Rozdział dwudziesty siódmy
Zanim zeszła na śniadanie, Sakura sprawdziła w telefonie, czy przyszły jakieś nowe wiadomości od zespołu. Przypomniała sobie w nocy, że Naruto chciał jej coś powiedzieć o informacjach, jakie uzyskali od Shikamaru, ale nadejście Sasuke zamknęło mu usta. Zerknęła w stronę drzwi od pokoju upewniając się, że na pewno są zamknięte, przysiadła na krześle od biurka i wybrała numer do przyjaciela.
- Cześć! - przywitał ją radosny głos Uzumakiego.
- Cześć, dzwonię zapytać co słychać - powiedziała. - Wczoraj miałeś mi coś powiedzieć, zanim Uchiha nam przerwał.
- Ach, to. Shikamaru i Temari potwierdzili informacje, że adresy tych rodziców adopcyjnych to wał. Ale dobra wiadomość jest taka, że wpadli na trop dwójki osób, które faktycznie zabierała z placówek dzieci, po których ślad zaginął.
- To bardzo dobra nowina - ucieszyła się. - Rozumiem, że w tych domach dziecka schemat działania był ten sam?
- Tak - potwierdził. - Dokładnie tak, jak od początku zakładali. My z Kibą też zauważyliśmy dziwne ruchy wokół antykwariatu.
- To znaczy? - zapytała zaintrygowana.
- Wczoraj przed północą, trzech facetów zaczęło opróżniać sklep z towaru - odpowiedział. - Podeszliśmy zapytać się, czy to likwidacja, czy może przenoszą się w inne miejsce. Wygląda na to, że Deidara planuje prowadzić działalność poza Kohona.
- Ciekawe, czy się zorientował, że ktoś już mu siedzi na dupie - zastanowiła się głośno.
- Jeśli już, to na pewno nie kapnął się, że to Shino - zapewnił ją Naruto. - Może ktoś inny zaczął się nim interesować.
- Macie na oku tych ludzi, którzy przeprowadzali interes Deidary?
- Jasna sprawa. Ino z Saiem od wczorajszego popołudnia siedzą w Ratuszu i przetrzepują dokumenty o fundacjach, organizacjach związanych z nieletnimi. My z Kibą staramy się ustalić, gdzie zostanie przeniesiony antykwariat. Tyle z nowości. Co u was?
- Dwóch łapówkarzy już zostało zatrzymanych - pochwaliła się. - Jeszcze tylko jakieś... nie wiem, sto, dwieście osób?
- Sasuke daje w kość? - zaśmiał się.
- Jest w swoim żywiole - odpowiedziała wymijająco. - Zatrzymaliśmy się na jedną noc u moich rodziców i dzisiaj ruszamy dalej.
- Oo, to chyba opowieść na dłużej niż jedna rozmowa przez telefon - Naruto wyczuł potencjał na ciekawą historię.
- Tak ci się tylko wydaje - ostudziła jego zapał. Nie wyobrażała sobie, żeby opowiadać mu co zaszło między nią, a Sasuke w jej pokoju. - W takim razie dzięki za wieści i powodzenia dalej. Informuj mnie proszę, nawet SMSem. Będę dzwoniła w miarę możliwości.
- Trzymaj się tam dzielnie - pożegnał się Uzumaki i rozłączył się.
Sakura westchnęła i odłożyła telefon na blat biurka. Po rozmowie z przyjacielem upewniła się, że póki co idzie wszystko zgodnie z ich głównym planem. Nawet, jeśli pojawiają się drobne przeszkody, to zostają one skutecznie niwelowane i strategia jest dostosowywana do nowych realiów. Po raz kolejny poczuła ogromną falę wdzięczności do koleżanek i kolegów z wydziału. Mogła na nich liczyć w stu procentach, skupiając się na nowym śledztwie i - jakkolwiek nie brzmi to dziwnie - na Sasuke.
Jego gesty, zachowanie coraz częściej wprawiały ją w osłupienie. W żaden sposób nie potrafiła wytłumaczyć sobie jego postępowania względem niej. Śmielej pozwalał sobie ją dotykać w dosyć intymny sposób. Nie podejrzewała, że chciał grać na dwa fronty z nią i Riko. Czy nie był pewny związku z Sato i zaczęły kiełkować w nim jakieś uczucia względem niej? Chciałaby się tego dowiedzieć, ale nie zamierzała pytać go o to wprost. Za bardzo bała się odrzucenia z jego strony i że ich przyjacielska relacja mogłaby się rozpaść. Usiłowała przywoływać się sama do porządku, kiedy rozpatrywała ich znajomość w kontekście romantycznej relacji. Wmawiała sobie, że przyjaźń z Sasuke musi jej wystarczyć. Przyjaźń, nic więcej.
Wyszła z pokoju z zamiarem zejścia do kuchni. Zeszła kilka stopni w dół, ale do jej uszu doszedł fragment rozmowy jej matki z... Uchihą?
- ...potem pisałam baśnie oparte na mitologii egipskiej - mówiła Mebuki. - Krótki epizod, ale dobrze mi się nad tym pracowało.
- A teraz? - zapytał Sasuke. Sakura przysiadła na najwyższym stopniu pozostając w ukryciu. Naprawdę go to interesuje, czy po prostu chce być uprzejmy?
- Najnowsza książka jest teraz u korektora. To zbiór opowiadań nie powiązanych żadnym konkretnym tematem. Masz dzieci Sasuke?
Sakura prawie ześlizgnęła się ze schodów, gdy usłyszała pytanie matki. Co w nią wstąpiło?
- Tylko bratanicę - odpowiedział Uchiha. Sakura chciała zobaczyć jaką ma minę.
- Nie pomyśl tylko, że chcę cię naciągnąć na kupowanie moich książek - zaśmiała się Mebuki. - Pytam, bo najbardziej interesuje mnie opinia moich małych czytelników, a nie recenzentów.
- Zapewniam, że ma pani co najmniej jedną oddaną fankę.
- Jakiś konkretny tytuł?
- Kosmos w ogrodzie - powiedział, a Sakura uśmiechnęła się do siebie. Jej matka również musiała się uśmiechać, bo odezwała się zmienionym głosem:
- Naprawdę? Czyżby Sakura poleciła ci tę książkę?
- Poniekąd - odpowiedział wymijająco.
- Mistrzyni PR-u - zaśmiała się kobieta, a Sakura zmarszczyła brwi zastanawiając się co ma na myśli. - Poleca jedną książkę napisaną przez matkę, bo jest o niej. Nieźle, nieźle...
Sakura wstała nie chcąc już dłużej słuchać ich rozmowy. Czuła się urażona, bo wcale nie poleciła mu tej książki tylko dlatego, że opowiadała o jej dzieciństwie. Sam się zainteresował okładką i zdecydował, że wybierze dla Suri właśnie tę. Może i będzie chciał to wytłumaczyć jej matce, ale przestało ją to interesować. Niech sobie myślą, że jest zakochana w sobie, a co tam.
Zamiast dołączyć do nich w kuchni, zdecydowała, że wejdzie na strych do pracowni ojca. Kizashi lubił wstawać o świcie i zamykać się w swoim artystycznym azylu, żeby tworzyć z czystą głową. Weszła po schodach i uchyliła delikatnie drzwi chcąc się upewnić, że zastanie ojca przy pracy. Nie myliła się. Kizashi siedział przy oknie ubrany z poplamiony fartuch, szarpnięty już mocno zębem czasu. Mieszał farby przy stole pykając przy tym fajkę.
- Mogę wejść? - zapytała, a on odwrócił się w jej stronę. Rozpromienił się i gestem zaprosił ją do środka. Podeszła do niego i spojrzała na białe płótno, ciekawa, czy cos już namalował. Zauważyła tylko delikatny szkic ołówka. - Nad czym teraz pracujesz?
- Mam wstawę po nowym roku - odpowiedział. - Ilustruję nową książkę matki.
- Słyszałam jak rozmawiała o tym z Uchihą na dole - mruknęła Sakura. - Dopiero zaczynasz?
- Tak, to pierwsze płótno.
- Ile ich będzie?
- Myślę, że około dwadzieścia - odpowiedział rozglądając się po pokoju. - Jeszcze ich nie przygotowałem, jeśli o to pytasz.
- Pewnie, że o to właśnie pytam - uśmiechnęła się do niego. - Pamiętaj, że masz swojego człowieka od takich rzeczy, więc koniecznie zadzwoń zanim zaczniesz. Przy naciąganiu będę potrzebowała twojej pomocy, ale gruntowanie to moja działka.
- Masz teraz swoją pracę na głowie - powiedział zerkając na nią. - Nie będę zawracał ci głowy takimi błahostkami.
- Dla mnie to nie są błahostki tato - obruszyła się. - Bardzo lubię to robić i nie przeszkadza to w mojej pracy. A nawet powiem więcej - uśmiechnęła się szeroko - dzięki temu, że od dziecka jestem zaznajomiona z zapachem wszystkich substancji, których tu używasz, to przy pierwszym śledztwie, które prowadziłam z Uchihą wpadłam na kluczowy trop.
- To znaczy? - zainteresował się Kizashi. Przerwał mieszanie i spojrzał na nią z ciekawością wymalowaną na twarzy.
- Dziewczyna użyła terpentyny bezzapachowej do podpalenia budynku - odpowiedziała. - Od razu jak weszliśmy do spalonego pomieszczenia poczułam specyficzny zapach i nie myliłam się. Więc dla kogoś, kto pół życia nie czyścił pędzli z farby, było to nie do wyczucia.
- Zdolna dziewczyna - ojciec położył jej rękę na głowie i uśmiechnął się wyraźnie dumny z córki. - W takim razie nie odmówię twojej pomocy w przygotowaniach.
- Takiej odpowiedzi właśnie oczekiwałam.
Oparła się plecami o ścianę i obserwowała jak ojciec wyciska farbę z tubki, energicznie miesza i sprawdza pod światło, czy uzyskał taki kolor jaki chciał. Od zawsze lubiła obserwować go przy pracy, podziwiała jego talent. On nigdy jej nie przeganiał twierdząc, że mu przeszkadza, czy zakłóca jego spokój twórczy. Był ucieleśnieniem łagodności i spokoju, więc kiedy zobaczyła go wczoraj wzburzonego nie wiedziała co o tym myśleć. Nie sądziła nawet, że ojciec jest zdolny to wyrażania tak głębokich emocji.
Kizashi postukał fajką w popielniczkę i zauważył, że mu się przygląda.
- Co ci chodzi po głowie? - zapytał pierwszy.
- Po tym co wam wczoraj powiedziałam, myślisz, że praca w policji jest dla mnie odpowiednia?
- Sakura - uśmiechnął się przyjaźnie. - My z matką doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że nie będziesz kierowała tam ruchem drogowym. Wydawało nam się, że praca w takich służbach to kwestia silnego charakteru, a tego ci przecież nie brakuje. Po prostu dopiero wczoraj do nas dotarło jak to naprawdę wygląda. I z jednej strony chciałbym wiedzieć, czy to była tylko jedna taka sytuacja, czy może więcej, ale jak patrzę, że masz bliznę na ramieniu, której wcześniej nie miałaś, to wiem, że ciężko byłoby mi znieść prawdę.
Sakura dotknęła się mimowolnie w miejsce, gdzie niedawno została ugodzona nożem.
- Czyli nie mówić wam o takich sytuacjach? - zapytała, niepewna, czy dobrze go zrozumiała.
- Powiedziałem, że ciężko byłoby znieść prawdę, a nie, że to byłoby nie do zniesienia - poprawił ją. - Naszym obowiązkiem i przywilejem jest cię wspierać. Musisz tylko dać nam trochę czasu na oswojenie się z tą myślą.
- Dzięki tato - powiedziała czując ogromną wdzięczność za takich rodziców.
- Dodam jeszcze, że nie bez znaczenia dla nas jest to, że pracujesz z Sasuke.
- A to ciekawe? - zdziwiła się. - To nie jest mój ochroniarz, tylko partner.
- Z głową na karku - dopowiedział Mizashi. - Widać, że twardo stąpa po ziemi i jest konkretnym facetem.
- Mama wydaje się być nim tak zachwycona, że chyba zacznie zapraszać go na wszystkie rodzinne uroczystości - mruknęła Sakura.
- Faktycznie, polubiła go - przyznał. - Zawdzięczamy mu twoje życie i mam nadzieję, że ty też o tym pamiętasz.
- Każdego dnia tato - westchnęła. - Jest bardzo ciężki w przyjmowaniu wyrazów wdzięczności.
- Pewnie zależy jakie to "wyrazy" - zaśmiał się Mizashi.
- Żadne takie. Ma dziewczynę, jeśli cię to interesuje.
- Ja przed twoją matką miałem cztery - wzruszył ramionami. - I co z tego?
- Jejku, przestań...
- Kizashi, Sakura! - dobiegł ich głos Mebuki z dołu. - Śniadanie stygnie!
- Na pewno niczego nie zapomnieliście? - zapytała po raz drugi matka Sakury, stojąc w przedpokoju. Cała jej rodzina podeszła, żeby się pożegnać.
- Na pewno - Sakura po raz drugi to potwierdziła. - Postaram się częściej przyjeżdżać. Tato, nie gruntuj płócien beze mnie, a ty babciu dbaj o siebie.
- Już nie bądź nagle taka troskliwa - Kaede klepnęła ją pieszczotliwie w plecy.
- Zawsze jestem!
- A co powiesz matce na pożegnanie? - dopomniała się Mebuki.
- Że polecam nie tylko twoją JEDNĄ książkę mamo - odgryzła się za to, co usłyszała wcześniej. - I proszę do mnie koniecznie zadzwonić, kiedy będziesz miała jakieś spotkanie w księgarni w Konoha.
- Dobrze - zapewniła ją. - Do zobaczenia Sasuke - podała mu rękę. - Jeśli tylko masz ochotę, możesz do nas przyjeżdżać niezapowiedziany. Nawet bez Sakury.
Uchiha parsknął śmiechem wymieniając z nią uścisk dłoni. Potem podszedł do niego Kizashi i również się pożegnał. Babcia Kaede nie odmówiła sobie, żeby go cmoknąć w oba policzki, do czego musiał się naprawdę mocno schylić.
- Jasne, pewnie - odezwała się Sakura podnosząc torbę z podłogi. - Oddajcie mu już mój pokój. Przynajmniej moje dwa łepeczki za mną tęsknią, prawda? - cmoknęła jednego i drugiego psa między sterczącymi uszami. Uścisnęła krótko rodzinę i razem z Sasuke wyszli z domu.
- Tu będzie trudna sprawa - powiedziała Sakura przeglądając akta. - To w tej miejscowości prawie cała rodzina popełniła samobójstwo po druzgocącym wyroku pozbawiającym ich majątku. Przeżyli bracia, którzy po wypiciu trucizny od razu wymiotowali. Jejku, co się tam nie działo...
Sasuke był milczący odkąd ponownie ruszyli w trasę. Sakura nie zauważyła, żeby miał zły humor, albo był czymś zirytowany. Po prostu się nie odzywał, a ona nie wiedziała dlaczego. Na początku nie chciała pytać, żeby dać mu przestrzeń. Może nad czymś rozmyślał, zastanawiał się jak poprowadzić następne przesłuchanie, albo zwyczajnie nie chciało mu się rozmawiać? Miała ochotę zagadnąć go, jakie ma odczucia po wizycie u jej rodziny, ale ostatecznie powstrzymała się od tego zamiaru.
Ona również zamilkła czytając po cichu dokumenty. Nie podjął wątku, który zaczęła, więc...
- Mów dalej - odezwał się nagle. - Co to była za rodzina, kto orzekał w sprawie, gdzie teraz są bracia i ile mają lat?
- Byli z klasy średniej, prowadzili nieźle prosperujący biznes transportowy - odpowiedziała szybko, zadowolona, że mogą w końcu porozmawiać. - Bracia to siedemnastoletni Jun i dwunastoletni Yuta, obecnie przebywają u brata jego ojca. Orzekała sędzia Kazue Osako. Swoją drogą chyba od pięciu lat powinna być już na emeryturze, a mimo wszystko nadal jest aktywna zawodowo.
- Jej kariera też obfituje w skandaliczne wyroki? - zapytał.
- O dziwo nie - przewertowała jej akta. - Jest po rozwodzie, ma dwie dorosłe córki...
- ...które grzeją posadki w sądzie? - dokończył za nią.
- Nic nie mam na ten temat. Proponuję najpierw spotkać się z bratem ofiary.
- Taki też był mój pomysł.
- Przepraszam za bałagan - pulchna kobieta zakręciła się szybko i pozbierała zabawki robiąc im przejście z korytarza do salonu. - W przedszkolu pękła rura z wodą i najmłodsze dzieci musiały zostać w domu. Proszę do środka.
Sakura i Sasuke weszli do przestronnego pokoju i usiedli na szarej sofie wskazanej przez gospodynię.
- Mąż jest w warsztacie, poproszę Juna, żeby go zawołał. Mogę zaproponować coś do picia?
- Nie trzeba, dziękujemy - odpowiedziała w ich imieniu Sakura.
- W takim razie, za chwilę wrócę - powiedziała pani Akimoto i odeszła pośpiesznie. Słychać było przytłumione głosy dzieci, które zakradały się do pokoju, żeby ich podglądać.
- Nie popychaj mnie - pisnął dziewczęcy głosik.
- To nie przydeptuj mi stopy - odpowiedział chłopięcy szept.
- Zaraz Yuta będzie nas szukał, pewnie już skończył liczyć... Ach!
- W ogóle się nie schowaliście! - szczupły chłopak wyłonił się nagle strasząc dzieci. - Czemu tu stoicie? Ojej.
Dopiero teraz ich zauważył. Skłonił się lekko i podszedł do nich, a reszta małej gromady, naśladując najodważniejszego z nich, poszli jego śladem.
- Dzień dobry - przywitał się grzecznie. - Przyszliście zabrać mnie i brata do domu dziecka?
Sakura aż zaniemówiła bezpośrednim pytaniem chłopca. Miał spojrzenie nie niewinnego dziecka, ale dorosłej osoby, która wie co to życie.
- Nie pozwolimy ich zabrać! - krzyknęła dziewczynka, chowając się za starszym kuzynem.
- Jesteśmy z policji - Uchiha podjął się rozmowy z dziećmi. Wyjął swoją odznakę i podał drugiemu chłopcu, który nabożnie trzymał blachę na dwóch dłoniach. - Nie zabieramy dzieci, tylko im pomagamy.
- A ma pan pistolet? - zapytał Yuta.
- Pewnie, że mam - Sasuke odchylił kurtkę i pokazał im przyczepioną kaburę do paska.
- To prawdziwy policjant - zawyrokowała dziewczynka, najbardziej rozgadana z całej trójki. - A zabił pan już kiedyś kogoś?
Na to pytanie nawet Uchiha nie potrafił odpowiedzieć. Wyraźnie go zamurowało, tak samo jak Sakurę. Czy dzieci teraz interesują się takimi tematami?
- A co wy tu robicie?! - nakryła ich matka wchodząc gniewnie do salonu. Mały chłopiec przestraszył się, szybko wcisnął Sasuke odznakę w ręce i uciekł razem z siostrą. - Yuta, poczekaj proszę u siebie w pokoju, dobrze?
- Już idę - odpowiedział i wyszedł z pokoju. W progu minął się ze starszym bratem i wujkiem.
- Przepraszam, że czekaliście - przywitał się mężczyzna wyciągając rękę najpierw do Sakury, a potem do Sasuke. - Sho Akimoto, a to Jun, najstarszy syn mojego brata.
- Jeśli nie macie nic przeciwko, chcielibyśmy, żeby został przy rozmowie - zaproponowała Sakura. - O ile czujesz się na siłach - zwróciła się do nastolatka.
- Tak - potwierdził twardo chłopak.
- Usiądźmy - zarządził gospodarz i wszyscy obecni zajęli miejsca.
- Prowadzimy śledztwo wobec sędzi Kazue Osako, która wydała wyrok pozbawiający majątku pana zmarłego brata - odpowiedział Uchiha. - Złożył pan skargę do prokuratora generalnego w tej sprawie.
- Cieszę się, że potraktowano to poważnie - powiedział mężczyzna. - To co się działo, to jakiś cyrk. Niepodobne, żeby w obecnych czasach taki bandytyzm pozostał bezkarny.
- Proszę nam opowiedzieć co się stało - poprosił Sasuke. - Wszystko od początku, tak jak pan to zapamiętał.
- Mój brat, Shinji, założył firmę transportową ponad dziesięć lat temu - zaczął pan Akimoto. - Zajmował się przewozem osób, zatrudniał jeszcze czterech kierowców. To nie była duża firma, ale przynosiła dobre dochody. Miał sporo zleceń od szkół, domu seniora, czy w okolicznych przedsiębiorstw. Wiecie, jakieś wyjazdy integracyjne, wycieczki... Kiedy transport publiczny zaczął kuleć w naszym regionie, to jego autobusy kursowały nawet w święta, bo było tak duże zapotrzebowanie. Nie dalej jak pół roku temu dostał propozycję wykupienia swojego interesu przez dużą firmę transportową o zasięgu międzykrajowym. Po dokładnym przeanalizowaniu oferty postanowił odmówić. Nie bardzo mu się to opłacało, poza tym chciał być niezależny. I właśnie od tego momentu zaczęły się jego problemy.
Zrobił krótką przerwę, żeby nabrać tchu.
- Kochanie, przynieś mi wody proszę - zwrócił się do żony. Sakura widziała jak ściskał i rozprostowywał palce rąk. Rozmowa o tej sytuacji widocznie nadal była dla niego sporym przeżyciem. Jun siedział koło wuja niczym posąg, miał poważną minę.
- Oczywiście - kobieta wstała z fotela i przeszła do kuchni.
- Zaczęły się uporczywe telefony, wizyty w firmie, a na końcu nawet w jego domu - kontynuował dalej Sho. - Za każdym razem odmawiał, nie chciał mieć z tymi ludźmi nic wspólnego. Coraz częściej psuły się autobusy, które wymagały naprawy, przez co powoli zaczął tracić zlecenia na rzecz dużego przewoźnika z konkurencyjnymi cenami. Dwóch kierowców odeszło, w końcu sam uzupełniał braki w ludziach. Pracował codziennie od świtu do późnej nocy - upił łyk wody ze szklanki, którą przyniosła mu żona. - Można się domyślić, że nie dał rady długo tak ciągnąć. Do tego doszły problemy ze zdrowiem, kręgosłup mu wysiadał. Wiadomo, jak się leczył to nie pracował. Znowu zaczęli go nachodzić i wręcz grozić, żeby dłużej się nie opierał, że to mu się nie opłaca. W dalszym ciągu nie chciał się zgodzić, tym bardziej, że zaproponowali już dużo niższą cenę niż za pierwszym razem. Widocznie wiedzieli, że miał problemy finansowe, ale nie mam pojęcia skąd. Jakby miał mało kłopotów, nagle zainteresowały się nim różne instytucje, mimo, że w pełni legalnie prowadził swój biznes i w papierach miał porządek jak mało kto. I tak dostał wezwanie do skarbówki, do ratusza w celu złożenia jakichś kuriozalnych wyjaśnień, a nawet nie wiadomo dlaczego do inspekcji pracy. Długi już dawno przewyższały mierne zarobki, więc wziął kredyt pod zastaw domu. Jeszcze przy okazji założył sprawę tej firmie, która chciała go wykupić. Oskarżył ich o agresywną konkurencję i mobbing. Były małe szanse, że wygra, ale kurczowo trzymał się tej nadziei. Sędzia Osako wydała wyrok uniewinniający tamto przedsiębiorstwo, skazując tym samym mojego brata na ruinę. Kiedy wiedział już, że nie da z nimi wygrać i że dom zostanie zabrany, żeby pokryć długi, wtedy...
Nie dokończył, ale nie było to potrzebne, bo wszyscy wiedzieli co było potem. To była bardzo smutna i przejmująca historia. Sakura często ukradkiem zerkała w stronę chłopca, ale on nadal nie wyrażał żadnej emocji. Poczuła, że to bardzo niesprawiedliwe, żeby w tak młodym wieku doświadczyć tak okropnej tragedii, kiedy tak naprawdę dopiero zaczyna się wchodzić w dorosłość.
- Jak nazywała się ta firma, która chciała wykupić pana brata? - zapytał Sasuke.
- Nie pamiętam dokładnie - zamyślił się Akimoto. - Ale mam notes brata, tam powinna być wizytówka. Wstał z sofy i podszedł do komody. Odsunął szufladę i wyjął brązowy zeszyt. Wrócił do nich z powrotem i podał notes Sakurze.
- Nie ma pan nic przeciwko, żebyśmy go przejrzeli? - upewniła się.
- Śmiało - zachęcił ją.
- Pan Shinji odwoływał się od wyroku? - odezwał się ponownie Uchiha.
- Niestety nie zdążył. Wyrok się już uprawomocnił.
- Dobrze, zatem pozostaje zapytać, dlaczego złożył pan skargę na sędzię Osako?
- Tu przechodzimy do historii właściwej - wyprostował się. - Odkąd brat założył sprawę, pomagałem mu zebrać dowody na winę tych sukin... - urwał zerkając na Juna. - Gdzie tylko naszły nas jakieś podejrzenia, to staraliśmy się dotrzeć do umów, przetrzepywaliśmy lokalne gazety, żeby mieć najświeższe informacje gospodarcze, bo a nuż coś mogliby napisać o tej firmie. Próbowaliśmy rozmawiać z kierowcami, którzy tam pracują, ale powoływali się na umowy, które zabraniały im wypowiadania się o swoim pracodawcy. W Internecie, oprócz podstawowych informacji o założycielu firmy, nic nie było. Żadnych skandali, agresywnych ruchów, czy strajków... Nic.
- Zainteresowaliście się dlaczego autobusy zaczęły się psuć? - dopytał Sasuke.
- Tak - przyznał pan Sho. - I potwierdzę pana przypuszczenia: to był sabotaż. Mechanik, który naprawiał pojazdy był zaskoczony, jak nagle przestały działać obydwa kierunkowskazy, albo ogrzewanie wysiadło. O przebitych oponach, czy przedziurawionych bakach na paliwo to nawet nie wspomnę. Z solidnie, jak wówczas myśleliśmy, przygotowanymi materiałami mieliśmy zamiar rozpocząć batalię sądową. Problemy zaczęły się od samego początku. Najpierw, cofnęli rzekomo źle wypełniony pozew, mimo, że to przecież prawnik go przygotował, a nie my. Potem dostaliśmy informację, że nie przyjmą niektórych naszych dowodów, bo dopatrzyli się luk. Jakich? Nie dowiedzieliśmy się do tej pory. Pierwszy termin rozprawy został przełożony i nie zostaliśmy o tym poinformowani. Za drugim razem, tylko dlatego, że siedzieliśmy w sądzie od rana, zorientowaliśmy się, że godzina została zmieniona na wcześniejszą. Sędzia, kiedy nas zobaczyła na korytarzu nie kryła rozczarowania. W trakcie rozprawy była na tyle nieuprzejma, że przerywała mojemu bratu w pół zdania, w ogóle nie powoływała się na zebrane dowody. Co innego, kiedy zeznawał przedstawiciel pozwanej firmy. Po prostu to aż kłuło w oczy jak zmieniało się jej podejście w zależności tego, kto akurat mówił. W pewnym momencie pozwalała sobie na tak drwiący ton, że Shinji nie wytrzymał i zrobił awanturę na sali. Nałożyła na niego karę finansową za obrazę sądu i zamknęła posiedzenie. Następna rozprawa to już było tylko ogłoszenie wyroku.
- To dużo bardzo ważnych informacji - powiedział Uchiha. - Od razu zaczniemy od skontaktowania się z przedstawicielem tej firmy...
- Sky - wtrąciła Sakura pokazując mu wizytówkę, którą znalazła w notesie. - Jest adres biura i telefon do ich przedstawiciela w tym regionie.
- ...a potem skonfrontujemy to z sędzią, która prowadziła tę sprawę - dokończył. - Czy możemy zatrzymać zeszyt na czas prowadzenia śledztwa?
- Tak - zgodził się pan Akimoto. - A czy my możemy liczyć, że będziecie nas informowali o postępach?
- Nie gwarantujemy, że jakieś będą - odpowiedział Sasuke. - Jakkolwiek się to skończy, damy panu znać. Mogę teraz zadać kilka pytań Junowi?
Sho położył bratankowi rękę na ramieniu i zapytał z troską:
- Dasz radę chłopcze?
- Chcę pomóc - powiedział z mocą. Sakura zauważyła, że zmienił się na twarzy. Teraz wyraźnie było widać determinację i wolę walki.
- Rodzice mówili ci o problemach z firmą? - zaczął Uchiha.
- Nie, ale wiedziałem, że dzieje się coś złego. Ojciec dwoił się i troił, żeby było normalnie, tak jak zawsze, ale nie zdołał przede mną tego ukryć. Kilka razy widziałem typów, którzy przychodzili do nas do domu. Pewnego razu, kiedy byłem w biurze u taty, słyszałam jak kłócił się z kimś przez telefon, krzycząc, że pójdzie w końcu na policję złożyć skargę.
- Widziałeś twarze ludzi, którzy was nachodzili?
- Tak - potwierdził Jun. - Podsłuchiwałem, kiedy rozmawiali w salonie. Zawsze w garniturach, nie byli wulgarni. Byli tylko przerażająco uprzejmi, nawet kiedy mówili, że wkrótce firma ojca zbankrutuje i że jego jedynym ratunkiem jest przejęcie przez Sky.
- Byłbyś gotów zeznawać, jeśli zaszłaby taka potrzeba? - zapytał Sasuke.
- Tak - Jun wyprostował się i wypiął pierś do przodu.
- Bardzo dobrze - pochwalił go Uchiha. - Póki co, to wszystko. Mamy już szeroki pogląd na to, co się wydarzyło. Dziękujemy za rozmowę.
Wstał z sofy, a za nim Sakura. Pożegnali się z rodziną i wrócili do samochodu. Sasuke bez zbędnej zwłoki wyjął telefon komórkowy z kieszeni kurtki i zwrócił się do Sakury:
- Podaj mi numer z wizytówki.
Sakura przewertowała kartki notesu i wyciągnęła papierowy bilecik. Nie uszło jej uwadze, że Uchiha jest przerażająco wręcz opanowany.
- Zobacz, jak duża jest różnica w kwocie między pierwszą, a drugą propozycją umowy - Sakura podsunęła mu dokumenty, które znalazła w zeszycie zmarłego Akimoto. Siedzieli w kawiarni oczekując na umówioną godzinę spotkania z przedstawicielem firmy Sky. Sasuke odstawił filiżankę z kawą na spodek i przysunął sobie kartki.
- Nie tylko w kwocie - zauważył przebiegając wzrokiem po zapisach. - Ta umowa jest w każdym aspekcie niekorzystna.
- Szkoda mi tych dzieci - Sakura podparła brodę na wierzchu dłoni. - Ukarać sprawców to dla nas nie problem, ale co z psychiką chłopców?
Uchiha nie odpowiedział. Spojrzał przez okno lokalu w którym siedzieli i wyraźnie się nad czymś zamyślił.
- Wydaje mi się, czy przejąłeś się tą sprawą? - odważyła się zapytać, obserwując jego zachowanie odkąd opuścili dom rodziny Akimoto.
- Myślę, czy dam radę się opanować, kiedy już pojedziemy do tego... człowieka - odpowiedział spokojnie.
- Trochę czuję to samo co ty - westchnęła i również odwróciła się w stronę szyby. Dzień był słoneczny, ale to odzwierciedlało to jej humoru. Spojrzała ukradkiem na Sasuke. Ich humoru. Skrzyżował ręce na piersi i obserwował to, co działo się na zewnątrz. Sakura pomyślała, że w takiej pozie wygląda niemal... dostojnie.
- Masz miłą rodzinę - odezwał się tak niespodziewanie, że Sakura była pewna, że to zdanie nie padło z jego ust.
- Ty też - wypaliła zanim pomyślała nad odpowiedzią.
Uchiha uśmiechnął się.
- To znaczy... na pewno ty też - poprawiła się. - Komendant w pracy jest surowy, ale na jego stanowisku wydaje się to nawet wskazane. Nie wiem jaki jest prywatnie, ale mam przeczucie, że jest dobrym ojcem, troskliwym wbrew pozorom. Twoja matka z kolei to kobieta praktyczna i twardo stąpająca po ziemi. Mam trochę racji?
- Trochę - przyznał.
- Gdzie się pomyliłam? - zaryzykowała pytanie.
- Nigdy nie powiedziałbym o ojcu, że jest troskliwy. Na pewno jest surowy i zawsze dużo od nas wymagał. Nie mówił nic, co nie było konieczne, a na jego pochwałę trzeba było zasłużyć.
Sakura słuchała co mówi o Fugaku i nie mogła się do końca zgodzić z tym, że komendant nie troszczył się o swoje dzieci. Oczywiście nie mogła mu powiedzieć, że komendant zgodził się nawet współpracować z Tobiramą, żeby nie mieszać Sasuke do sprawy, która może otworzyć ciemne zakamarki duszy syna. Chce go chronić, mimo, że wie jaką cenę może zapłacić, kiedy wszystko się wyda.
- Matka z kolei jest najsilniejszą kobietą jaką znam - stwierdził krótko, nie rozwijając tematu jej osoby.
- Kobiety, matki, chyba zawsze biorą bardzo dużo na swoje barki.
- To chyba, czy zawsze? - przyczepił się. Sakura założyła kosmyk włosów za ucho zastanawiając się jak to wyjaśnić.
- Powiedziałam "chyba", bo mimo, że jestem kobietą, to nie jestem jeszcze mamą, więc nie wiem jakie to uczucie dźwigać ciężar odpowiedzialności za swoje dzieci - powiedziała. - Z kolei "zawsze" odnosi się do tego, co zaobserwowałam u swojej babci i matki. Nie uważam jednak, że mężczyźni mają łatwiej. Widzisz, mój ojciec też nie jest dobry w okazywaniu uczuć, tak ogólnie. To, jak wczoraj zareagował, kiedy powiedziałam, że prawie wyleciałam w powietrze, było dla mnie czymś nowym. Przypuszczałam, że mama będzie płakała, ale gdyby on okazał słabość, to wtedy by się załamała. Martwi się tak samo jak ona, ale nie chce tego pokazać.
- To nie wydaje się być proste.
- Co?
- Rodzicielstwo - odpowiedział i spojrzał na zegarek na nadgarstku.
- Teraz się tym martwisz? - była świadoma, że nie powinna pytać go o takie rzeczy. W wyobraźni od razu zobaczyła Sasuke i Riko z co najmniej dwójką pięknych dzieci.
- Teraz już musimy się zbierać - nie odpowiedział na jej pytanie. Sakura już zupełnie nie wiedziała co myśleć o jego dzisiejszym zachowaniu.
Mężczyzna w eleganckim garniturze patrzył na nich zza okularów. Nonszalancko założył nogę na nogę i uśmiechał się przymilnie. Sakura od razu skojarzyła jego postawę z Tanaką, który również był bardzo pewny siebie, wręcz arogancki.
- Ta sprawa zakończyła się miesiąc temu - odniósł się do tego, z czym przyszli na rozmowę.
- Może dla pana - powiedziała Sakura i podała mu dwie umowy, które firma Sky zaproponowała panu Akimoto. - To jest agresywny marketing. Swoimi działaniami dążył pan z ramienia swojego pracodawcy, żeby właściciel dobrze prosperującego lokalnego transportu zbankrutował.
- Sąd zdecydował inaczej - mężczyzna oglądał swoje paznokcie. - Wyrok się uprawomocnił.
- Dlaczego te dwie umowy tak diametralnie się różnią? - zapytała niezrażona jego zachowaniem. Wiedziała, że musi być cierpliwa.
- To nie jest nic nielegalnego - oświadczył. - Zapisy w pierwszej wersji były zdecydowanie bardziej korzystne, ponieważ firma pana Akimoto funkcjonowała bardzo dobrze i przynosiła zyski. Potem, kiedy biznes podupadł i zaczął generować straty, nie mogliśmy zaproponować takich samych warunków. Z naszej strony koszty inwestycji byłyby zdecydowanie za duże.
- I to nie przeszkadzało wam na wprowadzenie swoich kursów w tym regionie? - zdziwiła się. - Nie dokładaliście wtedy do tego interesu?
- Nie oczekuję, że pani zrozumie jak działa marketing i logistyka w firmie transportowej - uśmiechnął się drwiąco. Sakura odwzajemniła uśmiech, co zauważalnie zbiło go z pantałyku. Jasne, jej mógł wmawiać, że jest głupia, bo była dla niego od początku miła i sprawiała wrażenie naiwnej, ale jeszcze jest Uchiha. W drodze na rozmowę ustalili, że to ona zacznie, na spokojnie, po dobroci, żeby miał poczucie, że rozmawia z byle jakimi policjantami. Czy tylko z takimi miał dotychczas styczność?
- Dobrze, zatem oszczędzimy panu czasu - odezwał się Sasuke. - Czy pan, albo właściciel firmy dla której pan pracuje, jest jakkolwiek powiązany prywatnie z sędzią Osako?
- To dosyć obraźliwe pytanie, nie uważa pan?
- Nie. Więc?
- Nie znam jej osobiście - odpowiedział mrużąc oczy. - Widzę, że na siłę szukacie problemu.
- Problemy to się dopiero zaczną - syknął Uchiha. - Dlaczego godziny rozpraw się zmieniały i Akimoto o tym nie wiedział, a ty tak?
Sakura uznała, że jakiekolwiek formy grzecznościowe nie miały już dużej sensu. To nie był typ człowieka, któremu należało okazać szacunek. Sasuke, co zdążyła już dawno zauważyć, również był wyczulony na bezczelne zachowania przesłuchiwanych ludzi.
- Może dlatego, że jako firma bardziej się tym interesowaliśmy. Te informacje były ogólnie dostępne i naprawdę ciężko było je przeoczyć. Nie nasza wina, że pan Shinji był źle doinformowany.
- Bardzo wygodna odpowiedź - przyznał Uchiha. Sakura poczuła jak telefon w jej torbie zaczyna wibrować. Nie miała zamiaru teraz wychodzić i wybijać Sasuke z jego szarży, więc po omacku udało jej się całkiem wyciszyć urządzenie. - Pochodzisz z tego regionu?
- Tak, od urodzenia - odpowiedział od razu, ale był wyraźnie zaskoczony zmianą tematu.
- I od kiedy pracujesz dla Sky? - kontynuował Sasuke.
- Od trzech lat. Co to ma...?
- Chciałeś się wykazać przed szefem i zdobyć lukratywny kontrakt? - przerwał mu nieuprzejmie. - Ty pisałeś donosy do ratusza, skarbówki...
- Mam lepsze rzeczy do roboty - tym razem to przedstawiciel firmy przerwał, dając po sobie poznać, że rozmowa zaczyna go irytować. - Sky to poważna firma o dużym zasięgu i naprawdę naszym celem nie jest doprowadzanie lokalnych firm do upadku. Szczerze mówiąc, to tracę czas na rozmowę z wami.
- My też nie czerpiemy z tego żadnej przyjemności - powiedział Uchiha krzywiąc się. - To przykry obowiązek, który musimy spełnić. Zastanawiam się tylko, dlaczego taka zacna firma zatrudnia takich pajaców jak ty. Zniszczyłeś życie uczciwie pracującej rodzinie, masz tego świadomość? Możesz spać po nocach?
- Chyba kawały o policjantach są prawdziwe - powiedział mężczyzna wstając z fotela. Zapiął guzik marynarki i spojrzał na nich z góry uśmiechając się drwiąco. - Tego was uczą w tych szkołach? Dziwić się, że poziom przestępczości ciągle rośnie, skoro nasze podatki przeznaczane są na szukanie wiecznie dziury w całym. Macie za dużo czasu? Na koniec powiem jasno po raz kolejny: nie mam nic wspólnego z bankructwem rodziny Akimoto. Widocznie nie był na tyle uczciwym i dobrym przedsiębiorcą, skoro ktoś poskarżył się do inspekcji pracy. To wszystko, do widzenia.
Sakura była pewna, że w momencie, kiedy Sasuke podniesie się z miejsca, to mężczyzna przed nimi będzie leżał z rozwalonym nosem. Sama miała ochotę przywalić temu zadufanemu idiocie. Oczywiście zauważyła jego potknięcie, nieostrożność w formułowaniu zdań i była pewna, że Sasuke też to wychwycił. Uchiha wstał powoli, a uśmiech pełen satysfakcji nie schodził mu z twarzy.
- Nie wspominałem nic o skargach do inspekcji pracy.
- Idę do sklepu po wodę - powiedział, kiedy wyszli z budynku. - Chcesz?
- Poproszę - odpowiedziała wyjmując telefon z torby. - Muszę oddzwonić, poczekam tu na ciebie.
Sasuke skręcił w inną stronę, a Sakura podeszła do samochodu. Zobaczyła, że to Kakashi próbował się z nią skontaktować. Rozejrzała się za Uchihą, żeby upewnić się, że jest daleko i wybrała numer do przełożonego. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam - powiedział na wstępie.
- Mogę rozmawiać - zapewniła go.
- Chciałem cię tylko poinformować, że musieliśmy zmienić plan działania.
- To znaczy? - zaniepokoiła się.
- Temari i Shikamaru mieli wypadek, więc musimy na ich miejsce wysłać Ino i Saia.
- Wypadek? - Sakura powtórzyła głucho, czując, że uginają się pod nią nogi. Oparła się plecami o samochód.
- Wpadli na trop pary adoptującej dzieci - powiedziała Hatake. - Śledzili ich, kiedy opuszczali Sunagakure i wjechał w nich inny samochód na skrzyżowaniu. Shikamaru jest w szpitalu, Temari tylko trochę się potłukła. Parka uciekła, ale udało nam się ad hoc ściągnąć Neijego Hyuugę, który kończy tam swoją misję w ANBU.
- Kto ich potrącił?
- Niestety, to była misja samobójcza - westchnął Kakashi. - Gaara zajął się tym na miejscu i okazało się, że to całkiem randomowy człowiek. Bez kartoteki w policyjnym archiwum, opłacane wszystkie podatki na bieżąco... Będą jeszcze kopać dalej.
- Shikamaru jest poważnie ranny? - zapytała, gotowa nawet na najgorszą odpowiedź.
- Na pewno złamał rękę - odpowiedział Hatake. - Nieprzytomny został przetransportowany do szpitala, czekamy na informacje.
- Masz może jakieś dobre wiadomości?
- Liczyłem, że ty mi jakieś przekażesz.
- No cóż, robimy czystki w skorumpowanym świecie wymiaru sprawiedliwości i idzie nam nadspodziewanie dobrze.
- Dajesz radę? - zapytał Kakashi.
- Staram się - powiedziała, chociaż informacja o wypadku Shikamaru i Temari trochę ją przybiła. - Czy jest coś, co mogę jeszcze zrobić?
- Wydaje mi się, że robisz już wystarczająco dużo - przypomniał jej przełożony. - Sakura, panujemy nad sytuacją, skup się na tym, co teraz robicie z Sasuke. Będę cię informował o stanie zdrowia Shikamaru i o tym, co dalej.
- Pisz SMSy, bo nie zawsze mogę odebrać - poprosiła. - Kończę, bo Uchiha już wraca.
- Trzymaj się - pożegnał się Hatake i zakończył rozmowę.
Sakura schowała telefon do kieszeni kurtki i próbowała zrobić neutralną minę. Sasuke podszedł do niej i podał jej małą butelkę wody. Odkręciła korek i wychyliła na raz pół zawartości. Czuła, że z jej uszu zaraz zacznie wylatywać para od nadmiaru informacji do przetrawienia.
- Dzięki - wytarła usta wierzchem dłoni. - Nie zdawałam sobie sprawy, że jestem tak spragniona.
- To co, jedziemy do sądu? - zapytał Sasuke.
- Tak, robi się już późno.
Sakura stała i przypatrywała się tablicy z numerami sali i poszczególnych gabinetów sędziowskich.
- W sekretariacie nikogo nie było - podszedł do niej Uchiha.
- Moglibyśmy poczekać przy sali rozpraw, ale której?
- To nie jest duży budynek, więc rozdzielimy się i...
- Ach!
Sakura z Sasuke odwrócili się w stronę źródła dźwięku. Przez obrotowe drzwi weszła młoda kobieta w ciąży i z głośnym sapnięciem postawiła dwa baniaki wody. Włożyła rękę pod gęstą grzywkę i otarła pot z czoła. Kilka kosmyków czarnych włosów wysunęło się jej z wysokiego koka.
- Hikari, czemu dźwigasz takie ciężary?! - podbiegła do niej koleżanka.
- Szanowna pani chce się po rozprawie napić się kawki i ma w dupie to, że wywaliło rury praktycznie w całym mieście - odpowiedziała zirytowana kobieta. - Jeszcze dwa tygodnie i idę na zwolnienie. Odliczam już godziny.
- Czemu do mnie nie zadzwoniłaś, albo nie poprosiłaś Araty?
- Doszłam do wniosku, że już szybciej będzie jak ja pójdę. Macie swoje sprawy do załatwienia.
- Daj mi to, zaniosę chociaż do sekretariatu - koleżanka nachyliła się po butle, ale uprzedził ją Sasuke chwytając na plastikowy uchwyt.
- Ja chętnie pomogę - odezwał się wprawiając kobiety w niemałe osłupienie. - Gdzie to zanieść?
- Tam, za róg, pokój numer pięć - odpowiedziała kobieta w ciąży.
- Czy pracuje pani w sekretariacie sędzi Osako? - do rozmowy włączyła się Sakura. Oniemiałe pracownice sądu wymieniły się między sobą zdziwionymi spojrzeniami. Żeby rozwiać wszelkie wątpliwości, Sakura pokazała swoją odznakę.
- Jesteśmy z policji Konoha - wskazała głową na partnera. - Sasuke Uchiha, a ja jestem Sakura Haruno.
- Tak... pracuję - odpowiedziała niepewnie Hikari. Widocznie zdała sobie sprawę, że oboje słyszeli to, co powiedziała do koleżanki.
- Znajdzie pani czas na rozmowę?
- Oczywiście - przytaknęła i żegnając się z koleżanką, zaprowadziła ich do pokoju w którym pracowała.
- Tu będzie dobrze? - zapytał Sasuke odkładając baniaki koło metalowej szafy stojącej za biurkiem sekretarki.
- Tak, dziękuję panu - uśmiechnęła się kobieta z wdzięcznością. - Mogę zaproponować coś do picia?
- Nie będziemy pani kłopotać - odpowiedziała Sakura. - Chcielibyśmy porozmawiać z pani przełożoną. Jest obecnie w sądzie?
- O szesnastej zaczęła ostatnią rozprawę - zerknęła w kalendarz. - Do osiemnastej powinna skończyć.
- To może pani odpowie na kilka naszych pytań? - zaproponował Uchiha.
- Chętnie pomogę. Proszę usiąść. Ach, przepraszam, jest tylko jedno krzesło. Zaraz poproszę kolegę, żeby przyniósł jakieś.
- Nie ma potrzeby - powiedział Sasuke, kiedy Hikari już podnosiła słuchawkę od telefonu. Podsunął krzesło Sakurze, które z wdzięcznością przyjęła. Nadal do końca nie doszła do siebie po informacji, jakiej przekazał jej Kakashi. Czuła się pewniej siedząc.
- Wie pani, że według kodeksu pracy, przełożony nie może pani kazać dźwigać ciężarów w ciąży? - zaczęła Sakura. - Ogrzewanie też nie działa, więc powinna pani pójść do domu.
- Nikt nie przyjdzie tu za mnie na zastępstwo - sekretarka usiadła i rozłożyła bezradnie ręce. - Jeśli po urlopie macierzyńskim chcę tu do czegoś wracać, to muszę zacisnąć zęby.
- Naprawdę chce pani tu wracać? - zdziwiła się Sakura.
- Tylko do czasu aż skończę studia prawnicze. Został mi ostatni rok, a potem aplikację planuję już robić w Konoha.
- Czy możemy rozmawiać swobodnie? - zaproponowała Sakura. Kobieta musiała być w podobnym wieku, co ona.
- Tak na pewno będzie przyjemniej - uśmiechnęła się. - Nazywam się Hikari Kurata.
- W takim razie powiedz nam, od kiedy zaczęłaś pracę u sędzi Osako?
- Zaraz na początku studiów, czyli cztery lata temu. Wywiesiła ogłoszenie na naszym wydziale, że poszukuje asystentki. Wiedziałam, że jest surowa, bo prowadziła u nas zajęcia, ale potrzebowałam pieniędzy i miałam nadzieję, że dużo się przy niej nauczę. Koleżanki i koledzy odradzali mi przyjęcie posady, ale byłam pełna optymizmu, że przecież nie może być źle.
- Po tym czasie twoje odczucia są takie same? - zainteresowała się Sakura.
- Bynajmniej - Hikari poprawiła się na krześle. - Szybko okazało się, że nie będę asystentką sędzi, tylko pani Osako. Zaczęło się od rezerwowania stolików w restauracji i noclegów w hotelu, a skończyło na dźwiganiu baniaków z wodą. Bardzo rzadko załatwiałam sprawy związane z prawem, najczęściej to były prywaty.
- Znasz rodzinę sędzi? - odezwał się Sasuke.
- Tak - potwierdziła. - Jej były mąż też jest sędzią, ale dwa lata temu dostał propozycję pracy w Iwagakure. Ma dwie dorosłe córki, które również studiują prawo.
- Znasz sprawę Shinji Akimoto z firmą Sky? - Uchiha szybko przeszedł do sedna sprawy.
- Oj tak, to była bardzo głośna rozprawa - odpowiedziała kobieta. - Pan Shinji z bratem bardzo często tu przychodzili, chcieli widzieć się z sędzią. Terminy rozpraw były chaotycznie przesuwane. Bywało mocno nieprzyjemnie, kiedy przychodzili do mnie i musiałam tłumaczyć, że to niemożliwe, bo osobiście przygotowywałam korespondencję zawiadamiającą o nowo wyznaczonej dacie.
- Ty wysyłasz listy? - dociekał Sasuke.
- Przychodzi listonosz i zabiera je z organizera - stuknęła palcem w metalową skrzynkę stojącą na brzegu jej biurka. - Ja piszę zawiadomienia, wkładam do koperty, adresuję i odkładam tutaj. Nigdy nie było żadnych skarg, że list nie doszedł.
- Czy widziałaś, żeby przedstawiciel firmy Sky przychodził do Osako?
- Do sądu nigdy, ale kilka razy rezerwowałam stolik dla niej i córki w restauracji, więc myślę, że tam się spotykali.
- Córki? - zapytali jednocześnie Sakura i Sasuke.
- I to jest duża kontrowersja... - sekretarka wyraźnie się zakłopotała. - Narumi Osako, córka sędzi i przedstawiciel firmy Sky są zaręczeni. Jeszcze nieoficjalnie i chyba nikt o tym nie wie, ale kilka razy słyszałam jak rozmawiała o ich związku przez telefon.
Sakura podniosła głowę, żeby spojrzeć na Uchihę. Sasuke pokręcił tylko głową na te rewelacje. Wszystko idealnie złożyło się w całość.
- Napisałam pismo do prokuratury generalnej, kiedy się o tym dowiedziałam, ale dzień później okazało się, że wpłynęła skarga na sędzię od pana Sho - podjęła ponownie Hikari. - Było już dawno po rozprawie pana Akimoto. Od tamtego czasu nikt z Konoha się tu nie pokazał i szczerze mówiąc myślałam, że Osako wykorzystała swoje znajomości, żeby jakoś wycofać tę skargę.
- I pojawiliśmy się my - dokończył Uchiha. - To bardzo ważne, kluczowe dla niesprawiedliwego wyroku. Będziesz musiała to zeznać w prokuratorze generalnej, co z kolei na pewno oznacza, że nie będziesz mogła tu wrócić po urlopie, bo twoja przełożona pójdzie do więzienia.
- Czy gdybym wcześniej powiedziała, że wydała wyrok z powodu kumoterstwa, to czy pan Akimoto...
- Nie - przerwał jej Sasuke. - Dowiedziałaś się już po rozprawie, więc nie miało to już znaczenia. Teraz tylko możemy doprowadzić do jedynego, słusznego końca.
- Możesz nam znaleźć akta tej sprawy? - zapytała Sakura.
- Nie mam już nic do stracenia - kobieta podniosła się ciężko z krzesła i podeszła do dużej metalowej szafy. Otworzyła drzwi z klucza i zaczęła przeglądać pokaźne teczki. - Jest - wyciągnęła grube akta i podała Sakurze.
- Zatrzymamy je do czasu aż ktoś z Tobiramy przyjedzie z Konoha - powiedziała Sakura. - Tak na wypadek, gdyby sędzia Osako chciała zniszczyć kolejne dowody.
- Kolejne? - zapytała zdziwiona Hikari.
- Listy, które adresowałaś do pana Akimoto były przechwytywane przez sędzię - wyjaśnił Uchiha. - Niewykluczone zatem, że akta sprawy również zostały mocno przetrzebione.
- Wiedziałam, że pracuję dla wrednej baby, ale nie zdawałam sobie sprawy, że to taki potwór - kobieta złapała się za ciążowy brzuch i westchnęła mocno, przejęta zaistniałą sytuacją.
- Lepiej usiądź - Sakura wstała i podsunęła jej swoje krzesło. Hikari klapnęła i próbowała się uśmiechnąć, ale średnio jej wyszło. - Zadzwonić po kogoś? Do szpitala?
- Nie, nie - pokręciła głową. - To chwilowe, przejdzie.
- Hikari, dziecko, zrób mi kawę - w drzwiach stanęła sędzia Osako. - Co się tu dzieje? - dodała widząc całą trójkę patrzącą w jej kierunku.
- Brednie - skomentowała krótko oskarżenia. Kobieta o posturze rozgotowanej żaby rozsiadła się za dużym biurkiem. Poprawiła prostokątne okulary na nosie i spojrzała na nich wyniośle.
- Już nie raz słyszeliśmy to słowo - powiedziała Sakura, coraz bardziej zmęczona głupim uporem sędzi. - Wiemy, że przedstawiciel firmy Sky ma zostać pani zięciem.
- To... Przecież... Nie... - sędzia Osako nie wiedziała co powiedzieć.
- Pani reakcja właściwie to potwierdziła - odezwał się Sasuke. - Celowo nie dopuściła pani dowodów zebranych przez braci Akimoto i zmieniała termin rozpraw. Niestety dla pani, Hikari okazała się bardzo uczciwą kobietą, dzięki czemu dowiedzieliśmy się o wszystkim i zdobyliśmy akta, które pani przygotowywała.
- Słowo przeciwko słowu - wydukała przerażona kobieta. - Zeznania jednej sekretarki przeciwko moim - sędzi z ponad dwudziestoletnim stażem.
- Myślę, że pani przyszły zięć w obliczu widma wieloletniego więzienia chętnie pójdzie na współpracę z prokuraturą - skwitował Uchiha.
- Tobirama nic mi nie zrobi, mam też inne znajomości...
- Skończ już pieprzyć kobieto - Sakura nie wytrzymała dłużej. Bolała ją głowa i sam głos tej kobiety budził w niej wstręt. Osako spojrzała na nią z otwartymi ustami. - Ten wyrok doprowadził do samobójstwa rodzinę, a dzieci, którym udało się przeżyć zostaną z traumą do końca życia. Ale przecież ciebie to gówno obchodzi, bo dbasz tylko o to, żeby twoja córcia wyszła bogato za mąż i opływała w luksusy. Zatem twój genialny plan niszczenia dowodów efektownie wypierdolił się na ryj, bo pójdziesz siedzieć na wiele, wiele lat. I biorąc pod uwagę twój wiek, nie sądzę, że dożyjesz końca wyroku.
Sakura miała wrażenie, że Uchiha trafnie odgadł jej zły nastrój, bo od czasu opuszczenia budynku sądu nie odezwał się do niej. Zauważała jak czasami zerkał na nią, ale nie komentowała tego. Byli teraz w drodze do miejscowego hotelu, gdzie mieli przenocować przed kolejnym celem podróży. Była bardzo rozdrażniona i zestresowana. Ona słuchała nędznych wymówek skorumpowanej sędzi, a jej koledzy z wydziału narażali swoje życia, żeby zebrać dowody w sprawie, którą ona z kolei musiała ukrywać przed swoim partnerem.
- Jesteśmy - powiedział Sasuke gasząc silnik samochodu. Sakura uniosła głowę i dopiero teraz zauważyła, że stoją na parkingu przed hotelem. Wysiadła z pojazdu i otuliła się szczelniej kurtką. Zabrała swoją torbę z bagażnika i razem z Uchihą weszli do budynku, kierując się do recepcji.
- Dobry wieczór - przywitała się pierwsza Sakura. - Rezerwacja na nazwisko Haruno. Dwa pokoje jednoosobowe.
- Dobry wieczór - odpowiedziała recepcjonistka. - Przykro mi o tym informować, ale dzisiaj musieliśmy ograniczyć dostępność wielu pokoi ze względu na awarię w wodociągach w całym mieście. W związku z tym przeszliśmy na awaryjny tryb dostarczania wody i ogrzewania pokojów. Mogę jedynie zaproponować państwu pokój dwuosobowy z jednym łóżkiem.
- Uroczo - westchnęła Sakura. - Czy gdzieś w pobliżu jest jeszcze jakiś hotel?
- Jesteśmy blisko parku narodowego, więc dopiero za około pięćdziesiąt kilometrów. W motelach jest jeszcze gorzej, więc...
Sakura spojrzała na Sasuke. Właśnie zastanawiała się, czy spędzić z nim noc w jednym pokoju. Gdyby była w innym humorze prawdopodobnie zaśmiałaby się z tej sytuacji. Teraz czuła się okropnie zmęczona i miała gdzieś jak to wszystko się rozwiąże.
- Co sądzisz? - zapytała partnera.
- To, albo wsiadamy w samochód i jedziemy godzinę do następnego miejsca - odpowiedział. Sakura spojrzała na wielki zegar wiszący za plecami recepcjonistki. Było już po dwudziestej drugiej.
- Jeśli dla ciebie to okej, to zostańmy tutaj - zdecydowała.
Uchiha kiwnął głową w aprobacie.
- W takim razie weźmiemy ten pokój - powiedziała do pracownicy hotelu.
- Dziękuję i jeszcze raz przepraszam za niedogodności. W ramach rekompensaty zapraszamy państwa na kolację na koszt hotelu. Kuchnia jest czynna do północy.
- Pozwolisz, że pierwsza skorzystam z prysznica? - zapytała, kiedy weszli do pokoju.
- Śmiało - odpowiedział zdejmując swoją kurtkę.
Sakura z torbą weszła do łazienki. Wyjęła z bagażu najpotrzebniejsze rzeczy, rozebrała się i weszła pod prysznic. Zdawała sobie sprawę, że nie może marnować wody i stać tam w nieskończoność rozmyślając nad sensem życia. Ciepłej wody musiało wystarczyć również dla Sasuke. Postanowiła, że odda się rozmyślaniom w hotelowym barze nad szklanką ginu z tonikiem. Ogarnęła się szybko i wyszła z łazienki. Uchiha stał na balkonie i rozmawiał przez telefon. Sakurę ukłuło w środku, że pewnie opowiada Riko jak minął mu dzień. I pomimo, że to ona towarzyszyła mu cały czas i co więcej, miała spać z nim w jednym pokoju, to chciała podzielić się z nim wszystkim, co ją dręczyło. Podeszła do szklanych drzwi i zapukała w nie. Sasuke odwrócił się w jej stronę nie odrywając telefonu od ucha. Na migi pokazała mu, że będzie na dole na co Uchiha kiwnął głową. Sakura wyjęła swój telefon komórkowy z kieszeni kurtki i wyszła z pokoju kierując się do baru.
- Pewnie nie sprzedaje pan tu papierosów? - zapytała barmana, który podał jej drinka.
- Tylko alkohol - uśmiechnął się młody pracownik. - Mogę panią poczęstować swoimi.
- Dzięki, skorzystam.
Barman wyjął spod blatu paczkę i skierował w jej stronę. Sakura wyciągnęła jednego papierosa i włożyła do kieszeni białej koszuli.
- Goździkowe? - zdziwiła się, czując nietypowy zapach tytoniu. Sporadycznie popalała takie w szkole średniej.
- Przykro mi, nie mam innych - powiedział chłopak.
- Nie, nie, jest okej - zapewniła. - Znajomy smak.
Upiła łyk drinka i poczuła przyjemne orzeźwienie. Wiedziała, że alkohol nie rozwiąże jej problemów, ale potrzebowała na chwilę dać odpocząć mózgowi. Wyłączyć myślenie i ciągłą analizę tego co powie, co już powiedziała i co przyniesie kolejna rozmowa z Sasuke. Czy przywyknie do nie mówienia mu całej prawdy? Chyba szło jej coraz lepiej. A jeśli wejdzie jej to w krew? Podparła czoło ręką i bawiła się cienką słomką w szklance. Czuła coraz większe przywiązanie do Uchihy, wywoływał u niej silne emocje samą swoją obecnością, spojrzeniem. W normalnych warunkach drżałaby z podekscytowania, ale również przerażenia na sytuację w której obecnie się znaleźli. Musiała zachowywać się profesjonalnie w pracy. Pomimo tego, że sama przywoływała się do porządku, to nie mogła się nie zastanawiać nad tym, jakie były szanse na to, że akurat w dniu ich przyjazdu do miasta, będzie duża awaria wodociągów?
Poprosiła o kolejnego drinka. Nie powinna pić na pusty żołądek, ale chęć zapomnienia była silniejsza. Udawała, że nie widzi faceta, który przysiadł się koło niej. Była przygotowana na ostrą ripostę gdyby zamierzał nawiązać bezsensowny dialog. Wolała zostać sama ze swoim podłym humorem.
- Piękna noc, prawda? - odezwał się nieznajomy, a ona jęknęła cicho.
- Nie wiem, dosyć tu jasno - odpowiedziała wymijająco, niezainteresowana kontynuowaniem rozmowy.
- Na zewnątrz pada śnieg - Sakura na te słowa machinalnie odwróciła się w stronę dużych okien. Płatki śniegu leniwie spadały z nieba. Lubiła zimową aurę, a śnieg powodował u niej dziwną melancholię.
- Faktycznie - przyznała, nadal nie patrząc na swojego rozmówcę. - Pewnie zaraz zaroi się od bałwanów.
- Masz na myśli, że jeden właśnie próbuje nawiązać z tobą rozmowę?
Odwróciła się do niego rozjuszona. Był przystojny, owszem, ale miał w swoim wyglądzie również coś, co sprawiało wrażenie, że jest bardzo arogancki. Swoją szklanką kręcił kółka eksponując bardzo drogi zegarek.
- Dokładnie to mam na myśli - odpowiedziała dosadnie. - Chyba łatwo poznać, że ktoś nie ma ochoty na pogaduszki?
- Nie musimy rozmawiać - zamruczał dziwnie, a Sakura zmarszczyła brwi na tę aluzję. Widziała jak powoli ręka mężczyzny podnosi się z blatu i unosi się ku jej twarzy. - Masz piękny kolor włosów, wiesz?
Sakura nie uważała za koniecznie odpowiedzieć. Złapała mężczyznę za nadgarstek, zanim zdążył dotknąć jej włosów, i gwałtownie wykręciła powodując krzyk bólu adoratora. Ześlizgnął się z barowego krzesła i stał przed nią śmiesznie wykrzywiony.
- Au, au - jęczał.
- Nie machaj tak łapami - syknęła, nachylając się ku niemu. Puściła go tak samo gwałtownie, jak złapała.
- Głupia suka - warknął, trzymając się za obolałą rękę.
- Tak, to ja - uśmiechnęła się wrednie. - A teraz idź zaspokajać swoje żądze gdzie indziej.
- Udajesz taką niedostępną, co? A potem pewnie kilku rżnie...
- Jakiś problem?
Nie zauważyła, kiedy Uchiha wszedł do baru. Była zamroczona bezczelnością nachalnego rozmówcy. Sasuke górował nad nim nie tylko wzrostem, ale i posturą. Patrzył na niego z góry i według Sakury, samo spojrzenie powinno sprawić, że napastnik skurczy się w sobie.
- Dokończysz to, co chciałeś powiedzieć? - zapytał Uchiha.
- Chyba nie ma takiej potrzeby - mruknął i wyminął policjanta kierując się do wyjścia.
- I to tyle jeśli chodzi o amory - podsumowała całe zajście Sakura. Dopiła drinka i wstała z krzesła. - To co Uchiha, zrekompensujemy sobie ten parszywy dzień jakąś dobrą kolacją?
Delikatna zupa krem z dyni w połączeniu z alkoholem przyniosła jej pewne ukojenie. Czuła się dobrze, rozgrzana, bezpieczna, senna... Niewiele rozmawiali z Sasuke podczas posiłku. Widziała, że starał się ukryć przed nią swoje zmęczenie. Nie dziwiło ją to, bo przecież niedawno wybudził się ze śpiączki i raczej nie odzyskał w pełni sprawności. Ona, całkowicie przygnębiona, marzyła o tym, żeby się zrelaksować.
Wrócili do swojego wspólnego pokoju. Sakura omiotła spojrzeniem duże łóżko i sofę. Było jasne, że nie będą spali na jednym posłaniu, więc pozostała kwestia rozwiązania kto co zajmie. Postanowiła zastosować najbardziej sprawiedliwe rozwiązanie.
- Zagrajmy w kamień-papier-nożyce - zaproponowała.
- Możemy też rzucić monetą - powiedział powstrzymując uśmiech. Wyjął z portfela drobniaka. - Rewers, czy awers?
- Awers.
Uchiha podrzucił monetę do góry i sprawnie złapał ją w locie. Otworzył dłoń z monetą ukazującą rewers.
- Więc dla mnie sofa - Sakura podeszła do szafy, żeby sprawdzić, czy jest dodatkowy zapas pościeli. Przynajmniej w tym względzie, życie nie okazało się rozczarowujące. Wyjęła kołdrę i poduszkę, żeby przygotować sobie posłanie. Kiedy skończyła, weszła jeszcze do łazienki wykonać nocną toaletę. Nie przebrała się w piżamę, ale założyła do spania szeroką bluzę i spodnie dresowe. Nie chciała paradować przy Sasuke w krótkich szortach i bluzce na ramiączkach. Nie była aż tak odważna.
Minęła się z Uchihą w drzwiach od łazienki. Podeszła do okna popatrzeć na padający śnieg. Przypomniała sobie o papierosie, którego dostała, więc wyjęła go z kieszeni koszuli wiszącej na wieszaku w szafie. Założyła kurtkę i wygrzebała z torebki zapalniczkę, którą nosiła bez żadnego konkretnego powodu. Zgarnęła buty i po otworzeniu drzwi na balkon, wsunęła nogi w ciepłe trzewiki, wyszła na zewnątrz. Włożyła papierosa do ust i odpaliła. Chwilę jej zajęło zanim przyzwyczaiła się do intensywnego smaku i zapachu. Zaciągnęła się głęboko i wypuściła dym. Oparła się plecami o drugą szybę i patrzyła jak świat zaczyna się coraz bardziej bielić. Te dwie czynności: palenie i obserwowanie sypiącego śniegu uspokajało ją. Wzięła kilka głębokich wdechów i wydechów. Alkohol przyjemnie krążył w jej żyłach, zaczynała czuć się niemalże błogo.
- Nie wiedziałem, że palisz - powiedział Uchiha stając obok niej.
- Nie palę - odpowiedziała. - To znaczy, zwykle nie palę. W zasadzie nie wiem, dlaczego teraz to robię.
- Goździkowe? - zainteresował się.
Wyciągnęła papierosa w jego stronę, którego przyjął. Pociągnął głęboko dym i wypuścił go powoli.
- Paliłem takie w liceum - oddał jej fajka. Sakura uśmiechnęła się na jego słowa. Co za zbieg okoliczności, pomyślała. - Przestałem jak ojciec mnie przyłapał w ogrodzie.
- Spuścił ci lanie? - zaśmiała się.
- Nie, powiedział, że jak mam już palić, to nie ten badziew. Kupił mi jakieś super mocne i kazał wypalić trzy papierosy po kolei. W połowie drugiego zacząłem wymiotować. To mnie oduczyło kontunuowania tego nałogu.
- Ja przestałam popalać, kiedy zdecydowałam się na pójście do szkoły policyjnej - powiedziała wypuszczając dym. - Wiedziałam, że muszę zadbać o dobrą kondycję. Od tamtego czasu wypaliłam może z dziesięć papierosów, włącznie z tym.
- Teraz masz inny sposób na odreagowanie? - zapytał.
- Skąd wiesz, że odreagowuję?
- Po tym, jak wydarłaś się na sędzię, to raczej oczywiste - zauważył. - Po rozmowie z tym glancusiem ze Sky wydawałaś się już jakaś poddenerwowana.
- Bo byłam - przyznała, uznając za bezpieczne, że uważa to za główny powód zmiany jej nastroju. - Potem znowu te brednie w stylu: nie wiem, nie powiem, mam znajomości, jestem sędzią i mogę wszystko... Wiem, że nie było to profesjonalne z mojej strony. W ogóle tego nie kontrolowałam.
- Przecież cię nie oceniam.
- Cieszę się - uśmiechnęła się do niego. Dopaliła papierosa i wrzuciła peta do popielniczki stojącej na metalowym stoliku. Śnieg padał coraz gęściej i zawiewał delikatnie w ich stronę. Sakura wyciągnęła rękę i patrzyła jak płatki roztapiają się na jej dłoni. - Lubię śnieg - odezwała się nagle. Nie sądziła, że Sasuke to zainteresuje, po prostu powiedziała to bez żadnego celu.
- Ja też - przyznał. Sakura spojrzała na niego, kiedy on patrzył na niebo. Jego czarne włosy były już delikatnie pokryte białym puchem. Nie mogła nie zauważyć, że wygląda teraz jeszcze bardziej przystojnie. Wyciągnęła rękę i wspinając się na palce, strzepnęła śnieg z jego włosów. Zwróciła tym gestem jego uwagę. Patrzył na nią tak intensywnie, że speszona zamarła z ręką przy jego włosach. Podobnie, jak on wczoraj wieczorem w jej pokoju, wykonała dosyć intymny gest. Pchnięta przez jakąś dziwną siłę, przeniosła swoją dłoń na jego zimny policzek. Miała wrażenie, że świat stanął w miejscu i tylko głośne bicie jej serca odmierzało czas. Dopiero gdy nieznacznie zmarszczył brwi, cofnęła gwałtownie rękę, jakby nagle zaczął ją parzyć.
- Przepraszam - sapnęła, niedowierzając temu, co właśnie zrobiła. - Chyba jednak trochę się podpiłam. Przepraszam.
- Już przeprosiłaś - zauważył. Znowu był tak nadzwyczajnie spokojny, jakby nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia, nawet się nie zdziwił.
- Czasami twoje opanowanie mnie przeraża - powiedziała szczerze. - W ogóle nie wiem co siedzi ci w głowie.
- Teraz?
- Na przykład.
- Pomyślałem, że masz bardzo zimne dłonie.
Sakura parsknęła śmiechem. Udało mu się rozładować sytuację. Potarła obie dłonie i ponownie dotknęła jego twarzy.
- A teraz? - zapytała.
- Trochę lepiej - odpowiedział. - Ale jak nie chcemy się przeziębić, lepiej wróćmy do środka.
- Racja - przytaknęła i zdjęła buty, żeby wejść z powrotem do pokoju. Odwiesiła kurtkę i podeszła do sofy. Szybo wsunęła się pod kołdrę i przykryła po sam czubek czoła. Zdecydowanie to wszystko ją przerastało.
Nie była pewna, czy to jawa, czy sen, ale czuła, że unosi się w powietrzu. Dawno, kiedy jeszcze była dzieckiem, to ojciec przenosił ją do jej łóżka, kiedy zasnęła na fotelu przed telewizorem. Czyżby mózg nagle przywołał jej to wspomnienie poprzez sen? Poznała po zapachu, że to jednak nie ojciec. Powoli, ociężale uchyliła jedną powiekę i zobaczyła nad sobą twarz Sasuke. Nie, na pewno jej się przewidziało. Dopiero, kiedy jej plecy dotknęły miękkiego materaca, zdała sobie sprawę, że nie śni. Bała się otworzyć oczy, żeby go nie wystraszyć, ani nie wywołać jeszcze bardziej niekomfortowej sytuacji. Uchiha położył ją delikatnie na łóżku i przykrył grubą kołdrą. Po tym odwrócił się i zajął miejsce na sofie. Mogła wstać i zaprotestować, ale zrobiłaby tylko niepotrzebne zamieszanie. Przytuliła głowę do poduszki na której spał. Rozmarzyła się, czując jego zapach. Gdyby tylko mogła go objąć, trzymać długo swoją dłoń na jego twarzy, zmierzwić czule jego włosy i powiedzieć...
- Kocham cię.
____________________________________________________________________
Cześć!
Na początku, bo to najważniejsze, przedstawiam Wam niesamowity prezent, który otrzymałam od Emme (@freshtoxinn). Ja widzicie, to przedstawienie głównych bohaterów tego opowiadania i przyznam, że bardzo mnie wzruszył fakt, że Komos był inspiracją do stworzenia tej grafiki. Jest idealna. Jeszcze raz bardzo dziękuję Emme za wspaniały prezent :)
Rozdział chyba wyszedł długi. Znowu początek miałam niezły, a później ostawiłam pisanie. Dałam z siebie wszystko, żeby jeszcze dzisiaj (póki co jeszcze niedziela!) opublikować. Koniecznie dajcie znać co sądzicie :)
Do następnego!
Wspaniały rozdział, dużo się dzieje, ta sprawa z machlojkami w sądzie jest bardzo interesująca i aż dziwię się, że Sasuke nie puściły nerwy przy rozmowie z gogusiem, bo ja bym mu chyba michę oklepala za tą bezczelność. 🙈
OdpowiedzUsuńCuuuudownie rozwija się ich relacja, jest coraz cieplej, milej i nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów i ich momentów. ❤️
Ciekawa jestem czy Sasek słyszał, co ona tam wymruczała przez sen. 😍
Grafika przepiękna, tak idealna dla Twojego opowiadania.
Wszystkiego cudoenego, zbieraj siły i wene. 😘
Dzięki za komentarz! Cieszę się, że rozdział Ci się podobał :)
UsuńRozdział jak zawsze "łogień" ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wczoraj i jak była scena "nie mamy pokojów z oddzielnymi łóżkami" to pomyślałam, że coś się święci, ale jak zawsze utarłaś mi nosa hahaha. Poza tym czekam, aż Sasuke wykona jakiś konkretny ruch, nie mogę się doczekać. Ta chemia między nimi jest tak wyczuwalna w powietrzu, że no w końcu coś się musi wydarzyć!
Tak jak wspominałam w emailu, nie jestem dobra w pisani długich komentarzy, ale czytam i wspieram duchem, dlatego skrobię komentarz, że TAK JESTEM, PRZECZYTAŁAM :D
Bardzo się cieszę, że ilustracja się spodobała, fajnie ozdabia rozdział :)
Dzięki za wrzutkę i czekam na następny rozdział
Nieskromnie przyznam, że nieźle mi wychodzi takie ucieranie nosa. Nad dwoma ostatnimi akapitami myślałam najdłużej. Chyba miałam z pięć różnych podejść do ich wspólnego nocowania w jednym pokoju. I zastanawiałam się, czy to odpowiedni moment na ich pierwszy pocałunek w romantycznej scenerii, ale nie. Zachowam to na inną sytuację :)
UsuńEmme, jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za wspaniały prezent (który jak widzisz nie tylko mi się podoba :))
Jak pisałam Ci w mailu - każdy komentarz ma dla mnie znaczenie, więc dziękuję nawet za te krótkie
Twórcy zawsze powinni się wspierać ;) zawsze gdy spodoba mi się jakieś opowiadanie, staram sie dorzucić coś "od siebie", jeśli nie komentarz, to właśnie rysunek. Nie mam za bardzo czasu na rysowanie, ale jeśli juz sie za to zabieram, to chce, zeby praca miala jakies przesłanie i cel. Nie masz za co dziękować, bo podzięką dla mnie będą nowe rozdziały haha. Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę udanego tygodnia!
UsuńOh kurde. Chyba nie napisałam komentarza pod ostatnim rozdziałem, ale mimo że wcale nie planowałam nowej siebie na nowy rok, to styczeń minął z pierdolnięciem i nawet nie zauważyłam kiedy minął czas między ostatnim rozdziałem a tym. Ale do rzeczy!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze mega mega zazdroszczę (ale tak pozytywnie!), że dostałaś dedykowany art. Kurcze, to chyba jedno z najlepszych "nagród" dla autora ficzka. Ale co tu dużo mówić, w pełni zasługujesz na takie wyróżnienie, bo ta historia jest na prawdę cudowna. No a poza tym podziwiam Cię, że tyle ją piszesz i dalej prowadzisz bloga. Jestem nim oczarowana i nie powiem, jest to dla mnie nie lada motywacja! :)
Historia się rozkręca. Pochłonęłam oba rozdziały bez opamiętania! Spotkanie Sasuke z rodziną Sakury było bardzo ciekawe. Uwielbiam to jak wielowątkowo budujesz fabułę. Żadna scena nie jest nudna, a relacja między bohaterami coraz ciekawsza. No i to zakończenie! Zżera mnie ciekawość, co nasz tajemniczy i okrutnie opanowany Uchiha powie (lub zrobi), jak zareaguje na słowa Haruno.
Bardzo podoba mi się też sprawa korupcyjna. Dziewczyno skąd bierzesz pomysły na to wszystko? I na żywe reakcje bohaterów. Wgl podziwiam budowę charakteru bohaterów i tego jak wieloma drobnymi rzeczami nadbudowujesz ich z każdym rozdziałem.
Ah no i nie zapomnijmy! Dwie cudowne chmurki w poprzednim rozdziale skradły moje serce. Nie ma nic lepszego niż taka puchata niespodzianka w rozdziale.
Pozdrawiam i czekam niecierpliwie na kolejny rozdział!
Tak się tu za Tobą trochę rozglądałam, przyznaję :) cieszę się bardzo, że ze mną jesteś.
UsuńHistoria mam nadzieję, że będzie się dalej rozkręcała, bo tu jeszcze jest dużo spraw do wyjaśnienia! W sumie napisałam tak, jakby to nie ode mnie zależało :P
Szczerze mówiąc, nie miałam pojęcia, że dedykowana grafika jest tak dużym wyróżnieniem dla autora. W takim razie pozostaje mi tylko jeszcze bardziej się cieszyć, że mam takich wspaniałych ludzi, którzy towarzyszą mi w tym pisaniu!
Pozdrawiam i do zobaczenia już niedługo :)
To, że rozdział pojawił się jakąś chwilę temu widziałam, jednak musiałam wygospodarować czas, aby móc go pochłonąć. Troszkę mi to zajęło, jednak jestem. Uwielbiam to opowiadanie i jest jednym z moich ulubionych. Dobrze widzieć, jak z każdym rozdziałem coraz lepiej tworzysz i nawet mogę pokusić się o twierdzenie, że jesteś moją topową autorką :)
OdpowiedzUsuńCo do relacji naszych partnerów, powoli się rozwija i jak zawsze byłam tą niecierpliwą, która wolała przechodzić do konkretów (no tak slow relationship to nie moja bajka) tutaj jednak ma to swój urok. Te drobne gesty, słowa, dotyk. Miód na moje serduszko.
Nie ukrywam, że chciałabym też poznać to wszystko, co w głowie siedzi Sasuke. Co myśli, kim dla niego jest partnerka i tak naprawdę od kiedy zaczął w niej widzieć nie tylko współpracownika? Patrząc na całe opowiadanie posunę się o twierdzenie, że choć mamy doczynienie z narracją trzecio osobową, możesz nie chcieć pokusić się o uzewnętrznienie uczuć Uchihy. Szkoda, ale rozumiem ^.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i podziwiam grafikę. Na dwa sposoby. Patrzę na opowiadanie, które jest źródłem inspiracji i podziwiam kunszt samego artysty. <3
Hej, cześć! Super, że jesteś i czytasz :) zawsze z niecierpliwością czekam, co stali czytelnicy napiszą.
UsuńFunkcja topowej autorki chyba zobowiązuje, więc już niedługo kolejny rozdział. Tam trochę relacje Sasuke i Sakury się wyklarują, ale czy na dłuższą metę...? Wszystko się okaże!
Pozdrawiam i bez odbioru!