Rozdział piętnasty

- Mam wezwanie na jutro do Obito - powiedziała Riko patrząc na Sakurę. Widocznie z Sasuke zdążyła się wcześniej podzielić tą informacją.
- Stresujesz się? - zapytała Sakura.
- A gdzież tam! - Riko zaśmiała się i machnęła ręką. - Takie spotkania to dla mnie relaks. Poza tym znamy się z Obito ładnych parę lat, więc nawet za bardzo nie traktuję tego jako przesłuchanie. 
- Słyszałam, że przez waszą sprawę ma teraz prawdziwe urwanie głowy - odezwała się siedząca po prawej stronie Sakury Izumi Uchiha. 
- Powiedziałbym raczej, że dzięki nam - poprawił ją Sasuke na co Izumi uśmiechnęła się. 
- Hej, ale jak będą dawali wam jakieś odznaczenia, to chociaż odbijcie mi w plastelinie, czy coś - Sato wydawała się bawić bardzo dobrze w ich towarzystwie. Miała bardzo dobre obycie z ludźmi, potrafiła szybko załapać kontakt z drugą osobą.
- Suri namaluje ci laurkę - powiedział Uchiha.
- To będzie najwspanialsza nagroda - Riko uśmiechnęła się promiennie. Sakura zrozumiała, że Sato i państwo Uchiha żyją w wielkiej przyjaźni i zapewne często spędzają ze sobą czas. - Kento, a ty czym się zajmujesz? - restauratorka zmieniła temat.
- Jestem chirurgiem - odpowiedział. - Pracuję w szpitalu.
- Godna podziwu praca - skomentowała pani Uchiha na co Riko pokiwała głową.
- Słyszałam, że ostatnio z doktorem Namadą nie jest najlepiej - powiedziała Sato patrząc na Kento. Sakura wyprostowała się na krześle. Wiedziała, że narzeczony nie będzie chciał poruszać tego tematu, zwłaszcza przy osobach, których nie zna.
- Ma teraz cięższy okres - skwitował krótko. 
- Oby wyszedł na prostą - Riko podniosła kieliszek z winem. - To co, zamawiamy już desery?
    Sakura tak samo jak inni, podniosła kartę z deserami. Nie miała jakoś wielkiej ochoty na słodkości. Odwróciła głowę w stronę Kento, żeby zapytać co on wybiera, ale narzeczony patrzył na to, co Riko pokazuje mu w karcie i co poleca. Sakura pozostawiona samej sobie spojrzała na listę proponowanych pyszności.
- Polecam deser agrestowy - szepnęła do niej Izumi. - To mój zdecydowany numer jeden.
- Nie przepadam za agrestem - odpowiedziała Sakura grzecznie. - Może polecisz coś z malinami?
- Hmm - kobieta spojrzała w kartę. - O, to może...
    Rozległ się cichy dzwonek komórki Sakury w torebce.
- Przepraszam na chwilę - powiedziała wstając od stołu i wyciągając telefon. - Za chwilę wrócę, zamawiajcie i nie czekajcie na mnie.
    Odeszła na bok i odebrała połączenie.
- Cześć Ino - przywitała się. - Co tam?
- Cześć - odpowiedziała blondynka. - Wychodzimy z Temari na drinka i postanowiłyśmy, że zaproponujemy ci wieczór w naszym zacnym gronie.
- Dzięki za rozpatrzenie mojej osoby - zaśmiała się do telefonu Sakura. - Ale teraz akurat mam randkę. Chyba - dodała po chwili, bo nie wiedziała czy wspólne świętowanie urodzin Riko w towarzystwie Uchihów można tak nazwać.
- To nie przeszkadzam w takim razie. Wyciągnę cię następnym razem. Cześć.
- Jasna sprawa - odpowiedziała i rozłączyła się. Schowała telefon do torebki i wróciła do stolika, gdzie trwała ożywiona rozmowa między Riko, a Sasuke.
- Ominęło mnie coś? - szepnęła do Kento siadając na krześle.
- Raczej nie. Zamówiłem deser za ciebie.
- Dzięki - uśmiechnęła się do niego. Zauważyła, że Izumi jest nieobecna przy stoliku.
- Dobra, chyba cię nie przekonam - doszedł do Sakury fragment rozmowy Riko z Sasuke. Spojrzała na Uchihę z zaciekawieniem. Wydawał się czymś rozbawiony.
- Niepotrzebna mi dżungla na balkonie - powiedział bawiąc się szklanką z whisky. - Ostatnio mam jakiś uraz do kwiatów i innej zieleniny.
    Sakura zaśmiała się cicho pod nosem przypominając sobie minę jaką miał Uchiha, kiedy siedzieli w gabinecie dyrektorki Sasaki. Sasuke przeniósł na nią swój wzrok i uśmiechnął się. Aluzja do ich wizyty w gabinecie dyrektorki była dla oczywista, ale Riko i Kento nie znali kontekstu.
- Ostatnio byliśmy przesłuchiwać kobietę, która jest miłośniczką kwiatów - wyjaśniła głównie dlatego, żeby narzeczony znowu nie nabierał głupich podejrzeń. - Całe pomieszczenie było zastawione różnego rodzaju roślinnością. Nawet z sufitu zwisały jakieś pnącza. To było przytłaczające.
- To ja nie mówię, żeby od razu pół lasu wsadzać na balkon - powiedziała Riko. - Można to naprawdę gustownie zaaranżować.
- A daj mi spokój z jakimiś badylami - sarknął Uchiha.
- Zobacz - Riko wzięła do ręki bukiecik Sakury i pokazała Sasuke. - Takie piękne, niebieskie niezapominajki w doniczce od razu by nadały urok surowej przestrzeni. 
- Hmm, chyba lepsze byłyby kosmosy.
    Sakura była pewna, że się przesłyszała. Uchiha ewidentnie ją prowokował i to jeszcze przy Kento. Do stolika wróciła Izumi.
- Skąd ty w ogóle wiesz, że są takie kwiaty jak kosmosy? - zdziwiła się Sato oddając niezapominajki Sakurze. 
- To chyba przez to, że ostatnio często zaznajamia się z książką dla dzieci, która ma kosmos w tytule - dołączyła do rozmowy pani Uchiha.
- Czyżby "Kosmos w ogrodzie"? - zainteresował się Kento.
- Tak - potwierdziła Izumi. - O, nasze desery.
    Od niezręcznej dla Sakury rozmowy wybawiła ją kelnerka niosąc na tacy zamówione słodkości. Kiedy kobieta postawiła przed nią jej porcję, starała się ukryć rozczarowanie.
- Powiedzcie co sądzicie - odezwała się Riko biorąc do ręki łyżeczkę. - Sakura, nie jesz?
    Wszystkie spojrzenia skupiły się na niej. Zastanawiała się jak elegancko wybrnąć z sytuacji, żeby nie urazić restauratorki. Uśmiechnęła się zakłopotana, zerknęła szybko na narzeczonego. Przecież wiedział, że...
- Haruno nie lubi agrestu.
    To było dla niej za dużo. Najpierw kwiatki, teraz to. Sasuke kolejny raz wprowadził ją w zakłopotanie. Skąd niby wiedział, że nie lubi agrestu? Usłyszał, kiedy rozmawiała z jego żoną? Czy to była dla niego informacja warta zapamiętania? Popatrzyła na twarze zwrócone ku niej, na dłużej zatrzymując się na Izumi. Kobieta nie wydawała się być jakkolwiek zaskoczona, że to jej mąż zna gusta kulinarne Sakury, a nie jej narzeczony. 
- Przepraszam, wyleciało mi to z głowy - wytłumaczył się Kento.
- Żaden problem, wymienimy deser - zareagowała Riko. - Sakura, wybierz sobie jakiś inny. Pójdę do kuchni i to szybko załatwię.
- Nie róbmy niepotrzebnego zamieszania - zaprotestowała. - Może ktoś zechce się ze mną zamienić? - zapytała i miała nadzieję, że tym razem Sasuke się nie odezwie.
- Ja też mam z agrestem - powiedział skruszony Kento.
- Ja chętnie - zgłosiła się Izumi. - Wymiana na deser z truskawkami?
- Przepraszam za kłopot - Sakura zamieniła się talerzykami.
- Żaden to dla mnie kłopot - skwitowała krótko pani Uchiha.

- Dziękuję, że spędziliście ten wieczór ze mną - powiedziała Riko uśmiechając się promiennie. - Mam nadzieję, że nie zepsułam wam planów - zwróciła się do Kento.
- W żadnym wypadku - odpowiedział grzecznie. - Było bardzo przyjemnie.
- W takim razie zapraszam ponownie. Dla was zawsze znajdzie się miejsce.
    Pod restaurację podjechała taksówka.
- Zabieracie się z nami? - zaproponowała Izumi Sakurze i Kento.
- My się przejdziemy - odpowiedziała Sakura. - Może Riko skorzysta?
- Ja muszę jeszcze chwilę zostać - restauratorka również odmówiła. - Urodziny urodzinami, ale papierologia sama się nie przejrzy. 
- W takim razie tu się rozchodzimy - powiedział Kento i wyciągnął rękę w stronę Riko. - Miło było was poznać - wymienił uścisk dłoni również z Izumi. Na końcu pożegnał się z Sasuke.
- Do zobaczenia - pożegnała się Sakura ze wszystkimi. Przelotnie spojrzała na Uchihę, który patrzył gdzieś w bok, nie biorąc udziału w rozmowie. Miała okropny mętlik w głowie.

    Kento odprowadził Sakurę pod same drzwi kamienicy. W drodze rozmawiali głównie o tym jak minął im czas w restauracji. Sakura starała się tak prowadzić rozmowę, żeby tematy nie zeszły na zachowanie Sasuke względem niej. Sama musiała to rozpracować i wolała, żeby narzeczony nie próbował wyciągać z tych sytuacji jakichś pochopnych wniosków. Kento był wyraźnie rozluźniony i w dobrym humorze. Dużo mówił o Izumi, jakby spotkanie żony Sasuke było potwierdzeniem, że między Sakurą, a jej partnerem z pracy nie ma żadnych zażyłych relacji. Kobieta zrobiła również dobre wrażenie na Sakurze. Okazała się być bardzo ułożoną i miłą kobietą, chętnie brała udział w rozmowie i z pewnością nie była szarą myszką. Zaskakujące było to, że Sasuke pozwalał sobie przy żonie na droczenie się z Sakurą. 
- Mam nadzieję, że to powtórzymy w najbliższym czasie - odezwał się Kento ująwszy w swoje dłonie jej dłoń. 
- Myślę, że to dobry pomysł, żebyśmy zaczęli pracować nad naszym związkiem, ale małymi krokami - powiedziała patrząc na ich złączone dłonie. 
- Jak będziesz już gotowa, żebyśmy ponownie ze sobą zamieszkali to daj znać. Nie będę cię naciskał, dam ci tyle czasu ile potrzebujesz.
- Dziękuję - powiedziała i spojrzała z wdzięcznością w jego oczy. Przez ułamek sekundy wydawało jej się, że przybrały bardzo ciemny odcień. Niemal czarny...
- W takim razie do zobaczenia - nachylił się i pocałował ją w usta. Oddała pocałunek stając na czubkach palców. Przyjemny dreszcz przebiegł jej po plecach, ale mimo to nie poczuła, że serce bije jej mocniej i puls przyśpiesza.
    Po krótkiej chwili Kento odsunął się od niej i uśmiechnął się. Zszedł po stopniach i ruszył wzdłuż chodnika. Odwrócił się jeszcze i pomachał jej. Sakura stała chwilę i patrzyła jak narzeczony odchodzi. Popatrzyła na mały pęczek niezapominajek i uśmiechnęła się. To był bardzo miły wieczór z nieco dziwnymi zwrotami akcji. Pchnęła drzwi wejściowe do kamienicy pewna, że szybko nie zaśnie tej nocy.

    Pewnym krokiem weszła na wydział trzymając w ręce kubek termiczny z herbatą. Przez to, że pół nocy przewracała się z boku na bok zalana natłokiem myśli, była niewyspana. Z roztargnienia dwa razy cofała się i sprawdzała, czy aby na pewno zamknęła drzwi do mieszkania. Czuła, że to będzie ciężki dzień.
    Już z daleka dostrzegła Sasuke siedzącego przy swoim biurku. Odrzucając wszystkie niepotrzebne myśli, podeszła do swojego stanowiska witając się po drodze z kolegami i koleżankami.
- Cześć - powiedziała do Uchihy siadając na krześle. Spojrzała na niego, kiedy akurat podnosił kubek do ust.
- Cześć - odpowiedział po upiciu łyka z naczynia. Patrzył na monitor i był zajęty czytaniem. Nawet na nią nie spojrzał. Sakura nie zrażona jego zdystansowanym zachowaniem rozłożyła swoje rzeczy na biurku i włączyła komputer. W nocy spędziła aż za dużo czasu na myślenie o zachowaniu Sasuke. W pracy musiała postawić na pełen profesjonalizm.
- Są zapisy na muay thai - rozległ się głos Shikamaru. - Przypinam kartkę. Do końca dnia zbieramy chętnych - podszedł do tablicy korkowej zawieszonej obok wejścia do kuchni i wywiesił listę. Kilka osób od razu podeszło i wpisało się. Sakura patrzyła z zainteresowaniem na kartkę i wydłużającą się listę nazwisk. Nigdy wcześniej nie próbowała takiego egzotycznego sportu i była bardzo ciekawa jak wyglądają takie zajęcia.
- Zapisujesz się? - zagadnęła Sasuke. 
- Znam muay thai, więc raczej nie - odpowiedział. - A ty? - spojrzał na nią. 
- Brzmi interesująco, a ja lubię takie aktywności. Nie miałam okazji sprawdzić się w tajskim boksie.
- Ostatnio było aikido, kiedyś tam krav maga - rozgadał się Uchiha co Sakura przyjęła z zadowoleniem i pewną ulgą. - Co jakiś czas organizują takie zajęcia. Zawsze dla chętnych, ale lista szybko się zapełnia. Polecam, bo można się nauczyć wielu ciekawych chwytów.
- W ANBU takie szkolenia są pewnie obowiązkowe? - zapytała podtrzymując rozmowę.
- Tak - potwierdził. - Krav maga, aikido, muay thai, judo i taekwondo.
- Szeroki wachlarz sportów walki - powiedziała z podziwem. Postanowiła zaryzykować kolejnym pytaniem, tym razem nieco bardziej osobistym: - Myślałeś o tym, żeby kiedyś wrócić do ANBU?
    Obserwowała reakcję Sasuke, który powoli odwrócił się na krześle w jej stronę. Lewy łokieć oparł o blat biurka. Nie był zły, czy nawet zaskoczony pytaniem. Przez moment spodziewała się odpowiedzi w stylu: "Nie twoja sprawa", albo "Zajmij się czymś pożytecznym, zamiast zadawać głupie pytania". 
- Na pewno tam wrócę - zaakcentował dwa pierwsze wyrazy. Sakura już wiedziała, że to nie są puste słowa rzucane na wiatr. 
- Kiedy? - wyrzuciła z siebie machinalnie to pytanie, nie zastanawiając się nad tym co mówiła i czy nie brzmiało to tak jakby się bała, że ją zostawi.
- Jak załatwię wszystkie swoje sprawy - odpowiedział zagadkowo. Patrzył na nią badawczo, kiedy nie odezwała się rozważając jego słowa. Wyraz jego twarzy nagle zmienił się jakby coś go rozbawiło. - Chciałabyś już nowego partnera? 
Nie, pomyślała.
- Żeby nie robić ci przykrości, cierpliwie poczekam aż załatwisz te swoje sprawy.
    Nie odpowiedział, tylko prychnął lekceważąco pod nosem, jakby był pewien, że nie znajdzie nikogo lepszego niż on sam. Sakura nigdy nie dałaby mu odczuć, że jest niezastąpiony, żeby jeszcze bardziej nie łechtać jego ego. Jeszcze sama ze sobą walczyła wmawiając sobie, że nie jest. 
    Zadzwonił telefon na biurku Sasuke. Podniósł słuchawkę i powiedział krótko:
- Uchiha, słucham.
    Sakura nie słyszała rozmowy, nawet nie była ciekawa kto dzwoni. Nie miała tendencji do podsłuchiwania. Zajęła się wyszukiwaniem adresu zamieszkania rodziców nauczyciela Matsumoto. Rodzinny dom znajdował się około trzysta kilometrów od Konohy, więc Sakura miała nadzieję, że nie będą razem z Sasuke musieli robić sobie takiej długiej wycieczki, żeby ściągać go na przesłuchanie.
- Tylko jeden? Okej, już idę - usłyszała głos Uchihy z boku. Odłożył słuchawkę i odwrócił się w jej stronę. Złapała jego spojrzenie.
- Zgadnij kto do nas przyszedł - odezwał się do niej. - Matsumoto, dyrektora, czy Mizashi.
    Po jego minie Sakura wywnioskowała, że to podchwytliwe pytanie. Pytanie, które zadał w rozmowie dotyczy na pewno jednej osoby, ale ciężko było stwierdzić, czy kobiety czy mężczyzny. "Tylko jeden" normalnie oznaczałby mężczyznę, ale na liście przesłuchania był tylko Matsumoto, więc Uchiha nie zbłaźniłby się tak oczywistym pytaniem. Więc pytanie w odpowiednim kontekście brzmiało: "tylko jeden" wezwany, czyli można to odnieść do obydwu płci. Nauczyciel, który od wczoraj przebywał poza Konohą raczej nie odebrał dzisiaj zawiadomienia, chyba że jego wyjazd był blefem. Czy faktycznie przyszła dyrektorka, albo nauczycielka Mizashi? Czy może jest jakiś wspólny mianownik, który może łączyć te kobiety?
- Prawnik - odpowiedziała po szybkiej analizie.
- Historia lubi się powtarzać, nie? - zapytał retorycznie. - I to znowu jeden facet reprezentujący interes dyrektorki i nauczycielki. Sprawdź, czy są jakoś spokrewnione, albo czy mają ze sobą jakiś romans, nie wiem. Ja idę do dyżurki.
- Iść z tobą? - zapytała, kiedy już odchodził od biurka.
- Nie, to będzie szybka rozmowa.
- To na pewno - powiedziała do siebie i zaczęła wklepywać dane pani Sasaki na komputerze. Oprócz tych informacji, które znalazła na jej temat dwa dni temu, nie zauważyła niczego ciekawego o prywatnym życiu dyrektorki liceum. Była panną w średnim wieku, bez dzieci. W systemie wpisała nazwisko nauczycielki. Na ekranie monitora wyświetliła się informacja, że jest po rozwodzie i ma małoletniego syna. Kobiety nie były ze sobą w żaden sposób spokrewnione, a to czy łączyło je coś więcej niż relacja dyrektor-nauczyciel było raczej wątpliwe. 
    Sakura podparła dłonią podbródek. Jej wzrok przykuły kartki z komentarzami ze szkolnego forum, które wczoraj czytała z Sasuke. Jeśli szukać plotek na temat nauczycieli to właśnie tam. Moderator na pewno musi usuwać takie komentarze, więc powinny się znaleźć na wydrukach, które przygotował dla nich Ikabe. Przysunęła sobie cały ten stos makulatury i zaczęła je przeglądać. 
- Co za idiota - Uchiha oznajmił jej swój powrót. Sakura podniosła głowę i spojrzała zaciekawiona co wywołało u niego taki nastrój. Sasuke stał przed nią z jakąś kartką w dłoni. - Pewnie domyślasz się, że z przesłuchania dyrektorki i nauczycielki nic nie będzie - powiedział niepytany. - Ale, to nie wszystko. Mamy zakaz wchodzenia na teren szkoły.
- Co? - Sakura wstała z krzesła, zabrała dokument od Uchihy i zaczęła czytać.
- Stresujemy uczniów, wprowadzamy niepokój wśród nauczycieli i podobne bzdury - streścił jej zapis dokumentu machając przy tym lekceważąco ręką. 
- To dzwonimy do Obito - stwierdziła odkładając kartkę na jego biurko.
- Jest teraz zawalony pracą przez sprawę z Tanaką - przypomniał jej Sasuke to, co powiedziała Izumi wczoraj wieczorem. - Ale tak czy inaczej, trzeba już załatwiać wezwania prokuratorskie.
- Czy jest jakaś szansa, że jakaś twoja ciotka, albo dalszy kuzyn też pracuje w prokuraturze? - zapytała z przekąsem. 
- Gorzej - powiedział poważnie, patrząc w jej oczy. - Osoba, która nienawidzi mojej rodziny jak nikt inny: Tobirama Senju.

- Powiesz mi w końcu o co chodzi z prokuratorem Tobiramą? - zapytała Sakura wrzucając kierunkowskaz w lewo. Sasuke siedział na fotelu pasażera i obserwował trasę jak jeszcze do niedawna ona w jego samochodzie.
- Torpedował kandydaturę Madary Uchihy na szefa ANBU, bo uważał, że ma zbyt wielkie ambicje na to stanowisko - zaczął wyjaśniać. - Uważa, że wszyscy, którzy noszą nazwisko Uchiha mają jakąś złą krew, czy cokolwiek innego i że dążą po trupach do celu. 
- Takie jest jego zdanie na temat waszej rodziny tylko dlatego, że nie lubi Madary? - zdziwiła się Sakura.
- To jakieś pokoleniowe zaszłości. Komendanta też nie znosi. To, że Obito pracuje w prokuraturze zawdzięcza w dużej mierze Minato Namikaze, który poręczył za niego swoim stanowiskiem. W innym przypadku nie miałby szans. 
- W takim razie ojciec Naruto musi bardzo ufać Obito - stwierdziła Sakura. 
- Chyba po prostu widzi w nim człowieka, który doskonale zna się na swojej robocie, a nie jakąś istotę drugiej kategorii - powiedział Sasuke. - Niestety, nie mylił się jednak co do Madary, bo okazał się walniętym skurwysynem.
    Sakura nie odpowiedziała na to wyznanie. Słyszała od Ino, że szef ANBU odszedł z jednostki w cieniu wielkiego skandalu i został skierowany do pracy na jakimś podrzędnym posterunku. Fakt, że Sasuke określił go tak obraźliwym słowem musiało oznaczać, że reputacja klanu Uchiha poważnie ucierpiała przez jednego członka. Uważała to za krzywdzące, ponieważ uważała Sasuke za dobrego policjanta i przede wszystkim człowieka i nie dostrzegała u niego żadnych niebezpiecznych ambicji. Czy można ocenić całą rodzinę na podstawie tego, że jedna osoba okazała się być zła? To, co Naruto opowiadał po Itachim, czy Fugaku nie było w żaden sposób negatywne.
- Myślę, że prokurator Tobirama jeszcze dostrzeże w was dobre pierwiastki - odezwała się próbując nieco załagodzić nieprzyjemny wydźwięk tej rozmowy.
- Tolerował Itachiego - wyznał niespodziewanie. Pierwszy raz w jej obecności wymówił imię brata. - Myślę, że limit Uchihów objętych jego przychylnością wyczerpał się rok temu.
- Może ty będziesz tą zmianą.
    Zauważyła, że Sasuke obrócił głowę w jej kierunku. Zerknęła na niego szybko i przez krótką chwilę dostrzegła w jego oczach otchłań, bezgraniczną, czarną głębię. Czy to, co przed chwilą powiedziała spowodowało u niego taką reakcję? Wypowiedziane słowa wyszły z głębi jej serca, bo naprawdę wierzyła, że Sasuke jest w stanie zmienić postrzeganie swojego klanu wśród ludzi mu nieprzychylnych.

- Naprawdę uważacie, że do wystawienia pisma prokuratorskiego wystarczą tylko poszlaki? Uchiha, myślałem, że kto jak kto, ale ty będziesz wiedział, że do tego trzeba solidnych dowodów.
    Tak jak przewidział Sasuke, rozmowa z Tobiramą Senju nie zapowiadała się na łatwą. Jego surowa twarz i przeszywające na wskroś spojrzenie wzbudzały poczucie najwyższego rygoru. Sakura szybko uświadomiła sobie, że to nie to samo co swobodna rozmowa z Obito, tylko prawdziwy poligon doświadczalny. 
    Sakura postanowiła przejąć inicjatywę zdając sobie sprawę, że Uchiha choćby się dwoił i troił, nie przekona Senju do współpracy. Wyjaśniła dokładnie i ze wszystkimi szczegółami od czego sprawa się zaczęła i w jakim punkcie się zatrzymali. Bardzo liczyła na to, że osobiste animozje nie wpłyną na decyzję najważniejszej osoby w prokuraturze. Przecież na takim stanowisku rozsądek powinien przeważać nad uprzedzaniami.
- Przyjrzę się temu - powiedział w końcu Tobirama przeglądając zawartość teczki, którą podała mu Sakura. - Póki co, wobec dyrektorki i tej nauczycielki nie podejmowałbym żadnych dodatkowych działań. Nie cofnę też zakazu wchodzenia na teren placówki, bo tam chyba i tak nie macie już czego szukać. Interesująca jednak jest kwestia tego chłopaka Jiro i jego kolegów. Poobserwujcie go przez jakiś czas. Jeżeli ma coś za uszami, to pewnie zaopatruje się u kogoś na mieście. 
- Niby jak to mamy zrobić, jeśli nie możemy wchodzić na teren szkoły? - zapytał Sasuke.
- Jesteś kreatywny Uchiha - odpowiedział Senju patrząc na Uchihę groźnie. - Może zaprezentujesz swojej partnerce sztuczki, które stosowałeś rok temu podczas śledzenia typów spod ciemnej gwiazdy?
- Nie omieszkam - Sasuke splótł ręce na piersi. - Ale mam gwarancję, że pan prokurator mnie za to później nie będzie ścigał z urzędu?
- Do czasu aż uznam, że po raz kolejny przekroczyłeś granicę.
- To tego czasu mamy niewiele - zwrócił się Uchiha do Sakury, która nie zamierzała się wtrącać w słowne potyczki między mężczyznami. Sasuke był wyraźnie zirytowany, a prokurator widocznie miał ubaw widząc swojego oponenta w takim nastroju. 
- Czy mamy też czekać, aż nauczyciel Matsumoto wróci do Konohy? - zapytała, żeby zmienić temat.
- Tak - potwierdził Senju. - Poczekajcie do przyszłego tygodnia. Jeśli nie odpowie do tego czasu na wasze wezwanie, wtedy się tym zajmę.
- Jest jeszcze kwestia wiceministra...
- Śledztwo od razu zostanie wszczęte - przerwał jej prokurator. - Może się okazać, że to całkiem inna sprawa, związana z dużymi łapówkami i nie ma nic wspólnego z narkotykami. Będę was informował.
- W takim razie jesteśmy w kontakcie - Sakura wstała z brązowego skórzanego fotela i wyciągnęła rękę w kierunku Tobiramy, którą on uścisnął. Sasuke nie zdecydował się na taki gest, tak samo jak Senju. Ledwie kiwnęli sobie głowami na pożegnanie. 

- Mam plan zajęć - powiedział Sasuke kładąc jej kartkę z wydrukowaną tabelką na biurku. - Czeka nas ekscytujący tydzień.
- Też nie jest mi to na rękę - przyznała Sakura. - Tak czy inaczej jesteśmy przyblokowani, to chociaż zobaczmy jak Jiro spędza czas poza szkołą. Może spotyka się z jakimś dilerem, albo coś...
- Chyba tylko "coś". To taki sam cwaniaczek jak połowa tych bananowych dzieciaków. W gębie mocny tylko przy kolegach. Poszedłby na dwadzieścia cztery do aresztu i zesrałby się w gacie.
    Sakura nie mogła się nie zgodzić co do opisu charakteru Jiro. Uważała tak samo jak Uchiha. Spojrzała pobieżnie na plan lekcji chłopaka, żeby sprawdzić do której godziny powinien być w szkole. Odłożyła kartkę na niewielki stos wydruków ze szkolnego forum. Papierów przybywało, ale w żaden sposób nie przybliżało ich to do rozwiązania sprawy. Przyznała też, że oczekiwała nieco więcej od prokuratora generalnego, niż propozycję obserwowania nastolatka. Oboje jednak nie chcieli znowu wylądować na dywaniku nie tylko u komendanta Uchihy, ale również Senju.
    Telefon komórkowy na jej biurku zaczął wibrować. Spojrzała na wyświetlacz na którym wyświetlało się imię jej narzeczonego. Odebrała połączenie.
- Cześć - odezwał się Kento. - Możesz teraz rozmawiać?
- Tak - potwierdziła. Obok niej Sasuke usiadł na krześle przy swoim biurku. - Dowiedziałeś się czegoś?
- Jak masz coś do pisania to sobie zanotuj.
- To aż tak? - zdziwiła się. Sięgnęła po rozkład zajęć szkolnych i odwróciła kartę. Wzięła długopis do ręki gotowa do pisania.
- Pierwszego dnia, kiedy dziewczyna została przywieziona do szpitala to oprócz rodziców odwiedził ją wychowawca klasy - powiedział. - Tak się przedstawił pielęgniarce. Przychodził co drugi dzień, a wczoraj rano był ostatni raz.
- Mhm - Sakura zapisała uzyskane informacje. - Ktoś jeszcze?
- Dwa razy przyszły dwie dziewczyny, które powiedziały, że są jej koleżankami, ale były tam bardzo krótko. Ponoć się kłóciły. Nie pojawiły się do tej pory.
- Okej - wiedziała, że były to Kaou i Junko.
- Przychodził też jeszcze jeden chłopak. Wysoki blondyn, jeśli ci to coś mówi. Przychodził raczej na krótko, dosłownie dziesięć minut przed zakończeniem godziny odwiedzin.
- Często? - zapytała.
- Nie - zaprzeczył. - Ale jest jeszcze jedna kwestia. Nie wiem na ile dla ciebie istotna.
- Tak? - czuła, że jej ciekawość rośnie.
- Kiedy ten chłopak wychodził od dziewczyny, ta wpadała w histerię. Zaczynała płakać, nie chciała powiedzieć dlaczego. Od wczoraj ma do niej zakaz wstępu bo źle wypływa na jej rekonwalescencję. 
- To bardzo dużo przydatnych informacji - powiedziała Sakura patrząc na sporządzone notatki. - Zaskakujące, że pielęgniarki tak dużo wiedzą.
- Najwięcej - zaśmiał się Kento. - To uszy i oczy lekarzy. Sakura, kończę, bo mam operację. Zdzwonimy się później?
- Tak. Dzięki za pomoc. Do usłyszenia.

- Ale dlaczego jej matka nie zadzwoniła i nie powiedziała kto ją odwiedza? - zapytała Sakura. Sasuke nie odpowiedział. Stukał rytmicznie palcami o blat biurka. Widocznie nie widział potrzeby, żeby odpowiedzieć. 
- Po co też chodził do niej nauczyciel? - zastanawiała się na głos. - Jest tak związany ze swoimi uczniami? Ze wszystkimi?
    Sasuke nadal milczał.
- Kim jest Matt, moderator? Dlaczego ustawiał fałszywy adres IP? Przecież usuwanie wątków na szkolnym forum to nie przestępstwo, a on wyraźnie chciał zostać anonimowy. Jaki miał w tym cel?
    Spojrzała na partnera, który patrzył gdzieś ponad jej ramieniem. Sakura odwróciła się, żeby sprawdzić co przykuło jego uwagę, ale nie oprócz biurek i zaciągniętych żaluzji na oknach nie zauważyła.
- Uchiha, słuchasz mnie? - zmarszczyła brwi zniecierpliwiona jego zachowaniem.
- Tobirama dał nam zielone światło - powiedział nagle patrząc na nią intensywnie.
- No tak, do obserwowania Jiro i nic więcej - przypomniała mu. 
- Nie - zaprzeczył Sasuke uśmiechając się tajemniczo. - Mam ci pokazać moje sztuczki, to ci pokażę. Zbieraj się, jedziemy na wycieczkę.
    Wstał i skierował się w stronę wyjścia z wydziału zanim Sakura zdążyła cokolwiek powiedzieć.

- Co to za melina? - Sakura zatrzymała się na szczycie schodów i spojrzała na Uchihę z góry. Przyjechali na przedmieścia Konohy, do dzielnicy na którą rzadko przyjeżdżała nawet policja.
- Radzę ci nie wyjeżdżać z takimi określeniami jak będziemy już w środku - powiedział i otwartą dłonią uderzył trzy razy w metalowe drzwi. Sakura zebrała się w sobie i dołączyła do Sasuke. - Ja będę rozmawiał - dodał półgębkiem zanim ktoś im otworzył.
    Usłyszeli dźwięk rozsuwanych zasuw i po chwili przez uchylone drzwi pojawiła się twarz mężczyzny. Jedno spojrzenie na jego twarz uświadomiło Sakurze z jakimi ludźmi będą mieli do czynienia. Miała tylko nadzieję, że Uchiha wie co robi.
- Do Juugo - powiedział Sasuke krótko. Tyle wystarczyło, ponieważ drzwi otworzyły się szerzej i oboje weszli do środka. 
    Był to klub ze striptizem w bardzo egzotycznym klimacie. Półmrok i kłęby dymu z papierosów przeszkadzały Sakurze na dokładniejsze rozejrzenie się. Mimo, że był środek dnia, to w lokalu przebywało wielu mężczyzn chętnie patrzących na wdzięki tańczących kobiet. Przechodzili obok stolika, gdzie klient wkładał tancerce banknot za majtki. 
    Przeszli przez cały klub i ponownie stanęli przed drzwiami. Sakura próbowała jakoś odnaleźć się w sytuacji jakiej postawił ją Sasuke. W drodze powiedział jej tylko, że zna kogoś kto może pomóc im namierzyć Jiro. Jeśli to był "typek spod ciemnej gwiazdy" jak określił Tobirama, to Uchiha naprawdę musiał wiedzieć na co się decyduje. Spojrzała na niego z ukosa, ale nie wydawał się był czymkolwiek przejęty. Złapał jej spojrzenie.
- O co chodzi? - zapytał.
- Nie zapukasz? - zdziwiła się dlaczego stoją koło tych drzwi. 
- Nie ma potrzeby - odpowiedział zagadkowo. 
    Sakura wzruszyła ramionami świadoma, że niczego więcej się od niego nie dowie. Postanowiła, że poczeka na dalszy rozwój wydarzeń, skoro nie ma wpływu na poczynania Sasuke. Wsadziła ręce do kieszeni spodni, nie mając co z nimi zrobić. Rozglądała się po lokalu bez większego zainteresowania. Takie klimaty średnio jej pasowały, ale zdawała sobie sprawę, że jest zapotrzebowanie również na takie rozrywki. Przez myśl jej przeszło nawet pytanie czy Uchiha również przychodzi tu nacieszyć oczy. Szybko odrzuciła od siebie tę myśl przypominając sobie piękną Izumi i zdjęcie córki w portfelu. W jej wyobrażeniach Sasuke zdecydowanie nie pasował do takiego miejsca jako klient.
    Drzwi w końcu otworzyły się i przeszedł przez nie wysoki mężczyzna z rudymi włosami. Był ubrany we flanelową koszulę i bojówki. Spojrzał z góry najpierw na Sasuke, a później na nią. 
- Przyprowadziłeś koleżankę, żebym ją u siebie zatrudnił? - zapytał całkiem poważnie. 
- Nie szukam pracy - nieco rozbawiona odpowiedziała za Uchihę. - Ale jak mnie w końcu wyleją z policji to kto wie, kto wie...
- Piękne kobiety są zawsze u mnie mile widziane - popatrzył na nią. Sakura nie była pewna jak powinna zareagować na komplement, więc nie powiedziała nic. - Ale do rzeczy: masz do mnie jakąś sprawę? - zwrócił się do Sasuke.
- Potrzebuję informacji, czy ostatnio pewien młody licealista nie kupował prochów  tej dzielnicy - odpowiedział prosto z mostu Sasuke, a Sakura zrozumiała już po co tu przyszli i z kim rozmawiali. 
- Rozumiem, że masz zdjęcie tego chłopaka? - zapytał rudowłosy jakby to było oczywiste. Uchiha wyciągnął telefon z kieszeni i odblokował ekran. Podał komórkę mężczyźnie, który wyciągnął swoje urządzenie i zrobił zdjęcie. - Podpytam chłopaków. Może dziewczyny też coś widziały - powiedział oddając Sasuke telefon.
- Dzięki Juugo, będę zobowiązany.
- Daj spokój stary - Juugo klepnął go w ramię. - Walniecie po kielichu?
- Innym razem - odpowiedział Uchiha. - Zmywamy się, narazie.
- Spoko, narazie - uścisnęli sobie dłonie. Juugo wyciągnął rękę w kierunku Sakury. Myśląc o tym, że właśnie poznała osobę związaną z tą drugą stroną, którą ona powinna tępić i zamykać w więzieniu, podała mu swoją rękę. Była przestraszona, ale po raz kolejny postanowiła zaufać Sasuke. 

- No powiedz to w końcu - odezwał się Uchiha, kiedy wsiedli do jej samochodu. 
- Mam do powiedzenia dwie rzeczy - zakomunikowała na wstępie. - Pierwsza to taka, że mam nadzieję, że prawidłowo odczytałeś intencje Tobiramy i że pojawienie się tutaj nie okazało się błędem. 
- A ta druga? 
- Nie wiem jakie życiowe zakręty przyprowadziły cię do tej dzielnicy i zmusiły do zawarcia znajomości z dilerem narkotyków i jakimś alfonsem jednocześnie - powiedziała patrząc na niego uważnie. Wyraz jego twarzy nie zdradzał żadnej emocji. Słuchał jej spokojnie. - Ufam jednak, że jako policjant nie stoisz po tej złej stronie prawa.
- Odpowiem od razu na twoje wątpliwości - Uchiha poprawił się na siedzeniu. - Gdyby Tobirama chciał mnie przymknąć to zrobiłby to już rok temu, bo powodów dałem mu więcej niż by naprawdę potrzebował. Co więcej, może wykorzystać te haki która na mnie ma w każdej chwili.
- Nie rozumiem - zmarszczyła brwi. - Nienawidzi ciebie i twojej rodziny, a mimo wszystko daje ci wolną rękę i zielone światło do kontaktowała się z półświatkiem?
- Słuchaj, każdy wysoko postawiony na szczeblu chce mieć przede wszystkim wyniki - wyjaśnił. - Komendant, prokurator - oni wszyscy. Wiadomo, że to nie są zalecane metody śledcze, bo tak jak mówisz to jest działanie po tej złej stronie prawa. Senju wiedząc, że to może mieć związek z wiceministrem chce mieć najlepsze informacje, a nieoficjalnie wiadomo, że takie można zdobyć właśnie w takich miejscach. 
- Zaczynam tracić wiarę w to, że ten zawód ma jakikolwiek sens - odezwała się Sakura cicho. Dziwnie się czuła poznając kolejne niepisane zasady pracy policjanta. Czuła lekki zawód, że ta praca zaczyna być mniej szlachetna niż na początku sądziła.
- Niepotrzebnie - zaoponował. - Może cię to uspokoi jak powiem, że Juugo nie jest dilerem ani tym bardziej alfonsem. 
- Uspokoi mnie jak to wyjaśnisz obszerniej, bo kłóci się to z tym co widziałam i co usłyszałam.
- Juugo prowadzi klub ze striptizem, co nie jest nielegalne. I uprzedzając twoje pytanie, to nie jest melina do której werbowane są jakieś dziewczyny pod przymusem i gdzie są wykorzystywane. 
- A kogo miał na myśli mówiąc, że podpyta chłopaków i dziewczyny? - dociekała dalej Sakura jeszcze nie do końca uspokojona odpowiedzią Sasuke.
- Ma swoją ekipę, która orientuje się co i jak - odpowiedział. - Nie są przestępcami i przede wszystkim nie sprzedają narkotyków. Sami tępią patologiczne zachowania, bo jak sama wiesz policja niechętnie tu zagląda na patrole. A mówiąc "dziewczyny" miał na myśli kilka barów, których jest właścicielem i w których pracują głównie kobiety. W takich miejscach informacje rozchodzą się bardzo szybko. 
- Nie powiesz mi, że wszystkie jego działania są legalne i dopiero to ciche przyzwolenie od Tobiramy skłoniły cię do przyjechania tutaj.
- Nie powiem - przyznał. - Ale to nie jest coś, czym powinnaś się martwić. 
- Nie zadowala mnie taka odpowiedź - ciągnęła dalej konwersację z "nie" na początku. 
- To zaufany człowiek - powiedział jakby chciał tym zakończyć dyskusję. Sakura zrozumiała to jako jasny sygnał do tego, że jeśli ona ufa jemu, to zgodnie ze słowami Sasuke nie powinna się martwić. Jednak łatwiej było powiedzieć niż wykonać.
- Zaufany haker, zaufany przestępca, ale nie do końca przestępca... - wyliczyła sarkastycznie. - Wielu masz jeszcze takich ZAUFANYCH znajomych?
- Nie, to już wszyscy - odpowiedział krótko. - Reszta to same skurwysyny.  


_________________________________________

Cześć!
Cieszę się, że się wyrobiłam jeszcze przed końcem miesiąca. Początek poszedł mi bardzo szybko, ale później już jakoś odłożyłam pisanie. 
Dajcie znać, czy rozdział Wam się podoba.
Nie wiem kiedy będzie kolejny, ale prawdopodobnie nie w lutym, bo mam teraz sporo innych rzeczy na głowie. Także nic póki co nie obiecuję.
Dziękuję, że jesteście :)

Do następnego!




https://pl.pinterest.com/pin/722194490252331487/






Komentarze

  1. Jak zwykle czytało mi się mega dobrze. Nawet nie zauważyłam kiedy minął cały rozdział :) Trochę szkoda, że w lutym nic nie będzie ale totalnie rozumiem, że sprawy prywatne mogą zwalić się na głowe i przytłoczyć.
    Pozdrawiam!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć!
    Dzięki za komentarz. Chyba jesteś jedyną osobą, która komentuje każdy opublikowany rozdział, co naprawdę bardzo, bardzo mnie cieszy :) kurczę, nawet super motywuje, kiedy trochę przymarudzę i nie piszę przez jakiś czas.
    Zobaczymy co będzie w lutym, jak pisałam - nic nie obiecuję.
    Pozdrawiam również!

    OdpowiedzUsuń
  3. W końcu tutaj dotarłam, przeczytałam prawie jednym tchem i chciałam Ci pogratulować, bo naprawdę ciekawe opowiadanie! 😃 Dobrze poprowadzona fabuła, ciekawe przypadki i sprawy. Fajnie prowadzisz każde że śledztw, dodajesz przemyślane wątki, motywy i poszlaki. Wszystko dobrze mi współgra. Oczywiście mam nadzieję, że w końcu ruszy relacja Sakury z Sasuke, chociaż rozumiem, że nie chcesz od razu wyłożyć kawę na ławę 😅

    I tez uważam, że narzeczony jest dziwnie podejrzanym jego ością 😅

    Czekam z niecierpliwością na następne rozdziały i przy okazji zapraszam do siebie - http://szpital-konoha.blogspot.com 😃

    Pozdrawiam i trzymam kciuki za wenę twórcza ☺️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. *JEGOMOŚCIĄ - przepraszam, ale nie cierpię na tablecie pisać komentarzy, zwłaszcza dlugich😅

      Usuń
    2. Hej! Dziękuję za komentarz no i przede wszystkim niezmiernie cieszę się, że tu dotarłaś :)
      Na Twojego bloga zaglądałam już wcześniej, ale byłam raczej takim anonimowym czytelnikiem :)
      Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną do końca tej opowieści. Pozdrawiam!

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz.
Spam w komentarzach będzie od razu usuwany.