Rozdział dwudziesty dziewiąty

  Umówiła się z Sasuke, że przyjedzie po nią o jedenastej, kiedy skończy badania w szpitalu. Postanowiła nie tracić czasu na długie spanie, a zamiast tego zmierzała na kolejną rozmowę z Daike. Nie mogła tym razem liczyć na towarzystwo Ino i Saia, więc musiała pojechać tam sama. Kakashi zwolnił ją z porannej odprawy, po której zespół miał ustalić nowy przydział zadań. Ona miała kontynuować swoją podróż z Uchihą. Zaczęła podejrzewać, że jej głównym zadaniem teraz jest mydlenie oczu Sasuke. Zamiast przydać się na coś, to ona musi pilnować dorosłego faceta. Te wizyty w więzieniu dawały jej chociaż trochę poczucia, że pomaga w dużym śledztwie i dlatego jest jego częścią. Nie zamierzała zawieść na tym polu.
    Morino, wcześniej uprzedzony, że ma przyjechać na widzenie z Daikim, czekał wraz z nią w sali przesłuchań na przyprowadzenie więźnia.
- Jak ci idzie z tym drugim? - zagadnęła go Sakura.
- Jeszcze ze dwa spotkania i będzie po wszystkim - odpowiedział Ibiki. - Siedzi w izolatce od ponad tygodnia, ma czas przemyśleć pewne sprawy. 
- A małżeństwo Fujisawa? Radzą sobie?
- Od wczoraj są pod opieką psychiatry. Diagnoza nie będzie szybka, bo ciężko ich przekonać do współpracy. Są pewni, że niedługo i tak umrą.
- Dostają jakieś listy? - zainteresowała się. - Może ktoś tutaj im grozi?
- Odkąd tutaj przyjechali, nie było nowej dostawy poczty - Morino potarł brodę ręką. - Nie mieli też kontaktu z innymi więźniami. Obstawiam, że taka od początku była ich umowa z tym całym Kisame. 
- Obawiam się, że pozostałe pary teraz będą pod większą ochroną - westchnęła Sakura. - Szansa na ich aresztowanie maleje z każdym dniem.
- Spokojnie, nie takich ludzi udawało się wytropić i wyciągnąć z najciemniejszej nory - powiedział dyrektor więzienia. - A Hyuuga jest w tym bardzo skuteczny.
- Wiem, kolejny geniusz - Sakura uśmiechnęła się. - Otaczają mnie sami ponadprzeciętni ludzie.
- Chcesz się zamienić? - zapytał Morino.
    Sakura zaśmiała się, wyobrażając sobie siebie na stanowisku dyrektora takiej placówki. Przepadłaby po pierwszym dniu. Ona ledwo radzi sobie z prowadzeniem dwóch niezależnych spraw, ukrywając to najbardziej skomplikowane przed swoim partnerem. Pomyślała, że Ino mogłaby jeszcze jakoś odnaleźć się w takim miejscu. Na wydziale rozstawia wszystkich po kątach, więc co to dla niej użeranie się z kryminalistami?
    Do pokoju przesłuchań weszli strażnik i Daike, z którym Sakura miała rozmawiać. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko na jej widok i dokładnie zlustrował ją spojrzeniem. Tak jak przy ostatnim spotkaniu z więźniem, założyła bluzkę, która odkrywała jej ramiona. Ibiki usadził mężczyznę, ale zgodnie z wcześniejszą prośbą Sakury, nie przykuwał go do stolika.
- Będziemy w pobliżu w razie czego - zwrócił się do niej cicho Morino i razem ze strażnikiem wyszli z pomieszczenia.
- Co słychać? - zaczęła niezobowiązująco uśmiechając się promiennie. - Dobrze wyglądasz.
- To myśl o dzisiejszym spotkaniu mnie tak rozpromieniła - odpowiedział Daiki oblizując usta. Sakura była już uodporniona na takie gesty, więc nie zrobiło to na niej żadnego wrażenia. 
- Cieszę się, że masz dobry humor - powiedziała otwierając folder z dokumentami. - Ostatnio rozmawialiśmy o twojej rodzinie, pamiętasz?
- A właśnie - ocknął się nagle. - Gdzie ta urocza blondynka?
- Przeszkadza ci, że będziemy tylko we dwoje? 
- Z wami dwiema czułem się bardziej zaopiekowany. Tak, pamiętam, że wyciągałyście jakieś zaszłości. O czym dzisiaj będziemy rozmawiali?
- Przyszłam do ciebie z ciekawymi informacjami, chcesz posłuchać? - Sakura dalej odgrywała rolę słodkiej idiotki. 
- Dawaj, skarbie - oparł łokcie o metalowy stolik i patrzył na nią wyczekująco. 
- Twój kolega zaczął sypać - skłamała. Nie uwierzył, bo parsknął śmiechem. - Padło kilka interesujących nazwisk. 
- Tomai prędzej strzeli sobie w łeb niż cokolwiek powie - powiedział lekceważąco. - Ale niezła próba blefu.
- Sobie może i strzeli, ale nie da zrobić krzywdy swojemu dziecku - Sakura patrzyła uważnie na reakcję więźnia. Daike zmarszczył delikatnie brwi, jakby rozważał jednak możliwość, że jego kolega się wysypał. - Wiesz, rodzice potrafią być bardzo troskliwi. Przekalkulował, co bardziej mu się opłaca i co będzie lepsze dla jego syna. Ostatecznie, wyszło na to, że lepiej z nami współpracować. 
- No i czego się dowiedziałaś?
- Deidara i Kisame - odpowiedziała Sakura. - Grube ryby, co nie?
- O  kurwa - Daike złapał się za głowę. - Naprawdę zaczął sypać...
    Sakura czuła, że jest na fali wznoszącej. Oby tylko teraz tego nie zepsuła. Więzień zbladł i widocznie stracił pewność siebie. 
- Szkoda, że Deidara zwinął swój antykwariat z brudnej dzielnicy - westchnęła teatralnie Sakura. - Gdzie jeszcze mógł otworzyć swój biznes?
- Cholera go wie - Daike wzruszył ramionami. - Nieźle się dokopaliście, serio. 
- Dlaczego? - zapytała zaintrygowana.
- Rok temu Uchiha nie mógł połączyć kropek - odpowiedział. - Deidara szastając swoim szczęściem na prawo i lewo stwierdził, że najciemniej pod latarnią i nie mylił się. Widocznie kapnął się teraz, że coś węszycie i dlatego zawinął biznes.
- Tam Kisame zwoził dzieci od rodziców adopcyjnych? - Sakura zaryzykowała swoją tezę.
- Tak - potwierdził mężczyzna. - Było kilka takich punktów na obrzeżach, albo na wsiach. Stamtąd zabierali dzieciaki do szpitala.
- Jakiego szpitala? - zdziwiła się. Jaka placówka przyjmowałaby dzieci bez żadnych dokumentów?
- Nie wiem dokładnie - odpowiedział i Sakura mogłaby przyznać, że nie kłamie. Nadal był w szoku. - Tak na to mówili, że do szpitala. Na pewno nie do takiego publicznego. 
- Wiemy, że podstawione małżeństwa adoptowały dzieci z domów dziecka i później przekazywały Kisame. W takim razie, jaka była wasza rola?
- Przestań skarbie, nie będę się przecież pogrążał.
- Teraz to już chyba wszystko jedno.
- Chyba dla ciebie - uśmiechnął się krzywo. - Wiesz co mi grozi za sypanie?
- Wiem - potwierdziła. - Dożywocie masz już tak czy inaczej, więc...
- Ale chciałbym pożyć za państwowy wikt i opierunek - warknął. - Nic więcej nie powiem. 
- Mogę teraz rozpuścić wici, że zacząłeś gadać - powiedziała. - Tomai ma izolatkę, bo bardzo  nam pomógł w śledztwie, ale skoro ty nie chcesz, to oczywiście twoja sprawa.
- Nie rób ze mnie głupka, słonko - poprawił się na krześle i spojrzał na nią z pożądaniem. - Ja nie mam dzieciaka, którego chcę chronić. Zresztą, nawet gdybym miał... Nieważne. Ja doceniam bardziej przyziemne doznania. 
- Zatem co mogę dla ciebie zrobić? - zamknęła akta i splotła dłonie przed sobą. Daike powoli położył swoją rękę na jej. W ostatniej chwili powstrzymała się, żeby nie zabrać rąk ze stolika. 
- Zadowolę się naprawdę drobnostką - wymruczał. - Jakimś małym prezentem od ciebie.
- Nie mogę podarować ci czegoś, czym mógłbyś sobie zrobić krzywdę - przypomniała mu. Zresztą, co mogła by mu dać? Zegarek, buta, biustonosz?
- Myślę, że z koronkowych majtek, które zapewne teraz masz na sobie, nie zrobię narzędzia zbrodni.

    Sakura wpadła do swojego mieszkania jak burza. Zdjęła buty w biegu i rzuciła torbę, nie patrząc gdzie. Jeszcze w drodze do łazienki zaczęła się rozbierać. Weszła pod prysznic i puściła gorącą wodę. Kiedy już się namoczyła, wzięła szorstką gąbkę i polała obficie żelem. Zaczęła się szorować, jakby wróciła ze szpitala objętego jakąś epidemią. To zdecydowanie było najgorsze przesłuchanie jakie w życiu prowadziła. Czuła się tak źle, że miała ochotę zwymiotować. 
    Czuła się dodatkowo zażenowana, kiedy musiała wyjaśnić Morino na koniec, dlaczego potrzebowała zrobić pięć minut przerwy i jaki podarek zostawiła więźniowi. Gdyby jednak jej koronkowa bielizna okazała się mocniejsza niż przypuszczała i więzień zrobił sobie, albo komuś krzywdę, mogłaby w najlepszym wypadku tylko wylecieć z pracy. Na szczęście Ibiki zostawił komentarz dla siebie i nieco uspokoił ją, że jeszcze przed wieczorem jej majtki zostaną skonfiskowane przy "niezapowiedzianym" sprawdzaniu celi. To była cena za pozyskanie bardzo cennych informacji, które niezwłocznie przekazała Kakashiemu przez telefon. Przełożony usłyszał w jej głosie, że jest mocno roztrzęsiona, ale nie udało mu się wydobycie z niej prawdy, dlaczego tak źle się czuje. Wymówiła się byle czym i szybko zakończyła rozmowę. 
    Myła zęby, kiedy usłyszała dzwonek swojego telefonu komórkowego. Wyszła z łazienki i rozejrzała się za torbą. Znalazła ją przy czerwonej sofie, więc podeszła i wyjęła aparat. Odebrała połączenie od Sasuke.
- Co tam?
- Ja już po - odezwał się. - Jeśli jesteś gotowa, to możemy się zbierać. 
- Potrzebuję jeszcze chwili - powiedziała ściągając ręcznik z mokrych włosów. - Podjedź do mnie i wejdź na górę. 
- Okej - zgodził się i rozłączył. 
    Sakura odłożyła telefon na stolik i przysiadła na sofie. Musiała się uspokoić, wyprzeć wizytę w więzieniu, żeby Uchiha nie zorientował się, że jest czymś poruszona. Wstała i przeszła do kuchni, żeby zaparzyć sobie melisy. Czuła, że od teraz to będzie jej ulubiony napar. Zanim torebka z ziołem się dobrze nasączyła, Sakura wróciła do łazienki i doprowadziła się do porządku. W sypialni spakowała najpotrzebniejsze rzeczy na najbliższe kilka dni. Kiedy w końcu sięgnęła po filiżankę z herbatą ziołową, rozległo się pukanie do drzwi. 
- Proszę! - wychyliła się z kuchni. 
- Jestem - Uchiha obwieścił swoje przyjście.
- Wejdź, dopiję i możemy ruszać - zaprosiła go do środka. Wyszła z kuchni i zlustrowała jego sylwetkę. - Jak badania?
- W porządku - odpowiedział krótko i przysiadł w fotelu. - Co to za zapach?
- Melisa - podstawiła mu filiżankę pod nos, na co się tylko skrzywił. Przysiadła na sofie, zaraz obok fotela, który zajmował. 
- To już słyszałaś?
- Co słyszałam? - zdziwiła się, widząc jak spoważniał. Ze stukotem odstawiła naczynie na stolik. 
- A, myślałem, że jesteś zdenerwowana przez to co się stało w szpitalu... - powiedział powoli, jakby badał jej reakcję.
- Co się stało? Nic nie wiem. 
- Kolejna osoba nie przeżyła zabiegu przeszczepu organu - odpowiedział spokojnie. - Operację przeprowadzał...
- Kento - dokończyła za niego, targnięta niepokojącym przeczuciem. - Pierwsze słyszę. Wiesz coś więcej?
- Niewiele - przyznał. - Młoda dziewczyna miała dostać nowe serce. Zmarła na stole zanim jeszcze dostała nowy organ. 
- To już drugi taki przypadek, kiedy operacja się nie udaje - zamyśliła się głośno. - Dzieje się coś niedobrego z tym facetem.
- Nie mnie oceniać - powiedział Sasuke i wstał z fotela. - Jedziemy?
- Tak - potwierdziła. Zaniosła filiżankę do kuchni i umyła w zlewie. W głowie buzowało jej mnóstwo pytań do byłego narzeczonego, ale wiedziała, że on teraz ma ważniejsze sprawy na głowie niż rozmowa z nią. - Jestem gotowa - obwieściła wracając do salonu.

    Dostała SMSa od Kakashiego z informacją, że gdy będzie mogła swobodnie rozmawiać, to żeby zadzwoniła. Byli z Sasuke w połowie drogi do pierwszej miejscowości. W trakcie trwania podróży Uchiha mówił jej jakimi sprawami będą się teraz zajmowali, ale ona myślami była gdzieś indziej. Do swoich zmartwień doszła jej jeszcze obawa o Kento. Niby nie była już zobowiązana do interesowania się jego życiem, mimo wszystko chodziło jej po głowie dobro byłego narzeczonego.
- ...i wtedy psy zaczęły szczekać dupami - dobiegł ją z boku głos Sasuke.
- Rozumiem - odpowiedziała, patrząc w telefon. - Zaraz, co?
- W ogóle mnie nie słuchałaś - powiedział zerkając na nią z ukosa. 
- Przepraszam. Moglibyśmy się na chwilę gdzieś zatrzymać? Muszę zadzwonić.
- Trzeba było tak od razu - mruknął i wrzucił kierunkowskaz zjeżdżając z głównej ulicy. Zatrzymali się w pobliżu parku miejskiego w nieznanej jej miejscowości. 
- Wracam za chwilę - zwróciła się do niego, wysiadając z samochodu.
    Opuściła auto i odeszła na bezpieczną odległość. Nie podejrzewała, że Uchiha zechce podsłuchiwać jej rozmowy, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Wybrała numer przełożonego i czekała aż odbierze.
- Halo? - odezwał się Hatake.
- Mogę rozmawiać, ale niezbyt długo - powiedziała na wstępie. 
- Więc będę się streszczał. Naruto i Kiba zdobyli pozwolenie na nalot do zamkniętego antykwariatu tego Deidary. Okazało się, że w piwnicy lokalu faktycznie znajdują się ślady po obecności innych osób, a konkretniej - dzieci. Nie ma widocznych śladów krwi, ani innych tortur, Shizune jeszcze to sprawdza od swojej strony. Shino przekazał nam informacje, że nasz poszukiwany widocznie dowiedział się, że był nalot i zaczął wykonywać nerwowe ruchy.
- To znaczy? - zapytała zniecierpliwiona.
- Zaczął wypłacać środki z banków i widocznie zrezygnował z otwierania nowego lokalu na jakimś zadupiu - odpowiedział Kakashi. - Podjęliśmy decyzję, że dzisiaj wieczorem go zawijamy. Wiemy w jakim hotelu się zatrzymał. Kiba i Naruto są już w drodze.
- Jakie postawicie mu zarzuty?
- Takie, jakie przekazałaś nam po rozmowie z więźniem. Chouji i Ikabe szukają w darkwebie ogłoszeń o możliwości kupna i sprzedaży organów i mamy nadzieję tym sposobem dokopać się do tego całego Kisame. Posiadamy też trochę informacji od Choujiro, bo okazało się, że koleś pochodzi z Kirigakure. Wielokrotnie udawało mu się wymknąć wymiarowi sprawiedliwości. Hoshigaki był w służbach specjalnych, ale odszedł po tym jak zabił swoich kompanów na jednej z misji. Był poszukiwany w całym Kiri, ale ostatecznie nie udało się go schwytać. Nie wiedzą, gdzie może teraz być. Kiedy Shino zakończy już sprawę z Deidarą, zostanie od razu przydzielony do szukania Kisame.
- To dobre informacje - odetchnęła zadowolona.
- Bardzo, ale mam jeszcze lepsze - zapowiedział. - Po twojej porannej wizycie w więzieniu, Ibiki wziął znowu na przesłuchanie Tomai. Powiedział, że Daike zaczął sypać i że wiemy już o Kisame i Deidarze. Przyciśnięty, podał nam jeszcze dwa nazwiska o których słyszał. Tylko słyszał, podobno. 
- Dobre i to - Sakura wzdrygnęła się na samo przypomnienie dzisiejszej rozmowy z Daike i ile ją ona kosztowała. - Ktoś znany?
- Sasori i Kakuzu - odpowiedział Hatake. - Jesteśmy w trakcie weryfikacji i jak zwykle, nieoceniona będzie pomoc starych znajomych. Shikamaru jutro wychodzi ze szpitala i razem z Temari przejmą nad tym pieczę. Ino z Saiem są na tropie reszty par o których wspomniała Fujisama. Idziemy powoli i cierpliwie do przodu.
- To wspaniale - ucieszyła się. 
- Muszę o to zapytać: jak udało ci się przekonać tego drugiego do gadania?
- Trochę blefu, trochę szczęścia, trochę upokorzenia...
- Nie rozumiem?
- Odpowiem na to pytanie jak już się spotkamy - obiecała, chcąc teraz pominąć ten watek. - Kończę, bo zaraz Uchiha się kapnie, że coś się dzieje za jego plecami. 
- W kontakcie - pożegnał się Hatake i zakończył połączenie. 
    Sakura odetchnęła głęboko mroźnym, rześkim powietrzem. Szło ku lepszemu, może uda się zakończyć śledztwo, zanim całe szambo wybije? Cieszyła się, że mogła dołożyć swoją cegiełkę w związku z przesłuchaniem Daike. Nawet, gdy czuła się upokorzona, to uważała, że warto było zapłacić taką cenę za bardzo ważne informacje.
    Wróciła do samochodu, gdzie przywitało ją badawcze spojrzenie Sasuke. 
- Jesteś już skoncentrowana? - zapytał.
- Tak - potwierdziła zapinając pas bezpieczeństwa. - Załatwiłam swoje sprawy, możemy jechać dalej. 
- Mogliśmy od razu zajechać do szpitala, jeśli tak się tym zmartwiłaś - powiedział. 
    Sakura zmarszczyła brwi, zastanawiając się o czym Sasuke mówi. Dlaczego do szpitala? Olśnienie przyszło niespodziewanie. Był przekonany, że rozmawiała z Kento o sytuacji, która miała miejsce dzisiaj rano przy operacji. Postanowiła nie wyprowadzać go z błędu.
- Kiedy indziej porozmawiam z Kento osobiście - mruknęła wymijająco. - Teraz mamy inne rzeczy na głowie.

- Co to za pikieta? - zapytała Sakura, kiedy zaparkowali przed budynkiem sądu. Rozejrzała się po transparentach, jakie trzymali ludzie i przeczytała na głos: - Nie pozwolimy ruszyć sędziego Inoue... Opinia publiczna chyba będzie niezadowolona, kiedy się dowie, że właśnie przyjechaliśmy go przesłuchać w sprawie korupcyjnej.
- Jakbym miał ochotę im się tłumaczyć - sarknął Uchiha i wysiadł z samochodu. Razem przecisnęli się przez grupkę głośno skandujących osób. Sasuke podszedł do szklanych drzwi, żeby wejść do środka, ale te były zamknięte. Zniecierpliwiony zastukał kilka razy w szybę, aż z drugiej strony pojawiła się twarz podstarzałego ochroniarza. Mężczyzna otworzył drzwi z klucza i uchylił tylko niewielką szparę.
- Dzisiaj sąd nieczynny - zwrócił się do nich. 
- A kto o tym decyduje? - zapytał Uchiha. - Na drzwiach jest wyraźnie napisane, że czynne od poniedziałku do piątku.
- Sędzia Inoue kazał... - zaczął tłumaczyć mężczyzna.
- A, to wszystko jasne - powiedział sarkastycznie Sasuke i złapał za metalową rączkę, żeby wejść do środka. Pchnął drzwi i przeszedł do holu.
- Powiedziałem, że zamknięte! - krzyknął oburzony ochroniarz. 
- Nie pan sędzia będzie o tym decydował - odpowiedział Uchiha i pokazał odznakę. - W którym gabinecie urzęduje?
- Nie macie prawa nachodzić uczciwego człowieka!
- Panie kochany, żaden to uczciwy człowiek - odezwała się Sakura. - Wydawał wyroki współpracując z mafią, pobierał łapówki...
- Ale nasze miasto było bezpieczne! - upierał się dalej ochroniarz. - Działał dla większego dobra, a teraz prokurator generalny wymyślił sobie, że...
- A co gorszego niż mafia mogło się temu miastu przytrafić?! - przerwała mu wzburzona Sakura.
- A co pani może o tym wiedzieć?! - mężczyzna purpurowiał na twarzy i coraz bardziej podnosił głos. Sakura już otwierała usta, żeby zbesztać durnego faceta, ale Uchiha złapał ją za rękaw kurtki i pociągnął delikatnie.
- Chodź, nie traćmy czasu na ten ciemnogród - powiedział spokojnie. 
- Ludzie! - ryknął ochroniarz otwierając drzwi na oścież. - Ludzie! Chcą aresztować sędziego!
- Co do jasnej cholery... - zaczął Sasuke odwracając się w stronę wchodzących do budynku ludzi. Wkurzonych ludzi.
- Lećcie na górę zastawić drzwi! - rozkazał ktoś i pięć osób z grupy pobiegło gdzieś w głąb korytarza. 
- Będziecie wszyscy zamknięci za współudział - ostrzegł ich Uchiha i ruszył spokojnym krokiem za tłumem. Sakura stała na środku między nim, a grupą ludzi gotowych się zaraz na niego rzucić. Obawiała się, że gdy tylko się odwróci tłum zacznie na nią napierać chcąc dorwać Sasuke w swoje ręce. 
- Chcemy tylko porozmawiać z sędzią Inoue - odezwała się Sakura do tłumu, próbując uspokoić mocno napiętą sytuację. - Oskarżenia o korupcję są bardzo poważne i nie możemy przejść obok tego obojętnie, dlatego proszę...
- Zamknij się!
    Plastikowa butelka do połowy wypełniona wodą leciała w jej kierunku, ale zdążyła się schylić. Upadła pod nogi Sasuke, który stanął w miejscu jak wryty. Cofnął się i podszedł do Sakury. Widziała, że był wściekły.
- Napadacie na funkcjonariuszy - syknął. - Porąbało was? Za chwilę może tu dojść do tragedii.
- Grozisz nam?! - odezwał się głos z tłumu.
- Narazie tylko informuję. Grzecznie. 
- Nie podoba mi się to - powiedziała do niego Sakura półgębkiem. - Nawet nie zdążymy zobaczyć sędziego, kiedy rozerwą nas na kawałki. Potrzebujemy wsparcia.
- Chodź - powtórzył cicho i odwrócił się. Sakura ostatni raz spojrzała na gromadę niezadowolonych ludzi i powoli wykonała zwrot i ruszyła za Sasuke. Póki co, nikt z grupy się nie wyłamał i nie pobiegł w ich stronę. W spokoju wyszli na klatkę schodową i wspinali się po schodach. Będąc na półpiętrze Sakura usłyszała tupot, który był coraz bliżej nich. Wychyliła się za barierkę i zobaczyła, że tłum ruszył za nimi. 
- Leć na górę! - krzyknęła do Uchihy.
- Nie widzę sensu - odpowiedział, co ją zdziwiło. Dopiero teraz spostrzegła, że na piętrze czeka na nich kilka osób, które wcześniej pobiegły na górę pod gabinet sędziego. 
- Nie możemy dać się uwięzić.
- Tu się z tobą zgodzę. 
    Poczuła jak Sasuke łapie ją za rękę i zmusza, żeby stanęła za nim. Sakura cofała się do do momentu, aż za plecami poczuła zimną ścianę. Byli otoczeni z każdej strony. Próbowała się przecisnąć przed partnera, ale on napierał na nią mocniej.
- I co, będziemy tak stali? - odezwał się pierwszy do ludzi.
- Odprowadzimy was do wyjścia - zaproponował ochroniarz.
- Nie, to wy teraz wyjdziecie z budynku, a my pójdziemy porozmawiać z sędzią - powiedział. - Swoją drogą, to dziwne, że chowa się w swoim gabinecie jak szczur, a wy ryzykujecie zamknięciem w areszcie na co najmniej rok.
- Nie damy go skrzywdzić! - powiedziała z mocą starsza pani stojąca w pierwszej linii.
- Nikt go przecież nie chce skrzywdzić! - krzyknęła Sakura, ale miała wrażenie, że jej głos został stłumiony przez szerokie plecy Sasuke. Sama mając już tego po dziurki w nosie, sięgnęła po telefon z kieszeni kurtki i wyklikała numer do Tobiramy. Musieli dostać jakieś wsparcie, bo znaleźli się w sytuacji bez wyjścia.
- Ona gdzieś dzwoni! - mężczyzna stojący na schodach wskazywał na nią palcem. Rzucił się w jej kierunku z wyciągniętą ręką, ale zdążył go przechwycić Uchiha. 
- Zabieraj łapy - syknął zły.
- Zaatakował mnie! - krzyknął napastnik. Sakura usłyszała, jak Sasuke siarczyście przeklął pod nosem, po czym wyciągnął pistolet z kabury, odbezpieczył i oddał dwa strzały w sufit. Tynk posypał się ludziom na głowę. Telefon upadł jej na posadzkę zanim wykonała połączenie do prokuratora. 
    Zapadła cisza. Tłum zaczął się cofać, dając im coraz większą przestrzeń. 
- Rozejść się - Uchiha warknął w stronę ludzi na schodach. W końcu coś podziałało i bez zbędnych dyskusji zrobiono im przejście. - Idź - rzucił krótko do Sakury, która szybko schyliła się po swój telefon i po chwili weszła na pierwszy stopień. Sasuke szedł za nią z nadal odbezpieczoną bronią. Sakura wyszła na korytarz i rozejrzała się. Od razu można było poznać, które drzwi prowadzą do pokoju sędziego. Pewna obstawy Uchihy podeszła do nich i nie pukając, szarpnęła za klamkę, po czym weszła pierwsza do środka.

    Przed budynkiem oprócz protestujących, obecnie stacjonowało pięć jednostek policji z sąsiedniego miasta. Funkcjonariusze po kolei pakowali ludzi do wozów, bez żadnych wyjątków. Kilku osobom udało się wcześniej uciec, ale większość zaskoczona nagłym pojawieniem się policji, pozostała w budynku. Zatrzymany sędzia próbował stawiać opór, ale udało im się szybko i sprawnie zakuć go w kajdanki i w asyście jego zwolenników poprowadzić do radiowozu. 
- Zadarliście z niewłaściwymi ludźmi - pogroził im zanim zamknęły się za nim drzwi od samochodu.
- To niewłaściwi ludzie zadarli z nami - odparował Sasuke i odszedł od policyjnego auta.
    Sakura patrzyła jak radiowozy odjeżdżają z zatrzymanymi ludźmi i nagle zrobiło się spokojnie. Transparenty zostały rozrzucone na wydeptanym trawniku przez budynkiem. Nie tego się spodziewała przyjeżdżając tu z Uchihą. To miało być normalne przesłuchanie, po którym ludzie Senjuu przyjechaliby po oskarżonego i zabrali do Konoha. sprawy jednak przybrały inny obrót. Chociaż wiedziała, że kiedyś będzie się z tego śmiała, to w tamtym momencie obawiała się o życie swoje i partnera. Na szczęście obeszło się bez ofiar w ludziach, chociaż czuła, że to był dosłownie ostatni moment, żeby powstrzymać nieobliczalny tłum. 
    Rozejrzała się za Sasuke. Siedział na ławce i prowadził z kimś bardzo ożywioną dyskusję przez telefon. Zły grymas nie schodził mu z twarzy, więc wolała póki co do niego nie podchodzić. Podeszła do jego auta i oparła się plecami o drzwi. Chcąc nie chcąc, musiała czekać aż Uchiha zakończy rozmowę. Mieli w planach jeszcze dzisiaj odhaczyć kolejną miejscowość, ale zaistniała sytuacja opóźniła ich.
- Co za jebany cyrk - powiedział Sasuke podchodząc do niej. Schował telefon do kieszeni spodni. Stanął obok niej i skrzyżował ręce na piersi. - Powiedziałem Tobiramie co o tym myślę.
- Pokłóciliście się? - próbowała zgadnąć jaki był wynik rozmowy.
- Nie nazwałbym tego kłótnią. Proponuję jechać dalej i od razu do hotelu.
- Mam inną propozycję - odwróciła się do niego całym ciałem. - Przy wjeździe do miasta widziałam bilbord, że jest tu strzelnica. Wybierzemy się?
- W końcu jakaś sensowna propozycja - uśmiechnął się zadziornie.

    Sakura zmrużyła oczy, kiedy Uchiha oddawał strzały do zawieszonej na końcu sali plandeki. Ona już miała niewielkie problemy z rozpoznaniem konturów narysowanego człowieka, a Sasuke bez zawahania opróżnił magazynek. Po chwili zdjął słuchawki i okulary ochronne, po czym nacisnął guzik, żeby przysunąć karton w ich stronę. 
- Przegrałaś stówę - powiedział, kiedy jej oczom ukazała się w końcu wyraźnie dziurawa plandeka. - Trafiłem wszystkie. Głowa, serce, brzuch.
- Wszystkie trafione - Sakura z niemałym podziwem włożyła palec w dziurę, gdzie na rysunku znajdowało się serce. - Nosisz soczewki?
- Nie - skrzywił się. - Mówiłem ci, że mam dobry wzrok. 
- Nie sądziłam, że aż tak.
- A jednak. Teraz ty.
    Sasuke zdjął dziurawy karton i założył nowy. Nacisnął przycisk i odsunął go do samego końca. Sakura spojrzała na niego z wyrzutem.
- Chyba sobie ze mnie drwisz - sarknęła zakładając okulary ochronne.
- Dlaczego? - był szczerze zdziwiony. - Spróbuj.
- Ale nie zakładamy się - ostrzegła go poprawiając słuchawki na uszach. 
- Tak czy inaczej wisisz mi już stówę - uśmiechnął się i stanął za nią.     
    Sakura przez chwilę rozluźniła barki, po czym sięgnęła po pistolet i wycelowała w plandekę. Oddała trzy strzały mając nadzieję, że celuje w głowę. Zmrużyła oczy, żeby namierzyć miejsce na rysunku, gdzie powinno znajdować się serce, a na końcu brzuch. Kiedy się już wystrzelała, odłożyła broń i nacisnęła przycisk maszyny, która przybliżyła im efekty jej próby. 
- Nieźle - skomentował Uchiha podchodząc do niej. - Spudłowałaś tylko dwa razy.
- Łut szczęścia - wzruszyła ramionami.
- Masz chyba dobre wyczucie.
- Nie musisz się silić na uprzejmość...
- Nie podejrzewaj mnie o takie rzeczy - spojrzał na nią z ukosa. - Dawaj jeszcze raz.
- Teraz będziesz mnie męczył, dopóki nie dojdę do perfekcji? - zapytała zrezygnowana.
- Po prostu dobrze się bawię. A ty nie?

    Późnym wieczorem zameldowali się w hotelu, gdzie rankiem zamierzali udać się do sądu, żeby kontynuować swoją batalię z korupcją i nepotyzmem. Sakura, od wyjścia ze strzelnicy, cały czas trzymała przy sobie telefon. Czekała na informację do Hatake, czy misja z przechwyceniem Deidary zakończyła się sukcesem. Miała nadzieję, że nikomu nie stała się krzywda i że akcja przeszła sprawnie i po cichu. 
- Twoja karta - z zamyślenia wyrwał ją głos Uchihy. 
- Ach tak, dzięki - odpowiedziała udając, że nie zauważyła, kiedy rzucił jej badawcze spojrzenie. Poszła za nim, bo nie słyszała nic, co mówiła kobieta na recepcji. 
    Stojąc w windzie jej telefon zawibrował, oznajmiając tym samym nadejście SMSa. Spojrzała na powiadomienie i zdenerwowała się, kiedy okazało się, że to reklama fotowoltaniki. Winda zatrzymała się na trzecim piętrze. Sakura, nadal patrzyła w ekran swojego telefonu komórkowego. Ze złością usunęła wiadomość i zablokowała numer telefonu reklamodawcy. Nie zauważyła, kiedy Sasuke zatrzymał się. Wpadła na jego plecy.
- Co z tobą? - zapytał odwracając się w jej kierunku. 
- Przepraszam - nie odpowiedziała na jego pytanie. Schowała telefon do kieszeni kurtki. - Mój to trzysta osiem? - spojrzała na kartę, którą dał jej w lobby.
- Zejdziesz jeszcze do restauracji? - Uchiha podszedł do numeru trzysta siedem. - Może to z głodu jesteś taka nieuważna. 
- Daruję sobie kolację - Sakura otworzyła drzwi do swojego pokoju. - Widzimy się jutro na śniadaniu, dobranoc.
    Nie czekając aż cokolwiek odpowie, szybko czmychnęła do siebie. Ponownie wyjęła telefon z kurtki i ustawiła najgłośniej jak tylko mogła dźwięk w aparacie. Kiedy byli na strzelnicy i na jakiś czas zapomniała o wielkiej akcji, która miała się odbyć dzisiaj w nocy, to myślała o zjedzeniu dobrej kolacji w hotelowej restauracji. Teraz, kiedy mijały kolejne godziny, z coraz większym napięciem wyczekiwała dobrych informacji. A jeśli nie dobrych, to przynajmniej nie tragicznych. Wzięła szybki prysznic i wróciła do pokoju. Minęła północ, później pierwsza. Włączyła telewizor, ale nie po to, żeby obejrzeć coś interesującego. Raczej po to, żeby coś odciągało jej uwagę od telefonu, na który ciągle zerkała. Po godzinie drugiej, wyjęła papierosy z torby i wyszła na balkon z telefonem w kieszeni dresów. Odpaliła tytoń i zaciągnęła się mocno. Widok z jej balkonu ukazywał pochłonięty w ciemności las. Pomyślała, że w całości oddaje stan jej duszy w tym momencie. Spojrzała na balkon obok, ale nie spodziewała się, że będzie stał na nim Uchiha. Nie widziała, żeby w jego pokoju było zapalone światło. Zresztą, po co miałby siedzieć do tak późna?
    Po długich godzinach oczekiwania, jej telefon zaczął dzwonić. Sakura wyrzuciła pół wypalonego papierosa do popielniczki i wyciągnęła aparat. Odebrała połączenie od Kakashiego i weszła z powrotem do pokoju.
- Tak? - odezwała się pierwsza, słysząc jak jej głos drży.
- Sukces - odpowiedział Hatake, na co ona odetchnęła głośno i usiadła na podłodze, opierając się plecami o łóżko. - Deidara sprawnie przechwycony i są już w drodze do Konoha.
- Naruto, Kiba? - wymieniła imiona przyjaciół, bo bała się zadać to konkretne pytanie.
- W porządku. Shino przerzucił się na sprawę z Kisame.
- Wiecie już gdzie może się ukrywać?
- Mamy pewne podejrzenia, ale to nic pewnego - potwierdził przełożony. - Ale Sakura, zostawmy to na jutro. To znaczy na dzisiaj, ale w bardziej ludzkich godzinach. Najważniejszą informację ci przekazałem, a reszta później na spokojnie. Idź spać.
- Postaram się - uśmiechnęła się niemrawo. Wiedziała, że już nie zaśnie. - W takim razie będę pod telefonem cały czas.
- Jasne, w kontakcie - pożegnał się Hatake i rozłączył. 
    Sakura ukryła twarz w dłoniach i siedziała tak chwilę, próbując się uspokoić. Udało się, znowu się udało. Kolejny punkt do odhaczenia. Kolejny dzień, kiedy nikomu nic się nie stało. Kolejny raz, kiedy Sasuke jeszcze się nie zorientował. Wstała z podłogi i rzuciła telefon na łóżko, nie czując już potrzeby ciągłego patrzenia na wyświetlacz. Już wszystko wiedziała, jest wszystko dobrze. Wyszła ponownie na balkon i odetchnęła głęboko. Oparła się o barierkę i zamknęła oczy próbując wyciszyć umysł. 
- Haruno?
- Nie, proszę, nie... - szepnęła do siebie, nadal nie otwierając oczu. 
- Ej, wszystko w porządku? - głos Uchihy był coraz bardziej doniosły. Chciała odczekać jeszcze parę sekund, po czym przywołać na twarz uśmiech i zapewnić go, że jest okej, ale usłyszała krótkie sapnięcie i dźwięk uderzenia w metalową poręcz balkonu. Otworzyła oczy i odwróciła się w stronę Sasuke, który właśnie przechodził na trzecim piętrze ze swojego tarasu na jej. 
- Co ty robisz? - prawie zapiszczała. Podeszła do krawędzi balkonu, żeby go asekurować, gdyby się ześlizgnął. Nie było jednak takiej potrzeby, bo Uchiha sprawnie przeszedł w jej stronę. - Oszalałeś?!
- To odpowiadaj jak pytam! - on również się zdenerwował.
- Bo akurat musiałeś w środku nocy wyleźć na ten cholerny balkon!
- A ty co? Zamierzałaś sobie pozwisać przez barierkę dla zabawy?
- Nie interesuj się - syknęła. - Właź do środka, bo zaraz nas ktoś opieprzy, że wydzieramy się w środku nocy. 
    Popchnęła go, żeby wszedł do jej pokoju i zamknęła drzwi na balkon. Odwrócił się w jej stronę, ściągnął brwi i zlustrował ją uważnie.
- Co ci jest? - zapytał wprost i Sakura wiedziała, że nie zadowoli się byle jaką odpowiedzią. Sama wpakowała się w tą pułapkę, wprowadzając go do siebie.
- Nic - mruknęła, niechętna do jakichkolwiek wyjaśnień. 
- Nie obrażaj mojej inteligencji.
- To prywatna sprawa. Ty też masz swoje o których nie chcesz mówić, prawda?
    To było słabe zagranie, ale tylko to miała. Sasuke sapnął gniewnie, ale nie odpowiedział jej. 
- Posłuchaj - Sakura przestąpiła z nogi na nogę. - Nie dzieje się ze mną nic złego, naprawdę. Mam swoje osobiste problemy, staram się mocno, żeby nie rzutowały na jakość pracy. To chyba najważniejsze. Dzięki, że bohatersko pokonałeś drogę, żeby się do mnie dostać, ale to nie było konieczne. 
- Wydawało mi się, że wiesz, że możesz na mnie liczyć nawet w takich kwestiach - powiedział poważnie. 
- Nie, nie wiedziałam - odpowiedziała zaskoczona jego słowami. - Nigdy mi tego nie powiedziałeś.
- A musiałem?
    Sakurę zatkało. Przysiadła bezwiednie na fotelu i patrzyła na niego oniemiała. Tak naprawdę w niczym jej nie pomogło, że to powiedział. Nawet gorzej, poczuła się tragicznie. Ukrywanie przed nim bardzo istotnych dla niego informacji, jeszcze nigdy nie stało się cięższe. On nie chciał jej pomocy, a mimo to, sam zaoferował się, że zawsze może być dla niej wsparciem. Znowu, znowu to robił. Wzbudzał w niej nadzieję, a przecież rozmawiali...
- Wracam do siebie - powiedział nagle. 
- Tą samą drogą? - Sakura wróciła do rzeczywistości.
- Bez karty do drzwi innej nie mam - odpowiedział i otworzył drzwi na balkon. Zatrzymał się na dłuższą chwilę i spojrzał na nią z góry. - Na pewno mogę cię teraz zostawić samą?
Nie, pomyślała.
- Tak - przytaknęła. - Poradzę sobie.

    Kolejne przypadki rozmów z sędziami były niemalże takie same. Najpierw święte oburzenie i zaprzeczanie, a później kiedy przedstawiali dowody, potulne przytakiwanie i przyznawanie się do winy, albo i nie - co zdarzało się najczęściej.
- To nie jest mój syn.
- Zatem, czy każdy nie ukończywszy szkoły średniej może być protokolantem? - pytał Sasuke, albo:
- To pani córka w wieku dwudziestu pięciu lat zdążyła się dorobić ponad ośmiu nieruchomości?
    Czas płynął im szybko, bo doszli do takiej wprawy, że czasami udawało im się załatwić dwie sprawy jedna po drugiej. Na szczęście, obywało się już bez niebezpiecznych sytuacji, jak próba napaści seksualnej, czy strajk ludzi popierających sędziego, czy adwokata.
    Uchiha przestał się uskarżać na bezsensowe przydzielanie im spraw przez Tobiramę i Sakura cieszyła się, że przynajmniej z tym ma spokój. Dostawała na bieżąco informacje o postępach w tym drugim śledztwie. Przesłuchiwany Deidara nie chciał składać żadnych zeznań, dosłownie nie odezwał się ani słowem, nie poprosił też o prawnika. Shino nie mógł złapać tropu poszukiwanego Kisame, a o Sasorim i Kakuzu nie było nigdzie żadnej wzmianki. Jedynie Shizune udało się ustalić, że w antykwariacie, gdzie były ślady po przetrzymywanych osobach był fragment DNA zamordowanej dziewczynki. Na tej podstawie znaleźli w bazie pozostałe dzieci, ale nie wszystkie okazały się być tymi, zabieranymi z domów dziecka. Niektóre ślady wskazywały na jeszcze inne osoby. Niestety, Ino i Sai mieli duży problem ze znalezieniem reszty rodziców adopcyjnych. Wieść o zatrzymaniu małżeństwa Fujisawa widocznie musiała się już rozejść. 
- Jutro w końcu wracamy do Konoha - powiedział Sasuke, kiedy opuszczali kolejny budynek sądu. - Nawet się nie zdziwię, kiedy Senjuu wręczy nam kolejny stos akt. 
- Mhm - mruknęła Sakura, która nie wiedziała, czy cieszyć się z powrotu do miasta, czy bardziej obawiać, co następnie wymyśli prokurator, żeby zająć czymś Uchihę. W końcu doszło do niej, że nie powinno to być jej zmartwienie, a wyłącznie prokuratora i komendanta, którzy uznali, że lepiej będzie nie wtajemniczać Sasuke w sprawę o nazwie "Chmura".
- Zaczekajcie! - oboje odwrócili się słysząc krzyk mężczyzny wybiegającego z budynku. Był młodym kochankiem sędzi w średnim wieku, która wykładała na uczelni na której studiował. Dzięki niej, szybko skończył aplikację i dostał posadę jej gabinecie. Niekorzystnie się złożyło, że Sakura i Sasuke weszli do pokoju kobiety, kiedy dwoje kochanków ogarnął miłosny szał uniesień. To mocno zaskoczyło obie strony, ale również bardzo ułatwiło sprawę policjantom, bo Sakura zostawiła tylko dokument wzywający ich do zameldowania się u prokuratora generalnego i razem z Uchihą opuścili gabinet. 
- Chyba mimo wszystko lepiej, jeśli wyjaśnienie zostawisz na wizytę w Konoha - odezwała się Sakura, kiedy już ich dogonił. Zauważyła, że ma nierówno zapięte guziki w koszuli. Widać, że chłopak był zdesperowany.
- Ona zmuszała swoich studentów do romansu - wydyszał. - To nie tylko ja, podam wam nazwiska.
- W jaki sposób zmuszała? - zapytała Sakura powątpiewając w wiarygodność jego słów. 
- Groziła wywaleniem z uczelni. Jeden chłopak przez nią wyleciał, kiedy powiedział o tym dziekanowi. Uniemożliwiła mu dostanie się na każdą inna uczelnię w kraju. 
- Jak to w ogóle możliwe? - zdziwił się Sasuke. - Nie można mieć znajomości w całym kraju, to przesada.
- To się pan zdziwi - skomentował mężczyzna. - Proszę zapisać nazwiska tych chłopaków.
- Chwila - Sakura przerwała kolejny słowotok. - To już będzie wyjaśniał prokurator Tobirama, to nie jest już dłuższej nasza sprawa. Trzeba było od razu to zgłosić do odpowiedniego organu. Poza tym, wybacz, że to powiem, ale wcale nie wydawałeś się być przymuszany do zbliżenia. I te zdjęcia - otworzyła akta, które trzymała i pokazała mu fotografie - też o tym świadczą. My mieliśmy za zadanie tylko dowiedzieć się, czy to rzeczywiście prawda. 
- Ale to nieprawda! - tupnął nogą jak rozkapryszone dziecko. Uchiha parsknął głośno śmiechem.
- Wytrząsaj się przed prokuratorem generalnym w ten sposób, my nie mamy na to czasu - powiedział i odszedł w stronę zaparkowanego samochodu. 
- Przyjmij to na klatę - poradziła mu Sakura i podążyła za swoim partnerem zostawiając młodego kochanka z wyrazem niedowierzania w oczach.

    Tak jak ostatnio miała w zwyczaju, po szybkim prysznicu zbierała się, żeby zejść do restauracji. Zakładała już buty, kiedy rozległo się pukanie do jej pokoju. Otworzyła drzwi i stanął przed nią Sasuke z kurtką w ręce. 
- Wybierasz się gdzieś? - odezwała się pierwsza. 
- Zamierzam się przejść - odpowiedział. - Pomyślałem, że może zechcesz dołączyć.
- Pewnie - uśmiechnęła się na jego propozycję i sięgnęła do szafy po kurtkę i szalik. Opatuliła się i wyszła z pokoju. 
    Oboje opuścili budynek hotelu, który położony był na obrzeżach urokliwego miasta. Szli powoli aleją w parku, gdzie na drzewach widać było resztki pożółkłych liści. Pochmurne niebo zapowiadało opady i Sakura miała nadzieję, że to będzie śnieg, a nie deszcz. Uchha milczał, więc i ona nie zakłócała przyjemnej ciszy. 
    Tak jak przypuszczała, z nieba zaczął prószyć drobny śnieg. Podobała jej się ta wczesno-zimowa aura. Świat nagle zaczął robić się biały, a oni zostawiali po sobie ślady w śniegu na alejce.
- Chcesz wracać? - zapytał.
- Nie, jest okej - odpowiedziała. Czuła się prawie jak na romantycznym spacerze i nie chciała pozbawiać się tej myśli. Sasuke przecież nie musiał o tym wiedzieć. 
- Suri szykuje dla ciebie prezent - powiedział nagle.
- To chyba zepsułeś niespodziankę - cmoknęła niezadowolona.
- Wolałem uprzedzić, bo różne pomysły wpadają jej do głowy.
- Domyślasz się co to może być?
- Nie, dlatego właśnie ci powiedziałem - odpowiedział. - Wczoraj opowiadała mi o tym z dużym przejęciem, więc oczekuj nieoczekiwanego.
- Prezenty są super - uśmiechnęła się.
- Chyba nigdy nie dostałaś nieodpowiedniego, co? - spojrzał na nią z ukosa.
- Zdziwiłbyś się - pociągnęła nosem. - Jednego roku na urodziny dostałam kosmetyczkę dołączoną do gazety, która miała na dodatek zepsuty suwak. Ojciec jeszcze na piętnaste urodziny chciał kupić mi lalkę Barbie, dopóki matka uświadomiła go, że dziewczyna w moim wieku ma już inne zainteresowania. Jaki był najgorszy prezent jaki ty dostałeś?
- Hmm - zastanawiał się głośno. - Jeśli mam wybrać jedną rzecz to na pewno zużyte opony do mojego cadilaca. 
- A druga?
- Używany cadilac.
    Sakura parsknęła śmiechem. 
- Pójdźmy dalej drogą różnych niepowodzeń - zaproponowała. - Zacznę od siebie, żeby cię zachęcić. Moja najgorsza wakacyjna praca, to sprzątanie toalet w fast foodzie. Dorabiałam przed szkołą średnią, bo chciałam jechać na festiwal muzyczny i tylko pod tym warunkiem rodzice zechcieli mnie puścić.
- Uzbierałaś? - zainteresował się.
- Tak - potwierdziła. - Ale wyjazd na tę imprezę mogę również dołączyć do swoich wielkich porażek. Nie było tak fajnie, jak myślałam, że będzie.
- To co było nie tak?
- Uchiha, ty mnie specjalnie zagadujesz, żebym nie pytała o twoje porażki. 
- Jestem po prostu ciekawy - wzruszył ramionami. - Ja w tej kwestii nie mam nic ciekawego do powiedzenia.
- W sensie, że nie ponosiłeś porażek, czy nie masz żadnych wspomnień z lat młodzieńczych? - zapytała.
- Mam bardzo dużo - odpowiedział i Sakura zauważyła, że uśmiechnął się delikatnie. - Miałem paczkę kumpli, też jeździliśmy na festiwale, albo pod namiot do lasu. Żenujące sytuacje zdarzały się bardzo często. Co z tym festiwalem?
- Widzę, że nie dasz mi spokoju - westchnęła. - Pojechałam z paczką znajomych i swoim ówczesnym chłopakiem. Przez dwa dni imprezy lało jak z cebra. Z piaszczystego klepiska zrobiło się błocko w którym tarzali się ludzie, a co gorsza, nie było możliwości, żeby się wysuszyć, bo namiot przesiąkł nam już pierwszej nocy. Na następny rok nie przyszło nam do głowy, żeby gdziekolwiek jechać, bo byliśmy zbyt mocno zniechęceni.
- Też byłem kilka razy, ale nie mam przykrych doświadczeń. Największe rozczarowania i porażki zaczęły się dopiero w dorosłym życiu.
- To prawda - przyznała i uśmiechnęła się smutno. 
    Uchiha zatrzymał się niespodziewanie i wyciągnął swój telefon z kieszeni kurtki. Sakura stanęła obok niego i patrzyła na jego reakcję, która zaczynała jej się nie podobać. Twarz napinała mu się coraz bardziej. 
- Co się stało? - odważyła się zapytać.
- Były wybuchy w więzieniu - odpowiedział Sasuke. - Zginęło pięciu więźniów, czterech strażników jest rannych.
- Kim byli ci więźniowie? - Sakura czuła jak zaschło jej w ustach. 
- Dwóch było zamieszanych w zabójstwo mojego brata.

    Byli w drodze powrotnej do Konoha. W pośpiechu wymeldowali się z hotelu i pomimo niesprzyjających warunków pogodowych, Sasuke bez pytania ją o zdanie zarządził powrót. Sakura nie miała czasu, żeby zadzwonić do Hatake, żeby go uprzedzić, więc napisała tylko SMSa, że wiedzą o zdarzeniu i wracają do miasta. Była pewna, że zna pozostałe trzy ofiary, ale jeszcze nie miała odwagi, ani sposobności, żeby dopytywać o to Kakashiego. 
    Sakura bała się, że informacja o wybuchu została przekazana Sasuke nieoficjalnie od któregoś ze strażników więziennych, co z kolei mogło oznaczać, ze Uchiha dowie się reszty o pozostałych ofiarach. Siedziała zestresowana na fotelu pasażera, rozważając w głowie kilka scenariuszy na raz. Zastanawiała się nawet, czy nie wyjawić mu teraz prawdy, kiedy otrzymała wiadomość od Juugo.
Był wybuch w więzieniu i wiem na pewno, że ofiarami są między innymi osoby, które bardzo interesują Sasuke. Ja przekazałem mu tę informację. Pomyślałem, że powinnaś wiedzieć. 
    Wszystko się zatem wyjaśniło. Juugo pozostając lojalny wobec Sasuke, nie zapomniał i o niej. Niewiele jej to pomogło, bo mleko się już rozlało. 
    Po trzech godzinach dosyć brawurowej jazdy Uchiha zaparkował samochód przed posterunkiem i szybko opuścił auto. Sakura miała problem, żeby za nim nadążyć. Nie miała czasu, żeby zastanowić się, czy zespół będzie już obecny na wydziale, kiedy szybko przeszli przez hol i weszli do środka. W salce, gdzie mieli odprawy znajdowali się już Kakashi, Naruto i Kiba. 
- Co udało się ustalić? - zapytał od progu Sasuke. 
- Jeszcze nic - odpowiedział Inuzuka. - Dopiero co, zidentyfikowano wszystkie zwłoki. 
- Kim była pozostała trójka?
- To już wiesz ile było ofiar? - Hatake dobrze udał zdziwionego. - Sasuke, ochłoń trochę. Tomai i Daike nie żyją i nic z tym nie zrobisz. Wybuch nastąpił w kilku miejscach, więc ciężko będzie ustalić przyczynę i znaleźć sprawcę. 
- Kto będzie prowadził śledztwo w tej sprawie? - Uchiha jakby nie słyszał co powiedział Kakashi.
- Nie ty. Sprawa leci od razu do Tobiramy.
- To co wy tu robicie?
    Sakura miała ochotę zapaść się pod ziemię. Patrzyła bezradnie na Naruto, który miał bardzo poważną minę. Gdyby to było możliwe, to chciałaby złapać z nim jakieś połączenie telepatyczne.
- Zostaliśmy na wypadek, gdyby Ibiki nas potrzebował - odpowiedział rozsądnie Uzumaki. - Komendant przydzielił nam dyżur ad hoc. 
- To ja też zostaję - postanowił Sasuke ściągając kurtkę. 
- Jak chcesz, ale dzisiaj już na pewno się niczego nie dowiemy - Hatake wzruszył ramionami i wyszedł z pokoju.
- Ja też zostanę - powiedziała Sakura, chociaż wcale nie miała na to ochoty, widząc jak gęsta zrobiła się wokół tego atmosfera. Wolałaby w spokoju przemyśleć każdy następny krok.
- Sakurka, naprawdę nie ma potrzeby - podszedł do niej blondyn i uśmiechnął się ciepło. - Chodź, odwiozę cię do domu.
- Dobrze - zgodziła się chętnie. Naruto na pewno wiedział co mówi, więc żeby też nie wzbudzać podejrzeć u Sasuke, przystała na propozycję przyjaciela. - Widzimy się jutro u Tobiramy? - skierowała pytanie do Uchihy.
- Tak - potwierdził, chociaż widziała, że myślami już był gdzie indziej.

- Co za cholerny niefart - zezłościł się Uzumaki, kiedy już siedzieli u niego w samochodzie. - Kto mu powiedział?
- Juugo - westchnęła Sakura. - Do mnie też napisał i uprzedził, że zrobił coś takiego.
- Łaskawca - prychnął Naruto. - Może do rana udałoby nam się wymyśleć coś sensownego, żeby odwrócić jego uwagę. Teraz będzie siedział na wydziale i dyszał nam w karki, albo sam zacznie grzebać.
- Pozostałe ofiary to Deidara i małżeństwo Fujisawa? 
- Tak - potwierdził. - Morino wyklucza kreta u siebie, nie było też żadnych odwiedzin. 
- To kiedy nastąpiły te zamachy? - Sakura zmarszczyła brwi, bo nic się nie zgadzało.
- Małżonkowie oraz Tomai i Daike byli wtedy na spacerniaku - odpowiedział Uzumaki. - Odseparowani oczywiście i w innych blokach. A Deidara był zamknięty w izolatce, więc nie wiem, naprawdę nie mam pojęcia jak do tego doszło.
- Miejmy nadzieję, że Ibiki dowie się czegoś więcej.
- Teraz musimy podwoić wysiłki, żeby szukać Kisame i tych dwóch pozostałych. 
    Sakura zmartwiła się zaistniałą sytuacją. Widocznie za dobrze im szło, bo teraz efektownie wszystko wywaliło się na ryj. Skoro udało jakiś cudem pozbyć ich jedynych świadków, to reszta na pewno dobrze się ukryje i być może przez kolejny rok nie będą się wychylać. 
- Nie martw się - powiedział blondyn patrząc na nią. - Ogarniemy to.
- Naprawdę w to wierzysz? - zapytała.
- Nigdy cię nie okłamałem - przypomniał jej z uśmiechem. - Pozwól, że teraz ja przez jakiś czas zajmę się Sasuke. Obgadam to z Kakashim i komendantem. To da ci trochę czasu, żeby zająć się tymi wybuchami. Nie wiem tego na pewno, ale prawdopodobnie Neji będzie się tym zajmował po naszej stronie. 
- Uchiha może się kapnąć - zauważyła niezadowolona. - Nie sądzę, że uwierzył Hatake, kiedy powiedział, że Senjuu będzie przeprowadzał dochodzenie.
- Tak, ale na pewno nie przyjdzie mu do głowy pytać Hyuugę o to jaki ma przydział - powiedział Uzumaki. - Mają gigantyczną kosę od czasów ANBU.
- Słyszałam już tę historię. 
- Jeszcze nic nie jest przesądzone, naprawdę.
- W takim razie, będę trzymała się twojej nadziei.

_______________________________________

Cześć. 
Nie wiem, czy ta końcówka wyszła okej. No ale taką Wam zostawiam, co będzie.
Kolejny rozdział i dreszczyk emocji. Jakichkolwiek.
Dzięki, że czekacie, komentujecie, kibicujecie!
Do następnego.


https://pl.pinterest.com/pin/1066086543017347296/


Komentarze

  1. Rozdział jak zwykle petarda, cały!
    Dziękuję za niego. ❤️

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę krótki komentarz i nie oddaje całej radości z pojawienia się nowego rozdziału, ale przez kijowy okres w życiu ciężko mi po prostu coś logicznego opublikować.
    Całość po prostu mega mi się podoba i niecierpliwie będę czekała na kolejny. Wszystkiego dobrego. ❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie szkodzi, ważne, że jesteś :)
      Mam nadzieję i tego Ci życzę, żeby u Ciebie w końcu pojawiło się słońce :)
      Pozdrawiam i do zobaczenia!

      Usuń
  3. Uh ah. Jest i nowy rozdział. CUDOWNIE.
    Mało mi w nim SasuSaku, ale za to uwielbiam sposób, w jaki prowadzisz fabułę. To, że Sakura jest nieobecna i Uchiha doskonale to widzi. To jak ją rozwalił mówieniem, że są partnerami i mogą mówić sobie wszystko
    No i kompletnie nie spodziewałam się wybuchu w więzieniu. Akcja z przesłuchaniem i zostawianiem upominku była mega ale najlepsza była reakcja Ibikiego NO JA IM TU NALOT ZROBIE, PRZESZUKANKO ELO
    Jestem ciekawa jak będzie dalej. Gdybym miała obstawiać, Naruto pewnie się wygada ALE już się przyzwyczaiłam, że mnie zaskakujesz i to jest po prostu cudowne.

    Ah no i czy wspominałam jak absolutnie i doszczętnie rozbroiłaś mnie obroną sędziego? Przysięgam, skąd ty bierzesz natchnienie na te wszystkie okołokorupcyjne akcje to ja nie wiem, ale podziwiam i zazdroszczę. To jak Sasuke bez pierdzielenia strzelił w sufit i wszystkich usadził było piękne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że nie zawiodłam Twoich oczekiwań :P Sasuke jest czujnym obserwatorem, masz rację. Zastanawiałam się, czy nie przesadziłam z tym przełażeniem przez balkon, ale ostatecznie uznałam, że wspiąłby się nawet na Mount Everest, gdyby coś tam go zaniepokoiło.
      Obiecuję, że dalej będzie jeszcze tylko... gorzej. Haha. Nie no, może nie gorzej, ale postaram się utrzymać tempo akcji. Przed nami jeszcze tyle wydarzeń, że hoho!
      Jak zawsze dzięki, że jesteś i że dzielisz się swoją opinią. Cieszę się, że pozostaje niezmiennie pozytywna :)
      Do zobaczenia (mam nadzieję) wkrótce!

      Usuń
  4. Och jejku. Czytałam na raty, ale ponownie ogarnęłam całość.
    Podziwiam to, jak budujesz nastrój i chwile. Jak zgrabnie i dobrze łączysz wszystkie zdarzenia i jak wplatasz w historię małe, ale według mnie znaczące gesty. Rozmowa o porażkach była dość ciekawa, zwłaszcza te festiwale. Zaczęłam się zastanawiać jak będzie u mnie i mam nadzieję, że w tym roku na Openerze pogoda będzie mi sprzyjać. ^.^
    Czekam na następny rozdział, przesyłam buziaki i pozytywną energię. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki K.!
      Ja jak byłam w liceum i jeszcze na pierwszym roku studiów bardzo chciałam pojechać na Woodstock. Ostatecznie nigdy nie byłam, a z czasem zdałam sobie sprawę, że taplanie się w błocie i bycie narażonym na to, że ukradną mi coś z namiotu, to jednak nie dla mnie. Nie było to moje top marzenie z listy do odhaczenia, dlatego też jakoś bardzo nie żałuję, że nigdy nie udało mi się pojechać. Ogólnie jakoś źle znoszę takie tłumy, więc koncerty na takiej otwartej przestrzeni, płycie, gdzie tłum ludzi skacze i się popycha to zdecydowanie nie dla mnie. Kiedyś w Krakowie na juvenaliach jak był koncert Luxtorpedy i stałam dosyć blisko barierek, byłam chyba bliska połamania żeber, bo tak tłum na mnie napierał, że czułam, jakby ktoś grał na akordeonie używając moich żeber właśnie. NIGDY WIĘCEJ. Więc podsumowując mój wywód: koncerty tak, ale jak mam swoją przestrzeń i nikt nie chce mi wejść na głowie.
      Mam nadzieję, że będziesz się znakomicie bawiła na Openerze i że oczywiście pogoda dopisze.
      Do zobaczenia :)

      Usuń
  5. Przeczytane :D Ale akcje, normalnie nie spodziewałam się niektórych. Idealnie umieszczasz kanonicznych bohaterów w nowych rolach, normalnie jak używasz ich imion to serio potrafię sobie ich wyobrazić w tej a nie innej roli w Twoim uniwersum.
    Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie dorzuciła medycznej cegiełki. Co do przeszczepów: akurat zdarza się, że przeszczepu nie przeżywają pacjenci i to jest dość normalne. Oczywiście tu mówię o procedurze przeprowadzonej w szpitalu według standardowej procedury. Czasami ktoś dostanie przeszczep zbyt późno, gdy niewydolność serca (przez którą pacjent wymaga przeszczepu) powoduje takie spustoszenie, że ok, serce nowe dostał, ale nerki i wątroba odmówiły posłuszeństwa. Czasami pacjent zwyczajnie dostaje zawału, bo "wykrzepiają" mu tętnice wieńcowe (to te, które zaopatrują mięsień sercowy w tlen). Innym razem zwyczajnie serce przestaje bić, chociaż rzadziej niż skrzep w wieńcówkach. Pacjentów przed przeszczep kwalifikuje się według ścisłych kryteriów, jednak medycyna nie składa się z algorytmów i czasami pacjent, który rokuje, nie przeżyje przeszczepu, a z kolei taki, któremu dawano marne szanse - da radę. Śmiertelność po przeszczepie serca wynosi 20-25% na całym świecie, co jest ogromną wartością procentową w porównaniu np. do śmiertelności po przeszczepie nerki, która wynos mniej niż 2% jeśli dobrze pamiętam. :p
    To nie jest moje czepialstwo, tak pomyślałam, że napiszę, może łatwiej będzie Ci wtedy pisać medyczny wątek. Jakbyś miała jakieś medyczne zagwozdki, to chętnie na nie odpowiem e-mailowo ;)
    Pozdrawiam ciepło i życzę weny <3 czekam na rozwinięty wątek szpitalny :D oj jednak mam zboczenie zawodowe...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz.
      Wątki medyczne zostawię takie, jakimi są bo ostatecznie jest to tylko opowiadanie całkiem fikcyjne. Tak samo jak nie skupiam się na dokładnym opisie pracy policjantów, sędziów, prokuratorów, laborantów i wielu, wielu innych zawodach, które zdążyły przewinąć się w tym opowiadaniu.
      Pozdrawiam i do zobaczenia niedługo!

      Usuń
    2. Pewnie, wybacz, jeśli zabrzmiałam jakoś kpiąco. Jestem jakas nadwrażliwa od szurowskich teorii, z którymi się spotkałam na przestrzeni dwóch lat i potem wtrącam swoje pare groszy tam gdzie nie trzeba, do tematyki nieszurowskiej. xD
      Lubię prostować niektóre rzeczy, ale to w sumie chyba tak po prostu edukacyjnie. Jeśli wybrzmiało to jakoś pretensjonalnie to jeszcze raz przepraszam i tak czy siak kłaniam się nisko, bo każdy rozdział przyjmę z ucałowaniem ręki.
      Do zobaczenia 🥰💞

      Usuń
    3. Emme, absolutnie mnie niczym nie uraziłaś, ani nie zdenerwowałaś, ani tym bardziej nie wyszłaś na zarozumiałą. Zdaję sobie sprawę, że kiedy pracuje się/interesuje jakąś dziedziną to wie się więcej niż przeciętny człowiek i chce się tą wiedzą dzielić. To jest dobre podejście według mnie, bo możemy się cały czas uczyć czegoś nowego. Gdyby ktoś na jakimś blogu napisał, że Kielce są stolicą Polski, to pewnie większość z nas wypowiedziałaby się, że no nie, nie jest i mielibyśmy rację :) Posiadasz wiedzę medyczną i domyślam się, że niektóre wątki medyczne rażą Cię, bo wiesz, że jest inaczej niż to przedstawiłam i nie mam o to pretensji. To, że opisuję te przeszczepy w taki, a nie inny sposób wynika przede wszystkim z mojej niewiedzy, a w drugiej kolejności dlatego, że tak mi pasuje do fabuły opowiadania :) bo to będzie ważny wątek w dalszej części (spoiler alert)
      Zatem nie masz naprawdę za co przepraszać :)

      Usuń

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz.
Spam w komentarzach będzie od razu usuwany.