Rozdział czterdziesty drugi

     Sakurze piszczało w uszach, kiedy odzyskiwała przytomność. Pierwszy zmysł jaki zaczął jej działać to był węch i przez chwilę myślała, że znowu wylądowała w szpitalu. Powoli uchyliła powieki, żeby dowiedzieć się, w jakim dokładnie znajduje się położeniu. Światło jarzeniówek oślepiało ją, ale powoli się do niego przyzwyczajała. 
    Pierwsze na co spojrzała to sufit z jasnymi lampami. Rozejrzała się powoli po pomieszczeniu ignorując ból głowy przy każdym ruchu. Dopiero teraz usłyszała, że jest podpięta do monitora sprawdzającego jej puls i ciśnienie. Leżała w swoich ubraniach na niewygodnym, metalowym łóżku z materacem tak cienkim, że wszystko wbijało jej się boleśnie w plecy. W pokoju oprócz łóżka i sprzętu medycznego nie było nic więcej. Żadnych szafek, krzeseł, nawet okna. Na przeciwko zauważyła białe drzwi z niewielkim okienkiem w środku. 
    Na pewno nie był to szpital w Konoha. Ogólnie zaczęła bardziej podejrzewać, że znajduje się w jakiejś słabo wyposażonej przychodni, a nie dużej placówce medycznej. Uniosła się powoli na łokciach, a nogi spuściła na posadzkę. Zakręciło się jej w głowie, ale nie zrezygnowała z zamiaru zejścia z łóżka. Zdjęła z palca pulsoksymetr i rzuciła go na poduszkę. Podniosła się i podeszła w stronę drzwi. Szarpnęła za klamkę, ale była zamknięta od środka. Otwartą dłonią kilka razy uderzyła w okienko.
- Halo! Jest tam kto? - krzyknęła, ale w odpowiedzi usłyszała tylko pogłos. Ponownie zaczęła uderzać w drzwi, ale tym razem mocniej, jednak nie odniosło to żadnego rezultatu. Nikt się nie odezwał, ani nie przyszedł. Sakura nic z tego nie rozumiała. Wróciła na łóżko i usiadła na brzegu. Zaczęła analizować jak w ogóle się tu znalazła. 
    Była umówiona z Hinatą przed kamienicą, kiedy niespodziewanie podjechała do niej kobieta w samochodzie wołając o pomoc dla swojego dziecka. Pamiętała, że pobiegła sprawdzić co się dzieje i od tamtego momentu nie miała już żadnych wspomnień. Co to była za osoba? Sakura nie pamiętała jej twarzy, ani w co była ubrana. A samochód? Chyba był czarny, ale na zewnątrz było już ciemno, więc mogła pomylić kolor z innym, ciemniejszym odcieniem. To była skrupulatnie zastawiona pułapka na nią. Znowu zrobiło jej się słabo. Nie miała przy sobie telefonu, bo tylko głupiec pozwoliłby jej na kontakt ze światem zewnętrznym, kiedy była uwięziona. Podejrzewała, że w końcu i ją dopadli komandosi od Madary i nie przeczuwała, że dobrze się to dla niej skończy. Pozostało jej liczyć na to, że pomoc nadejdzie szybko. Tylko skąd...?

    Minuty zamieniły się najpierw w jedną godzinę, później drugą, a dalej Sakura przestała się orientować. Brak okna w pomieszczeniu skutecznie uniemożliwiało jej odnalezienie się w aktualnej porze dnia. Czekanie zawsze było dla niej najgorszą czynnością. Teraz szczególnie, kiedy nie miała pojęcia na co tak właściwie czeka. Na uwolnienie, czy na kulę w głowę. Racjonalnie próbowała sobie tłumaczyć swoje nienajgorsze położenie tym, że gdyby chcieli się jej pozbyć, to zrobiliby od razu i po cichu. 
    Dźwięk zwalnianego spowodował, że Sakura drgnęła. Drzwi otworzyły się i do środka jak gdyby nigdy nic weszła Karin z uśmiechem od ucha do ucha. 
- Szkoda, że nie widzisz jaką masz minę - odezwała się na przywitanie. Sakura faktycznie poczuła jak krew odpływa jej z twarzy. - Wstawaj, dosyć wylegiwania się. 
- Co to za miejsce? - zapytała Sakura, kiedy odzyskała głos po chwilowym szoku. 
- Chodź, sama zobaczysz - odpowiedziała takim tonem, jakby proponowała jej zwiedzanie muzeum. - No? - ponagliła ją, kiedy Sakura nie ruszyła się z miejsca. 
- Nie możesz mi normalnie powiedzieć, zamiast bawić się ze mną w jakieś gierki?
- Chcę tylko zapewnić ci odrobinę rozrywki zanim...
- Zanim co? - przerwała jej zdenerwowana Sakura. - Daruj sobie te psychologiczne sztuczki.
- Ostatni raz mówię - Karin podniosła głos i nie była już taka zrelaksowana. - Na twoim miejscu dostosowywałabym się do poleceń.
- A to zmieni moją ostateczną sytuację? - zapytała Sakura, chociaż już znała odpowiedź.
- Nie - Karin potwierdziła jej przypuszczenia. - Ale istnieje szansa, że będzie mniej bolało.
    Pozostawiona bez większego wyboru Sakura wstała z łóżka i utykając, podeszła do Karin, która jako pierwsza wyszła z pomieszczenia na korytarz. 
- Oby nic głupiego nie strzeliło ci do głowy - ostrzegła ją i ruszyła przodem, a Sakura za nią. 
    Mijały po kolei kilka zamkniętych drzwi, które wyglądały tak samo jak w tym pokoju, w którym Sakura się obudziła. Niestety, nie miała możliwości chociażby szybkiego zerknięcia przez okienko, co się za nimi znajduje, ponieważ Karin narzuciła szybkie tempo. Sakura starała się zapamiętać swoje położenie licząc ile pomieszczeń do tej pory minęły. Przy osiemnastu doszły do windy, którą poprzez wciśnięcie przycisku przywołała rudowłosa. Po wejściu do środka wcisnęła numer minus jeden i maszyna ruszyła. 
- Niezła twierdza - odezwała się Sakura. Zanotowała w pamięci, że zjeżdżają z drugiego piętra. - Madara też tu jest?
- Zadawanie takich pytań to właśnie między innymi jedna z głupich rzeczy, jakie aktualnie robisz - ostrzegła ją kobieta. 
- Co za różnica, skoro i tak zamierzacie mnie zabić? - zapytała Sakura i wcale jej się nie spodobał wydźwięk tych słów. Mogła udawać, że podchodzi do tego na spokojnie, ale zaczęła czuć narastającą panikę. Faktycznie może tu umrzeć. 
- Po prostu się nie odzywaj. Wysiadamy.
    Winda zatrzymała się. Ponownie przemierzały szeroki korytarz, ale tym razem nie był on tak ascetyczny i surowy jak ten na drugim piętrze. Sakurze bardziej przypominało jakieś biuro. Na ścianach wisiały obrazy, gdzieniegdzie stała zielona roślina. Karin zatrzymała się przy jednych z wielu drzwi i nacisnęła na klamkę.
- Wejdź - nakazała Sakurze. 
    Bez innego wyjścia Sakura weszła do pomieszczenia i od progu stanęła jak wryta, kiedy zobaczyła, że oprócz niej są w nim Madara i owiany złą sławą Orochimaru z Akatsuki. Były lekarz siedział za szerokim hebanowym biurkiem, a komendant limbo rozsiadł się na skórzanej sofie stojącej pod ścianą. 
- Zapraszamy, zapraszamy - Orochimaru machnął do niej zachęcająco ręką. Dopóki nie poczuła, że Karin popycha ją do środka to pewnie stałaby tam jeszcze długo. Policjantka weszła za nią do środka i zamknęła drzwi. Minęła Sakurę i zajęła miejsce  obok swojego przełożonego. - Usiądź - polecił jej i wskazał fotel na przeciwko dwójki policjantów. Sam wstał z krzesła i przeszedł do współpracowników. 
    Czując, że ma nogi jak z waty Sakura zrobiła tak, jak jej kazał. Usiadła sztywno i czekała na dalszy rozwój wydarzeń. Lekarz usiadł obok niej i przywołał na twarz uśmiech tak szkaradny, że przeszły jej ciarki po plecach. Spojrzała na Karin, która oglądała swoje paznokcie, a później przeniosła wzrok na Madarę, który z kolei był nią żywo zainteresowany. Miał minę tryumfatora, co bardzo pasowało do jego paskudnego charakteru.
- Wybacz całe te niedogodności i sposób w jaki zostałaś do nas przyprowadzona, ale skończyła nam się cierpliwość co do ciebie - powiedział spokojnie Orochimaru nie zmieniając wyrazu twarzy. - Gdyby nie to, że psujesz mi interesy, to pewnie bym ci pogratulował, że tak daleko zaszłaś. Nie sama oczywiście, ale w tym gronie możesz być nieskromna.
- Nie zamierzam - odezwała się, przełamując strach. Zignorowała ostrzeżenie Karin, ale żadne konsekwencje tego nie nadeszły. Póki co. 
- Mamy dla ciebie dwie opcje - kontynuował lekarz. - Chociaż poznałem już trochę twój upór, to uważam, że żadna nie przypadnie ci do gustu, ale mimo wszystko wybór pozostawię tobie. 
    Sakura była pewna, że żadna z propozycji jej się nie spodoba, ale tak czy inaczej musiała ich wysłuchać. Serce tłukło jej się w piersi, a w uszach szumiało z przejęcia. Z trudem utrzymywała kontakt wzrokowy z gadzio wyglądającym członkiem Akatsuki. 
- Pierwsza propozycja jest taka, że dołączasz do nas i robisz wszystko, żeby zamknąć śledztwo. Co ty na to?
- Nie - odpowiedziała zachrypnięta, bo miała sucho w ustach. 
- Tak myślałem - Orochimaru pokiwał głową, ale jej decyzja wcale go nie zmartwiła. - W takim razie pozostaje ci śmierć. Ale niestety nie szybka, bo będziesz musiała nam powiedzieć o waszym śledztwie od samego początku, a mam dziwne wrażenie, że nie będziesz zbyt chętna do współpracy. Chociaż, w przeciwieństwie do policji, my nie mamy żadnych skrupułów i chętnie korzystamy ze starych, sprawdzonych metod przesłuchiwania. 
    Teraz poczuła, że cała krew odpłynęła jej z twarzy. Było jej słabo i z każdą sekundą ciężej się jej oddychało. 
- To naturalne reakcja na takie wieści - usłyszała głos lekarza, ale już jakby stał gdzieś daleko. Straciła panowanie nad emocjami i nie wiedząc jak to możliwe, wstała z fotela i spokojnie ruszyła w stronę drzwi. Nie myślała na tyle trzeźwo, żeby zastanawiać się, dlaczego nikt jej nie goni. Wyszła z pokoju, mijając jakiegoś mężczyznę, którego twarzy nie widziała wyraźnie i zemdlała.

    Tym razem oprócz szpitalnego zapachu poczuła, że ma w ramię wbity wenflon. Pokonując mdłości otworzyła oczy i spojrzała wprost na skupioną twarz Orochomaru, który stał przy jej łóżku i sprawdzał odczyty z monitora.
- Masz anemię - powiedział, zapisując coś w swoich notatkach. - I interesującą mnie grupę krwi. Postawimy cię na nogi, żeby nie tylko to co masz do powiedzenia się przydało. Gdyby nie słaba morfologia to byłabyś okazem zdrowia. Dobrze się składa, bo takich pacjentów lubimy tu najbardziej. 
    Sakura odwróciła głowę, żeby na niego nie patrzeć. Nagle stała się eksperymentem medycznym i częściami zamiennymi dla innego człowieka. Myślała o tym, kiedy dokładnie zaczną się jej tortury, zanim wyciągną z niej wszystkie organy nadające się na czarny rynek. Kiełkowała w niej nikła nadzieja, że przywracanie jej do zdrowia zajmie tyle czasu, że zdoła wymyśleć jakiś plan wydostania się stąd.
- Co u Kento? - zapytał nagle. - Był bardzo obiecującym lekarzem i dobrym pracownikiem. Śmiało mogę powiedzieć, że miał lepsze predyspozycje niż Kabuto. Cóż... nie mam dobrej ręki do uczniów. Jeden nie żyje, a drugi...
- Wkrótce też umrze - dokończyła Sakura.
- Tak? - zdziwił się lekarz. - Tobirama nie uznaje półśrodków. Sama widzisz co narobiłaś w szeregach naszej organizacji. Jeszcze chwila i naprawę wszystkich nas byście wyłapali - zaśmiał się gardłowo, a Sakura miała ochotę zatkać sobie uszy. - Później przyjdę pobrać ci krew do badania. Nawet nie wiesz jakie masz szczęście, że osobiście cię doglądam. Niewiele naszych pacjentów dostąpiło tego zaszczytu. 
    Zachowała swoje myśli dla siebie, bo nie chciała pogarszać swojej i tak już nieciekawej sytuacji. Orochimaru wyszedł zostawiając ją samą. Jak tylko zamknęły się za nim drzwi Sakura wydarła sobie wenflon i nie zważając na kapiącą z jej ręki krew wstała z łóżka. Chodziła od ściany do ściany gorączkowo rozmyślając jak się stąd wydostać. Wiedziała na którym znajduje się piętrze, oraz gdzie gabinet ma lekarz. Jeśli miałoby się jej jakimś cudem skontaktować z policją to po tych szczątkowych informacjach i tak nie będą wstanie nic zrobić. Potrzebowała jakichś konkretów, adresu, albo jakiegokolwiek odniesienia w przestrzeni w której stoi budynek. Równie dobrze wcale nie musiała to być Konoha, a zupełnie inne miasto, albo wieś na kompletnym zadupiu. Przeciąganie nieuniknionego miało teraz kluczowe znaczenie. Nawet jeśli ma umrzeć, to postara się pociągnąć za sobą resztę Akatsuki. 

- Buntowniczka z ciebie - powiedział Orochimaru, kiedy ponownie wkłuwał się jej w żyłę. - Jeszcze jeden taki wybryk i będę musiał cię przywiązać do łóżka. Karin za chwilę przyniesie ci kolację i lepiej, żebyś ją zjadła. 
    Sakura nie czuła potrzeby nawiązywania konwersacji z gadem - jak zaczęła go określać w myślach. Specyficzny ton głosu lekarza bardzo ja drażnił, nie wspominając o jego aparycji. Nie wyobrażała sobie go w roli dobrego medyka, który ma kontakt z normalnymi pacjentami w szpitalu. 
- Gotowe - odezwał się ponownie, gdy skończył przypinać jej nową kroplówkę. - Wychodzę. Pamiętaj o czym mówiłem wcześniej. 
    Kiedy została sama, walczyła z chęcią wyrwania kolejnej igły, ale opanowała się. Nie mogła pozwolić sobie na całkowite unieruchomienie, kiedy miała jeszcze tyle rzeczy do sprawdzenia. Próbowała sobie to wszystko poukładać w głowie, odkładając gdzieś do zakamarków świadomości, że zakończenie w jej przypadku na 99 procent nie będzie szczęśliwe. 
Skup się, skup się, skup się, powtarzała sobie w myślach jak mantrę. Sama niewiele będzie mogła tu zdziałać. Dobrze byłoby się dowiedzieć ile osób jest pozamykanych w pokojach tak jak ona. Czy są to tylko dorośli, czy też dzieci, które były masowo adoptowane z domów dziecka. Ktoś, kto już przebywa tu jakiś czas powinien być lepiej zorientowany niż ona. Tylko jak się dostać do takiej osoby?
- Przyniosłam jedzenie - Karin obwieściła swoje przybycie wchodząc do pomieszczenia z metalową tacą zastawioną talerzami. Podeszła do łóżka Sakury i czekała aż ta usiądzie. 
- Będziesz teraz moją osobistą pokojówką? - Sakura nie odmówiła sobie uszczypliwości w jej stronę. Podniosła się i zabrała tackę od policjantki. Położyła ją sobie na kolanach i sprawdziła co takiego jej przygotowali. Były to potrawy, które miała zalecone już wcześniej do poprawy zdrowia w anemii. Odkroiła kawałek wątróbki i skosztowała. Skrzywiła się. - Obrzydliwe.
- Nie jesteś w restauracji - warknęła Karin. - Mam poczekać aż wszystko zjesz, a w razie gdybyś się opierała nakarmić cię siłą. 
- To lepiej usiądź - powiedziała Sakura żując kawałek mięsa smakującego jak podeszwa. - Pewnie nie jesteś zadowolona, że musisz wokół mnie skakać?
- Nie ja o tym decyduję - kobieta skrzyżowała ręce na piersi i patrzyła na nią z góry. Nie trudno było dostrzec na jej twarzy, że Sakura miała rację. - Możesz się pośpieszyć?
- Mam się zadławić?
- Dla mnie wszystko jedno. 
- Orochimaru na pewno by się ucieszył, gdybym umarła przed tym jak zamierza wyciągnąć ze mnie informacje.
- Nie wiesz o czym mówisz - odezwała się Karin ostro, a Sakurze momentalnie przeszła ochota na żarty. 
- Uświadom mnie - poprosiła.
- To nie są delikatni ludzie - wyjaśniła policjantka, a Sakura wyczuła w jej głosie coś dziwnego. Czyżby Karin się bała?
- Co ci zrobili? - zapytała.
- Mnie nic, ale wiem co się działo z innymi ludźmi - odpowiedziała wymijająco. 
- Nie widziałam tu jeszcze nikogo poza mną - Sakura uznała, że to dobry moment, żeby wybadać grunt. Żeby jej nie drażnić, wzięła kolejny kęs do ust i walcząc z tym, żeby go nie wypluć na podłogę, powoli przeżuwała. 
- Bo nie miałaś zobaczyć. Kończ już, bo nogi mnie bolą. 
- Czyli tylko ja jestem odizolowana? - zainteresowała się.
- Do czego ci ta wiedza potrzebna? - zniecierpliwiła się rudowłosa. - I tak się stąd nie wydostaniesz.
- Więc zapewnij mi odrobinę rozrywki i porozmawiaj ze mną - powiedziała Sakura udając obojętność. - Co ci zależy, skoro będzie tak jak powiedziałaś?
- Nie jestem obwoźnym cyrkiem - warknęła Karin. - Kończy mi się cierpliwość. 
- Dobrze, skończyłam - Sakura odsunęła od siebie tacę. Widziała, że teraz i tak nic nie wskóra, a nie chciała bardziej jej drażnić. Policjantka zabrała naczynia i bez słowa wyszła. 
    Sakura miała poczucie beznadziejnego niepowodzenia. Od początku nie polubiły się z Karin, więc nie mogła oczekiwać, że kobieta nagle zacznie sobie z nią beztrosko konwersować. Nie poprawiło to jej humoru, ale być może okaże się, że daleka kuzynka Naruto może być jej jedynym sprzymierzeńcem. 

    Przez dłuższy czas nikt do niej nie zaglądał, a ona zaczynała się niecierpliwić. Nie wiedziała już, czy to dobrze, czy źle. Zaczynał jej doskwierać brać dostępu do łazienki. Odpięła wolno sączącą się kroplówkę i podeszła do drzwi. Uderzyła w nie z pięści kilka razy i krzyknęła:
- Halo! Potrzebuję skorzystać z toalety!
   Od razu nikt nie odpowiedział na jej wołanie. Dopiero po paru minutach w okienku zobaczyła twarz jakiejś kobiety. Sakura odsunęła się, kiedy drzwi zostały otworzone do środka. 
- Zaprowadzę cię - powiedziała młoda dziewczyna. Sakura nie kojarzyła jej znikąd. Była młoda, zadbana, więc wywnioskowała, że w szeregach Akatsuki prowadzi bardzo wygodne życie. - Tędy - wskazała jej kierunek, który był inny od tego, którym podążała wcześniej z Karin. 
    Sakura zastanawiała się, czy zacząć rozmowę z nieznajomą, czy jednak pozostawić to na inną okazję. Szybko jednak zdała sobie sprawę, że nie wie ile jeszcze takich okazji będzie miała, więc lepiej kuć żelazo póki gorące. 
- Jest tu ktoś oprócz mnie? - zapytała idąc obok dziewczyny. 
- Na tym piętrze? - doprecyzowała jej towarzyszka. Sakurę zdziwiło, że w ogóle podjęła wątek.
- Tak.
- Jesteś tylko ty, więc masz łazienkę na wyłączność.
- Z ograniczonym dostępem - zauważyła Sakura. - Pracujesz dla nich? Jako kto?
- Proszę - dziewczyna otworzyła przed nią kolejne drzwi. - Masz pięć minut.
- Wszystko z zegarkiem w ręku - mruknęła niezadowolona Sakura i weszła do środka. Na szczęście miała możliwość do zachowania prywatności, bo jej eskorta pozwoliła jej zamknąć za sobą drzwi. Po szybkim skorzystaniu z czystej toalety, Sakura rozejrzała się po niewielkim pomieszczeniu. Standard był dosyć wysoki, co ją dziwiło. Skoro każda przetrzymywana tu osoba ostatecznie i tak umierała, to jaki był sens starania się, żeby warunki były komfortowe? Pootwierała wszystkie możliwe szafki i pozaglądała w zakamarki. Oprócz podstawowych środków higienicznych i ręczników nie znalazła nic, co mogło by jej pomóc przy ewentualnej ucieczce. Nie było w zasięgu żadnych ostrych przedmiotów, pewnie dlatego, żeby nikt nie mógł sobie zrobić krzywdy w akcie desperacji. Spojrzała na sufit i zauważyła, że przy kabinie prysznicowej jest sporej wielkości kratka wentylacyjna. Kiedy jednak podeszła bliżej okazało się, że ona z pewnością by się w niej nie zmieściła. Najwyżej pięcioletnie dziecko.  
- Czas minął! - wzdrygnęła się na dźwięk stukania do drzwi. Zdążyła podejść do umywalki i jeszcze raz umyła ręce, zanim jej opiekunka weszła do środka. - Idziemy - zarządziła.    
    Sakura wyszła z łazienki z poczuciem przygnębienia. Nie wyglądało na to, że sama będzie mogła się uwolnić z tej pułapki, a pomoc z zewnątrz nie wiadomo kiedy i czy w ogóle nadejdzie. 
- Podłączę ci kroplówkę - powiedziała dziewczyna, kiedy wróciły do pokoju Sakury. - Później przyjdzie do ciebie pan Orochimaru. 
- Mhm - mruknęła Sakura patrząc jak ponownie rurka od kroplówki jest przyczepiana do wenflonu. - Będę cały czas zamknięta sama w tym pomieszczeniu?
- Nie wiem.
- Czy inni... pacjenci też byli tak przetrzymywani?
- Nie wiem - powtórzyła dziewczyna.
- Zaskakująco niski poziom wiedzy na kogoś, kto tu pracuje - zirytowana Sakura pozwoliła sobie na uszczypliwość. Nie doczekała się odpowiedzi. Po chwili znowu została sama. 

    Szybko nauczyła się nie spoglądać z nadzieją, kiedy słyszała otwieranie drzwi. Wiadomo było przecież, że nagle nie stanie w nich Naruto, ani Sasuke, ani nikt kto mógłby jej pomóc. Zaczęło ją to męczyć na tyle, że odczuwała już duży dyskomfort psychiczny. Była całkowicie zdana na bardzo złych ludzi, którzy wprost zapowiedzieli, że wyciągną od niej potrzebne im informacje. Jej pewność siebie malała z każdą godziną.
- Przyszedłem po ciebie - powiedział Orochimaru wchodząc do środka. - Madara chce cię widzieć. 
    Na końcu języka miała odpowiedź, że ona Madary za to nie chce widzieć w ogóle, ale wolała się nie odzywać. Wstała z łóżka i wyszła za lekarzem z pokoju. Idąc w kierunku windy, czuła, że mężczyzna zerka na nią kątem oka, ale nie podejmował żadnej próby rozmowy. Weszli do winy i po wciśniętym przycisku na panelu Sakura zauważyła, że tym razem jadą na pierwsze piętro. 
    Zastanowiło ją to, że trzy piętra na których dotąd była wyglądają całkiem inaczej. To, na którym się obecnie znajdowała przypominało jej więzienne cele: zimne, surowe i szare. Przeszedł ją dreszcz, kiedy przechodząc obok jednych z wielu drzwi usłyszała żałosny jęk bólu. Przy innych z kolei wydawało jej się, że ktoś szlocha. Czuła, że właśnie idzie nie na radosną pogawędkę z Madarą, ale na pierwsze przesłuchanie. Zacisnęła dłonie w pięści, wbijając mocno paznokcie i próbując przywołać się do porządku. Co ma być to będzie i ona się z tym zmierzy. Nie ma innego wyjścia. 
    Orochimaru stanął przed jedynymi, drewnianymi drzwiami na korytarzu i bez pukania wszedł do środka, a Sakura za nim. Madara nie był sam w pomieszczeniu i Sakura natychmiast rozpoznała trzech innych mężczyzn. W końcu, po miesiącach poszukiwań, mogła stanąć twarzą w twarz z komandosami, którzy byli na wyłączność komendanta z limbo. 
- Zostawiam pacjentkę - zakomunikował lekarz. - Wyniki badań jeszcze nie są zadowalające, więc weźcie to pod uwagę. 
- Weźmiemy - zapewnił go Madara i Orochimaru wyszedł z pokoju. - Siadaj Haruno.
    Sakura podeszła do metalowego krzesła i usiadła na przeciwko Uchihy. Spojrzała na surowe twarze komandosów, które w zasadzie nic nie wyrażały oprócz chłodnej obojętności. Pomyślała, że wolałaby towarzystwo pyskatej Karin, niż całą tę czwórkę. Próbując zapanować nad oddechem, przeniosła wzrok na Madarę. 
- Masz jedyną okazję, żeby przypatrzeć się moim ludziom - powiedział z nieukrywaną satysfakcją. - Kilka razy już prawie ich złapaliście, prawda?
- Prawie - odpowiedziała lakonicznie. 
- Zawsze krok za nami - uśmiechnął się podle. - Musiało to być bardzo irytujące.
- Nie tak, jak ta rozmowa - wyrwało się jej i uśmiech szybko zniknął z ust Uchihy. 
- Twoje nagłe zniknięcie wywołało spore poruszenie w policyjnych kręgach - zmienił temat. - Niestety, obawiam się, że nie zdążą przybyć ci z pomocą. 
    Zrobił dłuższą pauzę, jakby oczekiwał, że Sakura zaraz się rozpłacze, albo zacznie histeryzować. Wbijając głębiej paznokcie w dłonie powstrzymała się od jakiekolwiek reakcji. 
- Chciałem się z tobą zobaczyć, żeby wyjaśnić pewną kwestię o której już wiem na sto procent, że miałem rację, ale byłem ciekawy co ty mi o tym powiesz - kontynuował, kiedy się nie odzywała. - Po twoim pojawieniu się w limbo nagle zaczęła przyglądać się mi prokuratura w osobie Obito. Wiem, że byłem śledzony, moi ludzie zaczęli dostawać jakieś nieuzasadnione wezwania na rozmowy. To twoja sprawka?
- Tak - przyznała od razu uznając, że skoro wie to bez sensu będzie się zapierać. 
- I Kai miał w tym swój udział?
- Nie. 
- Wiem, że kontaktowaliście się niedawno z jego żoną.
- I co to ma do rzeczy?
- Pomyślałem, że zamartwiałaś się o wspólnika - stwierdził.
- Nigdy nie był moim wspólnikiem - Sakura chciała, żeby dobrze to wybrzmiało. - Sam go oddelegowałeś do pracy ze mną. 
- I szybko się okazało, że to był błąd - westchnął. - Skoro twierdzisz, że Kai ci nie pomagał, to jak Tobirama odnalazł dokumenty, które nigdy nie miały zostać odnalezione? Nie miałaś prawa o nich wiedzieć, chyba, że ten zdrajca wszystko ci powiedział.
- Zbiegiem okoliczności usłyszałam waszą rozmowę, kiedy wychodziłam z toalety - wyjaśniła, mając nadzieję, że to chociaż trochę uratuje Kaia. - Ostatniego dnia w archiwum, po kryjomu oznaczyłam markerem pudło, które chciałeś ukryć. Kai nie miał o tym pojęcia.
- Sprytna jesteś - skomplementował ją. - Szkoda, że po szkole nie trafiłaś do mnie. Mogłabyś się wiele nauczyć.
- Jak widać, udało mi się wiele osiągnąć pracując w normalnych warunkach - odparowała. - Po tym wszystkim zabrałeś Karin i innych zaufanych pracowników i teraz się tu ukrywacie?
- Tylko Karin jest moim zaufanym pracownikiem - powiedział. - Reszta to osoby, co do których miałem podejrzenia. Pomyślałem, że ostatecznie mogą się jeszcze do czegoś przydać. 
- Do czego? - zapytała Sakura, chociaż już wiedziała.
- Chodź, pokażę ci - Uchiha wstał zza biurka i podszedł w kierunku drzwi. Sakura początkowo się zawahała, ale szybko wstała i wyszła za Madarą. Nikt oprócz nich nie opuścił pomieszczenia. Nie szli daleko, bo komendant limbo stanął w miejscu, gdzie Sakura wcześniej słyszała szlochanie. Madara przyłożył kartę magnetyczną do zamka i pchnął drzwi do środka. Gestem zaprosił ją do środka. 
    Zajrzała do małej celi i niemal od razu się cofnęła. Na łóżku leżał człowiek, który człowieka już nie przypominał. Bardziej zakrwawione zwłoki. Był podłączony do aparatury i z tego co zdążyła zauważyć to czynności życiowe były już na granicy. Twarz miał przykrytą kwadratową gazą, która była przesiąknięta krwią. Ręce i nogi miał spuchnięte jak po złamaniach. Na odkrytym brzuchu jątrzyła się świeża rana, byle jak opatrzona. 
- Dzisiaj będzie miał wyciętą drugą nerkę - odezwał się Uchiha stojąc w progu. - Nic więcej z niego nie uzyskamy, a on przestanie się męczyć. Długo stawiał opór jak widzisz.
    Sakura zrozumiała czemu miała służyć ta nieprzyjemna prezentacja. Madara chciał jej pokazać, że czeka ją dokładnie to samo, jeśli nie będzie współpracowała z Akatsuki i nie powie wszystkiego co dotychczas udało im się zebrać w śledztwie.
- Ale widok nieznanej osoby może cię nie ruszać, więc teraz odwiedzimy twojego znajomego - Uchiha wycofał się i zamknął z hukiem drzwi. Przeszli kawałek dalej i ponownie za pomocą karty wpuścił ją do innego pokoju. Jeśli poprzedni widok ją przeraził, to teraz aż zabrakło jej tchu, jakby ktoś wyssał całe powietrze z jej płuc. Nie pytając o pozwolenie podeszła do łóżka i omiotła spojrzeniem policjanta.
- Kai - szepnęła. Mężczyzna nie ruszał się, chociaż jeszcze żył. Jęknął przeciągle, ale nie był w stanie się poruszyć. Suche, popękane usta chciały ułożyć się w jakieś słowo, ale z gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Sakura spojrzała w miejsce, gdzie policjant powinien mieć nogi, ale zamiast tego zostały mu dwa kikuty. Miał również amputowaną lewą rękę. Na oczach leżała gaza, ale była w lepszym stanie niż u poprzedniego pacjenta. Nigdy wcześniej nie widziała człowieka w takim stanie.
- Koniec odwiedzin - zarządził Madara, ale Sakura nie odeszła od kolegi. Miała ochotę rzucić się i skręcić kark komendantowi limbo. Bardzo tego chciała, ale jednocześnie też bała się. Wyobraziła sobie siebie na miejscu Kaia i ogarnęła ją rozpacz. 
- Jesteście popierdoleni - wychrypiała patrząc na Uchihę. - Obyście wszyscy zdechli. 
- Obawiam się, że tego nie doczekasz. Chodź już, żebym nie musiał wyciągać cię siłą. 
    Posłuchała polecenia i wyszła z nim, nie oglądając się już za siebie. 
- Odprowadzę cię do twojego pokoju - powiedział. - Jutro też będę chciał z tobą porozmawiać, ale już bardziej... szczegółowo. 

    Sakura chodziła od ściany do ściany, czując niepokój tak wielki, jak jeszcze nigdy w życiu. Przeżyła dwa zamachy bombowe, prawie odmroziło jej stopę, a mimo to rozmowy z Madarą bała się najbardziej. Chciała być twarda, dzielna, ale po tym co zobaczyła opuściła ją odwaga. Co tak naprawdę może i powinna powiedzieć? Czy w jakikolwiek sposób uratuje siebie? A nawet jeśli jakimś cudem tak, to jak będzie mogła wrócić do pracy, kiedy opowie o WSZYSTKIM co związane ze śledztwem nad Akatsuki?
    Karin przyniosła jej kolację, ale tym razem nie stała nad nią i nie czekała aż zje. Zostawiła jej tacę na łóżku i wyszła. Sakura nawet nie myślała o przełknięciu chociażby kęsa. Uczucie niepokoju zastąpiło łaknienie. Gorączkowo zastanawiała się co zrobić, jak działać zgodnie ze sobą, własnym sumieniem. Szansa na ucieczkę była zerowa, chyba że udałoby jej się jakoś zdobyć kartę magnetyczną. Nie była jednak pewna ile drzwi mogłaby za jej pomocą otworzyć. Potrzebowała więcej informacji o samym miejscu w którym się znajdowała, ale skąd takie zdobyć? Karin prędzej połknie własny język niż cokolwiek jej powie. Z dziewczyną, która zaprowadziła ją do łazienki też nie udało się nawiązać żadnej konwersacji. Orochimaru, a zwłaszcza Madara nie dadzą się zwieść, nawet nie widziała na to szansy. 
    Z głośnym jękiem usiadła na łóżku i schowała twarz w dłoniach. Jedna noga podrygiwała jej nerwowo. Nie potrafiła logicznie uporządkować swoich myśli, zastanowić się nad jakimkolwiek planem działania. Z krzykiem bezsilności zrzuciła metalową tacę na podłogę. Miska i talerze z hukiem poturlały się po posadzce rozrzucając wszystko wokół i brudząc ściany. Potrzebowała się wyżyć, dać upust emocjom. 
    Do pomieszczenia weszła zdenerwowana Karin. Kopnęła rozwalone talerze i podeszła ze złością do Sakury.
- Myślisz, że ktoś tu będzie po tobie sprzątał?! - wydarła się jej nad głową. Sakura przymknęła na chwilę powieki, starając się opanować, ale hamulce puściły jej, kiedy policjantka szarpnęła ją za ramię chcąc zwrócić na siebie jej uwagę. 
    Podniosła się gwałtownie się z łóżka i łapiąc Karin za rękę, wykręciła ją aż kobieta krzyknęła i zgięła się z bólu. Wykorzystując jej pozycję, Sakura kopnęła ją kolanem w twarz, a potem złapała za włosy i uderzyła głową Karin w aparaturę medyczną stojącą obok łóżka. Zalana krwią policjantka upadła na podłogę i oszołomiona próbowała rękami zatamować krwawienie. Zdyszana Sakura usiadła z powrotem na łóżku i patrzyła na to, co zrobiła. Była nie bardziej zdezorientowana niż zrozpaczona Karin. Minęło kilka sekund zanim dostrzegła, że drzwi do pokoju są otwarte na oścież. Adrenalina, która jeszcze z niej nie zeszła, spowodowała, że Sakura zerwała się i ruszyła ku wyjściu. Po drodze zauważyła jeszcze kartę magnetyczną, która należała do Karin. Obejrzała się za ramię na szlochającą kobietę i pewna, że nie widzi - podniosła plastik i wsadziła sobie pod biustonosz. 
    Wyszła na korytarz, zamykając za sobą drzwi z Uzumaki w środku. Rozejrzała się gorączkowo i początkowo chciała wsiąść do windy, ale ostatecznie zrezygnowała z tego pomysłu w obawie, że zostanie tam uwięziona. Potrzebowała znaleźć klatkę schodową. Na jej nieszczęście, żadne z mijanych drzwi nie miały takiego oznaczenia, a ona nie chciała  otwierać wszystkich za pomocą karty, ponieważ tak traciłaby cenne minuty, a poza tym mogłaby się natknąć na nowych przeciwników. Przyszło jej do głowy ukryć się na jakiś czas w łazience, ale tam również stałaby się łatwym celem. Poza tym przeczekanie oznaczało, że da więcej czasu na odnalezienie jej, a Karin może zaraz wszcząć alarm.
    Szła pośpiesznie aż w końcu trafiła na koniec korytarza. Po obydwu stronach były drzwi i zaryzykowała otworzeniem jednych. Było to pomieszczenie, które przypominało to, w którym ona była przetrzymywana. Nikogo tam nie było, więc wyszła. Przyłożyła kartę do kolejnych i tym razem faktycznie wyszła na klatkę schodową. Przystanęła chwilę nasłuchując, czy ktoś się zbliża, ale nie dochodziły do niej odgłosy kroków. Starając się nie robić hałasu, schodziła sprawnie, licząc piętra. Gdy była już na parterze, wychyliła się delikatnie zza drzwi i rozejrzała. Odetchnęła głęboko i puściła się biegiem. Miała nadzieję, że w końcu trafi na jakieś główne wyjście. Nie rozglądała się na boki, nie przywiązywała uwagi do wystroju, po prostu biegła jak zwierzę wyzwolone z pułapki.     
    Wyhamowała nagle, ślizgając się na posadzce, kiedy na jej drodze stanął wysoki mężczyzna z szarymi włosami zaczesanymi do tyłu. Stał przy windzie, ubrany w czarny garnitur. Odwrócił się w jej stronę i zmierzył ją spojrzeniem, nie kryjąc swojego zainteresowania. Początkowo Sakura się wystraszyła, ale nie zamierzała się poddać przy mecie. Trwało to ułamek sekundy, kiedy ponownie zerwała się do biegu, ale nieznajomy okazał się równie szybki i zagrodził jej drogę. 
- Zgubiłaś się? - zapytał.
    Nie wdając się w zbędne dyskusje, Sakura rzuciła się i próbowała go obalić, ale mężczyzna był lepiej niż Karin przygotowany na niespodziewany atak. Szarowłosy podciął jej nogi i brutalnie obalił ją na podłogę. Boleśnie uderzyła brodą o twarde podłoże aż pociemniało jej w oczach. Próbowała się wyrywać, ale bezskutecznie. Czuła podeszwę buta na plecach i była bardzo mocno dociskana. Zrozumiała, że nie był to byle leszcz, ale ktoś również doświadczony w boju. Na pewno bardziej niż ona. 
- Mamy uciekiniera - usłyszała głos mężczyzny. Udało jej się odwrócić głowę w jego kierunku na tyle, że zobaczyła, że mówi do telefonu. - Jestem na parterze.
    Sakura dyszała ze złości i przerażenia na myśl co zrobi jej Madara za taki wybryk. Straciła jedyną okazję na ucieczkę. Teraz najpewniej czeka ją surowa kara. Bardzo surowa. 

    Została potraktowana dokładnie tak, jak się tego spodziewana. Jeden z komandosów Madary brutalnie podniósł ją z podłogi i wykręcając jej boleśnie ręce wepchnął ją siłą do jakiejś sali na parterze. Z hukiem zatrzasnął za sobą drzwi zostawiając ją samą. Sakura rozmasowała sobie obolałe barki i rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie zdziwił ją brak okna, ani jakichkolwiek mebli. Stały tylko dwa krzesła i metalowy stolik dosunięty do ściany. Uzmysłowiła sobie w jakim pomieszczeniu się znajduje i co nastąpi dalej. Madara na pewno nie daruje jej tej próby ucieczki. Z pokiereszowaniem Karin może by jakoś przeszło, bo nie wydawało się jej, że komendant limbo jakoś szczególnie dba o swoich sojuszników. 
    Zaczęła panikować, czuła nieznośny ucisk w gardle. Podeszła do drzwi i przyłożyła ucho nasłuchując, czy ktoś się zbliża, ale nic nie usłyszała. Karty Karin już nie miała, bo została dokładnie przeszukana zanim trafiła do surowej celi. Było jej okropnie żal straconej szansy. Jeśli nikt nie przyjdzie jej z pomocą to umrze w bolesnych mękach. 
    Drgnęła na dźwięk otwieranych drzwi. Do środka wszedł Madara, komandos i mężczyzna, który zatrzymał ją przy windzie. Tylko on wydawał się być najmniej przejęty zaistniałą sytuacją. Sakura dopiero teraz miała okazję dokładniej mu się przyjrzeć. Wyglądał dosyć ekstrawagancko, biła od niego niesamowita pewność siebie. Szare włosy miał bardzo starannie zaczesane do tyłu, ale największa uwagę przykuwał niespotykany kolor jego oczu - ciemnofiołkowy. Nie mogła sobie przypomnieć, czy już gdzieś widziała tę twarz. Znała wszystkich członków Akatsuki, ale jego nie potrafiła z nikim skojarzyć. 
- Zastanawiam się, czy to odwaga, czy głupota z twojej strony - Madara odezwał się jako pierwszy. - W każdym razie na pewno był to pierwszy i ostatni raz. Siadaj - podszedł do krzeseł i kopnął jedno w jej stronę. - I nie każ mi powtarzać dwa razy - dodał, gdy nie ruszyła się z miejsca.
    Spełniła jego polecenie nie stawiając niepotrzebnego oporu. I tak była w nieciekawej sytuacji, chociaż nie sądziła, że może ją jeszcze bardziej pogorszyć. Uchiha stał nad nią i patrzył z góry. Nieznajomy mężczyzna przysiadł na drugim krześle i obserwował ją z nieukrywanym zainteresowaniem, co skojarzyło się z Sakurze z drapieżnikiem, który patrzy na swoją ofiarę. Madara skinął na komandosa, który stojąc za Sakurą, chwycił ją za ręce i ponownie wygiął do tyłu, ale ty razem po to, żeby skuć jej nadgarstki kajdankami. Skrzywiła się bólu, ale nie wydała żadnego dźwięku. Za bardzo się bała. 
- Jednak od dzisiaj zaczniemy nasze rozmowy - wyjaśnił Uchiha krzyżując władczo ręce na piersi. - Początek miał być przyjemny, ale pokazałaś nam, że twarda z ciebie sztuka, więc tak też cię potraktujemy. Orochimaru doprowadzi cię do porządku. 
  Sakura zacisnęła zęby. Miała wrażenie, że bicie jej serca roznosi się echem po pomieszczeniu. 
- Ja będę zadawał pytania, a Koichi będzie egzekwował odpowiedzi. Na początek chciałbym poznać nazwiska osób, które siedzą nam na ogonie. Na pewno młody Uchiha i Uzumaki z Inuzuką. Nara i Subaku też. Orochimaru wspomniał o Yamanace i Saiu, którzy węszyli za nim w każdym możliwym szpitalu. Kto jeszcze? Hakerzy, ludzie pracujący w terenie, policjanci z innych miast...?
- Nie wiem - odpowiedziała cicho. 
    O tym, że udzieliła złej odpowiedzi przekonała się bardzo szybko. Komandos uderzył ją w twarz na odlew aż zachwiała na krześle. Gdyby nie spięte ręce z tyłu to prawdopodobnie zsunęłaby się z siedzenia. Bolało. Bardzo bolało.
- Kto? - powtórzył pytanie Uchiha. 
- Nie wiem - wychrypiała. Dostała teraz z drugiej strony i odczuła to równie mocno. 
- Gaara nadal wam pomaga?
- Nie wiem.
    Po trzecim uderzeniu poczuła krew w ustach. Miała rozciętą wargę, która pulsowała bólem. 
- Jakie materiały posiadają Obito i Tobirama na resztę z nas? - padło kolejne pytanie.
- Nie... wiem - wydyszała. Tym razem uderzenie było o wiele mocniejsze. Sakura jęknęła z bólu, a głowa bezwładnie opadła jej na ramię. 
- Jakie zeznania złożył Kento?
- Nie... - nie skończyła, kiedy pięść komandosa wylądowała na jej twarzy. To było ostatnie co poczuła zanim straciła przytomność.

_______________________________________________________________

Taki prezent na dzień dziecka. Myślałam, że się wyrobię wczoraj, ale chciałam dodać jeszcze ten ostatni akapit. Od teraz będzie brutalnie, nie ma co ukrywać. Chyba bardziej mi romansowe opisy wychodzą niż takie kryminalne, ale może się rozkręcę. 
Dziękuję za komentarze i miłe słowa :)
Do następnego!


https://pl.pinterest.com/pin/45387908738468448/





Komentarze

  1. Kurwa. Doprowadzisz mnie do zawału. Czytałam to i cała się trzęsłam. Niesamowity rozdział, wychodzi Ci pisanie kryminałów, bo naprawdę... Uwierz nie mogę dojść do siebie! Nawrt nie wiem co jeszcze mogę napisać. Emocje za bardzo mnie trzymają, czekam na rozwój wydarzeń!!

    Ściskam mocno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądziłam, że uda mi się wywrzeć takie wrażenia tym rozdziałem, ale to chyba dobrze :)

      Usuń
  2. O łał. Kompletnie się nie spodziewałam.
    Zaskoczyłaś mnie wchodząc w mroczne klimaty. Robią wrażenie i sama zaczynam zastanawiać się, dokąd z nimi zmierzasz. Moje przewidywania co do zakończenie kompletnie się zmieniły xD

    Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jakie były Twoje przewidywania?
      Trochę się obawiam, żeby nie przesadzić z tymi mrocznymi klimatami, żeby się z tego jakiś horror nie zrobił. Myślę, że uda mi się jeszcze Was czymś zaskoczyć. Chyba, haha.
      Dzięki za komentarz i obecność na tym blogu. Zawsze z niecierpliwością czekam na opinie. Bez odbioru!

      Usuń
    2. A wiesz, że nawet nie pamiętam? Przestawiłam się przez ten rozdział tak bardzo, że nawet nie umiem Ci powiedzieć xDD

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz.
Spam w komentarzach będzie od razu usuwany.