do mnie na wizyty, ani ja do niej.
- Nie chciałam być wścibska - usprawiedliwiła się Sakura, bo poczuła wstyd. - Chodzi mi tylko o uczciwość względem niej.
- Bez obaw - uspokoił ją i wrócił do pracy. 
    Sakura uznała, że póki co tyle musi jej wystarczyć. Wróciła do swojego zajęcia nie przeszkadzając Sasuke, ani tym bardziej nie dręcząc go niewygodnymi pytaniami. 
    Dźwięk dzwonka komórki Uchihy zagłuszył ciszę w pokoju. Zanim Sasuke sięgnął po telefon ze stolika, Sakura całkiem niechcący zdążyła zerknąć na wyświetlacz i zauważyła, że rozmową wywołała wilka z lasu. Gospodarz mieszkania odłożył komputer i odebrał połączenie. Sakura chciała wstać, żeby dać mu chwilę prywatności, ale powstrzymał ją gestem ręki, samemu zmieniając miejsce do rozmowy telefonicznej. 
    Czekała w napięciu aż Uchiha skończy. Nastawiła się na to, że kiedy wejdzie ponownie do salonu powie, że musi się od niego wyprowadzić, bo Sato nie życzy sobie jej obecności tutaj. Albo, co gorsza, że Riko oskarży ją i Sasuke o romans i zerwie zaręczyny wywołując skandal i szargając dobre imię rodu Uchiha. Nie potrafiła skierować swoich myśli na bardziej pozytywne tory, bo przecież nie musiało to oznaczać od razu jakiejś katastrofy. To mogła być najzwyczajniejsza na świecie rozmowa pary, która dawno się nie widziała. On jej mówił co u niego, a ona co u niej. Zwykłe sprawy.
- Muszę wyjść na jakiś czas - zakomunikował spokojnie, wracając do pokoju. - Zadzwonię po Kibę i zapytam. czy mógłby przyjechać.
- Nie ma potrzeby - zaprotestowała. - I tak zamierzałam się już położyć. 
- Zostawię ci pistolet na wszelki wypadek - powiedział poważnie i zakręcił się przy komodzie. Sakura nie widziała dokładnie, ale wyglądało na to, że z niewielkiego sejfu wyciąga broń. Kiedy odwrócił się w jej stronę, nie było już żadnych wątpliwości. - Magazynek jest pełny - sprawdził i zabezpieczył. - Położę go w szufladzie szafki nocnej, żebyś miała pod ręką. 
- Nie przesadzasz? - krzyknęła za nim, kiedy zniknął w sypialni.
- Nie - odpowiedział na tyle głośno, że usłyszała. - W razie jakichś dziwnych sytuacji dzwoń.
- Dobrze, poradzę sobie - zapewniła go. Nachylił się nad nią i nadstawił jej swoje ramię, które chętnie przyjęła. Opierając się na nim dokuśtykała do łózka. Wzięła leki i przykryła się kołdrą. Sasuke upewnił się, że jest jej wygodnie, rozejrzał się po pokoju, jakby chciał sprawdzić, czy wszystko jest na swoim miejscu.
- Broń tutaj - przypomniał jej wskazując palcem szufladę. - Na pewno mogę cię zostawić samą?
- Po tabletkach szybko zasypiam - odpowiedziała. Nie chciała go dłużej zatrzymywać, ani też martwić niepotrzebnie. Prawdę mówiąc nie czuła się pewnie z myślą, że nie będzie obok niej kogoś zaufanego, ale już dosyć korzystała z dobroci Uchihy. W końcu musiał zająć się swoimi sprawami. - Idź już.
    Sasuke wyszedł z pokoju, a po paru minutach usłyszała jak opuszcza mieszkanie. 

    Sakura przebudziła się z powodu bólu w nodze. Podczas snu zbyt mocno napięła łydkę i złapał ją bolesny skurcz. Usiadła i zaczęła rozmasowywać mięsień. Normalnie w takich sytuacjach pomagało wygięcie stopy do siebie, ale tym razem nie zdawało to egzaminu. Kiedy ból ustąpił opadła z powrotem na poduszkę. Sięgnęła po telefon komórkowy i sprawdziła godzinę: było parę minut po północy. 
    Zauważyła nikłe światło lampki z salonu przez wąską szparę w drzwiach. Oznaczało to, że Sasuke już wrócił do mieszkania. Zastanawiało ją w jakim jest humorze i czy spotkanie z narzeczoną przebiegło dobrze. Zdawała sobie sprawę, że nie miała prawa go o to pytać, ale chciała chociaż na niego spojrzeć, żeby upewnić się, czy wszystko jest w porządku. 
    Zsunęła się ostrożnie z łóżka i bardzo powoli wyszła z sypialni. Rozejrzała się po salonie, ale nie widziała Uchihy. Doszedł do niej zimny powiew powietrza, więc podeszła bliżej balkonu. Sasuke stał na zewnątrz i palił papierosa.
- To ja - powiedziała i stanęła w progu.
- Znowu będziesz chora - wrzucił peta do niewielkiego słoika i wypuścił dym z płuc. Sakura cofnęła się żeby zrobić mu przejście. Wszedł do salonu i zamknął drzwi. - Obudziłem cię?
- Skurcz w łydce mnie obudził - odpowiedziała patrząc na niego. Zachowywał się normalnie, jak zawsze. - Zacząłeś palić?
- Nie - uśmiechnął się dziwnie. - Powinnaś wypoczywać.
- Nic innego nie robię - stwierdziła. - Czy... czy wszystko dobrze?
- Dobrze - potwierdził i bez ostrzeżenia wziął ją na ręce. Objęła go jedną ręką za szyję i bez słowa pozwoliła się zanieść do sypialni. Tak samo jak od kilku dni, położył ją na łóżku. Wyjął pistolet, który jej zostawił i wyszedł z pokoju.
    Sakura nie bardzo wiedziała jak zareagować. Zapaliła lampkę i czekała aż z powrotem do niej wróci. Widziała jak krzątał się po mieszkaniu, a później wszedł do łazienki. Pomyślała, że jakby chciał spędzić z nią jeszcze trochę czasu, to powiedziałby, żeby zaczekała aż skończy swoje sprawy. Zadowolona, że chociaż nie jest już sama, zgasiła światło i ułożyła się do spania. Postanowiła, że spróbuje porozmawiać z nim rano.
    Zanim zasnęła usłyszała jeszcze jak Sasuke wchodzi do sypialni i otwiera szafę. 
- Powiedziałbyś mi, gdyby coś było nie tak? - zapytała.
- Prawdopodobnie nie - odpowiedział. Sakura widziała tylko nikły zarys jego ciała. 
- Mimo, że sama teraz korzystam z twojej pomocy, to chcę, żebyś wiedział, że ty również możesz na mnie liczyć.
- Wiem.
- Więc co mogę dla ciebie zrobić?
 Uchiha nie odpowiadał, a ona czuła się niepewnie. Zdała to pytanie z całą odpowiedzialnością za to, jaka odpowiedź może paść. Położyła rękę na klatce piersiowej, licząc na to, że Sasuke nie słyszy jak wali jej serce. Czuła jakieś napięcie w powietrzu, albo to była tylko jej wyobraźnia.
    Sasuke podszedł do łóżka i przysiadł na jego brzegu. Sakura również usiadła. Wyciągnęła rękę i po omacku znalazła jego dłoń. Nie miała zamiaru wykonywać w jego stronę żadnych romantycznych gestów. Chciała, żeby poczuł jej wsparcie, cokolwiek się stało.
- Dziękuję, że cały czas się mną zajmujesz - podjęła ponownie, ściskając jego dłoń. Ulżyło jej, że nie wyrwał ręki. - Jednak martwię się i naprawdę nie chciałabym, żeby to spowodowało jakiś konflikt między tobą, a Riko. Jeśli ona ma jakiekolwiek wątpliwości co do mojej obecności u ciebie, to możesz mi powiedzieć. Zrozumiem to, naprawdę. 
- Nie myśl o tym - odezwał się w końcu.
- Ale myślę - powiedziała przejęta. - Szanuję ją i ciebie i nie chcę powodować żadnych problemów.
- Przecież mówię ci, że żadnych nie ma - tłumaczył jej cierpliwie.
- Obiecujesz?
- Obiecuję.
- Zatem, czy jest coś, co mogę dla ciebie zrobić? - powtórzyła pytanie.
- Jest... jedna rzecz - odpowiedział cicho.
    Przysunął się do niej i dotknął delikatnie jej ramienia. Sakura widziała jak jego twarz zbliża się w jej stronę. Siedziała sztywno, oniemiała i podekscytowana jednocześnie. Zupełnie, tak jak w jej mieszkaniu, kiedy Uchiha przyszedł do niej pijany, czuła to specyficzne napięcie między nimi. Tym razem byli u niego i Sasuke był trzeźwy. 
    Pocałował ją czule w usta. Nie był to namiętny, pełen pasji pocałunek jak ostatnio. Dla Sakury znaczył on wiele więcej niż ten wybuch pożądania u niej w mieszkaniu. Jej ciało wypełniło się tak niesamowitym szczęściem, że nie myślała o żadnych konsekwencjach, jakie mogły ją spotkać. 
    Po krótkiej chwili Uchiha przerwał pocałunek. Sakura westchnęła cicho wzruszona. Oparła głowę na jego ramieniu, nie mówiąc nic. Nie chciała psuć tej wyjątkowej dla niej chwili. Teraz czuła w sobie siłę i niesamowity spokój. Nie myślała o Kento, o Sato, o kimkolwiek innym. Liczył się ON. Tu i teraz.
- Dziękuję - szepnął. 
    Sakura uśmiechnęła się do siebie. Przylgnęła do niego całym ciałem. Odprężona, powoli zasypiała w jego ramionach będąc najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.

    Wychodząc rano z sypialni Sakura natknęła się od razu na Sasuke, który stał w kuchni przy ekspresie do kawy. Chciała się przywitać, ale uprzedził ją dzwonek komórki Uchihy. Odebrał połączenie, więc nie chcąc mu przeszkadzać przeszła do łazienki wykonać poranną toaletę. Z zadowoleniem stwierdziła, że wszystkie czynności wykonuje już coraz bardziej sprawnie bez pomocy osób trzecich. W końcu widziała w lustrze dawną Sakurę - młodą, promienną i bez worów pod oczami z powodu ciągłego stresu i zmęczenia. Wiedziała już, że wszystko jakoś się ułoży. Opuściła łazienkę w dobrym humorze. 
- Dzwonił Naruto - powiedział Sasuke stając na przeciwko niej. - W nocy zatrzymali Kento. Za godzinę zacznie się wstępne przesłuchanie.
- Pojedziemy tam? - zapytała Sakura, czując jak ściska ją w dołku.
- Jesteś pewna? - Uchiha spojrzał na nią badawczo, jakby chciał się upewnić, że udźwignie ciężar kolejnych wydarzeń.
- Tak - potwierdziła, chociaż tak naprawdę miała spore obawy. 
    Sprawnie zebrali się do wyjścia. Sakura nadal ograniczona ruchowo, podpierała się na ramieniu Sasuke. Myślami była już na komisariacie i zastanawiała się, kto będzie prowadził rozmowę. Od razu odrzuciła Naruto, bo znał lekarza i mógł zostać posądzony o stronniczość. Nie miała tez informacji, kto z ekipy pracującej nad chmurą jest w Konoha, bo Uchiha unikał rozmów o pracy. Liczyła na to, że komendant pozwoli jej obserwować całe przesłuchanie zza lustra weneckiego. Czy Kento powie prawdę? Czy wyda osoby, które poza Kabuto siedziały w tym wszystkim? I czy w końcu uda im się przez to zamknąć sprawę, którą rozpoczął Itachi?
- Jesteśmy na miejscu - Sasuke otworzył jej drzwi i pomógł wysiąść. Razem weszli na wydział i od razu podeszli do nich Naruto i Kiba. Uzumaki spojrzał na Sakurę z troską.
- Kento jest w okropnym stanie - powiedział. - Musieliśmy czekać aż do teraz aż w miarę wytrzeźwiał i zeszły z niego prochy. Shizune powiedziała po wykonaniu badań, że taka mieszanka substancji mogła go zabić.
- Tylko on był w ośrodku? - zapytała Sakura.
- Ludzie Gaary przesłuchują wszystkich gości - odpowiedział Kiba. - Nam zależało na czasie, więc wzięliśmy doktorka i wróciliśmy do miasta. Kabuto tam nie było. W szpitalu też zrobiło się duże zamieszanie.
- Dlaczego? - Sakura dopiero teraz zrozumiała ile ją ominęło podczas choroby. Gdyby tylko Uchiha nie był tak uparty i informował ją na bieżąco...
- Możemy zaczynać - ich rozmowę przerwało pojawienie się Neijego, który wyszedł z sali przesłuchań. - Sakura! Zdrowie już w porządku?
- Tak - potwierdziła. Miała tyle pytań do Hyuugi odnośnie nie tylko jej byłego narzeczonego, ale także Konan i współpracowników. Działo się za dużo rzeczy na raz i być może Sasuke miał słuszność w swoich obawach co do przyjazdu na komisariat.
- Dobra, my poczekamy w środku - odezwał się Uchiha i otworzył drzwi do pomieszczenia skąd mieli obserwować całą rozmowę. Sakura weszła pierwsza, ale nie miała odwagi podnieść głowy i spojrzeć przez szybę na byłego narzeczonego. Podsunęła sobie krzesło i usiadła na nim, podpierając łokcie na panelu, gdzie znajdował się sprzęt do nagrywania przesłuchań. Schowała twarz w dłoniach i westchnęła głośno.
- Może jednak będzie lepiej, jak zaczekasz na zewnątrz - zaproponował Sasuke nachylając się nad nią.
- Nie, nie - pokręciła głową. - Muszę się z tym zmierzyć. Chcę pomóc w tym śledztwie.
- Nie zmuszaj się.
- Naprawdę chcę - popatrzyła na niego. Widziała, że nie pochwalał jej decyzji. Żeby mu udowodnić, że poradzi sobie w tej trudnej sytuacji odwróciła się w stronę Kento. Naruto miał rację: lekarz wyglądał okropnie. Sakura prawdopodobnie nie poznałaby go na ulicy. Teraz siedział smętny, szary na twarzy i pokonany. Nie było w nim nic z tego miłego, energicznego studenta medycyny, któremu uśmiech nie schodził z twarzy.
- Zaczynamy - do pokoju wszedł Kakashi. Spojrzał na Sakurę i przewrócił oczami. - Nawet nie będę udawał zaskoczenia. 
- Kto oprócz Neijego będzie prowadził rozmowę? - zapytała przełożonego.
- Kiba - odpowiedział Hatake.
    Sakura w napięciu obserwowała jak do Kento przyszli Hyuuga i Inuzuka z grubym folderem dowodowym. Neji otworzył teczkę i rozpoczął przesłuchanie.
- Imię i nazwisko?

- Ty operowałeś tych pacjentów? - Kiba rozłożył na stole akta medyczne, które zdobyła Sakura.
- Tak - potwierdził smętnie lekarz.
- Jakie były przyczyny zgonów na stole operacyjnym? - ciągnął Iznuzuka.
- Zazwyczaj wielonarządowa niewydolność - odpowiedział Kento.
- Ludzie, którzy byli na liście do przeszczepów nagle umierali w dniu wykonania operacji. Jak to wyjaśnisz?
- Miałem już przesłuchania w izbie lekarskiej w związku z tym.
- Tyle, że obecnie jesteśmy na komisariacie, a my nie jesteśmy lekarzami - zauważył Neji. - To całkiem inny rodzaj przesłuchania.
- Chcę się zobaczyć z Sakurą - powiedział Kento.    
    Hyuuga i Inuzuka spojrzeli na siebie skonsternowani. Dokładnie to samo działo się w pokoju obok. Sakura popatrzyła na twarze kolegów. Wszyscy byli zaskoczeni słowami lekarza, ale żaden z nich się nie odezwał. Chyba oczekiwali, że sama coś powie.
- Nie ma takiej możliwości - uciął Kiba. - Powtórzę pytanie. Dlaczego...
- Będę rozmawiał tylko z Sakurą - upierał się lekarz.
- Możesz zadzwonić po prawnika - zaproponował Inuzuka. - Decyduj się szybko.
- Jest tutaj, prawda? - zapytał Kento i spojrzał na szybę. 
    Sakura miała wrażenie, że były narzeczony patrzy wprost na nią. Znała go i wiedziała, ze jeśli się uparł, żeby z nią porozmawiać, to nie będzie kontynuował z Nejim i Kibą.
- Pójdę tam - zdecydowała.
- Sakura, to nie jest najlepszy pomysł - powiedział Kakashi.
- Będzie specjalnie wszystko przedłużał, a Kabuto coraz bardziej się od nas oddala - przekonywała Sakura.
- Nie możemy pozwolić się szantażować - zaprotestował twardo Naruto. - Ja do niego pójdę.
- Chyba, żeby jeszcze bardziej go rozdrażnić - wtrąciła Sakura. - Pozwól mi - zwróciła się do Hatake.
- To głupi pomysł - Uzumaki nie odpuszczał w swoim przekonaniu. 
- Kakashi? - Sakura już podnosiła się z krzesła i oczekiwała tylko gestu aprobaty ze strony przełożonego.
- Idź, zobaczymy co z tego wyjdzie - zgodził się w końcu. - Jak zacznie się robić dziwnie, ściągniemy cię z powrotem.
- Poczekajcie, Gaara dzwoni - powiedział Naruto, zanim Sakura wyszła z pomieszczenia. - Cześć. Jesteśmy w trakcie przesłuchiwania... O cholera. Jak? Tak, przywieźcie go do nas. Przekażę, cześć. Znaleźli Kabuto...
- To chyba dobrze, więc czemu masz taką minę? - odezwał się Sasuke.
- Bo facet nie żyje - odpowiedział blondyn. - Psy wytropiły go siedemdziesiąt kilometrów od ośrodka, w lesie. 
- Czyli Kento jest w tej chwili naszym jedynym informatorem - zauważył Chouji.
    Cisza zapadła po obu stronach szyby. Sakura popatrzyła na lekarza, który będąc nawet w beznadziejnej sytuacji pogrywał sobie z jej kolegami. 
- Zatem postanowione - podeszła do drzwi i nacisnęła klamkę.
- Wejdę tam z tobą - zaproponował Uchiha. Spojrzała na niego z powątpiewaniem, czy to aby na pewno dobry pomysł.
- Chcesz go wkurzyć? - zapytała partnera cicho.
- Uprzedzić, żeby znowu sobie nie pozwalał - nastawił jej ramię na którym się oparła. 
- Znowu? - powtórzyła. - On też powiedział wtedy coś takiego...
    Oboje weszli do sali przesłuchań. Wszyscy obecni popatrzyli w ich stronę, ale tylko Kento parsknął  śmiechem.
- Jest i Uchiha - skomentował drwiąco. 
    Neji podsunął Sakurze wolne krzesło na którym usiadła. 
- Zostawcie nas samych - poprosiła kolegów. - Mam pozwolenie od Kakashiego - dodała, kiedy żaden z nich nie ruszył się z miejsca. 
- Będziemy za drzwiami - zapewnił ją Inuzuka i wyszedł z pomieszczenia, a za nim Neji. Został tylko Sasuke, który patrzył na zatrzymanego, jakby chciał go zabić samym spojrzeniem.
- Nie słyszałeś ochroniarzu? - zapytał lekarz. - Twoja rola tu się kończy. Chociaż nie, pewnie skoro  jesteście nierozłączni to korzystacie z każdej okazji, żeby się...
- Lepiej się zastanów, czy chcesz dokończyć to zdanie - przerwał mu Sasuke.
- A co, rzucisz się na mnie? O właśnie, jak moja skarga? Wpłynęła, czy ojciec zadbał o to, żeby wylądowała w niszczarce? Załączyłem dokładce zdjęcia i opis z obdukcji.
- Skarga mordercy jest warta, tyle co jego zasrane życie. Jeśli usłyszę w jej kierunku jedno słowo, które mi się nie spodoba, nie zdążysz nawet pomyśleć o obdukcji i skargach.
- To wszystko się nagrywa, prawda? - Kento wskazał palcem na szybę. 
Sakura w końcu zrozumiała, co oboje mieli na myśli i skąd na szyi lekarza pojawiły się siniaki. Przypomniała sobie, że kiedy Sasuke zabrał ją na badania do szpitala po akcji z Konan i poprosiła o innego lekarza, Kento wyszedł z gabinetu i musiał natknąć się na siedzącego na korytarzu Uchihę. Po tym wszystkim Sasuke był zły, ale nie powiedział jej o co chodzi. Teraz wszystko ułożyło się w logiczną całość. 
- Poradzę sobie, idź - Sakura zwróciła się do partnera. Uchiha spojrzał ostatni raz na lekarza i wyszedł z pokoju. Postanowiła przezwyciężyć wstyd i upokorzenie i poprowadzić dalej przesłuchanie. Było jej ciężko, ale sama się zgłosiła. Czuła, że to właśnie powinna zrobić.
- Szkoda, że nie pozwoliłaś mi wtedy tego wyjaśnić - powiedział Kento. - Wybiegłaś z mieszkania w jednym bucie, dlatego masz teraz problemy z nogą? Jest odmrożona?
- Możesz wyjaśnić dlaczego i na czyje zlecenie zabijałeś ludzi - ucięła krótko. - To twoja jedyna szansa, żeby cokolwiek mi wyjaśniać. Więcej nie będę z tobą rozmawiała.
- Rozumiem, że teraz wijesz sobie szczęśliwe gniazdko kosztem biednej restau...
- Dosyć! - krzyknęła zirytowana i uderzyła dłonią w stół. - Mordowałeś z zimną krwią ludzi, którzy oczekiwali na przeszczep, nowe życie, kolejną szansę. Mało tego, doprowadzałeś do śmierci zdrowych pacjentów z uleczalnymi dolegliwościami. Dlaczego?
- Chyba jednak poproszę prawnika - Kento założył ręce na piersi i spojrzał na nią, jakby był pewny, że nic nie może mu zrobić.
- Kto go opłaci? - zapytała sarkastycznie Sakura. - Kabuto? Orochimaru?
- Nie tylko ty masz za sobą ludzi Sakura - powiedział mentorskim tonem.
- Ja mam za sobą prawo, a ty tylko zdegenerowanych bandytów, którzy zrobią najpodlejszą rzecz dla pieniędzy - odgryzła się. - Czym cię przekonał Yakushi? Chodziło tylko i wyłącznie o kasę?
- Może dla glin liczą się tylko pieniądze - odpowiedział drwiąco. 
- Więc dla lekarzy najważniejszy jest prestiż, rozumiem - stwierdziła. - Bardzo rozwinąłeś skrzydła przy nowym ordynatorze. Wiesz, że doktor Namada nie miał dobrego zdania o Kabuto. Uważał go za cynicznego, aroganckiego i władczego dupka.
- Więc?
- Czy to on zlecił zabójstwo Misaki?
- Nic o tym nie wiem - Kento zareagował zbyt nerwowo i Sakura wiedziała, że posiada wiedzę na ten temat. Miała nad nim przewagę, ponieważ doskonale potrafiła odczytywać jego emocje. Postanowiła skupić się na tym wątku przez jakiś czas. Liczyła na to, że wkrótce jej były narzeczony się rozgada. 
- Nie było jej danych w tych aktach - Sakura wskazała rozłożone przed nim dokumenty. - Wygląda to tak, jakby pielęgniarka i stary ordynator byli jedynymi przeszkodami do stworzenia na oddziale czarnego rynku do pobierania narządów.
- To tylko twoje domysły - stwierdził. 
- No tak, bazuję tylko na swoich dopowiedzeniach - przyznała. - Nie było ci szkoda poświęcić całej kariery na którą tak ciężko pracowałeś?
- Przecież ona jeszcze się nie skończyła.
- Udajesz, że nie widzisz tych dokumentów, które masz przed sobą? Są na nich twoje pieczątki. Jesteś w tym umoczony po samą szyję. Dożywocie to najlepsze co cię teraz czeka. Nie dajemy gwarancji, że ludzie od Orochimaru nie dopadną cię w areszcie, gdzie zostaniesz zatrzymany aż prokurator bierze wszystkie dowody.
- Sakura, kochanie, przestań mnie straszyć - zaśmiał się. - Wiem, że to wasze metody. 
- To w jakim celu nalegałeś, żebym tu przyszła? - zapytała zmęczona przeciągającą się rozmową. 
- Chciałem sprawdzić, czy coś jeszcze dla ciebie znaczę - odpowiedział. 
- Jesteś chory - wyszeptała. - Rozumiesz, że jeśli nie pójdziesz na współpracę, to nikt ci nie pomoże?
- Kabuto...
- Kabuto nie żyje - przerwała mu brutalnie. - Dzisiaj jego ciało zostało znalezione w lesie, daleko za ośrodkiem w którym się ukrywaliście.
- Kłamiesz - syknął i pobladł. Po chwili uśmiechnął się z pogardą. - Specjalnie tak mówisz, żeby wyprowadzić mnie z równowagi? Uchiha ci kazał?!
- Nie ma nikogo, kto pomoże ci się wygrzebać z tego gówna w które wdepnąłeś, więc zacznij gadać - ona również podniosła głos. W jego oczach pojawił się obłęd, który widziała wtedy u siebie w mieszkaniu, kiedy chciał ją dopaść. 
- Brednie - chciał wstać, ale był przykuty do blatu. 
- Zacznij mówić - powtórzyła dosadnie. 
- Spierdalaj, ty i ten twój żałosny kochaś. 
Konsekwencje wypowiedzianych przez niego słów spadły bardzo szybko, bo do pokoju wparował Sasuke i podniósł go z krzesła z taką siłą, że Kento pociągnął za sobą stolik. Za Uchihą przybiegli Kiba z Nejim i odciagnęli go od oskarżonego. 
- Zabierz go stąd - powiedział Hyuuga do Inuzuki. Kiba odpiął kajdanki, które zostawiły krwawy ślad na nadgarstkach lekarza i wyprowadził go z pomieszczenia. 
Sakura siedziała oniemiała i przestraszona tym, co się wydarzyło. Wcale nie pomogła kolegom w śledztwie. Czuła, że wszystko jeszcze bardziej pogorszyła. 

- Zostanie na noc u nas na dołku - powiedział Neji, kiedy zebrali się w pokoju przesłuchań. - Jutro Tobirama przyjedzie z wstępnymi wynikami sekcji Kabuto. 
- Chyba za bardzo się starałam i nie wyszło dobrze - przyznała niezadowolona Sakura.
- Nie, wręcz przeciwnie - zaprzeczył Kakashi. - Rzuciłaś nowe światło na zabójstwo pielęgniarki. Wydawało mi się, że Kento ma coś na ten temat do powiedzenia.
- I ja tak pomyślałam, bo dziwnie zareagował na moje pytanie - zamyśliła się. - Uważam, że na pewno coś wie. 
- Zastanawiam się, czy nie ściągnąć z powrotem Temari i Shikamaru - powiedział Hatake. - Hidan pomimo ogromnych wysiłków pozostaje poza naszym zasięgiem. Miałem nadzieję, że z Orochimaru pójdzie szybciej. 
- Ibiki również bez dobrych wiadomości - dodał Chouji. 
- A co z Konan, Kakuzu? - zapytała Sakura.
- Z panią polityk poszło najłatwiej, bo jej współpracownicy od razu wszystko wyśpiewali - wyjaśnił Hyuuga. - Ona sama odmawia zeznań, ale dowody są przytłaczające. Kakuzu również milczy.
- Współczuję prokuratorowi w takim razie - stwierdziła Sakura.
- Tak czy inaczej byłoby dobrze, gdyby proces zaczął się jak najwcześniej - stwierdził Uzumaki. - Nie ma na co czekać. 
- To już decyzja Tobiramy - powiedział Kakashi. - Ale zgadzam się z tobą. Musimy też mieć na uwadze Madarę i jego popleczników.
- Zapomniałam o nim - Sakura potarła ręką czoło. - Może trzeba spróbować przeciągnąć ludzi od niego na naszą stronę?
- Od razu zorientuje się, że jest coś nie tak - odpowiedział Inuzuka.
- Jest jeden człowiek, z którym można o tym porozmawiać - przypomniała sobie Sakura. - Kai, pomagał mi w archiwum. Mieliśmy z Uchihą wcześniej to zaproponować, ale w natłoku wszystkich wydarzeń nam umknęło.
- Dlaczego on? - zainteresował się Neji.
- Jest nieszczęśliwy w limbo - odpowiedziała. - Madara strasznie nim pomiata, każe robić przekręty, a mimo to jest traktowany jak piąte koło u wozu. Wydaje mi się, że jest dobrym człowiekiem, tylko po prostu dostał zły przydział. 
- Jeśli boi się swojego komendanta, to nie sądzę, że to wypali - zauważył Hyuuga.
- Zajmę się tym i zorientuję co i jak - westchnął Kakashi i odbił się plecami od szyby. - Porozmawiam z Fugaku co o tym myśli. Na dzisiaj tyle. Liczę, że jutro będziemy bardziej usatysfakcjonowani.
- Będę jutro na przesłuchaniu - powiedziała Sakura do przełożonego, który opuszczał pomieszczenie.
- No a jakże by inaczej? - Hatake rozłożył ręce.

- Naprawdę wolałabym już wrócić do siebie - powiedziała Sakura do Naruto i Sasuke, kiedy stali przy samochodzie Uchihy. 
- Sakurka, nie wiemy kto stoi za zabójstwem Kabuto i czy czegoś o nas nie wie - wyjaśnił jej Uzumaki.
- Jestem policjantką - przypomniała mu. - Na dodatek uzbrojoną. Dziękuję, że się o mnie martwisz, ale nie mogę bać się własnego cienia. 
- Sasuke, a ty co o tym myślisz? - zapytał przyjaciela blondyn. 
- Decyzja należy do Haruno - odpowiedział.
- W takim razie spakuję się i przeniosę - postanowiła ostatecznie. - Naruto, zostaw sobie jedną parę kluczy, jak ostatnio. 
- Zadzwonię do ciebie wieczorem, dobrze?
- Pewnie - uściskała przyjaciela i wsiadła do auta. Naruto zamknął za nią drzwi i patrzył jak razem z Sasuke odjeżdżają z parkingu.
    Była wykończona psychicznie. Spotkanie i rozmowa z Kento rozstroiła ją i zdenerwowała. Koledzy nie przyznaliby jej tego, ale uważała, że naprawdę zawaliła. Mogła całkiem inaczej poprowadzić rozmowę, zamiast grać w jego grę. Co na tym zyskała? Nazwyzywał ją i Uchihę od kochanków... 
    Chciało jej się płakać. Ona. Kochanka. Odbijaczka cudzych narzeczonych. Zerknęła dyskretnie na Sasuke, ale on nie wyrażał żadnych emocji. Prowadził samochód spokojnie, nawet się nie odzywał. Ta cisza utrzymywała się do momentu aż znaleźli się w jego mieszkaniu. Sakura usiadła, żeby zdjąć obuwie. Uchiha bez słowa kucnął przy niej i rozsznurował jej buta na lewej stopie i ściągnął go delikatnie. 
- Szybko się ogarnę - zwróciła się do niego ściągając płaszcz. Nie czekając aż coś powie, pokuśtykała do sypialni. Zgarnęła swoje ubrania, rzeczy z łazienki oraz leki. Na szczęście nie miała tego zbyt dużo, ale i tak czuła jakby zabierała ze sobą dużą część jej życia z Sasuke. 
- Nie musisz się wyprowadzać - powiedział stojąc oparty w progu drzwi do pokoju. Sakura zasunęła suwak torby i odwróciła się w jego stronę. 
- To naprawdę bardzo miłe z twojej strony - uśmiechnęła się i miała nadzieję, że wyszło szczerze. - Już wystarczająco mi pomogłeś. Muszę wrócić do swojego życia. 
- Przejęłaś się tym, co wygadywał ten idiota? - zapytał wprost.
- Tak - przyznała, bo nie widziała sensu, żeby kłamać. - To było upokarzające, kiedy mówił takie rzeczy, gdy wszyscy słyszeli. Nie chcę, żeby ktokolwiek robił mi insynuacje. Nie chcę ciebie w to jeszcze bardziej mieszać.
- Mną nie musisz się przejmować - powiedział. 
- Ale się przejmuję - zaakcentowała ostatnie słowo. Podeszła do niego i złapała go za ręce. - Uchiha, wszystko co się działo od tamtego wieczora było straszne. Byłam pewna, że oszaleję po tych informacjach, to był cios, który mógł mnie dosłownie złamać. Uratowałeś mi życie dwa razy. Raz wyciągając mnie spod bomby i teraz. Nigdy nie będę mogła spłacić tego długu.
- To nie jest żaden dług - zaprzeczył. Sakura stała wzruszona przed ukochanym i patrzyła w jego czarne, spokojne oczy. Wydawało jej się, że chce powiedzieć co jeszcze, ale tego nie zrobił. Ścisnęła go za dłonie i odwróciła się, żeby zabrać torbę. Sasuke wyręczył ją w tym i wyszedł z pokoju. Spojrzała jeszcze na regał z woluminami i na książkę, którą z takim poświęceniem Uchiha jej czytał jednego wieczoru. Zapomniała go zapytać, dlaczego książka Suri stoi u niego na półce, ale ostatecznie uznała, że to nie jej sprawa. 
    Sasuke nie tylko zawiózł ją do mieszkania, ale również wszedł z nią do środka. Sakura czuła się dziwnie, obco. Stanęła na środku salonu i rozglądała się po pomieszczeniu. Hinata zadbała o jej kwiaty i ogarnęła cały bałagan, który Sakura zostawiła uciekając przed Kento. 
- Sprawdziłem, czy nie ma podsłuchów, czy ukrytych kamer - powiedział Uchiha wychodząc z łazienki. 
- Nie sądzę, że on o tym pomyślał - stwierdziła Sakura. 
- Lepiej sprawdzić - uparł się i zaczął zaglądać w różne miejsca w salonie. 
- Rozpakuję swoje rzeczy - podniosła torbę i przeszła do łazienki. Zamknęła za sobą drzwi i od razu dopadła do sedesu i zwymiotowała. Odgarnęła włosy z czoła i wstrząsnęła nią kolejna konwulsja. Miała nadzieję, że Sasuke tego nie słyszał. Spuściła wodę i podniosła się, żeby przepłukać usta w umywalce. Spojrzała w lustro i przestraszyła się swojego odbicia. Była blada jak kreda. Wiedziała, że nie zdoła tego ukryć przed partnerem w kilka minut. Ochlapała twarz ciepłą wodą, wytarła w ręcznik i wyszła z łazienki próbując się uśmiechnąć. 
- Boli cię coś? - zapytał Uchiha patrząc na nią. 
- Stopa trochę dokucza - podchwyciła taka wymówkę. Podeszła wolno do fotela i usiadła na nim. - Rozumiem, że mogę spać spokojnie po twojej rewizji?
- Tak - potwierdził. 
- Uchiha, usiądź na chwilę - poprosiła go. - Chcę cię o coś zapytać.
    Sasuke spełnił jej prośbę i zajął miejsce na sofie. 
- Co powiedział Kento w szpitalu, że sprowokował cię do zaatakowania go?
- Nieważne - odpowiedział niezadowolony, że o to zapytała. 
- Dla mnie ważne - nie odpuszczała.
- To nie było coś, co warto powtarzać.
- Proszę...
- Nie - powiedział twardo.
- W takim razie ja ci coś opowiem, bo mam wrażenie, że to mogło mieć z tym związek - postanowiła wyrzucić z siebie to, co ją męczyło od ponad tygodnia. Początkowo sądziła, że nie będzie w stanie komukolwiek o tym powiedzieć, ale chciała być z nim w stu procentach szczera. - Po balu, kiedy pijana wróciłam do domu, przed drzwiami czekał na mnie Kento. Mówiłam mu, żeby sobie poszedł, ale jak zwykle sprytnie się koło mnie zakręcił. Położyłam się tu na sofie i myślałam, że jak tylko nakryje mnie kocem to sobie pójdzie i zostawi mnie w spokoju. Niestety, nie skończyło się tak jak planowałam. 
    Zrobiła krótką pauzę, bo łzy zebrały jej się do oczu i narastała gula w gardle. 
- Nie musisz kończyć - odezwał się cicho Uchiha. 
- Muszę to powiedzieć - odchrząknęła. - Żeby pozbyć się tego z głowy, muszę powiedzieć to głośno. Jak mówiłam, byłam pijana. Pocałował mnie. Myślałam, że to nie on, że... Stało się to, przez co nie mogłam normalnie porozmawiać z tobą w parku, ani później w pracy. Szczerze mówiąc to ledwo wytrzymywałam ze sobą. Więc zadam moje pytanie inaczej: czy to, co Kento powiedział ci w szpitalu miało związek z tą historią?
- Tak - potwierdził. 
- Czy przez to wszystko ty teraz...
- Nie - przerwał jej. - Nie uważam, żeby w całej tej sytuacji było chociaż trochę twojej winy. 
- Cieszę się, że tak mówisz - powiedziała czując ulgę. - Ale nie mogę się zgodzić z tym, że nie ma w tym nawet odrobiny mojej winy. 
- To znaczy? - zapytał.
- Jeszcze nie mogę ci tego powiedzieć - uśmiechnęła się do niego. - Za wszystko co dla mnie zrobiłeś bardzo ci dziękuję. 
- Tak robią przyjaciele - stwierdził. 



https://pl.pinterest.com/pin/722194490252490920/





Komentarze

  1. Uh ah uh.
    Ależ to były emocje. Łaaał. Rozdział mną pozamiatał podłogę. Rozszarpał mi serce.
    Nie rozumiem co myśli sobie Sasuke, co łączy jego i Sakurę. Ale uwielbiam tę historię i mogłabym ją czytać i czytać. Niesamowite, że tak szybko dodałaś nowy rozdział!
    Jestem ciekawa co dalej, jednak akcja była tu tak intensywna, że muszę odsapnąć przed kolejnym rozdziałem. Ciekawe czy ty też?

    Pozdrawiam! Czekam na kontynuację <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja piszę dalej, bo naprawdę chce doprowadzić tę historię już do końca. Nie dlatego, że mnie nudzi, wręcz przeciwnie, ale dlatego, że nie chcę jej ciągnąć w nieskończoność. W ogóle zabawne, bo pomysł na to opowiadanie zaczęłam właśnie od tego momentu aż Sakura znajduje dokumenty świadczące o tym, że jej były narzeczony był zamieszany w handel organami na czarnym rynku. I pierwsze co miałam w głowie, że ona biegnie z tymi dowodami do Sasuke nie zwracając uwagi na śnieg, mróz i na to, że jedną stopę ma bosą. Czyli dla mnie wszystko co było przed tym rozdziałem było już nadbudowywaniem akcji, żeby doprowadzić do tego właśnie. Dziwnie, nie? Lubię ten rozdział i podoba mi się, bo dla mnie to jest cała kwintesencja tego opowiadania. Bardziej się też klarują uczucia między Sakurą i Sasuke oraz inne kwestie.
      Również przesyłam pozdrowienia i dziękuję za komentarz :)

      Usuń
    2. Łooo Pani! To ja tym bardziej padam na kolana i bije pokłony, że do tej jednej sceny dopisałaś AŻ TYLE FABUŁY ROZDZIAŁÓW I WSZYSTKIEGO. Co prawda, ja sama często historie piszę w dokładnie ten sam sposób, zaczynając od fragmentu ze środka, ale jeszcze nigdy nie napisałam AŻ tyle, żeby do niej doprowadzić.

      W takim razie bardzo trzymam kciuki! Idzie Ci świetnie. Na każdy rozdział absolutnie czekam niecierpliwie (i myślę, że nie tylko ja). No i mam nadzieję, że nie jest to ostatnie SasuSaku jakie od ciebie czytamy. :D

      Usuń
    3. E tam, żadnych pokłonów nie trzeba bić. Mam po prostu bujną wyobraźnię

      Usuń
  2. Jej, ależ tu się porobiło! Ło matuluuu *.*

    Akcja nabiera tempa, podziwiam, jak wiele rzeczy się dzieje, a całość ciągle jest spójna, logiczna i zaskakująca! Choć ex lekarzyna okazuje się dupkiem i złym charakterem, a idealnie mi pasowało, to cieszę się, że ta prawda wreszcie wyszła na wierzch. Obu spadł na niego żyrandol, bo nie wiem co gorsze... Szybka śmierć czy rozjuszony Uchiha?
    Nie mogę się doczekać dalszej części i ciągle pragnę więcej i więcej. Relacja SasuSaku tak cudownie Ci wychodzi, że się rozpływam, dosłownie.

    Tak, jak Krropcia czekam z niecierpliwością. Życzę mnóstwa weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki K.! Los Kento jest już zaplanowany, więc... niech oczekuje nieoczekiwanego! Z rozjuszonym Uchihą nie ma żartów, to trzeba przyznać.
      Sama muszę nadrobić blogowo, bo mam zaległości u Ciebie, a widziałam, że rozdziały się pojawiały. Oczekuj mnie niebawem :P
      Miło, że czekasz. Postaram się nie trzymać Was długo w niepewności

      Usuń
    2. Przeczytałam raz jeszcze i stwierdzam, że zapomniałam napisać o jednym, bardzo ważnym szczególe:

      UCHIHA JAK MOGŁEŚ WYPALIĆ NA KOŃCU COŚ TAKIEGO? :o

      P.S. Tak, chodzi o ostatnie zdanie. ^^
      A no i czekam na następny rozdział z utęsknieniem ^^

      Usuń
  3. Nie spodziewałam się nowego rozdziału tak wcześnie, nawet nie zdążyłam skomentować poprzedniego! Jejku dziewczyno, jak tak wszystko sie układa w całość. Ja wiedziałam, że Kento jest w to zamieszany! Kurde, no po prostu rozłożyło mnie na łopatki xD ze akurat w ten sposób. Bo szczerze to myślałam, ze jego przewinienia będą nieco lżejsze, a tu taki hardcore.
    Jestem bardzo ciekawa jak sie potoczy relacja Sasuke i Sakury. Bo to pączkuje już długi czas, where owoce? 🤣
    Ten komentarz jest bez ładu i składu, ale jestem mega podjarana wszystkim co się dzieje, nie mogę sie doczekac następnych części. Zdrówka życzę i powodzenia w pisaniu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komentarz jest super, na spontanie! Jak pisałam te fragmenty o przemrożeniu, czy chorobie to zastanawiałam się, czy nie będzie Cię skręcało jak będziesz to czytała, bo wiem, że masz praktyczne podejście do medycznych zagadnień. Ale umówmy się, że tak właśnie jest, okej? :P
      Kento od początku miał być czarnym charakterem umoczonym w takie sprawy. To było pewne, że ktoś taki musi być w bliskim otoczeniu Sakury. Mam nadzieję, że zakończenie jego wątku wszystkich usatysfakcjonuje.
      Dziękuję za Twoją obecność i pozdrowienia! Do zobaczenia :)

      Usuń
    2. Moim medycznym zboczeniem zawodowym się nie przejmuj, w literaturze są serio paszkwile, tutaj to ma logiczny sens 🤙✨ Jak pisalam o stazystach i rezydentach to tylko dlatego, że nawet dziennikarze nie znają różnicy, więc stwierdziłam, że warto uświadamiać.
      Chyba najbardziej czekam, aż Sasuke zacznie gadać, strasznie cichy chłop, podczas gdy Sakura przekminia wszystko po kilkanaście razy. Kogoś mi to przypomina hahah. Do zobaczenia!

      Usuń
    3. Dzięki za wyrozumiałość ^^

      Usuń
  4. Hej hej! Wstrząsający rozdział, szczerze nie mogę doczekać się następnego! Zastanawiające rzeczy się dzieją, o ile u Sakury mamy pełny obraz sytuacji emocjonalnej względem Uchihy to jestem szczerze zainteresowana jak to działa w drugą stronę. Z jednej strony chciałabym przeczytać jak najwięcej rozdziałów - a z drugiej chciałabym już wszystko wiedzieć. Jak to mówią, ciekawość to pierwszy stopień do piekła! 🙈 W każdym razie, życzę dużo weny i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, cześć! Słuchajcie, przepraszam Was za te opóźnienia, ale od początku grudnia nie czuję się najlepiej i przez to zupełnie nie mogę się skupić na pisaniu czegokolwiek. Postaram się pomału coś dodawać i publikować, ale nie jestem w stanie określić kiedy to będzie. Mam nadzieję, że w miarę szybko.
    Samych dobroci w nadchodzącym roku 2024!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zerkam tu parę razy w tygodniu i zaczynałam się martwić :( Przykro mi, że coś jest nie tak, mam nadzieję, ze problemy szybko znikną a Nowy Rok będzie wypełniony samymi pozytywnymi doświadczeniami, tego Ci życzę i do następnego ✨💞

      Usuń
    2. Ja też nadal czekam! Grudzień i mnie absolutnie przeorał i zdrowotnie i pisarsko, więc w zupełności rozumiem. Trzymam kciuki za powrót do normalności i ściskam mocno!

      Usuń
  6. Wszystkiego Dobrego w Nowym Roku :) Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko w porządku i zdrowie dopisuje. Zaglądam tu bardzo często 💞✨

    OdpowiedzUsuń
  7. Cześć! Dziękuję że zaglądacie i że o mnie myślicie. Czuję się już naprawdę dużo lepiej i zamierzam nadal kontynuować pisanie. Obiecałam, że nie porzucę bloga i słowa dotrzymam!
    W kontakcie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć! Mały update: piszę i widzę, że zaglądacie i sprawdzacie :) Postaram się do końca miesiąca opublikować rozdział. Dziękuję, że mnie jeszcze nie skreślacie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak tak! Czekam. Trzymam kciuki za powodzenie planu :D

      Usuń
  9. Dajcie mi proszę jeszcze chwilę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z okazji nowego rozdziału chyba machnę jakis rysunek z nim związany :D Czekam cierpliwie, na pewno szykujesz nam coś bombowego. Wszystkiego dobrego!

      Usuń
    2. Uh ah. Wchodzę tu co jakiś czas i nie mogę się doczekać :D

      Usuń
    3. Dzięki dziewczyny! Powoli, ale idzie do przodu :)

      Usuń
    4. Totalnie to rozumiem.
      Na spokojnie i do przodu :D Pamiętaj, że pisanie ma być dla ciebie, a nie ty dla niego. My tu sobie poczekamy ;)
      Wiem co mówię, bo sama mam rozkopane trzy krótkie ficzki (w tym dwa, które zalegają mi od roku) i dwa zdecydowanie dłuższe, a kiedy próbuję cokolwiek z nimi zrobić, zajmuje to dużo więcej czasu niż myślałam. Tak więc łączę się w bólu <3

      Usuń
  10. Wszystkiego Najlepszego dziewczyny, oby nam się zawsze powodziło, żebyśmy były zdrowe i szczęśliwe, a cele i marzenia się spełniały. ❤️

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz.
Spam w komentarzach będzie od razu usuwany.